Mój tata prowadzi małą firemkę nazwijmy ją produkcyjno - usługową. Zajmuje się wykonywaniem plandek na samochody, zadaszeń, namiotów i wszystkiego co da się zrobić z materiału plandekowego. Kokosów z tego nie ma, ale zarobek jakiś tam jest.Jako dziecko lubiłam w wakacje wybierać się z nim do pracy i bawić się w sekretarkę w biurze (układałam dokumenty, robiłam wszystkim kawę - nawet gdy jej nie chcieli :), no mniejsza o to).
Pewnego dnia przyszedł facet, normalnie ubrany (bez żadnej koloratki ani niczego) i mówi, że jest księdzem z jakiejś tam pobliskiej parafii, w której rozpoczyna się budowa kościoła i on by chciał na lato taki namiot ze stelażem (jakiś taki chyba "kościół polowy") żeby mógł tam odprawiać msze zanim stanie budynek. Ok. Tata usiadł z nim do komputera, facet podał wymiary i preferowany kolor, tato zrobił projekt. Księżulo zadowolony, pyta na kiedy będzie wykonany. Tata jeszcze w międzyczasie policzył koszty owego namiociku i mówi, że czas wykonania to ileś tam dni, a koszt to około 5 tysięcy PLN. Księżulo wielkie oczy i mówi, że chyba się nie zrozumieliśmy, bo on jest KSIĘDZEM, a to ma być darowizna dla parafii i wiernych.
Oczywiście mój tata lekko wyśmiał tego pana i księżulo poszedł pewnie szukać innego dobroczyńcy. Może i nie jest to jakaś super piekielna historia, ale według mnie pokazuje, jak kler uważa, że wszystko im się należy (o ile to był prawdziwy ksiądz, bo pewności takiej do dziś nie mamy).
Pewności nie ma czy to był ksiądz, ale pojechać po księżach to trzeba? To mógł być ktokolwiek, kto potrzebował dużego namiotu. Za tym, że to mógł być oszust przemawia też fakt, że przy budowie nowego kościoła nikt się nie bawi w stawianie jakiegoś namiotu. Czemu? Bo budowa kościoła czasem trwa kilka lat. A taki "kościół tymczasowy musi te kilka lat wytrzymać i zapewnić wiernym jakieś w miarę dobre warunki. Dlatego też najczęściej są budowane proste baraki z drewna i płyt wiórowych, albo kupowane gotowe "kontenery". A jak już potrzebny jest namiot, to kupuje się tańszy z demobilu, a nie zamawia nówkę sztukę. No i oczywiście księża w takich sprawach zwracają się w sposób bardzo oficjalny, najczęściej za pomocą pisma z dokładnymi danymi, podpisami i pieczęciami.
Odpowiedz@Draco: Po przeczytaniu historii chciałem dać ten sam komentarz, który zawarłeś w pierwszym zdaniu. Tak bardzo rzuca się w oczy z jednej strony pewny siebie atak na kler (bo przecież "on taki jest, a oto dowód"), a "drobnym maczkiem" na dole, że pewności przecież nie ma. Gdyby można było nadawać tytuły historiom tutaj pewnie byłoby to coś "Zobacz jak kradnie kler".
Odpowiedz@sixton: Nie nazwałabym tego atakiem a zwykłym opisaniem historii, która w moim subiektywnym odczuciu była piekielna. Dla Ciebie nie musi taka być. Jak dla mnie atakiem byłoby gdybym napisała "to na pewno był ksiądz, chciał wyłudzić, okraść, złodziej itp."
Odpowiedz@Draco: to ja ci odpiszę: szeregowy ludek by przyszedł, zamówił, zapłacił i poszedł. Z księżmi niestety zetknęłam się wiele razy w swojej pracy zawodowej. I uwierz mi, że wszyscy, ale to wszyscy żądali - nie prosili, ale właśnie żądali - żebym im wykonała pracę za friko. Chyba więcej nic już nie trzeba dodawać.
Odpowiedz@Toyota_Hilux: A szeregowy oszust jak by się zachował...? To jak publiczny wyrok bez rozprawy sądowej opartej na dowodach.
