Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cierpię na przewlekłą chorobę, w związku z czym co jakiś czas, średnio…

Cierpię na przewlekłą chorobę, w związku z czym co jakiś czas, średnio raz w roku, muszę mieć zrobione badanie MRI głowy.

Początek lutego, czas na doroczny przegląd mózgu. Pani neurolog ze szpitala (ordynatorka oddziału) skierowanie wystawiła, nawet napisała z boku, w których szpitalach mogę to badanie zrobić. Jako że w moim mieście takiej możliwości nie ma, trzeba było się kopsnąć te sto kilometrów do Wrocławia.

Godzinny dojazd do pierwszego szpitala z listy. Robiłam tam już badania, gdy jeszcze mieszkałam we Wrocławiu, nigdy nie było z tym problemów. A tego dnia - pani w rejestracji mówi mi, że nie może mnie zapisać, bo na skierowaniu brakuje jednej pieczątki. No brakuje, to brakuje, cały dzień w plecy, będzie trzeba znowu iść do neurologa, tym razem po właściwe skierowanie...

No ale trochę szkoda. Może w innym szpitalu się poszczęści?

No to jadę. Na drugi koniec miasta. Prawie dwie godziny.
Godzina czekania w kolejce do rejestracji plus istny burdel na kółkach, ale w końcu jestem przy okienku.

Dowiaduję się, że brak pieczątki, więc nie mogą mnie zapisać. No trudno... Przynajmniej spróbowałam. Do widzenia, idę na pociąg.

Ale nie! Proszę poczekać! Po chwili pani w okienku mówi, że mnie zaraz zawoła, a one z koleżanką spróbują to jakoś załatwić. Więc czekam. Po kilku minutach pani mnie przywołuje, cała w uśmiechach, udało się załatwić, badanie mam za dwa miesiące. Pięć razy się upewniam, czy to na pewno na NFZ, bo nie uśmiecha mi się płacić kilku stów za badanie, ale tak, na NFZ, wszystko załatwione, niech się pani nie martwi. Tyle wygrać. :)

Piekielność zaczyna się tydzień po wykonanym badaniu. Dzwoni do mnie nieznany numer, ewidentnie prywatny, w dodatku z komórki.

[P]ani z rejestracji
[J]a

[P]: {...no to ci mówię własnie, że do niej dzwonię.} Dzień dobry, dzwonię z Piekielnego Szpitala w sprawie płatności za badanie.
[J]: ...yyy?
[P]: No bo była pani u nas na rezonansie magnetycznym, ale miała pani złe skierowanie i teraz trzeba za to badanie zapłacić. Bo szpital nie zapłaci.
[J]: ...ale jak to nie zapłaci?
[P]: No nie zapłaci, bo nie było na NFZ, tylko pani prywatnie robiła. I musi pani pokryć koszty.
[J]: Ale jak to? Przecież przy rejestracji jeszcze kilka razy pytałam, czy to na NFZ!
[P]: No nic pani nie poradzę, trzeba zapłacić.
[J]: ...a ile to kosztuje?
[P]: 600 złotych.
[J]: ?!?!?!?! I dlaczego ja mam za to zapłacić, skoro to szpital miał płacić?
[P]: No przykro mi, nie ja tu decyduję, ale musi pani zapłacić.

Jeszcze kilka minut w tym guście, aż mi puściły nerwy i nawrzeszczałam, że przejdę się z tym do Rzecznika Praw Konsumentów, do prawnika, hoho, sama nie wiem, gdzie jeszcze. Na odchodne dostałam od pani z telefonu numer do sekretariatu w szpitalu, z którego miałam skierowanie. Coś na zasadzie "pani ma to załatwić, bo tak". No to dzwonię.

Pani w szpitalu pierwszy raz w życiu słyszała, by jakikolwiek szpital (albo raczej: pracownik prywatnie) dzwonił do pacjenta i kazał płacić. Poleciła mi dostarczyć do niej kserówkę skierowania.

Pół roku później wciąż cisza w eterze. Chyba szpitale załatwiły to jakoś między sobą, a pani Piekielna nagabywała mnie dlatego, że przez własny błąd miała kłopoty.

Mój kraj, taki piękny.

