Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Evergrey na temat Suki bez smyczy uzmysłowiła mi, że sama mogę…

Historia Evergrey na temat Suki bez smyczy uzmysłowiła mi, że sama mogę opisać kilka historii na temat psiarzy i ich właścicieli, ale także systemu adopcji ze schroniska.

Jakiś czas temu, po uśpieniu mojego staruszka, otrząsnęłam się na tyle by ze schroniska przygarnąć kolejnego bezdomniaka. Przyznam się, że chciałam starszego psiaka, które mają zawsze nieco ciężej w znalezieniu domu. Wybór padł na kundelka w typie owczarka australijskiego. Na stronie schroniska opisany jako bezproblemowy, łagodny no cud, miód i orzeszki. Nie mieszkam sama; wciąż z rodzicami ze względu na ich zły stan zdrowia zależało mi na tym by pies po ewentualnym przeszkoleniu nie ciągnął i starsza osoba mogła utrzymać go na smyczy (trochę ruchu nikomu nie zaszkodziło). A więc jadę.

W schronisku pierwszy zgrzyt. Psiak był już w adopcji i wrócił, więc trzeba odbyć min. trzy spacery socjalizacyjne. Niby wszystko ok. Ja poznam psiaka, on mnie. Ale czemu wrócił z adopcji? Właściwie nie wiadomo do końca - duka Pani ze schroniska - chyba chciał kogoś skubnąć za łydkę podczas wchodzenia na posesję. No cóż - moje serce już podbite przez właśnie przyprowadzonego pieska. Ryzykuję. I powiem szczerze wszystko było ok. Odbyłam wszystkie spacery - Onix - imię ze schronu; chyba mnie zaakceptował.

Radośnie więc maszerujemy do rejestracji, ale wtedy kolejny zgrzyt. Obowiązkowa kastracja, bo psiak może być agresywny. No ale jak to? Przecież niby taki grzeczny i ułożony. Ale cóż skoro powiedziało się A... No więc grzecznie czekam na swego przyszłego towarzysza.

Mija tydzień, niemal codziennie telefonuje. Operacji jeszcze nie było, operacja już trwa, operacji jednak nie było. Po 3 (!!!) tygodniach udało się w końcu przeprowadzić operację. Piesek zniósł ją dobrze i w kołnierzu został mi wydany. Pojechaliśmy do domu. Nim jednak przekroczyłam próg mieszkania, zadzwonił telefon. (W)olontariusz ze Schroniska.

W- (pytania jak piesek zniósł drogę, czy wzięłam wszystkie zaświadczenia i wreszcie wydusił z siebie prawdziwy powód telefonowania)- Bo widzi Pani... Onix wrócił z adopcji, bo zaatakował dziecko właścicieli jak chciało go pogłaskać. Bo on ogólnie pies po przejściach. Przy budzie niemal całe życie. Nie zna kontaktu z człowiekiem.

Przyznam szczerze, że włos zjeżył mi się na głowie. Oto wprowadzam do domu małego zabijakę? Może to dziecko było pretekstem, bo jednak piesek za stary/za duży/linieje?
Otóż nie było. Onix ugryzł do krwi wszystkich domowników poza mną w przeciągu trzech godzin od przybycia. Przypominam iż są to osoby starsze i chore.

Skontaktowałam się z kilkoma behawiorystami i wszyscy zasugerowali mi jedno. Choroba psychiczna. Onix bowiem nie zdradzał oznak złości czy strachu do ostatnich chwil przed ugryzieniem. Potrafił leżeć spokojnie i nagle zerwać się i rzucić do nóg wujka. Oceniajcie mnie jak chcecie, jednak odwiozłam go następnego dnia. Nie zaryzykuję zdrowia moich bliskich, nieważne jak bardzo byłoby mi żal psa. W poczekalni zaatakował również swą byłą opiekunkę i wolontariuszkę. Dostał się na kwarantannę. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ Onix ponownie jest do adopcji jako psiak bezproblemowy.

