Wczoraj w poczekalni pojawiła się historia dziewczyny chorującej na padaczkę. Miała wielkie pretensje, że szkoła nie zareagowała na jej info że zbliża się atak. Tak sobie czytałam i doszłam do wniosku, że ciemnogród ma się u nas całkiem dobrze. Powiedzcie jak można być tak nieodpowiedzialnym, żeby wchodząc w nowe środowisko i wiedząc że się na padaczkę choruje nie powiedzieć tego WSZYSTKIM ? Sama choruję na epi od 20 lat. Dzięki temu, że dokładnie wszyscy moi znajomi wiedzą czego się spodziewać to unikamy sytuacji opisanych przez autorkę tamtej historii (historia została usunięta jakby się ktoś pytał - czyżby za dużo negatywnych komentarzy?)Moja epi jest lekooporna, co krótko mówiąc skutkuje brakiem możliwości leczenia. Przy okazji mam pełne ataki z utratą przytomności itd. Daję radę. Studia skończone, pracuję. Nigdy mi na myśl nie przyszło zataić w śród ludzi z którymi spędzam czas info o chorobie. To nie wstyd na nią chorować (wstyd to kraść) a brak informacji skutkuje właśnie nieporozumieniami, rozbitymi głowami itd bo ludzie NIE WIEDZĄ jak się mają zachować. Pozdrawiam oburzoną faktem, że wychowawca nie świadom sytuacji nie zareagował.
Może nie tyle wszystkim, ale z pewnością powinna powiedzieć wszystkim nauczycielom. A przynajmniej tym uczącym ją. No i rodzinka też się nie popisała- w chwili rozpoczęcia nauki autorka nie była pełnoletnia. To rodzice powinni zadbać o jej bezpieczeństwo.
Odpowiedz@archeoziele: Myślę że każdy nauczyciel w szkole powinien być szczegółowo poinformowany. Rzecz mogła się zdarzyć na przerwie gdzie zwykle różni nauczyciele mają dyżury, w tym wypadku dobrze jest żeby każdy wiedział jak zareagować i udzielić pomocy.
OdpowiedzBez przesady - nauczyciele powinni wiedzieć, ale z jakiej racji ma się spowiadać całej szkole gimbusów? (czy jaka to tam szkoła była). Dzieci w tym wieku bywają okrutne, a w razie ataku i tak nauczyciel ma OBOWIĄZEK być w pobliżu - na lekcji lub na dyżurze.
Odpowiedz@soraja: Obowiązek to ma być jeden na piętro. W razie ataku to może nawet zwyczajnie nie zobaczyć, nim zawróci i dotupta z powrotem do miejsca zdarzenia. OK, może i nie wszystkie dzieciaki powinny wiedzieć, ale zwykle w szkole jakieś tam grono zaufanych się ma. U mnie pół klasy wiedziało, gdzie mam inhalator. Ot tak, żeby nie było.
Odpowiedz@bloodcarver: Żebyś się q.... nie zdziwił. Niech policzę - cztery na piętro to nie łaska? :PPPP I wiesz, z tamtego opisu wynikało, że ataki nie były jak uderzenie pioruna, więc jest czas odsunąć się od potencjalnie groźnych obiektów - szafki, schody, klamki. W sumie nie mogłam się tam doszukać szczególnej piekielności w postępowaniu opiekunów. Przy ataku padaczkowym niczego szczególnego się nie robi, poza zapewnieniem odrobiny intymności i dostatecznie dużej przestrzeni, żeby sobie chory nie zrobił krzywdy. Plus karetka, to akurat standard przy utracie przytomności.
Odpowiedz@bloodcarver: U mnie też :) Znajomi zawsze wiedzieli, co zrobić w razie duszności i na co jestem uczulona. Teraz mąż zawsze nosi przy sobie drugi inhalator, gdybym nie mogła znaleźć swojego (uroki babskiej torebki;). U nas w ogóle podchodzi się do przewlekłych chorób z niezrozumiałym wstydem. Gdy byłam na erasmusie, widywałam cukrzyków, którzy na wykładach po cichu wyciągali glukometr i ewentualnie sięgali po jedzenie. Bez krycia się, ale i bez epatowania, ot - czynność jak każda inna. Podobnie było z sięganiem po inhalator przez astmatyków.
OdpowiedzJaki nieświadom wychowawca, jak wiedział pd półtora roku?
