Od 3 tygodni mieszkam z zupełnie obcą dla mnie dziewczyną - Natalią w mieszkaniu dwupokojowym. Natalia ma 20 lat i studiuje na pierwszym roku.
Dziewczę to jest niezwykle niezaradne, nie potrafi robić podstawowych rzeczy w domu, począwszy od gotowania, na sprzątaniu skończywszy.
Przez pierwszy tydzień żywiła się waflami ryżowymi z serkiem, jak się potem dowiedziałam nie umiała zrobić kanapek, o obiedzie nie wspominając.
Codziennie dzwoniła do rodziców i mówiła, że tęskni za obiadami, z tego co zrozumiałam mama podpowiedziała jej, żeby zrobiła spaghetti. Natalia usiadła przed mięsem, makaronem oraz sosem i nie wiedziała jak połączyć składniki.
A dziś [N]atalia przebiegła do mnie i mówi:
[N]: Nie ma światła w łazience, chyba żarówka się spaliła. Jak my będziemy żyć bez światła?
[J]: No to wystarczy kupić żarówkę, a potem ją zmienić...
[N]: A UMIESZ?!!!
współlokatorzy
Ech. Pewnie mamusia ją wyręczała we wszystkim.
Odpowiedz@Sarina667: też tak uważam, bo jak dla dorosłej kobiety abstrakcją może być włączenie pralki, kuchenki gazowej/mikrofalowej, czy pójście na pocztę...
Odpowiedz@Sarina667: Pewnie tak, ale to nie może być jedyny powód. Dodatkowo dziewczyna musi być albo beznadziejnie głupia, albo nienawykła do myślenia. Ja też jako dziecko i nastolatek zbyt wielu obowiązków w domu nie miałem, tym niemniej po wejściu w dorosłość jakoś potrafiłem swoje życie ogarnąć. Druga taka fala nauki wielu rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia, nastąpiła po przeprowadzce z mieszkania w bloku do własnego domu.
Odpowiedz@Jorn: ja też mało robiłam w domu jako nastolatka, gotować uczyłam się już bez rodziców. I też uważam, że to nie może być tylko kwestia wyręczania, trzeba być zwyczajnym debilem, żeby przez 20 lat nie ogarnąć jak się robi kanapki albo wymienia żarówki. Nawet jak sama tego nie robiła to powinna nauczyć się przez obserwację, albo zwykłe zastanowienie się nad tym, jak kanapka wygląda i jak taki efekt osiągnąć.
Odpowiedz@Sarina667: „Pewnie mamusia ją wyręczała we wszystkim.” Wyobraziłem sobie właśnie noc poślubną tej panienki i uczynną mamusię...
Odpowiedz@Bydle: Coś w tym stylu Noc poślubna. Ona dziewica, on prawiczek. Leżą w łóżku, ale nie wiedzą, jak zacząć. On dzwoni do ojca. - Rozbierz się do naga i połóż obok niej - słyszy radę. Tak robi. Ona nie wiedząc, co to ma znaczyć, wstaje i dzwoni do matki. - Rozbierz się do naga i połóż obok - słyszy radę. Młoda tak robi. Młody znowu wstaje i dzwoni do ojca. - Teraz wsadź najtwardszą część twojego ciała tam, gdzie ona sika - radzi ojciec. Za chwilę panna młoda dzwoni do matki mówiąc: - Mamo, co mam robić, on właśnie wsadził głowę do kibla?
