Historia koleżanki umieszczona za jej zgodą. Ma 10- letnią córkę Julkę. Jest fajnym, w pełni normalnym dzieckiem, ale choruje na migrenę. Przebywanie w dużym hałasie i ostrym świetle (migające światło dyskotekowe) powoduje silne bóle głowy. Wie co jej szkodzi, unika tego i jest w miarę w porządku.
Kilka dni temu w szkole miała się odbyć klasowa zabawa halloweenowa. Tzn impreza ogólnoszkolna, ale każda klasa osobno, w swojej sali. Nic wielkiego, przebieranki, wróżby, konkursy... I tak się zaczęło. Tymczasem później wszystkie dzieci z całej szkoły zostały sprowadzone na hol, zgasło światło, błysnęły reflektory i kameralna zabawa klasowa okazała się dużą dyskoteką. Owszem, Julka powinna od razu podejść do wychowawczyni, ale koleżanki ją namówiły. Wiecie, czym dla dzieciaka jest presja grupy.
Sytuacja zupełnie obca, ponieważ na dyskoteki nigdy nie chodziła, huk muzyki, światła, nie trwało długo, jak zaczęła ją boleć głowa. Przepchnęła się przez tłum do wyjścia z holu, za którym stała jedna z nauczycielek, powiedziała o co chodzi - pani kazała jej wracać na salę i nie wydziwiać. Wróciła, próbuje jakoś wytrzymać, ale jest coraz gorzej. Wyszła ponownie, tłumaczy drugi raz, prosi żeby mogła choćby gdzieś usiąść na korytarzu i poczekać do końca - ale nie. Pani nauczycielka ma swoją robotę i nie będzie jej pilnować. Julka wróciła na hol, ale już dłużej nie może, wyszła trzeci raz prawie z płaczem, prosi, żeby zatelefonować do domu, żeby mama po nią przyszła. Co na to pani? Oczywiście nigdzie dzwonić nie będzie, obowiązkiem uczniów jest teraz przebywać na holu. Po czym chwyciła małą za ramię i wepchnęła! za drzwi.
Kiedy wieczorem koleżanka przyszła odebrać dzieciaka po zabawie mała była ledwo żywa, chorowała cały następny dzień. Sprawa w trakcie wyjaśniania z dyrekcją szkoły.
Idź do kuratorium. Sama jestem migrenowcem i wiem, jak potrafi nawalać. Skoro ja mając 21 lat ćpię na mocną migrene ketonal po którym wiem, że odlatuję to jak musiała mała się czuć;/
Odpowiedz@Izura: Ketonal nie działa na migrenę. Tylko zimne okłady i sen. Wiem, bo sama cierpię.
Odpowiedz@takatamtala: Ketolnal na mnie działa jak magiczny pstryczek- łykam pół tabletki, pstryk i odłączenie, po godzinie, dwóch budzę się zdechła, padnięta, obolała ale migrena przechodzi. W ekstremalnych sytuacjach jak wyję z bólu między wymiotami pomaga. Podobno na każdego coś innego działa, ale mi pomaga mieszanka ibuprofenu z aspiryną- 2x ibuprom 2x polopiryna jak już boli, jak zaczyna to wąchanie gorącej kawy.
Odpowiedz@takatamtala: Na mnie działa. W wersji DUO, niekiedy w podwójnej dawce, bo pojedyncza nie daje rady. Na sen nie ma szans - z bólu nie usnę, a jeśli już jakimś cudem, to obudzę się w jeszcze gorszym stanie.
Odpowiedz@Izura: Staram się nie zażywać lekarstw, ale wydaje mi się, że nie powinno się łączyć ibupromu z polopiryną. I to taka dawka.. "Ibuprofen podawany z innymi NLPZ może wywołać alergię krzyżową."
Odpowiedz@Nulini: Ketonal DUO to prosta droga do wrzodów.
Odpowiedz@takatamtala: na jednego działa to a na drugiego coś innego. Nie jesteśmu identyczni :-).
Odpowiedz@katem: Dokładnie. Ja, jeśli zlekceważę objawy migreny i pójdę sobie spać, to mam jak w banku pobudkę z bólu w środku nocy. Na szczęście rzadko...
Odpowiedz@Izura: A zamiast tych wszystkich kombinacji byłyście kiedyś u neurologa na badaniach? Poza tym istnieją takie leki jak tryptany. Polecam.
