Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od 3 tygodni mieszkam z zupełnie obcą dla mnie dziewczyną - Natalią…

Od 3 tygodni mieszkam z zupełnie obcą dla mnie dziewczyną - Natalią w mieszkaniu dwupokojowym. Natalia ma 20 lat i studiuje na pierwszym roku.

Dziewczę to jest niezwykle niezaradne, nie potrafi robić podstawowych rzeczy w domu, począwszy od gotowania, na sprzątaniu skończywszy.

Przez pierwszy tydzień żywiła się waflami ryżowymi z serkiem, jak się potem dowiedziałam nie umiała zrobić kanapek, o obiedzie nie wspominając.
Codziennie dzwoniła do rodziców i mówiła, że tęskni za obiadami, z tego co zrozumiałam mama podpowiedziała jej, żeby zrobiła spaghetti. Natalia usiadła przed mięsem, makaronem oraz sosem i nie wiedziała jak połączyć składniki.

A dziś [N]atalia przebiegła do mnie i mówi:
[N]: Nie ma światła w łazience, chyba żarówka się spaliła. Jak my będziemy żyć bez światła?
[J]: No to wystarczy kupić żarówkę, a potem ją zmienić...
[N]: A UMIESZ?!!!

współlokatorzy

by karolka93
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Sarina667
32 36

Ech. Pewnie mamusia ją wyręczała we wszystkim.

Odpowiedz
avatar karolka93
14 22

@Sarina667: też tak uważam, bo jak dla dorosłej kobiety abstrakcją może być włączenie pralki, kuchenki gazowej/mikrofalowej, czy pójście na pocztę...

Odpowiedz
avatar Jorn
28 34

@Sarina667: Pewnie tak, ale to nie może być jedyny powód. Dodatkowo dziewczyna musi być albo beznadziejnie głupia, albo nienawykła do myślenia. Ja też jako dziecko i nastolatek zbyt wielu obowiązków w domu nie miałem, tym niemniej po wejściu w dorosłość jakoś potrafiłem swoje życie ogarnąć. Druga taka fala nauki wielu rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia, nastąpiła po przeprowadzce z mieszkania w bloku do własnego domu.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
36 36

@Jorn: ja też mało robiłam w domu jako nastolatka, gotować uczyłam się już bez rodziców. I też uważam, że to nie może być tylko kwestia wyręczania, trzeba być zwyczajnym debilem, żeby przez 20 lat nie ogarnąć jak się robi kanapki albo wymienia żarówki. Nawet jak sama tego nie robiła to powinna nauczyć się przez obserwację, albo zwykłe zastanowienie się nad tym, jak kanapka wygląda i jak taki efekt osiągnąć.

Odpowiedz
avatar Bydle
23 29

@Sarina667: „Pewnie mamusia ją wyręczała we wszystkim.” Wyobraziłem sobie właśnie noc poślubną tej panienki i uczynną mamusię...

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
32 34

@Bydle: Coś w tym stylu Noc poślubna. Ona dziewica, on prawiczek. Leżą w łóżku, ale nie wiedzą, jak zacząć. On dzwoni do ojca. - Rozbierz się do naga i połóż obok niej - słyszy radę. Tak robi. Ona nie wiedząc, co to ma znaczyć, wstaje i dzwoni do matki. - Rozbierz się do naga i połóż obok - słyszy radę. Młoda tak robi. Młody znowu wstaje i dzwoni do ojca. - Teraz wsadź najtwardszą część twojego ciała tam, gdzie ona sika - radzi ojciec. Za chwilę panna młoda dzwoni do matki mówiąc: - Mamo, co mam robić, on właśnie wsadził głowę do kibla?

