Nienawidzę się spóźniać.
Dziś niestety spóźniłem się do pracy, a wszystko przez drobną kolizję koło przystanku autobusowego. Pan w jasnym Volvo zwolnił obok rzeczonego przystanku, aby przepuścić na pasach jakichś ludzi. W tym czasie drugi pan w ciemnym BMW wjechał prosto w Volvo.
Tu dodam, że o winie kierowcy Volvo nie może być mowy. Nie było to gwałtowne hamowanie, manewr zaczął już wcześniej. Po kolizji, BMW wyminęło Volvo i uciekło w siną dal. Piekielne, prawda?
Ale jakim skończonym debilem trzeba być, żeby w tym momencie wysiąść z Volvo, wyjąć telefon, zadzwonić na policję i tyle. Pan z Volvo nie zjechał z drogi, skutecznie tamując ruch (a o tej godzinie jest dosyć spory). Następnie wyjął papierosa, usiadł na ławce na przystanku i zaczął palić. Na moją uwagę, że mógłby chociaż wjechać w zatoczkę na przystanku zareagował krótkim, acz treściwym spie***. Następny próbował wielki jak szafa facet, który ujął to nieco mniej grzecznie niż ja. Kierowca wzruszył ramionami i stwierdził, że "policja jest w drodze, więc jak nie chcesz odpowiadać za napaść to się odp***". Szafa mruknął coś, że jakby nie zawiasy to inaczej byśmy pogadali. Cała farsa trwała jakieś 25 minut. W tym czasie droga w "moim" kierunku była niemal całkowicie nieprzejezdna, toteż autobusu nie uświadczyłem.
Przyjazd policji był bardzo miłym zakończeniem tego incydentu. Pan dostał mandaty za:
-Utrudnianie ruchu innym użytkownikom dróg (albo jakoś tak);
-Palenie na przystanku;
-Przeklinanie w miejscu publicznym;
-Niewłaściwe zabezpieczenie miejsca wypadku (z pierwszego punktu pan próbował się wybronić, że to nie kolizja, ale wypadek i chyba plecy mu się uszkodziły i w ogóle to jak go boli teraz. Tylko zapomniał włączyć awaryjnych i wystawić trójkąt);
-Zaśmiecanie miejsca publicznego (pety wyrzucał na chodnik przed siebie, o czym skwapliwie doniósł policji szafa);
Ile łącznie wyszło złotych i punktów nie wiem, bo wysokość ustalali już w radiowozie.
Co do czasu przejazdu policji, to niestety panowie jechali właśnie zakorkowaną stroną jezdni, więc nic dziwnego, że tak mocno się wkurzyli. Sami mu powiedzieli, że taką trasę normalnie robią poniżej 10 minut, nawet w godzinach szczytu.
„(z pierwszego punktu pan próbował się wybronić, że to nie kolizja, ale wypadek” Akurat tu (przypadkowo) miał rację. W polskim prawie nie ma pojęcia kolizji - są tylko wypadki. „Ile łącznie wyszło złotych i punktów nie wiem,” Śmiem twierdzić, że przynajmniej 10x za mało...
Odpowiedz@Bydle: no to sie mylisz bo są i kolizje - nie ma poszkodowanych osób i wypadki, gdzie takie osoby są. Jeżeli hospitalizacja trwa poniżej 7 dni to może to być kolizja i sprawca dostaje mandata, jeżeli powyżej to z urzędu sprawę przejmuje prokurator. Widziałem to w programie "uwaga pirat" i sie znam!
OdpowiedzAuta nie posiadam, więc przepisów aż tak nie znam, ale to były moje słowa. Pan twierdził, że odniósł takie obrażenia w wyniku zderzenia, że uniemożliwiły mu one dalsze użytkowanie auta. Biorąc pod uwagę, że panowie niebiescy byli nieźle wkurzeni, to myślę, że dostał samą górę "haczyków". Pewnie i tak mało, ale to już wina ustawodawcy.
