Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna historia traktująca o stosunkach urzędnik - petent w naszym pięknym kraju.…

Kolejna historia traktująca o stosunkach urzędnik - petent w naszym pięknym kraju.

Po zakupie auta należy je przerejestrować na siebie. Wprawdzie trzydziestodniowy termin urzędowy jest typowym straszakiem, ale mimo wszystko lepiej figurować w papierach. W moim przypadku do tego doszła kwestia tymczasowej emigracji, a użeranie się z rumuńską policją było ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę. Zatem wybrałem się do Wydziału Komunikacji miasta stołecznego w celu uzgodnienia stanu faktycznego z dokumentami. Poniżej kilka uwag, jakie mi się nasunęły po przejściu przez pozornie prosty ale jednak skomplikowany proces przepisania nowego nabytku na siebie.

1. Obowiązuje system numerów. Doskonałe rozwiązanie. Niestety Polak potrafi i handel miejscówkami odchodził podobno w najlepsze. Ktoś brał rano 10 numerków i odsprzedawał. Urząd zareagował wydelegowaniem Pani do obsługi samoobsługowego(sic!) automatu z numerkami. Szkoda, że Pani zapomniała zmienić taśmę z papierem i 10 minut po otwarciu urzędu z paniką w oczach szukała tej nieszczęsnej rolki. A kolejka czekała.

2. Urzędnik też człowiek, rano kawy napić się musi. Szkoda, że w godzinach urzędowania, a dokładniej - zamiast urzędowania. Zapobiegawczo przyjechałem dość wcześnie rano, miałem numer 4. Korzystając z okazji, że okienka dopiero się otwierały postanowiłem uzupełnić wniosek o rejestrację o datę. Niestety... w międzyczasie mój numerek został przypisany do okienka. Po 20 sekundach, jakie zajęło mi dotarcie do wyżej wspomnianego okienka oglądałem już plecy Pani Urzędniczki rączo podążającej w kierunku zaplecza. Wróciła po 15 minutach z kawusią w ręku i przywitała mnie tekstem "Ooo, jest moja zguba". Ripostę sobie darowałem, w końcu wiedziałem, gdzie jestem.

3. Przepisy zezwalają na zachowanie poprzednich tablic, o ile wydała je ta sama gmina. W praktyce oznacza to mniej więcej 100 zł w kieszeni i brak konieczności skrobania tej nieszczęsnej nalepki na szybie, więc dlaczego nie. Niestety nigdzie nie napisano, jak taka procedura ma wyglądać. Że tablice jednak trzeba przynieść, że trzeba spisać tajny numerek z nalepki na szybie. I pół biedy jeśli masz starą nalepkę, czyli drobny czarny druk na białym tle. Nowa nalepka to drobny biały druk na białym tle. Powodzenia.

4. Jeśli w związku z punktem nr 3 albo jakimkolwiek brakiem w dokumentach musisz oddalić się do samochodu, coś skserować itp. nie przejmuj się. Pani "potrzyma Ci kolejkę". Nie, nie poprosi Cię poza kolejnością, jak wrócisz. Dosłownie zablokuje okienko czekając na Twój powrót. I nie ma znaczenia, czy w międzyczasie postanowisz odebrać dzieci z przedszkola, wypić kawę czy napisać książkę. Pani poczeka blokując okienko. W końcu druga kawka sama się nie wypije.

5. Przyjdzie czas na odebranie tzw. stałego dowodu. Teoretycznie powinno to zająć maksymalnie 5 minut. W praktyce zajmuje ponad 30. No bo trzeba pójść poszukać dokumentów, pogadać z koleżanką, wypić kawkę.. i zrobić pewnie jeszcze parę innych rzeczy. Petent poczeka. Petent nie ma wyjścia.

Opisywane sytuacje nie dotyczą urzędników ze stażem sięgającym korzeniami PRLu. Dotyczą osób młodych, które system już przyzwyczaił do bycia "Bogiem" dla stada nieszczęśników zmuszonych do interakcji z Wydziałem Komunikacji. Ktoś się zbuntuje? Proszę bardzo, zaraz się okaże, że ten podpis jakiś taki niewyraźny i dziękujemy, do widzenia. Więc jednak nikt słowa nie powie. Stój w kolejce i klnij (byle po cichu).


Mimo wszystko nie wypada mi narzekać. W moim rodzinnym mieście, żeby zarejestrować auto, należy najpierw umówić się na wizytę. Z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Więc rozwiązania warszawskie każą chylić czoła. Tylko tak naprawdę przed czym. Dobrze, ze rzadko zmieniam samochody.

Wydział Komunikacji w Warszawie

by Veltoris
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
4 14

A co myślałeś? Urzędas dla petenta JEST bogiem w każdym systemie, w każdym ustroju i w każdym kraju. Mam oczywiście na myśli urzędasa państwowego. Ale u "prywaciarzy" też się zdarza, na przykład w bankach. Onego czasu w jakimś urzędzie byłam świadkiem takiej scenki. Facet coś tam chciał załatwić, biurwa robiła mu trudności, kazała wypełniać jakieś dodatkowe formularze do uzupełnienia dokumentacji, co według faceta potrzebne nie było. Wreszcie, po dłuższej przepychance słownej facet rzekł. "Udowodnię pani, że to jest niepotrzebne i że mam rację!" A na to biurwa. "A co pan woli? Mieć rację, czy załatwić sprawę?" Krótko i na temat!