Odpowiedz
avatar Bydle
10 16

@Jango_Fett: Raczej tak: Po kilku... bezczynnych nocach po ślubie, panna młoda skarży się matce: - Wiesz, mamo, już kilka nocy śpimy razem i nic, wstyd powiedzieć, ale jeszcze się nie kochaliśmy. - Ależ córeczko, może jest zestresowany? - Mamo, on tylko książkę czyta i wcale nie zwraca na mnie uwagi! - Wiesz, córeczko, skoro on nie zwraca uwagi, to może ja się położę zamiast ciebie i sprawdzę o co chodzi? I tak zrobiły. Mąż w łóżku czyta książkę, teściowa się kładzie i leży, nagle mąż wsuwa rękę pod kołdrę i w majteczki zaczyna rękę wkładać. Wyskoczyła teściowa z łóżka, biegnie do córeczki, i pełnym emocji głosem szepcze: - Ależ kochanie, chwilę tylko poleżałam i zaczął się do mnie dobierać! - Tak, tak... Palec zmoczy, kartkę przewróci i dalej czyta...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2014 o 13:47

avatar FaceOfInsane
9 9

@karolka93: Pewnie się ze mnie uśmiejesz, ale o ile gotuję, sprzątam i nawet motocykl sobie czasem naprawię, uszyję ciucha etc, tak pralka i to co w jakiej temperaturze prać jest dla mnie barierą nie do przejścia. Blokada mózgu jakaś, czy coś :P

Odpowiedz
avatar Bydle
12 12

@FaceOfInsane: „pralka i to co w jakiej temperaturze prać jest dla mnie barierą nie do przejścia” Producenci to przewidzieli i umieszczają napisy: - pranie codzienne - ciemne kolory - ubranka dziecięce - itd. :-)))

Odpowiedz
avatar bazienka
9 9

@Bydle: a nawet obrazki :)

Odpowiedz
avatar munitalp
0 36

Tym się kończy wyręczanie księżniczki podczas bezstresowego wychowywania swojego dziecka.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2014 o 14:40

avatar jyyli
19 29

@munitalp: bezstresowe wychowanie =/= brak wychowania.

Odpowiedz
avatar Bydle
4 22

@jyyli: „ =/= brak wychowania.” Nie występuje w przyrodzie. Nie ma takiej możliwości, by człowiek był niewychowany. Zawsze jest wychowany, gdyż inaczej umarłby z głodu po porodzie. Są ludzie __dobrze__ wychowani i __źle__ wychowani. NIe istnieją niewychowani - musieliby od porodu sami zajmować się sobą. Więc prawidłowo to zdanie winno być zapisane: === Bezstresowe wychowanie ≠ złe wychowanie. === O ile w ogóle zgodzimy się z taką bzdurą...

Odpowiedz
avatar monikamaria
0 6

@Bydle: wychowanie to proces, który ma prowadzić do osiągnięcia pewnych z góry założonych celów. Ergo jeśli ktoś założy sobie, że wychowa sobie dziecko na taką życiową kalekę, a produktem takiego wychowania będzie Natalia z historii, to można śmiało powiedzieć, że wychowanie było dobre. Niestety, wiele osób używa terminu wychowanie w potocznym rozumieniu i potem czytam takie bzdury, jak Twój komentarz.

Odpowiedz
avatar Treli
29 31

Nie wierzę, że tacy ludzie istnieją...

Odpowiedz
avatar karolka93
9 13

@Treli: też nie wierzyłam. W tym momencie pozostaje mi zastanowić się jak ona da sobie radę kiedy założy rodzinę...

Odpowiedz
avatar julin685
6 8

@karolka93: A może zrób coś by nie miała wyboru i musiała ugotować coś innego niż woda, tak by nawet nie mogła mieć nadziei, że ją wyręczysz? Oficjalnie ja też nie potrafię gotować, a w rzeczywistość już w podstawówce musiałam się nauczyć gotować najprostsze dania (teraz jestem o rok młodsza od twojej współlokatorki).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Treli: Też nie umiem zrobić spaghetiti, ale umiem lazzagnie. To włoskie, i to Włoskie, więc problemu nie widzę :P

Odpowiedz
avatar santiraf
2 2

@redokoks: Ale przecież spaghetti prostsze do zrobienia niż lasagne :P Wersja dla leniwych (kupić sos do spaghetti z mięskiem od razu zamiast zrobić samemu): - ugotuj makaron w 1 garnku - podgrzej sos w 2 garnku/rondlu - makaron na talerz, na to sos; - zetrzyj na to drobno żółty ser (niby mozarella najlepsza ale każdy żółty jest dobry :P) - rzuć kilka listków bazylii - Smacznego :D

Odpowiedz
avatar unitral
25 27

a umiesz? :-D znam kilku takich ludzi... oj nudzić się z nią nie będziesz;-)

Odpowiedz
avatar Pierzasta
25 27

Uuu, skończy się tym że będzie wymagała od ciebie, żebyś robiła w domu WSZYSTKO... Lepiej zawczasu postaw jasne granice :-/

Odpowiedz
avatar karolka93
22 26

@Pierzasta: Staram się.. W zasadzie sądziłam, że mając współlokatorkę będzie fajnie, że czasem wypijemy wieczorem piwo, upieczemy ciasto, czy pogadamy... Tak jak to na studiach, a tu niesamowita kicha.