EDIT
Ach, jeszcze jeden smaczek, o którym przypomniał mi komentarz poniżej. Przy rejestracji pani w okienku powiedziała, że teraz mnie zapisuje, ale muszę jej donieść drugie skierowanie, poprawnie wypisane. Tydzień później je dowiozłam. Natomiast przy drugiej rozmowie telefonicznej, gdy prosiłam o przysłanie mi obu skierowań, pani w rejestracji przez dobre kilka minut upierała się, że ona w teczce ma tylko jedno - to złe - skierowanie. Dopiero po tym, jak zażądałam rozmowy z jakimś kierownikiem czy kimś takim, poprawne skierowanie magicznie się odnalazło.

słuzba_zdrowia służba zdrowia NFZ

by Maskaradia
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
16 26

"No ale trochę szkoda. Może w innym szpitalu się poszczęści?" To znaczy: może w innym szpitalu ślepa rejestratorka nie zauważy braku pieczątki i przyjmie na NFZ? A jak potem będzie miała problemy - to jej problem. Najwyżej zapłaci sama z własnej kieszeni. Skoro wiedziałaś, że na skierowaniu brakuje pieczątki - to po co marnowałaś kolejne dwie godziny, by "próbować" (a nuż się uda?) w innym szpitalu? Tak się czasem składa, że jak ktoś kogoś chce wsadzić na minę - często, gęsto sam zostaje na nią wsadzony. A tobie, w sumie, i tak się udało. Bo podejrzewam właśnie, że ta druga rejestratorka - przez swój błąd - musiała za to badanie sama zapłacić. I dlatego potem chciała - też niezbyt uczciwie - te pieniądze od ciebie uzyskać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2014 o 15:20

avatar Draco
10 20

@Maskaradia: Armagedon ma rację. Nie mam pojęcia co Tobą kierowało, ale tłumaczenie, że "może w innym szpitalu mają inne wymagania" jest trochę mało wiarygodne. Wymagania refundacji stawiane przez NFZ są takie same dla wszystkich. Żaden urzędnik nie robi sobie dla zabawy loterii "jakich pieczątek będziemy wymagać w tym szpitalu". Ty po uzyskaniu informacji, że brakuje pieczątki pojechałaś do innego szpitala i liczyłaś że się akurat uda i nikt nie zauważy, że pieczątki nie ma. To, że kobieta z recepcji poszła Tobie na rękę, ale potem miała bajzel w papierach i ktoś się tego dopatrzył to już zupełnie inna sprawa. Najprawdopodobniej zapodziała gdzieś dosłany dokument, a ktoś dopatrzył się braku pieczątki i ona jako odpowiedzialna za to musiała zapłacić. Dlatego potem sama dzwoniła do Ciebie, żeby odzyskać kasę. Dobrze, że sprawa się wyjaśniła i została dosłana kserówka. W tej historii to Ty jesteś piekielna, bo wykazałaś się cwaniactwem, a babka z recepcji chciała tylko pomóc, co jej się za bardzo nie opłaciło.

Odpowiedz
avatar Bydle
4 18

@Maskaradia: „Jakoś nie widzę u siebie cwaniactwa” Dawniej pisali o belkach, drągach czy drzazgach...

Odpowiedz
avatar qaro
-1 7

@Armagedon: @Draco: No przesadzacie jak nie wiem. Nigdy nie zdarzyło się Wam nie załatwić czegoś, bo pani w urzędzie/dziekanacie/rejestracji miała zły humor? Mało tutaj takich historyjek? Ja bym zrobiła dokładnie to samo - poszłabym gdzie indziej żeby upewnić się, że nie chodziło tylko o widzimisię pani w rejestracji. Przecież autorka nikogo nie namawiała do jakichś nadużyć, ani nie robiła awantur, tylko spytała. Powiedziano jej, że może się zapisać, to w czym problem? Matko, jacy tu nagle wszyscy hiperpoprawni się zrobili... Przeczytajcie sobie zresztą później edytowany fragment, który wiele zmienia.

Odpowiedz
avatar Draco
0 6

@qaro: Tylko, że tu nie chodziło o czyjś zły humor widzimisie. Brakowało pieczątki na skierowaniu bez której o refundacji nie ma mowy. Miałem raz sytuację, że lekarka postawiła mi złą pieczątkę na recepcie. Pomyliła się normalna sprawa. Pomyłkę uświadomiła mi farmaceutka i powiedziała, że niestety nie może zrealizować tej recepty. Gdybym kierował się logiką autorki to poszedł bym do drugiej apteki licząc, że tam nie zauważą złej pieczątki. Ale ja nie cwaniacze i myślę logicznie wiec wróciłem do pani doktor i po wyjaśnieniu całej sprawy dostałem nową receptę i bez problemu zrealizowałem ją w aptece w której wykryto błąd. Ja czytałem to co zostało dopisane do historii. To nic nie zmienia, bo ja i Armagedon odnosimy się do samego zachowania autorki i jej cwaniackiej postawy. Poinformowaną ja jasno, że brakuje pieczątki i z przyczyn formalnych, nie może to być podstawą do badania refundowanego przez NFZ. Jasne i logiczne jest, że trzeba niestety wrócić do lekarza i uzupełnić dokument o pieczątkę. Ale autorka tego nie robi tylko cwaniaczy i jedzie do innego szpitala licząc, że tam braku pieczątki nie zauważą. To jest chamstwo, bo za takie coś potem odpowiada osoba która to skierowanie przyjęła. Tak jak w historii najprawdopodobniej odpowiedziała za to finansowo pani z rejestracji.

