Kilka lat temu wyjechałam na roczny wolontariat do RPA. Na studiach załatwiona dziekanka, ja gotowa na przygodę życia i pracę jaka od dawna mi się marzyła, bilet kupiony i pozostało tylko załatwienie ostatnich formalności (szczepienia, zakup leków przeciwdziałających malarii i ubezpieczenie). Nie znam się na ubezpieczeniach, po za zdrowotnym na uczelni nie mam innego i dzwoniłam do różnych film ubezpieczających. Ceny wysokie, rzędu kilku tysięcy złotych, obejmujące opłatę leczenia, ewakuacje w czasie wojny, przelot helikopterem gdyby moje zdrowie tego wymagało i trzeba byłoby mnie do szpitala zawozić. Jednym słowem oferta na każdą okazje tylko ceny wysokie. Szczęśliwie udało mi się znaleźć ofertę za 1100 zł i to nie w jakiejś firmie z Pcimia dolnego ale w przodującej na polskim rynku. Umówiłam się na spotkanie z agentem, wyjaśniam, że jadę do RPA (w rozmowie używam nazwy skrótowej kraju ale i całościowej), podpisujemy umowę, ja płacę ciułanymi na studiach pieniędzmi.
Przez prawie cały czas pobytu wszystko było ok ale pod koniec zdarzył mi się dość poważny wypadek w górach (zarwała się pode mną skała i spadłam z 20 metrów). Wynik: ogólne potłuczenie, oderwanie mięśnia od kości w prawej ręce i wstrząśnienie mózgu. Dwie doby leżałam pod kroplówką w szpitalu, biorąc leki przeciw bólowe i w pierwszych godzinach pod tlenem.
Po wyjściu ze szpitala dzwonię do ubezpieczyciela z pytaniem czy rachunek za szpital powinnam im wysłać mailem, faksem czy też dostarczyć osobiście gdy wrócę za dwa miesiące. Pani uprzejmie mi mówi, że moje ubezpieczenia "WAŻNE JEST TYLKO W EUROPIE", że wykupiłam opcje drugą a nie trzecią i że nie zwrócą mi za wypadek w Afryce. No tak, przecież jadąc na rok do REPUBLIKI POŁUDNIOWEJ AFRYKI niezbędne jest mi ubezpieczenie w Europie (nie wiem, może przed wylotem na lotnisku mogło mnie spotkać coś złego??). Na szczęście rachunek za szpital nigdy do mnie nie dotarł, szkoła w której pracowałam też go nie dostała ale ja nauczyłam się jednego: ubezpieczalnie to banda naciągaczy, którym ufać nie wolno... Kolejne moje wyjazdy były bez ubezpieczenia albo z takim wykupowanym w Afryce która niestety jest bardziej ludzka i do przodu niż Polska...
Czytając komentarze widzę, że nie dodałam najważniejszego - z agentem rozmawiałam o opcji nr 2 takiej umowy (pobyt w każdym miejscu na świecie, ubezpieczenie od wypadków) a potem okazało się, że mam podpisany pakiet 1 (tylko Europa). Może ja jestem naiwna, może głupio zrobiłam ale to agent specjalnie wprowadził mnie w błąd...
To przed podpisaniem wniosku i zapłatą nie przeczytałaś polisy ?
Odpowiedz@katem: eeee tam, kto by czytał umowę na ubezpieczenie za które płaci takie grosze, jadąc w miejsce, z którego w godzinę można wrócić do Polski ;)
Odpowiedzwydaje mi się że w umowie zostało określone gdzie obowiązuje ubezpieczenie.
OdpowiedzTak jak mówią poprzednicy, co masz w umowie? Czytałas ją?
OdpowiedzPowiem ci, że ostatnim zdaniem do*ebałaś mistrzowsko.