Odpowiedz@Jango_Fett: Raczej tak: Po kilku... bezczynnych nocach po ślubie, panna młoda skarży się matce: - Wiesz, mamo, już kilka nocy śpimy razem i nic, wstyd powiedzieć, ale jeszcze się nie kochaliśmy. - Ależ córeczko, może jest zestresowany? - Mamo, on tylko książkę czyta i wcale nie zwraca na mnie uwagi! - Wiesz, córeczko, skoro on nie zwraca uwagi, to może ja się położę zamiast ciebie i sprawdzę o co chodzi? I tak zrobiły. Mąż w łóżku czyta książkę, teściowa się kładzie i leży, nagle mąż wsuwa rękę pod kołdrę i w majteczki zaczyna rękę wkładać. Wyskoczyła teściowa z łóżka, biegnie do córeczki, i pełnym emocji głosem szepcze: - Ależ kochanie, chwilę tylko poleżałam i zaczął się do mnie dobierać! - Tak, tak... Palec zmoczy, kartkę przewróci i dalej czyta...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2014 o 13:47
@karolka93: Pewnie się ze mnie uśmiejesz, ale o ile gotuję, sprzątam i nawet motocykl sobie czasem naprawię, uszyję ciucha etc, tak pralka i to co w jakiej temperaturze prać jest dla mnie barierą nie do przejścia. Blokada mózgu jakaś, czy coś :P
Odpowiedz@FaceOfInsane: „pralka i to co w jakiej temperaturze prać jest dla mnie barierą nie do przejścia” Producenci to przewidzieli i umieszczają napisy: - pranie codzienne - ciemne kolory - ubranka dziecięce - itd. :-)))
Odpowiedz@Bydle: a nawet obrazki :)
OdpowiedzTym się kończy wyręczanie księżniczki podczas bezstresowego wychowywania swojego dziecka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2014 o 14:40
@munitalp: bezstresowe wychowanie =/= brak wychowania.
Odpowiedz@jyyli: „ =/= brak wychowania.” Nie występuje w przyrodzie. Nie ma takiej możliwości, by człowiek był niewychowany. Zawsze jest wychowany, gdyż inaczej umarłby z głodu po porodzie. Są ludzie __dobrze__ wychowani i __źle__ wychowani. NIe istnieją niewychowani - musieliby od porodu sami zajmować się sobą. Więc prawidłowo to zdanie winno być zapisane: === Bezstresowe wychowanie ≠ złe wychowanie. === O ile w ogóle zgodzimy się z taką bzdurą...
Odpowiedz@Bydle: wychowanie to proces, który ma prowadzić do osiągnięcia pewnych z góry założonych celów. Ergo jeśli ktoś założy sobie, że wychowa sobie dziecko na taką życiową kalekę, a produktem takiego wychowania będzie Natalia z historii, to można śmiało powiedzieć, że wychowanie było dobre. Niestety, wiele osób używa terminu wychowanie w potocznym rozumieniu i potem czytam takie bzdury, jak Twój komentarz.
OdpowiedzNie wierzę, że tacy ludzie istnieją...
Odpowiedz@Treli: też nie wierzyłam. W tym momencie pozostaje mi zastanowić się jak ona da sobie radę kiedy założy rodzinę...
Odpowiedz@karolka93: A może zrób coś by nie miała wyboru i musiała ugotować coś innego niż woda, tak by nawet nie mogła mieć nadziei, że ją wyręczysz? Oficjalnie ja też nie potrafię gotować, a w rzeczywistość już w podstawówce musiałam się nauczyć gotować najprostsze dania (teraz jestem o rok młodsza od twojej współlokatorki).
Odpowiedz@Treli: Też nie umiem zrobić spaghetiti, ale umiem lazzagnie. To włoskie, i to Włoskie, więc problemu nie widzę :P
Odpowiedz@redokoks: Ale przecież spaghetti prostsze do zrobienia niż lasagne :P Wersja dla leniwych (kupić sos do spaghetti z mięskiem od razu zamiast zrobić samemu): - ugotuj makaron w 1 garnku - podgrzej sos w 2 garnku/rondlu - makaron na talerz, na to sos; - zetrzyj na to drobno żółty ser (niby mozarella najlepsza ale każdy żółty jest dobry :P) - rzuć kilka listków bazylii - Smacznego :D
Odpowiedza umiesz? :-D znam kilku takich ludzi... oj nudzić się z nią nie będziesz;-)
OdpowiedzUuu, skończy się tym że będzie wymagała od ciebie, żebyś robiła w domu WSZYSTKO... Lepiej zawczasu postaw jasne granice :-/
Odpowiedz@Pierzasta: Staram się.. W zasadzie sądziłam, że mając współlokatorkę będzie fajnie, że czasem wypijemy wieczorem piwo, upieczemy ciasto, czy pogadamy... Tak jak to na studiach, a tu niesamowita kicha.
Odpowiedz@karolka93: Masz możliwość jej wychowania po swojemu, nie popuścić tylko bo wlezie na głowę i już tak pozostanie.
