Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Chomiczki (mam nadzieję, że dobrze odmieniłem) -http://piekielni.pl/62339 przypomniała mi pewną historię…

Historia Chomiczki (mam nadzieję, że dobrze odmieniłem) -http://piekielni.pl/62339 przypomniała mi pewną historię z przed ponad dekady. Początkowo miało być w formie komentarza, ale wyszło by za długo.

O ile Chomiczka pisała o paniach które uważały, że z tytułu posiadania potomstwa należą im się jakieś dodatkowe względy, o tyle ja napiszę o panach którzy w swoim mniemaniu posiadali inny handicap który uważali za podstawę do dodatkowych wymagań - mianowicie ich zdaniem to, że pochodzili z miejscowości odległych od miejsca pracy.

Powyższy fakt w ich mniemaniu upoważniał ich do posiadania dodatkowych praw odnośnie grafiku, czasu pracy, punktualności itp.

Firma pracowała w trybie 24/7/365, a nasza praca była 2 zmianowa po 12h (6-18 i 18-6), jak nietrudno się domyśleć prowadzony był grafik dyżurów. Zespół liczył 6 osób plus kierownik który pracował w trybie normalnym (pon-pt po 8h). „Góry” nie interesowało jak to będzie zrobione obsadzenie miało być ciągłe do tego stopnia, że wyjście do toalety, albo po kawę było traktowane jako wielka niedogodność, a ustawowa 20 minutowa przerwa jako fanaberia ustawodawcy zagrażająca ciągłości funkcjonowania.

Połowę zespołu stanowiła „ludność napływowa”, która miała wielkie problemy z przychodzeniem do pracy w weekendy czy święta, długie weekendy to temat na osobną historię, bo oczywiście kierownik ma zrobić tak żeby 4-5 dni wolnego wynikało z grafiku, bez naruszania urlopów.
W całej tej „komedii” najbardziej piekielni byli kierownicy (przez trochę ponad 1,5 roku pracy, przeżyłem dwóch), i ile pierwszy po prostu dał się zastraszyć i wejść sobie na głowę (bo opowieści typu „jak mi nie dasz wolnego, to ja sobie załatwię L4 na 2 tygodnie i sam będziesz zasuwał na nockach” trafiały chyba mu do wyobraźni), o tyle drugi był po prostu kanalią do tego również „słoiczkiem” który wykazywał się pełnym zrozumieniem dla „towarzyszy niedoli”, albo chciał po prostu miejscowym pokazać kto tu rządzi (ja po 3 miesiącach jego „kierownikowania” rzuciłem papierem)

Kilka przykładów

1)„Wojny grafikowe” Sytuacja która jak sinusoida co 2π do zera, wracała pod koniec każdego miesiąca.
„Jak to ja mam przyjść do pracy w weekend, ja chciałem do domu jechać. A co Vege nie może przyjść na te dwie zmiany on z Warszawki jest …”
„Co mnie to interesuje, że Paweł ma zjazd na studiach w ten weekend, ja się już u siebie umówiłem, to innych co na miejscu są tu nie pracują, dlaczego ja mam przychodzić”
„No i co z tego, że praca jest w takim trybie, to nie ma tu osób z Warszawy którzy weekend mogę przyjść”
„Dlaczego ja mam nocną zmianę w piątek? Ja chciałem na weekend do domu pojechać, ja 200 km mam do przejechania”
„Co mnie obchodzi okres urlopowy, ja potrzebuje 5 dni wolnego z rzędu bo muszę rodzicom przy wykopkach pomóc”

2)Spóźnienia - sytuacje permanentne w każdy poniedziałek rano, albo w każdą niedzielę wieczorem – i nie był to „kwadrans akademicki”
Telefon od „kolegi” z pracy o 5:30 – „Vege spóźnię się – za ile będę- nie wiem dopiero do Radomia dojechałem – oj nie przesadzaj w wawce mieszkasz masz blisko, zdążysz się wyspać”
Ta sama osoba - „Vege ale jakie 10 minut się spóźnisz, ja do domu jadę dzisiaj – nic mnie nie obchodzi, że korki”

