Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wybrałam się dzisiaj do galerii handlowej w celu zakupienia ostatnich prezentów. Po…

Wybrałam się dzisiaj do galerii handlowej w celu zakupienia ostatnich prezentów. Po udanym maratonie sklepowym przypomniałam sobie, że przydałyby mi się (dosłownie) dwie rzeczy „ze spożywki”. Poszłam więc, wzięłam co miałam wziąć i grzecznie ustawiłam się w najkrótszej kolejce jaką udało mi się wypatrzyć. Za mną stanął chłopak, również z jakimiś pojedynczymi produktami.

[K]asjerka: 22,70 zł.
Podaję banknot pięćdziesięciozłotowy, ale pani tylko pokręciła głową.
[K]: Nie będzie pani miała drobniej? Nie będę miała jak wydać.

Wiem, że zostały mi same setki, ale profilaktycznie zaglądam do portfela.

[J]a: Drobniej mam tylko to siedemdziesiąt groszy.
[K]: Ale ja nie mam wydać.

Pani patrzy na mnie wyczekująco, najwyraźniej licząc, że wyciągnę drobniejsze pieniądze ze skarpety.

[K]: No mówię przecież, że nie mam wydać! Może pan ma rozmienić?
[C]hłopak z kolejki: Niestety nie. Ja też mam pięćdziesiątkę.
[K]: O! To ja państwa skasuję razem, bo łatwiej będzie wydać. A państwo się potem rozliczą między sobą.

I myk – kasuje produkty chłopaka.

[J]: Co pani robi?! Przecież my się nie znamy! Jak według pani mamy się potem rozliczać?
[K]: No... rozmienić?
[C]: Co pani opowiada?! Ja się śpieszę na autobus i nie mam czasu biegać po całym sklepie z obcą dziewczyną! Zresztą, kto i gdzie nam teraz rozmieni pieniądze?! Proszę wycofać moje zakupy.
[K]: Nie mogę. Takie uprawnienia ma tylko kierownik.
[J]: To proszę go zawołać.
[K]: Przyszli państwo na zakupy w okresie przedświątecznym ,to powinni mieć czas! Ja nie mam wydać! A muszę obsługiwać kolejkę!

I nadal w tym tonie.

[J]: Cóż, zatem wesołych świąt.
Odeszłam od kasy zostawiając produkty i otwarty rachunek. Chłopak zrobił to samo.
[K]: Ale gdzie państwo idą?! MUSZĄ PAŃSTWO ZA TO ZAPŁACIĆ!
[J]: Przecież chciałam zapłacić...
[K]: ALE JA NIE MAM WYDAĆ!!!

sklep

by Vixen_
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ParanoicznyKomentator
48 48

Nikt tej pani nie poinformował, ze ten sam kierownik, który wycofuje transakcje musi również dbać o drobne w kasach?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
34 38

@Vixen_: No właśnie z tymi drobnymi w kasie to jest śmieszna rzecz. Zakupy w sklepie z prawnego punktu widzenia są ustną umową sprzedaży, przy której (za wikipedią) "sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę rzeczy w gotówce lub równowartości gotówki." I tyle. Nic o wydawaniu reszty i drobnych w kasetce. Kasetki z drobnymi w sklepach są zwyczajowo, dla wygody, bo sklep przeprowadza kilkaset/kilka tysięcy/więcej (w zależności co to za sklep) transakcji dziennie. Teoretycznie więc kasjerka ma prawo zażądać odliczonej kwoty, w praktyce jednak jest to samobójstwo dla sklepu - skutecznie odstraszy klientów. Oczywiście kasjerka z historii przegięła i to mocno. W kwestii wydania reszty pewnie by wystarczyło, gdyby poprosiła koleżankę z kasy obok o rozmienienie (albo wezwała kierownika, cokolwiek), ale najbardziej mnie ruszyło to, że sobie zdecydowała, że skasuje dwie osoby na jednym paragonie. Absolutnie nie miała prawa tego zrobić. Poza tym tak ogólnie jej zachowanie nie było może chamskie, ale do kulturalnego to wiele mu brakuje. Ja sobie nie wyobrażam, żebym mogła się w taki sposób odzywać do klientów (no dobra, czasem trochę nakrzyczę na jakiegoś pijaczka, jak mi np. bezczelnie przy kasie stanie i próbuje żebrać od klientów, ale to całkiem inna sytuacja).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2014 o 7:27

avatar imhotep
4 6

@Poecilotheria: Nie znam się, więc zapytam jak ma się to do Kodeksu Cywilnego: "Art. 537. § 1. Jeżeli w miejscu i czasie zawarcia umowy sprzedaży obowiązuje zarządzenie, według którego za rzeczy danego rodzaju lub gatunku może być zapłacona jedynie cena ściśle określona (cena sztywna), cena ta wiąże strony bez względu na to, jaką cenę w umowie ustaliły. § 2. Sprzedawca, który otrzymał cenę wyższą od ceny sztywnej, obowiązany jest zwrócić kupującemu pobraną różnicę." czy to nie oznacza, że sprzedający ma mieć resztę do wydania?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
4 4

