Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pull & bear w rzeszowskim Millenium Hall. Wybrałyśmy się z koleżanką na…

Pull & bear w rzeszowskim Millenium Hall. Wybrałyśmy się z koleżanką na zakupy, promocje duże to i trochę rzeczy się nazbierało. Idziemy do przymierzalni, osoby wydającej numerki brak. Wchodzimy, [K]oleżanka zmierzyła, odniosła swoje rzeczy więc poprosiłam ją o znalezienie innego rozmiaru. I wtedy wkracza [O]na, od razu podniesionym tonem:

[O] Daj numer!!!
[K] Nie dostałam żadnego numerka.
[O] (słyszałam jej krzyk na końcu przymierzalni): Ja jestem pewna że ci dawałam!!!

Koleżance nie udało się przekonać piekielnej, że numerka nie dostałyśmy i przyszła do mnie wkurzona policzyć ile mam rzeczy. No nic, numerek dostałyśmy, myślałyśmy że na tym się zakończy, ale jednak nie. Idąc do kasy zostałyśmy zatrzymane przez piekielną:

[O] Oddaj te rzeczy!!!

Ja już wyraźnie poirytowana, bo kobieta niewiele starsza ode mnie zwraca się po chamsku na "ty", ale spokojnie odpowiadam:

[Ja] Słucham?
[O] Słyszałaś, daj te rzeczy i przyłóż torebkę i kurtkę do płyty.

No nic, przykładam, ale tak traktować się nie pozwolę.

[Ja] O co pani chodzi? Najpierw zwraca się pani do mojej koleżanki, na ty a teraz oskarża nas pani o kradzież?
[O] Uspooookój się. Wykonuj standardową procedurę.
[Ja] Nie przypominam sobie żebyśmy były na ty.
[O] Nie pyskuj mi tu. (!) BIERZESZ te rzeczy czy nie? - po czym się uśmiechnęła.
[Ja] Poproszę pani nazwisko.
[O] (śmiejąc się) JA jestem tutaj KIEROWNICZKĄ i nic nie możesz mi zrobić!

Zatkało mnie. Sprawdziłam, jest nią. Skargi poszły, ciekawe czy coś z tym zrobią...

millenium hall sklep pull & bear Rzeszów

by otherside
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
37 37

Gdzie zgłosić? Oczywiście że do właściciela. Zakładka "kontakt" lub "o nas" na stronie internetowej, ewentualnie wpisy KRS. A przede wszystkim jeśli się da to nie kupować w takim miejscu. Choć nie zawsze się da, zwłaszcza jeśli żaden inny sklep w okolicy nie ma pasującego rozmiaru, a potrzeba pilnie uzupełnić garderobę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 9:35

avatar atur
35 35

Zgłosić do centrali sklepu lub kierownika regionalnego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 27

Oczywiście do ortopedy, bo na psychiatrę już za późno.

Odpowiedz
avatar PablooS
22 22

W google wpisujesz pull bear rzeszów i pierwsza strona. Tam na dole odnajdujesz kontakt, jak klikniesz to klikasz jeszcze sklepy i firma. Odpowiednio wypełnij formularz :)

Odpowiedz
avatar PooH77
16 20

Jesteś pewna, że ta kierownica mówiła "uspooookuuuuj"?

Odpowiedz
avatar mrKabanos
2 2

@Xirdus: Wiem, że wpis powyżej brzmi dla większości śmiesznie ale to prawda. Tak samo jest z rz i ż ;p

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@mrKabanos: z h i ch rowniez, generalnie h, ż, u są dźwięczne, ch, rz i ó bezdźwięczne

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
15 55

Zawsze mam z tego bekę jak jedna baba się focha na drugą bo akurat ma okres, tips jej się krzywo przykleił albo dla zasady "bo tak". Albo po prostu za twarz bo "Boże jak ja nienawidzę tamtej Kaśki" i w większości pewnie za to że kupiła sobie takie same majtki albo podobną kiecę. Te z tych sklepów z ubraniami to najgorsze są, stoją tam zawsze jak za karę, usta tylko wydęte i patrzą na inne lachony a jak wejdzie jakaś z większymi cyckami i wyrwie lepsze ciacho to obraza i nie daje swojemu facetowi do końca miesiąca. Bo tak. I powinieneś się domyślić. Już ty dobrze wiesz za co.

Odpowiedz
avatar inmymind
2 12

@Drill_Sergeant: znasz się na kobietach, co?:)

Odpowiedz
avatar sapphire101
16 16

Kierowniczka z bożej łaski... Nie kupiłabym pół rzeczy w takim sklepie + zrobiłabym im reklamę na wyjściu + zgłosiła sprawę do centrali firmy, na stronie kontaktowej galerii, a jeśli trzeba to do placówki-matki Pull&Bear. Taka osoba nie powinna nigdy pracować w obsłudze klienta.