Odpowiedz@Izura: A właściwie do wszystkich osób cierpiących na migrenę. Polecam sprawdzenie zawartości ołowiu w Waszych organizmach. Zatrucia ołowiem są bardzo częstym powodem migren, szczególnie w takiej postaci, a nie łatwo jest to zatrucie zniwelować.
Odpowiedz@Iza30: Akurat tak się składa, że byłam. Na migrenę są leki przeciwpadaczkowe, po których tyje się przeciętnie 10 kg i zaburzają gospodarkę hormonalną, min. mogą pozbawić człowieka libido. Generalnie uważam, że jeśli jakaś chorobę można okiełznać higienicznym trybem życia i dobrą dietą to nie ma potrzeby brać leków. Dzięki tej metodzie mam 1, czasami 2 ataki w roku, zaledwie po kilka godzin i to przy gwałtownych zmianach pogodowych. @katem jedna moja koleżanka na migrenę zarzuciła sobie 2 apapy, a potem ketonal, migrena nie przeszła a ona obudziła się z krwiakiem wielkości groszówki na gałce ocznej. A migreny dostała bo nie zjadła śniadania przed nerwowym dniem w pracy. Więc leków konsekwentnie się boje :)
Odpowiedz@Iza30: A właśnie miałam o tym pisać :) Od kiedy neurolog przepisał mi sumatriptanum mam prawie spokój z migrenami. Łykam 1 malutką tabletkę przy pierwszych objawach (mam migrenę skojarzoną i z aurą), przez 15-20min leżę z zamkniętymi oczami, a potem przez 12 godzin mogę o chorobie zapomnieć. Ale każdemu pomaga coś innego i każda migrena jest inna.
OdpowiedzNauczycielka jak najbardziej piekielna, ale prawdopodobnie zbagatelizowała sprawę z czystej nieświadomości na temat choroby dziewczynki. Mimo wszystko widząc zapłakane dziecko powinna zainteresować się sprawą zamiast wpychać ją z powrotem na salę. Myślę, że dobrze by było gdyby dziewczynka była zaopatrzona w coś w rodzaju identyfikatora czy jakikolwiek inny dokument potwierdzający jej dolegliwości. Tym sposobem uniknie podobnych sytuacji w przyszłości.
Odpowiedz@guineaPig: Racja, ale nie do końca. Nawet dziecko bez skłonności do migren mogła rozboleć głowa, mogło poczuć się źle, jakieś mdłości itp.
Odpowiedz@biala_czekolada: Dokładnie. Dlatego też napisałam, że nauczycielka 'mimo wszystko' powinna się dzieckiem zainteresować.
OdpowiedzDziewczynka nie była zapłakana, tylko "prawie z płaczem". Do tego łomot muzyki i mało prawdopodobne, żeby ten stan dało się łatwo zaobserwować. Nauczycielka zawracała zapewne fyfnaste z kolei dziecko, któremu się znudziło. Piekielna jest matka, która wysyła chore dziecko na dyskotekę, nie zainteresuje się jak będzie wyglądała zabawa, nie dopilnuje, żeby nauczyciele a przynajmniej wychowawczyni wiedzieli, co dziecku szkodzi a potem ma do wszystkich pretensje, że nie uwzględniają tego, czego im nie powiedziała.
Odpowiedz@Taczer: Polecam czytanie ze zrozumieniem. Matka wysłała dziecko na kameralną zabawę w gronie ok 20 innych dzieci, o dyskotece nikt nie mówił. A wychowawczyni znała sytuację, ale nie przestrzegła matki, mimo że ta pytała o charakter zabawy. Miało być coś w stylu "balik"
Odpowiedz@Taczer: Bronisz "swoich" i nie jesteś obiektywna! Jeśli dziecko TRZYKROTNIE przychodzi z ta samą sprawą i wygląda na coraz bardziej zbolałe - należy mu się chyba trochę więcej troski? Jaki, mianowicie, był powód ODMOWY poinformowania matki przez telefon o zaistniałej sytuacji? Żal DOSŁOWNIE paru groszy na połączenie? Bo nie rozumiem?
Odpowiedz@Taczer: a nie sądzisz że ktoś kto nie ma ani odrobiny zainteresowania , empatii czy szacunku do dziecka nie powinien być nauczycielem ?
