Z życia kolekcjonera alkoholu.
Mimo, że zbieram zwykle alkohol z supermarketów, monopolowych sklepów i próg wartości jednej flaszki nie przekracza dwustu złotych to jestem szczęśliwym posiadaczem dwóch butelek whisky z oryginalną zawartością.
O tym jak je dostałem to jest to zupełnie inna historia.
W każdym razie moja najbliższa przyjaciółka K. żeniła. Jako że znamy się ponad dziesięć lat postanowiłem sprezentować jej niezwykły dar.
Jak można się domyślić dałem jej jedną z dwóch butelek whisky.
O ile sama się ucieszyła i dość mocno broniła przed przyjęciem takowego daru, bowiem wiedziała jaka to jest whisky o tyle reszta gości weselnych uznała mnie za naciągacza, krętacza, wieśniaka i bezczelnego chama. Ojciec i brat pana młodego dobitnie dali mi do zrozumienia, że mam zniknąć z wesela.
Nie chcąc psuć atmosfery, pożegnałem się z młodymi i ulotniłem się z imprezy.
Nienawidzę imprez swoją drogą. To była pierwsza na jaką przyszedłem.
Co do prezentu:
Ojciec i brat pana młodego postanowili się nim uraczyć i wypili całą zawartość butelki, nie sprawdzając ile tak naprawdę kosztuje. Uznali widocznie że odkupią ją bo na pewno jest ona w jakimś supermarkecie.
Puenta:
Whisky tym był Macallan. Przedwojenny.
Nie znam jego rynkowej wartości bowiem nie wiem który to dokładnie rok produkcji (zatarta etykieta) ale Macallan z 1940 warty jest 16,200 funtów.
Miłego szukania w supermarkecie.
rodzina
wóda za 80000zł... i dałeś ją ot tak w prezencie :D albo jesteś bogaty w ciul i ci to zwisa. Albo FEJK
Odpowiedz@babubabu89: Albo jestem szczodry w stosunku do osoby która odcięła mnie w ostatniej chwili. Jedno z trzech.
OdpowiedzHo ho, masz gest, żeby dawać komuś prezent za kilkadziesiąt tysięcy. Swoją drogą, skąd rodzina i wszyscy goście wiedzieli, że dałeś akurat alkohol? Wszyscy komisyjnie zaglądali do torebek z prezentami? A przyjaciółka też dobra, pozwoliła rodzinie wyprosić z wesela swojego najlepszego przyjaciela z powodu nieodpowiedniego prezentu. A na weselu nie było żadnego alkoholu i ojciec panny młodej musiał przeszukać prezenty, żeby móc się napić. Sorry, ale śmierdzi to ściemą na kilometr.
Odpowiedz@kasiunda: 1. Dałem do ręki, bez opakowania, tylko z karteczką. Nigdy nie pakuje prezentów. No tak, bo nie można powiedzieć swojej przyjaciółce że źle się czuje? (okłamać ją w sensie by nie psuć jej uroczystości kłótnią). Jak ktoś nigdy nie pił whisky a cham i prostak to skosztuje. Chociaż łyczek. A że zasmakowało.
Odpowiedz@rybka: no to juz wiesz gdzie byl twoj blad - brak opakowania. to jednak musialo wygladac troche buracko. tu ludzie skladaja zyczenia daj torebki a ty flaszke do reki. ostatecznie nie ich wina ze sie nie znaja na alkoholu. ale dalsze zachowanie czyli wyproszenie i wypicie tez burackie.
OdpowiedzPrzyjaciółka się żeni, łiski za 16 tys funtów. No brakuje tylko zionącego ogniem smoka.
Odpowiedz@motomysza: Jeśli ktoś ma pieniądze to czemu nie? Słyszałam z pewnego źródła o samochodach jako prezent, domach czy mieszkaniach. Whisky za te 16k wychodzi przy tym dość blado...
Odpowiedz@sla: Głupi, ograniczony czas edycji. Inną sprawą jest fakt, że szansa spotkania takiego człowieka na piekielnych. No i nawet jakbym ja miała takie pieniądze to odjęłabym od wartości whisky chociaż jedno zero, aby wszyscy z góry nie ocenili historii jako 'fejk'.
