Podłość ludzka nie zna granic.
Jestem w sklepie z ciuchami (sieciówka), idę do przymierzalni. Z jednej z kabin wychodzi babka, ok. 60 lat, z kilkoma stanikami. Oddaje sprzedawczyni numerek i rzecze:
- Te staniczki to ja sama odłożę na miejsca, bo jeszcze szukać będę innych, dobrze?
Sprzedawczyni odpowiada, że oczywiście, dziękuję.
Przymierzyłam co miałam, idę do kasy. Spotykam tam te samą babkę, która akurat gadała z (chyba) kierowniczką sklepu. I słyszę:
-... i kazała mi odnieść rzeczy samej! Chyba nie tak powinna wyglądać obsługa w sklepie, prawda?! Ja chciałam jej oddać, a ona mi KAZAŁA je odnieść!
Aż mną zatrzęsło. Wtrąciłam się i wyjaśniłam kierowniczce jak było naprawdę. Babcia syknęła "nie wtrącaj się" i nawiała ze sklepu.
I po co to? Czy niektórzy aż tak są żądni afery?
sklep z ubraniami
liczyła na rabacik
Odpowiedz@Venefica: jak dla mnie chamstwo i tyle, tym bardizej takiej wyklocajacej sie babie bym nic nie dala, wychodiz, ze jak jestes chamski, to dostajesz nagrode, smutek oraz zal BRAWA DLA AUTORKI ZA REAKCJE :)
OdpowiedzPewnie to z typu tych co twierdzą, że mają zbyt nudne życie i chciała sobie je jakoś urozmaicić, poczuć troszkę adrenaliny, a że kosztem drugiej osoby to już ją nie ochodziło. Ważne, że będzie miała co opowiadać koleżankom przy kawce. Najważniejsze jest to, że Ty zareagowałaś i nie spuściłaś wzroku twierdząc, że to nie Twoja sprawa. Pewnie uratowałaś ekspedientce posadę :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2014 o 2:02
@angie: Reakcja autorki jak najbardziej godna pochwały. A gdybym to ja był światkiem, to już ja bym jej pozwolił poczuć adrenalinę. Tak bym jej podniósł ciśnienie, że mogłoby się skończyć karetką. Sorry, ale sam jestem sprzedawcę i za taki numer powinno się po wcześniejszym zwyzywaniu wziąć za fraki i wywalić ze sklepu, najlepiej w kałużę. Przecież takie działanie to nawet dałoby się podciągnąć pod jakiś paragraf...
Odpowiedz@kasan1512: Obawiam się, że wyrzucanie za fraki w kałuże też można podciągnąć pod jakiś paragraf. W tym przypadku, niestety można...
Odpowiedz@kasan1512: „A gdybym to ja był światkiem” To byłbyś malutką planetką. ;) „za taki numer powinno się po wcześniejszym zwyzywaniu wziąć za fraki i wywalić ze sklepu, najlepiej w kałużę” Przerażające jest to, że masz rację. Niestety, przez działania banków właściciele sklepów itp. nie pozwolą na to, by normalność zawitała w ich progi - liczy się już nie zysk, a jego dynamika! Mamy po prostu przerażająca wersję: Klient, klient über alles, über alles in der Welt! ;(
Odpowiedz@Bydle:Jeżeli parafrazujesz to: Käufer, Käufer .... Masz z tą Panią wiele wspólnego, ona też jest "hejterką" - tylko w "realu"
Odpowiedz@sqby: Ten fragment napisałem specjalnie tak - tam właśnie klient jest na miejscu, a Käufer nie. A z tą panią (bo wiesz, że w Polsce pisze się mała literą i pani, i pan, i ojciec, i matka itd.?) mam wspólne obywatelstwo. Tak jak ty. Z tym, że inteligencją tobie jest do niej bliżej, czego dowodzi używanie przez ciebie słów, znaczenia których nie rozumiesz. Bo to nie jest tak, że jeśli __ty__ czegoś nie rozumiesz, to jest to „hejt”. Ba! Nie jest także „hejtem” opinia, z którą się nie zgadzasz. Serio. Dojrzejesz, to zrozumiesz. :-)
Odpowiedz@Bydle: Skoro tam jest klient - to jest ponad wszystko nie "über alles". 99,9% Twoich wypowiedzi krytykuje wszystko i wszystkich - u mnie na wsi to jest "hejt". NIe będę się jednak spierał - Twój wielce wymowny nick zobowiązuje... :)
Odpowiedz@Bydle: Hehe, rzeczywiście błędów narobiłem. Nie wiem nawet jak to się stało...
OdpowiedzAha. Zapomniałem dodać... "Zdjęcie! I na gablotę!"
OdpowiedzSam pracuję w barze i naprawdę są ludzie, którzy próbują wyłudzić nowego drinka, bo ten co dostali jest np. "zbyt słony(!)" albo już naprawdę chamsko mówią do mnie przy ustalaniu czegoś nietypowego, ale ważnego, że: "tamta pani mówiła inaczej" po czym, gdy rozmawiałem z tą koleżanką oczywiście zaprzeczyła i gdy razem poszliśmy do klienta on odpowiedział: "a ja to tak chciałem Was skłócić". Brak słów...
Odpowiedzliczyła pewnie na jakiś rabat, albo gratis. Byłam kiedyś świadkiem w sklepie z bielizną, jak klientka robiła awanturę o to, że jej reklamacja na stanik nie została uwzględniona (żądała wymiany na nowy), bo przecież na wszystko ma dwa lata gwarancji i jeszcze bodajże 3 miesiące ma tej gwarancji...
Odpowiedz@Autre: Skoro przedmiot był na gwarancji, to miała prawo domagać się naprawy lub wymiany.
Odpowiedz@kasiunda: o ile byl uszkodzony, nie bo sie znudzil lub zuzyl
Odpowiedz@kasiunda: pisząc, że reklamacja nie została uwzględniona miałam na myśli, że sprzedawczynie odesłały wcześniej towar do producenta na tą nieszczęsną reklamacje. Byłam świadkiem, kiedy ona już odebrała swoj "przedmiot" - producent zdecydował o odmowie, ze względu na nie właściwie konserwowanie, jak wynikało z jej krzyków. ( co w tym przypadku może oznaczać na przykład pranie w pralce, a zalecenie było do prania ręcznego). Niezależnie od tego, jak faktycznie wygląda sprawa reklamacji bielizny - nie przyszło by mi do głowy reklamowanie niemal 2-letniego stanika.
OdpowiedzByć może kiedyś jakaś ekspedientka potraktowała ją gburowato i postanowiła wziąć odwet. A, że na niewinnej dziewczynie, nic ją nie interesowało. Albo zrobiła to z czystej ludzkiej zawiści i złośliwości. Albo też przekonała się wcześniej, że taka metoda może skutkować jakimś rabacikiem. Polityka wielu sklepów jest taka, że zamiast sprawy wyjaśnić wolą udobruchać klienta.
Odpowiedz