Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szukam pracy i będzie tutaj o Piekielnych pracodawcach. Pokrótce powiem, że sytuacja…

Szukam pracy i będzie tutaj o Piekielnych pracodawcach. Pokrótce powiem, że sytuacja dzieje się w stolicy. Szukam pracy jako pomoc przedszkolna. Mam wykształcenie wymagane, aczkolwiek zaczynam się przekwalifikowywać, aby zupełnie pasowało, mam też doświadczenie.

Sytuacja 1. Po kilku już rozmowach o pracę doszłam do wniosku, iż wynagrodzenie jakiego oczekuję jest chyba zbyt wygórowane (1800 zł :/), więc na kolejnej rozmowie obniżyłam je do 1600 zł, na co usłyszałam: Niestety posiadamy inne zasoby finansowe, tych wymagań nie jesteśmy w stanie spełnić. Człowiek się uczy 5 lat na studiach, w między czasie oczywiście pracując, aby usłyszeć, że jego praca jest warta 7 zł/h?

Sytuacja 2. Rozmowa konkretna, praca obiecująca, aczkolwiek w tej chili możemy Pani zaproponować staż bezpłatny 160 h, a później możliwe, że przedłużymy współpracę. Miło podziękowałam, jednak warunek zarabiania jest jednym z głównych kryteriów dla których szukam pracy, a stanowisko na które aplikowałam, było równorzędne z wykonywanym we wcześniejszej firmie.

Sytuacja 3. Rozmowa, wszystko ładnie pięknie. Dzień próbny. 4 godzinki, przygotowywałam zajęcia pół poprzedniego dnia. Wszystko dobrze wyszło. Dziękujemy odezwiemy się i oczywiście ni widu ni słychu... Tak się zastanawiam czy nie codziennie mają taką dziewczynę na dzień próbny i dzieci na kilka godzin z głowy.

Przytoczyłam tylko kilka ze zdarzeń, które mi się w ostatnim okresie przytrafiły. Naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy to ja za dużo wymagam (mam tu na myśli pensję) czy może się naprawdę nie nadaję. Dzieci mnie lubią, poprzednie pracodawczynie były bardzo zadowolone z mojej pracy. Koniec roku się zbliża, a pracy brak. Tylko nie piszcie, że mogłam skończyć inne studia niż pedagogika, bo mam inną specjalizację, aczkolwiek nie mogę w Niej pracować z powodów zdrowotnych, co wyszło dopiero w zeszłym roku. A poza tym ja naprawdę bardzo lubię dzieci i pracę z Nimi. Może historia nie jest tak piekielna jak inne, ale takie sytuacje mogą człowieka wykończyć.

Warszawa

by hebe
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mailme3
38 54

@blaszka: Wydaje mi się, że bezpłatny staż (160 godz. to... hmm... miesiąc pracy), to coś zupełnie innego niż 4 godz. przetestowania ewentualnego pracownika i na taką "stratę" poszukujący może sobie pozwolić z prostej przyczyny - 160 godz. pracy w placówce automatycznie wyklucza szukanie innej, natomiast 4 godz. jednego dnia nie wykluczają tego wcale. Chciałaś być taka wow! bystra, ale nie wyszło.

Odpowiedz
avatar Devotchka
20 26

@blaszka: Niestety według prawa pracodawca może zaproponować Ci nawet do ośmiu godzin bezpłatnego szkolenia. No i niestety, ale w całej Polsce pracodawcy często z tego prawa korzystają. Podejrzewam, że sama pracy nigdy nie szukałaś (nie mówię, że nigdy nie pracowałaś) bo inaczej zjawisko byłoby Ci znane.

Odpowiedz
avatar mailme3
15 19

@blaszka: "sytuacja nr 2 wyklucza się z sytuacją nr 3" No właśnie nie wykluczają się. To się nazywa (!)kalkulacja(!) potencjalnych zysków i strat. Natomiast nigdzie nie powiedziałem (ani też autorka), że takie postępowanie jest fair. Ale patrz, firmy przygotowujące personalizowaną ofertę / wycenę także wykonują pracę, która nie musi być opłacona przez zleceniodawcę. Tak więc, nic nie jest takie czarnobiałe

Odpowiedz
avatar Devotchka
7 9

@blaszka: Przepraszam, nie chciałam Cię oceniać, to było złe z mojej strony. Myślałam, że złagodzę swoje zdanie mówiąc "podejrzewam". Oczywiście, nie powinno się poddawać pracy bezpłatnej. Prawda jest jednak taka, że wiele pracodawców tak właśnie robi. Nie wytłumaczyłam też dokładnie o co mi chodziło. Najpierw mówi się, że to "szkolenie". W praktyce potem wychodzi, że to "dzień próbny". Jednak kiedy ktoś jest zdesperowany, a mniemam że autorka trochę była, to niestety nie ma innego wyboru.

