Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Swieta, dla niektorych czas radosci, dla nas smutku... Ktos wyrzadzil nam wielka…

Swieta, dla niektorych czas radosci, dla nas smutku... Ktos wyrzadzil nam wielka krzywde, a moze to my z zalu szukamy winnych. Ocene pozostawiam wam, mam tez nadzieje, ze moze jakis weterynarz przeczyta te historie i sie wypowie w temacie...

Otruto nam psa ( tak przypuszczamy).
Piesek, a wlasciwie suczka to bylo nasze oczko w glowie. Traktowana jak czlonek rodziny, jak dziecko. To wlasnie ona rzadzila domem, jak tylko wpropwadzilam sie na swoje to bylam szczesliwa, gdy podczas dluzszego wolnego w pracy, moglam ja zabrac do siebie chociazby na tydzien. Na stale nie moglam jej zabrac, ze wzgledu na jej dolegliwosc ( nietrzymanie moczu.. wymagala wychodzenia co 2 - 3 godziny na spacer - nawet w nocy, a ja pracuje po 12 godzin).

I tak sobie zyla z nami. Miala juz swoje lata, to prawda. W listopadzie skonczyla 10 lat. Podobno jak na boxera to duzo, ale jednak byla wesola, biegala, skakala niczym koza, bawila sie z nami, dokazywala. W pelni zdrowy piesek. No poza tym sikaniem, ale i to udalo sie w koncu opanowac, zmieniajac jej sposob podawania leku.

I tak bylo do wczoraj. Jeszcze wieczorem 23 grudnia, biegala wesolo na spacerze. Podobno wziela wtedy jaka kosc do pyska. Ale czesto jej sie to zdarzalo, nie zawsze udalo sie ja upilnowac, szczegolnie, ze wieczorami puszczalismy ja bez smyczy by mogla troche pobiegac i nigdy nie bylo problemu.
Podczas nocnego spaceru, juz byla cos osowiala, spokojna, nie chciala za bardzo chodzic. Wyszla na chwile i potem chciala wrocic do domu.

Do taty przyjechalam 24 grudnia rano, okolo 7. Nawet sie nie przywitala, szla smetnie do kuchni. Ledwo sie zdarzylam rozebrac, a ona idac do mnie do pokoju zaczela sie przewracac. Widok byl straszny, nie wiedzialam co sie z nia dzieje. Caly dzien byla bardzo slaba, jak probowala wstac na nogi, to chodzila jakby byla pijana. Po wypicu wody, wymiotowala. Ale nie byly to tresciwe wymioty. Tylko woda, troszeczke piany, ale raczej woda. I cos co wygladem przypominalo orzeszki ziemne.

Najgorsze bylo jak za drugim razem, po zwymiotowaniu, chciala odejsc od tego, ale chyba zaczelo jej sie w glowie krecic, bo sie obrocila i przewrocila sie, wpadajac cala we wlasne wymioty ( w zasadzie wode). Kolejne torsje, juz miala na lezaco bo nie mogla sie podniesc.

I tak przelezala pol dnia w zasadzie, wstajac tylko na chwileczke. Na dwor wogole nie chciala wychodzic. Probowalam kilka razy ja zachecic, ale wtedy kladla sie na butach i tak ciezko oddychala, wiec nie meczylam jej.

Wieczorem wydawalo sie, ze dolegliwosci przechodza. Jak wrocilam z odwiedzic swiatecznych to wstala, przywitala mnie. Moze nie tak zywiolowo jak zwykle, ale przynajmniej ogonem merdala i chodzila lepiej. W nocy nawet probowala do lozka wskoczyc, ale dopoki calkiem jej nie przejdzie, nie moglam jej na to pozwolic.

Nad ranem, przyszla do mnie na chwile, polozyla glowe na lozku, pomiziala sie chwile i poszla w kat miedzy lozkiem a sciana. Oddychala ciezko i bardzo glosno, a po 20 min po prostu zrobilo sie cicho.


Moze ktos zapytac, dlaczego nie zabralismy jej do weterynarza.
Po prostu, nasze poprzednie 2 pieski zabrane do weterynarza w czasie choroby juz do nas nie wracaly. Jeden z nich mial pol roku, dostal jakis zastrzyk co niby mial pomoc, a po 3 godzinach pieska nie bylo. Ja nawet chcialam isc, ale tata byl przeciwny, pamietajac tamte doswiadczenia. Caly czas mielismy nadzieje ze to tylko niestrawnosc. To byl taki delikatny piesek...


I tu moje pytanie do was. Czy uwazacie, ze sluszne moga byc nasze przypuszczenia o otruciu naszego pieska ( myslimy ze kosc byla zatruta )? czy moze to starosc tak nagle przyszla ?

zwierzeta

by TakaFrancuska
Dodaj nowy komentarz
avatar Shi
4 6

no ok, ok - straciliście 2 psy ponoć przez winę weterynarza, ale innego nie było? W końcu samochodem dla psa, który ponoć jest jak dziecko, to chyba nie ciężko pojechać do kogoś innego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 grudnia 2014 o 16:09

avatar TakaFrancuska
-4 6

@Shi: ja nawet chcialam, ale ojciec byl przeciwny, a sama bym na puklu jej nie zaniosla. 30 kilo psa to jednak nieco jest. Nie klocilam sie z nim, bo w kazdej chorobie naszych zwierzat, to on wlasnie robil za pielegniarza. Wiec uznalam, ze wie lepiej.

Odpowiedz
avatar Balzakowa
0 0

To raczej kość wbiła się w jelito.

Odpowiedz
Udostępnij