Odpowiedz@Toyota_Hilux: Tylko, że ja nie kwestionuje tego, że bywają wśród księży roszczeniowe buraki. To tylko ludzie i niektórzy nie powinni nigdy zostać kapłanami. W historii mamy sytuację, że przychodzi jakiś facet i żąda dużego namiotu za darmo "bo jest księdzem". Tylko, że nie ma żadnego dowodu, że on tym księdzem był. Równie dobrze mógł być właścicielem jakiegoś "domu weselnego" z okolicy. Albo potrzebować taki namiot do czegokolwiek innego. To jest trochę tak jakby przyszedł do Twojego biura jakiś facet i nagle stwierdził, że jest z CBA i zabiera Twój komputer. Bez wylegitymowania się oczywiście i przedstawienia jakichkolwiek zarzutów.
Odpowiedz@sixton: ponieważ wykonałam pracę, ksiądz nie zapłacił - sprawa skończyła się w sądzie. Pytanie od pani sędzi - czy nie wstydzę się żądać od księdza pieniędzy? Przecież to tylko była broszura! I tak naprawdę to chyba mogłabym wykonać ją charytatywnie. Być może gdyby od początku powiedział, że prosi mnie o charytatywną pracę, w wolnej chwili odrzeźbiłabym. Ale skoro była umowa... Ponieważ takich przypadków w swojej historii zawodowej miałam kilka nie zrobię już nic dla żadnego księdza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2014 o 11:32
@Toyota_Hilux: Okej, takie masz doświadczenia i Twoje prawo jakich chcesz mieć klientów. Ale dalej to nie jest dowód, że tamten naciągacz był księdzem. Tylko o to chodzi. To tak jak mówienie o naciągaczach na prąd czy cokolwiek innego, że oszustami byli pracownicy zakładu energetycznego, bo za nich się podawali. Mam nadzieję, że rozumiesz analogię.
Odpowiedz@sixton: Kurde, przecież nigdzie w historii nie jest napisane, że są jakieś dowody (w czyimkolwiek mniemaniu), że to był prawdziwy ksiądz! Nikt tak nie twierdzi! Napisane jest czarno na białym, że ten naciągacz głośno i dobitnie powoływał się pełen pretensji na to, że jest księdzem.
OdpowiedzNa miejscu Twego taty doliczyłbym jeszcze z 15-20% tytułem usług logistycznych, opłat manipulacyjnych, itp. Pozwól, że zgadnę. Poza wykonaniem mieliście to oczywiście rozstawić przed kościołem, również w czynie społecznym? :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2014 o 17:26
@Morfeusz: Wiesz tu nie chodzi o to, żeby coś tam ekstra doliczać. Chodzi o podejście. Gdyby przyszedł i zapytał czy mój tata mógłby coś takiego w czynie społecznym zrobić było by ok. Taka by po prostu odmówił i tyle. Ale facet miał bardzo roszczeniową postawę i był wielce zdziwiony/oburzony że tata w ogóle jakąś cenę śmiał wyliczyć. Wyglądało to tak, jakby słowo "ksiądz" dla każdego było jasne, że ma byc za darmo
OdpowiedzSkoro nawet nie ma pewności, czy był to rzeczywiście ksiądz, to jakim sposobem ta historia ma pokazywać, że kler uważa iż wszystko mu się należy?
Odpowiedz@maia: Wiesz jakos trudno mi uwierzyć w to, że ktoś podszyłby się pod księdza żeby sobie załatwić ogromny namiot. Przeciez i tak by się to wszystko wydało, gdyby mój tata się zgodził. Nie jest idiotą zeby dać komuś coś warte ładnych pare kawałków i nie sprawdzić kto to tak naprawdę jest. A z moich doświadczeń z klerem jestem w 100% w stanie uwierzyć, że to był prawdziwy ksiądz.
Odpowiedz@maia: Bo to teraz modne. Niestety.
Odpowiedz@maia: Ależ ta historia w żaden sposób nie pokazuje, że księża uważaj, że im się wszystko należy. Po prostu przyszedł facet, który podał się za księża i w pewnym sensie zażądał wykonania usługi za darmo. A czy to był prawdziwy ksiądz czy nie to inna sprawa. Tak czy tak historia jest piekielna.