Odpowiedz
avatar blaszka
-2 8

@Devotchka: Wszystko w temacie, zgadzam się z Tobą.

Odpowiedz
avatar anufia
-2 2

@blaszka: sorry ale stawia Cię to w złym świetle. Skoro chcesz być pomocą przedszkolną to pewnie byłaś te 4 godz w jakimś przedszkolu czy czymś takim. Jeśli twierdzisz, że pracodwca codziennie tak kogoś umawia to zarzucasz mu brak odpowiedzialności - więc może to Ty byłaś tam faktycznie nie odpowiednia? Moim zdaniem jeśli ktoś szuka kogoś do pracy, to chce kogoś zatrudnić ale raczej nie będzie zatrudniał w ciemno a już tym bardziej płacił za źle wykonana pracę. Ot, co.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
21 35

@Vampi: "Tylko nie piszcie, że mogłam skończyć inne studia niż pedagogika, bo mam inna specjalizacje, aczkolwiek nie mogę w Niej pracować z powodów zdrowotnych, co wyszło dopiero w zeszłym roku." Nie rozumiem ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem i czepiają się czegoś, co nie dotyczy autorki tekstu...

Odpowiedz
avatar Rumburak
20 36

@Vampi: Tak, bo to wszystko wina kierunku studiów. Dlatego są astronomiczne kolejki do przedszkoli samorządowych a prywatne wyrastają jak grzyby po deszczu. I wydaje Ci się w porządku, że nauczycielka w przedszkolu, lub pomoc przedszkolna zarabia najniższą krajową? W tym przypadku w Warszawie, gdzie za tyle wyżyć się nie da. Ludzie nie dajcie się zwariować, nie przekładajcie wszystkiego na rynkowe realia. Naprawdę uważasz, że w porządku jest płacić takie pieniądze osobie, której powierza się dziecko, i która pomaga w jego wychowaniu na tak wczesnym etapie życia? Bo co jak co, ale polskie przedszkola i przedszkolanki mają dużą renomę, a nauczanie przedszkolne jest powszechnie uważane za najlepiej prowadzone ze wszystkich etapów edukacji.

Odpowiedz
avatar jjedrek17
9 19

@kalulumpa: konczysz takie studia, po ktorych bedziesz zadowolony/a z pracy a nie wypalisz sie po roku czy 2 zarabiajac ponad przecietna krajowa bo co da praca przez tak krotki okres? skoro potem ie bedziesz w stanie isc do takiej pracy lub wykonywac jej rzetelni i zostaniesz zwolniona lub odejdziesz?

Odpowiedz
avatar butterice
-3 35

@Vampi: Wiesz, nie każdy się nadaje od razu na lekarza... Najważniejsze jest powołanie a dobry nauczyciel, wychowawca to skarb.

Odpowiedz
avatar Devotchka
14 24

@fak_dak: Mój tata pracuje na uniwersytecie. Cztery lata temu rozmawiał ze studentami i powiedział "A bo słyszałem, że po tym i po tym najłatwiej dzisiaj znaleźć pracę". Na to dziewczyna stojąca obok roześmiała się i powiedziała "Studiuję oba te kierunki, a pracy ani widu ani słychu". Nie da się "zgadnąć" co jest na topie, bo przecież po pięciu latach studiów zapotrzebowanie się zmienia. Kiedy moja siostra zaczynała studia architektoniczne to właśnie architekci byli na topie. Po czterech latach studiowania nie mogła nawet znaleźć praktyk. A co do studiowania "byle czego" to nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wielu ludzi studiuje dla własnych korzyści. Mam tu na myśli np. zniżki studenckie. Pracodawcom też opłaca się zatrudniać studentów. Miałam w zgłaszaniu się do pracy pierwszeństwo przed dziewczyną bez żadnego zajęcia. Mogłam się też pochwalić, że coś robię i pracodawca patrzył na mnie przychylniej. Nie wspomnę już o tym, że kiedyś w prawie polskim nie potrzebowało się do pewnych zawodów takiego wykształcenia jak wymagają dzisiaj. Nie będę komentować faktu, że nadal są ludzie dobrze wypowiadający się o komunizmie. Żeby ze swojego tytułu "magistra" rzeczywiście skorzystać to trzeba było być niezłą świnią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 14

@fak_dak: zapotrzebowanie na nauczycieli/przedszkolanki zawsze będzie. Tylko w Polsce jest lipa, bo mamy niż demograficzny. Nie wszyscy mogą być inżynierami czy architektami. A jak to wygląda w psychiatrii? Opłaca się ją studiować?

