Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z góry przepraszam za lekką niespójność tekstu i toporność, ale pisane to…

Z góry przepraszam za lekką niespójność tekstu i toporność, ale pisane to było na raty, po kilka zdań, w chwilach, kiedy dziecko przestawało mi kwękać (ale docieramy się powoli i z dnia na dzień kwęku jest coraz mniej :))
10 tygodni temu urodziłam zdrowego, pięknego syna. Przez wcześniejsze 9 miesięcy dane mi więc było dogłębne zaznajomienie ze służbą zdrowia, opieką nad ciężarnymi i polityką prorodzinną w naszym pięknym kraju. Jak wiadomo, po ujrzeniu 2 kresek na teście, pierwszym, co zrobiłam, było chwycenie w dłoń telefonu, żeby umówić się na wizytę u ginekologa. I:
Lekarz pierwszy „gburowaty luzak”:
Cały czas mówił mi per ty (mam 28 lat), kiedy odpowiedziałam mu na jedno z pytań w tej samej formie, straszne się oburzył („przecież sam zacząłeś” wreszcie poskutkowało), całą wizytę sugerował, że teraz mój chłopak na pewno ucieknie i ogólnie rzecz biorąc nie był zbyt przyjemny. Nic to, pomyślałam, lekarz nie musi być miły, tylko znać się na swojej robocie, więc zapisałam się do niego na kolejną wizytę. Wyznaczył termin za tydzień (ok, może na początku chce od razu zobaczyć wyniki badań, skrupulatny jest, nie znam się). Dyrdałam na cotygodniowe wizyty do niego przez 2 miesiące. Zakończyłam to, kiedy na 8 wizycie pożaliłam mu się na zapalenie ucha i niemożność dostania się do lekarza pierwszego kontaktu ze względu na obłożenie (pierwszeństwo ciężarnych nie było w ogóle brane pod uwagę przez rejestratorki). Mój lekarz wypisał mi receptę, podał, a kiedy spojrzałam zobaczyłam na niej nazwę antybiotyku. Zapytałam więc, czy na pewno mogę brać go w ciąży. Wytrzeszczył na mnie oczy i zakrzyknął „To pani jest W CIĄŻY?” Po czym nastąpiła tyrada na temat tego, że od razu takie rzeczy się mówi. Lekarz prowadzący, na 8 wizycie, z otwartą kartą pacjenta i historią choroby przed oczyma...Błagam...Zmieniłam
Lekarz drugi „to jest normalne”:
Po zmianie lekarza najpierw odetchnęłam z ulgą. Trafił mi się milczący, ale konkretny pan po 60, zracjonalizował terminy wizyt, zamiast mieszkać w przychodni, zaczęłam wizytować ją co miesiąc, pamiętał, co za „choroba” mnie do niego przywiała...cud, miód i orzeszki. Do czasu...W 4 miesiącu ciąży zaczęłam czuć się strasznie. Nie byłam w stanie przejść 200 metrów bez zadyszki i potwornego zmęczenia, spałam cały czas, w pracy, z konieczności, wlewałam w siebie do 1,5 litra kawy (inaczej zasypiałam za biurkiem i pojawiło się nade mną widmo bezrobocia!), a do tego doszły potworne bóle w barkach, łokciach i nadgarstkach. Do tego stopnia, że zaczęłam nagle sypiać po 3 h na dobę, bo po tym czasie budził mnie ból. Rano mój chłopak pomagał mi wiązać buty, a kiedy to on musiał wyjść wcześniej, wyłam z bólu, dociągając sznurówki (tak, dosłownie wyłam). Zgłosiłam lekarzowi. Usłyszałam „proszę pani, w ciąży to normalne, poza tym pani waży już z 75 kg, to kolana będą siadać”. Na przypomnienie, że mówiłam o górnej połowie ciała, wzruszył tylko ramionami. Ok, zacisnę zęby, przemęczę się. Muszę dodać, że na tym etapie chodziłam już z płaczem (bolało wszystko), wyglądałm jak zombie, a od położnej w rejestracji usłyszałam „proszę nie udawać, bo ten pan doktor nie wypisuje zwolnień”. Fakt, pracowałam wtedy po 12 h dziennie w call center i napomknęłam o tym fakcie przy wizycie....Czara się przelała, kiedy zaczęła lecieć mi krew z nosa. Codziennie, czasem kilka razy dziennie i nie po kilka kropli, ale chlustało jak węża ogrodowego...Co usłyszałam? Domyślacie się...? „W ciąży to normalne”...No, chyba jednak nie....Generalnie, miałam wrażenie, że gdyby nagle noga mi odpadła usłyszałabym to samo, jak mantrę
Lekarz trzeci „szalony naukowiec”
Pokochałam go od pierwszego wejrzenia. Wyglądał, jak grajek z centralnego, razem z błędnym spojrzeniem, ale wysłuchał, pomyślał i orzekł – na początek zwolnienie z pracy (okazało się, żę nie mogę jednak tyrać po 12 godzin w otoczeniu 150 komputerów) i badania hormonalne, mam przyjść znowu za 2 tygodnie. Na następnej wizycie czułam się o niebo lepiej. Bóle stawów wywoływało długotrwałe siedzenie za biurkiem. Wyniki badań mówiły zaś jasno – niedoczynność tarczycy. Nosz cholera, tak ciężko było dać mi skierowanie na 2 hormony, skoro i tak badałam krew co miesiąc..? Po 2 tygodniach łykania tyroksyny i jodu byłam nie ta sama....Do pracy lekarz nie pozwolił mi wrócić, zakazał również 15 km spacerów, które przed ciążą robiłam 3 razy w tygodniu i nabrałam na nie znowu ochoty, ale generalnie nie miałam na co narzekać. Miły, sympatyczny, dociekliwy, każdy problem, który mu zgłaszałam był omawiany, badany, znajdował rozwiązanie..Gdzie piekielność? Wizyty u tego lekarza kosztowały mnie 600 zł/msc. Tak, musiałam iść prywatnie, żeby ktokolwiek zainteresował się życiem i zdrowiem moim i mojego dziecka (niedoczynność tarczycy w ciąży może powodować komplikacje). Tyle, jeśli chodzi o politykę prorodzinną.

słuzba_zdrowia

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar sla
10 14

To ile płaciłaś za wizytę? Z opisu wynika, że spotykałaś się z nim max raz na dwa tygodnie, co daje 300 zł / wizytę. W życiu nie widziałam takich cen... Ja płacę 120 w popularnym, prywatnym centrum i nie mam na co narzekać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2014 o 23:37

avatar sla
12 14

@sla: Zły czas edycji :( Miałaś po prostu pecha. Lekarze przyjmujący na NFZ też potrafią być kulturalni i profesjonalni.

