Szpital dziecięcy w małej miejscowości. Nie, nie będzie o niekompetencji służby zdrowia. Opieka i leczenie rewelacyjne, nawet wyżywienie. Tylko jedna taka bezmyślność.
Oddział chirurgiczny. Na trzyosobowej sali po operacjach leży dwóch chłopców 11 i 13 lat. Nie bardzo mogą ruszać się z łóżek, co najwyżej do łazienki, która jest i tak na sali. Nuda. Chłopcy dosyć szybko nawiązują kontakt i razem gadają, śmieją się, żartują.
Ale jest jeszcze trzecie łóżko. Na razie puste. I tutaj ląduje roczny chłopiec i w pakiecie jego mama.
Małemu zostało jeszcze trochę czasu do operacji, więc nikt nie jest w stanie zmusić go do leżenia, zresztą leżenie nie ma uzasadnienia. Pielęgniarki profilaktycznie pochowały karty pacjentów na szafę, bo niżej wpadały w ręce Kamilka. Kroplówki były w niebezpieczeństwie, bo czemu nie zainteresować się, co takiego mają inni podłączone. Trzaskanie drzwiami, bo właśnie wychodzi na korytarz, darcie się, bo właśnie wraca, zafajdana pielucha, bo przewijak w łazience to nie to, zamknięte okna, bo się przeziębi (był wrzesień, dosyć ciepły, a sala mała).
Wszystko to kończyło się o godz. 20.00, bo Kamilek szedł spać. Wtedy zgaszone światło, muchy przestają oddychać, mama czyta Kamilkowi bajkę. Szósta rano - pobudka. Od początku rozkład dnia - bieganie, darcie się, zabieranie starszym tabletów, zabawa światełkami nad łóżkiem.
Przed operacją ma być na czczo. No, zaczęło się. Jeeeść! Po operacji też jakiś czas na głodniaka. Tragedia.
Inne sale wolne, albo takie, na których leżały podobne ananasy. Starsi sterroryzowani Kamilkiem i jego mamą. Drobna zmiana, a sytuacja pobytu w szpitalu mogła być całkiem znośna.
słuzba_zdrowia
Nie ma to jak szpital :) Jazda po bandzie po całości :)
OdpowiedzGdybyś napisała to o dziecku kilkuletnim, podzielałabym Twoją opinię, ale o rocznym? Moj syn miał 14 lat, w kwietniu tego roku był hosptalizowany, na sali oprócz niego był taki półtoraroczny dzieciaczek który też nieźle rozrabiał, rodzice robili co mogli ale wiadomo że takiemu brzdącowi nie wytłumaczysz pewnych rzeczy bo zwyczajnie nie rozumie. Odrobina tolerancji by sie Tobie przydała i tyle.
Odpowiedz@Madziara39: oczywiście mówisz też o tolerancji w sytuacji gdy Cię ktoś szarpie za kroplówkę? Odrobina wyobraźni by się Tobie przydała i tyle.
Odpowiedz@Madziara39: Tolerancja co do zasypiania - w porządku, a tolerancja co do pieluch, które, skoro matka była przy nim, mogły być zmienione? Czy ogólnie tolerancja dla rozpuszczonego dzieciaka?
Odpowiedz@Madziara39:"Odrobina tolerancji" - dobre! Wszystko, zwłaszcza tolerancja, powinno mieć swoje granice. O tolerancji to można sobie mówić w przypadku dziecka dokazującego w sklepie czy na ulicy bo i tak się zaraz człowiek przemieści i po kłopocie. Ale w szpitalu? Cały boży dzień? A jaką miała tolerancję matka dzieciaka wobec potrzeb innych pacjentów? Bo z historii wynika, że zerową. A to szarpanie za kroplówki to już w ogóle nieporozumienie, może nie miałabyś nic przeciwko zakładaniu Ci codziennie nowego wkłucia bo dzieciak wyrwał wenflon wieszając się na Twojej kroplówce? Nie rozumiem rodziców tych dwóch starszych chłopców. Dzieciaki męczyły się z panią z pieluszkowym zapaleniem mózgu bo rodzice nie chcieli albo nie umieli interweniować gdzie trzeba. Takie małe dzieci powinny leżeć na sali z rówieśnikami, podejrzewam, że wtedy inni obecni non stop rodzice ustawili by paniusię do pionu w trymiga.