Odpowiedz@moodlishka: Nauczyciel był świadom choroby ale nie był świadom ataku, bo autorka tamtej historii informowała go o tym mówiąc, że ma sprawę i źle się czuje, gdy nauczyciel był zajęty innym uczniem. Na miejscu nauczyciela atak padaczki to ostatnia rzecz, o jakiej pomyślałabym po takim wstępie. Zamiast powiedzieć jasno "panie profesorze, potrzebuję pomocy, mam atak" czy coś w tym stylu autorka wypowiedziała się tak jakby chciała wyprosić zwolnienie do domu, bo brzuch ją boli. Nieuświadomienie dyrekcji i pozostałych nauczycieli to osobna sprawa. Jestem ciekawa jak wyglądałaby sytuacja gdyby autorka tamtej historii dostała ataku na lekcji, przy całej klasie. Błyskawiczne uświadomienie nauczyciela prowadzącego (i całej klasy przy okazji) o chorobie, poszukiwanie wychowawcy po całej szkole czy może zwolnienie się do pielęgniarki? Swoją drogą to wizyta w gabinecie higienistki, a nie poszukiwania wychowawcy to według mnie pierwsza rzecz, którą autorka powinna zrobić.
Odpowiedz@Cytokina: Wydaje mi się, ze już nie ma higienistek w szkołach.
Odpowiedz@Cytokina: Normalnie by wyglądało. Nauczyciel prowadzący jest jak każdy inny przeszkolony w pierwszej pomocy a objawy padaczki są dość proste. Postępowanie jest jeszcze prostsze, zabezpieczasz otoczenie chorego, pozbywasz się innych uczniów z klasy (w zależności od wieku pod lub bez opieki nauczyciela) i wyzywasz pogotowie.
Odpowiedz@Cytokina: Higienistka/pielęgniarka zazwyczaj jest w szkole krótko i niecodziennie.
OdpowiedzZgadzam się w pełni z autorką. Pisałam już tam w komentarzu, mój mąż również choruje i wie o tym całe otoczenie, rodzina, znajomi, współpracownicy. Wiele osób dopytało co robić i nie słyszałam, żeby się skarżył, że musi się "spowiadać", raczej był poruszony troską. @soraja - przynajmniej klasa powinna wiedzieć, padaczka to nie kiła, nie ma się z czym kryć. Myślę, że te "gimbusy" mogłyby Cię zaskoczyć dojrzałością myślenia, gdybyś dała im szansę.
Odpowiedz@DasUberVixen: Zgadzam się w 100%, to nie ludzie powodują, że padaczka jest odbierana tak a nie inaczej. To chorzy są tego powodem bo nie informują o swojej chorobie, która nie jest może najłatwiejsza we "współżyciu" ale można z nią żyć i funkcjonować.
Odpowiedz@selenit: Z KAŻDĄ chorobą można żyć i funkcjonować, dopóki się żyje i funkcjonuje.
OdpowiedzWychowawca wiedział.
Odpowiedz@takatamtala: Tja, zostało mu to wspomniane. Raz. Lata temu. A o samym ataku NIE wiedział. Zwłaszcza że wg opisu z tamtej historii jej ataki nie wyglądały typowo.
Odpowiedz@bloodcarver: zostało mu powiedziane 1.5 roku wcześniej, ze dziewczyna ma epilepsję. A o ataku nie wiedział, bo wypędził dziewczynę z klasy. Jak dla mnie to jest ewidentnie jego wina.
OdpowiedzJasne, częściowo się zgadzam. Ale akurat nauczyciele, z tego co mi wiadomo, mają kursy pierwszej pomocy i powinni wiedzieć wszystko o przypadkach, które mogą się zdarzyć w szkole. A że takie zajęcia na studiach traktuje się "aaa, pouczę się do czegoś innego", albo "eee, potrzebuję tylko papierka", jak również uczelniom nie chce się przeprowadzać ich porządnie - to już naprawdę niczyj problem, poza tym nauczycielem. Pracuje z dziećmi, to ma obowiązek pewne rzeczy umieć - nauczyciel nie tylko przekazuje wiedzę, ale ma też inne zadania. Szkoda, że niektórzy z nich naprawdę tego nie rozumieją.
Odpowiedz@ignisvespers: "mają kursy pierwszej pomocy" - nie wiem gdzie, wiem za to na pewno, że nie wszędzie. Może gdyby rodzice dziewczyny poinformowali szkołę, to by się taki kurs dało zorganizować, ale na gębę, "bo uczennica mi wspomniała" nikt nie da kasy.