Odpowiedz
avatar Goszka
2 6

Kiedy mi lekarz prywatny wypisuje skierowanie na badania, muszę je robić prywatnie. A że robię je często, chyba już opisywałam, czemu, to kwota tychże razem z wizytami oscyluje wokół 400 zł. Może autorka ma jakieś inne, bardziej kosztowne?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 12

@sla: 200 zł za wizytę + badania + co druga wizyta usg, dodatkowo płatne

Odpowiedz
avatar zochia
7 13

@sla: W Polsce byłam zmuszona iść do ginekologa, prywatnie. Polecili mi dobrzego. 250 zł. Teraz się zastanawiam czy polecili mi dobrego, czy takiego co wykonuje swoją prace.

Odpowiedz
avatar sla
4 4

@Goszka: 200 to i tak dużo. Lecz skoro z badaniami to rozumiem, sama przez endokrynologa wydałam majątek. Zrozumiałam, że same wizyty, dlatego wydało mi się to ceną z kosmosu.

Odpowiedz
avatar Endlessly
6 6

@Jezebel: wizyta plus usg? Byłam kilka razy prywatnie u ginekologa i płaciłam tylko za wizytę, na której zawsze miałam wykonywane usg, dostawałam wszystkie papierki, których potrzebowałam. Ceny były różne: 70, 100 zł (wizyta z usg 2D), 150 zł (wizyta z usg 3D) i 200 zł (wizyta z usg 4D).

Odpowiedz
avatar DuzaMi
-3 7

@sla: za moją płacę 100 zł z USG i badaniami, okazała się tak "kompetentna", że ostatnio na aparacie pomyliła pupę dziecka z głową... A w 9 miesiącu to dość istotne :/

Odpowiedz
avatar the
-2 4

@sla: to chyba cena z lekami. inaczej musiałaby być na samych wizytach 10 razy w miesiącu, no, może 8...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@the: Mogę podać nawet placówkę - szpital św Anny w Piasecznie. Oddział ginekologiczno - położniczy mają na nfz, ale wizyty są komercyjne. Wizyta - 200zł, usg - 150 zł, badania - ok 50zł (zależy od rodzaju, czasem było to 30, czasem 80). Ale lekarz genialny. 200+200+150+50=600 Rodziłam również u nich, już bezpłatnie, polecam każdej z Was, która ma możliwość tam trafić. Są cudni!

Odpowiedz
avatar lillith
24 32

1. Jak się boisz o brak spójności tekstu to przeczytaj go ponownie przed wysłaniem. 2. 1.5 litra kawy dziennie podczas ciąży? Wow.

Odpowiedz
avatar kajcia
16 28

@Jezebel: 1. Ciężarnej z pracy nie mogą wylać- takie przepisy. 2. Prawo pracy mówi o max 4h pracy ciężarnej przy komputerze- pracodawca ma ci to zapewnić. 3. Trzeba sobie zadać pytanie- co jest dla ciebie ważniejsze- praca czy dziecko. Niestety rodzicielstwo wymaga poświęceń. Pijąc 1,5l kawy dziennie mogłaś małemu uszkodzić serducho lub doprowadzić do nieprawidłowego rozwoju układu krążenia (takie wady mogą wyjść np z czasem).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 20

@kajcia: Mhm...umowa-zlecenie. Nie wywalą, tylko nie przedłużą. Max 4h? Cóż, nie będziemy mogli przedłużyć umowy. Poświęcenie? Tak, mogłam przestać jeść.... nie wydawało mi się to właściwym rozwiązaniem....

Odpowiedz
avatar kajcia
13 17

@Jezebel: A przepraszam gdzie jest ojciec? Nie poczuwa sie do odpowiedzialnosci? Poza tym rodzac chore dziecko pewnie tez nie mialabys pracy a wydatki jeszcze wieksze. Ja nie chcialabym miec wlasnego dziecka na sumieniu- patrzec codziennie na jego cierpienie i myslec czy bylo warto i czy nie znalazloby sie jednak inne rozwiazanie. Nie wiem- moze zyje w innych realiach bo relacje ze swoimi szefami mam naprawde super. Pracowalam dopoki bylam w stanie wytoczyc sie na 3pietro do biura nie mdlejac. Nikt mi nie robil wyrzutow jak na 3msc przed rozwiazaniem przeszlam na l4, a wrecz slyszalam ze jakbym chciala isc wczesniej to mam tylko dac znac-nikt nie bedzie mial do mnie pretensji, bo sami maja zony i wiedza jak to jest.

Odpowiedz
avatar inmymind
0 2

@kajcia: Ale te 4 godziny dotyczą ekranów kineskopowych; fakt, że w kodeksie nie jest konkretnie napisane, ale gdzie indziej już jest wyjaśnione (wybaczcie, że nie wiem gdzie) sama zmagałam się z tymi przepisami przed porodem; ja tez pracuję wyłącznie przy komputerze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@kajcia: Ojciec Młodego zarabia akurat na rachunki i jeszcze ok 300 zł zostaje. Dodam, że nie wynajmujemy apartamentu, tylko 38 metrowe mieszkanko. Relacje z moim szefostwem miałam doskonałe, dopóki mogłam zostawać po godzinach. Kiedy zaszłam w ciążę i zaczęłam czuć się źle, zaczęli przebąkiwać o niemożności trzymania dłużej mojego stanowiska (tak, było to call center, ale byłam jedyną, jak na tą chwilę osobą, która trzymała w Warszawie projekt rozmów przychodzących dla firmy energetycznej - reszta pracowała w Rudzie Śląskiej)Potrafię uprawiać żonglerkę pieniędzmi, ale nie do tego stopnia.