@imhotep: Cena sztywna, to cena z góry narzucona np. przez producenta. Najprostszym przykładem towaru ze sztywną ceną są papierosy: cena jest wydrukowana na paczce i w innej nie można sprzedawać.

Odpowiedz
avatar Fithvael
3 3

@ParanoicznyKomentator: "Podoba" mi się szczególnie, że kasjerka wypowiada się o kierowniku wycofującym zakupy jak o jakimś tajemniczym, pozaziemskim bycie, o którego istnieniu krążą legendy, ale nikt go nigdy nie widział, o przywoływaniu nie wspominając. Widać naciśnięcie "brzęczyka", albo zawołanie na głos przekraczało możliwości...

Odpowiedz
avatar kudlata111
3 49

Przez tyle lat nigdy w sklepie nie słyszę nic o drobnych/końcówkach/grosikach/będę winna i tym podobnych. Zawsze mają całe worki drobnych. Ale jak już od wielkiego święta zawitam do "polskiego Sklepu" to zawsze ten stary tekst o końcówce jest :)

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
18 44

@kudlata111: No dobrze, ale co złego jest w tym, że kasjerka spyta o końcówkę? Ty będziesz mieć lżejszy portfel, bo Ci wyda do równego w banknotach, zamiast "kilo" bilonu, a kasjerka będzie miała więcej drobnych w kasie. A bilon, który dostajesz w reszcie zbierasz i biegasz do banku/gdziekolwiek wymieniać/składujesz gdzieś, czy właśnie wydajesz przy następnych zakupach? :) Swoją drogą u mnie często (tak, jestem kasjerką :P) klienci wręcz wysypują mi klepaki na ladę ("niech sobie pani wybierze"), a ja wtedy zwykle pytam, czy resztę drobniaków (to, co zostaje, jak już "sobie wybiorę") zamienić na grubsze. Większość ludzi niesamowicie się cieszy, że mogą się tego pozbyć :)

Odpowiedz
avatar karolova
5 13

I tutaj sie nie zgodzę. Pracowałam w dużym hipermarkecie na literkę C i z drobnymi często był problem. Z samego rana kiedy w kasetce miałam 350 zł drobnymi po 2 godzinach nie miałam czym wydawać. Nie twierdze, ze to wina klientów, ale jeżeli ktoś przychodzi i robi zakupy za 2 zł i płaci banknotem 100 złotowym no to nie dziwne, ze kasjer nie ma jak wydać. Oczywiście jest ktoś taki w sklepie jak zwrotka ale nie zawsze w sejfie te pieniądze są i zwrotka nie ma jak kasjerowi przyniesc tych drobniaków. A co do pożyczania od kasjerów, teoretycznie nie możemy jako kasjer tego robić, taki regulamin. Tak samo klient nie moze nam rozmieniać. Oczywiście uważam ze zachowanie tej kasjerki było piekielne ale nie można zawsze generalizować, nie kazdy kasjer jest taki sam. Ja na przykład jak nie miałam jak wydać to bardzo sie stresowałam i byli mi bardzo głupio, ze klient musi poczekać aż "wykombinuje" drobne od zwrotki albo od kasjera obok bądź ze musi przejść do innej kasy.