Odpowiedz@all Po pierwsze - to relacja z trzeciej ręki. Ale nawet z niej widać, że matka postąpiła bezmyślnie. Szkolna dyskoteka, to szkolna dyskoteka - będzie hałas i migające światła. Zabawa kameralna się w nią sama nie przekształci, czego jak czego, ale informowania rodziców, na co dodatkowo posyłają swoje dzieci do szkoły, nauczyciele nie zaniedbują. Dziecko niewinne, bo 'presja kolegów'. Matka też niewinna, bo skąd mogła wiedzieć, że to dyskoteka jest. Że o daniu dziecku telefonu, żeby zadzwoniło, jeśli się znuży lub znudzi, nie wspomnę. Za to winna nauczycielka, która w jednym z wielu spoconych, pomalowanych halołinowo dzieci nie rozpoznała objawów migreny. Powinna zadzwonić do matki i chętnie usłyszę, czemu tego nie zrobiła - ale obciążanie jej całą winą, to gruba przesada.
Odpowiedz@Taczer: Właśnie o to chodzi, że NIKT pomimo zainteresowania co to będzie, jakie będzie, nie powiedział, że w planach jest dyskoteka. Poza tym w Twojej wypowiedzi są nieścisłości. "Matka postapiła bezmyślnie" - "matka też niewinna". "czego jak czego, ale informowania rodziców, na co dodatkowo posyłają swoje dzieci do szkoły, nauczyciele nie zaniedbują." - "skąd mogła wiedzieć, że to dyskoteka jest"
Odpowiedz@Taczer: 1/ Zabawa była, jak już pewnie zdążyłeś doczytać (żal mi buca co czyta bez zrozumienia) kameralna, po czym wyprowadzono dzieci na dyskotekę o której informacji zapewne nie przekazano. 2/Dziecko pod presją koleżanek zapewne chciało spróbować, wiedząc iż zawsze można zrezygnować i wrócić do domu. 3/W większości szkół obowiązuje zakaz posiadania telefonów, więc brak takowego mnie akurat nie dziwi. 4/Nikt nie obciąża "całą" winą nauczycielki, ale no sorry jakieś normy chyba obowiązują. Trzykrotne podejście dziecka to już stanowcza przewała, powinna zareagować już za pierwszym razem.
OdpowiedzMoim zdaniem, nawet gdyby dyskoteka była zapowiedziana, a dziewczynka zdrowa jak rydz, to jeśli przychodzi któryś raz do nauczycielki, to ta powinna zareagować. Dziecko mogło myśleć, że będzie fajnie, a tu za głośna muza i migające światła, w których osobiście nie mam pojęcia jak można wytrzymać choćby się było najzdrowszym. Zmuszanie kogokolwiek (a już dziecka zwłaszcza) do przebywania w takich warunkach jest po prostu karygodne.
Odpowiedz@Taczer: Nauczycielka miała pilnować dzieci, tak? Przychodziła mała i mówiła że ją boli i się źle czuje, tak? Za karę tam siedziała baba? Jakby któreś z dzieci zasłabło i inne by je podeptały to też wina matki i dziecka? Wiem, że solidarność zawodowa, bla, bla, bla, nauczyciele rólezzz itd, ale no proszę, nie rób sobie jaj.
Odpowiedz@guineaPig: Nie wiem czy jakieś zaświadczenie by pomogło. Jeśli nauczycielka była z tych podobnych do moich to na bank nie. Gdy chodziłam do pierwszej klasy bardzo bliska mi osoba zginęła rozjechana przez pociąg. Bardzo mocno przeżyłam to wydarzenie i nabawilam się pewnej traumy. Przez długi czas nie mogłam spokojnie patrzeć i myśleć o niczym związanym z koleją. Pod koniec roku pojechaliśmy na wycieczkę klasowa i wśród atrakcji była przejażdżka kolejką waskotorowa. Ja dostałam ataku histerii a moja nauczycielka (pomimo, ze doskinale wiedziala o tamtym wypaku i o tym jak mocno go przeżyłam) siłę wciągnęła mnie zaplakana do kolejki. Cała cała podróż spędziłam w strachu i płaczu a można było mi tego oszczędzić(liczba opiekunów była wystarczająca by ktoś ze mną został, nawet jedna opiekunka oferowała ze zostanie ale moja wychowawczyni uznała ze przez moje widzi mi się nikt nie będzie zostawal). p.s. Moi rodzice przed wycieczka nie wiedzieli że tak panicznie boje się pociągów. Była to moja pierwsza styczność z tymi pojazdami po wypadku wiec nie widzieli powodu by mnie na nią nie puszczać.
Odpowiedz@Taczer: Pfffff! Fafnaste? Nawet jakby pół szkoły naraz do niej przypełzło, to jest to jej zasrany obowiązek zainteresować się KAŻDYM dzieckiem z osobna! Jak się nie podoba - zmienić zawód. Na przykład na robotnika drogowego, tam nie ma dzieci.