Odpowiedz
avatar justine
-1 1

@kajcia: Pijesz czarną herbatę jak bardzo duży % kobiet w ciąży w Polsce? Bo to ona w kwestii podnoszenia ciśnienia i szkodliwości bije kawę na głowę. Wiesz.. są kraje, gdzie kawę daje się nawet dzieciom, za to czarnej herbaty unika jak ognia, bo jest gorsza w skutkach. A w Polsce połączenie kawa i kobieta w ciąży/karmiąca jest przerażające... hm. przesądy, że tak powiem :) A zamiast wierzyć w przesądy, lepiej poczytać itp.:) Kawa nie jest wcale aż tak szkodliwa, jak wiele osób uważa. Trzeba tylko się zainteresować;)

Odpowiedz
avatar kajcia
12 20

Szczerze mówiąc trochę mnie szlag trafia jak słyszę takie narzekania, że dobrzy lekarze tylko prywatnie przyjmują. Za przeproszeniem g*** prawda. Sama jestem w 8msc ciąży, od początku do lekarza chodzę na NFZ i NIGDY nie miałam problemów ani z wizytami, ani z badaniami. Lekarka pilnuje mnie i mojego malucha tak jak należy. Jedyny żal jaki mam do NFZ to terminy do specjalistów. Ale to już inna bajka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@kajcia: Dobrze trafiłaś. Sama mam teraz lekarkę pierwszego kontaktu, która jest genialna. Ale na ginekologów trafiłam właśnie takich.. I to trochę przykre, że muszę szukać dobrej opieki zdrowotnej i idąc do "nowego" lekarza nigdy nie wiem, czy okaże się być dobrym lekarzem, czy zwyczajnym konowałem

Odpowiedz
avatar Endlessly
2 6

@kajcia: zależy od lekarza. Ja od lekarza, który przyjmował mnie na oddział (ciąża zagrożona) nazwał moje dziecko "pasożytem" i był bardzo z siebie dumny, pytania pozostawały bez odpowiedzi. Na wizycie prywatnej (jako jedyny miał 3D, dlatego się do niego udałam) był już taki miły, wszystko mi wytłumaczył, około 1,5 h mnie trzymał, odpowiadał na każde pytanie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2014 o 0:55

avatar sla
-2 8

@kajcia: W pełni się zgadzam. U mojej endokrynolog byłam za pierwszym razem na NFZ i nie zauważyłam różnicy pomiędzy tą wizytą a kolejnymi, już prywatnymi. W szpitalu każdorazowo traktowano mnie bardzo dobrze a nie wyglądam jakbym posiadała willę z trzema basenami, nawet dostałam leki nasenne gdy tylko poprosiłam (pomijam fakt, że nie zadziałały, akurat tych musiałabym zjeść pół opakowania by wywołać jakikolwiek efekt, lecz to moja, nie ich wina). Nawet przetrzymali mnie noc dłużej na prośbę męża.

Odpowiedz
avatar sla
5 5

@Jezebel: Zawsze możesz wybrać popularniejszą klinikę (też przyjmują na NFZ), popytać o opinię czy w ostateczności poszukać w necie. Nie daje Ci to 100% szans, że nie trafisz na kretyna, ale ryzyko to znacznie zmniejszasz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

@sla: Najpierw chciałam "dać szansę" lekarzom nfz-owskim, a później, kiedy trafiłam na akurat tego prywatnego, nie chciałam go zmieniać. Polubiłam go strasznie i miałam do niego zaufanie, a to cholernie się dla mnie liczy.

Odpowiedz
avatar sla
7 9

@Jezebel: Nie wyklucza to przecież sprawdzenia lekarza przed, niezależnie czy przyjmuje on prywatnie, czy na NFZ. Jednak sama wybrałaś lekarza prywatnego mając możliwość szukania dalej publicznego (skoro tych dwóch wcześniejszych spotkałaś to terminy u Ciebie nie są aż takie kosmiczne). Narzekanie więc na koszty jest troszkę nie na miejscu... Mocno podkoloryzuję, wygląda jednak to tak, jakbym narzekała na ceny podróży wybierając tylko prywatne odrzutowce z kompletem służby i ochrony.

Odpowiedz
avatar sla
4 6

@the: Zawsze? Sprawdziłam to na chociażby swojej lekarce i jej zachowanie w niczym się nie zmieniło. A wizytę na NFZ miałam pierwszą, nie mogła przecież mieć pewności, czy stać mnie na prywatną. Podobnie w szpitalu, nie wyobrażam sobie, by zachowanie personelu w jakikolwiek sposób mogło być lepsze. Prywatny szpital, własny pokój z tv i wanną owszem, ale to wszystko.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@sla: Zreasumujmy..Ciąża, 2 lekarzy prowadzących na nfz, 3ci prywatny. 2 pierwszych się nie sprawdziła, 3ci - owszem. Wg. Ciebie mam dalej biegać po lekarzach państwowych, nie mając sił, ani pewności, że któryś z nich będzie wreszcie dobry. Dodam, że 2 pierwszych było polecanych mi przez znajome, trzeci znaleziony na cito...Czy coś pominęłam?

Odpowiedz
avatar the
-4 4

@sla: to nie jest argument. najlepszy lekarz z przychodni czy szpitala jeszcze lepiej przyjmie Cię w swoim gabinecie za kasę. życie :)

Odpowiedz
avatar kayetanna
19 19

Trochę mnie przeraziły Twoje pomysły typu: picie kawy litrami czy 12h pracy przy kompie. Myślałam, że to elementarna wiedza, że w ciąży kawy najlepiej niet, a komputer do minimum. Mam nadzieję, że już wiesz :) Pracowałam w cc i gdybym wtedy była w ciąży (też to była umowa-zlecenie) to jednak wolałabym rzucić pracę. Jednak widzę pewną niespójność - piszesz, że potrzebowałaś pracy, a potem że to ona źle wpływała i dostałaś zwolnienie. Przecież na u-z zwolnienia są bezpłatne, także na jedno wyszło.