Odpowiedz
avatar drumm
0 12

@Vampi: nie ma zapotrzebowania? ja tez jestem po pedagogice i wierz lub nie,ale miałam mnóstwo ofert pracy w swoim zawodzie, gdzie moje kolezanki po uniwersytecie lub politechnice nie mogą znaleźć pracy

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 11

@osvinoswald: jak już to psychologii. Chyba że chodzi Ci o specjalizację medycyny, którą robisz dopiero po paru latach studiów(nie jestem ekspertem więc nie będę się mądrzył).

Odpowiedz
avatar fak_dak
2 18

@Devotchka: @osvinoswald: Ejże, ja nie jestem przeciwko pedagogom czy przedstawicielom innych zawodów. Na każdy zawód jest jakieś zapotrzebowanie. Mnie tylko dziwi, że słabi uczniowie idą na kiepskie uczelnie, studiować podejrzenia łatwe kierunki, o których już dzisiaj wiadomo, że o pracę będzie bardzo trudno. Dawniej ten, który miał trudności z nauką kończył edukację na poziomie szkoły zawodowej czy technikum, nie walczył by mieć mało wartościowy tytuł magistra z kiepskiej prywatnej uczelni. "Żeby ze swojego tytułu "magistra" rzeczywiście skorzystać to trzeba było być niezłą świnią. " Jasne. Na przykład jak się chciało zostać kierownikiem apteki, nauczycielem, asystentem na uczelni, lekarzem czy architektem. Uczciwi zostawali nimi po szkole zawodowej, "niezłe świnie" używały do tego faktu ukończenia studiów. Weź się puknij w głowę.

Odpowiedz
avatar fak_dak
12 16

@admAnderson: Oddzielnym kierunkiem studiów jest psychologia i tu o prace jest różnie, ale generalnie trudno. Dużo łatwiej o pracę jest psychologom, którzy ukończą po studiach dodatkowo specjalizację, np. psychologii klinicznej, neuropsychologii lub zrobią szkolenie z psychoterapii. Psychiatrą zostaje się po ukończeniu wydziału lekarskiego i kilku latach specjalizacji. Raczej nie ma problemów z pracą.

Odpowiedz
avatar didja
11 17

@fak_dak: Nie przesadzałabym z tymi najzdolniejszymi - punkty za pochodzenie, przynależność partyjna oznaczająca lepsze możliwości dostania się na studia. Parcie na studiowanie czegokolwiek - prawie zgoda. Prawie, bo 90% tych "magistrów", również w uczelniach publicznych, w starym systemie nie dostałoby się na studia, ba! matury by nie zdało. Szkółki niedzielne, zwane niepublicznymi uczelniami humanistycznymi, skorzystały z tego, że koszty wielu badań naukowych są w humanistyce niższe niż np. w medycynie i namnożyły się jak grzyby po deszczu, nie oferując nic, żadnego zaplecza naukowego, poza listą płac, czyli spisem wpadających tu na chałturę naukowców. Zrobiły krecią robotę humanistyce. Wbrew pozorom - dobra praca humanistyczna nie jest ani prostsza, ani mniej wartościowa niż większość prac z medycyny (nie mówię, oczywiście, o tych przełomowych dla nauk medycznych). Dziwię się, że MNiSW nie tylko nie wszczęło kroków prawnych, ale jeszcze akceptuje ten stan. A może to po prostu wytyczne rządu, by w ten sposób ukryć bezrobocie? Natomiast narzekania na brak pracy to de facto nieumiejętność zorganizowania sobie ścieżki zawodowej. Fak_daku, kończysz staż podyplomowy i co? Wybierasz specjalizację. Bez niej będziesz w takiej samej sytuacji jak absolwenci pseudohumanów. A przecież skończyłeś studia medyczne, czyli studia, które zawodowo Cię ukierunkowują. A co robią ci absolwenci? Nic. Studia humanistyczne, o czym milczą wykładowcy, to nie studia, to rodzaj wykształcenia. I teraz w jego ramach trzeba sobie określić specjalizację zawodową. Po tej samej polonistyce można być nauczycielem w polskiej szkole, redaktorem i korektorem, naukowcem, nauczycielem języka polskiego jako obcego, autorem scenariuszy, autorem recenzji teatralnych, biegłym dokonującym wykładni językowych w procesach sądowych, wydawcą. I dopiero specjalizacja determinuje zawód - czy zrobi się studium pedagogiczne (3 lata), czy kurs języka polskiego jako obcego i zda egzaminy z co najmniej jednego języka obcego, czy studium scenariuszowe, najlepiej w szkole, która naprawdę jest "zanurzona" w świecie filmowym, czy teatrologię, czy studium prawa z tej dyscypliny, z której chce się tych wykładni dokonywać. Poza tym pieniądze można zrobić na wszystkim. Przykładowo - czytałam kilka lat temu o absolwentce ASP (chyba Wydziału Rzeźby?), która, nie mogąc znaleźć zatrudnienia, zrobiła kurs spawacza w ramach szkoleń z Urzędu Pracy i zarabiała potem niemałe pieniądze na artystycznych ogrodzeniach, balustradach itp. A do autorki - narzekasz na zarobki? Załóż własną firmę. Dla pracodawców, tj. tu już zleceniodawców, będziesz atrakcyjna finansowo. Tylko pamiętaj, że skończą się L4, urlopy, kiedy chcesz, zacznie użeranie z ZUS, US, niepłacącymi kontrahentami.