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 8

@Armagedon: Nic nie myślałem. Po prostu żal mi moich podatków, gdy widzę, na co idą. I tak ogólnie żal. I wstyd, że nic nie zrobiłem. Ale "wolałem załatwić sprawę."

Odpowiedz
avatar MrSpook
5 5

Z moich przygód po urzędach, mogę dodać, że część petentów ma poważny problem z czytaniem tablic informacyjnych z opisem procedur papirologicznych, które widnieją w urzędach i na ich stronach internetowych, a potem drą papę na urzędników. Co innego, jak masz papiery, a urzędas robi Ci problemy, bo nie uaktualnił swojej wiedzy co do nowych rozporządzeń i ustaw.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2014 o 12:42

avatar JanMariaWyborow
13 19

Nie pisz że muszą za każdym razem "wypić kawkę i pogadać z koleżanką", bo nie wiesz jak jest: Może trzeba to wszystko wprowadzić do 3 różnych systemów, porobić papierowe kopie i odłożyć w przeznaczone do tego miejsce albo powysyłać do innych urzędów, różne takie rzeczy których przepisy wymagają. Nie mówię że zawsze i na pewno, ale może i tak być.

Odpowiedz
avatar mailme3
-5 15

@Veltoris: Bo, jeżeli pani urzędniczka podczas wprowadzania danych do systemu zamieni kilka żartów z koleżanką to MARNUJE CZAS!!! Nie można!!! To jest miejsce pracy a nie miejsce pogaduszek. Kiedyś taka jedna za okienkiem poprosiła koleżankę o długopis, bo się jej wypisał. Poprosiła koleżankę i zapytała czy tamta ma cukier, bo też się jej skończył. Uprzejmie zaczekałem aż skończy te pogaduszki, po czym poinformowałem, że idzie na nią skarga, bo to miejsce pracy a nie kawkowania.

Odpowiedz
avatar katzschen
11 13

Wiecie, ja pracując w biurze potrafię w tym samym czasie czytać maile, odbierać telefon i pić herbatę (przy czym nie widzę powodu, żeby się z tym ostatnim kryć, bo żaden to rytuał, który zajmuje 15 minut - po prostu łyk napoju). Wszyscy są obsłużeni i nikt nie czeka, aż dopiję, bo się po prostu wyrabiam. Tak że jak czytam takie oburzone opowieści, że ktoś czekał aż pani wróci od ksero z jego dokumentami itp, itd... to się zastanawiam, czy próbował kiedyś siedzieć na tyłku przez 8 godzin i obsługiwać klientów bez tej nieszczęsnej kawy czy herbaty. I nie, nie uważam żeby praca urzędników była taka ciężka - bynajmniej, ale skoro słusznie narzekamy na warunki pracy np kasjerek (bo siedzą non stop w jednym miejscu i uzerają się z klientami, to czemu nie przyznać tego samego prawa urzędnikom. Ale osobie, która uważa, że pytanie "masz cukier" to niedozwolone pogaduszki, nie ma chyba sensu tego tłumaczyć. Proponuję przeniesienie się do obozu pracy, tam poczujesz dyscyplinę.

Odpowiedz
avatar mailme3
-3 9

@katzschen: Trollujesz, czy rzeczywiście oburzyłaś się na moją wypowiedź? Serio nie wiem, może to przez brak porannej kawy.

Odpowiedz
avatar 0303
4 4

@Veltoris: A Ty w swojej pracy, jak przechodzisz obok kogoś, albo ktoś do Ciebie przyjdzie to nie reagujesz na: Cześć, bądź jakiś żart? Urzędnik musi zawsze patrząc na petenta bądź niedaj Boże wchodząc do miejsca, gdzie petent przebywa, mieć zbolałą minę? Pani w okienku zarabia 1900 zł (tak w Warszawie takie cuda nawet są) na rękę więc Twój podatek nie bardzo ma wpływ na jej wypłatę bo ona też płaci podatki. Kawa? może zaczęła pić ją przed pracą bo specjalnie przyszła wcześniej i nie zdążyła więc chciała ją mieć obok, by w wolnej chwili ją dopić? Nie wiesz zapewne tak, jak i ja, ile jest systemów w danym urzędzie, do których trzeba dane wprowadzić. Informatyzacja oprócz ułatwienia życia spowodowała również wydłużenie załatwienia sprawy bo jest kilka systemów, w których każdy jeden papierek wpływający do urzędu musi zostać odnotowany. Pogadaj ze znajomymi pracownikami urzędów i dowiedz się jak to wygląda od zaplecza.Ja tak zrobiłam i już nie pomstuję na Panie, szczególnie te w okienku, bo im na ręce patrzy się każdy:petent, szef, kamera...

Odpowiedz
avatar 0303
2 4

@katzschen: Pamiętajmy również o tym, że każdy, kto pracuje przy komputerze według zasad BHP powinien raz na 1 h odejść od komputera, pochodzić i poćwiczyć oczy. Wskazana jest 5 min przerwa.

Odpowiedz
avatar chozjor
4 4

@Veltoris: nie pracuję wprawdzie w wydziale komunikacji, ale postaram się załatwiać wszystkie swoje sprawy ze łzami w oczach:) Nikt mnie nie oskarży, że będąc w pokoju obok jestem na kawie i ploteczkach;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@0303 powiem Ci szczerze, że ta Pani zarabiając swoje 1900 na rękę to i tak ma całkiem nieźle, bo w pewnej firmie produkującej telefony ludzie potrafią nawet tyle nie mieć...

