Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historie z niekompetentnymi lekarzami są najgorsze, lecz niestety jest ich coraz to…

Historie z niekompetentnymi lekarzami są najgorsze, lecz niestety jest ich coraz to więcej. Przez chorobę mojej siostry, poza moją dwójką dzieci, pod swoją opieką mam również jej syna- 18letniego Adriana. Ok 1,5 miesiąca temu Adrian zaczął się skarżyć na gardło. Z początku brał jedynie podstawowe leki, jednak po paru dniach poszliśmy do Piekielnej Lekarki, która od paru lat daje mi się we znaki, jednak do wyleczenia chorego gardła wydawała się ok.
Podczas wizyty padła prosta diagnoza: angina. OK, antybiotyk zapisany, Adrian ma leżeć tydzień, brać leki, wygrzewać się i płukać gardło szałwią. Poza tym ostatnim robiliśmy wszystko, niestety Adrian nie może pić niczego ziołowego, gdyż jest to od razu odruch wymiotny. Po tygodniu nie udało nam się go wyleczyć, a gardło było coraz mocniej zawalone ropą. Kolejna wizyta, zalecony mocniejszy antybiotyk, kolejny tydzień leżenia, tabletki do ssania, wygrzewanie, płukanie gardła. Jak łatwo przewidzieć, kolejny tydzień i nic nie pomagało. Gorączka rosła, gardło było całe w ropie i tak bolało, że Adrian nie mógł już nawet śliny przełykać. Zabrałam go do tej lekarki raz jeszcze (wieś, kolejna lekarka daleko, poza tym trzeba by się zapisywać). WIzyta wyglądała tak:
Lekarka: Bierzesz antybiotyk?
Adrian: Tak, tak jak Pani zaleciła
Lekarka: Wygrzewasz się? Nie wychodzisz na dwór?
Adrian: Tak, cały czas się ogrzewam.
Lekarka: Ssiesz tabletki? Pryskasz gardło?
Adrian: Tak
I w tym momencie padło pytanie sporne:
A PŁUKASZ GARDŁO SZAŁWIĄ?
Adrian: Nie, gdyż zawsze po tym wymiotuję. (to prawda, raz spróbowaliśmy i po małym, krótkim łyku zwymiotował)
Lekarka wpadła w szał i wykrzyczała :
CO? TO TY SIĘ TAK LECZYSZ? O CZYM MY MÓWIMY, JAK TY SIĘ NIE STOSUJESZ DO ZALECEŃ MOICH?
Po czym delikatnie mówiąc zostaliśmy wyproszeni. Z pewnością anginy nie wyleczylibyśmy szałwią, a gdy spytałam, czy to może coś innego niż angina, zostałam zwyzywana od najgorszych, jak śmiem podważać kompetencje lekarza?
Zabrałam Adriana do laryngologa, wynik wizyty : zaawansowana mononukleoza, źle dobrany antybiotyk przez lekarza, przewidziana operacja w celu wycięcia czopów ropnych. Pomylić choroby można, gdyż obie są podobne, jednak gorączka 40 stopni, nie schodząca ropa i ból gardła to nie jest dobry objaw przy braniu antybiotyku.
Reasumując: na zakończenie leczenia Adrian dostał 3 antybiotyki (2 doustne, 1 zastrzyk), sterydy oraz przez ponad miesiąc nie chodził do szkoły i nie był zdolny do nauki, a jest w klasie maturalnej.
Pani Piekielna wyparła się tego, gdyż mononukleoza tak się nie objawia. Kazała zrobić Adrianowi dokładne badania, gdyż nie jest to możliwe, by zachorował akurat na to.
Na szczęście wszystko jest już OK, jednak na stałe zmieniamy lekarza rodzinnego.

by Madison
Dodaj nowy komentarz
avatar TruskawkowyMuss
32 32

Wiesz, że lekarz jest jednym słowem beznadziejny ale mimo wszystko do niego idziesz? Gratulacje.