Odpowiedz
avatar kayetanna
1 9

@fak_dak: prawda prawda - u mnie jest koleś niewidomy z chyba jakimś upośledzeniem, bo nigdy nie mówi na temat tylko reaguje na hasło (typu: wykładowca mówi "Prusy", a ten zaczyna opowiadać o nich jako naszym zaborcy, a my rozmawiamy o idei wychowania Kanta). Ma już mgr z socjologii i teraz u nas chce drugiego, mimo że zupełnie nie nadaje się do pracy, którą się ma po moich studiach. Ale nie zgadzam się z jednym: Ludzie muszą studiować wszystkie kierunki, bo za jakiś czas będzie przesyt np. informatyków, a będzie brakowało pedagogów.

Odpowiedz
avatar Draco
1 13

@fak_dak: w większości się z Tobą zgadzam, ale zapominasz chyba o bardzo istotnym szczególe. W Warszawie od czasu reformy edukacji planowo dokonano likwidacji WIĘKSZOŚCI szkól zawodowych, techników i szkół policealnych. Potem powstały tylko różnej klasy "szkoły policealne" w które mają chyba wszystkie możliwe kierunki w swojej ofercie, a tak w praktyce to najczęściej gówno dają. Bo jak taka szkoła ma uczyć dobrze, skoro nie ma specjalistycznego zaplecza, bo ma jednocześnie w swojej ofercie ochroniarza, fryzjera, archiwistę, pszczelarza itd. Z kolegą w czasie studiów (historia) planowaliśmy po zrobieniu magisterki pójść do "policealnej szkoły zawodowej" na kierunek "wykończeniówka w budownictwie". Pomysł nam się podobał bo chcieliśmy w tej branży potem założyć firmę i działać. Ale niestety zanim my skończyliśmy studia to... szkoła została zlikwidowana :/ Tak wiec w tej chwili młodym osobom w Warszawie nie pozostawiono za dużego wyboru. Jak się chce cokolwiek liznąć z danego zawodu to trzeba najczęściej iść na studia. Mi się na szczęście udało jeszcze wyuczyć się zawodu archiwisty w normalnej publicznej szkole policealnej z zapleczem i tradycjami. Po niej bez problemu zdałem państwowy egzamin i znalazłem pracę. Niestety praca byłą tylko na dwa lata, bo zawód się "skończył", ale przez te dwa lata dzięki temu zarabiałem i miałem za co rozpocząć studia.

Odpowiedz
avatar inga
4 8

@didja: Pełna zgoda!!! Cieszę się, widząc tu wreszcie rozsądny głos na temat studiów humanistycznych. Niestety, ministerstwo coraz bardziej naciska na "dopasowanie uczelni do potrzeb rynku pracy". Kiedyś dało się to zrobić, bo była ograniczona liczba zawodów, w których można było pracować. Dziś, aby spełnić ten warunek należałoby tworzyć setki kierunków tupu: ekonomia z elementami historii sztuki i zarządzania, na której szkolono by founriserów zdobywających środki na promocję dziedzictwa kulturowego i niezliczone podobne potworki. To bez sensu. Dobre studia humanistyczne dają umiejętność zdobywania i selekcjonowania informacji, elastyczność, szerokie horyzonty i wiedzę ogólną. Dobry filozof - choć skończył kierunek nie dający żadnego zawodu - może pracować w dziesiątkach takich, do których nie przygotują żadne konkretne studia. Zamiana kierunków akademickich w wyższe szkoły zawodowe jest bez sensu, ale równie głupie jest oczekiwanie dorobku naukowego od wykładowców-praktyków, uczących na kierunkach o stricte praktycznym charakterze. Zrównywanie tych dwóch typów studiów jest kompletnie bez sensu. Wiem to z własnego doświadczenia, bo skończyłam jeden kierunek humanistyczny-hobbystyczny-"elitarny" i jedną obleganą fabrykę bezrobotnych, pracuję w zawodzie, jako wykładowca łączący obie branże. Studenci, których uczę, zapytani po co przyszli na studia baaaardzo rzadko mówią, że chcą pracować w zawodzie (czyli jako naukowcy - bo tylko do tego przygotowują moje studia). Wiedzą, że na to ma szansę niewielu. Ale chcą się rozwinąć, poszerzyć horyzonty, nawiązać kontakty, znaleźć swoje miejsce w pokrewnych branżach, a niekiedy nacieszyć się studiowaniem czegoś fajnego przed utknięciem w korpo. To, że trafią później do banku a nie na uczelnię to nie porażka absolwenta czy uczelni. To XXI wiek i realia dzisiejszego rynku pracy, na którym liczy się elastyczność i umiejętność wdrożenia się do zawodu a nie liczba zaliczonych na studiach kursów. Moi znajomi po obu kierunkach w większości znajdują pracę w zawodzie innym niż wyuczony, ale prawie każdemu z nich studia w jakimś stopniu pomogły w jej wykonywaniu.

