Z moim "już mężem" połączyła mnie pasja do jazdy na rowerze. Mamy wielu rowerowych znajomych, lubiliśmy uczestniczyć w imprezach mniej lub bardziej zorganizowanych, szczególnie po różnych dziwnych miejscach i o dziwnych porach. Dwie imprezy jednak zapadły mi w pamięć na długo i to w aspekcie negatywnym.
Dziś opiszę pierwszą.
Dostaliśmy facebookowe zaproszenie do udziału w nocnym rajdzie po jednym ze śląskich miast. Nie była określona dokładna trasa, podano tylko szacunkową ilość kilometrów. Jako, że rzadko się zapuszczaliśmy w te rejony stwierdziliśmy, że się wybierzemy. Zabezpieczyliśmy się oczywiście w oświetlenie, kamizelki odblaskowe, zapasowe dętki i baterie do lampek rowerowych.
Dotarliśmy na miejsce zbiórki ok 22, okazało się, że jedzie nas łącznie jakieś 10 osób - fajnie, kameralnie, nie powinno być problemu, żebyśmy się wszyscy nawzajem pilnowali.
Ruszyliśmy.
Na początku spokojnie, wjechaliśmy na jakąś górkę, potem w las (w założeniu miało być jak najmniej śmigania po ulicy). W lesie jakiejś dziewczynie spadł łańcuch. Zatrzymaliśmy się, pomogliśmy, ale reszta grupy, mimo powiadomienia o przymusowym postoju nas olała. No nic, dogoniliśmy ich, pojechaliśmy dalej.
Po jakiś 2-3 godzinach, zaczęły mi się wyczerpywać baterie w lampce rowerowej. Znowu krzyknęliśmy, że stajemy (było to jakieś pole), grupa nawet (niechętnie) zaczekała. Szybko uporałam się z wymianą, ale jak dojeżdżaliśmy z Moim do grupy okazało się, że Mój złapał gumę. Tu lider i organizator stwierdził "aaa to dłuższa sprawa. Powodzenia!". Pozbierał się, ludzie za nim i pojechali. Nikt nie zapytał, czy mamy dętkę na wymianę. Nikt nie zaproponował pomocy. Nikt nawet nie zapytał, czy trafimy z powrotem do domu. Zostaliśmy sami, na środku pola, szczęśliwie mając to co trzeba ze sobą.
Wystawiliśmy im odpowiednią opinię na ich fanpagu na facebooku. Organizator był bardzo zaskoczony, że w naszym mniemaniu jego zachowanie było niewłaściwe.
Dla nas nie była to pierwsza tego typu impreza i nigdy się nie nie zdarzyło, żeby ktoś został pozostawiony sam sobie, zawsze ktoś zaproponował pomoc, pożyczył sprzęt, albo nawet oddał z przykazem "kiedyś pomożesz komuś innemu". Po prostu bezpieczeństwo przede wszystkim.
Rowerowo
Mi brakuje dwóch szczegółów. 1. „Dostaliśmy facebookowe zaproszenie” Zaprosiła was obca wam osoba, którą, fejsbókowym zwyczajem, nazywacie przyjacielem, czy może zaprosił was wasz dobry znajomy, wielokrotnie już sprawdzony w przeróźnych sytuacjach? 2. bierzecie udział w Masach Krytycznych?
Odpowiedz@Bydle: 1. Przyjaciół to mamy w realu. Zaproszenie przesłał znajomy z grupy, z którą często jeździliśmy. Sam się nie wybierał. 2.Nie. Wolimy jazdę MTB. Masy są za wolne, poza tym są lepsze miejsca do jeżdżenia niż ulice.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2014 o 14:02
Nie widze zwiazku z istota historii. Ten portal robi sie pozywka dla entuzjastow jezyka polskiego oraz osob, ktore czepiaja sie jednego zdania i ciagle woerca dziure w brzuchu o edycje. Nie rozgryzlam jeszcze czy chodzi o kompleksy komentujacych czy no lifowe wszedobylstwo i zabijanie nudy.
Odpowiedz@DuzaMi: 2. dziękuję bogom wszelakim! :-) 1. Nie rozumiem - znacie go, więc do tej pory zachowywał się jak ktoś normalny (inaczej nie przyjęlibyście zaproszenia), a tylko tej nocy (no i po ocenieniu go publicznie) jak... prostak? Czy może jednak nie znacie go kompletnie, a łączy was tylko to, że należycie do jednej z miliarda grup na portalu? Drążę, gdyż nie pasuje mi to. Nieopierzonym szczylem byłem, gdy raz wybrałem się na wyprawę z praktycznie nieznanymi mi osobami. Żałowałem, ale zacząłem dobierać osoby, z którymi chciałem spędzać czas. I to okazało się skuteczne. (no, ale nie jestem reprezentatywny, gdyż nie należę do fejsbókowców - co mi ułatwia na dzień dobry odsianie plew) :-)
Odpowiedz@melkos: O obie rzeczy.
Odpowiedz@Bydle: odpiwiedzialam Ci przeslal znajomy, co na ta impreze NIE JECHAL. Nie znalismy tych ludzi.