Odpowiedz
avatar sla
4 10

@kayetanna: Szczere pytanie bo naprawdę nie wiem. Czemu komputer w czasie ciąży jest tak bardzo szkodliwy? Promieniowanie? Przecież te nowoczesne prawie go nie emitują. Zła pozycja? Można przecież wziąć laptopa na kolana czy do łóżka. Szukałam nawet w internecie odpowiedzi, ale znalazłam jedynie wzmianki, że nie ma żadnych badań potwierdzających szkodliwość pracy przy komputerze.

Odpowiedz
avatar Endlessly
0 6

@sla: uważam, że jeśli wpływa to niekorzystnie na organizm matki, to na dziecko też ma wpływ. Pozycja również jest ważna. Kobieta w ciąży nie powinna leżeć na plecach. Jedyna pozycja to na lewym boku. Mając laptopa na kolanach, albo się siedzi, albo leży na plecach. Żyjemy w takich czasach, że bez telefonu czy komputera ani rusz, ale trzeba znać granice.

Odpowiedz
avatar sla
3 9

@Endlessly: Właśnie, jeśli wpływa niekorzystnie na organizm matki. Tylko jak? Prócz zmęczenia oczu (co raczej wpływu na dziecko nie ma) nie znalazłam żadnych konsekwencji przesiadywania przed komputerem (ani w internecie, ani empirycznie, w końcu spędzam przed nim 3/4 dnia). Pozycji, jakie można zająć jest mnóstwo, na przykład moja obecna - półleżąca na kanapie, z laptopem na udach (nie na brzuchu), z nogami albo zgiętymi, albo wyprostowanymi (stoliczek), albo pod sobą. Albo miks. Można leżeć na brzuchu (no dobra, nie w ciąży), na boku, leżeć całkowicie, siedzieć, nawet stać. Jak komu wygodnie. Jeśli komputer rzeczywiście by szkodził to owszem, trzeba znać granice. Tylko pozostaje to samo pytanie - czy faktycznie szkodzi, jeśli tak to jak? Przepis nakazujący max 4h pochodzi (chyba) z czasów kiedy na rynku były jedynie monitory CRT w dodatku te najstarszej generacji, czasem nawet z głupimi 'ochraniaczami" (nie pamiętam jak się to nazywało) przed promieniowaniem. Lecz teraz kto z takiego korzysta?

Odpowiedz
avatar kajcia
0 4

@sla: pracujac w domu mozesz sobie wybrac pozycje- pracujac w biurze juz nie bardzo. Z reguly siedzisz. Do tej pory zdarza mi sie owszem pracowac w domu przy laptopie- ale nigdy na kolanach pollezaco- po prostu brzuch przeszkadza i nic nie widzisz oraz nie jestes w stanie obslugiwac klawiatury. Bylas kiedys w ciazy? Bo mam wrazenie ze nie- wszystko jest fajne w teorii a w praktyce wychodza rozne rzeczy. Jedna pozycja (z reguly siedzaca) sprawia ze zaczyna ci wszystko cierpnac (ucisk macicy)- ja musialam co chwile wstawac i prostowac nogi z bolu. Poza tym spuszczone nogi strasznie mi puchly- pod koniec dnia mialam problem z dojsciem do autobusu. Masa kumuluje ci sie na brzuchu wiec siedzac masz nacisk dodatkowych kg na ledzwie ktore w ciazy (przynajmniej mnie) strasznie bolaly- zwlaszcza gdy siedzisz. Gdy brzuch robi sie wiekszy dochodza kolejne rzeczy- gdy siadasz zaczyna sie kopanie. Po kazdym posilku (a powinno jesc sie czesto po trochu) nie myslalam o pracy tylko o tym zeby nie zwrocic jedzenia gdy dostawalam kopniaki w zoladek. Poza tym "problemy" o ktorych istnieniu wczesniej nie mialam pojecia- jak cos ci spadnie to masz problemy ze schyleniem sie, ubraniem sobie butow, wstaniem z krzesla-a wstajesz czesto bo macica uciska ci pecherz... nie sam komputer jest wiec problematyczny ale wysiedzenie w skupieniu i w miare bezbolesnie przez 8h.

Odpowiedz
avatar kotwszafie
5 5

@Endlessly: Na pewno gorszy od komputera jest wpływ stresu i na matkę, i na płód. A praca po 12h gdziekolwiek to jednak duży stres. Notabene, dla mnie gorsze w sytuacji autorki jest to, że umowa-zlecenie nie daje żadnej ochrony pracownikowi, a równocześnie jest wybierana przez pracodawcę bardzo chętnie w sytuacji, gdy de facto nawiązany jest stosunek pracy (podejrzewam, że autorka łatwo wygrałaby sprawę w sądzie w związku z niewłaściwym typem zawartej umowy). I to jest prawdziwy ból, a nie to, że trudno znaleźć kompetentnego lekarza (pewnie zresztą tak samo trudno, jak dobrego szewca, po prostu znaczna część ludzi jest kiepska w swojej pracy).

Odpowiedz
avatar the
-1 7

@Endlessly: życie weryfikuje:) ja do 8. mca spałam najczęściej na brzuchu :)

Odpowiedz
avatar sla
-2 6

@kajcia: Skoro to pozycja jest zła i niedobra to dlaczego przepisy nie zakazują pracy przy biurku powyżej 4h? No i co wówczas miałaby robić ciężarna? Przecież nie pracować na magazynie... Czyli co, 9 mc na zwolnieniu? Chyba podziękuję i zaniżę przyrost naturalny - zwariowałabym po kilku tygodniach. W ciąży nie byłam, lecz wyobraźnię mam. W obecnej pozycji, by mi brzuch zasłaniał ekran musiałabym mieć chyba w nim 3-4 dzieci. Klawiatury widzieć nie trzeba, pracując przy komputerze powinno się nauczyć pisać bezwzrokowo. Przecież tego to nawet w szkołach uczą! @kotwszafie: Praca po 12h to duży stres? Dlaczego? Rozumiem, może zmęczyć, lecz jeśli ktoś zawodowo przykładowo wklepuje dane do komputera to gdzie tutaj jest miejsce na wywołanie jakiegokolwiek stresu? Z lekarzami nie jest tak źle. Sporo ich 'zaliczyłam' a tylko raz trafiłam do takiego, do którego nigdy nie wrócę. Lecz mimo wszystko do konowała było mu daleko. Szewców nie znam, nie testowałam.

