W sobotę miałam niemiłą przygodę w kwiaciarni.
Zaczęło się w czwartek, kiedy poszłam tam, aby zamówić bukiet kwiatów. Ustaliłam jakie to mają być kwiaty, jak duży bukiet i inne szczegóły, po czym powiedziałam, że przyjdę po bukiecik w sobotę o dziewiątej, ponieważ o dziesiątej wyjeżdżam.
Pani wszystko zapisała, potwierdziła, zapewniła, że otwierają od siódmej, więc spokojnie mogę przyjść, dziękuję, do widzenia.
W piątek znów poszłam wypytać czy pamiętają, oczywiście tak.
Ale gdyby wszystko było ok, to nie pisałabym tutaj.
W sobotę, o dziewiątej idę po bukiet. W kwiaciarni inna pani niż przy zamawianiu (B).
(Ja): - Dzień dobry, moje nazwisko migdek, zamówiłam w czwartek kwiaty na dziś rano.
(B): - Dzień dobry, chwila, ja tu nic nie mam.
(Ja): - Niech pani lepiej zobaczy, może z tyłu są...
(B): - (Idzie sprawdzić, szuka, wraca...) Nie, nie mam takiego nazwiska.
(Ja): - (Pomyślałam, może ja, gapa, zapisałam na nazwisko chłopaka?) A jest nazwisko chlopakowski?
(B): - Nie...
Jeszcze zadzwoniła do pierwszej pani, która potwierdziła, że nie ma takiego zamówienia...
I tak oto po kilku jeszcze wymianach zdań, wypowiedzeniu się o nieprofesjonalności kwiaciarni, burknięciu na mnie abym nie marudziła, zostałam bez bukietu na wesele...
Po drodze kupiłam butelkę dobrego whisky i pojechałam, bo co miałam zrobić? Czekał mnie jeszcze fryzjer, zabieranie rodziny i 3-godzinna jazda.
Jak ludzie potrafią zepsuć humor...
kwiaciarnie
To nie jest ten łisk, tylko ta łiski. A z ciekawości - pani w kwiaciarni nie była w stanie zrobić bukietu z kwiatów? Bo zazwyczaj w kwiaciarniach tym się zajmują - kwadrans powinien wystarczyć...
Odpowiedz@notodwa: "Czekał mnie jeszcze fryzjer, zabieranie rodziny i 3-godzinna jazda." może czasu nie było
Odpowiedz@psychomachia: Ja kupiłabym pierwszy z brzegu w miarę ładny bukiet z ekspozycji - nie wierzę, ze w kwiaciarni nie było żadnego. Wiem, ze to nie to samo ci bukiet na zamówienie, ale państwo młodzi pewnie i tak nie pamiętaliby, czy był z różowych czy pomarańczowych kwiatów... A tak szczerze mówiąc - na ich miejscu wolałabym whisky niż kwiaty, z którymi i tak nie bardzo wiadomo co zrobić ;)
Odpowiedz@psychomachia: Twierdzisz, że złożenie zamówienia; - To proszę zrobić mi bukiet z tych i tych kwiatów, ozdobionych tym i tym zielskiem, oraz przewiązanych wstążką w takim to a takim kolorze. było ponad ludzkie możliwości? I że planując wyjazd na ślub organizator wyjazdu nie uzwględnił w planie: - korków na drodze - awarii samochodu - konieczności dokonania poprawek krawieckich - poczekania kilku, kilkunastu minut w kolejce po kwiaty? Autorka napisała, że miała godzinę między odbiorem kwiatów, a wyjazdem - więc każdy normalny zamówiłby bukiet na już i alboi poczekał na miejscu parę minut, albo podjechał po bukiet już po wyjściu z domu i zapakowaniu się do samochodu. (podróż koleją ze Szczecina do Ustrzyk wykluczam, wtedy kupowaliby kwiaty na miejscu)
Odpowiedz@notodwa: Poprawek krawieckich? Awarii auta? Może jeszcze upadku meteorytu? Sukienkę na ślub się po prostu wcześniej przymierza i wtedy dokonuje się ewentualnych zmian. By uwzględnić awarię auta trzeba by wyjechać chyba pół dnia wcześniej co też nie ma najmniejszego sensu. Szczerze to jakby mnie w ten sposób kwieciarka wystawiła to nawet nie chciałabym czegokolwiek od niej kupować. Poza tym uważam alkohol za lepszy dodatek do prezentu - co w końcu można zrobić z pokojem kwiatów, które po paru dniach padną?
Odpowiedz@sla: Ja potrzebowałem poprawki krawieckiej. Poszedł szew i trzeba było szyć. Nie robił tego krawiec, ale poprawka była jak najbardziej krawiecka. :-)
Odpowiedz@inga: ja bym wzięła bukiet z ekspozycji, ale z innej kwiaciarni.
Odpowiedz@Agness92: A mi się wydaje, że historia nie gra - pani z piątku potwierdza, a w sobotę twierdzi, że nikt nie zmawiał? To musiały być trzy panie: piątkowa, sobotnia i ta, do której dzwoniła sobotnia. Głowy nie dam, ale moim zdaniem wtedy pasowałoby. Ciekawe jest, czy w tej układance występuje właściciel(ka) kwiaciarni, bo rozżalony i wystawiony do wiatru klient winien z nią porozmawiać o odszkodowaniu. (na podstawie pokwitowania wpłacenia zadatku za zamówiony bukiet)
Odpowiedz@sla: "Szczerze to jakby mnie w ten sposób kwieciarka wystawiła to nawet nie chciałabym czegokolwiek od niej kupować." Też bym nic od takiej nie kupiła. Bo niby co ta ma być. "Wystawiła mnie pani? Oh, nic nie szkodzi i tak dam pani zarobić."
Odpowiedz@stifajtin: Wcale nie jest potrzebna dodatkowa Pani, po prostu dały ciała, zamówienia nie przygotowały (nie chciało się, zapomniały, komuś innemu sie bukiet spodobał i sprzedały bo zapłacił więcej) i najzwyczajniej w świecie któraś z nich/obie skłamały, że zamówienia w ogóle nie było. Co do zadatku to nie było wspomniane czy był. Ze wszystkich kwiaciarni do których chodzę od czasu do czasu zadatek na namówienie jest tylko w przypadkach kiedy bukiet ma być wyjątkowo duży i drogi oraz kiedy byłby ciężki do sprzedania komuś innemu (w przypadku nie odebrania zamówienia) bo jest bardzo specyficzny
Odpowiedz@alexiell: NIe znam się specjalnie na tym, ale będąc kwiaciarzem żądałbym zadatku w wysokości ceny towaru - ryzykowałbym moją pracą tylko.
OdpowiedzI dobrze, że tak się stało. Młodzi na pewno bardziej się uciesza z butelki dobrego trunku już paru chwastów, które trzeba wyrzucić na nastepny dzień.
OdpowiedzDobra łycha lepsza od kwiatków, które zwiędną :)
Odpowiedzpracowałam w kwiaciarni, w 10 minut ułożę bukiet z 20 kwiatów; czy 10 minut nie mogłaś poczekać?
Odpowiedz@the: Jak to już wyżej zostało napisane - pani autorkę wystawiła, pani nie zarobi.
OdpowiedzMacie wszyscy rację :) Jak mnie tak wystawiły to nie chciałam nic więcej od nich kupować. Był dwie i tak, najwidoczniej któraś kłamała. Jak już kupiłam alkohol, sama pomyślałam, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ale i tak nie życzę nikomu być robionym w jajo ;) Pozdrawiam
Odpowiedz