Ach i jeszcze jedno. Niedługo potem adoptowałam trzynogiego szczeniaka i ślepego dziadka. Bo trzeba pomagać gdy ma się możliwość to zrobić.

schronisko adopcja psy szczeniaki

by lolachan
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Izura
21 27

Jedno pytanie się nasuwa- dlaczego nie poszedł na witaminę M? Ty wzięłaś innego, nie jedna osoba by wolała kupić szczeniaka zamiast adoptować. Do tego wyobraźmy sobie, że w domu jest dziecko, podchodzi do psa(nawet jak rodzic jest w tym samym pomieszczeniu) a ten łapie malucha za rękę albo za buzie. Debile w schronisku i tyle, nakopać w dupska aż do rozumu przejdzie.

Odpowiedz
avatar lolachan
23 23

@Izura: Ja rozumiem, że chcą wydać jak najwięcej psów, ale przy innych psach było oznaczenie, że są agresywne. Nie rozumiem czemu on jest wyjątkiem. Jest równie (o ile nie bardziej) niebezpieczny niż standardowe agresywne rasy. I jest dokładnie jak piszesz. To były sekundy jak atakował. Nie dało się temu zapobiec.

Odpowiedz
avatar Izura
31 35

@lolachan: Ja też to rozumiem, wiem że schrony są przepełnione. Ale psy agresywne (nie "warknął przy misce", "patrzy spod byka") moim zdaniem powinny być usypiane bo nie nadają się do adopcji a trzymanie ich w klatkach do usranej śmierci jest gorsze niż zastrzyk.

Odpowiedz
avatar katarzyna
2 2

Niby część psów da się zrehabilitować do normalności, ale nie wszystkie. Nie ma też na to czasu i ludzi, którzy by się tym zajmowali. Szkoda czasu i energii, którą można przeznaczyć dla lepiej rokujących psów. Okrutna kalkulacja, ale dzięki niej, te psy nie gniją w kojcach a i po co wydawać psy agresywne? Schrony, tak jak i fundacje są i złe, i dobre. Mimo wszystko jednak polecam brać zwierzęta z fundacji. Lepiej znają zwierzęta, łatwiejsze formalności, lepszy kontakt. Jeśli trafimy na dobrą fundację, to jeszcze doradzą psa i będą wspierać po adopcji.

Odpowiedz
avatar dracon2002
3 3

@kitek867: Imię "Onix" nosił też mechaniczny koń w starym filmie animowanym "Rainbow Brite and Star Stealer"

Odpowiedz
avatar bloodcarver
15 25

Po pierwsze, ktoś ze schroniska popełnia przestępstwo z Art. 160 Kodeksu Karnego - § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Po drugie, jeśli masz na to jakiekolwiek dowody, a prokuraturze sprawy nie zgłaszasz, to będziesz współwinna temu, co ten pies zrobi w przyszłości... Jeśli nawet nie prawnie, to na pewno moralnie.

Odpowiedz
avatar lolachan
10 12

@bloodcarver: Dzięki za podpowiedź! Zgłoszę to z pewnością.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
19 21

@lolachan: Dzięki. Żeby nie było, ja jestem całym sercem za adoptowaniem także trudnych psiaków - ale przez ludzi, którzy wiedzą na co się piszą i wierzą, że mają na to warunki. Aż strach pomyśleć, co taki pies mógłby zrobić dziecku, gdyby rodzice byli np na podwórku.

Odpowiedz
avatar lolachan
17 17

@bloodcarver: Wiesz ja byłabym w stanie adoptować psa trudnego gdyby było tak jak Pani powiedziała: Że Skubał. Takie zachowania przeważnie są poprzedzane ostrzeżeniem, które każdy kto ma obycie z psem rozpozna. Ale to był dosłownie kilkusekundowy szał. Nikt nie wykonywał gwałtownych ruchów, zachowywaliśmy się normalnie. Część ludzi z pewnością nie zrozumie czemu go oddałam, ale tak jak napisałam. Są pewne priorytety. W moim przypadku to rodzina. Gdybym mieszkała sama to kto wie czy bym nie podjęła się pracy nad Onixem.