Odpowiedz
avatar asmok
-2 6

@sapphire101: A ja bym ją po prostu zignorował. Jakby za mną biegła to bym krzyczał "do nogi" albo "waruj" z uśmiechem na twarzy :) I co by mi zrobiła? :D Z drugiej strony, kiedyś chamskiemu dresowi, który chciał mi zabrać papierosy powiedziałem "do budy i waruj", bo też pomyślałem - i co mi zrobi? A później się okazało że jego koledzy nie mieli identycznego poczucia humoru. 3 przecznice sprintu. Szkoda że nikt mi czasu nie mierzył. Pewnie pobiłem jakiś rekord.

Odpowiedz
avatar ynka
13 17

Niestety, zgłosiłam kiedyś podobną sytuację do centrali Zary i odpisali, że to standardowa procedura. Od tego czasu tam nie kupuję.

Odpowiedz
avatar I_need_some_sleep
11 27

@laastwish: Powinno się oceniać piekielność historii, jest jasno napisana, wszystko da się zrozumieć, więc minus z takiego powodu jak błąd ortograficzny uważam za żenujący.

Odpowiedz
avatar Salemone
-5 9

@laastwish: Tu był przydługi komentarz krytykujący postawę. Za który w sumie przepraszam, bo dopiero gdy się solidnie przyjrzałam zrozumiałam o co chodzi... Ehh, idę po kawę...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 12:10

avatar laastwish
6 22

@Salemone: No ja osobiście zawsze uczyłam się, że pisze się uspokój i wymienia na uspokoić... ale jak kto woli. :) @I_need_some_sleep: A ja nie uważam za żenujące dbanie o poprawną polszczyznę, pozdrawiam. :)

Odpowiedz
avatar babubabu89
-1 13

@I_need_some_sleep: Dla mnie żenujące jest pisanie historii na publicznym portalu z błędami ortograficznymi.

Odpowiedz
avatar I_need_some_sleep
13 19

@laastwish: Nie mówię o dbaniu o poprawną polszczyznę, a o ocenianie historii na podstawie jednego błędu. Można dać znać autorowi, że popełnił błąd, ale dawać minut historii tylko na tej podstawie?

Odpowiedz
avatar I_need_some_sleep
3 7

@laastwish: Tak, większość by kupowała, ponieważ kupuje się gazety by przeczytać ich treść, jakby w jakimś artykule był jeden błąd to by to nie zniechęciło milionów ludzi do kupowania gazet ;)

Odpowiedz
avatar laastwish
-3 7

@I_need_some_sleep: Poza tym, odbiegamy od tematu. Dałam minus, bo nie chcę czytać niepoprawnie napisanej historii, której autorka przed wstawieniem nie sprawdziła. Zwróciłam zwyczajnie na ten błąd uwagę i liczę, że więcej ta gafa nie zostanie popełniona, a chyba o to chodziło. :) Mam jednak wrażenie, że Ty ten minus traktujesz bardziej osobiście, niż autorka, hej, to tylko minus i mam prawo go dać kiedy chcę, umotywowałam to, więc nie widzę powodu do jakiejś dyskusji, minusik przy historii, zwłaszcza uargumentowany, to nie koniec świata. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 16:10

avatar I_need_some_sleep
4 4

@laastwish: Chodzi mi o zasadę dawania plusów i minusów, chodzi o ocenę historii, jeden błąd każdemu może się zdarzyć, nikt nie jest nieomylny. A Ty wydaje mi się, że całe dnie siedzisz i szukasz błędów ortograficznych ;)

Odpowiedz
avatar laastwish
-3 3

@I_need_some_sleep: Źle Ci się wydaje. ;) Po prostu rzucają mi się w oczy, tak już mam, przykro mi. :)

Odpowiedz
avatar Shemhazai
3 5

@laastwish: Każdemu może się zdarzyć błąd, historia jest ogólnie napisana jasno i czytelnie. Jeden błąd może być zwykłym przeoczeniem, nie trzeba od razu traktować autorki jako osoby niedouczonej. Gdyby historia faktycznie była pełna błędów, nieczytelna - wtedy minus byłby zrozumiały. Ale jeden błąd, który nie zaburza odbioru, serio? Nie ma ludzi nieomylnych.

Odpowiedz
avatar laastwish
-2 2

@Shemhazai: Mi zaburzył odbiór, nie znam słowa uspokuj i przepraszam, że zminusowałam historię, mając ku temu powód, pozdrawiam. :) Ps. Może gdyby to był błąd w stylu "grzegżółka", gdzie serio łatwo jest się pogubić, to bym przymknęła na to oko, nigdzie nie napisałam, że autorka jest niedouczona, tylko że popełniła elementarny błąd, proszę bez nadinterpretacji. ;)

Odpowiedz
avatar otherside
2 2

@laastwish: Pisałam z telefonu, historia jest długa, więc nawet nie zwróciłam na ten błąd uwagi - poprawiłam go od razu po pierwszym komentarzu na jego temat, chociaż przyznaję, że sama się z siebie pośmiałam, gdy to zauważyłam ;) A co do historii - sprawę zgłosiłam zgodnie z Waszymi radami na stronie Pull & Bear oraz Millenium Hall (tu dostałam odpowiedź z przeprosinami oraz informacją, że przekażą moją wiadomość do odpowiednich osób).

