Do 29 sierpnia byłam dumną studentka logopedii. Podkreślmy słowo "byłam". Uniwersytet w moim mieście, to centrum chaosu.
Pod koniec sierpnia władze wydziału uświadomiły sobie fakt, że studenci muszą przejść badania na ten kierunek studiów. Więc wzięłam potrzebne dokumenty i udałam się najpierw do lekarza medycyny pracy. Tam dostałam kartę, która miała trafić do lekarza foniatry. Po wypełnieniu przez specjalistę, miałam dostarczyć ją ponownie do lekarza medycyny pracy, który miał wydać odpowiednie oświadczenie o braku przeciwwskazań do podjęcia nauki. Wszystko byłoby pięknie, ale...
Po pierwsze: Pani profesor foniatrii przyszła do gabinetu spóźniona o godzinę, po czym wyszła i nie wracała przez kolejną godzinę mówiąc, że zgubiła telefon. W porządku, jestem to w stanie zrozumieć, mimo, że czekałam tam z trzema innymi osobami dwie godziny.
Po drugie: Poszłam do gabinetu na badania. Tradycyjnie: nos, zgryz, cała jama ustna. Pani profesor stwierdziła u mnie wadę genetyczną podniebienia. Zaczęła wkładać mi palce do buzi, bez rękawiczek (!), co zauważyłam dopiero po badaniu, gdyż siedziałam na fotelu z odchyloną głową i nic nie widziałam przez rażące światło.
PP – pani profesor.
J – ja.
PP – Ojoj, ja nie wiem po co pani tu przyszła, takie wady, toć to się nie nadaje na logopedię! Ja się specjalizuje w tym 40 lat!
J – Naprawdę są aż tak poważne wady?
PP – Oczywiście, nikt nigdy pani nie powiedział? Pani sepleni, pani źle układa język, niech pani patrzy w lustro jak pani brzydko mówi. Złe migdałki, a te podniebienie katastrofa, nie ma mowy.
Nikt mi tego nigdy wcześniej nie powiedział, mimo, że byłam badana wiele razy. Tym bardziej, że PP stwierdziła, że seplenię i brzydko układam język, a sprawdzałam, to wcześniej i konsultowałam się z logopedami w celu ustalenia, czy jest w ogóle sens planowania przyszłości w tym kierunku. Tylko jedyna pani profesor zauważyła wszystkie wady. W porządku, dalej jestem wyrozumiała. Ale jej zachowanie...
J – Dobrze, w takim razie dziękuję, trudno. Przykro mi bardzo, że nie wyszło. – Byłam bliska płaczu, z tego powodu, że wiązałam spore nadzieje z tymi studiami i specjalnie na ten kierunek poprawiałam maturę. Nie mając w zanadrzu planu B.
PP – Hahaha, bardzo mi przykro, że zniszczę pani marzenia – i zaczęła się ze mnie śmiać. To nie był śmiech współczucia. To był przerażający i chamski śmiech, który słyszę do tej pory. Żałuję, że nie zareagowałam, ale byłam w szoku. Po wpisaniu mi do karty, że się nie zgadza na moje studiowanie na tym kierunku, powiedziała jeszcze, że nie mam, co się starać u innego lekarza, bo i tak ona będzie uczyła na uniwersytecie i po pierwszym roku na ćwiczeniach, to ona będzie decydować kto zaliczy, więc szkoda, żebym traciła rok.
Wyszłam z gabinetu i po prostu się rozpłakałam z żalu i tego chamstwa, które mnie spotkało. Po mnie weszła koleżanka, która powiedziała, że pani profesor bardzo zadowolona z siebie obgadywała mnie i mój „ciężki” przypadek. Pełen profesjonalizm.
Bo jakim trzeba być człowiekiem, żeby komuś powiedzieć coś w ten sposób? Dalej nie dowierzam.
uniwersytet słuzba_zdrowia
Oczywiście poszłaś do innego lekarza, wzięłaś zaświadczenie, że masz wszystko ok, zgłosiłaś błąd w sztuce, napisałaś do NFZtu, że idiotka papier kupiła na bazarku, tak? To że uczy to co? Nietykalna i wyżej niż Latający Potwór Spaghetti?
Odpowiedz@Izura: Faktycznie mam wadę podniebienia miękkiego, co uniemożliwi mi studiowanie na tym kierunku, innych wad nie ma. Chodzi o samo zachowanie wielkiej pani profesor. Napisałam pismo do rektora o sytuacji, wzięłam wszystkie papiery i nie ponosząc dodatkowych kosztów pójdą mi na rękę i przeniosą na wybrany przeze mnie kierunek.