Odpowiedz
avatar Izura
12 12

@Devotchka: Trzymałabyś obce zwierze, które rzuca się bez powodu i nie ostrzega? Ja mam takiego kota, ale jednak kot jak da klapsa łapą albo dziabnie w spodnie to inny wymiar obrażeń niż pies- gdyby mój pies był taki (a to ponad 20 kg) to dawno by go nie było. Kicia zaburzona mocno, ten program "Kot z piekła rodem" to pikuś przy Rudim.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 19

@Devotchka: a doczytałaś moment o poradzenia się behawiorystów, czy jesteś tak zaje*ista, że nie musisz? Nie porównuj psa którego dało się głaskać tylko przez chwilę do psa który atakuje bez powodu. Moja babcia miała takiego - rudy kundel, potrącony przez auto i od tamtego momentu jakby mu coś odbiło. A ja, jako trzyletni brzdąc bawiłam się na podwórku. Bez powodu podbiegł i ugryzł mnie w twarz. Wrzask, płacz, krew, szpital i szycie. Do dziś mam (na szczęście mało widoczne) blizny po obu stronach nosa. Ojciec chciał psa zatłuc na miejscu, babcia stanęła okoniem. Bo nie i już! W sumie racja, ojciec był podobno tak wściekły, że było mu obojętne czy pies będzie konał w męczarniach. Ale nawet później na wszelkie próby wytłumaczenia, że psu odbiło, że agresywny, że w końcu babcia ma sporo wnucząt i pies może zaatakować też inne - babcia uparła się, że psa nie wolno zabić choćby w najbardziej humanitarny sposób. Mało z tych czasów pamiętam, ale kojarzę, że później pies na dzień był zamykany w szopie, a jeśli w nocy przypiliło szło się po ciocię - bo wychodek na dworze - i ciocia brała w rękę ciężką latarkę i szło się mając oczy dookoła głowy. Nie można było mendy zagonić do szopki, nie można było go dotknąć, bo by ręce odgryzł. Rano do szopki zwabiano go jedzeniem. I co powiesz? "Byłaś mała, gówno pamiętasz, jak możesz oceniać psa!". Wiedz, że lubię zwierzaki, mam kota przygarniętego z fundacji, do rodziców ściągałam porzucone "bidy", ale fanatyzmu nie lubię. Nie poświęciłabym osób trzecich "bo może za miesiąc piesek będzie gryzl trochę słabiej".

Odpowiedz
avatar lolachan
12 12

@Devotchka: Nie zabrałam sobie pieska tylko zdecydowałam się na adopcję. Mój poprzedni pies również był bezdomniakiem i był niezwykle temperamentny. Nie pomogła kastracja, szkolenia czy sesje z behawiorystami. Staruszek był terierem z krwi i kości i za nic nie chciał tolerować innych psów. Ale to nie to samo co agresja wobec domowników. Mam kontakt ze znawcami i ich poradę telefoniczną uważam za równie profesjonalną co oko w oko. Nie wiem dlaczego przyjęłaś myślenie, że jestem laikiem i nie mam pojęcia o psach czy ich zachowaniach.

Odpowiedz
avatar Fithvael
5 7

@Devotchka: czytanie ze zrozumieniem się kłania. Autorka nie była zdziwiona tym, że pies po przejściach może być agresywny. Była natomiast (delikatnie mówiąc) "zdziwiona" faktem, że pies, o którym WIADOMO, że jest agresywny, wiadomo też, jak się ta agresja objawia - i że jest do tego stopnia niebezpieczna, że wracał z innych adopcji - mimo wszystko nie został oznaczony jako takowy przez pracowników... A wręcz rozmyślnie wprowadzali autorkę w błąd, gdy dopytywała się o jego charakter. Jakkolwiek wypowiedź "thebilla" była dość... Specyficzna w stylu, to się z nim zgadzam. W pełni popieram pomaganie i adopcję zwierząt po przejściach - ale jeśli ktoś jest gotowy ryzykować zdrowiem i życiem swoim oraz innych domowników dla bydlęcia, które z nim/nią mieszka od jednego dnia "bo a nuż kiedyś przestanie się rzucać na ludzi bez powodu"... To raczej w takiej sytuacji nie tylko to zwierzę ma problemy psychiczne.