Odpowiedz@munitalp: Będę starała się wprowadzić ją w tajniki życia. Jednak nie zamierzam jej niańczyć :)
Odpowiedz@karolka93: Nie pisałem nic o niańczeniu :) Będzie na pewno chciała cię nie raz wykorzystać ale widzę że się nie dasz :)
OdpowiedzMoja babcia zawsze powtarzała: "Będzie musiała to się nauczy". Daj jej czas i będzie dobrze. Faktycznie niezaradna, ale nie od razu Kraków zbudowano.
Odpowiedz@no_serious: Mam nadzieję, że i w tym przypadku to przysłowie będzie prawdziwe.
Odpowiedz@no_serious: Tak było z moim małżonkiem. Wyprowadzając się od rodziców umiał może wymienić żarówkę, ale nie wiedziała ile posolić makaron, dlaczego nie należy kupować chleba na zapas itp. Nauczył się na własnych błędach, parę razy zjadł niedosolone, parę razy przesolone, ale przeżył i w życie małżeńskie wkroczył już z pakietem najważniejszych umiejętności ;) Teraz kontynuuje edukację zgodnie z zasadą: chcesz mieć risotto - sam nad nim stoisz. Działa! Za pierwszym razem tłumaczę, za drugim poprawiam, przy trzecim radzi sobie sam.
Odpowiedz@inga: Dlaczego nie należy kupować chleba na zapas? Ja zawsze nabywam większą ilość i później mrożę.
Odpowiedz@sla: Ja też! Ale przyszły małżonek kupował na zapas i nie wpadł na to, żeby mrozić, bo nie wiedział, po jakim czasie chleb zaczyna pleśnieć.
OdpowiedzBroń boże nie rób niczego za nią, tylko ewentualnie poinstruuj jak ma to zrobić. Jak z małym dzieckiem.
Odpowiedz@Agness92: Nawet przez myśl mi nie przeszło by coś za nią robić. Mam wystarczająco dużo swoich zajęć.
OdpowiedzKażda szanująca się dorosła kobieta potrafi coś ugotować. I nie jestem seksistą pisząc to -sam uwielbiam gotować i uważam, że gotowanie powinno być podstawową umiejętnością każdego młodego człowieka.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Gdybyś nie był seksistą, napisałbyś: każdy szanujący się dorosły człowiek potrafi coś ugotować. Kobiety, podobnie jak mężczyźni nie rodzą się z umiejętnością gotowania, sprzątania i zmieniania pieluch ;)
Odpowiedz@inga: Aha. Bo przez 20 lat problemem jest podejrzeć jak się robi głupie spaghetti. Nie rozumiem po co mam wjeżdżać z facetami skoro historia jest o kobiecie. Ale po minusach widzę, jakie to podle oczekiwać od dorosłej kobiety umiejętności przyrządzenia SOBIE posiłku.
Odpowiedz@inga: "Każda szanująca się dorosła kobieta potrafi coś ugotować" - Zasadniczy błąd. Kobiety rzadko potrafią gotować, potrafią nauczyć się kilku przepisów, i metodą prób i błędów, doprowadzić do "doskonałości" jakieś danie. Tak naprawdę gotować potrafią mężczyźni. To oni, nie uwiązani przepisami, odnajdują frajdę w gotowaniu i szukaniu nowych smaków. We wszystkich znanych kuchniach świata, to faceci są mistrzami. Jeśli się mylę to proszę o przykłady (tylko na bór zielony, nie diva TVNu Magda Gesler...)
Odpowiedz@Rak77: Panie, co pan od rzeczy gadasz? Bo wedle twej logiki, to ja jestem facetem, bo gotuję smacznie, a bez przepisów (no chyba, że na prawdę mam ochotę na coś konkretnego, bo jak chcę zjeść "super-pyszną sałatkę mego ojca", a zamiast kaparów dam oliwki, to już nie będzie to. Dalej może być super pysznie, ale to już inne danie). Może kucharzem zawodowym nie jestem, ale mimo wszystko. Chyba muszę sobie płeć w dowodzie zmienić w takim wypadku.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2014 o 21:52
@Zmora: „Panie, co pan od rzeczy gadasz?” No właśnie od rzeczy, gdyż telewizor to rzecz. A w nim pokazują bazyliony Kucharzy (wielka litera zamierzona) i raptem dwie czy trzy kucharki. Gdyby książek się nie bał, i gdyby fora kucharskie (z przepisami __tworzonymi__ i podawanymi publicznie) odwiedzał, to napisałby... ...napisałby nasz Rak coś z sensem. :-)
OdpowiedzPiekielni rodzice, niestety. Jak można tak totalnie niczego dziecka nie nauczyć?