3)Luźne traktowanie godzin pracy – w wyznaczonych godzinach to muszą pracować miejscowi, mnie to nie dotyczy.
Koleś który dojeżdżał ze Skierniewic
„Ja bym chciał żeby jak ktoś mnie zmienia rano to żeby przyjeżdżał na 5:30 bo ja wtedy na wcześniejszy pociąg zdążę”
Pytanie od „kolegi” jak schodziłem z nocki czy mogę go dzisiaj o 15 zmienić bo on do domu jedzie i zdziwienie ”no przecież w wawce mieszkasz kawałek masz do domu tą zdążysz się wyspać”

4)Dyżury telefoniczne – pomysł nowego kierownika po telefonie w ciągu godziny miałeś być w pracy – dyżury telefoniczne dotyczyły tylko 3 „miejscowych”
„mnie nie interesuje, że masz wesele siostry masz dyżur telefoniczny” – akcja z kolegą.
„No i co z tego, że masz urlop zgodnie z planem ja Ci go nie podpiszę, w sylwestra i nowy rok masz dyżur telefoniczny” – po tym jak zadzwonił 31.12 o 16:30 jak ja byłem w drodze na imprezę i go poinformowałem, że w takim razie biorę urlop na żądanie, bardzo szybko pożegnałem się z firmą.

Praca

by Vege
Dodaj nowy komentarz
avatar timo
18 20

Takie sytuacje będą miały miejsce tak długo, jak długo niewolnicy będą się zgadzali na warunki pracy poniżej ludzkiej godności. I żeby nie było: rozumiem, że w firmie jest gorący okres i nie ma wtedy urlopów; rozumiem też, że 2 osoby nagle zachorowały i trzeba ściągnąć kogoś spoza grafiku; rozumiem, że jest ważne zamówienie "na wczoraj" dla kluczowego klienta i trzeba zostać dłużej albo przyjść wcześniej. Ale to jest DOBRA WOLA PRACOWNIKA i powinna być doceniona odpowiednio wynagrodzonymi nadgodzinami, ekstra premią, dodatkowym wolnym itp. i zdarzać się WYJĄTKOWO, a nie regularnie, a ponadto dotyczyć RÓWNO wszystkich pracowników. Co szefa obchodzi, skąd jest pracownik? Jak nie ma możliwości bycia w pracy w zaplanowanych godzinach, to won na zbity pysk, niech szuka roboty w swoim grajdołku. Akurat mu pasują pociągi? Ok, ale jak chce się 10 minut spóźnić, to 10 minut dłużej siedzi w pracy. Chce wyjść 20 minut wcześniej, to i 20 minut wcześniej przychodzi. Oczywiście po dogadaniu ze współpracownikami. Owszem, można komuś pójść na rękę, ale nie kosztem innych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2014 o 11:09

avatar I_Human
-2 4

@timo: Firma może pracować w takim trybie dość długo, jeżeli sobie będzie znajdwać kolejnego woła, po którym się będzie wozić. wymagane jest jeszcze, aby praca nie była zbyt wymagającą, a wtedy działa schemat: 1. nie może być tam tak źle, jak mówią, spróbuję, w końcu mnie przyjęli 2. po miesiącu; no dobra, rzeczywiście jest tak źle. Ale pracowac gdzieś trzeba 3. po 3 miesiącach; nie ma bata! zwalniam się Jedynan niedogodność, w przeciągu 3-4 miesięcy trzeba znaleźć kolejnego woła. I tak w kółko.

Odpowiedz
avatar timo
2 2

@I_Human: owszem, może. Dopóki szef nie zapozna się z pojęciem wizerunku firmy oraz jednym z podstawowych praw marketingu, które mówi, że zadowolony klient przekaże pozytywną opinie 3 osobom, a niezadowolony 9 - to samo tyczy się pracowników. I w końcu niewolników im zabraknie...