Odpowiedz
avatar hated
11 27

Mistrzu wypier... do tej Rumuni i nie wracaj. Tam ci będzie lepiej. Następny, który chce by przyjechali do niego do domu i załatwili sprawę za niego. Takim ciołkom nie dogodzisz. Tam też pracują ludzie i jak jesteś idiotą to cierp męki. przerejestrowując auto poprosiłem w punkcie informacyjnym o wykaz potrzebnych dokumentów, wniosek wypełniłem DOKŁADNIE w/g wzoru, nie "a bo to nie potrzebne" i "może tego nie będą chcieli" i "po co im to", tylko tak jak było napisane. przy okienku 15 minut na wypełnienie, naklejenie nowych naklejek na tablice itp. procedury. Pani poszła na zaplecze na kawę? NIE bo pewnie miała coś do sprawdzenia, naklejki do pobrania lub coś w tym rodzaju. Trochę wyrozumiałości!!! Ale przyjdzie taki the Bill i się awanturuje od wejścia patrz http://piekielni.pl/62340 to pewnie o tobie ta historia? Ciekawe czym się zajmujesz i jaki dobry jesteś w swojej pracy. Czy myślisz, że urzędnicy obsługujący dziennie 100 osób specjalnie wymyślają jak im utrudnić życie? Jesteś DUPKIEM i tyle piszesz o takich sytuacjach, byle tylko coś napisać, bo nie masz nic innego do roboty. NIE, nie jestem urzędnikiem i nikt z rodziny też nie jest. Często bywam w urzędach i widzę jak to naprawdę wygląda.

Odpowiedz
avatar hated
12 18

@tick: Zgadzam się nie jest to nikomu potrzebne!!! To czysta biurokracja i niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Ale, urzędnik, który tam pracuje wykonuje tylko swoje obowiązki, nic więcej. Każą mu wymagać jakiegoś papierka to go wymaga niejednokrotnie myśląc to samo co ty i ja! "Ja to zbiorę, zepnę .... za rok pójdzie na makulaturę..." Ale od tych ludzi ktoś tego wymaga, i na najbliższych wyborach głosując MY ustalamy czy tak dalej będzie. Więc ja przyjąłem taktykę: 1. dowiaduje się jakie dokumenty, zaświadczenia, pieczątki są potrzebne (najlepiej wypisane na kartce urzędowej) 2. zbieram w/w 3. załatwiam sprawę Odkąd to stosuje nie mam problemów, wszystko jest załatwiane szybko i sprawnie. Nie ma sytuacji, "a bo tego brakuje, a to nie takie, nie ta pieczątka" Dostają co chcą, ja mam sprawę załatwioną, a po co im te "papiery", co oni z nimi zrobią? mam to w d, nosie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2014 o 8:05

avatar mailme3
2 8

@hated: Masz za ten komentarz ode mnie JEDNEGO plusa. Słownie "JEDEN PLUS". A szkoda, że nie więcej, bo chciałbym w trzech egzemplarzach i dwa dodatkowe ad acta.

Odpowiedz
avatar hated
5 9

@tick: Tak. Ale pójdę "na wybory" i tak postaram się to zmienić. Innego wyjścia nie ma. Prowadzę firmę, nie mam czasu na kłócenie się czy mam dać jakiś dokument w urzędzie czy nie, Jeżeli ktoś go potrzebuje, bo takie jest prawo to dostarczam czego ode manie wymagają i tyle. Jak widzę jesteś buntownikiem typu :"zrobię mamie na złość - odmrożę sobie uszy"

Odpowiedz
avatar tick
-4 4

@hated: Tylko takich jak Ty (którzy pójdą i tak zagłosują, żeby coś zmienić) ilu będzie? A ilu, którzy uwierzą w kolejne "obiecanki cacanki" różnych partyjek obiecujących gruszki na wierzbie i rzeki miodem płynące... "Jak widzę jesteś buntownikiem typu :"zrobię mamie na złość - odmrożę sobie uszy"" Nie, nie jestem. Gdzie mogę i jak mogę to staram się walczyć i piętnować absurdy.

Odpowiedz
avatar 0303
2 2

@tick: Nikt nie każe Ci się stosować do wytycznych, rozporządzeń, ustaw, regulaminów. Rób jak chcesz. I daj znać jak Ci poszło załatwienie czegoś z pominięciem przepisów. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar tick
-5 5

@0303: Jasne, ślepym posłuszeństwem cokolwiek zdziałasz... Jak urzędnik, który jest by służyć petentowi, widzi petenta uległego, pokornego, to będzie czuł, że ma władzę i może z petentem robić co zechce. Jeśli zaś urzędnik będzie non stop "maltretowany" przez petentów, którzy raz za razem będą wytykać błędy i absurdy, to, albo w końcu ruszy cztery litery i uderzy wyżej, żeby zmienić przepisy, albo będzie miał dość i się zwolni. @0303: Niestety, nie da się załatwić czegoś z ominięciem przepisów, ale można maksymalnie upierdliwić życie urzędnika, aby zrozumiał, że to on jest dla mnie, a nie ja dla niego. Oczywiście, wszystko grzecznie, bez chamstwa i wulgaryzmów.

Odpowiedz
avatar hated
0 4

@tick: nie wiem gdzie pracujesz i czym się zajmujesz, ale życzę ci kontaktu tylko z tak wspaniałymi ludźmi jak ty! którzy utrują ci dupę ot tak - dla zasady, byle tylko pokazać kto od kogo jest zależny. Właśnie żeby opisywać ludzi takich jak ty powstał ten portal więc dzięki, że jesteś - gdyby nie ty niebyło by PIEKIELNYCH !!!