Odpowiedz
avatar SamanthaFisher
0 6

Historia jak najbardziej piekielna,tylko wymaga poprawy interpunkcji, bo przez te średniki w złych miejscach niezbyt dobrze się czyta. Bardzo dobrze zrobiłaś, że go nie zachowałaś, bo mogło się skończyć to naprawdę tragicznie.Życzę powodzenia, mam nadzieję, że ich zgłosisz do sądu za to, iż narazili cię i twoją rodzinę świadomie na utratę zdrowia lub nawet życia. No, ale tak to już jest- niektórzy wcisną komuś zwierzę, które się nie nadaje dla tej osoby, byleby tylko poprawić sobie statystyki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 13

Ten zwirz powinien być uśpiony! i pewnie będzie, tylko czy przed czy po tym jak kogos zagryzie?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

@Devotchka: bo "ugryzł kilka osób" różni się zdecydowanie od "wiem, że będzie zazdrosny". Nieprawdaż? Mimo wszystko rozumiem autorkę tamtej historii. Nie chciałabym fundować dziecku tego, co sama przeżyłam.

Odpowiedz
avatar lolachan
3 3

@UglyDream: Nie wybrałam psa po wyglądzie :) Napisałam tylko w jakim typie rasy był żeby ktoś nie myślał, że zaatakował nas malutki psiaczek. :)

Odpowiedz
avatar lolachan
1 1

@UglyDream: Miało to być oczywiście do @Devotchka. :)

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 3

@lolachan: Rozumiem. Chodziło mi bardziej o stwierdzenie, że piesek "wygrał twoje serce" bo rozumiem, że chodziło w tym o wygląd. Ja wcale nie chciałam cię atakować. Nie znam przecież sytuacji lepiej niż ty, chcę natomiast przedstawić swoje spostrzeżenie odnośnie sytuacji. Tej konkretnej i ogólnie względem adopcji i usypiania psów. Oczywiście, nie chcę tu przedstawić w złym świetle faktu, że w ogóle ze schroniska psa zabrałaś. To nie było nic złego. @UglyDream: Tamta dziewczyna opisywała, że jej bestyjka miała skłonność do rzucania się na inne psy i niemowlęta.

Odpowiedz
avatar lolachan
3 3

@Devotchka: Nie chodziło o wygląd. Psy mają coś takiego w spojrzeniu, że chciałoby się tulić do siebie i Onix nie był wyjątkiem. Po za tym był strasznie zaniedbany i skołtuniony. Pięknością nie był mimo całego uroku :)

Odpowiedz
avatar Devotchka
-3 3

@lolachan: Rozumiem to. A pozwolę sobie zapytać, czy wiesz co dalej z nim się stało? Chyba nie figuruje już jako "nieagresywny"? Został uśpiony?

Odpowiedz
avatar lolachan
7 9

@Devotchka: Nie doczytałaś do końca, prawda? :)

Odpowiedz
avatar Przemek77
4 4

Miałem kiedyś psa z chorobą psychiczną, to wiem co to znaczy. Niestety, zaprowadziłem do uśpienia, bo nie dało się już z nim wytrzymać. Byliśmy już kłębkami nerwów, bo nigdy nie było wiadomo kiedy i na kogo się z zębami rzuci.

Odpowiedz
avatar lolachan
2 2

@Przemek77: Nie wiem ile go miałeś, ale domyślam się, że u mnie skończyłoby się podobnie, skoro już po jednym dniu uważniej poruszaliśmy się we własnym domu.