Odpowiedz@rudy_rudzielec: To jeszcze chyba mało wiesz o świecie. Oszuści dość często podają się za przedstawicieli profesji którym ludzie ufają. Oszust poda się za policjanta, strażaka, osobę duchowną, wolontariusza WOŚP itd. żeby tylko wzbudzić zaufanie i wyłudzić kasę lub jakieś usługi. Coś około dwa lata temu nawet policja złapała oszusta, który podawał się za księdza. Facet wyszedł z więzienia i stwierdził, że jako ksiądz sobie "dobrze pożyje". Miał odpowiednią wiedzę bo w młodości był przez wiele lat ministrantem. Jakoś sobie skołował czarny strój i koszulę z koloratką i ruszył w podróż po Polsce. Jeździł po małych parafiach i ściemniał, że jedzie do rodziny i tu się zatrzyma na chwilę, bo jest na urlopie, albo że kuria go podesłała na zastępstwo/ do pomocy. Wielu proboszczów wierzyło na słowo i zapewniało "księdzu" jedzenie i dach nad głową na kilka-kilkanaście dni. Wpadł przez głupotę, bo - zaczął spowiadać i podchodził do tego bardzo "na luzie" rozgrzeszając wszystkich jak leci. Spowodowało to utworzenie mega kolejek do jego konfesjonału. Prawdziwi księża zwrócili uwagę, ze coś jest nie halo, bo kojarzyli, że do niego do spowiedzi chodzą osoby żyjące z sobą bez ślubu i rozwodnicy żyjący w kolejnych małżeństwach (normalnie brak rozgrzeszenia). - Miał braki w wiedzy teologicznej i czasem mówił rzeczy sprzeczne z sobą na swój temat. Zaczęto go kojarzyć i kolejny proboszcz do którego się oszust zgłosił, postanowił jednak go sprawdzić. Wtedy okazało się, że kuria nikogo nie przysyłała, a w jego "macierzystej parafii" nikt o nim nie słyszał. Sprawa została zgłoszona policji i szybko koleś trafił do aresztu.
Odpowiedz@TheJoker: To nie zaczęło być modne, tylko przestało być tabu.
Odpowiedzkolejny dziki i zajadły atak na Świętą Matkę Kościół. uważaj, żeby tej twojej bezbożnej łapy którą nań podniosłeś nikt nie uciął!
Odpowiedz@Gbursson: weź nie trolluj. Sama autorka pisze, że mógł być to oszust.
OdpowiedzEch, tym pierwszym akapitem mi przypomniałaś, jak mnie ojciec do pracy czasem zabierał. Ale była zabawa. xD Pamiętam jak raz tata musiał gdzieś pójść, więc dał mi kartki do rysowania, żebym sobie spokojnie posiedziała. Ja jednak stwierdziłam, że mam za mało papieru. Niestety, ojciec kartek więcej na biurku nie miał. Uznałam więc, że jest to pora by skorzystać z największej atrakcji w biurze, czyli z wielkiej kopiarko-drukarki (do tej pory je uwielbiam, jakkolwiek dziwne mogłoby się to wydawać, ale taki ze mnie dzieciak xD), aby uzyskać więcej kartek. Oczywiście, nie wiedziałam wtedy jeszcze, że kopiarka ma papier w szufladzie, a za to pomyślałam, że pustej kartki się nie uda skopiować. Dlatego też postanowiłam zdobyć sobie trochę papieru jednostronnego (jedną stronę zamalowałam, skopiowałam i miałam papier jednostronny). Myślę, że z 50 kartek w ten sposób otrzymałam. Oczywiście tata zachwycony nie był i właśnie przez takie historie nigdy mi tej kopiarki dotykać nie pozwalał. xD
OdpowiedzA czy po tym wydarzeniu rzeczywiście budował się jakiś kościół w okolicy?
Odpowiedz@katarzyna: Tak, kościół się budował w tej samej dzielnicy i to dość długo, około 2 lata.
Odpowiedz