Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w korporacji. W połowie grudnia mój wydział miał imprezę bożonarodzeniową w…

Pracuję w korporacji.

W połowie grudnia mój wydział miał imprezę bożonarodzeniową w knajpie na mieście. Część ludzi siedziała wewnątrz przy barze, część przy stole, część na dworze.
W pewnym momencie wieczoru znalazłam się na zewnątrz z grupką palących; tuż obok stała grupa niepalących. Z głośników leciały obciachowe piosenki bożonarodzeniowe, wszyscy byli mniej lub bardziej na gazie, więc jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, ludzie objęli się za ramiona i zaczęli drzeć wniebogłosy do wtóru "Oh I wish it could be Christmas' czy innego okołoświątecznego szlagieru.

Jakoś tak się zdarzyło, że koledze, powiedzmy L., omsknęło się ramię i zamiast na łopatkach wylądowało na wysokości krzyża koleżanki, powiedzmy D. Tutaj muszę uczciwie podkreślić, że sytuacji nie widziałam, bo stałam twarzą w inną stronę, ale znajoma wszystko widziała (bujała się w rzędzie tuż za L. i D.) i przysięga, że nie było to w kalibrze obmacywania po tyłku; ot, nieco niżej niż wypadałoby objąć się po przyjacielsku, ale jeszcze bez kontekstu seksualnego).
D. zresztą bez gniewu, ze śmiechem przykazała L. przywołać rękę do porządku, na co L. przeprosił i zabrał łapę. Niedługo później do grupki podbił inny kolega, mniejsza o inicjał, i na wieść o incydencie opierniczył L. dość surowo; L. się cholernie przejął i zaczął prawie na kolanach przepraszać D. za swoje zachowanie. D., wyglądając na nieco zażenowaną całą sytuacją powiedziała, że naprawdę nic się nie stało, i widać było, że chce już o wszystkim zapomnieć.

I na tym by się pewnie to wszystko skończyło, gdyby wieść o tym zdarzeniu nie dotarła do uszu wydziałowej feministki. W poniedziałek następujący po imprezie firmowa feministka (typ bojowniczki o wolność wszystkich niewiast, dopatrująca się ucisku płciowego nawet w zwyczaju dawania kobietom kwiatów i kurtuazyjnym przepuszczaniu przez drzwi) postanowiła rozpocząć kampanię o sprawiedliwość dla D. W jej oczach D. to biedna, zastraszona ofiara męskiej chuci, którą samiec zbrukał w podły sposób. Feministki przy incydencie nie było, bo siedziała z grupą przybarową, ale z jej opowieści można wnioskować, że L. przyłapano w ciemnym zaułku, z jedną ręką zaciśniętą na gardle D. a drugą gmerającą w jej majtkach.

Feministka zażądała specjalnego spotkania menadżerów, zwołania świadków, niemal domagała się wyznaczenia sędziego i powołania ławy przysięgłych... Na nic zdały się tłumaczenia D., że według niej nic się nie stało. Na nic zeznania świadków, że oczywistym było, że incydent był bez znaczenia dla D. Feministka chyba rozkoszowała się myślą, że występuje w roli żeńskiej wersji Świętego Jerzego, który dzielnie szarżuje na podłego smoka męskiego szowinizmu. Co złośliwsi szeptali, że feministka skrycie kocha się w koledze, który obsobaczył L., i zazdrość nią szarpie, że obiekt jej uczuć wstawił się za D.

Przez kilka dni cały wydział żył rabanem robionym przez feministkę. L. był załamany i pełen wyrzutów sumienia, a D. zażenowana i zasmucona, że znalazła się w centrum tego zamieszania. Bodaj tydzień zajęło menadżerom przytłumienie całej sprawy - oczywiście zależało im na jak najszybszym wyjaśnieniu incydentu, i byli gotowi zamknąć sprawę już pierwszego dnia, ale feministka wierzgała jak znarowiona kobyła, kiedy tylko wyczuwała, że sprawa zaczyna przysychać. Tuż przed Świętami wpadłam na D. - wyglądała na wyczerpaną i na skraju załamania nerwowego.

Puenty nie będzie, bo i nie wydarzyło się nic spektakularnego, co podsumowałoby tę historię. Niemniej ilekroć w pracy widzę feministkę, mam ochotę wbić jej ostry przedmiot w oko. I sądząc po komentarzach latających bo biurze, takie zapędy ma pozostałe osiemdziesiąt współpracowników...

Praca

by Strzyga
Dodaj nowy komentarz
avatar Monomotapa
8 28

Tak tak, bo ludzie w firmach nie mają nic innego do roboty, tylko słuchać wynurzeń idiotki. Albo ta "feministka" nie istnieje, albo co najmniej podkoloryzowałaś historię.

Odpowiedz
avatar ewilek
11 23

@Monomotapa: właśnie to samo mi się nasunęło na myśl, że albo mają za mało roboty w tym korpo albo autorka co nieco dodała od siebie. Nie chce mi się wierzyć by poważni ludzie zajmowali się takimi pierdołami w takim stopniu.