Odpowiedz
avatar Draco
17 25

No cóż to jest "urok" tego typu sklepów. Ceny są ostro zawyżane więc dużo osób próbuje kraść, a to powoduje, że sprzedawcy muszą ostro się obchodzić ze złodziejami - także potencjalnymi. Napisałem, że ceny są zawyżone. To jest prawda którą stwierdzałem wielokrotnie odwiedzając z żoną i znajomymi przeróżne "sieciówki". Żona boi się się mnie brać do takich sklepów (a zwłaszcza sieciówek obuwniczych) bo mam zwyczaj otwarcie komentować z jakich materiałów jest produkt i jakiej jest jakości. W olbrzymiej większości takich sklepów ludzie (głownie kobiety) są robione w jajo na każdym kroku. Ubrania są robione ze słabych materiałów i często od bazarowych podróbek niczym się nie różnią. Płaci się za markę i to płaci się bardzo dużo. Przykładowo mój znajomy kupił buty Timberland. Takie klasyczne. Chwalił się jakie to nie są super i ile za nie dał. Gdy usłyszałem ile zapłacił za takie buty to byłem w szoku. Obejrzałem je i stwierdziłem coś za co znajomy chciał mnie udusić. ;) Powiedziałem, że to buty dobrej jakości. Typowe budowlane, do kupienia w większości sklepów BHP i wielu marketach budowlanych. A gdy wspomniałem, że tam ich cena to około 200 zł, to znajomy zaczął się puszyć, że te jego markowe, są o niebo lepsze. Nie zamierzałem się kłócić, ale udowodniłem mu, że jego buty wykonano w Chinach, pewnie w tej samej fabryce w której robią buty budowlane, tylko na markowych wytłoczono logo. Innym razem byłem z żoną na zakupach. Weszliśmy do obuwniczego (wszystkie te sieciowe obuwnicze wyglądają dla mnie tak samo), nagle zauważyłem "dziwne" buty dla kobiet. But był zrobiony z filcu i gumy. Do kostki była guma, a powyżej zdobiony wycinankami i wzorkami filc. Zaśmiałem się, że to eleganckie gumofilce dla kobiet. Bo tak też wyglądały. Najciekawsza była jednak cena. Te buty kosztowały prawie 400 zł. Podczas gdy zwykłe gumofilce kosztują od 20-80 zł. A to te same materiały tylko inny wzór. Dlatego ja odradzam wszystkim zakupy w "sieciówkach". A jeżeli już ktoś koniecznie chce tam kupować, to powinien bardzo zwracać uwagę na jakość produktów. Wystarczy czytać metki, albo nauczyć się rozpoznawać po wyglądzie różne materiały. No chyba, że to są ubrania - jak to robi sporo kobiet - na raz. Albo jakieś dodatki, które nie zdążą się zniszczyć bo wyjdą z mody.

Odpowiedz
avatar sla
5 13

@Draco: Pozwolę się nie zgodzić. Po pierwsze - to, że dwa przedmioty są wyprodukowane w tej samej fabryce to jeszcze nic nie znaczy. Znam osobę, która miała okazję odwiedzić takie miejsce (z innej branży) - jedno miejsce, DWIE linie produkcyjne, dwa osobne produkty. Jeden lepszej jakości, drugi gorszej. Zresztą różnicę jakości sprawdziłam wielokrotnie na swojej własnej skórze. Zwykłe, czarne, proste trampki. Czym mogą się różnić? Ano mogą. Te z bazarku były wykonane z jakiegoś dziwnego materiału, stopa w nich po kilku sekundach zaczynała się pocić (w klimatyzowanym samochodzie!). Zamiana na prawie identyczne buty z popularnej sieciówki - problemu nie ma. Drugi przykład, znowu trampki. W tych bazarkowych zasadą było pękanie podeszwy - pamiętam, jak w szkole licytowaliśmy się, kto ma większą dziurę. Już po kilku dniach było widać ubytek, po miesiącu odpadała ta zewnętrzna, biała warstwa. Teraz moje najstarsze, sieciówkowe trampki mają po kilka lat i nic takiego im się nie dzieje, nawet w tych ze złego Deichmanna. Widziałam typowe bazarkowe szpilki. Nawet, jakby zrobili to ze skóry to i tak nie dałoby się w tym chodzić - koszmarnie wyważone a obcas przebił się przez podeszwę do pięty. Poza tym, sieciówka sieciówce nierówna, można kupić kurtkę (bez promocji) za 100 zł i można kupić kurtkę za 1000 zł. Różnica w materiałach, technologiach, kroju, samej wygodzie użytkowania jest ogromna - a jeszcze nie wkroczyliśmy do segmentu premium. Inną kwestią jest rozmiarówka. Typowe bazarkowe kramy mają jeden rozmiar - uniwersalny. Czasem zakres od S do L. I kup coś człowieku. Najlepiej jest to widoczne w przypadku bielizny. Może teraz coś się zmieniło, lecz jak ja zwiedzałam pobliskie targowisko to owszem, wybór był spory. Ale rozmiaru 75b i paru innych podstawowych. Nawet, jeśli człowiek zdecydował się na kupno to zawsze coś z tym było nie tak - a to gniecie, drapie, obciera, drut wbija się w skórę. Kupiłam w końcu model z porządnej, bieliźnianej firmy - niewyczuwalny. I mimo upływu lat i wielu prań drut jest na swoim miejscu, nic się nie odkształciło, nic nie gniecie. Oczywiście, normalne 'niesieciówkowe' sklepy rozróżniam od klasycznego bazarku, nawet jeśli 'lokal' znajduje się na targowisku. Jasne, sam fakt istnienia sklepu w galerii handlowej nie świadczy o tym, że dostaniemy jakąkolwiek jakość. Trzeba wiedzieć, gdzie kupować. Znam sklepy, które mimo marki 'sieciówki' mają całkiem dobre materiały, które po paru latach nadal wyglądają dobrze i takich się trzymam. Znam też takie, które należy omijać (np. Croppowe japonki rozpadły mi się... w pół roku). Oczywiście, w cenie ubrań z galerii jest koszt reklamy, opłata za markę, miejsce, nawet za takie wygody jak przymierzalnia. Lecz nie są to tylko przeniesione ubrania z bazarku z doszytą metką.