Odpowiedz@sla: jaka jest szansa na to, że po pierwsze, stać kogoś na antyczne alkohole, dwa, taka osoba pisuje na Piekielnych, trzy, tak o dał w prezencie ślubnym komuś spoza rodziny butelkę wartą pół samochodu z salonu, cztery, osobie spoza swojej rodziny, i pięć, pozostali nie uwierzyli mu że to naprawdę coś wyjątkowego i obalili flaszkę jak jakiegoś jabola? Chodzi mi o to, że jak kogoś stać na takie rzeczy jak alkohol "kolekcjonerski", to wszyscy naokoło raczej wiedzą, że gość nadziany, i że nie wkręca.
Odpowiedz@Xirdus: Nawet niżej napisano: Dostałem je. DOSTAŁEM. W sumie sam wziąłem. Ale to inna historia.
Odpowiedz@Xirdus: Tylko nie jest to aż takie niemożliwe jakby się mogło wydawać. Po ulicach naszych miast chodzą ludzie, których byłoby stać na takie zachcianki (zarówno materialnie, jak i mentalnie, zwłaszcza, że dziewczyna z historii nie była pierwszą lepszą koleżanką a najlepszą przyjaciółką, co jednak robi różnicę), których na dodatek nie da się tak łatwo rozpoznać. Zresztą, w historii nie jest napisane, że autor to milioner, równie dobrze może być zwykłym człowiekiem zarabiającym ponad średnią krajową, który aż tak nie przywiązuje wagi do pieniędzy i jednocześnie postanowił zrobić wyjątkowy prezent najbliższej osobie. Nie mówię, że historia na pewno jest autentyczna, bo tego nie wiem. Jednak ocenianie jej prawdziwości na podstawie 'bo coś takiego zdarza się rzadko' jest przesadą - czy naprawdę chcemy tu czytać piekielne sytuacja z życia wzięte czy tak zmodyfikowane, by nikt się nie przyczepił - bo przecież mój mąż nie może być tym panem znanym z gazet?
Odpowiedz@sla: nie mówię że to jest niemożliwe, tylko mało prawdopodobne. Na tyle mało prawdopodobne że nie wierzę. Nikomu nie zabraniam wierzyć w prawdziwośc tej historii - po prostu przedstawiłem swój tok rozumowania. Podstawowy problem w stwierdzeniu autentyczności jest taki, że w internecie nikt nie wie że tak naprawdę jesteś psem.
Odpowiedz@Xirdus: Jak już wcześniej wiele osób pisało. Jeśli coś jest mało prawdopodobne, nie implikuje, że dane zdarzenie się nie wydarzyło. Z resztą chyba nikt nie szuka na piekielnych historii z życia wziętych tylko śmiesznych opowiastek aby chwilowo zabić nudę.
Odpowiedz@MyCha: "Jak już wcześniej wiele osób pisało" - między innymi ja w komentarzu powyżej...
Odpowiedz@Xirdus: "Na tyle mało prawdopodobne że nie wierzę." Czyli tak na prawdę według ciebie zdarzenie opisane w historii się nie wydarzyło bo jest mało prawdopodobne.
Odpowiedz@MyCha: tak. Wydaje mi się że się nie wydarzyło. Wydaje. Tak myślę. Nie wierzę że jest inaczej. Ale nie mówię, że jest niemożliwe. Mogę się mylić. Tak jak ty możesz się mylić, wierząc. Nie wiem kto ma rację. Ale obstaję przy swoim, z przyczyn wcześniej wyłożonych.
OdpowiedzSkoro przyjaciółka się żeniła a nie wychodziła za mąż to skąd pan młody?
OdpowiedzNie wiem rybko kto Cię wychował, ale w ogóle nie daje się w prezencie państwu młodym alkoholu.
Odpowiedz@lucye: Ale zamiast kwiatów, bardzo często.Tak sobie życzą panstwo młodzi, co zaznaczają na zaproszeniach.
Odpowiedz@lucye: O tym zabobonie jeszcze nie słyszałam.
Odpowiedz@lucye: a Ciebie kto wychowywał?