OdpowiedzFakt, można powiedzieć, że autorka jest sama sobie winna, bo nie przeczytała umowy. Ale z drugiej strony... Ja ostatnio ubezpieczałam sklep - od kradzieży, dewastacji itd. Agent ubezpieczeniowy przyszedł do mnie kiedy byłam w pracy(na zmianie w sklepie) i spędził ze mną prawie trzy godziny, żeby dokładnie wytłumaczyć i wybrać wszystkie opcje, nie narzekając, że musimy co chwilę przerywać, bo mam klienta. na koniec pokazał mi każdy punkt umowy, jeszcze raz tłumacząc co i jak. A "agent", który obsługiwał autorkę całkiem świadomie wprowadził ją w błąd. Jej wina, że nie przeczytała, ale ktoś bez mrugnięcia okiem sprzedał jej coś, co w żaden sposób nie było potrzebne (o czym wiedział), za niemałe pieniądze. Facet zwyczajnie ją okłamał, wykorzystują naiwność.
Odpowiedz@Poecilotheria: Agent rzeczywiście nieuczciwy. Ale i autorka naiwna. Zwłaszcza że to nie umowa na zakup paczki zapałek tylko drogie ubezpieczenie. W takich przypadkach papiery trzeba prześwietlić ze wszystkich stron.
OdpowiedzJak sie podpisuje jakies ubezpieczenie, to trzeba koniecznie przeczytac jego warunki od deski do deski, inaczej jest sie glupim jak but. Poza tym w RPA potrzebna jest chemoprofilaksja na malarie tylko w malym skrawku - w narodowym parku Krügera. Kto uwaza "Afryke za bardziej ludzka i do przodu niz Polske", ten chyba nie zna i tej i tej.
OdpowiedzA Ty znasz?? Ja w Afryce spędziłam dwa lata - nie miałam tam problemów z kolejkami w przychodni czy szpitalu (a bywałam tam zarówno ze sobą samą jak i z podopiecznymi), karetka przyjeżdżała w ciągu 20tu minut, jako zwykły nauczyciel mogłam umówić się za spotkanie z ministrem edukacji i pozałatwiać swoje sprawy, obgadać problemy, mogłam liczyć na interwencje policji w każdym momencie gdy czułam się zagrożona. Czy mam to w Polsce?
Odpowiedz@Umutesi: "karetka przyjeżdżała w ciągu 20tu minut" Nie, żebym się czepiał, ale w Polsce, do stanów zagrażających życiu, karetki zwykle dojeżdżają w 8 minut w mieście i 15 poza nim. I skoro służba zdrowia w Afryce jest taka super i do przodu, to czemu umiera tam najwięcej dzieci w wieku do lat 5? Czemu przewidywana długość życia na kontynencie Afrykańskim jest najniższa? Źródła: http://www.who.int/gho/child_health/mortality/en/ http://apps.who.int/gho/data/view.main.690?lang=en
Odpowiedz@notaras: chyba w teorii! Byłam świadkiem ataku padaczki pewnego pana. Zadzwoniłam po pogotowie, usłyszałam, "że już wysyłają karetkę". Jakiś chłopak zajął się panem z atakiem i czekamy. Za chwilę zadzwoniła sąsiadka (działo się to przed moim blokiem) i krzyknęła, że już jadą. Dalej czekaliśmy. Dzwonię po raz kolejny no i "karetka już jedzie". 300 metrów jechała 30 minut!
Odpowiedz@Umutesi: „karetka przyjeżdżała w ciągu 20tu minut” Serio? Karetce dojazd zajmował dwadzieściatu minut? ;>>>
Odpowiedz@notaras: Dobrze gadasz jednak autorka mówi o RPA RPA jest najbogatszym państwem w Afryce i ciągle się rozwija. Mają dużo zasobów naturalnych i rosnąca turystykę. Bazując na danych pt. "Afryka" niewiele można się o RPA dowiedzieć. Nie chce porównywać z Polską, bo sama niewiele na temat służby zdrowia w RPA wiem, ale na pewno nie jest to Kongo czy Malawi. Jeżeli zagrożenie życia masz na myśli np zatrzymanie krążenia to po 8 minutach mogą przyjechać, ale po trupa. Jesli ktoś nie oddycha muszą postarać się uwinąć w ciągu 4 minut. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2014 o 23:28
@Endlessly: Atak padaczki nie jest stanem zagrożenia życia! Ba. Często nie wymaga nawet wezwania karetki.