Odpowiedz
avatar Songokan
4 8

@sla: No widzisz, a ja miałem okazje rozmawiać z jednym z producentów obuwia - głównie pantofli, nieduża firma - na temat różnic bazarkowego i sklepowego obuwia. I sam przyznał że produkują dla różnych odbiorców, a obuwie różni się tylko znaczkiem. Jak to tłumaczył: jak ludzie zobaczą buty z naszym logo na bazarku, to zepsuje nam to marke. Także różnie bywa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 15:03

avatar Draco
4 10

@sla: A ja pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Jako, że mojej rodzinie się nie przelewało, gdy byłem dzieckiem i nastolatkiem, to wiele rzeczy kupowaliśmy na bazarach. Tata nauczył mnie podstaw rozpoznawania jakości produktu. Nauczył mnie też, że ważne jest wiedzieć jak będziemy czegoś używać - czy wspomniane przez Ciebie trampki mają wytrzymać najbliższe kilka lat, czy są tylko butami na zmianę do szkoły i mają wytrzymać tylko kilka miesięcy - a jak się zniszczą to kupuje się nowe za 20 zł. W końcu dziecku stopa rośnie, więc i tak będzie trzeba za 10 miesięcy kupić nowe trampki. Nie twierdze, że wszystko z bazaru jest dobrej jakości. Większość tego co sprzedają to dziadostwo. Ale pośród tego można wyłowić naprawdę dobre jakościowo rzeczy. Nie wiem też o co Tobie chodzi z rozmiarówką. To właśnie w sieciówkach jest tylko kilka standardowych rozmiarów, a klienci niestandardowi "do widzenia". Na bazarach mają każdy rozmiar i dla każdego, a jak nie mają to w innej budzie się znajdzie. Natomiast z tymi fabrykami to wszystko zależy od tego co jest produktem. Bo mówimy tu o odzieży. Oglądałem na ten temat kilka reportaży i tam wyglądało to tak, że nie było osobnych linii produkcyjnych. Koszulki polo i t-shirty były robione z tego samego materiału przez tych samych pracowników. Rożnica byłą tylko w wykończeniu. Bo jedne dostawały "markowe metki i nadruki", a drugie metkę z nazwą jakiejś chińskiej firmy. Pakowane do oddzielnych kartonów potem trafiały do sklepów w Europie - jedne do sklepów w galeriach, a drugie na bazary. Co jakiś czas Policja i Straż Graniczna przechwytują transporty samych metek i znaczków. Doszywane są one do przesłanych legalnie produktów "bazarowych" już w Polsce. Tylko, że potem nie trafiają na bazar, bo kto uwierzy, że na bazarze kupi oryginał - to już nie te czasy. One trafiają do normalnych sklepów. Na tym procederze ostro zarabiają właściciele, bo kupują np. koszulkę polo identyczną z wyglądu jak oryginalna z doszytą metką za 30 zł, a sprzedają za 130 zł. Piszę też o swoich obserwacjach. Gdy idę z żoną do sklepów w galeriach handlowych, to ona sobie tam wybiera i przymierza, a ja się nudzę. Z nudów przeglądam asortyment sklepu pod względem jakości. Nie będę wymieniał z nazw, ale w większości sklepów sprzedają szajs. I to bardzo drogi szajs. Np. chiński t-shirt z materiału średniej jakości tylko, że z nadrukiem (nic szczególnego, żadna nazwa czy logo, po prostu jakiś wzór graficzny) kosztował ponad 100 zł. A wystarczy pójść nawet nie na bazar, a do decathlonu i można kupić sobie t-shirt z lepszej bawełny za około 30 zł. Tyle, ze ten będzie bez "dziwnego" wzoru. Najwięcej jest dziadostwa w sklepach obuwniczych. Wiesz, że w prawie wszystkich sklepach sieciowych WIĘKSZOŚĆ damskich butów i torebek nie jest skórzana? One tylko mają wyglądać jak skórzane. Jest robiona z wyglądającego jak skóra gumowanego materiału. Ten materiał jest lekki i miękki, ale ma małą wytrzymałość. Warstwa gumy potrafi popękać, albo się zetrzeć. Oczywiście wszędzie jest prawidłowe oznaczenie: "tworzywo sztuczne i tekstylia", "tworzywo sztuczne", albo "tekstylia". Ale trzeba wiedzieć, gdzie tego oznaczenia szukać. Buty z tego materiału identycznej jakości jak ze sklepu można kupić na bazarze za 30%-25% ceny z "sieciówki". Muszę przyznać, że w sklepach robi się powoli sytuacja jak na bazarach. Coraz ciężej jest wyłowić rzeczy dobre jakościowo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2015 o 15:15