Odpowiedz
avatar kajcia
-3 5

@sla: Pisać bezwzrokowo nie da się gdy nie sięgasz do klawiatury w pozycji leżącej, czy też półleżącej. Tak ci się tylko wydaje, że dopiero przy 3-jaczkach miałabyś problem. Pozycje w których wygodnie ułoży się normalnie nawet otyła osoba z brzuchem, czasem są nieosiągalne przy ciąży- po prostu się tak nie złożysz, bo blokuje cię dziecko i to ono ustala ci pozycje. To nie jest coś co da się sobie "wyobrazić". Wiesz jak też byłam taka mądra "przed". Dla mnie ciężarne idące na l4 to były skończone lenie. Chciałam pracować do końca- ale życie zweryfikowało moje poglądy. Bo ciężko iść do pracy gdy czasem masz problem ze wstaniem z łóżka. Ciężko do niej dojechać gdy w autobusach mdlejesz, a niestety rzadko ktoś ustępuje miejsca (raz przez kilka minut zdychałam na podłodze zanim się ktoś zlitował). I przede wszystkim ciężko wykonywać skomplikowane obliczenia i projekty gdy masz problem ze skupieniem się. Póki tego nie doświadczysz, to niestety (lub w przypadku twojej ignorancji raczej stety) nie będziesz w stanie sobie tego wyobrazić. Ale coś za coś. Same się na to decydujemy i bierzemy odpowiedzialność. Dlaczego przepisy nie zakazują pracy przy biurku? Spytaj ustawodawcy. Co wówczas miała by robić ciężarna? Kwestia dogadania się z szefostwem- wszystko zależy od branży, ale pewne rzeczy da się ustalić i zaplanować wcześniej- o ile ciążę się planuje a nie "wpada". Poza tym nikt nie zmusza nikogo do brania zwolnienia "bo mi nie wolno". Sama nie pracowałam po 4h, tylko normalnie, nieraz ciągnąc nadgodziny- nie dlatego, że musiałam ale dlatego że swoją pracę lubię. Każda kobieta inaczej znosi ciążę. To ile i jak powinna pracować to kwestia nie tylko samej pracy ale tego jak ten stan znosi- jedne nie mają żadnych dolegliwości, inne wspominają ten czas jako najgorszy okres w życiu.

Odpowiedz
avatar sla
1 5

@kajcia: No tak, jestem straszną ignorantką bo nie byłam w ciąży więc nie mam prawa wiedzieć jakie to straszne. Rozumiem choroby ciążowe, poważne dolegliwości, ciążę zagrożoną. Wtedy faktycznie trzeba się oszczędzać i maksymalnie o siebie dbać. Można czasem się gorzej poczuć. Lecz to, co opisujesz, to moim zdaniem, jest spora przesada. Wyobraź sobie, że wszystkie (!) opisane przez Ciebie dolegliwości zaliczyłam. Niemożność wstania z łóżka z bólu, problemy z normalnym poruszaniem się, tracenie przytomności w autobusach czy nawet po 10 minutowym spacerku... Więc dobrze wiem, jak w takiej sytuacji człowiek się czuje. Nie muszę zachodzić w tym celu w ciążę. Co do pracy. Moim zdaniem praca przy biurku jest jednym z najlżejszych rodzajów aktywności zawodowej, nieważne, czy z komputerem, czy bez. Dobry, wygodny fotel (nie drewniane krzesełko), możliwość przerw na rozprostowanie kości, możliwość wyprostowania nóg w czasie pracy... Jeśli nawet to ciężarnym nie odpowiada to co tak naprawdę pozostaje? Testowanie materacy? Chyba także nie skoro (podobno) można spać tylko na jednym boku... Nadal także nie rozumiem jak brzuch może utrudniać dostęp do klawiatury. Nie wiem, jak Ty układasz ręce ale moje są po boku. Nie kładę ich w żaden sposób na brzuchu, nie dotykają go. Dokładniej opisując - łokcie opierają się wewnętrzną stroną o biodro. Bok biodra. Albo więc wyobraźnia ma umarła, albo brzuch ciężarnej jest 2x szerszy od jego właścicielki. Nadal także nie otrzymałam odpowiedzi na pytanie. Czym różni się praca biurowa papierowa od pracy biurowej komputerowej i czemu ta druga uważana jest za szkodliwą? Naprawdę jestem ciekawa powodu, bo jak na razie przepis ten nie ma żadnego sensu (miał, lat 20 temu).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2014 o 16:28

avatar notaras
-2 4

@sla: "Nadal także nie rozumiem jak brzuch może utrudniać dostęp do klawiatury." Brzuch może wymuszać na ciężarnej siedzenie w pewnej odległości od biurka, więc teoretycznie musi ona dalej wyciągać ręce. Ręce układają się wtedy w nienaturalnej pozycji i szybciej się męczą + napinają się mięśnie pleców. Taka teoria przyszła mi do głowy, ale wcale nie musi być prawdziwa. Nigdy w ciąży nie byłem.

Odpowiedz
avatar sla
0 2

@notaras: Nie mówiłam akurat o biurku :). W tej pozycji lapek leży mi na udach, nie sięga mi nawet do bioder.

Odpowiedz
avatar LiMa
2 4

@sla: Jako niedawna cieżarówka sie wypowiem ,że brzuch mi nie przeszkadzał w korzystaniu laptopa.