Odpowiedz
avatar anufia
0 0

@Rumburak: Gdzie przedszkolanka zarabia najniższą krajową? Powiem Ci - nigdzie. Przedszkola nie są miejscami gdzie ludzie są wykorzystywani. Nie wierzcie w to.

Odpowiedz
avatar Rumburak
0 0

@anufia: Wyobraź sobie, że poza samorządowymi przedszkolami istnieje również mnóstwo prywatnych, nierzadko zarządzanych zgodnie z zasadami polskiej szkoły biznesu.

Odpowiedz
avatar DuzaMi
-1 9

@ drumm Trolluj gdzie indziej

Odpowiedz
avatar mailme3
-1 11

@drumm: ". Osoby bez pracy będą zazdrościć osobom którym się powiodło. " Odpowiem Tobie, jako osoba zarabiająca może niekoniecznie bajecznie wielkie, ale z pewnością przyzwoite pieniądze, jako osoba, której się, jak to napisałaś, "powiodło". Pisząc TAK niechlujnie okazujesz totalny brak szacunku w stosunku do czytelników. Potrafię przyjąć do wiadomości dysleksję, obcą klawiaturę, etc. Ale na Boga, jak się burzysz, że ktoś wykazał Tobie językowe niechlujstwo, to nie dziw się, że ktoś wytyka Ci poziom kultury.

Odpowiedz
avatar Draco
2 6

@drumm: Rozwiń proszę ten temat. Też pracowałem w budżetówce i to w jednym z urzędów centralnych. Mam też sporo znajomych z "budżetówki" i to co piszesz brzmi totalnie nierealnie. Nawet nie chodzi tu o dostanie pracy bez znajomości ,ale o to, że przyjęta została 19 latka bez wykształcenia i doświadczenia. Ja żeby się dostać na najniższe możliwe stanowisko musiałem mieć i wykształcenie kierunkowe i doświadczenie - które miałem dzięki porządnym praktykom ze szkoły. Potem próbowałem się dostać do innych urzędów i firm z "budżetówki" ale nie było już na to szansy, bo wymagania były olbrzymie (wykształcenie wyższe kierunkowe, cała masa uprawnień i doświadczenie 5 lat na podobnym stanowisku) nawet na zwykłego podreferendarza. Poza tym zdarzały się akcję,jak np. w Ministerstwie Finansów, że na listach kandydatów na stanowisko byłem JEDYNYM mężczyzną, a konkurs na stanowisko wygrywał inny koleś, który nawet na testach nie był. I jest jeszcze coś co zdradza, że najzwyczajniej w świecie kłamiesz: Zostawiłaś CV w celu rekrutacji? Do budżetówki moja droga to się składa "Życiorys", a nie CV i do tego kilka jeszcze innych dokumentów i zaświadczeń. No i sienie składa tego od tak, tylko jest to elementem postępowania rekrutacyjnego ogłaszanego na stronach Biuletynu Informacji Publicznej. No chyba, że Twoja "budżetówka" to jakaś firemka gminna, gdzie zatrudniają kogo popadnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Draco: panie kochany!! Gdzie pan z mimisterstwami wyskakujesz? :) czy w budżetówce można pracować 1miesiąc za darmo? Jak ktoś wie to niech mi powie. Budżetówka to nie tylko ministerstwa czy urzędy. To też np. szkoły może drumm to pani z sekretariatu lub billiotekarka. Nie podniecajmy się za bardzo. Jak jej wyszło to niechaj się dziołcha cieszy.