avatar konto usunięte
5 9

@Draco: Masz rację! Wczoraj "zwiedzałam" sklepy w poszukiwaniu ubrań. Wyszłam z niczym, bo ceny z kosmosu, a jakość bezndziejna. Cieniutka koszulka, która po dwóch praniach będzie albo przezroczysta, albo cała w kulkach - 60zł. Swetry, 100% sztucznego materiału, 150zł. Kpina.

Odpowiedz
avatar inga
3 5

@Draco: Niestety, standardem są akrylowe swetry i poliestrowe bluzki za 200 zł. Ale nawet w sieciówkach można znaleźć dobrze uszyty wełniany żakiet, jedwabną bluzkę w rozsądnej cenie, wytrzymałe bawełniane podkoszulki i wełniane swetry. Wymaga to czasu i wysiłku, ale nie jest niemożliwe. Najgorzej jest z bawełnianymi letnimi sukienkami, wszędzie tylko wiskoza i poliester, poliester i wiskoza... Pod tym względem bazar nie jest dla mnie alternatywą - nie chodzi mi o to, żeby kupić poliester w bardziej uczciwej cenie ;) Jako stała klientka ciucharni i komisów, widzę niestety, że rzeczy kupione tam jako używane i noszone przeze mnie kilka lat wyglądają zwykle lepiej niż te sklepowe po kilku praniach. Rekord - koszulka zmechacona przy pierwszym włożeniu (!).

Odpowiedz
avatar sla
4 8

@Draco: Ja także jak byłam dzieckiem to większość rzeczy miałam z bazaru. Może dlatego, że wówczas sieciówki w moim mieście praktycznie nie istniały i pamiętam, jak te rzeczy się trzymały. NIGDY nie udało mi się trafić na bazarowe trampki, które przy normalnym użytkowaniu przetrzymałyby chociażby sezon bez większych strat. Zużyłam już ich pewnie ilość hurtową ale wszystkie były identyczne - rozpadały się w ten sam sposób. Jakim więc cudem moje 'sieciówkowe' trampki żyją? Mają się dobrze? Nawet mimo traktowania ich pralką? Jasne, na bazarze zdarzają się i 'normalne' rzeczy, ale z tego co patrzyłam - tylko w normalnych sklepach, z innym źródłem pochodzenia towaru. Jakiś lokalny producent. Lecz teraz też to się zmienia, przez Internet. Jakich kilka standardowych? W sieciówkach (tych, do których ja chodzę) rozmiarówki zaczynają się od 34. Czasem trafi się nawet 32. Na targowisku 90% na przykład bluzek miało rozmiar 'uniwersalny'. Dodajemy troszkę rozciągliwego materiału i udajemy, że wejdzie na każdego! Znajdź mi na przykład na typowym bazarku stanik w rozmiarze 65e. Chociaż jeden. Bez patrzenia na jakość. Dlatego napisałam - trzeba wiedzieć, do jakich sieciówek wchodzić, jakie produkty z nich wybierać. Jak się opanuje podstawy to bez problemów można znaleźć dobre jakościowo rzeczy. Idealny przykład - moje spodnie. Czarne, proste, materiałowe (nie dżins) spodnie kupione za chyba 100 zł. Mają 3 lata, noszone są codziennie. Nawet koloru nie straciły a z pralką spotykają się często... Y... Serio? Akurat rozpoznać, z czego są zrobione buty jest prosto. Przecież na każdym masz albo naklejkę, albo wszyte oznaczenie - warstwa zewnętrzna z tego materiału, wewnętrzna z tego, podeszwa z tego. Nawet na moich klapkach była naklejka. Trzeba być kretynem, by tego nie rozpoznać. Jasne, w CCC i Deichmannie większość butów to nie jest skóra, ale czego ty oczekujesz, porządnego, ładnego obuwia skórzanego za 70 zł? Ja buty kupuję w sieciówkach. Mam parę ulubionych, których jakości jestem pewna. Wszystko, co biorę to jest skóra. Zresztą mam jedną zasadę - ubrania w sklepach z ubraniami, staniki - stanikowym, buty - obuwniczym. Są firmy, które potrafią zrobić dobre i to, i to, ale nie spotkałam się z jeszcze taką należącą do tej 'niższej' siecówkowej półki (no, trampki to wyjątek). Poza tym, nie zapominaj o jednym drobnym fakcie - krój i wygląd samego przedmiotu. Wszystkie torebki bazarkowe albo nawet z tych małych sklepów jest robiona w tym samym stylu - jak dla nijakiej 50 latki. Nawet, jeśli jakimś cudem będzie to dobre i porządne (co troszkę się wyklucza - skóra kosztuje) to i tak podziękuję i wrócę do sieciówek, które mi się zwyczajnie podobają (no, niektóre). Chociaż akurat jeśli chodzi o torebki to nawet sieciówki mi się nie podobają.