Odpowiedz@lucye: A ja w kwietniu idę na ślub pary, która na zaproszeniu prosi wyraźnie i dosłownie o prezent w postaci wina - taką chcą mieć pamiątkę, bo akurat lubią wino. I co, mam nie przynieść, bo wyjdę na niewychowaną...? :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2015 o 23:05
Prepraszam, czy szanowni koledzy i kolezanki komentujacy zawartosc portfela autora potrafcie aby czytac? Wyraznie napisal "jestem szczęśliwym posiadaczem dwóch butelek whisky z oryginalną zawartością. O tym jak je dostałem to jest to zupełnie inna historia." On ich nie kupowal, a dostal. A jak mial fantazję komus taka flachę sprezentować - jego sprawa. Nie obstaje za prawdziwościa tej historii, ale akurat argument o kasie jako dowod falszywosci historii jest raczej kiepski...
OdpowiedzJa tam wierzę, bo sam jestem w posiadaniu dwóch unikatowych butelek wina z zawartością. Miałem trzy, jedną wypiłem - chciałem poczuć się jak polski parlamentarzysta przy posiłku. Jedna składa się z trzech nazw: francuskie Château Latour Bergerac rocznik 1976. Z dwoma pierwszymi nazwami znalazłem, z trzecią już nie. Rozbicie cenowe za dwie pierwsze nazwy wygląda tak: od około 400 dolarów do przeszło 10000 dolarów za butelkę. Znalazłem też winiarnię, w której je wyprodukowano. Drugie nie posiada etykiety ale według napisu na butelce UD ·SG P. jest najprawdopodobniej urugwajskie i także pochodzi z końca lat siedemdziesiątych.
Odpowiedz@plokijuty: jako osoba, której wujek jest "pasjonatem wina" mogę ci powiedzieć, że jak źle przechowujesz swoje butelki, to nie mają one tak naprawdę takiej wartości, jaką wyszukałeś w necie :) co do samej historii - trochę jedzie fejkiem, ale nie ze względu na cenę trunku, tylko na całokształt.
Odpowiedz@elda24: Przechowuję na dnie kredensu w suchym ciemnym miejscu w temperaturze pokojowej. Jeden kolekcjoner zaproponował mi około 1000 dolarów za butelkę. Jednak po tygodniu się wycofał, bo stwierdził, że od prywatnej osoby nie kupi tylko od innego kolekcjonera lub od kogoś kto mu wystawi rachunek. A za tymi winami, które mam rozglądałem się po internecie i nie znalazłem.
Odpowiedz@plokijuty: Sprzedawaj je gdy tylko będzie oferta. Mało kto kupi bardzo drogie wino od prywatnej osoby. Głównym powodem jest to, na co uwagę zwróciła elda, czyli przechowywanie. Ważna jest temperatura, ale i wilgotność powietrza. Jeżeli nie masz specjalnego miejsca, to to wino może ostro stracić na wartości.
Odpowiedz@plokijuty: Zwykle trzyma się wina w troche niższej temperaturze niż typowa pokojowa, do tego nie może być totalnie sucho bo korek się psuje- właśnie dlatego zwykle kokekcje trzyma się w odpowiednich piwniczkach - dlatego mowie, ze ciężko będzie ci to sprzedać po dobrej cenie.
Odpowiedz„jestem szczęśliwym posiadaczem dwóch butelek whisky z oryginalną zawartością." Wszystkie moje oryginalnie zamknięte butelki zawierają oryginalną zawartość. Nawet te z szamponem. Więc co w tym dziwnego? „moja najbliższa przyjaciółka K. żeniła.” A jaki inicjał ma jej żona? Albo - kogo żeniła? Syna? „sama się ucieszyła i dość mocno broniła” To jak przy gwłacie - cieszyła się, ale broniła. ;>>> „Puenta:” A moja pointa jest taka: zaproszony na wesele przyniosłeś albo flaszkę w ręce (i chwaliłeś sięw głos: „patrzcie, jaką drogą flaszkę daję!”, co wyjaśniałoby reakcję gości, którzy w normalnych warunkach nie mają pojęcia kto co dał), albo ją zapakowałeś, gdyż wiedziałeś, że nikt pić na imprezie tego nie będzie, gdyż nie jest to pół litra, tylko prezent. Ale jeśli zapakowałeś, to o zawartości paczki wiedziały tylko dwie osoby. CHYBA, że ojciec panny młodej i jej brat na weselu usiedli przy stosie prezentów, rozpakowywali je kolejno, komentowali i wyrzucali z wesela tych, którzy ofiarowali coś (w ich ocenie) taniego... Fajna historia, ale coś w niej zgrzyta.