Odpowiedz
avatar kayetanna
2 4

@sla: Lekarzem nie jestem, jednak ostatnimi czasy sporo moich bliższych znajomych pozaciążało i każdej jednej lekarz podkreślał, żeby komputer ograniczała do minimum. Gdy sama będę w ciąży - zapytam dlaczego :) A tak na teraz to zdaje mi się, że wszystkie te czynniki mają wpływ: pozycja, promieniowanie, często gapienie się na czarne litery na białym tle...a w cc dodatkowo stres, o buraki muszą sobie na bogu ducha winnego konsultanta pokrzyczeć. No i ciągłe przebywanie przy komputerze powoduje chroniczne zmęczenie - jakby wysysał z energię :P

Odpowiedz
avatar kajcia
-2 4

@sla: Proszę czytaj ze zrozumieniem. Nie piszę, że jesteś ignorantką bo nie byłaś w ciąży, tylko że ignorujesz argumenty, które ci się przedstawia. Zresztą patrząc na inne twoje komentarze to chyba i tak bez sensu, bo widzę, że lubisz komentować dla samego "podjudzania publiki". Nigdzie nie pisałam, że ciąża jest czymś strasznym- cały czas piszę o tym, że wiąże się z różnymi dolegliwościami których jednych dotyka, inne zupełnie nie. Kto mówi, że praca przy biurku jest ciężka i nie odpowiada ciężarnym? Cały czas ci tłumaczę, że ciężko to jest wytrzymać tak 8h gdy jesteś w zaawansowanej ciąży- stąd moim zdaniem możliwość skrócenia czasu pracy do 4h. Zgadzam się jedynie z tym, że max 4h przed komputerem to przesada. Ale każda siedząca przy biurku w zaawansowanym stanie powinna mieć możliwość skrócenia pracy o 2h, jeśli ciężko jej wysiedzieć. Wydaje mi się, że lepiej pracować krócej, ale pracować niż mieć wybór "albo pracujesz normalnie albo wcale"- bo chyba przez to tak nagminne jest branie l4 w ciąży. Co do dostępu do klawiatury- skoro do tej pory nie zrozumiałaś, że pozycje półleżące i leżące przy laptopie w zaawansowanej ciąży są niewygodne i nieosiągalne to niestety ale tego nie zrozumiesz, więc nie ma się co pienić. Z brzuchem masz problem z znalezieniem jakiejkolwiek wygodnej pozycji czy to do siedzenia czy leżenia, a co dopiero mówić o pozycji do pracy. Nie mówię, że jest to regułą dla każdej kobiety- ale spora część ma problem w 8-9msc ze znalezieniem pozycji nawet do spania (niestety faktycznie powinno się spać tylko na lewym boku), podczas gdy normalny człowiek po prostu pada i zasypia, a co dopiero znalezienie pozycji do pracy. I nie chodzi tu o "ciężkość" pracy, ale raczej o związane z nią niewygody. Wydaje mi się, że lepiej jest pobiegać sobie po mieście z papierkami, pojeździć na spotkania- słowem poruszać się, niż siedzieć nieruchomo przed biurkiem przez cały czas pracy.

Odpowiedz
avatar inmymind
3 3

@kajcia: Może skrócenie czasu pracy to lekkie przegięcie - ale na pewno możliwość wstawania co pół godziny-godzinę w celu rozprostowania kości i krótkiego spaceru. Co teoretycznie przy pracy z komputerem jest przewidziane i dla nie-ciężarnych.

Odpowiedz
avatar sla
1 3

@kajcia: Jak ty chcesz pobiegać po mieście skoro nie możesz wytrzymać chwili w komunikacji miejskiej? Przecież nie wsiądziesz w takim stanie za kierownicę bo skutki mogą być tragiczne. No chyba, że firma funduje Ci prywatnego szofera, wówczas ma to sens. Z tym podjudzaniem mnie zaskoczyłaś. Gdzie, kiedy, dlaczego? Bo nie uwierzę, że przeczytałaś moje wszystkie komentarze i na tej podstawie oceniłaś moje zamiary. Czasu by Ci nie starczyło... Czasem napiszę coś niepopularnego, jak każdy, ale nie przypominam sobie, bym chociaż raz chciała wywołać kłótnię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@sla: Przebywanie przez długie godziny w ten samej, siedzącej, często prawie nieruchomej pozycji, skutkuje bólami kręgosłupa (szczególnie odcinka krzyżowego), zaburzeniami krążenia, obrzękami nóg, bólami głowy, a nawet tzw. zespołem cieśni nadgarstka. Monitory LCD posiadają filtr, dzięki któremu nie emitują tak silnego promieniowania elektromagnetycznego, które mogłoby zaszkodzić dziecku. Weźmy jednak pod uwagę samo zaburzenie krążenia. Dla dziecka może to być wyrok, ze względu na niewłaściwe dostarczanie składników pokarmowych.

Odpowiedz
avatar kajcia
0 2

@inmymind: na jedno wychodzi czy pracujesz w smupieniu dajmy na to 6h, czy robisz to samo rozwlekajac przez przerwy na godzin 8. Ja np czasem pracowalam po 7 a reszte pracy bralam do domu jak byla taka koniecznosc. Dopiero po paru godz przerwy moglam siasc do pracy tak zeby dala ona jakis efekt. Czlowiek zmeczony pracuje wolniej.

Odpowiedz
avatar kajcia
-1 1

@sla: kto mowi o chwili? Ja akurat nie wytrzymywalam w zatloczonym, dusznym autobusie ktorym dojezdzalam 40-50min.jazda 10-20min poza godzinami szczytu zadnego problemu nie stanowila. Co innego spacer po miescie- jak tylko mialam mozliwosc wyjsc z biura chociazby do sklepu w porze obiadu to chetnie to robilam zeby tylko nie siedziec. A samochodem jezdze do konca ciazy. Caly czas probuje ci wytlumaczyc ze trwanie w jednej pozycji (nawet z przerwami) nie jest latwe do wytrzymania. Chyba ze moglabym sie w przerwie polozyc ale jeszcze nie spotkalam sie z biurem ktore pracownikom zapewnialoby lezanki. dla mnie zbawieniem byly mozliwosci wyjscia na spotkanie, skompletowania projektu, czy jakakolwiek inna forma pracy przy ktorej moglabym na 1-2h odejsc od komputera i nie siedziec.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 3

@kajcia - sla czytała ze zrozumieniem, to Ty źle użyłaś słowa "ignorant". Ignorant to nie ktoś, kto ignoruje, tylko ktoś, kto nie ma podstawowej wiedzy w danym temacie...