Odpowiedz
avatar Draco
0 6

@sla: To ja nie wiem na jakie Ty bazary chodzisz, że mają tam "rozmiar uniwersalny". Na warszawskich bazarach masz WSZYSTKIE rozmiary i wszystkie kroje i style, takie same jak w "sieciówkach". W sieciówkach jest ostry problem z rozmiarami. Wszystko jest szyte tak, że osoba niższa, wyższa, chudsza, grubsza, mająca duży biust, czy bardzo małą, albo dużą stopę odejdzie "z kwitkiem". Wszystko jest wy standaryzowane i "typowe". Nie wiem czemu się uczepiłaś tych trampek. Sprawa jest prosta, oryginalne buty tenisówki są wytrzymałe, ale na polskie standardy drogie. W Polsce tego typu buty to od początku były "tanie buty szkolne i sportowe". To były buty z założenia do wymiany po kilku miesiącach użytkowania. Idealne dla dzieci w wieku szkolnym... bo dziecku szybko rośnie stopa i wymiana co roku na większy rozmiar jest konieczna. Z finansowego punktu widzenia lepiej było (i moim zdaniem jest nadal) kupić dziecku w ciągu roku szkolnego 3 pary bazarowych trampek po 25-30 zł para - czyli wydać 90 zł. Niż kupić markowe trampki które wytrzymają kolejne 4 lata za prawie 200 zł. Po co wydawać więcej no i co zrobić z butami z których dziecko wyrosło? Wyrzucić? To że od kilku lat panuje dziwna moda noszenia trampek do wszystkiego to inna sprawa. Moim zdaniem to wygląda dziwnie, jak ktoś zakłada do eleganckiego stroju, albo garnituru trampki. Ale mi to wisi jak inni wydają kasę. Jak ktoś chce kupić sobie coś za wielokrotność wartości tego czegoś to niech to robi. Jego wola. Tylko potem niech nie narzeka, na ceny produktów. A co do butów i rozpoznawania z czego są zrobione, to jednak większość kobiet na to nie patrzy. Mało tego. Większość nie zna tych oznaczeń. Patrzą tylko na wygląd i cenę. Liczą, że jak cena ponad 200 zł to to musi być produkt dobrej jakości... a tu zonk. Ja nie oczekuje dobrego skórzanego buta za 70 zł. Ja piszę tu o tych "DROŻSZYCH" sklepach z butami. Takich w których cena butów udających skórzane zaczyna się od 200 zł. Widziałem np. buty za ponad 300 zł wykonane z filcu pokrytego ekstremalnie cienką skórą licową (grubość dwóch kartek papieru). Ładne, ale skrajnie mało wytrzymałe. W chwili gdy ta skórka mocniej w coś uderzy, mocniej się o coś obetrze, albo zaczepi to się przewie i odsłoni szary filc. Rzecz nie do naprawy. A buty sprzedawane jako "normalne" buty zimowe, a nie szpilki "na raz". Na oznaczeniu nie było wzmianki o filcu, tylko o skórze. Jeżeli chcesz mieć porządną torebkę, wykonaną z dobrej skóry o kolorze i kroju jaki tylko sobie wymarzysz to zapraszam do kaletnika. Jeszcze trochę tych warsztatów zostało. Największym plusem tego rozwiązania będzie to, że taka torebka będzie unikalna i zaprojektowana przez Ciebie. A cena będzie podobna do tej w lepszych sieciówkach.