Odpowiedz@Taczer, za przeproszeniem, pier***isz. Dziesięcioletniemu dziecku dawać komórkę? Od tego są opiekunowie - nauczyciele i telefon w szkole by w razie wypadku zadzwonić do rodziców. Po to właśnie są zbierane, a przynajmniej powinny być, telefony kontaktowe na początku roku by można się było skontaktować z rodzicami. Moi rodzice też są nauczycielami i jak im przeczytałam historię to się za głowę złapali i zgodnie stwierdzili, że "nauczycielkę" powinni zwolnić dyscyplinarnie.
Odpowiedz@ejcia: słyszałaś kiedyś o sarkazmie?
Odpowiedz"Pani nauczycielka ma swoją robotę i nie będzie jej pilnować." A czy przypadkiem na terenie szkoły to nie nauczyciele odpowiadają za bezpieczeństwo dzieci? W takim razie cóż za "swoją robotę" miała nauczycielka, że się dzieckiem nie mogła zainteresować? Do kuratorium, nawet się nie zastanawiaj.
Odpowiedz@Morfeusz: Do dyrekcji tak, jak najbardziej - ta sytuacja była nieprawidłowa, dzieciaki powinny mieć możliwość zrezygnowania z imprezy w każdym momencie (pomijam kwestię jak to powinno być zorganizowane - czy rodzice by przyjeżdżali i je odbierali, czy jakoś inaczej), ale kuratorium to w tej chwili chora instytucja, która NIKOMU w niczym nie pomaga.
OdpowiedzNauczycielka powinna odpowiadać za uszkodzenie ciała. Nawet gdyby dziewczyna nie miała migreny, jak się źle czuła, należało ją wypuścić, mogła mieć nie wiadomo co.
Odpowiedz@JanMariaWyborow: Uszkodzenie ciała...? To teraz popłynęłaś...Owszem, powinna odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków raczej...
OdpowiedzZachowanie nauczycielki poniżej wszelkiej krytyki. Pamiętam jak w podstawówce dostałam straszliwego bólu głowy - o dziwo też na szkolnej zabawie. Nikt nie próbował mi wmówić, że wydziwiam - natychmiast zadzwoniono po rodziców. W domu okazało się, że mam prawie 40 stopni gorączki (zaczynała się niezła angina). Dziwi mnie tylko nieco zachowanie rodziców dziewczynki. Skoro wiedzą, że choruje przewlekle powinni powiadomić o tym szkołę. Nie tylko na dyskotece mała może się znienacka zatknąć z hałasem czy migającymi światłami. Nie da się z góry przewidzieć wszystkiego. Co na przykład jeśli pójdzie razem z klasą do kina a zwiastun przed właściwym filmem będzie obfitował w szybko następujące po sobie jasne i ciemne kadry? Jak w przypadku każdej choroby przewlekłej kadra nauczycielska powinna być szczegółowo powiadomiona a dziewczynka powinna wiedzieć do kogo ma się zwracać po pomoc.
Odpowiedz@Nietoperzyca: Właśnie w tym problem, że wychowawczyni była poinformowana
Odpowiedz@ejcia zaczynam dochodzić do wniosku, że zmyślasz. "Julka powinna od razu podejść do wychowawczyni, ale koleżanki ją namówiły." A niby w jakim celu miała do wychowawczyni podchodzić? Gdyby nauczycielka wiedziała, że Julka nie może chodzić na dyskoteki, to by ją zatrzymała.
Odpowiedz@Taczer: Przypomniec?
Odpowiedz@Nietoperzyca: I zapewniam cię że "kadra" była zapewne powiadomiona, lecz... w szkole jest masa dzieciaków i nauczycielka dyżurna zapewniam cię nie miała bladego pojęcia o chorobie małej.
Odpowiedz@tomdomus: Skoro "Julka powinna od razu podejść do wychowawczyni" to znaczy, że wychowawczyni była obecna przy zabawie a w takim razie Taczer ma rację - nie trzeba było do niej podchodzić. Wiedząc, że ma pod opieką dziecko nadwrażliwe na hałas i migające światła nie powinna go w ogóle wpuścić na taką zabawę. Nie można wymagać od dziesięciolatki by sama się pilnowała. To tylko dziecko. Wystarczy namowa koleżanek/strach przed wykluczeniem z grupy i logika idzie się paść na łące. Nie zauważyłam w historii informacji o tym, że szkoła była powiadomiona o chorobie, ale jeśli tak było i wychowawczyni mimo to puściła chore dziecko na zabawę to matka powinna w drzazgi roznieść ten przybytek wiedzy.
