Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trzecia zasada Termodynamiki mówi, że nie da się w skończonej liczbie kroków…

Trzecia zasada Termodynamiki mówi, że nie da się w skończonej liczbie kroków osiągnąć zera bezwzględnego.
Parafrazując zasadę Nernsta można stwierdzić, że w skończonej liczbie kroków nie można osiągnąć takiego stopnia ignorancji tudzież głupoty, której ktoś nie będzie w stanie pobić. Uproszczając - bezwzględny szczyt głupoty nie może zostać osiągnięty.

Przykład na potwierdzenie powyższego twierdzenia.

Pewna firma w krótkim okresie zaczęła masowo tracić najbardziej doświadczonych pracowników. Przyczyną powyższego był zmasowany atak firm headhunterskich, oraz "krecia robota" pracowników, którzy już odeszli do nowo powstałej fili zagranicznego koncernu.
Zarządzający pewną firmą podjęli próbę "przeciwdziałania" wyżej występującemu zjawisku (przeciwdziałania w cudzysłowie gdyż ich działania można opisać jako gaszenie płonącego budynku benzyną).
Dyrektorzy wraz z pracownikami działu kadr biegali po wszystkich pracownikach z aneksami do umów. I niech ktoś nie pomyśli, że były to aneksy z podwyżkami czy warunkami poprawiającymi komfort pracy - nie, nie takie postępowanie było by logiczne i przeczyło postawionej na wstępie tezie, a przykład miał ją potwierdzać.

Otóż problem odchodzących pracowników miał rozwiązać zakaz konkurencji - lojalka i to jaka.
Zgodnie z jej zapisami handlowcy nie mogli by np. w nowej pracy prowadzić służbowego samochodu, informatycy nie powinni przez rok nawet patrzeć w stronę komputera, panie z księgowości nie mogły by pracować w sklepie bo tam się liczy pieniądze - przykładów można by mnożyć prawie w nieskończoność.

Kolejnym genialnym pomysłem był zakres odpowiedzialności który zastrzegł sobie pracodawca. Zgodnie z zapisami "lojalki" zakaz konkurencji miał obowiązywać przez rok po wygaśnięciu umowy o pracę, a kara za zerwanie wynosiła równowartość rocznego wynagrodzenia brutto pracownika. Natomiast firma zastrzegła sobie, że odszkodowanie wynoszące 25% podstawy wynagrodzenia (trochę niezgodne z prawem) będzie wypłacała tylko w przypadku jak rozwiązanie umowy nastąpiło z winy pracodawcy.

Czeresienką na torcie jest fakt, że takie papiery dostawały osoby, które już były na okresie wypowiedzenia, co poniektóre naraziło to na uszczerbek na zdrowiu - bóle mięśni brzucha spowodowane trudnym do opanowania śmiechem.
Jak nietrudno się domyśleć, powyższy zabieg miał skutek odwrotny do zamierzonego, spora liczba osób potraktowała dostarczony papier jako umowę wypowiadającą.

PS.
Historia opowiedziana przez kolegę (bardziej znajomego) który poszedł pracować do tej zagranicznej firmy jako jeden z pierwszych i któremu powyższe opowiedział jeden z kolejnych "spadochroniarzy".
W nowej firmie nie dość, że zarobki dostał o dobre 40% wyższe, to jeszcze zacny pakiet socjalny i realną do ogarnięcia ilość pracy (w starej firmie w jego dziale były 3 osoby i obstrukcja jak ktoś szedł na urlop czy się rozchorował, w nowej tym samym zagadnieniem zajmuje się 7 osób plus kierownik).
Zasmuciło mnie podsumowanie jego opowieści - jak ktoś znowu będzie jazgotał, że zachodnie koncerny zabijają Polską przedsiębiorczość to go śmiechem zabiję, Polska przedsiębiorczość sama się zabija swoim podejściem.

Gdzieś w Polsce

by Vege
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar smal
43 43

Swego czasu zatrudniłem się (na krótko ) w pewnej firmie, w której podsunięto mi umowę o pracę z tzw. "Zakazem pracy u konkurencji" na 3 lata i karą za zerwanie umowy w wysokości 200 tyś zł. Ochoczo podpisałem tą umowę i przy podpisie umieściłem parafkę : "Zdając sobie sprawę z niezgodnością z prawem powyższego zapisu, traktuję tą umowę jako zawartą na warunkach zgodnych z Kodeksem Pracy"

Odpowiedz
avatar Asiekman29
28 30

Tekst dobry, natomiast podsumowanie trochę zepsuło całe wrażenie. Bo nieważne, czy to polska, czy zagraniczna firma, ważne jest, kto taką firmą zarządza. Pracowałam i dla polskich firm, i dla zagranicznych korporacji. W swojej karierze spotkałam tylko jedną firmę, która realnie szanowała pracownika, i była to firma polska.