Odpowiedz
avatar tick
-1 1

@hated: zajmuję się tworzeniem oprogramowania dla średnich i dużych firm. Jeżeli jakąś procedurę, funkcję napiszę tak, że mimo prawidłowego działania jest uciążliwa w pracy albo nieefektywna, to dla klienta wystarczy jedno zgłoszenie i wyjaśnienie, a to poprawiam tak, aby było przyjazne i łatwe w obsłudze. Dla urzędów zaś jestem wrogiem. Wrogiem, któremu co miesiąc, co kwartał płacisz spore pieniądze, a który z założenia traktuje cię jak przestępcę. Kiedyś byłem tak głupi jak Ty - czyli wszystkie papierki przygotowane jak należy. Ale co z tego, skoro podczas kontroli urzędasy interpretują przepisy tak jak chcą (np. podważają zasadność serwisowania samochodów w ASO po gwarancji i po wykupie z leasingu - zawyżanie kosztów). Fakt, zajmuje sporo czasu siedzenie w przepisach i śledzenie różnych interpretacji, ale satysfakcja z wykazywania niewiedzy u urzędasów... BEZCENNE

Odpowiedz
avatar chozjor
0 0

@tick: "a to poprawiam tak, aby było przyjazne i łatwe w obsłudze" Bo to są Twoje wewnętrzne procedury, które możesz zmieniać dla własnej wygody lub wygody klienta, o ile ten wyrazi takie zapotrzebowanie. Tymczasem urzędowe procedury zwykle regulowane są w aktach prawa, których administracja nie uchwala. Urzędnik samorządowy może udać się do dyrektora i zasugerować, żeby wójt (burmistrz, prezydent) wydał odpowiedni akt kierownictwa wewnętrznego czy zarządzenie, może nawet wpłynąć na propozycję uchwały dla rady gminy. Ale nie zmieni już w ten sposób rozporządzenia (dobrze napisane rozporządzenie wymaga więcej pracy niż dostosowanie do potrzeby niezadowolonego klienta), a tym bardziej ustaw czy aktów prawa europejskiego. "Kiedyś byłem tak głupi jak Ty - czyli wszystkie papierki przygotowane jak należy" A teraz przygotowujesz jak nie należy i co z tego masz?

Odpowiedz
avatar tick
0 0

Widzę, że tu są same lemingi - bo takie przepisy i tak trzeba robić... ehhh... I potem dziwota, że pOsły coraz to debilniejsze przepisy uchwalają. Swołocz i tak się dostosuje...

Odpowiedz
avatar chozjor
0 0

@tick: w takim razie sam jesteś lemingiem, skoro do "walki" z urzędnikami uczysz się przepisów i ich interpretacji. Wszak skoro to postępowanie zgodnie z przepisami definiuje leminga, a Ty byś nim nie był, to walka przybierałaby inny kształt i swoje prawa zyskiwałbyś bez podstawy prawnej. Ale generalnie tak - nie mam innej możliwości działania niż na podstawie i w granicach prawa. Mogę zignorować pismo okólne przełozonego, jeżeli jego postanowienia są niewygodne dla klienta, ale nie zignoruję rozporządzenia czy ustawy.

Odpowiedz
avatar tick
0 0

@chozjor: Dawno, dawno temu było takie powiedzenie: dlaczego musimy uczyć się języka rosyjskiego? Bo język wroga trzeba znać!

Odpowiedz
avatar chozjor
0 0

@tick: ale Ty nie studiujesz interpretacji, żeby znać język wroga, tylko żeby nim się posługiwać. Gdyby nasi przodkowie wybrali taką metodę walki z próbą wyrugowania języka polskiego, to być może zaborcom przyszłoby to łatwiej:)

Odpowiedz
avatar hated
-1 1

@tick: zajmujesz się programowaniem O.K. Przyjmijmy, że rozumowanie urzędasa przebiega na podstawie algorytmu. Algorytm: a:poproś o dokument, b:odeślij petenta, c:sprawa załatwiona. 1. wykonaj "a" 1.1 jeśli "tak" idź do "c" 1.2 jeśli "NIE" idź do "b" Dlaczego wprowadzając nieprawidłowe dane oczekujesz pozytywnego wyniku? Należy zmienić program (ustawy) ale algorytm wykonawczy urzędnika nie trzeba zmieniać, bo to działa.

Odpowiedz
avatar notaras
0 0

@chozjor: "Widzę, że tu są same lemingi - bo takie przepisy i tak trzeba robić... ehhh..." Pisałeś, że zajmujesz się programowaniem. Nie wiem w czym programujesz, ale wspomniałeś coś o sofcie biznesowym, więc stawiam na jakąś Javę, C#, PHP, czy inne C++. W każdym z tych języków na końcu prawie każdej linijki trzeba postawić średnik, a argumenty funkcji przekazujemy w nawiasach. Zapewne stosujesz się do tych zasad. Prawdopodobnie też nie uważasz się za leminga. Teraz proszę wyjaśnij mi dlaczego pewne zasady (średnik i nawiasy) stosujesz zupełnie bez zastanowienia, dokładnie jak leming? Zwłaszcza, że stosowanie średników i nawiasów nie jest konieczne (patrz: Haskell, Ocaml, Python, Assembler).