Odpowiedz
avatar qaro
-2 6

@Draco: "autorka tego nie robi tylko cwaniaczy i jedzie do innego szpitala licząc, że tam braku pieczątki nie zauważą." - z czego konkretnie wnioskujesz, że na to właśnie liczy? Myślę, że kluczowe jest tu zdanie: "Może w innym szpitalu się poszczęści?". Wy widzicie w nim próbę "cwaniactwa" (że może nei zauważą i ktoś inny będzie miał problem, a nie ja), a ja raczej myśl: "a może w innym szpitalu nie będą potrzebować tej pieczątki". Tak naprawdę nie wiemy dokładnie co kierowało autorką. Ale powtarzam - nie próbowała przecież namawiać nikogo żeby ją przyjęto. W drugim szpitalu też powiedziano, że brakuje pieczątki, a rejestratorka sama z siebie zaproponowała, że to załatwi (bez żadnych namów, próśb i gróźb ze strony autorki). "To jest chamstwo, bo za takie coś potem odpowiada osoba która to skierowanie przyjęła" - a kto kazał rejestratorce wołać pacjentkę i obiecywać, ze jednak da się ominąć brak pieczątki? BEZ ŻADNYCH NACISKÓW ZE STRONY PACJENTKI, jeśli wierzyć historii, oczywiście, bo jeśli nie, to dyskusja w ogóle nie ma sensu. Jak ktoś Ci obieca pomoc (w kwestii, w której jest, a przynajmniej powinien być specjalistą), to powiesz "nie dziękuję, ja wiem lepiej, z tego będą tylko kłopoty", czy powiesz "dziękuję bardzo" i przyjmiesz pomoc? Bo większość ludzi zrobi to drugie. "Miałem raz sytuację, że lekarka postawiła mi złą pieczątkę na recepcie. (...) Ale ja nie cwaniacze i myślę logicznie wiec wróciłem do pani doktor." - i miałeś do pokonania 100 km w jedną i drugą stronę? Bo gdyby tak było, to może byś jednak spytał czy jest jakieś inne rozwiązanie. "Tylko, że tu nie chodziło o czyjś zły humor widzimisie." - a skąd autorka miała mieć taką pewność? Jak jedna obca osoba powie Ci coś, co jest Ci bardzo nie na rękę, to zrezygnujesz od razu, czy na wszelki wypadek spytasz jeszcze kogoś innego? Ponownie - większość ludzi zrobi to drugie. Spójrz też na to z innej strony - gdyby historia wyglądała nieco inaczej, tzn. gdyby faktycznie ta pieczątka nie była konieczna, tylko rejestratorka była niezorientowana/nadgorliwa/ złośliwa, a autorka posłusznie pojechałaby z powrotem te 100 km po to, by się dowiedzieć, że żadnej innej pieczątki nie potrzebuje. Wtedy powiedzielibyście: "ale z ciebie gapa, to zamiast spytać gdzie indziej, to ślepo uwierzyłas jednej babie, a teraz się skarżysz - sama jesteś sobie winna". Tak naprawdę kto by się połapał (mówię o zwykłych pacjentach) jakie informacje na czym muszą koniecznie się znaleźć? Jeśli Ty doskonale wiesz co dokładnie powinno figurować na każdym skierowaniu, czy recepcie, to podziwiam.