Odpowiedz@Bydle: Patrz wyżej. '@kasiunda: 1. Dałem do ręki, bez opakowania, tylko z karteczką. Nigdy nie pakuje prezentów. No tak, bo nie można powiedzieć swojej przyjaciółce że źle się czuje? (okłamać ją w sensie by nie psuć jej uroczystości kłótnią). Jak ktoś nigdy nie pił whisky a cham i prostak to skosztuje. Chociaż łyczek. A że zasmakowało.'
Odpowiedz@sla: To nie był dobry ruch (odsyłanie mnie wyżej). Przeczytałem i widzę to tak: Autor bzykał K., ale go olała i sama, lub za namową rodziny, wybrała innego. Być może były tam jakieś zerwania i powroty - pewne jest to, że ojciec i brat K. lubią autora tak, jak aktorka porno lubi świerzb. I nadszedł dzień wesela, i autor, z flaszką ręce, wszedł na wesele i oznajmił głośno, wręczając butelkę swej byłej, że przyniósł „drogie wódkie”, z czego K. się ucieszyła, ale przed czym się broniła. Goście zareagowali na to oburzeniem i skomentowali to wystąpienie, a ojciec K. wraz z jej bratem wyrzucili autora opowieści z imprezy, ratując zabawę i chroniąc świeżutkie małżeństwo. BYĆ MOŻE potem wypili to, co było w butelce, ale ja obstawiam, że to już bajka... Możesz mnie przekonywać, że było inaczej. Tzn. możesz próbować. Idę na maraton „Władcy pierścieni”, do rana zejdzie... :)
Odpowiedz@Bydle: Twoja historia jeszcze bardziej nie trzyma się kupy ;]. Jeśli ona go olała - skąd on na weselu? Byłych nie zaprasza się na takie uroczystości, chociażby z szacunku dla własnego partnera. Skoro już się pojawił (nieproszony) to rodzinka powinna od razu go wyprosić a nie czekać, aż wręczy prezent. Skoro zdążył dać prezent - ona nie powinna się cieszyć z wizyty problematycznego gościa, a jeśli zależałoby jej na kasie to powinna chronić butelki bardziej niż swojego nowego małżonka. Wymyśl coś lepszego, poczekam nawet do rana!
Odpowiedz@sla: „Twoja historia jeszcze bardziej nie trzyma się kupy” Stanowczo protestuję przeciwko powyższemu wnioskowi! Kupy nie trzyma się historia przedstawiona przez rybkę. ;> Raz jeszcze, ale powoli: - przyjaciółka (się) żeni - rybka z powody znajomości trwającej dekadę daje jej flaszkę z gorzałą - przyjaciółka cieszy się, ale się broni przed tym, co ją cieszy - goście weselni stanowczo i zdecydowanie prostestują przeciwko... „eszta gości weselnych uznała mnie za naciągacza”. Czyli rybka MUSIAŁ WYWRZESZCZEĆ NA CAŁĄ SALĘ, że przyniósł drogą gorzałę, droższą niż niejedno auto gości. Inaczej goście gówno wiedzieliby na temat tego co dał i ile to rzekomo jest warte. - ojciec i brat żony przyjaciółki, nazywanej przez rbkę panem młodym, wywalają z wesela rybkę; -- bo nie był zaproszony, -- bo zachowywał się jak skończony cham i wszystkim wpiedralał się do stolików z opowieścią ile kosztuje flaszka, którą dał żonie żony pana młodego, -- bo był wcześniej w związku z K. i rodzina jej żony, czyli pana młodego nie życzyła sobie dalszego związku rybki z K. Wolą, by była żoną ich syna... A teraz pointa: GROZA! LUDZIE! SZOK I NIEDOWIERZANIE! TAM MOGŁY BYĆ DZIECI!* Co się stało? Dwóch facetów wypiło alkohol stworzony po to, by go pić. Obdarowana nie była rażąco niewdzięczna**, więc darczyńcy gówno do tego, co z prezentem zrobiła. (bo w historii nie mia wzmianki, że ukradli flaszkę pannie młodej) Już lepiej? ;> ______________________________________________________________________________ *-mam nadzieję, że oddałem ducha tabloidów ** - bo tylko to daje darczyńcy prawo do marudzenia nt. tego, co z podarowaną rzeczą zrobił obdarowny
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2015 o 21:18
W każdym razie moja najbliższa przyjaciółka K. żeniła - kogo żeniła? Chyba wychodziła za mąż? a może się mylę?