Odpowiedz
avatar Sine
1 3

Przeraża mnie fakt, że ktoś ciężarnej po zgłoszeniu problemów nie zrobił na wstępie badań poziomu hormonów tarczycy. Niedoczynność jest coraz powszechniejszym zjawiskiem, a zaburzenia wchłaniania jodu mogą skutkować nawet silnym opóźnieniem rozwoju umysłowego dziecka. Nie każdy człowiek ma obowiązek o tym wiedzieć, ale dla ginekologa to jedna z podstawowych informacji!

Odpowiedz
avatar czarnaczarna
5 13

A mnie przeraża fakt że w wieku 28lat nie masz swojego ginekologa i ogólnie że kobiety nie dbają o ,,te" sprawy. A później płacz i żalenie się w necie. Gdybyś chociaż raz w roku te kilka lat przed ciążą robiła chociażby podstawowe badania i odwiedzała ginekologa nie miałabyś takich problemów podczas ciąży bo miałabyś już na pewno jakiegoś sprawdzonego.

Odpowiedz
avatar actina
2 8

@czarnaczarna: Sama chciałam dodać taki komentarz. To niesamowite, że w dobie gdzie z każdego możliwego miejsca tyle się trąbi o profilaktyce, badaniach dziewczyny zaczynają chodzić do ginekologa dopiero wtedy, gdy są w ciąży. Były x lat temu, nic się nie dzieje, to nie trzeba? Sama jestem w ciąży, lekarz sprawdzony bo chodzę do niego już ponad 5 lat. Nie wyobrażam sobie teraz szukać i testować na sobie i dziecku kompetencje, wiedzę i doświadczenie kolejnych lekarzy.

Odpowiedz
avatar sla
9 9

@czarnaczarna: Przecież wystarczy się przeprowadzić by problem ze znalezieniem dobrego lekarza pojawił się ponownie. Do tego dochodzi masa różnych okoliczności - lekarz się przeprowadza, lekarz na emeryturze, lekarz okazał się ofermą, lekarz na urlopie... Poza tym można mieć różne doświadczenia. Jeśli młoda dziewczyna na pierwszej wizycie trafi na osobę kompletnie bez empatii, która potraktuje ją jak worek mięsa to jest spora szansa, że następnym razem do lekarza zgłosi się dopiero gdy nie będzie miała wyjścia. Trąbienie o profilaktyce nic nie da jeśli pacjentki będą zwyczajnie się bać wizyty.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2014 o 15:00

avatar LiMa
5 5

@sla: Pierwszą wizytę u ginekologa , miałam w wieku 18 lat, lekarz potraktował mnie jak worek kartofli , z gabinetu wyszłam z płaczem. Ale strach przed wizytą u ginekologa nie zwycieżył ze zdrowym rozsądkiem i mimo wszystko szukalam innego lakarza. Bo dla mnie zdrowie jest najwazniejsze. Przez co nie miałam problemów z lakarzem jak zaszłam w cizy bo chodziłam do niego wcześniej. Dla mnie strach przed lekarzem , jest tylko wynówką , żeby sie nie badać

Odpowiedz
avatar sla
2 4

@LiMa: Tylko ja piszę o zjawisku, ty piszesz o jednostkowym przypadku. Są osoby słabsze i silniejsze, to, co dla Ciebie było tylko powodem do płaczu dla innej osoby może stać się prawdziwą traumą. Mnie coś takiego nie spotkało. Jednak przed każdą wizytą u ginekologa panikuję. Jest mi słabo, niedobrze, gorąco, boli mnie brzuch. A mam naprawdę miłego, sympatycznego i kompetentnego lekarza...

Odpowiedz
avatar czarnaczarna
1 1

@sla: są różne przypadki bo sama jestem przykładem tego co napisałaś. Pierwszego ginekologa odwiedziłam w wieku ok 18lat i niestety trafiłam na kobietę i to dodatkowo straszną. Po dwóch latach wyjechałam na studia i zmieniłam na lekarza mężczyznę, po ok 5latach niestety się wyprowadził. Przez ok rok szukałam jakiegoś normalnego i w końcu znalazłam i od 4lat do niego chodzę. A komentarz napisałam m. in. z doświadczenia oraz obserwacji znajomych i niestety potwierdzają się tutaj słowa @actiny większość kobiet chodzi do ginekologów tylko jak są w ciąży a wcześniej/później nie dbają o te sprawy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2014 o 17:30

avatar inmymind
2 4

@sla: serio wśród młodych osób są jeszcze takie, które mimo względnie regularnego chodzenia do gina, wciąż panikują przed wizyta? Bo że starsze babki dzielą się obawami i paniką z innymi w poczekalni to wiem, ale żeby młode tak przeżywały?

Odpowiedz
avatar sla
0 0

@inmymind: Ja tak reaguję, nie mam pojęcia czy ktoś jeszcze podziela moje odczucia. A raczej młoda jestem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@czarnaczarna: Miałam w życiu 8(!!!) ginekologów. Więc prze ciążą byłam u 5. Każdy z nich albo stroił sobie niewybredne żarty, albo traktował mnie jak dopust boży (na kontrolę przyszła, a po Ci to, młoda jeszcze, czas zabiera). Co za tym idzie, przestałam chadzać na kontrole, a w momencie zajścia w ciążę pojawiła się konieczność znalezienia DOBREGO lekarza prowadzącego

Odpowiedz
avatar LiMa
7 9

Pierwsze co mnie zdziwiło to 1,5litra kawy dziennie w ciaży.Sama nie dawno rodziłam i ogranczałam kawe do minimum bo to może zaszkodzić dzicku. Drugie to 600zl miesiecznie? Troche dużo. Ja osobiściechodziłam nw nfz. Trafił mi się bardzo dobry lakarz.Do endokrynologw poszłam rownież nw nfz i z racji ciąży przyjął mnie bez kolejki.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 9

"zwolnienie z pracy (okazało się, żę nie mogę jednak tyrać po 12 godzin w otoczeniu 150 komputerów)" To akurat bzdura i z tego powodu zwolnienia nie powinnaś była dostać. Praca w ciąży to 8h na dobę a nie 12. Z czego maksymalnie 4 przy komputerze. Wychodzi, że ty i lekarz woleliście okradać resztę społeczeństwa (konkretnie tych, co uczciwie płacą składki), niż wyegzekwować na pracodawcy to, co było jego obowiązkiem. Nie fair z twojej strony.