Odpowiedz
avatar Morfeusz
25 25

@TruskawkowyMuss: raz można zrozumieć jak coś nagłego i pilnie pomoc potrzebna. Ale chodzić 2 czy 3 razy do tego samego lekarza, który reputację ma - delikatnie mówiąc - słabą to dla mnie nieporozumienie.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 12

Przecież napisała, że do innego trzeba by się było zapisać!

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
16 18

@Jorn: W takim razie nie rozumiem piekielności historii- lekarz nieprofesjonalny i zawiódł nie raz, ale tym razem może trafi z diagnozą- bo skoro ludzie trafiają w lotto to i jemu może się udać. Do innego nie pójdę bo daleko, bo zapisy, bo co? To w takim razie jeżeli akcja "leczenie" była robiona na "odpier**l się" to po co w ogóle iść do lekarza? Sok malinowy, czosnek i szalik, starczy.

Odpowiedz
avatar wumisiak
9 9

@sla: Ale chyba nie "biegiem do lekarza, o którym wiem, że jest do dupy"! ;-)

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
4 4

@sla: Czytaj ze zrozumieniem. Miałam kiedyś taką anginę, że antybiotyki przez 2 tygodnie nie pomogły, temperatura wysoka itd. Więc co? Więc zrobiłam wymaz z posiewem z gardła i z nosa, wyszły paskudztwa odporne na poprzednie leki, pani laryngolog przepisała coś, co te dziady wypleniło i było dobrze. Można? Można. Wystarczy chcieć i przejmować się odrobinę własnym zdrowiem, ze szczyptą ograniczonego zaufania do lekarza.

Odpowiedz
avatar fak_dak
30 32

Taka uwaga techniczna. Mononukleozy nie leczy się antybiotykami, bo to choroba wirusowa i powinna sama minąć po kilku dniach bez leczenia przyczynowego. Jeżeli mononukleoza wyłączyła dorosłego wszak faceta z życia na miesiąc, dając tak długo trwające i ostre objawy, to należy się zastanowić czy na pewno to była mononukleoza lub czy nie ma niedoborów odporności.

Odpowiedz
avatar mailme3
15 19

@fak_dak: Kurza twarz, to jak nelson założony tej opowieści.

Odpowiedz
avatar fak_dak
23 23

@mailme3: Trochę tak, bo okazuje się, że lekarka wykazując się nieufnością względem rozpoznania mononukleozy nie była zupełnie bez racji. Czyli tym samym ubyło nieco piekielności i niekompetencji. Poza tym może dzięki mnie ktoś nie będzie się domagał u lekarza rodzinnego antybiotyku na mononukleozę, bo "w internetach pisali".

Odpowiedz
avatar plokijuty
0 6

Mnie złapało przeziębienie w ubiegły poniedziałek. Gardło bolało krótko, wyleczyłem je liściem żyworódki; zgryzłem i połknąłem. Jednak przyczepił się mnie męczący kaszel, który na noc robi sobie przerwę. Dwa razy byłem u lekarza, który po obdukcji stwierdził, że płuca i oskrzela w porządku a temperatura 36,6° bez zmian. Dodatkowo do przypisanych leków wypijam soku domowej roboty na noc pół na pół z gotowaną wodą.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
6 6

@Madison: Możesz podać mi źródło tej informacji o leczeniu gentamycyną?

Odpowiedz
avatar fak_dak
17 19

@Madison: Nie wiem od kiedy jesteśmy kolegami, ale niech ci będzie, koleżanko. Otóż, koleżanko, podaj mi źródła tych medycznych rewelacji. Bo jak dla mnie pisze koleżanka brednie. Gdybym miał, koleżanko, mononukleozę z bólem gardła i wysoką gorączką, to bym brał leki objawowe - przeciwgorączkowe, przeciwzapalne oraz przeciwbólowe i czekał, aż samo przejdzie. Innego postępowania nie ma. Stosowanie antybiotyków w mononukleozie ma taką samą skuteczność jak homeopatia, błogosławieństwa, rzucanie czarów czy udrażnianie kanałów energetycznych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@jyyli: można też wcale nie wiedziec, że się chorowało. 95% dorosłych ma we krwi przeciwciała po przebytej, a większośc nie wie, że na to chorowali. Wiem nie z wikipedii tylko ze szpitalnego szkolenia ;D