OdpowiedzCo do ceny macallana, autor pisze o trunku z roku 1940, a nie tak jak wstawiła tu pani z fejsa z roku 1965. Myślę, że im starszy trunek tym droższy. Dlatego wrzucam link do właściwego rocznika: http://thecellaronline.com/gomama19.html Z ceną autor przesadził bo tutaj zaznaczone jest 7 000 dolarów, więc na nasze to jakieś 26 000zł. Drogi autorze trochę zawyżyłeś wartość alkoholu. Według Ciebie jest to ponad 90 000zł (chyba, że nastąpiła pomyłka w pisowni i zamiast "funtów" miało być "złotych"). Niezła przebitka 64 000zł, masz niezłą wyobraźnię.
Odpowiedz@Nobody: https://www.thewhiskyexchange.com/P-3533.aspx jak widać ceny są różne, warto trochę poszukać zanim zacznie się rzucać oskarżeniami o kłamstwo
Odpowiedz@jass: Bo cena nie zależy jedynie od rocznika zbiorów, ale też od tego ile czasu w beczkach whisky dojrzewała i pewnie od jeszcze paru innych rzeczy. :) 35-letnia whisky z 1940 jest po 16200 funtów, ale 41-letnia idzie już tylko po 8500 funtów. Jeszcze była wersja 37 letnia, z tego co na stronie widziałam, ale nie wiem po ile. A ta, którą dał Nobody to w ogóle jest 50-letnia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 11:11
@Zmora: Ta cena zależy głownie od roku rozlewu. Rozlew z lat 1939-1945 będzie droższy niż wcześniejszy, albo późniejszy, bo to rozlew wojenny. Tak samo butelka whisky z 1913 roku będzie tańsza niż ta z 1914. Pamiętaj też, ze whisky nie dojrzewa w butelkach i nadal jest tylu letnia ile przeleżała w BECZKACH, tylko po prostu stała gdzieś sobie 50 lat.
Odpowiedz@Draco: Uh. Pierwsze zdanie z mojego wcześniejszego posta: "Bo cena nie zależy jedynie od rocznika zbiorów, ale też od tego ile czasu w beczkach whisky dojrzewała i pewnie od jeszcze paru innych rzeczy." sugeruje, że wiem, ze whisky dojrzewa w beczkach. Drugie zdanie z mojego poprzedniego posta: "35-letnia whisky z 1940 jest po 16200 funtów, ale 41-letnia idzie już tylko po 8500 funtów." sugeruje, że mam świadomość, że tylko czas w beczkach liczy się do wieku whisky, bo inaczej chyba bym nie mogła pisać o 35-letniej i 41-letniej whisky rozlanych w 1940 roku (obie), zwłaszcza, że od 1940 minęło już trochę więcej lat. Tak więc, czytaj uważnie. Ale dziękuję za uświadomienie, że wojenna whisky jest droższa. :)
OdpowiedzTo ja odpowiem - nie beda szukac, kupia najtansze i zapomna o sprawie. No i niestety bez karmimcznej sprawiedliwosci...
OdpowiedzZachowanie rodzinki piekielne, ale co do przedostatniego akapitu: gdybym już piła przyniesiony przez kogoś alkohol, to nie przyszłoby mi do głowy sprawdzać jego ceny wcześniej ;)
OdpowiedzJasne... Zresztą alkohol jest do picia a nie do nabierania wartości. Jak widać nie był wart swojej ceny skoro nikt z rozkoszy nie umarł. :)
OdpowiedzAle tutaj przez niektórych zawiść przemawia... Tak trudno uwierzyć że ktoś może nie przywiązywać wagi do wartości materialnych? Albo że znajomość i dobre relacje z daną osobą mogą warte więcej niż pieniądze? A drogie prezenty najzwyczajniej się zdarzają. Sam dostałem kiedyś w prezencie oryginalne kubańskie cygaro, od osoby która nie jest milionerem. A tak swoją drogą, ostatnio zauważyłem na piekielnych plagę "niewiernych", którzy w każdej sytuacji dopatrują się spisku.