Odpowiedz
avatar munitalp
20 22

@karolka93: Masz możliwość jej wychowania po swojemu, nie popuścić tylko bo wlezie na głowę i już tak pozostanie.

Odpowiedz
avatar karolka93
13 15

@munitalp: Będę starała się wprowadzić ją w tajniki życia. Jednak nie zamierzam jej niańczyć :)

Odpowiedz
avatar munitalp
6 6

@karolka93: Nie pisałem nic o niańczeniu :) Będzie na pewno chciała cię nie raz wykorzystać ale widzę że się nie dasz :)

Odpowiedz
avatar no_serious
20 22

Moja babcia zawsze powtarzała: "Będzie musiała to się nauczy". Daj jej czas i będzie dobrze. Faktycznie niezaradna, ale nie od razu Kraków zbudowano.

Odpowiedz
avatar karolka93
7 9

@no_serious: Mam nadzieję, że i w tym przypadku to przysłowie będzie prawdziwe.

Odpowiedz
avatar inga
17 23

@no_serious: Tak było z moim małżonkiem. Wyprowadzając się od rodziców umiał może wymienić żarówkę, ale nie wiedziała ile posolić makaron, dlaczego nie należy kupować chleba na zapas itp. Nauczył się na własnych błędach, parę razy zjadł niedosolone, parę razy przesolone, ale przeżył i w życie małżeńskie wkroczył już z pakietem najważniejszych umiejętności ;) Teraz kontynuuje edukację zgodnie z zasadą: chcesz mieć risotto - sam nad nim stoisz. Działa! Za pierwszym razem tłumaczę, za drugim poprawiam, przy trzecim radzi sobie sam.

Odpowiedz
avatar sla
14 20

@inga: Dlaczego nie należy kupować chleba na zapas? Ja zawsze nabywam większą ilość i później mrożę.

Odpowiedz
avatar inga
13 15

@sla: Ja też! Ale przyszły małżonek kupował na zapas i nie wpadł na to, żeby mrozić, bo nie wiedział, po jakim czasie chleb zaczyna pleśnieć.

Odpowiedz
avatar Agness92
27 27

Broń boże nie rób niczego za nią, tylko ewentualnie poinstruuj jak ma to zrobić. Jak z małym dzieckiem.

Odpowiedz
avatar karolka93
17 17

@Agness92: Nawet przez myśl mi nie przeszło by coś za nią robić. Mam wystarczająco dużo swoich zajęć.

Odpowiedz
avatar inga
45 53

@Zeus_Gromowladny: Gdybyś nie był seksistą, napisałbyś: każdy szanujący się dorosły człowiek potrafi coś ugotować. Kobiety, podobnie jak mężczyźni nie rodzą się z umiejętnością gotowania, sprzątania i zmieniania pieluch ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
16 18

@Rak77: Panie, co pan od rzeczy gadasz? Bo wedle twej logiki, to ja jestem facetem, bo gotuję smacznie, a bez przepisów (no chyba, że na prawdę mam ochotę na coś konkretnego, bo jak chcę zjeść "super-pyszną sałatkę mego ojca", a zamiast kaparów dam oliwki, to już nie będzie to. Dalej może być super pysznie, ale to już inne danie). Może kucharzem zawodowym nie jestem, ale mimo wszystko. Chyba muszę sobie płeć w dowodzie zmienić w takim wypadku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2014 o 21:52

avatar Bydle
13 17

@Zmora: „Panie, co pan od rzeczy gadasz?” No właśnie od rzeczy, gdyż telewizor to rzecz. A w nim pokazują bazyliony Kucharzy (wielka litera zamierzona) i raptem dwie czy trzy kucharki. Gdyby książek się nie bał, i gdyby fora kucharskie (z przepisami __tworzonymi__ i podawanymi publicznie) odwiedzał, to napisałby... ...napisałby nasz Rak coś z sensem. :-)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
11 19

Piekielni rodzice, niestety. Jak można tak totalnie niczego dziecka nie nauczyć?