Odpowiedz
avatar tick
0 0

@notaras: Dawniej Clipper, obecnie T_SQL C++ mimo pewnych "sztywnych" reguł, pozwala na bardzo wiele "błędów". Dlatego nie cierpię Delphi (czyli Pascala). Poza tym, dlaczego porównujesz język programowania, który jest kompilowany do bardzo sztywnego języka maszynowego, a tylko taki poprawnie zostanie "zrozumiany" przez maszynę, do ludzkiej logiki? Możesz napisać: Wszedłem na lud lecz ten był słaby i wpadłem do wody. Mimo ewidentnego błędu - zrozumiesz. Komputer zaś nie zrozumie. @hated: Przepis w ustawie mówi A, urzędas mówi Aa, oficjalna interpretacja mówi Ab, zaś podczas kontroli inny urzędas mówi B. Dzwonisz do innego urzędu i słyszysz, że ma być C. Drobny przykład z życia: Znajomy kupuje mieszkanie na kredyt. W umowie kredytowej jest pewien dość szczególny zapis... wartość. Jeżeli jest wartość dokładnie określona, to płacisz procent od tej wartości, jeżeli nie, to pewną niewielką (w sumie) kwotę. W umowie zapisano, że wartość mieszkania z odsetkami zawiera się w kwocie od - do. I teraz najciekawsze: w jednym urzędzie skarbowym słyszysz, że to jest określona wartość, w innym, że nie jest określona. I nie zależy to od stanu faktycznego przepisów, ale sposobu interpretacji przez urzędasa. Samochody z kratką (kilka lat temu) - ludzie zmieniali urzędy skarbowe, aby móc zarejestrować auto jako ciężarowe - jedne przepisy interpretowały na korzyść, inne na niekorzyść podatnika. Kolejna sprawa - urzędas zna tylko wąziuteńki wycinek przepisów. I to niedokładnie. Petent zaś musi znać WSZYSTKIE przepisy i to szczegółowo. Rozkoszą jest wprowadzanie takiego na minę jego niewiedzy. Następna sprawa - za niewiedzę, błędy czy złą interpretację człowiek odpowiada całym majątkiem, urzędas jest bezkarny a za jego błędy płacimy wszyscy - ewentualne kary są płacone z budżetu, czyli wszyscy się na nie składamy swoimi zapłaconymi podatkami. Patologia w urzędach jest od najniższego szczebla po sam Rząd.

Odpowiedz
avatar hated
0 2

@tick: Tu się niestety z tobą zgadzam, i to podkreślałem. Piekielnością nie jest wymaganie od petenta "dziwnych" zaświadczeń, a niekompetencja i dowolna interpretacja/nadinterpretacja przepisów, w tym same niepotrzebnie skomplikowane ustawy. Tak niestety jest gdy ustawę poprawia się 50 razy zamiast ją zmienić, odnośniki do ustawy po zmianach bywają mylące lub wręcz sprzeczne z ustawą, przepisy wykonawcze wchodzą w życie rok po ustawie itd. itp. Ale!!! to nadal wina ustawodawcy nie urzędnika! Oczywiście obrywa głównie urzędnik, niekiedy "bogu ducha winny", niekiedy całkiem słusznie - gdy niekompetentny, naczelnik, który interpretuje przepisy i wymaga określonych zachowań od pracowników bardzo rzadko obrywa, czym wyżej tym mniejsza odpowiedzialność...

Odpowiedz
avatar 0303
0 0

@tick: Jest takie przysłowie: kto mieczem wojuje od miecza ginie...Urzędnik też może Ci uprzykrzyć życie, tylko dla niego będzie to 8 godzin pracy, a dla Ciebie cały Twój czas, bo sprawy dotyczące osobiście Ciebie bardziej Cię pochłaniają i nawet w wolnej chwili o nich myślisz. Duży może więcej, ciekawe kto w ostateczności by wygrał tę batalię.

Odpowiedz
avatar zetana
10 14

1. "Obowiązuje system numerów. Doskonałe rozwiązanie" ja żałuję, że w moim rodzinnym mieście nie ma automatu tylko trzeba być pod/w urzędzie od ok 6 rano. Pani z okienka nie wyda osobie więcej niż jeden numerek na jedną rejestrację. Co do handlu - jak dla mnie ściema grubymi nićmi szyta 2. "Urzędnik też człowiek, rano kawy napić się musi" to fakt, tu przeginają, ale raczej na odwrót. Nie mniej jednak ułamki sekund spóźnienia i albo po drugiej stronie szyby nie ma nikogo, albo urzednik/czka zmienia się w potwora. 3. "Przepisy zezwalają na zachowanie poprzednich tablic (...) Niestety nigdzie nie napisano, jak taka procedura ma wyglądać" albo raczej nie doczytałeś, bo takie informacje wiszą w urzędzie w okolicach okienek wydziału komunikacji. W każdym. 4. Jeśli w związku z punktem nr 3 (...) musisz oddalić się do samochodu (...) Pani "potrzyma Ci kolejkę". Zatrzyma na czas pójścia do auta jeśli jest w pobliżu, pójścia do kasy żeby zapłacić, ale nie będzie trzymać dłużej niż standardowy czas obsługi petenta przygotowanego. 5. "Przyjdzie czas na odebranie tzw. stałego dowodu. Teoretycznie powinno to zająć maksymalnie 5 minut. W praktyce zajmuje ponad 30" musiałeś trafić na zły dzień chyba, bo dokumenty leżą grzecznie w pobliżu urzędnika i nigdzie nie musi chodzić. Chyba że jest coś nie tak z dokumentami, zgodami itp. Obecnie mam 3 auta, każde na warszawskich numerach. Każde rejestrowane na tzw meldunek tymczasowy i nigdy nie miałam takich problemów. Więc średnio chce mi się wierzyć, że miałeś aż takie przejścia.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 2

@zetana: W Warszawie takimi rzeczami nie zajmuje się centrala Urzędu Miasta, lecz Urzędy Dzielnicowe. Od znajomych z Targówka słyszałem podobne historie, ja sam z Białołęki mam doświadczenia wprost przeciwne.