Odpowiedz
avatar Bydle
10 24

@zmywarkaBosch: „Biorę cztery bułki po 50 gr a cholera w kasie mówi mi że nie ma wydać!!! (...) I to ma być wina klienta???” A gdybyś kupował samochód za 200 000 zł, a płacił brylantem wartym 4 miliony złotych? Kasjer winien mieć pod ręką noż do diamentów albo 3 800 000 zł? (to reductio ad absurdum, ale tak się sprawdza tezy) Nie można winić sprzedawcy (kasjera), że klient nie ma odliczonej sumy na zapłacenie ceny. Gdyby było to wbrew prawu, to była o tym wzmianka w przepisach, jeśli nie kara za brak reszty. (podkreślam, że nie omawiamy polityki sprzedawcy, tylko przepisy). Więc jeśli nie możesz zapłacić ceny, to masz problem. Tak samo nie kupisz w takiej sytuacji np. batonika w automacie, jakich pełno w biurowcach, gdyż zdecydowana większość z nich nie przyjmuje banknotów (odwrotność tego masz na stacjach paliw samoobsługowych - tam możesz mieć dowolną sumę w bilonie, w tym i odliczoną, a i tak nie zapłacisz ;-)). I zauważ, że ma przy tym mowy o bezasadnej odmowie sprzedaży! W sklepie przyjmą od ciebie i banknot 200-złotowy, jeśli tylko zrezygnujesz z reszty, w ramach rewanżu za brak odliczonej kwoty (tak, znam pojęcie superaty i co się z nim wiąże, ale to IMO nieistotne dla sprawy) Więc tak, to wina klienta, że nie może zapłacić za swoje zakupy. :-)))

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
8 8

@karolova: Ale z czym się nie zgodzisz? Bo nie wiem, czy się odnosisz do mojej wypowiedzi, czy do kudlatej i do czego konkretnie. Hipermarkety (nie wszystkie) kolokwialnie mówiąc mają posrane regulaminy. No bo tak łopatologicznie: sklep istnieje po to, żeby zarabiać pieniądze. Pieniądze zarabia, kiedy klient kupuje i płaci. Utrudniając klientowi zapłacenie, sklep utrudnia sobie zarabianie. Takie proste. Bydle: Z prawnego punktu widzenia masz absolutną rację. Jak to wygląda w praktyce - patrz akapit wyżej. Dlatego ja, jako sprzedawca, uważam, że sklep powinien zadbać, by mieć jak wydawać resztę. Oczywiście, zdarzają się sytuacje podbramkowe, kiedy naprawdę nie ma jak zorganizować drobnych. Przykładowo: mój sklep pracuje we wszystkie święta, całą dobę. Na święta oczywiście zostawia się kasę do rozmieniania dla kasjera, ale czasem to nie wystarcza. Jeśli pod rząd przyjdzie kilkudziesięciu klientów z setkami (a w święta ruch duży, bo jedyny sklep czynny w okolicy), to w końcu te drobne się kończą. Przecież nikt nie zostawi 30 000 do rozmieniania w dziesięciozłotówkach. Ale to sytuacje bardzo rzadkie. A jeszcze powiem, że nie zdarza nam się gdzieś jeździć rozmieniać pieniądze - mamy wypracowany system z okolicznymi firmami. Obok jest klub w którym są automaty - jak potrzebują rozmienić kasę to u nas zazwyczaj nie ma problemu, za to jak oni opróżniają automaty, to właściciel sam przychodzi "sprzedać" mi drobne. W poniedziałek rano często przychodzi do mnie facet ze skupu złomu po bilon, często nawet się zapowiada i wtedy specjalnie dla niego zbieramy w weekend. Za to kiedy ja mam kiepską sytuację w kasie wysyłam "pana Miecia spod bramy" z zapytaniem do skupu, czy nie mają drobniejszej kasy na zbyciu, i facet ze skupu, jeśli ma, to przychodzi mi rozmienić. Na przeciwko stoi budka z totolotkiem... itd. Sąsiedzkie uprzejmości ;) Zmywarko: Idziesz do innego sklepu, a w tym konkretnym nigdy więcej nie robisz zakupów. Tak właśnie działa konkurencja :) Ewentualnie zbierasz przez pół roku żółciaki i idziesz z tym zrobić duże zakupy, żeby się zemścić ;) Mi też się zdarza, że z drobnymi w kasie krucho, ale wtedy to się klientów PROSI o drobne nie wtedy, kiedy już nic nie ma w kasie, tylko kiedy widzisz, że jeszcze dwie setki i będzie ciężko. Po prostu trzeba tego pilnować. A jeszcze z innej beczki. Jak mam malutko banknotów, klient płaci stówką, a kupuje za dwa złote, to pytam, czy będzie miał może drobniej, a jeśli nie, to ostrzegam: W takim razie będę musiała Panu wydać 60 zł w bilonie, bo inaczej nie mam. A wiesz jak często nagle sobie tacy klienci przypominają o dwóch dychach w kieszeni? ;)

Odpowiedz
avatar mesing
14 30

Dlatego, aby unikać takich sytuacji najlepiej płacić plastikiem.