Odpowiedz
avatar glos_w_sluchawce
3 3

@lolachan: mój psiak po wypadku ma pewne cechy zaburzeń psychicznych. Nie zawsze pozwala się dotknąć, bywa, że warczy i wiadomo, że nie trzeba go wtedy dotykać czy ruszać tylko trzeba poczekać aż mu przejdzie. Z tym, że u niego jest to na tyle łagodne, że da się z tym żyć. Chociażby dlatego, że zawsze ostrzega warczeniem i jeśli się go nie dotyka kiedy ma zły dzień to nie zrobi krzywdy. Zmian obecnych cofnąć się nie da niestety, próbowaliśmy wszystkiego. Ale weterynarz i behawioryści twierdzą, że nie będzie gorzej. Także doskonale rozumiem i Twoją decyzję oddania psa i to, że nie chciałaś sprawdzać do czego jeszcze jest zdolny. Ja swojego psa przynajmniej znam. A po prawie dwóch latach wiem też kiedy nie należy go tykać a kiedy można tulić (no wtedy w sumie sam włazi na ręce :)). I jak pisał bloodcarver wyżej - zgłoś to koniecznie. Pomyśl sama co może się stać kiedy po tego "bezproblemowego" psa przyjdzie ktoś z małym dzieckiem. I nie zdąży na czas kiedy pies to dziecko zaatakuje.

Odpowiedz
avatar Przemek77
2 2

@lolachan: co dziwne - mieliśmy go od "szczeniaka", żadnych patologii w domu nie było, wszystko normalnie - a on po pewnym czasie zaczął przejawiać agresję, na początku tak trochę, a potem coraz bardziej - doszło do tego, że rzucał się z zębami na moją mamę, którą obrał wcześniej za swoją "Panią".

Odpowiedz
avatar katarzyna
2 2

@glos_w_sluchawce: sprawdzaliście, czy żaden krwiak nie uciska go w mózgu?

Odpowiedz
avatar glos_w_sluchawce
1 1

@katarzyna: wybacz, że tak późno odpowiadam, dawno nie zaglądałam na piekielnych. Tak, sprawdzaliśmy. Miał robione wszystkie badania. Z fizycznego punktu widzenia nic mu nie dolega. Z tym, że momentami po prostu mu "obija". Ale nauczyłam się już jak w takich przypadkach postępować, pracuję z psem żeby się nie pogorszyło. I kocham go tak samo jak wcześniej :)

Odpowiedz
avatar bukimi
3 3

Zastanawia mnie czemu kastrację wymyślili dopiero jak Ty go adoptowałaś. Przecież niby wrócił z adopcji zanim go brałaś - powinien być wykastrowany już wcześniej. Nie chciało im się, czy zapomnieli?

Odpowiedz
avatar reinevan
2 2

Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie miał do ciebie pretensji. Pomimo całej mojej miłości dla psów, zdrowie i bezpieczeństwo ludzi zawsze i w każdym momencie jest dla mnie najważniejsze. Prawdę powiedziawszy szkoda, że w historii nie wymieniłaś z nazwy miejsca, gdzie takie praktyki się odbywają, bo po pierwsze warto by ludzi przestrzec, po drugie ci "wolontariusze" tak na prawdę bardziej szkodzą niż pomagają psom.

Odpowiedz
avatar lolachan
5 5

@reinevan: Nie podałam nazwy ponieważ mój pierwszy psiak był właśnie od nich. Nazwijcie mnie niepoprawną optymistką, ale wciąż wierzę, że to wszystko było jakimś kosmicznym, czyimś niedopatrzeniem i teraz po zgłoszeniu wszystko wróci do normy. Nie chcę by inne przebywające tam psiaki, zwłaszcza te grzeczne, miały utrudniony start.

Odpowiedz
avatar Lelou
2 2

Najbardziej wiarygodne są Domy Tymczasowe, dzięki którym wiesz jak pies zachowuje się w środowisku najbardziej zbliżonym do normalnego domu. Opiekun zna jego ulubione smakołyki, przyzwyczajenia, charakter i problemy. Wina leży całkowicie po stronie schroniska. Sama kastracja nie jest zależna od "agresji", a powinna być przeprowadzona na każdym psie i suce. Mają obowiązek udzielić jak najwięcej informacji o psie. Przede wszystkim prawdziwych. Niestety źle trafiłaś. Może to inni pracownicy niż poprzednim razem, skoro to nie pierwszy pies z tego schroniska? Cóż. Osobiście jestem zdania, że z każdym psem da się coś wypracować - samemu bywa ciężko, ale DOBRY behawiorysta i ciężka praca potrafią zdziałać cuda. Rozumiem jednak twoją decyzję, bo ważne są też warunki. Skoro pies Ciebie nie atakował, to powinien zostać oddany osobie bez całej rodziny w jednym domu, która może się nim odpowiednio zająć, a nie na siłę wypchany, szkodząc w ten sposób i ludziom o dobrym sercu, i samemu psu...