Odpowiedz
avatar klara
-5 5

Wg mnie jedyne rozwiązanie jest takie, by pracowali tam tylko z poza Warszawy (choć pewnie byłoby gadanie, że ktoś ma 30km., a ktoś inny 28km), albo (lepsze rozwiązanie), by pracowali tam tylko z Warszawy. To by rozwiązało mnóstwo problemów. Ja miałam zgoła inną sytuację w pracy - u mnie trzeba było zająć sobie miejsce w pracy, albo kogoś o to poprosić, bo w przeciwnym razie miało się gorszy sprzęt, albo siedziało obok jakiś nielubianych ludzi. Dwóm panienkom miejsce zawsze zajmowała ta sama Pani, której uczepiły się jak rzep. One szły 15 minut na piechotę, bo tak miały plisko, a ta Pani jechała ponad godzinę do pracy. Bywała wcześniej, bo bała się spóźnić (korki). Do pracy na 8-mą Pani wychodziła z domu tak 6.30-6.40, w pracy była 7,30-7.40, a panienki przychodziły na 7,58-7,59...

Odpowiedz
avatar I_Human
4 6

@klara: Rozwiązaniem byłoby jakby przyjezdni byli traktowani tak samo jako miejscowi. Osobna sprawa to że niepojęte dla mnie jest dojeżdżanie 200km do pracy.

Odpowiedz
avatar Vege
3 9

@I_Human: Może napisałem trochę nie jasno - koleś ze Skierniewic dojeżdżał do pracy z domu, ten co miał 200 km wynajmował pokój w Warszawie, ale co tydzień zasuwał do siebie - ten to już w ogóle był "pokrzywdzony" - on powinien najwięcej zarabiać bo musi za wynajmowanie pokoju płacić i na paliwo tyle wydaje - chodzące roszczenie.

Odpowiedz
avatar Vege
3 9

@klara: Jedyne rozwiązanie to kierownik który by potrafił towarzystwo za mordę trzymać, a nie faworyzować kolesi którzy są przyjezdni, ani się nie dać zastraszyć, jak po pierwszym straszeniu urlopem na żądanie by przywalił w następnym miesiącu "karnie" 4 nocne zmiany w sobotę, albo wywalił za takie akcje jednego na zbity pysk za brak zaufania do pracownika to by się wszyscy nauczyli, że zgoda na pracę w trybie 24/7/365 nie obowiązuje tylko do momentu podpisania umowy.

Odpowiedz
avatar klara
0 0

@I_Human: Tak, ale egzekwować to powinien szef, a ten widać stronniczy.

Odpowiedz
avatar I_Human
0 0

@klara: Oczywiście, że szef powinien to egzekwować, nic innego nie miałem na myśli. W zasadzie to dziwi mnie że takie sytuacje dzieją się w pracy, gdzie pracują niby dorośli ludzie

Odpowiedz
avatar Devotchka
8 8

Odnoszę wrażenie, że Ci ludzie mają pojęcie organizacji wpojone jeszcze ze studiów. Analogicznie, u mnie na studiach jest wiele ludzi, którzy swoje spóźnienia na zajęcia tłumaczą "pociąg się spóźnił" i robią tak baaaardzo często. Na niektórych przedmiotach wychodzą pół godziny wcześniej bo "spóźnią się na pociąg" i się im na to pozwala. A taka sytuacja też nie jest do końca fair wobec innych studentów. Oczywiście ludzie mają potem do końca życia przeświadczenie, że wszystko im wolno.

Odpowiedz
avatar Vege
2 6

@Devotchka: Ale takie rzeczy robią na studiach jedynie własnym kosztem - mniej się dowiedzą, mniej wyciągną z wykładu - ich sprawa w jaki sposób to nadrobią i czy nadrobią - skutek będzie widoczny na egzaminie. W pracy takie akcje są kosztem współpracowników, pracodawcy w lwiej części przypadków nie interesuje jak praca będzie zrobiona - ma być zrobiona i ma być dobrze zrobiona. To, że ktoś sobie wyszedł 2 czy 3 godziny wcześniej i ktoś inny przez to zasuwał nie 12 a 14 czy 15 godzin to jest dla większości pomijalny szczegół (przynajmniej do momentu do którego to nie generuje poza planowych kosztów).