Odpowiedz
avatar inga
2 2

@fak_dak: Nie miałam mononukleozy a bardzo podobną cytomegalię. Antybiotyk bardzo pomógł... zdiagnozować chorobę. Dostałam po nim - pierwszy raz w życiu - spektakularnej, wędrującej wysypki, co potwierdziło intuicję lekarki (to częsty objaw przy). Oddział chorób zakaźnych, badanie krwi, dieta, leżenie i coś na zbicie gorączki. Byłam na chodzie - ale to, jak się przechodzi daną chorobę to kwestia bardzo indywidualna.

Odpowiedz
avatar fak_dak
7 7

@jyyli: Chciałem napisać sprostowanie. Skonsultowałem się ze znajomym lekarzem zajmującym się infekcjami i rzeczywiście mononukleoza może dorosłego człowieka wyłączyć z życia na miesiąc. Wysoka gorączka może trwać 2 tygodnie. Nie zmienia to faktu, że nie leczy się jej antybiotykami. Pomylenie jej z anginą jest całkiem częste, bo obraz kliniczny na początku leczenia jest taki sam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2014 o 13:58

avatar Madison
-4 4

@Nietoperzyca: Taki lek wypisała Pani Laryngolog, po którym już po tygodniu widoczna była poprawa.

Odpowiedz
avatar Madison
-4 4

@fak_dak: Od Pani Laryngolog Adrian dostał antybiotyk gentamycynę i po jej stosowaniu po tygodniu udało mu się dojść do zdrowia. Przez pierwsze tygodnie stosowane były metody opisane przez PANA, jednak to nic nie pomogło.

Odpowiedz
avatar fak_dak
4 4

@Madison: Pytanie tylko co pomogło. Jeżeli to była mononukleoza, to pomógł czas. Gdyby zamiast gentamycyny otrzymał w tym samym czasie wodę święconą efekt byłby taki sam. Jeżeli natomiast gentamycyna była przyczyną powrotu do zdrowia, w chorobę musiały być zamieszane jakieś bakterie. A jak wiadomo mononukleozę nie powodują bakterie tylko wirus EBV, który na gentamycynę i inne antybiotyki jest w 100% niewrażliwy. Bronisz przegranej sprawy. Podsumowując fakty: 1)Jeżeli to była mononukleoza, włącznie antybiotyku mijało się z celem. Mononukleozę leczy nasz własny układ odpornościowy, jeżeli da mu się czas. 2)Jeżeli zaś antybiotykoterapia była niezbędna, świadczy to o tym, że była to choroba bakteryjna, czyli nie mononukleoza. Tertium non datur.

Odpowiedz
avatar Alija
6 12

Również chorowałam na mononukleozę, jako dziecko zostałam źle zdiagnozowana i przez miesiąc leczona anginę... jako 10 letnia dziewczynka wylądowałam na zakaźnym w Bydgoszczy z powiększona do zagrażających rozmiarów wątrobą i śledzioną. Pani ordynator wtedy powiedziała, ze jeszcze kilka dni i moje narządy wewnętrzne nadawałyby się tylko do przeszczepu. Dobrze, że u Was nie było aż tak groźne...