Odpowiedz
avatar Draco
-1 1

@osvinoswald: Cóż mi hasło "budżetówka" zawsze kojarzy się z urzędami i ministerstwami oraz firmami zasilanymi z budżetu państwa. :) Nie słyszałem, żeby w jakiejkolwiek firmie, czy urzędzie z bardzo szeroko pojętej "budżetówki", było coś takiego jak miesiąc pracy za darmo. Oni tam trzęsą tyłkami przed kontrolami i najczęściej wszystko jest bardzo zgodne z przepisami prawa pracy. Czyli chyba jednak jest jak piszesz. drumm pewnie załapała pracę w jakiejś firemce/instytucji utrzymywanej z kasy gminnej, albo innej powiatowej. Tam już jest większa dowolności i rzeczywiście wtedy istniałaby możliwość, żeby przyjęli do pracy dziewczynę świeżo po liceum, bez doświadczenia i walnęli jej na start bezpłatny staż na miesiąc.

Odpowiedz
avatar drumm
-3 3

@Draco: Draco, a 160 h praktyk ci cos mówi czy za tępy jestes?

Odpowiedz
avatar Draco
0 0

@drumm: Oooo skończyły się argumenty zaczęły wyzwiska :D Czyli pewnie trafiłem z opisem Twojej firmy. 160 godzin praktyk przed przyjęciem do pracy? Czyli właśnie o tym pisałem, bezpłatny staż, czy bezpłatne praktyki to to samo i oznacza to, że miesiąc pracowałaś za darmo.

Odpowiedz
avatar drumm
0 0

@Draco: tak, pracowałam bezpłatnie przez miesiac i co z tego? skoro dzis mam umowę o pracę na czas nieokreślony, tylko na tym zyskałam a nie straciłam

Odpowiedz
avatar anufia
0 0

@butterice: aż chciałam to napisać. Praca w budżetówce - o jak potrzebna - to jednak mało wymagająca. Żadnych celów, żadnych norm. Przychodzisz... 8 godzin coś robisz - idziesz do domu a kasa co miesiąc od razu jest. A no i zarabiasz ciągle za mało.... Za wykonywaną z szaleńczym zapałem pracę.

Odpowiedz
avatar Draco
5 9

hebe to absolutnie NIE JEST Twoja wina. Takie myślenie to najgorsze co możesz teraz zrobić. Tak to niestety w tej chwili wygląda w Warszawie. Już to opisuje dokładniej. Chociaż mamy ogólny niż demograficzny, to do Warszawy sprowadzają się setki tysięcy młodych ludzi. Oni najczęściej albo już mają, albo szybko dorabiają się dzieci. Publicznych przedszkoli było za mało więc powstały setki przedszkoli prywatnych i "klubów malucha". Wydawałoby się więc, że praca dla przedszkolanek powinna być. Niestety w tym wypadku, wiele osób i szkól pomyślało, że ten kierunek jest przyszłościowy. Co roku studia z odpowiednimi specjalizacjami kończy więcej osób niż rynek pracy może przyjąć. Do tego spora część tych przyjezdnych osób też ma takie wykształcenie. Doprowadziło to też do sporego spadku płac w tym zawodzie. Bo pracodawcy mają teraz ten komfort, że na posadę w przedszkolu czeka kilka osób. Czyli " jak się nie podoba to wypad, na twoje miejsce już kilka osób czeka". Mogę doradzić tylko to, byś pomyślała o założeniu własnego "Klubu malucha". Musisz sprawdzić kwestie dofinansowań, ale pamiętam, że dla tego typu inicjatyw jest sporo dofinansowań zarówno z budżetów dzielnic, miasta, jak i z Urzędów Pracy.

Odpowiedz
avatar pawel78
6 14

@hebe: bezrobotny to dla pracodawcy plebs, ktory nie zasluguje na: godna pensje, umowe o prace, itp. A jak wspomni sie, ze nie stac cie, jako bezrobotnego, na: dojazdy, drukowanie cv, przyjazd na rozmowe, ubranie robocze, itp to nie chca cie znac