Odpowiedz@Endlessly: Wejdź na stronę urzędu województwa Mazowieckiego: http://www.mazowieckie.pl/pl/urzad/zdrowie/ratownictwo/plan-dzialania/10319,Plan-dzialania.html ściągnij sobie "Plan Działania Systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne dla Województwa Mazowieckiego - tekst ujednolicony zawierający aktualizację nr 1,2,3" i popatrz na strony 72, 73, 74 i dopiero wtedy wypowiadaj się o średnich czasach przyjazdu zespołów PRM. Dla innych województw nie chce mi się szukać tych informacji, ale pewnie będzie będzie podobnie.
Odpowiedz@maar: Chyba czytamy inną historię, bo ja widzę takie zdanie: "Afryce która niestety jest bardziej ludzka i do przodu niż Polska" W innej swojej historii autorka twierdzi, że była przez 2 lata w Rwandzie, więc pisząc Afryka miała raczej na myśli Afryka, a nie RPA. I nawet dla RPA przewidywana długość życia wygląda tak samo jak dla całej Afryki.
Odpowiedz@MyCha: Mi sie wydaję, ze jest to w ogóle dziwne, ze przyjechali. Pani przez telefon mogła podać im proste instrukcje. No chyba, że ten napad po tych 30 minutach nie minął, albo się powtarzał, lecz to jest rzadkie.
Odpowiedz@maar: "Jeżeli zagrożenie życia masz na myśli np zatrzymanie krążenia to po 8 minutach mogą przyjechać, ale po trupa. Jesli ktoś nie oddycha muszą postarać się uwinąć w ciągu 4 minut. ;) " Żeby zespół zdążył przed upływem magicznych 4 minut, to musiałby przyjechać w 2, bo zanim jakiś dobry przechodzień podejdzie do człowieka z NZK, sprawdzi, czy ten jest przytomny, sprawdzi oddech, zadzwoni pod 999, wyspowiada się i dyspozytor wyśle zespół, to miną spokojnie ze 2 minuty. I to przy założeniu, że przechodzień zareaguje od razu. Dlatego we wszystkich cywilizowanych krajach prowadzi się kurzy pierwszej pomocy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2014 o 0:05
@maar: Gdyby się nie powtarzał to nie dzwoniłabym 2 razy. Kiedy wydawało się, że już jest ok, znów się zaczynało. Zabrali go do szpitala. Zresztą opisywałam (jak ktoś chce to niech zajrzy do mojej historii o pogotowiu) jak u mnie w miasteczku działa pogotowie. Zresztą cały szpital o kant d... rozbić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2014 o 0:37
@notaras: Niestety maja obowiązek w przeciągu 4-6 minut. Dlatego ludzie powinni znać podstawy pierwszej pomocy (a wiele ich nie zna), w wielu miejscach jest też udostepniony defibrylator. Każdy kto zna zasady pierwszej pomocy wie, że on reanimuje a o wykonanie telfonu prosi drugą osobe jeśli to możliwe.
Odpowiedz@notaras: Chyba czytamy inną historię, bo ja widzę takie zdanie: "Afryce która niestety jest bardziej ludzka i do przodu niż Polska" Macie 100% racji, RPA lezy w Afryce!!
OdpowiedzSpadla z 20 metrow i tylko sie potlukla, smiechlem srogo >.< Dziecko 2 metry to nie 20 ;)
OdpowiedzSzkoda tylko, że przez swoją naiwność wrzucasz wszystkich agentów do jednego worka;) Niestety ubezpieczenia to bardzo podatna na oszustwa część finansów i trzeba się pilnować. Wystarczyło RAZ przejrzeć umowę/ogólne warunki/oznaczenia przed samym podpisaniem.
Odpowiedz