Odpowiedz
avatar Migdek
-1 7

Niektórzy lekarze to chyba standardowo leczą domową apteczką. Miałam ten sam problem. 3 tygodnie leczenia co rusz innymi lekami, aż zapisałam się prywatnie do laryngologa i oczywiście mononukleosa. Dał odpowiednie leki i w 4 dni przeszło, ale żołądek przed tą "lekarkę" leczyłam parę lat :/

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
15 15

Aha - czyli laryngolog stwierdził mononukleozę (a więc chorobę wirusową) i włączył antybiotyki czyli leki na bakterie? Tak, to logiczne... Fak_dak ma rację. Mononukleozy tak właściwie się nie leczy. Ot, obserwuje pacjenta w kierunku potencjalnych powikłań, zbija gorączkę i dba o nawodnienie. Póki co z opisu autorki więcej przemawia przeciw niż za rozpoznaniem tej choroby: 1) Długotrwały przebieg 2) Zły stan ogólny chorego (mononukleoza ma przebieg zazwyczaj łagodny) 3) Poprawa po antybiotykach (w dodatku w leczeniu skojarzonym) 4) Brak objawów nadwrażliwości na amoksycylinę - antybiotyk standardowo stosowany w leczeniu anginy paciorkowcowej (cechą charakterystyczną mononukleozy jest m.in. wysypka po przyjęciu tego antybiotyku przypominająca uczuleniową). Reasumując - widzę dwie możliwości. Pierwsza - laryngolog był całkowitym dyletantem i nie wiedział, że mononukleozy nie leczy się antybiotykami. Druga - rozpoznał to co lekarka na rejonie czyli powikłaną infekcję bakteryjną oporną na leczenie (co sugerowałaby skojarzona antybiotykoterapia) a jednocześnie (chcąc pokazać jaki z niego wspaniały diagnosta) wmówił autorce historii, że to mononukleoza i tylko on rozpoznał ją prawidłowo. Tak czy siak - na miejscu autorki trzymałabym się jednak lekarki z rejonu a nie pana „wspaniałego laryngologa”.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
12 12

@Nietoperzyca: W celu potwierdzenia, albo zaprzeczeniu podejrzeniu i okresleniu rodzaju infekcji, oraz wyboru terapii sa odpowiednie badania. Antybiotykow nie powinno stosowac sie na slepo (a juz nigdy, gdy pierwszy nie zadziala) bez antybiogramu, bo niepotrzebnia uodpornia sie zarazki. Jak slusznie zauwazono - przy mononukleozie nie stosuje sie ZADNYCH antybiotykow (naturalnie tez gentamycyny), natomiast mozna pojsc do znachora, ktory moze sprobowac rozdzke czarodziejska. Odpowiednim znachorem moglby byc n.p. niejaki Antoni Kosiba.

Odpowiedz
avatar jass
6 6

@Day_Becomes_Night: "[...]gorączka 40 stopni". Nie wiem jak Ty, ale ja przy 39 stopniach z trudem dowlokłam się do apteki, do której mam jakieś 100 metrów. Wcale się nie dziwię, że ciotka wolała chłopaka dopilnować. Najwyraźniej nie każdy jest takim supermanem jak Ty ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
5 17

A ja przepraszam, bo ja pobieżnie czytam, więc po przeczytaniu opisów jak to dbasz o syna siostry, wchodzisz z nim do gabinetu lekarskiego, to byłam święcie przekonana, że mówimy o osiemnastomiesięcznym maluchu. Dopiero przy tej klasie maturalnej zrozumiałam, że coś mi się pokręciło. Cóż, gratulacje dla ciebie, za trzymanie chłopaka na smyczy i dla chłopaka, za wybitny brak samodzielności.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
6 14

@Zmora: A to już nie wolno iść z "osobą towarzyszącą" do lekarza, bo to oznacza brak samodzielności? Bez przesady. Poza tym przy okazji dalszych wizyt jest mowa o 40 stopniach gorączki, więc towarzystwo moim zdaniem wręcz konieczne.