Odpowiedz
avatar zetana
0 0

@Jorn: na Ursynowie i na Włochach nie ma takich problemów :)

Odpowiedz
avatar inga
3 3

@zetana: Załatwiałam te same formalności w Krakowie miesiąc temu - bez najmniejszych problemów. Panie "trzymają kolejkę" dla osób płacących w kasie i/lub odkręcających tablice, w międzyczasie wprowadzając dane do systemu. Całość zajęła 15 min (złożenie dokumentów) + 3min (odbiór po niecałym miesiącu). Do tego sms z informacją, że dowód jest do odbioru, infolinia, na którą można się bez problemu dodzwonić, sympatyczni pracownicy i krótkie kolejki (czekałam dokładnie tyle, ile zajęło mi wypełnienie wniosku). Podobne doświadczenia mam z wielu innych urzędów - nawet skarbowych ;) A nawet z dziekanatów! Mam wrażenie, ze większość ludzi narzeka na urzędy z przyzwyczajenia, nie zauważajac, jak wiele zmieniło się na lepsze przez ostatnie lata.

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@zetana: Ad 1. Mimo, że numerkomat samoobsługowy to wyglądało to dokładnie tak jak opisałaś. Co do handlu - nie wiem czy ściema, za rzadko tam bywam. Tak komentowali "bywalcy". Pani jednak po coś tam została postawiona, więc nie widzę powodu, żeby im nie wierzyć. Ad 2. Nie do końca wiem, co miałaś na myśli z tym "przeginają ale na odwrót". Pani zniknęła błyskawicznie, a ja byłem jej pierwszym petentem. Nie miałbym nic przeciwko, żeby sobie tą kawę popijała w trakcie przyjmowania dokumentów, ale zaczynanie dnia pracy od 15 minut na zapleczu to jednak przegięcie. Ad 3. Informacje teoretycznie są na przytoczonej tu już stronie. Informacji na miejscu nie znalazłem, ale rzeczywiście nie szukałem specjalnie. Będąc przy okienku i tak nic już nie mogłem zrobić. Ad. 4 jeśli 40 min (z zegarkiem w ręku) blokowania okienka bo ktoś poszedł po pełnomocnictwo to standardowy czas to ja przepraszam, ale biorąc pod uwagę 8 godzinny czas pracy urzędu, to jednak czegoś nie rozumiem. Ad.5 Dokumenty nie leżą koło urzędników w kanciapie z okienkami, bo jest ich za dużo i to jest całkowicie zrozumiałe. Dokumenty są przechowywane w "magazynie" i za każdym razem urzędnicy po nie chodzili, jakieś 20 metrów do sąsiedniego pomieszczenia. Po prostu nie wiem, czemu znalezienie ich zajmowało za każdym razem około 20 min. I to nie tylko w moim przypadku. Kolejka po odbiór dokumentów przy 3 okienkach posuwała się w tempie 8-9 numerków na godzinę. Mając przed sobą 13 osób czekałem ponad półtorej godziny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2014 o 21:18

avatar Veltoris
0 0

@inga: Cóż, pozostaje pogratulować sprawnej obsługi w Krakowie. Widocznie na warszawskim Mokotowie czas jednak stanął w miejscu. A co do US to również mam z nimi doskonałe doświadczenia, zwłaszcza odkąd można się z nimi komunikować przez internet. Szkoda, że w WK to tak nie działa.

Odpowiedz
avatar zetana
0 0

@Veltoris: Nie wiem. Kilka osób tu wspomina, że na mokotowie jest masakra. Może faktycznie jest tak jak opisujesz? Ja do tej pory nie miałam problemów z tą instytucją, czy to w Warszawie, czy w rodzinnym mieście. co do tego "odwrotnie" to chodziło mi o to, że młodzi pracownicy często wykorzystują pozycję "urzędnika" i robią co chcą a ci starsi sumiennie pracują

Odpowiedz
avatar Gonzo
13 19

W urzędzie gminy/dzielnicy nie pracują urzędnicy. Warto się doszkolić. Pracują pracownicy samorządowi. Urzędnik jest tylko z mianowania, po zdanych egzaminach i pracuje w administracji rządowej. Czyli jeśli idę do pracy w budżetówce nie mogę wypić kawy, tak? Nie mogę wyjść do toalety? Zjeść nic przez 8 godzin czy zażartować z koleżanką z biurka obok? Ale jak już sobie pracuję w sferze prywatnej to robię co chcę? Ludzie, ogarnijcie się, tam też pracują LUDZIE, którzy muszą czasem skorzystać np. z toalety. Może ta pani była w ciąży i miała tzw. parcie? Albo poczuła się gorzej, zakręciło się jej w głowie i musiała zniknąć, a kawę miała by podnieść ciśnienie? Czasem wystarczy odrobina zrozumienia, uśmiech na twarzy, dzień dobry, dziękuję i do widzenia. To nie kosztuje, a naprawdę dużo daje drugiemu człowiekowi. Ale najlepiej żadnej sfery budżetowej, żadnych urzędników/pracowników administracji, wszystko będzie pięknie hulało według niektórych.