Odpowiedz@bloodcarver: Tu nawet nie chodzi o nauczenie. To jest zwykły brak jakichkolwiek procesów myślowych. Normalnie myślący człowiek robiąc spaghetti potrafi skojarzyć składniki - mimo, że jadł i wydział je tylko raz w życiu.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Przy optymistycznym założeniu że kiedykolwiek widział jak się gotuje kluski choćby. Ale jeśli żadnego składnika oddzielnie także nie umie obrobić, to dupa zbita.
OdpowiedzA tam, spoko. Ja ostatnio na jednym z laboratoriów na studiach uczyłam jedną dziewczynę jak za pomocą strzykawki zassać trochę płynu (sama strzykawka, bez igły, czy niczego dziwnego). Jak już jej pokazałam, która część się rusza (tłoczek), to jeszcze musiałam jej zademonstrować (tłumaczenie nie skutkowało), że tłoczek się odciąga dopiero po zanurzeniu końca strzykawki w płynie (ona usilnie próbowała utopić całą strzykawkę, a jak nie to z odciągniętym tłoczkiem wkładała i robiła bąbelki na pół wszechświata, a że miałyśmy dość pełno w probówce, to się bałam, że rozleje, co by się skończyło lataniem w te i wewte do laborantów, bo środki do odkażania, bo choć bakterie w roztworze nie groźne dla ludzi, to jednak procedury są jakie są i trzeba przestrzegać). Więc mnie już naprawdę nic nie zadziwi.
OdpowiedzDługo nie wierzyłam w istnienie takich ludzi. Ale zamieszkałam z pewną Greczynką, która przy mnie pierwszy raz gotowała ziemniaki. Nauczyłam ją obierać, powiedziałam, że zalane wodą gotują się lepiej i ... na szczęście uratowałam nas przed pożarem, gdy panna wyszła do koleżanek na pół godz., zostawiając ziemniaki gotujące się na bardzo mocnym ogniu ;)
OdpowiedzAle ja jeszcze dodam, że są ludzie na świecie, którzy udają, że nie umieją, lub po prostu baaaaardzo nie chcą się nauczyć, bo wiedzą, że wtedy ktoś inny za nich to zrobi. Moja siostra tak ma, choć ja się staram z tym walczyć. Rodzice za to już najmłodsi nie są i nie są już tak konsekwentni jak kiedyś i teraz często, jak siostra powiedziała (skłamie? nie mam pewności, bo wiele rzeczy miała wielokrotnie pokazywane a dalej "nie umie"), że nie umie, to ja zostawałam oddelegowana do zadania. Co prawda ja już drugi rok mieszkam na swoim, więc teraz siostra pewnie się w końcu większości nauczyła, bo rodzice sami jej nie wyręczą, a już nie ma nikogo innego w domu, by do tego oddelegować. :P
OdpowiedzPamiętam w gimnazjum miałem koleżankę Patrycja, która nie potrafiła w 3 klasie nawet włączyć wody na gaz, bo zawsze jej dziadek pomagał. Domyślam się, że jednak do czasu studiów nauczyła się.
OdpowiedzBoże,w domu nic nie mogłam robić sama. Serio. Ugotować? niet, bo ty nie potrafisz. Posprzątać? niet, bo nie umiem i zrobię źle. Hm... wszystkie sprawy też załatwiano za mnie, bo przecież sobie nie poradzę... Po przyjeździe do UK okazało się,że ugotować potrafię, pranie wstawić a i jeszcze dzieckiem się zaopiekuje i coś w urzędzie załatwię. Więc wychodzi na to,że niezaradność życiowa to nie wina wychowania tylko samego człowieka którego we wszystkim się wyręcza.