Odpowiedz
avatar Draco
2 20

To posumowanie opowieści temu znajomemu w końcu odbije się czkawką. On chyba sobie nie zdaje sprawy, że różnego typu chore pomysły i debilne praktyki przyszły do naszych firm z tego "wspaniałego zachodu". Najczęściej w podręcznikach typu "jak stać się milionerem i prowadzić firmę", albo "Osiągnij sukces i bądź super managerem", ewentualnie "Firma dla idioty". Jak ktoś nie wierzy to zapraszam do wizyty w większej księgarni, na dział "biznesowy" albo "poradniki". Otwórzcie sobie takie poradnik w dowolnym miejscu i poczytajcie. Bełkot i mowa sukcesu. Bo tak na logikę, kto u nas słyszał wcześniej o np. wspomnianych "lojalkach" i "zakazie konkurencji"? Lojalki to się kojarzyły przez długie lata ze współpracą z SB, a nie przyrzekaniem wierności firmie. A i jeszcze jedno, polska firma zawsze pozostanie w Polsce, a filia zagranicznego koncernu to teraz jest w Polsce, ale jak coś się zmieni w przepisach, czy opodatkowaniu do bez mrugnięcia okiem przeniesie się do innego kraju.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
16 22

@Draco: "polska firma zawsze pozostanie w Polsce" - a to to akurat bzdura. Bardzo wiele polskich firm przeniosło osobowość prawną choćby do Anglii. Część z nich przeniosło tam także działalność, likwidując tą w Polsce gdy się okazywało, że w GB tym samym wysiłkiem wychodzi więcej kasy... Nie tylko pracownicy emigrują, małe firmy też mogą.

Odpowiedz
avatar Draco
-2 14

@bloodcarver: Firma oficjalnie może się przenieść do Zasiedmiogórogrodu i pracownicy mogą się nawet o tym nie zorientować. Mało jest polskich firm, które zwinęły się całkowicie z naszego rynku i wyjechały do UK. No chyba, że patrzymy na jednoosobowe działalności gospodarcze - wtedy przeniesienie firmy za granicę jest dużo łatwiejsze ;)

Odpowiedz
avatar Vege
11 15

@Draco: "że różnego typu chore pomysły i debilne praktyki przyszły do naszych firm z tego "wspaniałego zachodu"" - polityka kadrowa, to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic firmy. Te wszystkie podręczniki raczej niewiele wspólnego z rzeczywistością mają. W dużych korporacjach zakaz konkurencji po ustaniu stosunku pracy dotyczy raczej wąskiego grona specjalistów i managementu i są to tzw. złote spadochrony, a nie kij żeby szeregowego pracownika w firmie zatrzymać. Zakaz konkurencji w takiej formie jak wyżej to jest wymysł pseudo-managerów. Zakaz konkurencji ma zadanie zabezpieczenie firmy przed stratami wynikłymi z tego, że były pracownik przekaże poufne strategiczne informacje, jednocześnie firma zobowiązuje pracownikowi który takie informacje posiada w ramach zadośćuczynienia za narzucone w lojalce ograniczenia na wypłacanie odszkodowania - z reguły w wysokości która nie powoduje spadku poziomu jego życia, a nie sztuczne przywiązywanie "chłopa do ziemi". Kolejna sprawa jest taka, że zakaz konkurencji to zakaz pracy dla firm świadczących usługi konkurencyjne w stosunku do tego na jakim obszarze działa obecny pracodawca, a nie wpisywanie np, "Oracleowcowi" zakazu pracy zarobkowej przy bazach danych przez 2 lata - takie rzeczy to chyba tylko w Polsce. "polska firma zawsze pozostanie w Polsce" - pod warunkiem, że się nie przerejestruje na Cypr, albo Maltę i nie przeniesie produkcji na Ukrainę. Bez mrugnięcia okiem to można zmienić warzywniak na osiedlu, a nie zwijać interes w który się zainwestowało grube miliony, pomijam już fakt, że ze względów chociażby prawnych nie można się z dnia na dzień zwinąć.