Odpowiedz
avatar klara
7 7

@Vege: Wg mnie wychodzenie na studiach nie jest podobną sytuacją, chyba że ktoś wcześniej opuszcza grupowe spotkanie i ktoś coś robi za niego, bo ta osoba idzie na początek.

Odpowiedz
avatar Marley
11 11

@Devotchka: Na studiach, zwłaszcza zaocznych, jest to całkiem zrozumiałe. Zajęcia kończą się późno, a ostatni pociąg jest 10min po zakończeniu wykładu - chcesz wyjść, proszę bardzo! Ale w pracy najważniejsze jest dogadanie się. Ja jakoś studiuję, pracuję i wynajmuję mieszkanie 250km od miasta rodzinnego, ale z grafikiem nie mamy problemu. Wszystkie święta ustawiamy ze wzajemnym porozumieniem. Ktoś na Wigilię chce być w domu, to przychodzi do pracy w Sylwestra. Tak samo z dziewczynami, które mają już potomstwo. My mamy wolne w dłuższe weekendy, ale Dzień Dziecka, czy rozpoczęcie roku idziemy za nie. Najważniejsze, żeby każdy zrozumiał, iż poza pracą mamy życie prywatne. A jak ktoś tego nie rozumie, to wiecznie będzie ostatnim gnojem w pracy, któremu każdy będzie robił pod górkę.

Odpowiedz
avatar Devotchka
0 2

@Vege: @klara: @Marley: Oczywiście różnica jest. Z tym, że u mnie na studiach jednak jakimś czynnikiem jest obecność. Są to studia artystyczne i ilość konsultacji przekłada się na to jak bardzo praca jest wykonana względem zaleceń wykładowcy. Koledzy z innych miast zasłaniają się "ciężkim dojazdem". Nie uważam tego za fair sytuację.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

Tez pracuję w systemie zmianowym, ale na szczęście u nas grafik jest ustalany odgórnie, a my tylko wpisujemy w jakie dni możemy i ile czasu w sumie możemy, a oni już tam sobie ustalają jak im najlepiej pasuje. Oczywiście możemy się między sobą tymi zmianami wymieniać, ale to nie jest nawet w połowie tak skomplikowane jak ustalanie grafiku od zera. Tylko, że obecnie ciągle im personelu brakuje, więc ciągle łażą po wszystkich i się pytają, kto może jeszcze jedną zmianę wziąć. Zwłaszcza studenci (w tym ja) są nagabywani, bo my po trzy zmiany robimy (około 5,5 godziny jedna), więc najwyraźniej nasz grafik im pusto wygląda. Większość osób po prostu odmawia, choć widziałam jak jedna dziewczyna się ugięła, a na następny dzień miała prezentację do nauki (nie wiem czy bardziej biedna, czy głupia). Ale na szczęście odmawianie skutkuje, bo widzę, że jednak wciąż zatrudniają nowych, więc może się w końcu ogarnie sytuacja. :)

Odpowiedz
avatar crash_burn
2 2

nie mieści mi się to w głowie. Sama pracuje 250km od domu, ale w życiu nie wpadło mi do głowy, żeby żądać z tego powodu profitów. Z resztą na rozmowie o pracę jasno mi powiedziano gdzie będę pracować i na jakich warunkach. Poza tym - wszystko jest do dogadania - i wcześniejsze wyjście z pracy (sporadycznie) i ustalenie dyżurów telefonicznych.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
2 2

Wszystko powinno działać - grafiki, dyżury - pod warunkiem, że nie robi się tak, jak u autora w sylwestra - kilka godzin wcześniej informacja:"Znowu do domu jedziesz, nie ma kto jutro być, za często jeździsz". Ach, żeby tak zawsze obie strony się szanowały... Do tego tylko rozwaga i mądrość kierownictwa, et voila!

Odpowiedz
Udostępnij