Jak już kiedyś wspomniałam pracuję z dziećmi i lubię tę pracę. Nigdy nie miałam z nimi problemów, choć czasem trafiały się małe łobuzy, które czasem darzyłam większą sympatią niż te spokojne dzieci. Ale czegoś takiego w żuciu bym się nie spodziewała...
Jakiś czas temu chciałam powiększyć zakres swych umiejętności, dzięki czemu dorobiłam się papierów na przewodnika. Tuż przed mikołajkami dostałam telefon od pani nauczycielki, która zapytała czy mogę poprowadzić wycieczkę szkolną w pobliskie góry. Oczywiście zgodziłam się.
Na miejscu spotkania okazało się, że dzieci to zbieranina z całej pobliskiej szkoły w różnym wieku. Najstarsze miało chyba z 10 lat, a najmłodsze 7. Na parkingu, gdzie miała rozpocząć się nasza wyprawa, dzieci od razu zaciekawiło stoisko z pamiątkami. Kilku chłopcom szczególnie spodobały się plastikowe miecze. Podeszłam do nich chcąc poprosić by ustawili się koło wychowawcy, gdy wtedy słyszę jak jedno z nich rzecze do swego kolegi:
- TY! Ja to se wracając kupię ten miecz i zetnę tej durnej pale łeb!
Zatkało mnie. Myślałam, że się przesłyszałam. Postanowiłam na razie zostawić sprawę w spokoju, a może faktycznie coś źle usłyszałam? Ale za to zaczęłam bacznie przyglądać się właścicielowi owych słów. Dalej zachowywał się całkiem normalnie i bez problemów. Do czasu.
W końcu dzieci zrobiły się zmęczone, więc postanowiłam zrobić krótką przerwę. I wtedy widzę jak wspomniany chłopak zaczyna bić młodszego kolegę. Nauczycielka stoi obok, patrzy i nic. Nawet słowem się nie odezwie. Ja nie pozwolę by na mojej warcie komuś działa się krzywda, zwłaszcza że jak komuś coś się stanie obie możemy mieć kłopoty. Podchodzę do nich i stanowczym tonem każę przestać (Zawsze tak robię, najczęściej działa). Oczywiście starszy nie przestaje, a młodszy jest już bliski płaczu. Nie mając wyjścia łapie dzieciaka za ramię i zagradzam mu drogę do kolegi. Już otwieram usta by go zganić, gdy wtedy z jego ust pada:
- Puszczaj ku**a! Jak śmiesz mnie dotykać do sądu panią pozwę!
Zatkało mnie. Pracowałam z wieloma dziećmi, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałam, nawet nastolatkowie lepiej się zachowują. Gdy się otrząsnęłam z szoku, tłumaczę gówniarzowi jego zachowanie i że powinien przeprosić mnie oraz kolegę. (Szkoda że w takim przypadku nic prócz rozmowy nie da się zrobić). Młody uśmiecha się od ucha do ucha i znów przemawia tymi słowami:
- **uja możesz mi zrobić! To mój brat i mogę robić mu co zechcę!
Dalsza rozmowa nie miała sensu, gdyż młody ciągle w kółko powtarzał, że nic nie mogę mu zrobić. I ma rację! Jedynie mogę tłumaczyć i krzyczeć, a jego to i tak nie ruszy. Nauczycielka, którą widzi i wszystko słyszy nie ma zamiaru przyjść mi z pomocą i chociaż powiedzieć, że mu uwagę do dzienniczka wpisze... Widząc że nic nie zdziałam odpuszczam młodemu, choć z wielkim żalem. Biorę za to młodszego i idę z nim całą wycieczkę pilnując, by kochany braciszek nie zaczął robić z nim co zechce.
Po powrocie do miasta specjalnie postanowiłam poczekać na rodziców owej parki. Nie mogłam sprawy tak zostawić, a może rodzice młodemu do rozumu przemówią. Nie musiałam czekać długo, aż pojawiła się mamusia. Podchodzę,i zaczynam się chwalić "cudownym" zachowaniem jej starszej pociechy.
- On tak zawsze - Mówi i z uśmiechem i zabiera dzieciaki.
Starszy jeszcze obrócił się by pokazać mi środkowy palec i ten wstrętny uśmiech.
Musiałam stać w zdziwieniu dobrych kilka minut, nim zaczepiła mnie nauczycielką, której też chciałam wygarnąć za jej zachowanie. Ona zaczęła tłumaczyć się, że z dzieckiem są problemy od początku. Robi co chcę, a rodzice to akceptują. Matka twierdzi, że zachowanie syna jest spowodowane odejściem ojca i pewnie dlatego znęca się nad młodszym bratem, gdyż ten ma innego tatę. Tata młodszego nie chce się wtrącać, ponieważ boi się, że żona oskarży go o faworyzowanie swojego dziecka. Dlatego oboje pozwalają by starszy znęcał się nad młodszym...
Nie wiem czy to co powiedziała ta kobieta było prawdą, jednak sądzą po zachowaniu dziecka i matki jest to bardzo możliwie. Jednak jakim trzeba być rodzicem by pozwalać jednemu dziecku krzywdzić drugie?! Ja rozumiem, że dziecko może czuć się niechciane, ale to nie jest powód by gówniarzowi pozwalać na wszystko. Co z takiego wyrośnie?! I czy szkoła nie jest wstanie nic zdziałać?!
szkoła
Młody lubi sądem straszyć? To można by go jego własną bronią załatwić. Powiedzieć (zgodnie z prawdą), że za pobicie, artykuł... paragraf... grozi tyle a tyle, za cośtam mandat tyle a tyle itd.