OdpowiedzTa dziewczyna to taki diament prosto z kopalni, albo bryła marmuru w kamieniołomie. Tylko od ciebie zależy czy przekształcisz ją w brylant, piękną rzeźbę czy pozostawisz na zatracenie. Ona wbrew pozorom nie jest zepsuta, ona jest po prostu zaniedbana. Z historii nie wynika, żeby miała książęce wymagania i postawę roszczeniową. Ona zwyczajnie nigdy nic sama dla siebie nie zrobiła. Za taki stan rzeczy winić należy raczej jej rodziców, brak samodzielności w tym wieku to dość poważne upośledzenie społeczne.
OdpowiedzJa nie wierzyłam, że aż tak niezaradni ludzie istnieją, dopóki moja koleżanka wielce zaaferowana na facebooku zaczęła opisywać jak to po raz któryś idzie do sklepu, bo ciągle kupuje złą żarówkę do karnisza O.o
Odpowiedz@kayetanna: „bo ciągle kupuje złą żarówkę do karnisza” Taki miała? http://www.swiatrezydencji.pl/upload/425/11425/625x500-index.jpg?1412397300 Taki? http://e-karnisze.com/environment/cache/images/350_0_productGfx_9bee44d63508076e9477eb33cb37ad11.jpg Czy taki? http://img.shmbk.pl/rimgsph/3448_d93bc0ac-464c-4228-a906-3f659e4b3263_max_550_800_-sypialnia-styl-nowoczesny.jpg
Odpowiedz@Bydle: wiesz co, Bydle... jesteś bydle, złośliwe bydle :D :D :D
Odpowiedz@tick: Nie no, ale serio - o co chodzi z żarówką do karnisza? Podświetlany karnisz?
Odpowiedz@Bydle: to są akurat taśmy lub listwy LED, dość popularne zresztą.
Odpowiedz@Bydle: miałam na myśli KINKIET, ale sama się z siebie uśmiałam :P Byłoby to jeszcze bardziej absurdalne z jej strony, gdyby szukała żarówki do LEDów ;) Ona miała "tylko" problem z kupieniem zwyczajnej żarówki do zwyczajnego kinkietu.
Odpowiedz@tick: „jesteś bydle, złośliwe bydle :D :” Do usług. :-)))
Odpowiedz@kayetanna: „miałam na myśli KINKIET” Oj, wiem - zostałem rozgryziony przez ticka. :-)
OdpowiedzPo prostu muszę zapytać o kolor włosów Natalii.
Odpowiedz@sharpy: nikogo pewnie nie zdziwi jak to napiszę... BLONDYNKA :D
Odpowiedz@karolka93: A co to ma do rzeczy?
Odpowiedz@Zmora: Może to, że pyta o kolor włosów, a zachowanie Natalii pasuje do typowych blondynek z dowcipów. Osobiście nie mam nic do blondynek.
Odpowiedz@Zmora: To ma wspólnego, że pytałem, a Karolka odpowiada na moje pytanie. Ot, z ciekawości. A co? Ty jakieś niecne motywy podejrzewasz? ;)
OdpowiedzJa w zeszłym roku miałem Agatkę. Za Agatkę wszystko robiła matka, jak nie mogła, to delegowała ojca lub młodszego brata dziewczyny. Ojciec z bratem się zbuntowali, przestali pomagać. Mamusia biadoli, że nie może sobie teraz poradzić. Dziewczę ma 21 lat, nie potrafi korzystać ze zwykłego, nieelektrycznego czajnika, ledwo sobie drzwi otwiera, materiałowej-rurkowej szafy sobie sama nie rozłoży, bo JEST ZA SŁABA, a żeby przyjechała do domu, matka musi po nią jechać 150 kilometrów w jedną stronę, bo Agatka nie ma bezpośredniego autobusu na dworzec - ma do dworca piętnaście minut na pieszo.
Odpowiedz@razumichin: Co do otwierania i zamykania drzwi, to moja współlokatorka również jest totalnym głąbem. W mieszkaniu jest zamek antywłamaniowy oraz zwykły. Ten antywłamaniowy zamyka i otwiera się w przeciwną stronę niż zazwyczaj (otwierając kręcimy do środka, zamykając na zewnątrz). Niestety Natalia nadal tego systemu nie opanowała.. I codziennie kiedy wychodzi i wchodzi męczy się z drzwiami dobre 5 minut.