Odpowiedz
avatar magic1948
1 3

@mesing: Otóż to. A w podanym przykładzie, że rachunek zostaje do zapłaty na 98zł, to robić przelew przez neta, bo na poczcie trzeba jeszcze prowizję zapłacić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 37

@galatea: A klient nie ma obowiązku kupowania w sklepie gdzie traktują go jak śmiecia np. poprzez niemożliwość wydania reszty. To sklepy są dla ludzi a nie ludzie dla sklepów.

Odpowiedz
avatar Bydle
42 52

@zmywarkaBosch: Bo to są dwie różne sprawy. Jedną jest to, że klient ma w dupie sprzedawcę i nie chce mu zaplacić ceny, a druga, że sprzedawca (nie kasjer!!!) ma w dupie klienta i nie chce mu rozmieniać. Dwie sprawy. :-)

Odpowiedz
avatar galatea
5 29

@zmywarkaBosch: No nie ma obowiązku, tak jak sprzedawca nie obowiązku sprzedać. Wydaję mi się, że przesadzasz, że niemożność wydania reszty jest traktowaniem człowieka "jak śmiecia"… Różnie bywa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 18

@galatea: Akurat sprzedać ma obowiązek. Polecam zaznajomienie się z obowiązującym w Polsce prawem. Tylko się tobie wydaje... Jak by mi ktoś w sklepie powiedział, że nie ma wydać i POPROSIŁ o drobne albo zakup kartą, to nie ma problemu. Ale ma być to prośba a nie żądanie. W dupie mam taki sklep w którym cokolwiek się ode mnie żąda. Jest 100 innych w pobliżu. Tak samo wkur_wia mnie do n-tej potęgo stwierdzenie: "Pan MUSI .... (to czy tamto). Ja nic nie muszę. Co najwyżej mogę. I ma to byś wyrażone w formie "Czy mógłby Pan..." @Bydle: Od dawna masz u mnie same plusy :-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2014 o 13:03

avatar konto usunięte
14 26

@krogulec: Przez 57 lat jeszcze nie zdechłem bydlaku to i pewnie jeszcze przez parę następnych nie zdechnę.

Odpowiedz
avatar galatea
2 10

@zmywarkaBosch: No akurat, to polecam zapoznanie się z polskim prawem. Sprzedawca nie ma obowiązku sprzedać czegoś, jeśli ma ku temu ważne powody. Brak odpowiedniej kwoty kupującego i brak ewentualnych "drobnych", by wydać resztę jest takim powodem. Powtarzam raz jeszcze: wydawanie reszty NIE jest obowiązkiem, zgodnie z art. 535 Kodeksu cywilnego mamy obowiązek zapłaty ceny i powinniśmy mieć odliczone pieniądze. Jak jest w praktyce- wszyscy wiemy. Aha, ja tam nie spotkałam się, żeby w sklepie ktoś coś ode mnie ŻĄDAŁ. I oczywiście widzę, że opisana tu historia nie jest piekielna ze względu na brak reszty a ze względu na zachowanie kasjerki, które było kuriozalne. I nie unoś się na mnie, bo ja tego sobie nie wymyśliłam.

Odpowiedz
avatar imhotep
2 4

@galatea: A jak ma się to do tego samego kodeksu, lecz kawałek dalej: "Art. 537. § 1. Jeżeli w miejscu i czasie zawarcia umowy sprzedaży obowiązuje zarządzenie, według którego za rzeczy danego rodzaju lub gatunku może być zapłacona jedynie cena ściśle określona (cena sztywna), cena ta wiąże strony bez względu na to, jaką cenę w umowie ustaliły. § 2. Sprzedawca, który otrzymał cenę wyższą od ceny sztywnej, obowiązany jest zwrócić kupującemu pobraną różnicę." czy to nie oznacza, że sprzedający ma mieć resztę do wydania?

Odpowiedz
avatar Kosiciel
0 0

@galatea: Gdy zaistnieje problem z wydaniem reszty, sprzedawca, może odmówić sprzedaży towaru. Jednak, gdy już zdecyduje się na sprzedaż towaru, ma obowiązek wydać resztę.

Odpowiedz
avatar Salemone
6 10

Z tymi drobnymi to rzeczywiście dziwna rzecz... Są dni (najczęściej w okolicach wypłaty) że klienci mają same stówy i o wydanie ciężko. A są też i dni, że drobniaków w kasie tyle, że nawet jak klient proponuje, że tą "końcówkę" poszuka, to grzecznie dziękuję i nie chcę.

Odpowiedz
avatar Bydle
28 48

W kwestii technicznej - ona nie miała jak wydać, ty nie miałaś jak zapłacić. 1:1.