Odpowiedz@Songokan: Ta plaga "niewiernych" to pewnie spisek. O ironio.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 11:13
Moim zdaniem cała ta historia to wymysł autora. Może by pokazać swoje zainteresowanie i "hojność"? Jednak widzę tu w historii i komentarzach pewne zabobony związane z alkoholem. Czas działa na korzyść butelkowanego WINA. Bo ono dojrzewa i zmienia się jego smak. Ale to też tylko do pewnego momentu i potem cena rośnie tylko ze względu na snobizm i coraz mniejszą ilość butelek z tego rocznika. Wiele osób ceni też konkretne roczniki WINA za ich specyficzny smak wynikający z np. cieplejszego lata, albo przymrozku który przyszedł niespodziewanie przed zbiorami. Natomiast co do "Łiski" to ona nie dojrzewa w butelkach. Whisky i whiskey to wódka zbożowa. Tam na smak nie ma za dużego wpływu nasłonecznienie pól jęczmienia, czy jakość gleby. Po prostu ziarno ma cukier, a z cukru powstaje alkohol. Coś jak nasz "Żytnia". Po wyprodukowaniu taki alkohol wlewa się do DĘBOWYCH beczek i on sobie w nich leży. W tym momencie "łiski" nabiera smaku. Alkohol wydobywa z drewna barwniki i garbniki, które dają kolor i specyficzny smak. Whisky i whiskey leżą potem w tych beczkach i to od tego ile lat leżały w BECZKACH zależy ich oznaczenie i cena. Gdy ktoś np. kupi butelkę 6 letniej whisky i będzie ją trzymał nieotwieraną 30 lat, to nie będzie to 36 letnia whisky, tylko 6 letnia trzymana przez 30 lat. Jej cena wzrośnie nieznacznie tylko ze względów kolekcjonerskich i snobistycznych. Trzeba też dodać, że najpopularniejsze marki whisky i whiskey to są MIESZANKI czyli "blendy" różnych "roczników" i "gatunków". Mieszanka ta musi odpowiadać smakowi i kolorowi przewidzianemu dla marki. Dlatego tym bardziej maleje znaczenie skąd pochodzi i ile leżała w beczkach.
Odpowiedz@Draco: Wszystko to prawda, co nie zmienia faktu że to darowane "łyski" mogło być warte sporo więcej niż sklepowe. Nie jestem ekspertem od alkoholi kolekcjonerskich, więc kwestie wiarygodności ceny pozostawiam do oceny osobom bardziej kompetentnym. Przedmioty kolekcjonerskie mogą być sporo warte bez względu na ich właściwości smakowe, estetyczne czy każde inne. Jeśli pewna grupa ludzi - ze względów zupełnie dla nas nie zrozumiałych - chce posiadać bezwartościowy (naszym zdaniem) przedmiot i jest skłonna zapłacić za niego kupę kasy, to jego cena będzie rosła. Kwestia popytu. Najlepszym przykładem niech będzie dzieło Piera Manzoniego, o wdzięcznej nazwie "g.wno artysty". Tak, to jest dokładnie to, na co wskazuje nazwa. Zapakowane w puszki i sprzedawane za równowartość złota o tej samej masie (każdy niedowiarek może sprawdzić). Więc czasem naprawdę trudno określić jaką dana rzecz ma wartość. Dla Ciebie czy dla mnie może być to śmieć, a inni będą w stanie za to zapłacić krocie. A w kwestii technologii produkcji "łyskacza": fajnie napisane. Od siebie dałbym tylko że różnica między whisky i whiskey polega na zastosowaniu innego surowca: w pierwszym przypadku to jęczmień, w drugim kukurydza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 12:10
@Songokan: I jeszcze jedna uwaga. Cena alkoholu z lat 40 ubiegłego wieku ma związek z II Wojną Światową. To jest okazja dla kolekcjonerów móc napić się takie samej whisky jaką pili politycy brytyjscy i żołnierze w czasie wojny. Czyli butelki z datą rozlewu 1939-1945 będą drogie, ale już z 1946 nie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 12:24
@Draco: O tym związku cen z wojną to nie słyszałem. Zaciekawiłeś mnie... Będę miał czym zabłysnąć przy kolejnej szklaneczce "łyskacza".