Odpowiedz@Madziara39: Nie zrozumiałaś, o co chodziło w historii, a się mądrzysz. A chodziło o to, że przy lepszej organizacji można było sprawę rozwiązać bezkosztowo.
Odpowiedz@Madziara39: więc w ramach tolerancji w twoim rozumieniu, starsi chłopcy leżący na oddziale chirurgicznym (więc zakładam, że byli po jakichś zabiegach) nie mają prawa do spokoju, snu, jednym słowem nie mają prawa do warunków jak najbardziej normalnych przy rekonwalescencji ? No pogratulować toku myślenia...
OdpowiedzTrzynaście lat to już taki wiek, w którym nie powinno się bać zwrócić uwagę pielęgniarce i poprosić o zmianę tej nieracjonalnej decyzji. A jeśli nie on, to chociaż jego rodzice, których by poinformował, no ale jak ktoś woli wąchać pieluchy w szczelnie zamkniętej sali to jego wybór
Odpowiedz@komentator555: chyba lekarzowi, to ich decyzje gdzie kogo położyc.
Odpowiedz@komentator555: jakkolwiek się z Tobą zgadzam, to wydaje mi się, że akurat w tym przypadku starsi chłopcy (ale niezbyt dojrzali z racji wieku) mogli być zbyt nieśmiali i dobrze wychowani, aby się skarżyć albo tym bardziej awanturować się (choćby nawet było to w pełni uzasadnione). Dziwię się ich rodzicom, że nie interweniowali, bo zapewne chłopcy opowiedzieli im, co się w sali dzieje.
OdpowiedzGdzie byli rodzice? Tych starszych
OdpowiedzNie pojmuję jak można tak rozpuścić dziecko. Potencjalnym rodzicom powinno robić się testy na inteligencję, wtedy może takich kwiatków by nie było.
OdpowiedzWiesz co, z opisu wynika, że on chyba nie był roczny, tylko starszy.
Odpowiedz@Zmora: Zgadzam się. Mam rocznego siostrzeńca i bratanicę, która ma niecały roczek. Żadne z nich jeszcze nie biega, co najwyżej podejmują próby chodzenia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2014 o 17:30
@maia: Mnie akurat nie o bieganie chodziło, bo dzieci są różne, bo ja sama biegałam (jak to takie małe dzieci biegają, czyli tak śmiesznie w rozkroku) w wieku 10 miesięcy (ale ja byłam bardzo dziwnym dzieckiem), a siostra moja samodzielnie chodziła spokojnie już w 1 roku życia, choć nad bieganiem dopiero pracowała, za to dziecko znajomych odmawiało chodzenia do 15 roku życia. Ja bardziej miałam na myśli trzaskanie drzwiami (ta, na pewno roczne dzieci trzaskają drzwiami) i krzyczenie "jeeeść" (bo na pewno roczne dzieci już znają takie słowa, jeśli już to jakieś "aaaammm" czy coś).
Odpowiedz@Zmora: Na pewno do 15 roku życia odmawiało chodzenia?
Odpowiedz@mskps: Miesiąca, miesiąca życia. Kajam się za ten błąd i ubolewam nad nim głęboko, lecz niestety opcja edycji już zniknęła. W każdym razie mskps dzięki za poprawę. Przeoczyłam to kompletnie. :D
OdpowiedzW większości oddziałów dziecięcych, jest podział na Dzieci młodsze i Dzieci starsze, ale jestem w stanie zrozumieć, że tam to nie działa z automatu. Pomijając fakt terroru jaki wprowadziła matka malucha (a nie dziecko), to mnie osobiście dziwi brak reakcji rodziców starszych chłopców i ich samych, bo im jako pacjentom też przysługuje prawo do spokoju. O tolerancji nie może być tu mowy, bo dziecko ma swoje prawa i wiele mu można wybaczyć, ale to rodzic jest odpowiedzialny, żeby postawić dziecku jakieś granice.
Odpowiedz