Odpowiedz@Agness92: A młody jeszcze odpowie, że nic mu nie mogą zrobić, bo do 13 r.ż. opiekunowie odpowiadają za niego
Odpowiedz@kissedbyfire: No, to może jak mamusia odpowie, to się oczęta otworzą.
Odpowiedz@kissedbyfire: tego może jeszcze nie wiedzieć.
Odpowiedz@Agness92: Hmm ciekawy pomysł, szkoda że wtedy na to nie wpadłam.
OdpowiedzNie ma co, niezłe sobie kobieta piekło szykuje. Starszy syn gardzący i znęcający się nad młodszym, młodszy nienawidzący starszego i szukający okazji do zemsty. Obaj będą mieć pretensje do matki. Super rodzina.
Odpowiedz@kasiunda: Poczekać tylko na to, aż obaj dorosną, starszy zrobi się jeszcze bardziej agresywny, młody zacznie się bronić lub mścić i dojdzie do tragedii. I w pełni się zgadzam, że obaj będą mieć pretensje do matki. Młodszy do swojego ojca też. Rodzice nie chcą "faworyzować", a w ostateczności stracą obu chłopców.
OdpowiedzZ racji tego, że nie potrafię zrozumieć jak można tak wychować swoje dziecko to zastanawiam się co by się stało gdybyś temu bachorowi też odpowiedziała przekleństwami? I to jemu kazała iść z przodu, a gdyby nie chciał to używałabyś ku*wy jako przecinka. Groziłoby Ci coś za to? Bo wydaje mi się, że jeśli rodzice nie potrafią wychować dzieci to zrobić powinien to ktoś inny...
Odpowiedz@barteknc: Oczywiście, że by groziło! Poza tym przeklinanie na dzieciaka w ogóle nie równa się wychowywaniu go.
Odpowiedz@Drago: 1. No ale właśnie co by jej groziło? 2. Na swoje dziecko kląć nie wolno. Ale na czyjegoś bachora? Poza tym "cel uświęca środki".
Odpowiedz@barteknc: Czy by coś groziło? Trudno powiedzieć, gdy prowadzę warsztaty plastycznie nie mogę nawet krzyczeć na dzieci bo tak chcę główna prowadząca, na wycieczkach nie mam szefa a ni czegoś takiego, ale wiadomo. Zwyzywam dziecko, ktoś usłyszy i oczywiście to ja mogę później nie mieć pracy bo to "ta jędza co krzyczy i wyzywa na dzieci bez powodu". Nie wiem czy przekleństwa by coś tutaj zdziałały, naprawdę trudno powiedzieć. W obecnych czasach lepiej w ogóle nie ruszać dzieci, bo ich rodzice lubią potem dorosłych po sądach za głupoty ciągać czego doświadczyła moja koleżanka przewodniczka.
Odpowiedz@barteknc: W znajomej szkole była taka jedna, co przeklinała na dzieciaki. Długo nie pracowała, a wierz mi, że dyrektorzy i opiekunowie przekazują sobie informacje. Gówno by znalazła, a nie pracę. Zresztą prawidłowo, jak ktoś przeklina przy dziecku, wyzywa je to w ogóle nie powinien wykonywać tego zawodu.
OdpowiedzDzieciak i rodzice piekielni bez wątpienia. Szkoda tylko młodszego, ale może się zdarzyć, że w późniejszym wieku odegra się na starszym "braciszku". Mam prośbę droga autorko - przeczytaj swoją historię jeszcze raz i popraw literówki, bo wprowadzają w niektórych miejscach chaos.
OdpowiedzBezstresowe wychowanie. Jak młodzikiem byłem i nabroiłem to dostałem klapa w dupe i jakoś nie zaszkodziło to mojej psychice... tak mówią mi głosy w mojej głowie. Są bardzo mądre więc wiem co mówie.
OdpowiedzNie mógłbym być nauczycielem, bo bym skończył w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze za wielokrotne, brutalne zabójstwa :D
Odpowiedz"Jedynie mogę tłumaczyć i krzyczeć, a jego to i tak nie ruszy." Możesz zrobić coś jeszcze: ponieważ w tej sprawie ewidentnie dochodzi do aktów przemocy, możesz zawiadomić policję. Jak zrobi się mała aferka, matka zostanie przesłuchana, pogrożą jej kuratorem etc. - zobaczysz, że natychmiast inaczej będzie synka wychowywać.
Odpowiedz@janhalb: można również zawiadomić sąd rodzinny, mają obowiązek sprawdzać nawet sytuacje zgłoszone anonimowo - coś w stylu że młody jest zagrożony demoralizacją (przeklina i bije),a rodzice są niewydolni wychowawczo. Czasami wizyta kuratora działa otrzeźwiająco.
OdpowiedzXXI wiek kobiety w polityce, laboratoriach, kosmosie, wojsku, a nie potrafią dobrać sonie porządnego faceta. Rozwody, komplikacje a potem te dzieci żyją jak żyją. Co to za życie, że "mój brat mieszka z mama i tatą a ja mieszkam z mamą i dwojgiem obcych ludzi" Śluby chyba powinny być pod kontrolą... :)
Odpowiedza opieke spoleczne i prokurature i niewlaswym wychowaniu dziecka zawiadomilas??? dziecko w tym wieku w ogole nie powinno znac takich slow - twoim obowiazkiem jest zawiadomic stosowne wladze jesli rodzice nie radza sobie z wychowaniem! Panstwo Polskie dzieckiem sie zajmie!
Odpowiedz@voytek: a po co prokuratura? Wziąłeś już dzisiejszą porcję psychotropów?
Odpowiedz