Odpowiedz
avatar kajcia
-2 4

@bloodcarver: Tak, jeśli masz uczciwego pracodawcę z normalną umową. Zauważ, że autorka piszę o pracy na umowę-zlecenie. Czyli w zasadzie "hulaj dusza, piekła nie ma". Aczkolwiek dla mnie opowieść i tak przesadzona, ale to inna sprawa.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 4

@kajcia: Jeśli umowa-zlecenie (o czym w historii nie ma słowa, tam jest w tym momencie napisane, że praca, bez zastrzeżeń co do typu umowy), to i tak nie do końca fair sytuacja. Po pierwsze, to takie umowy mało kiedy trwają dłużej, niż dwa, trzy miesiące, i podpisywanie kolejnej po to, by się z niej nie wywiązać a iść na zwolnienie zwyczajnie nie jest uczciwe, a po drugie, jeśli to praca typowa, z szefem, godzinami pracy, w siedzibie firmy, to niezależnie co jest na umowie *napisane*, jest to stosunek pracy i ochrona ciężarnej się należy... A autorka zamiast walczyć o swoje wolała wyłudzić od uczciwych ludzi, którzy składki płacą i świadczenia pobierają "regulaminowo".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@bloodcarver: To była umowa - zlecenie. Pracowałam tak ponad 3 lata, na umowie przedłużanej co 3 msc. Przez ponad 3 lata płaciłam składki ZUS. A teraz NIE pobieram zasiłku macierzyńskiego, co powinno uspokoić Twoje poczucie sprawiedliwości. I tak, proacowałam po 12, czasem 14 godzin dziennie, bo szefowa musiała wyjść wcześniej, a ja uzupełniałam jej papiery. I nie czuję się winna, że w końcu przestałam. Uważam, że zarobiłam na swoje zwolnienie!

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 3

@Jezebel: Pobierałaś z kieszeni wszystkich coś, co powinnaś była dostawać od pracodawcy. To nie jest uczciwe. I na pewno nie zarobiłaś na to faktem, że wcześniej pozwalałaś by pracodawca łamał twoje prawa.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
6 8

Mamy XXI wiek. Tak ciężko sprawdzić opinie o lekarzach w internecie?

Odpowiedz
avatar Ygritte
10 12

Mnie interesuje coś innego. Autorka twierdzi, że musiała pracować 12h na dobę. W call center. Znaczy na zlecenie pewnie, bo prawo pracy zupełnie olane. A po zapisaniu się na prywatną wizytę dostała zwolnienie lekarskie. Na zleceniu lekarskie nie obowiązuje, call center raczej też mi nie wygląda na filantropa, zwłaszcza jeśli wcześniej nie było problemu żeby ciężarną eksploatować. Czyli zwolnienie lekarskie = brak źródła dochodu. Mimo tego autorkę z partnerem życiowym stać na prywatnego lekarza i 10 miesięcy bezpłatnego macierzyńskiego, względnie zasiłek. Podsumowując mój wywód, albo autorka i ojciec dziecka bez żadnego przemyślenia wystawili swoje dziecko na niepotrzebne niebezpieczeństwo (12h, kawa), a teksty w komentarzach o przymieraniu głodem to próba usprawiedliwienia bezmyślności, albo autorka odprowadzała za siebie składki, a wtedy patrz poprzednia część zdania. Albo skrajna głupota, jeśli jakimś cudem była umowa o pracę. A w rzeczywistości pewnie skrajnie podkolorowane.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 4

@Ygritte: Będąc na zleceniu można dobrowolnie opłacić składkę na ubezpieczenie chorobowe, i wtedy obowiązują zwolnienia lekarskie. Znaczy, obowiązują i tak, ale bez dobrowolnej składki nie można oczekiwać wypłaty, chronią wtedy jedynie przed pozwem o niewywiązanie się z umowy.

Odpowiedz
avatar Ygritte
0 2

@bloodcarver:dokładnie o to mi chodziło w punkcie o odprowadzaniu za siebie składek. Pewnie mało precyzyjnie napisałam.

Odpowiedz
avatar the
-4 4

@Ygritte: L4 na umowie - zleceniu jest niepłatne, ale pracownik ma prawo mieć wtedy wolne chorobowe. blablabla, a inni uwierzą w słowa Ygritte.

Odpowiedz
avatar Quaraliel
5 7

Zawsze mnie zastanawiało to porównywanie prywatnej wizyty do tej na NFZ. Są lekarze dobrzy i źli, jak w każdym zawodzie. Autorka nie miała szczęścia do ginekologów - zdarza się. Ale skoro już znalazła dobrego, to czemu go nie spytała czy przyjmuje też na NFZ? Nie bardzo sie orientuje, jak działa chodzenie do ginekologa w ciąży, ale z sytuacji lekarza w mojej rodzinie wiem, że większość z nich zarabia przyjmując (oprócz w szpitalach) w przychodniach. Rożnych. W tym i na NFZ. Myślę, że jeśli lekarz rzeczywiście jest taki dobry, to się nie obrazi, tylko poda dzień i miejsce, gdzie można przyjść za darmo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Quaraliel: On nie przyjmował na nfz. P{racuje w szpitalu św Anny w Piasecznie, jest genialny, jest ordynatorem, ale wizyty tam są tylko komercyjne. Szpital jest prywatny i należy do sieci EMC

Odpowiedz
Udostępnij