Odpowiedz
avatar Przemek77
0 2

@Monomotapa: myślę, że to może być prawda. Takich "wojujących" jest trochę na tym świecie - w końcu KTOŚ organizuje i biega na te rozwrzeszczane "manify", prawda? Tak jak istnieją "mohery" w każdym geście i słowie doszukujący się obrazy Kościoła i Boga - tak są i (p)feministki potrafiące zrobić piekło gdy przepuści się taką w drzwiach czy uśmiechnie się do niej (bo to już przecież molestowanie jest).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

U mnie w robocie też taka była, też szukała sensacji na siłę. Została "zniszczona" przez resztę ludzi, jak to zazwyczaj robi się z takimi przypadkami. Dlatego uważam, że historia zmyślona, albo mocno podkręcona.

Odpowiedz
avatar duRin90
14 26

Dlaczego nazywasz kretynkę feministką?

Odpowiedz
avatar Monomotapa
6 24

@duRin90: bo jazdy po mitycznych, strasznych feministkach są modne. A potem takie osobniki burzą, się , gdy inni na podstawie kilku debili nazywają kibiców bandytami czy wyborców KNP kucami.

Odpowiedz
avatar duRin90
7 21

@Monomotapa: ale piekielna osoba przedstawiona w historii feministką nie jest.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
6 22

@duRin90: w oczach niektórych jest. Przecież to prawda objawiona - każda feministka sprzeda prawy prosty mężczyźnie, który ośmieli przepuścić ją w drzwiach, a - jak w powyższym przykładzie - dotknie kobietę, to to prawie gwałt. Wiem, że opisana w historii osoba feministką nie jest - jest stereotypowym wyobrażeniem frustratów na temat feministek. Bo jak głupia pipa chce równych praw, to od razu pali staniki i nie goli włosów pod pachami.

Odpowiedz
avatar Issander
2 20

@Monomotapa: równych praw, serio? Obecnie w krajach cywilizowanych (tak, Polska też się zalicza) nie istnieje żadne prawo dyskryminujące kobiety. Tymczasem z miejsca mógłbym wymienić kilka-kilkanaście przykładów jak ustawodawstwo w jawny sposób dyskryminuje mężczyzn.

Odpowiedz
avatar minutka
0 12

@duRin90: według Ciebie kretyńskie feministki nie istnieją? Zdziwił/a/byś się...

Odpowiedz
avatar Monomotapa
8 16

@Issander: owszem, w przeciwieństwie do wielu krajów cywilizowanych Polki nie mają prawa do samostanowienia (choćby dostęp do zwyczajnych badań, bezkarne oszołomy traktują zwykłe, nieinwazyjne badania jako próby aborcji), rząd ma problem z ratyfikowaniem konwencji, bo biskupi zabraniają (szkoda, że 90% tego tekstu jest zgodnych z polskim prawem od lat). Nie napisałam, że tylko kobiety są dyskryminowane, napisałam"... głupia pipa chce równych praw". Lwia część feministek dąży do równouprawnienia, także dla mężczyzn. By mężczyzna nie dostał po pysku za nie taki kolor spodni, by miał równe prawo w walce o opiekę nad dzieckiem, by mógł wykonywać wszystkie zawody (choćby opiekun w przedszkolu) bez oskarżeń o pedofilię. W komentarzu wyżej popełniłam kretyński błąd, nie chodziło o to, że feministka jak dotknie kobietę, to prawie ją gwałci, poprawne zdanie powinno brzmieć: "Przecież to prawda objawiona - każda feministka sprzeda prawy prosty mężczyźnie, który ośmieli przepuścić ją w drzwiach, a gdy gość - jak w powyższym przykładzie - dotknie kobietę, to prawie gwałci.

Odpowiedz
avatar Issander
-4 4

@Monomotapa: Ktoś tu nie ogarnia, co to jest równouprawnienie. Ani samostanowienie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

@Monomotapa: "(choćby dostęp do zwyczajnych badań, bezkarne oszołomy traktują zwykłe, nieinwazyjne badania jako próby aborcji), " - których badań, tak z ciekawości?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Monomotapa: z tego co zrozumiałam, oni odmawiali przeprowadzania leczenia, a nie nieinwazyjnych badań. Jeśli chodzi Ci o endoskopię, w tym przypadku kolonoskopię to nie jest to badanie nieinwazyjne, bo jest badaniem inwazyjnym, co najwyżej względnie bezpiecznym, a to różnica. Opisywano przypadki zatrzymania krążenia w trakcie badania. Wciąż czekam na przykład odmowy "badania nieinwazyjnego, które jakoby miałoby byc próbą aborcji."

Odpowiedz
avatar Hobgobllin
0 6

bardzo podobna opowieść, jeśli nie ta sama już była

Odpowiedz
avatar stifajtin
11 17

Pracujesz z kretynami, to jest oczywiste. Ale dlaczego D. nie zażądała od przełożonych, by natychmiast ukrócili molestowanie jej przez feministkę? Wystarczyłaby jedna skarga do zarządu z informacją, że feministka się do niej zaleca w pracy i oczekuje wdzęcznoci seksualnej, czym narusza nie tylko godność D., ale i kodeks zasad korporacji. Trzeba wykorzystywać narzędzia istniejące w korporacjach, skoro się w nich pracuje i chodzi do knajp, by na koszt korporacji śpiewać piosenki o katolickim święcie...

Odpowiedz
avatar TheJoker
6 8

Jak już piszecie o kimś to używajcie pełnych imion (zmyślonych lub nie, to mało istotne), a nie tylko jednej litery. Trochę to psuje historie.

Odpowiedz
Udostępnij