Odpowiedz@OcoChodzi: „to były moje słowa” Policjantów też. Ty masz prawo się pomylić, oni wprowadzają w błąd (z powodu swej głupoty lub hucpiarstwa). Prawo mówi tylko o wypadkach lub o wypadkach z rannymi czy zabitymi. (to nie jest czepianie się tej historii, tylko taka IMO cenna informacja) :-)
Odpowiedz@Bydle: Policjanci nic takiego nie powiedzieli i nie mogę dojść, jak to wywnioskowałeś. Facet mówił, że nie mógł przestawić auta, w tym momencie policjant powiedział, że nawet jeśli auto byłoby niesprawne, to jeśli kierujący jest w pełni przytomny to na nim spoczywa obowiązek zabezpieczenia miejsca wypadku. Nie przypominam sobie, żeby twierdzili, że tak to ujmę "w majestacie prawa", że to jest kolizja a nie wypadek. Słowa kolizja użyłem, bo panowie powiedzieli, że z tyłu Volvo jest tylko rysa, nie ma nawet wgniecenia, więc mógł spokojnie przestawić. A kierowca zaczął się bronić, że to było poważne zderzenie itd.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2014 o 22:11
@OcoChodzi: „Policjanci nic takiego nie powiedzieli i nie mogę dojść, jak to wywnioskowałeś.” NIe wnioskowałem, tylko tak zostało to zapisane: === Przyjazd policji(...) Pan dostał mandaty za: -Utrudnianie ruchu innym użytkownikom dróg (albo jakoś tak); (...)z pierwszego punktu pan próbował się wybronić, że to nie kolizja, ale wypadek === Czyli policja użyła tego słowa, gdy tłumaczyla mu, że po kolizji winien usunąć samochód. Dalej tego słowa nie ma w przepisach. Sprawdzileś już? :-) (a jeśłi już mamy się tak czepiać, to w wypadku uczestniczyły volvo i bmw)
Odpowiedz@Bydle: http://www.zabkowice-slaskie.policja.gov.pl/www/index.cgi?numer=19 Lepiej wyjaśnić to już się chyba nie da :D
Odpowiedz@Morfeusz: No i to w zasadzie idealnie opisuje wszystko o co trwał spór. Na innych stronach mógłbyś nazwać się kapitanem i odlecieć :P
Odpowiedz@Morfeusz: „Lepiej wyjaśnić to już się chyba nie da :D” Da się. Na tamtej stronie jest napisana bzdura. A teraz skup się: NIE MA W PRZEPISACH terminu kolizja. Są tylko wypadki. Sprawdź. Masz do dyspozycji kodeks karny, kodeks wykroczeń i prawo o ruchu drogowym. Znajdź tam wyraz KOLIZJA. Potem możesz wrocić i przeprosić. :-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2014 o 11:13
Koleś był w szoku a ludzie mu jeszcze swoje dosadzili. Niezłe piekiełko.
Odpowiedz"Przeklinanie w miejscu publicznym" - pierwszy raz słyszę żeby ktoś dostał za to mandat, ale cieszę się, że to możliwe.
Odpowiedz@qaro: art. 141 kodeksu wykroczeń
Odpowiedz@zola1054: tak, wiem, że jest taki przepis, ale jakoś nie zauważyłam żeby ktokolwiek się tym przejmował. Bo jak to egzekwować? Chyba że się ma dowody, świadków, a winny grzecznie czeka na policję. Zwykle niestety w miejscach publicznych mięcho lata w te i wewte i nic nie można zrobić.
Odpowiedz@qaro: Albo ktoś klnie tak, że słyszy to policyjny patrol :)
OdpowiedzCo prawda typa w bmw pewnie nie złapali, ale norma i tak została wyrobiona. Nie ma to jak polska policja, po tej brawurowej interwencji na pewno od razu zrobiło się bezpieczniej.
Odpowiedz@Fomalhaut: a Tobie o co chodzi? I o jakiej normie mówisz?
Odpowiedz@zola1054: zapewne chodzi o to, że nie złapali gościa, który spowodował wypadek, więc wręczyli podwójną liczbę mandatów poszkodowanemu, żeby wyrobić normę mandatową.
Odpowiedz@kasiunda: Nie ma czegoś takiego jak norma mandatowa. Przestańcie ślepo powtarzać po innych i zacznijcie sami myśleć :)
Odpowiedz@zola1054: Zależy od miasta i organizacji. W Krakowie na przykład szef straży miejskiej poleciał właśnie za narzucenie tak wyśrubowanych norm mandatowych, że straż miejska wlepiała mandaty czy się należało czy nie. Zrobił się skandal, normy zlikwidowano, a komendant znalazł ciepłą posadkę w zarządzie wodociągów miejskich.
Odpowiedz@sharpy: Straży miejskiej to ja nie będę nawet komentował :) Natomiast w policji nie spotkałem się z normą mandatową.
Odpowiedz