Odpowiedz
avatar Vixen_
3 5

@Bydle: Powiem tak. Moja mama również jest kasjerką, nie w takim wielkim molochu jaki opisywałam w swojej historii, no ale jest. I nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby powiedziała klientowi "nie mam pani wydać, ale niech pani pójdzie do Halinki z naprzeciwka, tam może pani wydadzą". Jak drobne się kończą to leci się do piekarni, cukierni, spożywczaka, kiosku, gdziekolwiek żeby rozmienić. I robi się to w momencie, gdy się widzi, że jeszcze chwila i nie będzie czym wydać, a nie w momencie, gdy już jest po fakcie. Wiadomo, że pani z takiego sklepu o jakim pisałam nie wyleci gdzieś rozmienić, ale nie wierzę, że nie ma możliwości rozmienienia na zapleczu czy u koleżanki na innej kasie. Przecież taki sklep nie miałby prawa funkcjonować. Ja następnym razem zrobię zakupy u konkurencji, która zechce zadać sobie ten trud i postara się rozmienić pieniądze. Wiem, że jestem jednostką, która nikomu łaski nie robi i sklep nawet tego nie odczuje, ale gdyby traktowano w ten sposób wszystkich klientów to sklep by upadł. Nigdzie nie wisi ostrzeżenie, nikt mnie nigdy nie poinformował, że muszę mieć "zgodne". Zatem pani powinna mieć mi wydać. Oczywiście rozumiem sytuację, że święta, wszyscy płacą grubymi pieniędzmi, że faktycznie mogło zabraknąć. Tylko co miałam zrobić w tej sytuacji? Pani nie wyda. Ja nie zapłacę drobniejszymi pieniędzmi, bo zwyczajnie nie mam. Rozmienić nie ma gdzie. Zostawić zakupy? Zrobiłam to, ale pani krzyczała, że musimy zapłacić. JAK się pytam? Naprawdę uważasz, że najrozsądniejszym co mogła zrobić ta biedna kasjerka w obliczu takiego wrednego klienta jak ja, to skasować dwie obce osoby na jeden rachunek i kazać im się rozliczać nie wiadomo jak i gdzie?

Odpowiedz
avatar korbalodz
1 3

To jest po prostu paranoja. Hardkorowym przykładem jest próba zakupu biletu jednorazowego, ulgowego u motorniczego. Z chęcią zapłaty banknotem pięćdziesięciozłotowym, lub wyższym. Od czasu, do czasu mam resztę, ale częściej nie mam. Ale i tak pasażerowie mają pretensje. W sklepie też mogą skończyć się drobne. Nie ma co się dziwić, ale łączona sprzedaż dla obcych sobie klientów jest niedopuszczalna. W sklepach w których kupuję rozmieniają między kasami lub drobne dostarczają kierownicy: Netto, Biedronka, Tesco, Lidl i inne. Jakoś też nie ma "mogę być winna/winny grosika?" ze strony kasjerek/kasjerów. To tyle z punktu widzenia motorniczego i zarazem klienta wielu sklepów mało i wielkopowierzchniowych w mieście Łódź.

Odpowiedz
avatar inmymind
0 2

@korbalodz: u motorniczych to chyba powinno się mieć odliczoną kwotę na bilet, czyż nie? Zazwyczaj wisi stosowna informacja.

Odpowiedz
avatar voytek
0 2

to co to za sklep? jakis siedlowy ze nawet kierownika nie bylo zeby skarge zlozyc?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Jak to się dzieje, że tylko w polskich sklepach są takie problemy, a jakoś brytyjskie sklepy nigdy nie mają problemu z wydawaniem reszty i gdy drobne się skończą w kasie pracownik przynosi nowe woreczki drobnych z zaplecza?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@mooz: No właśnie, jak to jest.. ja jeszcze nie przywykłam, że w UK zawsze mają wydać.. czasem chcę dać końcówkę to nie przyjmują:)a polskim sklepie natomiast zawsze zapytają :)

Odpowiedz
avatar Stashqo
3 3

@mooz: Mnie też to dziwi, kiedyś pracowałem na kasie (nie marketowej) w Niemczech i kiedy zaczynało mi brakować monet do wydawania reszty to zwyczajnie prosiłem o więcej monet. Dostawałem je praktycznie natychmiast a w rezerwie na 2 kasy przypadało kilkaset euro w samym bilonie. U nas zawsze jest ten problem, ale widocznie procedury marketowe nie przewidują żeby kierownik ruszył 4litery do najbliższego banku i rozmienił trochę gotówki.

Odpowiedz
Udostępnij