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

kiedyś o tym wspominałam,ale muszę napisać to jeszcze raz. Najbardziej boli mnie upadek szkolnictwa zawodowego. Zamiast wylęgarnią fachowców stała się poczekalnią dla patoli. A to co zrobili z moją szkołą woła o pomstę do nieba. Moja szkoła została wybudowana gdzieś w latach 60'. Na początku były w niej tylko klasy zawodowe. Dopiero w latach późniejszych, zaczęto otwierać technika i licea. Szkoła bardzo duża, z własnymi warsztatami. Z powodu cięć i niżu demograficznego, systematycznie likwidowano warsztaty a z tym niektóre klasy. Na rok przed moją maturą,szkoła przeszła generalny remont. Miano wynajmować jedno skrzydło dla prywatnego gimnazjum dwujęzycznego. Rok później podjęto decyzję o likwidacji placówki. Wszystkich uczniów przeniesiono do innej szkoły. Okazało się, wieści o tym gimnazjum to zwykła ściema, a otwarto tam prywatną szkołę językową. Nie wspomnę,że remont zasponsorowało państwo. Teraz uczęszcza tam potomstwo elity mojego zatyłkowa. Obiecywano,że mojej szkoły nikt nie zamknie( przymierzano się do tego już parę lat temu) bo przecież wypuszcza najleprzych budowlańców,mechaników, elektryków etc. Absolwenci technikum budowlanego świetnie radzili sobie na studiach. Ba, jeszcze w czasie nauki podejmowali pracę( np. wielu mechaników) i odkadali sobie. TA likwidujmy zawodówki i technika, niech wszyscy idą na wyższe uczelnie obierania kartofli, bo te renomowane ich nie wezmą,a potem płacz bo nie ma pracy lub nie ma kto domu wybudować

Odpowiedz
avatar butterice
-5 17

@osvinoswald: Zgadzam się. Same wyższe szkoły gotowania na gazie. I takie kretynki jak wyżej co to bez niby niczego dostają się do pracy w urzędzie i nie ma znaczenia, że mamuś i tatuś mają znajomości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@butterice: u mnie tylko krewniacy lub znajomi mogą dostać pracę w urzędzie. W PKSie pracowała połowa rodziny jednego kierowcy. Nie zapominajmy,że absolwent zawodówki jeżeli jest dobry w tym co robi może zarabiać więcej od osoby po studiach

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@osvinoswald: apeluję o nie wyzwanie się wzajemne na tym forum. To,że nie rozmawiamy ze sobą w realu nie znaczy iż możemy używać wobec siebie niegrzeczności. Kultura wypowiedzi w internecie upada, co widać na forach,ale nie idzmy tą drogą. Tak, w różnych urzędach istnieje zjawisko nepotyzmu i należy z tym walczyć. Nie wiem na jakim stanowisku pracuje twoja antagonistka, ale może jej akurat się udało. Moja sąsiadka, na przykład, ma załatwioną pracę w urzędzie miasta, choć jest po wieczorowym technikum handlowym. Patol pełną gębą, bo nawet dobrze wysłowić się nie umie. W małych miastach tak właśnie jest.

Odpowiedz
avatar Taczer
6 6

Tu nie chodziło o niż. W MEN pojawiła się idea taka oto - jeżeli im wyższe wykształcenie, tym niższe bezrobocie, postarajmy się, żeby każdy miał maturę i został wykształcony ogólnie. Zawód miał zdobywać na studiach lub kształceniu policealnym. W tym celu skasowano zawodówki i technika, rozpuszczono świetną kadrę i zniszczono całą bazę materiałowo-sprzętową. Jednocześnie zlikwidowano szkolne laboratoria fizykochemiczne. Efekt jaki jest, każdy widzi. Ranga magisterki leci na pysk, matura (30!) mogłaby być rozdawana wraz ze świadectwem urodzenia a grono bezrobotnych magistrów rośnie. Za to kafelkarza ze świecą szukać.

Odpowiedz
avatar Shi
4 4

@Taczer: może to niektórych zdziwi, ale znam wiele osób, które nawet tej matury nie zdało. Tylko mnie zastanawia po co pchali się do liceum? Ach, zapomniałam "bo chodzenie do zawodówki to obciach". Trzeba by w społeczeństwie zmienić myślenie o zawodówkach jako o wylęgarni patologii oraz że każdy po zawodówce to skończony idiota i podczłowiek to może by tyle osób nie chciało za wszelką cenę iść na studia? Nie wiem jak jest w innych miejscowościach, ale w okolicznych wsiach bardzo powszechne jest takie głupie myślenie.

Odpowiedz
avatar hawkeye
4 4

@Shi: Na szczęście w moim miejscu zamieszkania zawodówka to nie obciach. W każdym roczniku są przepełnione klasy. I może nie są wykształceni, ale kto się nie obija na praktykach, szybko znajduje pracę w zawodzie po szkole. A maturę wieczorowo zawsze mogą zrobić, jak mówi mój brat, uczeń trzeciej klasy zawodówki, który zamierza zdać kiedyś maturę :)

Odpowiedz
avatar Shineoff
6 8

Ludzie, dajcie spokój. Statystyki po jakim kierunku studiów najłatwiej zdobyć pracę nie są najważniejsze. Najważniejsze jest żeby robić to co się lubi i kształcić się w tym zakresie. Pracowałam w różnych miejscach i znalazłam coś, co mi odpowiada. Dopiero teraz zamierzam się wybrać na studia w tym kierunku. I na serio, nic mi od tego nie ubyło, że będę studiować dopiero teraz, kiedy większość znajomych ma już magisterki. Przynajmniej nie muszę szukać pracy tak jak oni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Shineoff: czasami lepiej znaleźć pracę a potem się kształcić. Przynajmniej będziesz miała praktykę i doświadczenie połączone z teorią.