Odpowiedz@DuzaMi: Czyli facet wiedział, co się święci? @melkos: „Nie widze zwiazku z istota historii.” A ja widzę. Tym się różnimy. Jedni widzą tylko to, co przed nimi podano, inni myślą samodzielnie i zadają pytania. Nie przejmuj się, życie w twojej wersji będzie miłe, bez żadnych dylematów, zagadek i ich rozwiązań. No i - gratis - dostaniesz bardzo wysoką samoocenę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2014 o 19:25
@Bydle: Nie wiem, czy wiedział, czy nie. Natomaiast wiedział na pewno, że lubimy brać udział w takich imprezach. Nie wydaje mi się, żeby miało to jakieś znaczenie. Pojechaliśmy, wyszła kiszka z organizatorami i więcej się z nimi nigdzie nie wybierzemy. Zresztą dłuuuuuugo nie będzie okazji.
OdpowiedzHaha lampki na baterie haha ja mam lampkę 2000 Lumenów akumulator wytrzymuje na 500 lumenach 12h. Pewno gówniane te lampki macie zainwestujcie w porządne lumeny.
Odpowiedz@Zlotowa85: http://31.media.tumblr.com/2517851640a7efcdb9582af07f0b19e5/tumblr_mm5wpx1ESB1r5xzspo1_500.gif
Odpowiedz@TheJoker: podpierniczyłaś mi podpis z forum piekielnych :D
Odpowiedz@Salemone: Nie, mam ten gif w zakładkach od bardzo dawna, a na forum piekielnych nie wchodziłam nigdy ;p
OdpowiedzAbstrachując nieco od historii zazdroszczę wspólnej pasji. Chciałabym móc z kimś spędzać długie, nieco leniwe wycieczki rowerowe (masy są dla mnie za wolne, a MTB za szybkie, w niczym się nie odnalazlam i jestem skazana na samotne wyprawy...)
Odpowiedz@helena: Nie jesteś skazana. Tzn. możesz być, ale tylko przy twej nieustępliwej postawie. Bo po znalezieniu chętnego któreś z was będzie musiało albo jechać ciut szybciej, niż lubi, albo ciut wolniej. I częściej po trasie, która mu/jej nie odpowiada. To się w starych książkach nazywało kompromisem. A w jeszcze starszych opisywali to jako fundament szczęśliwego związku. :-)
Odpowiedz@Bydle: I w tym cały ambaras, że lubię to swoje własne helenowe tempo. A i często zdarzają się tacy jak w historii, co to zamiast poczekać, jadą dalej nie oglądając się na nikogo
Odpowiedz@helena: też lubię swoje tempo, na rajdach MTB zwykle pilnuję końców i w sumie raz się zdarzyło, że organizatorzy olali ogony, a nie było fajnie, bo podjeżdżaliśmy na Dolomity Sportowa Dolina, od strony lasu. Z małżonkiem w zasadzie jeździliśmy cały rok, głównie "industrialnie", szukając po lasach ruin kopalń, hut, wapienników, znalazło się kilku innych zapaleńców i tak jakoś się udało, że wszyscy się pilnowaliśmy na wzajem, nikt nie robił problemu, że palący mają ochotę przystanąć "na fajkę". Do naszej pasji wrócimy najwcześniej w maju, ze względu na powiększenie naszej rodzinki.
OdpowiedzPodczas krótkiej jazdy złapanie gumy, spadnięcie łańcucha i wyczerpanie baterii???
OdpowiedzSame nieszczęścia. Albo jeździć nie umieją albo słabe części. Co do lampki to porządne akurat zużywają szybko energię.
Odpowiedz@FanKorwina: heh raz złapałam dwie gumy w przeciągu jednego dnia - jak się jeździ średnio 70 km dziennie, po trasach głównie terenowych, to się zdarza. Tak samo jak spadanie łańcucha - wpadnie ci patyk i gotowe. W nowym rowerze mam osłonę, ale dziewczyna, której pomogliśmy nie miała. Co do baterii... No proszę Cię, czepialstwo na potęgę. Z racji tego, że te wszystkie rzeczy w terenie się zdarzają, nie rozumiem obiekcji. Nie mam pretensji do stworcy, że tak się stało, to normalne, jak się sprzęt używa, a nie stoi w domu i pachnie. Byliśmy na to przygotowani, bo i łatki i dętki i baterie były w plecaku. Po prostu nieładnie zostawiać kogoś na pustkowiu, bo to niekoleżeńskie.
Odpowiedz@Toki221: Jeździliśmy baaaaaardzo dużo i FAKT nie mamy rowerów za 10 000zł, jak niektórzy, a 4 rowery o mniejszym lub większym przebiegu, w tym 20 letnia kolarka i 15 letni arkus. Nie jeździmy wyczynowo, tylko dla siebie. Nie czujemy się jak pedalarze w spandexach, co zdobywają szosy byle w**rwiać kierowców. Jakoś lasy i teren bardziej nam podchodzą.
Odpowiedz