Odpowiedz
avatar sunnyI89I
2 2

Cóż sama jestem wolontariuszką w schronisku i jedyne co mogę powiedzieć, że na szczęście nie wszędzie to tak wygląda. W moim mieście jeśli pies bywał agresywny to przyszły właściciel jest o tym powiadamiany i jeśli się zdecyduje na adopcję to musi podpisać oświadczenie, że został o tym fakcie poinformowany. Aż mam ochotę napisać swoje historie w tym temacie, ale od 2 strony :)

Odpowiedz
avatar Golanth
3 3

Też miałem kiedyś w domu takiego psa. Mieszkamy na wsi, przygarnęliśmy go jeszcze jako szczeniaka od któregoś z wujków. Chowany od małego, nigdy nie bity, ale im był starszy tym więcej agresji okazywał. Mieszkał ze mną w pokoju (kundel sięgający łydki), coraz częściej reagował warczeniem nawet na moje próby wstania od komputera/przejścia w inną część pokoju. Miarka przebrała się w momencie, kiedy miał jakieś 3-4 lata. Po prostu nagle wgramolił mi się na łóżko i kiedy chciałem go z niego zepchnąć po prostu rzucił mi się do twarzy. Uśpiliśmy go niedługo po tym, ku wielkiej uldze wszystkich domowników oprócz mojej matki (ją jako jedyną traktował normalnie).

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 1

Z tym wracaniem z adopcji to różnie bywa. Czasem osoby adoptujące uświadamiają sobie dopiero po fakcie, że zwierzak gubi sierść, potrafi w domu gdzieś nasikać albo zostawić większą "niespodziankę", szczeka albo miauczy, że właściwie to wielka odpowiedzialność. Albo zwyczajnie się nudzi. No niestety mnóstwo ludzi zachowuje się skrajnie idiotycznie i nieodpowiedzialnie, więc nic dziwnego, że zwierzaki wracają z adopcji. Z agresją wobec dzieci też jestem sceptyczna, dlatego, że nie każde zwierzę nadaje się do dziecka i nie każde dziecko ma na tyle mądrych rodziców, że pokażą mu w jaki sposób zwierzaka traktować. W związku z powyższym wcale się nie dziwię, że dałaś psu szansę i bardzo Cię za to podziwiam. Szkoda, że wyszło jak wyszło. A co do historii, że pies ma być uśpiony, bo urodzi się dziecko - to przecież zupełnie inny przypadek. Wiele osób niestety tak robi, że usypia lub oddaje do schroniska zwierzaki, bo spodziewają się potomka. To głupota i kompletny brak odpowiedzialności. A co, jak dziecku urodzi się brat/siostra to też się dzieciaka pozbędą, bo to pierwsze "może być zazdrosne"?

Odpowiedz
avatar nighty
1 1

Niektórzy hodowcy po prostu nie uważają tego za istotne. Kilkanaście lat temu, mój tata otrzymał w prezencie dwa pieski : owczarka i buldoga. Żeby zdecydować który zamieszka u nas a który u ciotki, przez pierwsze dwa dni był u nas owczarek a potem miał być buldog. Owczarek : śliczna futrzasta kulka. Zobaczył dziecko czyli mnie, zaczął biec w moim kierunku, uroczo się przewrócił po czym domagał się ciągłego głaskania i rzucania mu zabawek. Mnie i siostry nie odstępował na krok. Ogólnie pies z typu "Najsłodszy pies świata". Buldog : równie śliczny. W pierwszej kolejności przeszedł i przewąchał wszystkie pokoje, po czym usiadł w przedpokoju i zaczął machać ogonkiem. Reakcja na podejście dziecka czyli mnie? Ugryzienie. Bez warczenia, bez żadnego sygnału że mnie nie lubi. Kilka minut później ugryzł też moją siostrę jak koło niego przechodziła. Decyzja więc co do wyboru psa była oczywista. Okazało się że buldog ma uraz do dzieci, ponieważ dziecko hodowcy (3-4 lata) rzucało w psa zabawkami, ciągnęło go za uszy/za ogon, kopało go, oblewało wodą etc. Na mnie i na siostrę pies zareagował "automatyczną" agresją, natomiast u bezdzietnej znajomej to był ponoć najspokojniejszy, najbardziej przymilny i najgrzeczniejszy pies jakiego ona kiedykolwiek widziała. Hodowca myślał że buldog ma uraz tylko do tego konkretnego dziecka i że nie będzie problemu jak buldog trafi do rodziny z innym dzieckiem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2014 o 18:36