Odpowiedz
avatar Draco
-5 15

@Vege: Widzę, że nie rozumiesz o co mi chodzi. Ja doskonale wiem jak wygląda normalny "zakaz konkurencji". Firma płaci pracownikowi który dużo wie i potrafi, żeby tylko on nie chciał wykorzystywać swojej wiedzy na rzecz konkurencji. Tylko, że ten wypaczony obraz "zakazu konkurencji" w formie "kija" przyszedł do nas właśnie z zachodu. Dokładnie w formie tych durnych poradników. Nie wiem, czy miałeś szansę je chociaż przejrzeć. Ja w czasie zakupów z żoną, często miałem sporo czasu i szedłem sobie do Empiku i z nudów przeglądałem różne rzeczy. W końcu wpadły mi w ręce tego typu poradniki "biznesowe". Jakieś 99% to tłumaczenia pochodzące z USA, Wielkiej Brytanii i innych krajów europy zachodniej. To właśnie w nich szefowie firm i managerowie znajdują najbardziej kretyńskie pomysły. Niestety takie poradniki mają sporą ilość czytelników. Problem jest poważny bo wystarczy, że kilku idiotów zastosuje jakiś kretyński pomysł i ich zaczną małpować inni. ""polska firma zawsze pozostanie w Polsce" - pod warunkiem, że się nie przerejestruje na Cypr, albo Maltę i nie przeniesie produkcji na Ukrainę" czytałeś to co napisałeś? :D No bez jaj. Przeniesienia siedziby firmy na Maltę, albo na Cypr często nikt nawet nie zauważa. A przeniesienie produkcji na Ukrainę? To chyba jakiś dowcip. Kto normalny przenosiłby firmę do kraju który jest niestabilny? Przecież koncerny nie chcą od kilkunastu lat za chętnie inwestować przy naszej wschodniej granicy, bo się boją jakichś zawirowań politycznych w Rosji, Białorusi i na Ukrainie i mówiąc, wprost zniszczenia swojego mienia. Widzę, że nie rozumiesz też jak koncerny się "zwijają" z jakiegoś kraju. Nie wygląda to tak, że z dnia na dzień zamykają fabryki, biura i sklepy. Po prostu ograniczają swoja działalność do minimum, co się najczęściej wiąże z dużymi zwolnieniami. Ale pracownicy się nie skarżą, bo dostają dobre odprawy. Oni mogli zainwestować w interes grube miliony i kogo to obchodzi? Gdy np. wedle wyliczeń jeszcze większe grube miliony zaoszczędzą przenosząc firmę do Bangladeszu?

Odpowiedz
avatar Bydle
13 35

@Draco: „Bo tak na logikę, kto u nas słyszał wcześniej o np. wspomnianych "lojalkach" i "zakazie konkurencji"?” Ja. Od dziecka. Nie ma w tym żadnej sensacji ani nowości.

Odpowiedz
avatar inga
5 11

@Draco: "Tylko, że ten wypaczony obraz "zakazu konkurencji" w formie "kija" przyszedł do nas właśnie z zachodu. Dokładnie w formie tych durnych poradników" No właśnie nie... Przyszedł do nas z Zachodu - podobnie jak większść pomysłów dotyczących zarządzania personelem, ale wypaczony został już tu, w Polsce. Przykład - zachodnia firma robi zwolnienia grupowe, pracownicy są pojedynczo wzywani do szefa. Polska firma - robi to samo, ale już rano podstawia pod wejście do oddziału karetkę pogotowia.

Odpowiedz
avatar asmok
2 4

@Draco: Może i mało. Do samego UK podobno około 70tyś, a przecież jeszcze masowo przenosi się firmy do Czech, Słowacji i na Litwę. Niby procentowo to nie jest dużo, ale nie jest to już marginalne zjawisko. A jeśli weźmiemy też pod uwagę działalności czysto internetowe ... Kiedyś miałem zabawę - szukałem siedzib firm prowadzących strony z których często korzystam. Większość większych okazało się spółkami spoza pl. Co do łatwości przenoszenia to jest prawie odwrotnie. Spółkę SA trudno. Najłatwiej spółkę z.o.o. Jednoosobową działalność - trudno i drogo. Żeby to miało sens musisz jako właściciel mieć rezydencję podatkową w kraju w którym działasz, to wymaga adresu i długiego lub częstego osobistego pobytu w danym kraju. Do tego dochodzą problemy z przerejestrowaniem się jako płatnik ubezpieczeń. Sama rejestracja firmy za granicą nie wystarcza, wg polskiego prawa nadal musisz płacić zus w Polsce. To też trochę formalności i trochę trwa. W przypadku spółki zoo nie masz tych problemów. Masz adres siedziby na miejscu, to już masz wszystkie wymogi spełnione. Mimo tego ludzie i tak przenoszą jednoosobowe firmy, bo nadal się opłaca. Dlatego jeszcze nie mam firmy w UK, ale od przyszłego roku dołączam do grona szczęśliwych przedsiębiorców, którym polskie urzędy mogą wysłać co najwyżej pocztówkę z życzeniami a nie wezwanie do osobistego stawiennictwa w celu wygłoszenia jednego zdania i złożeniu podpisu na świstku bo pani "ma teczkę niekompletną a musi przekazać do archiwum" (czyli do zmielenia). Zresztą to zdarzenie przelało właśnie czarę goryczy. Grożono mi postępowaniem karno-skarbowym i doprowadzeniem do urzędu przez policję, bo pani się nie mogła dopatrzyć czegoś tam. I nie, nie mogłem jej wysłać mailem ani powiedzieć przez telefon. Musiałem jechać z drugiego końca polski, ponieść spore koszty oderwania się od bieżącego zlecenia, a mój podpis poszedł do archiwalnej teczki, która była porządkowana bo czas przechowywania się kończył i miała iść do zmielenia. Absurd? Nie, Polska. Swoją drogą powinienem z tego zrobić osobny wpis na piekielnych.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 3