Odpowiedz@saso: jakie konsekwencje może ponieść Wylka Pań Pryfysor? Sorry,ale wyższe wykształcenie wcale nie oznacza,że ktoś jest mądry i zasługuje na szacunek. Ta "pani" jest tego żywym przykładem.
Odpowiedz@osvinoswald: Napisałam na razie do rektora, zobaczymy. Tylko wiem, że ona tam po znajomości, wiec będzie ciężko. Nie wiem czy będę dalej robić coś w tym kierunku, panie w dziekanacie powiedziały, ze nie warto. Niech ci, których będzie uczyć się z nią użerają, mi po tym wszystkim szkoda nerwów.
Odpowiedz@saso: a skąd nagle jesteś przekonana, że faktycznie masz taką wadę? Podobno byłaś badana wiele razy i miałaś konsultacje z logopedami, i nikt nic nie zauważył?
Odpowiedz@saso: aha. A potem wypuści ekipę podobnych sobie specjalistów,którzy będą emanować empatią tak jak ich wykładowczyni. A może ona pozbywa się konkurencji dla swoich dzieci czy znajomych? Wiecie co? Coś mi się wydaje,że szkolnictwo wyższe to niezły patol z wysokim poziomem kształcenia.
Odpowiedz@kasiunda: Jest to wada genetyczna, której nie widać gołym okiem. Poszłam do jeszcze jednego lekarza, który operował u mojej kuzynki rozszczep podniebienia miękkiego, czyli faktycznie coś było na rzeczy, co PP zauważyła, wkładając mi palce do buzi. Aczkolwiek żadne inne wady nie wyszły.
Odpowiedz@saso: a nikt wcześniej nie zauważył, nie dosłyszał że seplenisz? Nauczyciele w podstawówce np? Tam bardziej na takie rzeczy zwracają uwagę
Odpowiedz@osvinoswald: Nie seplenię, PP wsadziła mi palce do buzi i kazała powiedzieć "aaa" i "eeee" dociskając mi raz język, a raz podniebienie. Naturalnym zjawiskiem było, że sepleniłam w takiej sytuacji. Pani profesor stwierdziła jednak, że osoba na tym kierunku jest w stanie wykonać te ćwiczenie jeśli nadaje się na logopedę. Trzy osoby, które przyjęła po mnie i dostały się nie miały takiego „ćwiczenia”. Wykonując je też sepleniły, więc był po prostu śmiech na sali…
Odpowiedz@saso: To masz tą wadę czy nie masz? To trochę jakby przyszłej sanitariuszce uciąć rękę i oblać ją bo krwawi z tego co mówisz.
Odpowiedz@saso: Z czystej ciekawości - można seplenić wypowiadając samogłoski? Zawsze myślałam, że to dotyczy spółgłosek (np. sz,dz, s, z, ć, dź itd).
Odpowiedz@7sins: nie można, spelenienie dotyczy głosek trzech szeregów: syczącego (s, z, c, dz), szumiącego (sz, ż, cz, dż) i ciszącego (ś, ź, ć, dź) :)
Odpowiedz@baasiaa: Na gramie zwykle spałam, ale zgadzam się z baasiaa. Nie da się seplenić przy samogłoskach. ;)
OdpowiedzZgłaszać, zgłaszać i jeszcze raz zgłaszać. Gdzie trzeba i gdzie się da. Nie odpuszczać, nie przechodzić do porządku dziennego. Nic nie stracisz, a możesz wiele zyskać. Choćby poczucie własnej wartości.
Odpowiedz@Izura : Mam, napisałam wszystko w komentarzach. Ja się nie rzucam z tego powodu, że się nie dostałam, mam wadę i ok, nie nadaje się. Chodzi o sposób w jaki wielka pani profesor potraktowała mnie i z tego co się dzisiaj dowiedziałam inne osoby, bo badania dalej trwają, mimo, że mamy wrzesień i jeśli PP ich odrzuci z jakiegoś powodu, to będą mieli problem z innym kierunkiem, bo jest dość późno. Piekielny jest uniwersytet, który organizuje badania w takim terminie i pani profesor, której wywalenie kogoś sprawia przyjemność + plus obgadywanie tej osoby do innego pacjenta. @7sins : niech Ci ktoś włoży 4 palce do buzi i naciska na podniebienie i język, sądzę, że nie wydasz wtedy czystych dźwięków.
