Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kiedy przeczytałam historię http://piekielni.pl/64278#comments przypomniała mi się podobna, ale z dziedziny "szukanie…

Kiedy przeczytałam historię http://piekielni.pl/64278#comments przypomniała mi się podobna, ale z dziedziny "szukanie współlokatora".

Każde poszukiwanie współlokatora zwykle wiąże się co najmniej z kilkoma mniej lub bardziej piekielnymi historiami, a że mieszkam tak już od 4 lat, naiwnie myślałam, że większość takich piekielności już znam. Cóż ;)

W sobotę po południu zadzwonił facet [F], chcący się umówić na następny dzień. W niedzielę mam zwyczaj wstawać o nieprzyzwoicie późnej porze, więc zaproponowałam godziny popołudniowe. Pierwszy zgrzyt - [F] od razu pyta nachalnie, dlaczego. Nie czułam się specjalnie zobowiązana do tłumaczenia się przed obcym człowiekiem, ostatecznie ustaliliśmy godzinę i następnego dnia czekałam na jego pojawienie się.

Jakieś półtorej godziny przed ustalonym terminem [F] dzwoni upewnić się, że wszystko jest aktualne. Potwierdzam, rozłączamy się, nadal jest dosyć normalnie.

Pół godziny później [F] dzwoni ponownie, żali się, że pociąg nie przyjeżdża, mimo moich prób grzecznego zakończenia rozmowy cały czas uparcie nawija.
Nie wspomniałam wcześniej, że dosyć dziwnie mówił. Kilka dni wcześniej rozmawiałam z Ukrainką i w wypadku [F] założyłam, że też jest cudzoziemcem. Teraz jednak, podczas tej telefonicznej tyrady opowiedział mi m. in., że miał jakiś wypadek. Ok, nie moja sprawa.

W końcu się rozłączył, odetchnęłam. Miałam już poważne wątpliwości czy chcę mieszkać z kimś takim, ale skoro jest już w drodze to niech tam, może na żywo okaże się jeszcze być w porządku.

Mija 15 minut, kolejny telefon. Nosz kur... ;) Znowu przez kilkanaście minut radował mnie rozmową, rzucając m. in., że na miejscu oczekuje herbaty.

Na wszelki wypadek poszłam w tym momencie do obecnego współlokatora prosząc, żeby uczestniczył w spotkaniu, bo mam złe przeczucia.

W końcu... Oto przybywa [F]. I od razu wiem, czemu tak dziwnie mówił - jest napruty...
Takiej sytuacji jako żywo wcześniej nie miałam ;)
Z pewnymi obawami, ale wpuściłam go do domu (nie jestem specjalnie asertywna, a wyjątkowo niegrzeczne wydało mi się zamknięcie mu drzwi przed nosem, skoro już przyjechał, poza tym - zna mój adres, zna numer telefonu, diabli wiedzą, co może mu przyjść do głowy, a w końcu parominutowe spotkanie mnie nie zbawi).

Wpuszczam go, wymieniamy ze współlokatorem spojrzenia, i zaczynam bez większego entuzjazmu wszystko pokazywać.
[F] obejrzał co miał obejrzeć, zadał parę pytań i rzuca - to co z tą herbatą?
To dopiero była zagwozdka ;) Z jednej strony - jakoś tak głupio odmówić człowiekowi herbaty. Z drugiej - nijak nie mam ochoty spędzać z nim więcej czasu, niż to konieczne.

Na szczęście okazał się niekłótliwy (a może fakt, że nas było dwoje, zdusił w zarodku wszelkie takie zapędy), w każdym razie kiedy powiedziałam, że niestety, ale na pewno razem nie zamieszkamy, spokojnie wyszedł.

Ot, uroki poszukiwania współlokatorów ;)

współlokatorzy

by jass
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 2

Facet oczywiście piekielny i dziwny, ale kiedyś taka herbatka uratowała mnie przed mieszkaniem u osoby nie do końca normalnej. Zazwyczaj nie piłam herbat z potencjalnym współmieszkańcem, ale wtedy babka mocno naciskała i dzięki Bogu, bo jakbym tam zamieszkała, to byłoby kiepsko.

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@Drago: dziwny jak dziwny, po prostu pijany ;) Nie żebym miała coś przeciw wypiciu herbaty z potencjalnym współlokatorem, zdarzyło mi się, no ale to była zupełnie inna osoba. Jednak to jest straszne, że zwykle takie rzeczy wychodzą znacznie później, pozostaje tylko się cieszyć, że udało się mieszkania z takimi ludźmi uniknąć

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@jass: To jest też trochę dziwne, że się facet nawalił na oglądanie mieszkania. No, chyba że tak dla kurażu chciał, ale przesadził. ;) Dokładnie. Mam za sobą sporo przeprowadzek i niestety większość syfu wychodzi dopiero po dłuższym czasie.

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@Drago: myślę, że mogło być znacznie prościej - że to po prostu typ faceta, któremu nie zdarza się trzeźwieć W ogóle niesamowite jest, jak wbrew pozorom ciężko jest trafić na normalnych współlokatorów. Zawsze myślałam, że jest na odwrót, że odsetek tych "dziwnych" jest niewielki

Odpowiedz
Udostępnij