Odpowiedz
avatar Zeus_Gromowladny
16 24

@bloodcarver: Tu nawet nie chodzi o nauczenie. To jest zwykły brak jakichkolwiek procesów myślowych. Normalnie myślący człowiek robiąc spaghetti potrafi skojarzyć składniki - mimo, że jadł i wydział je tylko raz w życiu.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
6 6

@Zeus_Gromowladny: Przy optymistycznym założeniu że kiedykolwiek widział jak się gotuje kluski choćby. Ale jeśli żadnego składnika oddzielnie także nie umie obrobić, to dupa zbita.

Odpowiedz
avatar Zmora
16 20

A tam, spoko. Ja ostatnio na jednym z laboratoriów na studiach uczyłam jedną dziewczynę jak za pomocą strzykawki zassać trochę płynu (sama strzykawka, bez igły, czy niczego dziwnego). Jak już jej pokazałam, która część się rusza (tłoczek), to jeszcze musiałam jej zademonstrować (tłumaczenie nie skutkowało), że tłoczek się odciąga dopiero po zanurzeniu końca strzykawki w płynie (ona usilnie próbowała utopić całą strzykawkę, a jak nie to z odciągniętym tłoczkiem wkładała i robiła bąbelki na pół wszechświata, a że miałyśmy dość pełno w probówce, to się bałam, że rozleje, co by się skończyło lataniem w te i wewte do laborantów, bo środki do odkażania, bo choć bakterie w roztworze nie groźne dla ludzi, to jednak procedury są jakie są i trzeba przestrzegać). Więc mnie już naprawdę nic nie zadziwi.

Odpowiedz
avatar inga
22 24

Długo nie wierzyłam w istnienie takich ludzi. Ale zamieszkałam z pewną Greczynką, która przy mnie pierwszy raz gotowała ziemniaki. Nauczyłam ją obierać, powiedziałam, że zalane wodą gotują się lepiej i ... na szczęście uratowałam nas przed pożarem, gdy panna wyszła do koleżanek na pół godz., zostawiając ziemniaki gotujące się na bardzo mocnym ogniu ;)

Odpowiedz
avatar Zmora
15 19

Ale ja jeszcze dodam, że są ludzie na świecie, którzy udają, że nie umieją, lub po prostu baaaaardzo nie chcą się nauczyć, bo wiedzą, że wtedy ktoś inny za nich to zrobi. Moja siostra tak ma, choć ja się staram z tym walczyć. Rodzice za to już najmłodsi nie są i nie są już tak konsekwentni jak kiedyś i teraz często, jak siostra powiedziała (skłamie? nie mam pewności, bo wiele rzeczy miała wielokrotnie pokazywane a dalej "nie umie"), że nie umie, to ja zostawałam oddelegowana do zadania. Co prawda ja już drugi rok mieszkam na swoim, więc teraz siostra pewnie się w końcu większości nauczyła, bo rodzice sami jej nie wyręczą, a już nie ma nikogo innego w domu, by do tego oddelegować. :P

Odpowiedz
avatar bobylon89
-2 10

Pamiętam w gimnazjum miałem koleżankę Patrycja, która nie potrafiła w 3 klasie nawet włączyć wody na gaz, bo zawsze jej dziadek pomagał. Domyślam się, że jednak do czasu studiów nauczyła się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 30

Boże,w domu nic nie mogłam robić sama. Serio. Ugotować? niet, bo ty nie potrafisz. Posprzątać? niet, bo nie umiem i zrobię źle. Hm... wszystkie sprawy też załatwiano za mnie, bo przecież sobie nie poradzę... Po przyjeździe do UK okazało się,że ugotować potrafię, pranie wstawić a i jeszcze dzieckiem się zaopiekuje i coś w urzędzie załatwię. Więc wychodzi na to,że niezaradność życiowa to nie wina wychowania tylko samego człowieka którego we wszystkim się wyręcza.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
5 13

Ta dziewczyna to taki diament prosto z kopalni, albo bryła marmuru w kamieniołomie. Tylko od ciebie zależy czy przekształcisz ją w brylant, piękną rzeźbę czy pozostawisz na zatracenie. Ona wbrew pozorom nie jest zepsuta, ona jest po prostu zaniedbana. Z historii nie wynika, żeby miała książęce wymagania i postawę roszczeniową. Ona zwyczajnie nigdy nic sama dla siebie nie zrobiła. Za taki stan rzeczy winić należy raczej jej rodziców, brak samodzielności w tym wieku to dość poważne upośledzenie społeczne.