Odpowiedz
avatar Endlessly
-1 11

@Zmora: ja też byłam w szoku, że dorosły chłopak chodzi z ciotką do lekarza... Mój siedemnastoletni brat marudzi, że musi iść z mamą czy ze mną do przychodni. Ostatnio nawet pielęgniarkę prosił, żeby mógł sam przychodzić do kontroli. Niestety, nie zgodziła się.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 grudnia 2014 o 13:40

avatar Endlessly
6 12

@BlueBellee: tu nie chodzi o samo dotarcie i powrót, tylko o wchodzenie z dorosłym mężczyzną do gabinetu. Chyba między poczekalnią a gabinetem nie ma jakiejś magicznej, czarnej dziury, w której mogloby mu się coś stać.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-1 5

@Endlessly: A rzeczywiście, przepraszam, zaćma jakaś chyba mnie dotknęła. Zmora jasno pisze o wchodzeniu do gabinetu lekarskiego, a mi się wydumało, że chodzi o "samo" pójście do lekarza.

Odpowiedz
avatar Zmora
9 11

@BlueBellee: Już nawet pomijając kwestię gabinetu, to cała historia jest tak napisana, że jasno wskazuje na to, że szanowna ciotka traktuje chłopaka jak pięciolatka (co prawda najwyraźniej on jest współwinny). Wczytajcie się. Nie "on robił wszystko, co lekarka zaleciła" tylko "my robiliśmy", tak jakby mu trzeba było łyżeczką antybiotyk do ust podawać, a jak nie, to pewnie ciotka mu go przynajmniej dozowała. Do lekarza też chłopak nie poszedł, tylko czekał aż go ciotka "zabrała" (nie "zawiozła go", czy coś tylko "zabrała" tak jak się przedszkolaki na sanki zabiera). I to nie chodzi o to, że ja się lubię czepiać słówek, tylko o to, że próbuję podać przykłady, dlaczego ten tekst wywołał na mnie takie a nie inne wrażenie. Ja naprawdę byłam przekonana, ze mówimy o półtorarocznym dziecku. I to nie tylko ze względu na wchodzenie z chłopakiem do gabinetu. Ja nie jestem przeciwna pomagania dzieciom, nie jestem przeciwna akceptacji tej pomocy, ale zarówno osiemnastoletni człowiek, jak i jego opiekun powinni jednak pamiętać, że osiemnaście lat, to już dorosły człowiek, a nie smarkacz, który potrzebuje pomocy przy wiązaniu butów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 grudnia 2014 o 15:57

avatar sla
2 8

@Zmora: Już nie przesadzajmy. Mnie też mąż zabiera do lekarza (chociaż lepiej by pasowało 'wyrzuca'). Moje podejście polega na 'w końcu przejdzie, wyleczę się sama', jego - 'coś się dzieje to idź od razu'. Ta wspólna wizyta w gabinecie może się wydawać dziwna, lecz czasem ma jakiś sens - gdy osoba towarzysząca ma wykształcenie medyczne i jest w stanie zauważyć więcej objawów niż sam pacjent lub w obcym kraju gdy najbardziej zainteresowany nie zna lokalnego języka. Oraz oczywiste sytuacje, kiedy chory ma bardzo wysoką gorączkę lub / i jest półprzytomny przez co może nie wszystko dobrze zrozumieć.

Odpowiedz
avatar Endlessly
1 5

@sla: ale rzecz dzieje się w Polsce. Mój mąż też ze mną chodził i nawet przy porodzie był, bo ja nie znałam języka. Poza tym, chyba wiedział co się wokół niego dzieje, skoro tak pięknie odpowiadał na pytania lekarza. Zazwyczaj lekarz zapisuje na kartce ile razy i przez jaki okres brać lek.