Odpowiedz
avatar chozjor
1 3

@Gonzo: "W urzędzie gminy/dzielnicy nie pracują urzędnicy. Warto się doszkolić. Pracują pracownicy samorządowi. Urzędnik jest tylko z mianowania, po zdanych egzaminach i pracuje w administracji rządowej" Zgodnie z art. 4 ust. 2 ustawy o pracownikach samorządowych, pracownicy są zatrudniani na stanowiskach m.in. urzędniczych. Jak najbardziej osoba zatrudniona w urzędzie miasta/gminy/dzielnicy może być nazywana urzędnikiem. Na podstawie mianowania zatrudniani są zaś urzędnicy służby cywilnej, a nie po prostu urzędnicy.

Odpowiedz
avatar Gonzo
-1 1

@chozjor: Mylisz się. Poczytaj dokładnie akty wykonawcze do ustaw!

Odpowiedz
avatar chozjor
0 0

@Gonzo: dlaczego mam czytać akty wykonawcze do ustaw, skoro już ustawa o pracownikach samorządowych mówi o zatrudnieniu na stanowisku urzędniczym? Zresztą o które chodzi? Rozporządzenie o wynagradzaniu pracowników samorządowych też moje stanowisko kwalifikuje jako urzędnicze.

Odpowiedz
avatar grruby80
-5 7

Jeśli w Rumunii jesteś z powodów zarobkowych, to znaczy że cały nasz kraj jest piekielny.

Odpowiedz
avatar hated
-1 11

@grruby80: Gość poprostu CYGANI

Odpowiedz
avatar Kalafior
1 1

@hated: W Rumunii są Rumuni, a nie Romowie. ;)

Odpowiedz
avatar Sth
5 5

Rejestrowałem w Warszawie samochód 7 razy, z czego tylko raz w "starym urzędzie" (w 2004 roku). Ostatni raz w styczniu. + jeszcze sporo mam doświadczeń od znajomych (pasjonaci motoryzacji, więc samochody się "wymieniają" to i do urzędów trzeba chodzić) Nigdy nie miałem żadnej sytuacji tego typu, o których piszesz. Numerki funkcjonują normalnie (zwłaszcza, że można się przez internet zapisać na konkretną godzinę) Panie z WOM-u są uprzejme, kompetentne (miałem problem prawny z jednym z samochodów i nie mogłem zarejestrować - pani z okienka sama przedłużyła mi termin czasowego dowodu na czas wyjaśnienia sprawy - o dodatkowe 14 dni, i sama dzwoniła w mojej sprawie do urzędów odpowiedzialnych za problem) Odebranie stałego dowodu nigdy nie zajęło mi więcej jak 2 minuty. Dostaję smsa, że jest do odbioru, idę do urzędu, biorę numerek na odbiór - najwyżej chwilę poczekam bo jest ogonka ze dwie osoby i odbieram. Wszystko co potrzebne zawsze przy sobie mam - informacje są dostępne w internecie na stronach wydziałów komunikacji. Przy okazji - nie przypominam sobie, żebym musiał spisywać jakieś numery z naklejki. To, że tablice potrzebne, to wiedziałem (do przyklejenia nowych hologramów) Innymi słowy - od dobrych 9-10 lat nie mam kompletnie na co narzekać w urzędzie dzielnicy. Wszystko idzie sprawnie za każdym razem (wyrabiałem w tym roku międzynarodowe prawo jazdy - złożenie wniosku też zajęło mi kilka minut, a odbiór jeszcze mniej) I co zawsze mnie zaskakuje - w miłej atmosferze. I żadnej kawki poza ew. tą na biurku nie "doświadczyłem". Ale może urzędnik powinien jak przysłowiowa "kasjerka w Biedronce" - pielucha, kroplówka i 8h na krzesełku. Tak dobrze jak piszę jest na Ursynowie. Wiem, że na Bemowie jest podobnie, chyba też na Białołęce i Pradze Południe jest ok. O ile pamiętam masakra jest na Mokotowie i ponoć w Śródmieściu (to jedyny powód, dla którego jestem wewnątrzwarszawskim słoikiem - zameldowanym na U-nowie, mieszkającym w Centrum)

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@Sth: Zamierzałem tego nie podawać, no ale najwyraźniej to jednak istotne. Miejsce akcji: Wiktorska 91A, Mokotów.

Odpowiedz
avatar mailme3
-3 3

@Sth: I na to idą te wszystkie pieniądze z naszych podatków. Sprawna obsługa, komputeryzacja i kompetentni pracownicy (lub urzędnicy), to grube marnotrawstwo naszych pieniędzy.

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@Sth: Ależ ja sprawdziłem dokładnie tą stronę i niestety np. o kodzie z nalepki słowa tam nie ma. Opis na tej stronie dotyczy wyłącznie przerejestrowania samochodu ze zmianą tablic. O konieczności dostarczenia tablic dowiedziałem się czekając w kolejce przed otwarciem urzędu od "stałych bywalców". Najśmieszniejsze, że oni ten numer z nalepki mają w papierach. Domaganie się go jest więc cokolwiek bez sensu z praktycznego punktu widzenia.