Odpowiedz
avatar sla
-2 2

@Draco: Chodziłam kilka lat temu. Jak już ktoś miał rozmiarówkę poza 'uniwersalny' to ograniczała się do S - L. Mniejszych rozmiarów niet. Z sieciówkami jest o wiele prościej - znajdujesz jedną, w której mieści ci się biust / tyłek i się jej trzymasz. Sama jestem niewymiarowa (mocno) a jakoś nie mam problemu z kupieniem normalniejszej garderoby. Poza tym, serio znajdziesz na bazarku rozmiar buta 35 (damski, nie dziecięcy) czy stanik w rozmiarze, który podałam? Tylko ja nie pisałam o Conversach czy tego typu tworach tylko o trampkach za albo 40, albo 60 zł. Z H&M dokładnie (zresztą to jeden z ich flagowych produktów powtarzanych co roku w tej samej formie). Od 200 zł?! To jakie ty sieciówki masz na myśli? Jasne, są takie, które 'udają', że mają skórzane buty, ale większość jednak trzyma jakiś poziom. Wchodzisz, bierzesz pierwsze buty z półki - skóra. Żadnego plastiku stylizowanego na skórę. Zresztą - moje buciki. Chodzę w nich praktycznie cały sezon, poza zimą, niezależnie od pogody. Nie uważam na każdy krok, nie traktuję ich jak narodowego skarbu, pastuję jak sobie przypomnę. Jeśli bym je tylko wyczyściła to bez problemu można je pomylić z nowymi... A kosztowały jakieś 200-300 zł. Skóra, botki za kostkę. Sieciówka (taka normalna sieciówka, nie dwa - trzy sklepy na całą Polskę), zresztą co mi szkodzi - Clarks. Kaletnika i cena jak z lepszej sieciówki?! Serio? Chcę uszyć sobie torebkę. Tylko ceny czegoś takiego... zabijają. Grubo ponad 1000 zł. Plus materiał (bo ten kolor, co Pani chce jest bardzo rzadki, ja czegoś takiego Pani nie zdobędę bo skąd). Za mniej to ja kupię skórzaną torebkę z segmentu premium... Ręczna robota to zupełnie inna półka cenowa, zwłaszcza w sferze skór, nieważne, czy to buty, czy torebki. @Drago: Mam jeden 'swój' sklep w którym zawsze kupuję podkoszulki. Duży wybór kolorów (głównie pastele), przyjemny fason (znaczy długie), nie odkształcają się i nie znikają nawet po wielu praniach (testowane, bo to moja 'baza', najstarsze mają po kilka lat i tylko dokupuję nowe modele), w promocji znajdziesz za 15 zł /szt. Już nawet nie przymierzam - mają fajny kolor, wchodzę, biorę, płacę.

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 1

@Draco: Jak byłam dzieckiem to też nosiłam ubrania z bazarków, bo w Warszawie też nie było jeszcze galerii handlowych i sklepów sieciowych. Nie przeszkadzało mi to, bo nie obchodziło mnie jak wyglądam - w końcu byłam dzieckiem. Trwałość produktów była różna - niektóre spodnie wytrzymywały 2 miesiące (później robiły się dziury na kolanach), niektóre po kilka lat (najpierw założone, później przedłużane z zakładki). Ale teraz wybieram tylko ciuchy z sieciówek, czasem od Polskich projektantów (tych, którzy jeszcze nie są sławni i mają normalne ceny). Przede wszystkim chodzi o design (krój, kolor, wzór, materiały) - przykro mi, ale na bazarach panuje styl no cóż... "bazarowy" i widać to z daleka. Poza tym ubrania z sieciówek mają to do siebie, że jeżeli popsują się w czasie krótszym niż 2 lata od zakupu to mam pełne prawo do reklamacji, z którego ZAWSZE korzystam. W ten sposób w niektórych sklepach co kilka miesięcy robię darmowe zakupy - bo reklamuję rzeczy, które się zniszczyły wskutek normalnego używania. I nie widzę w tym nic złego, bo jeżeli ktoś decyduje się na produkcję niskiej jakości ubrań to sam stwarza sobie ryzyko, że klienci będą reklamować. Chociaż kiedyś spodnie z Zary przeszły same siebie - w trakcie imprezy pękły mi na tyłku. Nie jestem otyła. Nie wciskam się w za małe rozmiary. Po prostu rozlazł się szew. Impreza nieudana, musiałam wrócić do domu :( Na bazarze raczej nie miałabym możliwości reklamacji, w razie gdyby coś poszło nie tak. @Sla: Jeśli chodzi o trampki to te z h&m mają wadę taką, że się rozklejają z boków. Co pół roku musiałam zanosić je na reklamację, aż w końcu przerzuciłam się na conversy. One też się co prawda rozklejają, ale nie tak szybko ;) Co do torebek z sieciówek - te ze skóry "ekologicznej" czyli ze skaju są fatalnej jakości. Zazwyczaj po roku się rozwalały, bo noszę przy sobie zawsze laptopa i masę innych ciężkich rzeczy. Z reklamacją oczywiście nie było problemu, ale teraz przerzuciłam się na torebkę hilfigera (tak, mam tylko jedną torebkę, której używam) z jakiegoś gatunkowo lepszego skaju i wytrzymała już 3 lata w stanie idealnym. Polecam :)

Odpowiedz
avatar sla
-1 1

@Shineoff: Dziwne. Mam obecnie drugą parę trampków (+ jedne białe, ale inny model) i jak na razie żadne się nie rozkleiły. Nawet po kontakcie z pralką. Poza tym, Hlfiger i skaj? Przecież ich torebki potrafią kosztować 1000 zł. Właśnie sprawdziłam - poza tymi ewidentnie materiałowymi są ze skóry naturalnej.