avatar Evodish
0 0

A mnie jedna rzecz mocno zastanawia, a nawet oburza - na kogo Ty trafiłaś wśród tych "behawiorystów"? Używam cudzysłowu celowo, bo postawiona diagnoza dosłownie mnie zamurowała i nie wiem jak niekompetentnym trzeba być, żeby takową wystawić w takich warunkach. Pies, który wyłazi ze schroniska (z fatalnych warunków dla jego psychiki), trzy tygodnie wcześniej w adopcji z której wraca, trafia do domu w którym nigdy nie żył (sam wolo stwierdził, że pies z kojca, a więc nie nauczony życia w domu), obolały po zabiegu, może nawet nadal lekko zamroczony znieczuleniem, zagubiony, przerażony, wśród obcych ludzi którzy jak zakładam chcieli się z nim od razu zaprzyjaźnić w taki czy inny sposób gryzie - i to wyłącznie obcych mu ludzi, bo Ciebie zdążył obdarzyć jakimś zaufaniem i nie ugryzł.. I pożal się boże behawiorysta który u takiego psa, w tak CHOLERNIE stresogennych warunkach, bez choćby obejrzenia go(!), po jednym dniu w nowym domu, w sytuacji tak cholernie stresogennej stawia diagnozę - choroba psychiczna? Mimo tego, że zwierzę nie gryzło wszystkich jak popadnie, a tylko w określonych okolicznościach i tylko obcych mu ludzi (a więc nie działało zupełnie na oślep)? I co to w ogóle jest za "diagnoza", żadnego konkretnego rozpoznania tylko po prostu "choroba psychiczna"? Przecież to nie jest żadna jednostka chorobowa, takich kolokwializmów może używać totalny laik ale nie psycholog, choćby i zwierzęcy! Nie wiem, z kim się kontaktowałaś (jeśli faktycznie taki kontakt był, bo aż ciężko mi wierzyć że trafiło się tylu konowałów w jednym rejonie), ale jeśli faktycznie kilka osób z kwalifikacjami podpowiedziało Ci to samo, to czarno widzę przyszłość tego zawodu w Polsce.. Co do samej decyzji - trudno się dziwić, wiadomo, że bezpieczeństwo ludzi jest zawsze najważniejsze. O schronisku to już w ogóle szkoda gadać, ale tak jest niestety niemal wszędzie - opiekunowie nie znają psów, albo dostają dictum żeby ściemniać by szybciej wyszły.. No i jest jak jest, potem obrywają psy albo co gorsza - nowi, nieświadomi ryzyka właściciele. Niestety- z fundacjami też różnie bywa..

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2014 o 15:58

avatar lolachan
0 0

@Evodish: Przeczytałam swoją historię jeszcze raz i rzeczywiście nie wspomniałam, że mnie owszem nie ugryzł, co nie znaczy, że nie próbowałam. I mogę zapewnić, że nikt nie podchodził do psa ze słowami: o jaki piękny piesek ojejejej. Zachowywali się naturalnie zgodnie z zasadą: zapach, dotyk, głos. I często myślę, że gdybym miała więcej możliwości najpewniej spróbowałabym o niego zawalczyć. Prawdziwe przerażenie obudziło się jednak gdy zaatakował opiekunkę ze schroniska, która się nim nie opiekowała przez ponad rok (pies po pierwszej adopcji nie został zauważony przeze mnie po 3 tygodniach od powrotu, a 3 tygodnie czekał na operację.)