Odpowiedz
avatar wumisiak
5 7

@Zmora: Faktycznie, jakby tak poanalizować, to ciocia nawet gardełko płukała razem z chłopczykiem. "A PŁUKASZ GARDŁO SZAŁWIĄ? Adrian: Nie, gdyż zawsze po tym wymiotuję (to prawda, raz spróbowaliśmy i po małym, krótkim łyku zwymiotował)". Przy tym fragmencie już mi zupełnie nie pasowała wizja osiemnastoletniego faceta... No, chyba, że ów Adrian wymaga takiej specjalnej opieki, zdarzają się przecież różne zaburzenia rozwojowe - jeśli istnieją takie uwarunkowania, to z góry przepraszam za moje złośliwe osądy. ;-)

Odpowiedz
avatar sla
0 6

@Endlessly: I w Polsce mój musiał pójść ze mną na banalny zabieg bo zwyczajnie spanikowałam (kompletnie bez powodu). Jakby się uprzeć... Odpowiadać na pytania można przecież automatycznie, zaś te kartki... tyle ich dostałam i do tej pory nie udało mi się ich rozszyfrować. Gdybym nie pamiętała rozmowy z lekarzem to miałabym problem.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 6

@sla: Ale mi chodzi bardziej o ogólny wydźwięk historii. Wumsiak ma rację, oni nawet razem gardziołko płukali, no błagam! Poza tym wedle historii wszędzie chodzili razem, czyli mi wygląda na to, że i przy pierwszej wizycie ciotunia do gabinetu wchodziła, a wtedy chłopak jeszcze nie omdlewał, bo jedynie bolało go gardło. A tak przy okazji. A gdybyś nie miała męża czy nikogo do towarzystwa i byś spanikowała, to byś na zabieg nie poszła?

Odpowiedz
avatar wumisiak
-1 1

@sla, @Zmora: Poza tym... No, może to niesprawiedliwe i nawet seksistowskie poglądy z mojej strony, ale jakoś bardziej "normalne" wydaje mi się, że biedna kobietka się boi sama i ją eskortuje ukochany, niż - że osiemnastoletni facet sam nie może i idzie z nim ciocia, dodatkowo wykonując wszystkie możliwe czynności z nim lub za niego.

Odpowiedz
avatar Madison
-1 5

@wumisiak: Tak, ZAWOZIŁAM (jednak wszystko trzeba pisać dosłownie) Adriana do lekarza, ponieważ jestem za niego odpowiedzialna pod nieobecność siostry i jakoś nie uśmiechało mi się chłopaka z 40 stopniową gorączką puszczać samego do oddalonego o ok 10km gabinetu. Nie, nie wchodziłam z nim do gabinetu, wszystko wiem od Adriana, ale przepraszam, następnym razem napiszę, że siedziałam na 3 krześle od ściany w poczekalni, żeby nie podsłuchiwać pod drzwiami co lekarz mówi. Nie płukałam "Adriankowi gardełka", jedynie zaparzyłam mu zioła, bo sam nie chciał nawet słyszeć o płukaniu gardła szałwią, jednak jak już ją zaparzyłam to zrobił to i zwymiotował. Może i jestem "ciotunią", jednak chłopak nie był przez te tygodnie zdolny do czegokolwiek i miałam serio go zostawić "rób co chcesz, dorosły jesteś?".

Odpowiedz
avatar fak_dak
6 8

@Madison: cytat z historii: "Po czym delikatnie mówiąc ZOSTALIŚMY wyproszeni." Wyprosili was z poczekalni, czy może duchem byłaś w gabinecie z Adrianem i jak lekarka wypraszała jego, to też poczułaś się wyproszona, mimo, że ciałem byłaś "3 krzesła od ściany w poczekalni". A może jednak byłaś z nim w gabinecie. Mieszasz się w zeznaniach.

Odpowiedz
avatar Bydle
10 16

„Lekarka: Ssiesz tabletki? Pryskasz gardło? Adrian: Tak I w tym momencie padło pytanie sporne: A PŁUKASZ GARDŁO SZAŁWIĄ?” Na twoim miejscu zwróciłbym uwagę lekarce, że albo „ssasz tabletki” i „pryszczesz gardło”, albo „PŁUCZESZ GARDŁO”. Nie można sobie tak wybiórczo koniugować. (no i męczy pytanie, czy Adrianka również podmywasz, czy tylko go prowadzasz wszędzie)

Odpowiedz
Udostępnij