Odpowiedz@karolka93: "Ten antywłamaniowy zamyka i otwiera się w przeciwną stronę niż zazwyczaj (otwierając kręcimy do środka, zamykając na zewnątrz)." A to nie jest "normalna strona"? O.o
Odpowiedz@Zmora: Może źle się wyraziłam. Zamek antywłamaniowy zamyka i otwiera się po prostu w przeciwną stronę do normalnych zamków... Tyle.
OdpowiedzZachciało mi się na stare lata wykształcenie uzupełnić. No więc polazłem na studia, niestety, poza miejscem zamieszkania, więc i lokum akademikowe wskazane. Trzeci semestr za pasem (działo się to we wrześniu), obdzwaniam akademiki... - Jeszcze nie kwaterują, najpierw dziennych... No i tak w kółko, aż któregoś razu słyszę słowa, że jeszcze nie wiedzą, bo... na rozpoczęcie roku akademickiego nowi studenci przyjeżdżają z rodzicami i tych rodziców też trzeba gdzieś zakwaterować... Dobrze, że siedziałem, inaczej bym usiadł :D Dorośli ludzie muszą być za rączkę prowadzeni, bo sobie rady nie dadzą.
Odpowiedz@tick: Szczerze mówiąc, to mnie też ojciec do akademika odstawiał. Mama kazała mu jechać, bo się bała, że sobie nie poradzę. Tata nie oponował (normalnie by to zrobił, bo on się tak o mnie nie zamartwia jak mama), bo akurat miasto, w którym studiuję, jest związane z pewnym jego hobby, więc i tak chciał tam lecieć (czyli w sensie odstawił mnie do akademika, potem przez 3 dni zajmował się swym hobby, a dopiero potem wrócił do domu), a ja też nie oponowałam, bo musiałam spakować sporą część dobytku mojego życia (książki moje biedne zostały... :( ), a limit bagażowy na jedną osobę narzucony przez linie lotnicze jest śmiesznie niski, więc jak mogłam mieć dwa razy większy, to tylko się cieszyć. :)
Odpowiedz@Zmora: ale w tym przypadku Rektor zarządził, że MUSZĄ być zostawione pokoje. Rozumiem, gdy odległość naprawdę duża i bagażu dużo. Nie rozumiem jednak, gdy uczelnia jest jednak blisko, komunikacja dość dobra, a rodzice muszą odstawić pociechę (?) na studia... Studiują ze mną osoby, które od razu po szkole średniej poszły nie na dzienne, ale na zaoczne... jakoś nie miały problemów ani z dojazdem, ani ze znalezieniem zakwaterowania...
OdpowiedzA ja tam nie będę się śmiała. Jak się wyprowadziłam od rodziców to czułam się jak takie samo cielę. Niby mieszkając z rodzicami też sprzątałam, odkurzałam, myłam podłogi, wymieniałam żarówki w prostszych lampkach, prałam gotowałam... Ale jakoś prace domowe zawsze rozkładały się na kilku domowników i było łatwo, lekko i przyjemnie. Jeden mył kibel, drugi prał, trzeci gotował itp. A tu nagle jest się zdanym tylko na siebie. I nagle wszystko zajmuje tyle czasu. I nagle szlag trafia jak trzeba rozkręcić śrubokrętem lampkę, żeby wymienić żarówkę. Albo nastawić pranie pościeli. Albo umyć kibel, kiedy nigdy się tego wcześniej nie robiło. Albo ugotować coś, co się gotuje dłużej niż godzinę. Jak się doczekam swoich dzieci to będą robiły w domu wszystko po trochu. Nie pozwolę im się wyprowadzić z domu bez kursu mycia kibla. Żeby mi wstydu narobiły? I żeby musiały się przystosowywać do samodzielnego mieszkania dwa miesiące? Mowy nie ma. Dopóki choć raz mi nie wypucują porządnie sedesu albo nie wypiorą firanek (z krochmaleniem, prasowaniem, zawieszeniem) to nie będzie mowy o żadnej wyprowadzce na studia!
OdpowiedzTrzeba ją wziąć pod pachę i zaproponować "chodź, ugotujemy coś". Nie: ty ugotujesz, tylko razem. We dwójkę zawsze więcej zabawy, a i dziewczyna się czegoś nauczy.
Odpowiedz