Odpowiedz
avatar kayetanna
1 7

Ja nie wierzyłam, że aż tak niezaradni ludzie istnieją, dopóki moja koleżanka wielce zaaferowana na facebooku zaczęła opisywać jak to po raz któryś idzie do sklepu, bo ciągle kupuje złą żarówkę do karnisza O.o

Odpowiedz
avatar tick
7 9

@Bydle: wiesz co, Bydle... jesteś bydle, złośliwe bydle :D :D :D

Odpowiedz
avatar qaro
3 5

@tick: Nie no, ale serio - o co chodzi z żarówką do karnisza? Podświetlany karnisz?

Odpowiedz
avatar cynthiane
-1 7

@Bydle: to są akurat taśmy lub listwy LED, dość popularne zresztą.

Odpowiedz
avatar kayetanna
7 11

@Bydle: miałam na myśli KINKIET, ale sama się z siebie uśmiałam :P Byłoby to jeszcze bardziej absurdalne z jej strony, gdyby szukała żarówki do LEDów ;) Ona miała "tylko" problem z kupieniem zwyczajnej żarówki do zwyczajnego kinkietu.

Odpowiedz
avatar Bydle
6 8

@tick: „jesteś bydle, złośliwe bydle :D :” Do usług. :-)))

Odpowiedz
avatar Bydle
4 6

@kayetanna: „miałam na myśli KINKIET” Oj, wiem - zostałem rozgryziony przez ticka. :-)

Odpowiedz
avatar sharpy
3 9

Po prostu muszę zapytać o kolor włosów Natalii.

Odpowiedz
avatar karolka93
0 14

@sharpy: nikogo pewnie nie zdziwi jak to napiszę... BLONDYNKA :D

Odpowiedz
avatar Zmora
2 12

@karolka93: A co to ma do rzeczy?

Odpowiedz
avatar karolka93
8 8

@Zmora: Może to, że pyta o kolor włosów, a zachowanie Natalii pasuje do typowych blondynek z dowcipów. Osobiście nie mam nic do blondynek.

Odpowiedz
avatar sharpy
5 5

@Zmora: To ma wspólnego, że pytałem, a Karolka odpowiada na moje pytanie. Ot, z ciekawości. A co? Ty jakieś niecne motywy podejrzewasz? ;)

Odpowiedz
avatar razumichin
15 15

Ja w zeszłym roku miałem Agatkę. Za Agatkę wszystko robiła matka, jak nie mogła, to delegowała ojca lub młodszego brata dziewczyny. Ojciec z bratem się zbuntowali, przestali pomagać. Mamusia biadoli, że nie może sobie teraz poradzić. Dziewczę ma 21 lat, nie potrafi korzystać ze zwykłego, nieelektrycznego czajnika, ledwo sobie drzwi otwiera, materiałowej-rurkowej szafy sobie sama nie rozłoży, bo JEST ZA SŁABA, a żeby przyjechała do domu, matka musi po nią jechać 150 kilometrów w jedną stronę, bo Agatka nie ma bezpośredniego autobusu na dworzec - ma do dworca piętnaście minut na pieszo.

Odpowiedz
avatar karolka93
8 10

@razumichin: Co do otwierania i zamykania drzwi, to moja współlokatorka również jest totalnym głąbem. W mieszkaniu jest zamek antywłamaniowy oraz zwykły. Ten antywłamaniowy zamyka i otwiera się w przeciwną stronę niż zazwyczaj (otwierając kręcimy do środka, zamykając na zewnątrz). Niestety Natalia nadal tego systemu nie opanowała.. I codziennie kiedy wychodzi i wchodzi męczy się z drzwiami dobre 5 minut.