Odpowiedz
avatar Draco
1 1

@sla: To do jakiego Ty kaletnika poszłaś? On pozłacał te torebki? A może chciałaś torebkę z jakiejś super egzotycznej skóry, która kosztuje z 900 zł? ;) Byłem kilka razy u kaletnika w Warszawie. Pierwszy raz zamawiałem pasek, a właściwie to pas do spodni. Cena normalna jak ze sklepu, a pas mam już 8 rok i nosze go cały czas. Sklepowe z normalnej półki cenowej rozwalały się po roku, a jeszcze mnie nie pomerdało żeby dawać za skórzany pas z "wyższej półki" ponad 100 zł. Potem byłem po pasek do garnituru. Też normalna cena. Gdy byłem w tym warsztacie to byli też inni klienci, a i sam czasem pytałem o inne usługi i facet miał bardzo normalne ceny.

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 1

@sla: Moja jest w całości z bardzo grubego, łudząco przypominającego skórę skaju. Nie pachniała skórą nigdy (może to skóra "bezzapachowa", bo przyznam, że na metce nie patrzyłam co to za materiał). Drugą, którą kupiłam baaaardzo dawno temu zanosiłam do kaletnika kilka razy, bo właśnie skaj się rozpadł przy uszach (zupełnie jak w torebkach z sieciówek). Ale to akurat ewidentnie była wada modelu. A swoją drogą uważajcie co do skóry, bo w tej chwili istnieją preparaty, którymi producenci nawaniają wyroby, żeby do złudzenia skórę przypominały, chociaż jest to skaj. Trzeba wnikliwie czytać metkę, jeśli komuś zależy na skórze naturalnej. Co do trampek, to chyba mam jakieś koślawe stopy, że mi tak pękają po bokach :(

Odpowiedz
avatar sla
-2 2

@Draco: Tak, z geparda wysadzaną fioletowymi brylantami. Skóra to inny problem, wybrałam sobie taką, której zwyczajnie nie ma i pewnie sama ją zorganizuję, lecz nadal pozostanie do zapłacenia kosmiczna kwota, coś około tego, co napisałam (jak nie więcej bo po prostu nie pamiętam). To bardzo droga impreza zwłaszcza jak chce się mieć coś, co jakoś wygląda - nawet sukienka od krawca kosztuje kilka razy więcej, niż sieciówkowa. @Shineoff: Naprawdę nie wydaje mi się, by torebka od Tommy Hilfigera była skajem nawet, jeśli nie pachniała 'skórą'. Nie znalazłam ani jednego modelu z tego sklepu (ani butów, ani torebki) wykonanego ze skaju. Zresztą - moje dwie pary nowych butów nie mają tego specyficznego 'skórzanego' zapachu a skórą są. Trampki zaś - jeśli mówimy o tym jednym modelu (niskie) to sprawdziłam wczoraj - są lekko wyłamane w okolicy zgięcia stopy, ale nie pękły, ani się nie rozkleiły w tym miejscu. Podeszwa trzyma się idealnie. Oj tam wnikliwie. Wszystkie moje buty miały albo naklejkę w widocznym miejscu z jasnymi oznaczeniami, albo wszytą metkę z symbolami (Tommy). Raz trafiłam na naklejkę z opisem słownym. Trzeba być ślepym, by tego nie zauważyć i głupim, by nie zrozumieć.

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

oczywiscie ze mozesz z powodztwa cywilnego o znieslawienie/obraze w miejscu publicznym (zostal posadzona o kradziez) powolujac kolezanke na swiadka - aby nie placic za sprawe trzeba zadac tylko przeprosin w gazecie i wplaty na cel charytatywny!

Odpowiedz
avatar asmok
2 4

Na takie sytuacje, jest odpowiednie słowo na "s". Ludzie, nie bójcie się być chamscy. W stosunku do ludzi poniżej pewnego poziomu to nie jest wstyd. Co z tego że była kierowniczką? Przecież nie Twoją :) Potraktuj taką z góry, jakby pełniła rolę służebną. Ona nie może _nic_. Co cię obchodzą ich procedury? Nie pracujesz tam, nie obowiązują Cię. Masz czyste sumienie? Niech "s..." albo dzwonią po policję, jeśli robią się agresywni, to samemu się dzwoni. Mi takie podejście bardzo ułatwia życie i wielokrotnie zaoszczędziło mnóstwo czasu. A że ktoś kiedyś umieści o mnie historię na piekielnych gdzie to ja będę piekielny? No trudno, nie zaboli :)

Odpowiedz
avatar Jingle_Bells
1 1

Phahahaha, jest kierowniczką. A czy KS słyszała o czymś takim jak RKS?

Odpowiedz
Udostępnij