Odpowiedz
avatar Visenna
4 10

No cóż, zatem ta historia uczy Cię, żeby na przyszłość nie szukać kogoś kto przymknie oko/nie zauważy braku jakiejś pieczątki i Cię zarejestruje, tylko jak raz usłyszysz że czegoś na skierowaniu brakuje, to zabrać je i uzupełnić braki wymagane prawnie a nie szukać gdzie indziej, bo jak widać - jest to w Twoim interesie. I również przyłączam się do zdumionych faktem, że wydawało Ci się że szpitale nfz działające na tej samej zasadzie wszędzie, będą miały inne wymagania co do skierowań... A swoją drogą- od drugiej strony - jak ja to często słyszę: "jak to nie ma pieczątki, to co, ja się teraz będę wracał pół miasta/czekał dwa miesiące na wizytę/cholera wie co jeszcze, bo jednej głupiej pieczątki brakuje?! Problemy ludziom tylko robicie, pani mnie rejestruje i nie wydziwia!", ...a potem takie kwiatki? A figę! I podejrzewam że z podobnym nastawieniem pojechałaś szukać szpitala który przymknie oko na brak pieczątki.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
5 9

@takatamtala: Współczujemy, ale zasady są jednakowe dla wszystkich. Myślisz, że panie z rejestracji to instytucja charytatywna? Ze współczuciem pogłaszczą po główce, machną ręką na brak pieczątki a potem wybulą kasę z własnej kieszeni bo oto w poczekalni siedzi ktoś kto może mieć raka? Autorko, podobnie jak Armagedon i Draco nie wierzę w wersję "może w innym szpitalu mają inne procedury". Liczyłaś, że nie zauważą a tobie odpadnie droga po pieczątkę. Nieładnie bo to nie "może nie zwrócą uwagi i po problemie" tylko "może teraz nie zauważą a później ktoś inny będzie miał problem". Zwalanie na kogoś finansowej odpowiedzialności za własne gapiostwo - moi rodacy - jacy wspaniali...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2014 o 7:09

avatar Visenna
2 4

@takatamtala: Widzisz, ja akurat zdaję sobie sprawę, jako osoba robiąca co pół roku od kilku CT jamy brzusznej lub płuc w celu wykluczenia kolejnych przerzutów...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2014 o 22:34

avatar piotrs72
-1 7

Gwarantuję, że rejestratorka nie wyłożyła z własnej kieszeni. Najczęściej wygląda to tak, że osoba z szpitala jedzie do przychodni i uzupełnia pieczątkę. Tak samo jest w aptece -- gdyby farmaceutka odsyłała wszystkich pacjentów z uchybieniami w receptach, to nic by nie sprzedała. Bardziej jej się opłaca przyjąć ,,niezgodne'' recepty, a pod koniec dnia podejść do przychodni i samej wytłumaczyć lekarkom jak wypełniać recepty.

Odpowiedz
avatar Draco
1 5

@piotrs72: Przeczytaj dokładnie historię. Już widzę jak panie z recepcji szpitala jadą 100 km z Wrocławia żeby uzupełnić pieczątkę ;)

Odpowiedz
avatar Maskaradia
-1 5

@Draco: Może właśnie dlatego pani rejestratorka kazała mi dowieźć w innym terminie skierowanie z obiema pieczątkami, geniuszu?

Odpowiedz
avatar ptj
1 3

Dziwna praktyka z tym zabieraniem skierowania przy umawianiu terminu. Rejestratorka powinna Cię poinformować o brakach, ustalić termin i poinformować o tym że w dniu badania masz przyjść z poprawnym skierowaniem, kreatyniną, płytami z poprzednich badań itd. Skierowanie powinna zabrać dopiero w dniu badania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2014 o 19:53

avatar Visenna
0 4

@ptj: Gdyby tak było, to narzekał(a)byś na jeszcze większe kolejki niż są, ponieważ pacjent na jedno skierowanie mógłby się rejestrować w 10 różnych miejscach, i pójść sobie tam, gdzie mu najbardziej pasuje, a pozostałe 9 miejsc skutecznie zablokować dla innych pacjentów- no bo po co zadzwonić i odwołać jak A) nawet nie pamiętam gdzie się rejestrowałem, B) po co informować, nie przyjdę i już. Zabranie skierowania zapobiega takim sytuacjom, musisz iść tam, gdzie ono zostało, a bez niego nie możesz umawiać badania w innych miejscach.

Odpowiedz
avatar ptj
3 3

@Visenna: No i niestety właśnie tak jest że możesz zarejestrować się w kilku szpitalach na raz. Zauważ że w większości szpitali możesz umówić termin telefonicznie, część dodatkowo ma uruchomioną już e-rejestrację. Teoretycznie po to masz coś takiego jak elektronicznie kolejki, które są wysyłane do NFZ żeby wyłapać że ktoś umówił sobie terminy w kilu różnych ośrodkach. Zabieranie skierowania przy umawianiu terminu jest bez sensu, bo co np. jeśli pacjent nie stawi się na badanie z przyczyn niezależnych od niego? Kolejna wizyta u specjalisty po nowe skierowanie?

Odpowiedz
Udostępnij