Odpowiedz
avatar Zmora
6 8

@karolka93: "Ten antywłamaniowy zamyka i otwiera się w przeciwną stronę niż zazwyczaj (otwierając kręcimy do środka, zamykając na zewnątrz)." A to nie jest "normalna strona"? O.o

Odpowiedz
avatar karolka93
4 8

@Zmora: Może źle się wyraziłam. Zamek antywłamaniowy zamyka i otwiera się po prostu w przeciwną stronę do normalnych zamków... Tyle.

Odpowiedz
avatar tick
13 13

Zachciało mi się na stare lata wykształcenie uzupełnić. No więc polazłem na studia, niestety, poza miejscem zamieszkania, więc i lokum akademikowe wskazane. Trzeci semestr za pasem (działo się to we wrześniu), obdzwaniam akademiki... - Jeszcze nie kwaterują, najpierw dziennych... No i tak w kółko, aż któregoś razu słyszę słowa, że jeszcze nie wiedzą, bo... na rozpoczęcie roku akademickiego nowi studenci przyjeżdżają z rodzicami i tych rodziców też trzeba gdzieś zakwaterować... Dobrze, że siedziałem, inaczej bym usiadł :D Dorośli ludzie muszą być za rączkę prowadzeni, bo sobie rady nie dadzą.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 8

@tick: Szczerze mówiąc, to mnie też ojciec do akademika odstawiał. Mama kazała mu jechać, bo się bała, że sobie nie poradzę. Tata nie oponował (normalnie by to zrobił, bo on się tak o mnie nie zamartwia jak mama), bo akurat miasto, w którym studiuję, jest związane z pewnym jego hobby, więc i tak chciał tam lecieć (czyli w sensie odstawił mnie do akademika, potem przez 3 dni zajmował się swym hobby, a dopiero potem wrócił do domu), a ja też nie oponowałam, bo musiałam spakować sporą część dobytku mojego życia (książki moje biedne zostały... :( ), a limit bagażowy na jedną osobę narzucony przez linie lotnicze jest śmiesznie niski, więc jak mogłam mieć dwa razy większy, to tylko się cieszyć. :)

Odpowiedz
avatar tick
3 3

@Zmora: ale w tym przypadku Rektor zarządził, że MUSZĄ być zostawione pokoje. Rozumiem, gdy odległość naprawdę duża i bagażu dużo. Nie rozumiem jednak, gdy uczelnia jest jednak blisko, komunikacja dość dobra, a rodzice muszą odstawić pociechę (?) na studia... Studiują ze mną osoby, które od razu po szkole średniej poszły nie na dzienne, ale na zaoczne... jakoś nie miały problemów ani z dojazdem, ani ze znalezieniem zakwaterowania...

Odpowiedz
avatar natalia
6 8

A ja tam nie będę się śmiała. Jak się wyprowadziłam od rodziców to czułam się jak takie samo cielę. Niby mieszkając z rodzicami też sprzątałam, odkurzałam, myłam podłogi, wymieniałam żarówki w prostszych lampkach, prałam gotowałam... Ale jakoś prace domowe zawsze rozkładały się na kilku domowników i było łatwo, lekko i przyjemnie. Jeden mył kibel, drugi prał, trzeci gotował itp. A tu nagle jest się zdanym tylko na siebie. I nagle wszystko zajmuje tyle czasu. I nagle szlag trafia jak trzeba rozkręcić śrubokrętem lampkę, żeby wymienić żarówkę. Albo nastawić pranie pościeli. Albo umyć kibel, kiedy nigdy się tego wcześniej nie robiło. Albo ugotować coś, co się gotuje dłużej niż godzinę. Jak się doczekam swoich dzieci to będą robiły w domu wszystko po trochu. Nie pozwolę im się wyprowadzić z domu bez kursu mycia kibla. Żeby mi wstydu narobiły? I żeby musiały się przystosowywać do samodzielnego mieszkania dwa miesiące? Mowy nie ma. Dopóki choć raz mi nie wypucują porządnie sedesu albo nie wypiorą firanek (z krochmaleniem, prasowaniem, zawieszeniem) to nie będzie mowy o żadnej wyprowadzce na studia!

Odpowiedz
avatar Anonimowa234
3 3

Trzeba ją wziąć pod pachę i zaproponować "chodź, ugotujemy coś". Nie: ty ugotujesz, tylko razem. We dwójkę zawsze więcej zabawy, a i dziewczyna się czegoś nauczy.

Odpowiedz
Udostępnij