Odpowiedz
avatar Sth
0 0

@Veltoris: Dlatego Ci mówię, że ja nie pamiętam, żebym musiał kod z nalepki spisywać. Więc tą konieczność można uznać za piekielną. Ale widać czytanie ze zrozumieniem się kłania: z linku tytuł: "Rejestracja pojazdu używanego zakupionego w Polsce" - nie ma napisane, że ze zmianą tablic, czyli procedura dotyczy każdego przypadku. A więc zaglądamy niżej, w "wymagane dokumenty" i co widzimy: Wymagane dokumenty: 1. Wniosek właściciela o rejestrację pojazdu. 2. Dowód własności pojazdu (dowodem własności jest w szczególności jeden z następujących dokumentów: faktura VAT potwierdzająca nabycie pojazdu, umowa sprzedaży, umowa zamiany, umowa darowizny, umowa dożywocia, prawomocne orzeczenie sądu rozstrzygające o prawie własności). 3. Dowód rejestracyjny pojazdu z aktualnym terminem badania technicznego. 4. Kartę pojazdu (jeżeli była wydana). 5. Tablice rejestracyjne. 6. Dokument potwierdzający udzielenie pełnomocnictwa, jeżeli w sprawie występuje pełnomocnik (wzór przykładowego pełnomocnictwa). pkt 5 - tablice rejestracyjne. Wow! czyli jednak było napisane

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@Sth: OK, literalnie masz rację, co do tablic. Zadowolony ?:) Tablice były potrzebne, żeby nakleić nowe nalepki legalizacyjne. Mogliby je dać do ręki, nakleiłbym je równie ładnie, a przy tym dokładniej zeskrobał stare i oczyścił miejsce, żeby się nie odklejały. W urzędzie tego nie zrobili. Nadal nie wiem, po co im numer z nalepki na szybę. Jakieś pomysły?:)

Odpowiedz
avatar Sth
0 0

@Veltoris: numer może być potrzebny. Nie mam pojęcia do czego. Ale skoro mają w systemie, nie powinni chcieć go od Ciebie. Nalepek legalizacyjnych raczej nie dadzą Ci do ręki, bo odpowiadają głową, żeby ta konkretna naklejka była na tej konkretnej tablicy rejestracyjnej - a jak dadzą Tobie, to cholera wie, gdzie ją przykleić - a hologram jest w tym momencie dokumentem. Ale pewnie to można zorganizować jakoś inaczej - ale wymagałoby to pewnie innej konstrukcji tablic rejestracyjnych i innego do nich podejścia.

Odpowiedz
avatar hated
-1 1

@Veltoris: Nigdy mine o to nie prosili, w twoim przypadku może w programie było zaznaczone wydanie WTÓRNIKA nalepki z tond prośba o sprawdzenie numeru np. dla tego czy naklejona jest "stara" naklejka czy poprzedni właściciel nakleił duplikat

Odpowiedz
avatar zirael0
4 4

O tablicach nie wiedziałem za pierwszym razem (przerejestrowanie auta z tej samej strefy "tablicowej" na mnie). Pani grzecznie mi o tym powiedziała i dodała, że bez problemu przy odbiorze stałego dowodu będą mogli nakleić tę naklejkę (nie wnikam w to czy szybsze nie było by gdyby dała mi tą naklekę do samodzielnego naklejenia - może mają tak przepisy skonstruowane). A załatwianie spraw polecam robić w okolicach 13:30-14 wtedy wszyscy co się śpieszą już są obsłużeni i w takim starostwie można wszystko załatwić od ręki wręcz

Odpowiedz
avatar hated
-1 1

@zirael0:Urzędnik nie ma prawa dać ci tej naklejki do ręki - są to dokumenty ścisłego zarahowania i nie ma pewności co z tymi naklejkami zrobisz

Odpowiedz
avatar Hideki
0 4

Mam znajomego, który od 2-3 miesięcy jest na stażu w jednym z urzędów. Już po kilku tygodniach miał typowo urzędniczy światopogląd...

Odpowiedz
avatar aika
3 5

@Veltoris: Niech zgadnę Twoje rodzinne miasto to Radom?

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@aika: Nie zgadłaś, zdecydowanie dalej i w przeciwnym kierunku. Tylko, co to ma do rzeczy ?:)

Odpowiedz
avatar aika
0 0

@Veltoris: Pochodzę z Radomia i ostatnio chcąc zarejestrować samochód, otrzymała termin na za dwa tygodnie. Myślałam, że tylko tu takie rzeczy są możliwe ;)

Odpowiedz
avatar valdizet
0 0

Jestem świeżo po rejestracji samochodu i muszę powiedzieć, że na szczęście u mnie (Kartuzy) wygląda to zupełnie inaczej. Całość załatwiania (wyjazd z domu, zostawienie córki w szkole, 12 km do urzędu, opłata w Urzędzie Skarbowym, przerejestrowanie samochodu i potem ubezpieczenie) zajęło mi w sumie 1,5 godziny, z czego 30 minut byłem u agenta ubezpieczeniowego. Nie ma numerków, nie byłem pierwszy w kolejce. Może po prostu miałem szczęście :)

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

i widzisz o ile prosciej byłoby korzystac z komunikacji miejskiej? i ekonomiczniej i ekologiczniej...

Odpowiedz
avatar Veltoris
0 0

@voytek: ...a tak w ogóle to rower albo wcale z domu nie wychodzić. Chyba jednak nie tędy droga.

Odpowiedz
avatar kulka
-1 1

Punkt 2: po 15 minutach? Na pewno? Podejrzewam, że minuty minęły 3-4, ale wiadomo jak się czas dłuży w oczekiwaniu... Kiedy idę ze swojego stanowiska pracy do toalety (chyba można?), co zajmuje mi w granicach 3 minut (kiedyś specjalnie mierzyłam czas), wracam, podchodzę do stojących klientów, którzy potrafią z małym oburzeniem powiedzieć, że czekają na mnie już pół godziny. Taaaa.

Odpowiedz
Udostępnij