Odpowiedz
avatar DwulicowaDzielnicowa
0 0

Aż założyłam konto po przeczytaniu tej historii. Przykre niezmiernie, że tak wyglądają adopcje w tym schronisku. Sama od kilku lat jestem wolontariuszem, mam na koncie wiele adopcji tzw "trudnych" psów, po przejściach, z ugryzieniami na koncie. Szczerość i uczciwe przedstawienie historii psa to absolutna podstawa adopcji. Wolę wręcz podkolorować historię jeszcze gorzej żeby mieć pewność że osoba która go adoptuje faktycznie rozumie że pies ma problemy z którymi trzeba się zmierzyć niż wybielać psa byle go wypchnąć- prawdopodobieństwo że pies wróci do schroniska w przypadku takich adopcji jest bardzo wysokie a przecież nie o to chodzi. Każdy taki zwrot z adopcji odbija się na psychice psa no i chodzi o bezpieczeństwo ludzi którzy go adoptują. Nie każdy czuje się na siłach żeby pracować z psem który gryzie. Nalezy jedynie pamiętać że na agresję i gryzienie nie można patrzeć zero- jedynkowo, są różne agresje i różne gryzienie, czym innym jest gdy pies idzie bez wahania i powodu na człowieka z zębami czym innym agresja ze strachu, przeniesienia, ekscytacji, frustracji, a psy w schronisku z powodu ogromnego stresu, przepełnienia, zbyt rzadkich spacerów sa potwornie zestresowane i sfrustrowane. Co innego gdy pies gryzie i zadaje powazne obrażenia, inaczej nalezy oceniać ugryzienie ostrzegawcze, gdy pies kontroluje siłe ugryzienia. Poraża mnie jednak ignorancja zarówno osób wydających psa, osoby która go adoptowała jak i tych pożal się boże behawiorystów. Jesli pies faktycznie jest mieszańcem owczarka australijskiego to jako pies pasterski naturalnym zachowaniem u niego jest podgryzanie nóg!!! w taki sposób pies kieruje stadem zwierząt które wypasa! przed adopcją psa jakiejkolwiek rasy obowiązkowe powinno być zapoznanie się ze specyfiką rasy żeby później uniknać sytuacji w której naturalne, genetycznie zaprogramowane zachowanie psa odbiera sie jako patologiczne! oczywiście pies powinien robić to z wyczuciem ale jezeli spędził życie przy budzie na łańcuchu to raczej nie miał jak sie tego nauczyć. Jak ktoś tez słusznie zauwazył pies był świeżo po kastracji- mógł być obolały, zdezorientowany, doszedł stres związany z nowym miejscem, nowymi ludźmi. Naprawdę większość agresywnych zachowań u psów jest wywołana wieloma nakładającymi się czynnikami, pies nigdy nie gryzie bez powodu, a przypisanie psu "choroby psychicznej" bez wzięcia pod uwagi wszystkich tych czynników, specyfiki rasy, wykluczenia chorób poprzez przeprowadzenie pełnej diagnostyki świadczy o ogromnej ignorancji. Ale papier behawiorysty można dzisiaj chyba nawet korespondencyjnie "zrobić" więc...

Odpowiedz
avatar lolachan
0 0

@DwulicowaDzielnicowa: Cieszę się, że napisałaś. Wiele uczy mnie czytanie waszych rad. Nie wiem czy pies był mieszańcem tej rasy. Prawdopodobnie tak. Problem polega na tym, że to nie było gryzienie do zaganiania. To była czysta agresja, ugryzienia do krwi. Bez ostrzeżenia. Co do behawiorystów- cóż może źle zrobiłam, ale pomogli mi przy poprzednim psie- dość mocno złośliwym foxterierze- więc zaufałam. Onix nie został mi też wydany tego samego dnia po operacji, a już po zdjęciu szwów, ale nadal w kołnierzu (zalecenie weta).

Odpowiedz
Udostępnij