Odpowiedz
avatar drumm
-3 9

@Shineoff: nie mów ze znalazłaś coś co ci odpowiada, bo i tak ci nie uwierzą :D kazdy mierzy innych swoją miarą i jak mogło ci się powieść skoro im się nie powiodło?:P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

@drumm: tak. Wszyscy na tym portalu to nieudacznicy i wszyscy chcą ci dopiec bo jako jednej z wybranych się w życiu udało. Czizus, los jest przewrotny i nie masz pojęcia co cię może w przyszłości spotkać. Przestań uważać wszystkich za nieudaczników, bo sama możesz zostać bez pracy/zachorować i automatycznie twój standard życia się obniży. Kto wówczas będzie nieudacznikiem?

Odpowiedz
avatar drumm
-4 4

@osvinoswald: a pewnie uważam,ze róznie w zyciu bywa i że życie jest przewrotne , jasne ze tak, ale nie mam nienawiści do innych i nie neguję ich wypowiedzi, bo to jest ewidentna zazdrosc.

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 3

@osvinoswald: Ja nikomu nie życzę źle i nie twierdzę, że wszyscy ludzie to nieudacznicy. Każdy żyje po swojemu i jeżeli jest szczęśliwy to super. Szkoda tylko, że mnóstwo ludzi twierdzi inaczej i oceniają innych na zasadzie "uuu, jeśli nie skończyłeś jeszcze studiów, to jesteś nic nie wart, beznadziejny, etc." To przez presję takiego toksycznego otoczenia wielu z moich znajomych i myślę, że ogólnie bardzo wielu młodych ludzi poszło na studia (często PRESTIŻOWE, albo statystycznie pomagające znaleźć dobrą pracę) i teraz cierpią, bo muszą robić coś co kompletnie ich nie interesuje, albo bezskutecznie szukają pracy, w myśl zasady "skończyłem studia, więc mi się NALEŻY taka a taka pensja, albo taka a taka posada, bo poniżej kwalifikacji to ja nie będę robić".

Odpowiedz
avatar anwute
1 1

4 godziny próbne to nie "wymysł" złośliwego pracodawcy, który chce wykorzystać Bogu ducha winną osobę poszukującą zatrudnienia. Tym bardziej w takim zawodzie. Sama zarządzam niepubliczną placówką przedszkolną [nie jestem jej właścicielką]. Zdarza się, że prowadzę rekrutację na stanowisko pomocy/nauczyciela/wychowawcy. I nie wyobrażam sobie nie sprawdzić, jak osoba pretendująca do pracy w przedszkolu radzi sobie z dziećmi, jaki ma z nimi kontakt, jak wygląda jej organizacja itp. To praca z dziećmi, nie wpuściłabym w swoje mury kogoś, komu nie wiedziałabym, że można ufać i powierzyć opiekę nad przedszkolakami. Przygotowanie zajęć to jedno, sympatia dzieci drugie - ale prawda jest taka, że każdy dyrektor ma swoje wymagania a placówka swoją specyfikę pracy. I nawet jeśli ktoś myśli, że dzieci go kochają od pierwszego wejrzenia - wcale nie musi być idealnym kandydatem do pracy w takim miejscu. Zresztą, nawet jeśli trafi się naprawdę fajna osoba to podczas rekrutacji może okazać się, że następnego dnia zjawiła się jeszcze lepsza dziewczyna i wiadomo, że pracodawca zatrudni najlepszą kandydatkę. Zarobków nie będę komentować bo niestety sama uważam, że są zbyt niskie. Ale cóż - nie tylko w tym zawodzie tak jest.

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

polska rzeczywistosc... zarobek większości mgr (tych popoularnych kierunkow) w naszym kraju nie przeacza 7 zl czyli pensji minimalnej..

Odpowiedz
avatar Lypa
0 0

@voytek: Było iść na studia bez sensu? Ja nawet bakalaureatu (na dzisiejsze to licencjat) ani inżyniera nie mam, a na zarobki narzekać nie mogę. :)

Odpowiedz
Udostępnij