Odpowiedz@Songokan: To zjawisko jest znane od wieków w przypadku win. Roczniki związane z jakimiś wydarzeniami - które zainteresują kolekcjonerów - uzyskają wyższe ceny. Jeżeli dobrze pamiętam to butelka wina wydobyta z jakiegoś wraku statku miała wartość znacznie większą niż takie same wino z tego samego rocznika, które nie było na statku, który zatonął. To tak samo jak rzeczy po znanych osobach. Za kilka włosów Jana Kowalskiego nikt nie da grosza, ale za kilka włosów Elvisa, albo Michela Jacksona ludzie zapłacą ciężką kasę.
OdpowiedzMi w tej historii nie pasuje coś innego. Jeżeli ktoś chce, to może dać w prezencie whisky za 16000 funtów lub więcej. Nie takie rzeczy się zdarzały. Ale zupełnie nie rozumiem logiki zachowań. Goście przyglądali się, co kto młodym daje i oceniali prezenty nie na podstawie tego, czy obdarowywani się cieszą ale co oni na ten temat uważają. I prezent uznany za nieodpowiednią rangę miałby być przyczyną wyproszenia z imprezy? Do tego nie przez młodych, ale rodzinę pana młodego (też ciekawy fakt, że nie przez rodzinę przyjaciółki)? I dokładnie ci sami osobnicy potem ten prezent otwierają i zużywają? A pan młody w całej tej imprezie w ogóle się nie pojawia? Coś tu się kupy nie trzyma. Jeżeli przyjaciółka faktycznie się ucieszyła z prezentu, ale wzbraniała przed jego otrzymaniem, to chyba było to widoczne dla obserwatorów, więc ni cholery nie rozumiem skąd wszyscy na około mieliby uznać darczyńce za chama? Nawet jeśliby sprezentował kurze łajno, to chyba widać, czy podoba się ono młodym i jeżeli tak, to gdzie brak wychowania u autora prezentu? Ok, uznajmy, że samego dawania prezentów nikt nie widział i dopiero potem wśród prezentów dostrzeżono wśród pięknie opakowanych kartonów omszałą flachę z wytartą etykietką i karteczką, od kogo pochodzi (skoro etykieta zatarta, to uznaje, że flacha nie wyglądała, jak te, podane w linkach). Każdy przy zdrowych zmysłach jednak uznałby, że ma ona jakąś wartość, choćby sentymentalną, dla młodych. Po trzecie te same osoby, które wygoniły autora z wesela rzuciły się pazernie właśnie na tę flaszkę, która, nota bene, nie była ich własnością?
Odpowiedz@Xenopus: No właśnie, ta reakcja wobec autora musiała być spowodowana czymś innym. Ja i żona zdecydowaliśmy poinformować zapraszanych na ślub i wesele gości, że zamiast kwiatów wolimy wino. Dostaliśmy wina różnej marki w tym... Fresko z 2004 roku :D Fresko czyli jedno z najtańszych win na rynku, z etykietą lekko uszkodzoną przez czas bardzo mi się spodobało. Stanowi ono zabawną perełkę w naszej "kolekcji" wina. Perełkę której pewnie nigdy nie wypije, ale się fajnie prezentuje.
OdpowiedzCo jest dziwnego w drogich prezentach, za które sie nie płaciło? Niedawno dałem komuś bezinteresownie płytki i armature łazienkową wartą jakieś 3500€. Skoro mi zbywa, to mam wyrzucić albo sprzedać za kilka % wartości? Może kiedyś obdarowany się odwdzięczyć. A może to ja się odwdzieczam....
OdpowiedzA wystarczyło sprzedać flaszkę i byłby zajebisty prezent ślubny...
Odpowiedz