@Draco: Draco, pomysły to jedno, a ich realizacja drugie. W tych podręcznikach, jak również na studiach zarządzania, uczą także dobrych metod zarządzania pracownikami. Cóż z tego, skoro polscy pracodawcy w znakomitej większości za dobre zarządzanie uznają "wyciskać jak cytrynę". A polskie firmy wcale nie są w Polsce. Słynna sprawa z LPP, która płaci podatki na Cyprze, czy przypadek Atlantica, który szył (nie wiem, czy nadal to robi) swoje gacie w Chinach, tylko to potwierdzają.

Odpowiedz
avatar jewgienij
0 0

@asmok: Zdecydowanie powinieneś!

Odpowiedz
avatar Draco
1 1

@inga @jonaszewski Chyba nie wiecie o które "poradniki" mi chodzi. Nie piszę o profesjonalnych podręcznikach zarządzania, tylko o "poradniach" typu "Jak zarządzać firmą by w rok zostać milionerem". Ich autorzy najczęściej nie mają nic wspólnego z zarządzaniem, a największą kasę zbijają na tych poradnikach. W sumie to mogliby napisać w książce, że aby zostać milionerem, trzeba napisać książkę "Jak zostać milionerem" i czekać aż frajerzy ją kupią. Inga Twój opis zwolnień grupowych to chyba za bardzo pozytywny jest. Z tego co wiem, to częściej pracownik jest informowany o zwolnieniu "w ostatniej chwili" i daje mu się czas na spakowanie rzeczy i wyjście z firmy. Skubańcy najczęściej się ponoć poją, żeby pracownik na wymówieniu im nic nie zepsuł, ani danych nie wykradł. Asmok hmmm ciekawe, tylko, kto by się bawił w przenoszenie działalności gospodarczej. W Polsce się działalność kończy, a w UK otwiera się nową firmę.

Odpowiedz
avatar Vege
0 2

@Draco: "Firma płaci pracownikowi który dużo wie i potrafi, żeby tylko on nie chciał wykorzystywać swojej wiedzy na rzecz konkurencji" - jak wiedzę i umiejętności uważasz za te podmioty które podlegają ochronie w ramach klauzuli o zakazie konkurencji to chyba właśnie z tych poradników czerpałeś wiedzę - klauzula o zakazie konkurencji ma zabezpieczać firmę przed wypłynięciem do konkurencyjnej firmy danych niejawnych i wrażliwych - takich jak plany marketingowe, stawki dla klientów, kontakty, dane o projektach, itp. Wiedza, umiejętności i doświadczenie pracownika to jest towar który pracownik oferuje na rynku pracy i za które pracodawca płaci w postaci wynagrodzenia. Zakaz oferowania w/w umiejętności na rynku pracy w postaci odpowiedniej klauzuli (oczywiście mowa jest o zakazie konkurencji po zaprzestaniu współpracy) jest niczym innym jak "przywiązywaniem chłopa do ziemi". O ile logiczny np. jest zakaz pracy handlowca z hurtowni budowlanej w innej hurtowni budowlanej (i po zakończeniu współpracy z pierwszą, za to ograniczenie w wyborze nowego pracodawcy "stara" firma płaci odszkodowanie), o tyle nie stanowi on żadnego zagrożenia jak będzie pracował jako handlowiec w hurtowni makaronów.

Odpowiedz
avatar CHErwonaWolnosc
10 14

Taką "lojalką" można się podetrzeć, tyle jest w świetle polskiego prawa warta. Pomijam przy tym taki "drobiazg", że pracodawca musiałby zwolnionemu pracownikowi przez te 3 lata płacić co miesiąc odszkodowanie :)))

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2014 o 6:55

avatar Armagedon
5 7

@CHErwonaWolnosc: Nareszcie jakaś rozsądna wypowiedź!

Odpowiedz
avatar DasCoach
1 1

Pewna polska firma, przez wiele lat, podsuwała ludziom którym przedłużano umowę (z okresu próbnego na czas nieokreślony) "lojalkę" o treści zbliżonej do (tu pewien skrót, to dość długi tekst był): "Daję słowo honoru, że nie zatrudnię się u konkurencji lub klienta." Oczywiście, wartość tego papieru była żadna (ba, wręcz ujemna - ktoś poświęcił cenny czas by go przygotować, ktoś wydrukował...), ale - wiecie - HONOR! :-)

Odpowiedz
Udostępnij