OdpowiedzDyrekcja? Ja bym wytoczył sprawę w sądzie za umyślne narażenie zdrowia dziecka.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Taaa jasne, po co załatwiać z dyrekcją? Od razu do sądu, kuratorium i w ogóle Pana Boga z pretensjami. Bo dyrekcja nie jest od tego, żeby szkolne sprawy załatwiać.
Odpowiedz@ciotka: No, każdy wypadek w szkole, niedopilnowanie obowiązków powinno się z dyrekcją załatwiać. Nawet jak coś zagraża życiu i zdrowiu dziecka. Masz migreny? Wiesz że jak się podbija ją to możesz przez kilka dni to odchorowywać?
Odpowiedz@ciotka: tak a dyrektorka to najczęściej psiapsiółka nauczycielki i tyle wskóra matka że zrobią z niej przewrażliwioną wariatkę i jeszcze zachęcoą dzieci do wyśmiewania dziewczynki żeby przypadkiem więcej się nie smiała poskarżyć.Standardowo 3 listy, do dyrekcji szkoły, do kuratorium,do zrzeszenia nauczycieli(jesli takowe istnieje)i w każdej kopii informacje gdzie zostały wysłane pozostałe. A jak nie pomoże to kopie listu wraz opisem sytuacji i reakcji na list do lokalnej prasy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 listopada 2014 o 18:42
Takie coś to nawet nie tyle do dyrekcji, ale do kuratorium i prokuratury powinno trafić...
OdpowiedzChwila... Matka wie o chorobie i problemach córki a mimo tego puszcza ją na imprezę, która jest dla nie groźna - BEZ KONTROLI! Ani słowa o tym, że dziecko zostało oddane pod szczególną opiekę jakiegoś nauczyciela, nic. Matka wie o chorobie, córka też wie ale córka namówiona idzie "pod nóż". Sorry, ale kto tu piekielny? Chyba mamusia, która niczego nie dopilnowała. W tej sytuacji wersja dziecka jest całkowicie niewiarygodna. Matka zawiodła na całej linii...
Odpowiedz@butterice: też uważam, że mała świetnie się bawiła, a później kiedy zaczął się ból przestraszyła się i w domu nakłamała mamusi jakie to panie nauczycielki niedobre...
Odpowiedz@butterice: Sama miałam jako dziecko podobne problemy. Może nie aż tak, ale źle się czułam w hałasie. Na dwóch koloniach były zorganizowane dyskoteki, prosiłam nauczycielki, żebym mogła zostać w pokoju. Jedna powiedziała, że ona własnie musiała iść do apteki po podpaski dla dziewczynki, która na koloni zaczęła pierwszy raz krwawić i tak się tą wyprawą poświęciła, ze ja mam nie histeryzować, a druga, ze na przyszłość mam nie jechać na kolonie i nie psuć innym zabawy
Odpowiedz@butterice: Chyba czytałyśmy inną historie, bo matka puściła dziecko na kameralną imprezę klasową, cyt. "przebieranki, wróżby, konkursy" a nie na dyskotekę.
Odpowiedzgdzies mialem kij do golfa ;/
Odpowiedz1.Dlaczego dziecko nie podeszło do innej nauczycielki? Musiały byc na sali inne 2.Wiekszosc komentujacych nie ma pojecia, jak wygladaja szkolne dyskoteki z punktu widzenia nauczyciela 3.Gdyby dziecko wyszło z sali i na korytarzu np.zlamało rękę - nauczycielka miałaby kłopoty 4.Nauczycielka na 90 % nie miala zielonego pojecia o dolegliwościach dziecka 5.Czy dzieci nie miały tez dostepu do toalety? Dziewczynka nie mogła zaczekac chocby tam? 6.Narażenie życia? Kuratorium? Sąd? Niedopełnienie obowiązkow? Tak, jeszcze wyślijcie nauczycielkę na szafot... A najprawdopodobniej nauczycielce wciąż głowę zawracały dzieci, ktore chciały wyjśc z sali, wiec nawet nie zauwazyła, że z tą konkretną uczennicą coś się złego dzieje. Nieporozumienie, niedoinformowanie i oto skutek. Dziecko mało asertywne, za dużo obowiązkow na jedna nauczycielke - wszyscy po częsci winni
OdpowiedzBoże, zabiłbym. Nie jestem migrenowcem, mam "jedynie" ogromne problemy z integracją sensoryczną - temat zupełnie inny, ale jednak.
Odpowiedz