Odpowiedz@bloodcarver: Możesz mieć w sumie rację, ja byłam przekonana, że na studiach pedagogicznych jest to norma, ale... W związku z rozpoczynającym się nowym rokiem szkolnym 2012/2013 Kuratorium Oświaty przypomina, że zgodnie z § 21 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach (Dz. U. z 2003 r. Nr 6, poz. 69, z późn. zm.), każdy nauczyciel powinien być przeszkolony w zakresie udzielania pierwszej pomocy tak, aby w razie wypadku wyeliminować czynniki zagrażające życiu dziecka przed dotarciem fachowej pomocy medycznej. To jeśli nie na studiach, to szkoła ma obowiązek zorganizować szkolenie chociażby PP! Nie z powodu tej jednej dziewczyny, ale z powodu wszystkich dzieci... przecież to jest kpina, żeby nauczyciel nie wiedział jak udzielić PP... o, § 21. Nauczyciele, w szczególności prowadzący zajęcia w warsztatach, laboratoriach, a także zajęcia wychowania fizycznego, podlegają przeszkoleniu w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Ponoć na studiach mają takie zajęcia, niektóre kończące się egzaminem. Jeśli nauczyciel miał chociażby pierwszą pomoc (nie mówiąc już o kwalifikowanej) na studiach, to dla mnie nie ma wymówki - on bierze odpowiedzialność za dzieci na czas zajęć lekcyjnych i koniec, ma to umieć perfekcyjnie. Ja wcale nie twierdzę, że rodzice nie powinni poinformować szkoły. Ale co, jeśli dziecko NIE WIE, że ma jakąś chorobę i pierwszy jej "atak" czy objaw pojawi się na lekcjach?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2014 o 9:51
@ignisvespers: że prawo mówi, że obowiązek jest, i tak dalej, to ja się nie spieram. A wg Konstytucji to mamy prawo do sprawnej opieki medycznej, na przykład. Bezpłatnej i z równym dostępem. I co? To, że są jakieś przepisy prawa cokolwiek zmienia? Jassssne.
Odpowiedz@ignisvespers: Ja nie wiedziałam. Pierwszy atak 2 tygodnie po rozpoczęciu liceum. Potem poszło szybko - nauczanie indywidualne, wszyscy wiedzieli co się dzieje i umieli rozpoznać symptomy ataku zanim się zaczął. Do końca życia będę pamiętać hasło z posiedzenia w knajpie : Panowie szkło w górę, atak się zbliża. Da się, ale trzeba informować.
Odpowiedz@bloodcarver: Spieszę uspokoić - kursy PP są w szkoła prowadzone. W dodatku w przeciwieństwie do BHP, gdzie jakieś stare pryki lecą ze skryptu o zagrożeniach chemicznych w rolnictwie (nawozy) i konieczności noszenia kasku na budowie, te PP są naprawdę solidnie zrobione i prowadzone przez profesjonalne zespoły ratownicze. Chyba co pięć lat, albo cztery, nie pamiętam w tej chwili. W każdym razie cyklicznie, nie jednorazowo czy na studiach. Inni nauczyciele też wiedzieli o padaczce - takie informacje przekazuje się radach wszystkim, uczą tę osobę, czy nie uczą.
Odpowiedz@Taczer: Jak już wspominałem, *wiem* że nie we *wszystkich*. Z tym, że w części szkół są, w części nawet dobre, się nie spieram. Możliwe. Możliwe nawet, że ta część to wszystkie minus trzy ;) Ba, ja chciałbym wierzyć, że tak jest! Ale niestety jest tych kilka szkół, które mają inaczej, albo przynajmniej jeszcze do bardzo niedawna miały.
Odpowiedz@bloodcarver: To znaczy, że dyrektorzy całkiem słono ryzykują w razie wypadku i nieudzielenia pomocy przez nieprzeszkolonego nauczyciela. Wyżej już ktoś podawał podstawę prawną. W sumie to nie jest jakiś wielki problem powiadomić KO, że funkcjonuje szkoła (szkoły) z personelem bez PP. W najlepiej pojętym interesie samych dyrektorów, jeśli nie uczniów.
Odpowiedz@selenit: Co miałaś na myśli pisząc "szkło w górę"? Spełnienie toastu za zbliżający się atak, czy ochronę drinka/flaszki?
Odpowiedz@Armagedon: Raczej ochronę osoby, która ma atak, żeby nie zrzuciła tego szkła na siebie
OdpowiedzCzytałem historie tej dziewczyny i dobrze pamiętam że wychowawca był po informowany. Problem polegał na tym że w szkole był tylko jeden nauczyciel przeszkolony na pomoc dla ludzi z epi. Oprócz tego chłopak tej dziewczyny wiedział co robić, ale nie dopuszczono go żeby pomógł. Osobiście byłem w WOPR-owcem i byłem szkolny na takie sytuacje, ale jak za pierwszym razem myślałem że się zesram ze strachu widząc atak padaczki. Od kiedy nie ma etatowej pielęgniarki w szkole, nauczyciele powinni być przeszkoleni w pomocy ucznią z epi lub cukrzycą. Co z tego że imformujesz kogoś a on nie wie jak się zachować.
Odpowiedz