Odpowiedz@saso: Jako osoba, która chciała studiować logopedię wiesz zapewne, że seplenienie to jest bardzo konkretna wada wymowy. Skoro napisałaś: "Naturalnym zjawiskiem było, że sepleniłam w takiej sytuacji", to uznałam, że precyzyjnie określiłaś wadę, z powodu której nie możesz zostać logopedą. I stąd moje zdziwienie, że można seplenić przy samogłoskach. Dziwi mnie, że zostałaś przyjęta na ten kierunek, a sama ocena predyspozycji była dopiero teraz. Większość uczelni prowadzi nabór na ten kierunek w taki sposób, że badanie odbywa się przed zakończeniem rekrutacji. Nawet na podyplomowych. Zdradź jaka to uczelnia.
Odpowiedz@7sins: Chyba się nie dogadałyśmy. Nie seplenie. Wiem, że taka wada od razu dyskwalifikuje z tego kierunku. Mówiłam tylko, że wykonywałam ćwiczenie mając 4 palce w buzi, gdzie miałam dociskane podniebienie miękkie i język i nie wydałam perfekcyjnie czystych dźwięków, co pani doktor zakwalifikowała pod seplenienie. To już wina uniwersytetu, ze badania są dopiero teraz. Zostałam przyjęta na ten kierunek, bo nie miałam żadnych wad, które na pierwszy rzut oka uniemożliwiłyby mi studiowanie logopedii. Potrafię zrobić wszystkie ćwiczenia, które robi się z dziećmi, pisałam, że kontaktowałam się z logopedami w celu sprawdzenia mojej wymowy i umiejętności. Ukryty rozszczep podniebienia mnie dyskwalifikuje i tyle.
Odpowiedz@7sins: to wsadz sobie palce tak by dotykac podniebienia miekkiego, i wypowiadaj gloski PRAWIDLOWO, pogadamy
OdpowiedzCzekaj, bo nie rozumiem. Czy ty już studiowałaś, czy dopiero w pażdzierniku miałaś zacząć 1 rok?
Odpowiedz@misiafaraona: No właśnie?
OdpowiedzMiałam zacząć w październiku.
OdpowiedzTroszkę nie ogarniam tej historii i nie rozumiem czy masz wadę czy nie? Moja koleżanka składając dokumenty na logopedię jakoś zaraz po przyjęciu/ czy przed (dobrze nie pamiętam) miała takie testy, a nie na koniec sierpnia...
Odpowiedz@no_serious: Kolejność wydarzeń: 1. zapewne w lipcu Saso dostała informację, że została przyjęta na 1-wszy rok logopedii - formalnie była studentką, ale nie rozpoczęła jeszcze zajęć 2. pod koniec sierpnia uczelnia przypomniała sobie o konieczności badań. 3. mimo, że Saso nie sepleni(wcześniejsi logopedzi tego nie słyszeli) pani profesor dopatrzyła się wady podniebienia miękkiego i z tego powodu/pod tym pretekstem zdyskwalifikowała ją jako studentkę tego kierunku.
OdpowiedzMam wadę podniebienia, która wyszła na badaniu u pp, potwierdzona przez innego lekarza teraz we wrześniu. Tu się objawia piekielnosc uniwersytetu, który zorganizował badania dopiero pod koniec sierpnia.
Odpowiedz@Eko: Dokładnie tak, jak piszę Eko. Wadę mam, byłam u innego lekarza, więcej wad nie znalazł. Mój uniwersytet jeszcze prowadzi badania na ten kierunek, nie wiem, co zrobią ci, którzy się nie dostaną.
Odpowiedz@saso: no ale to logiczne chyba, że badania są robione dopiero po przyjęciu na studia. To są koszty, które ponosi uczelnia i nie zrobią przecież darmowych badań dla wszystkich kandydatów przed rekrutacją. Jedynie piekielne jest zachowanie pani profesor, ale jeśli faktycznie masz wadę to nic nie zrobisz z tym.
OdpowiedzA opcja studiowania na innej uczelni, bez przymusu oglądania tejże pani?
OdpowiedzNiestety nie wchodzi w grę.
Odpowiedz@Kirenne: Niestety, nie wchodzi w grę.
OdpowiedzMam pewne wątpliwości co do tej historii. Wierzę, że gdzieś istnieją tacy lekarze, jednak nie dowierzam w to, że lekarz medycy pracy byłby na tyle głupi, by za darmo zwrócić swoją licencję lekarską przez zdradzenie tajemnicy lekarskiej.
OdpowiedzPrzeczytaj jeszcze raz. To nie był lekarz medycyny pracy, tylko doktor foniatrii. Pani doktor, która ma ponad 60 lat i niesamowity szacunek pracowników i znajomości. Ustawiona kobieta, której nikt niestety nie może nic zrobić...
OdpowiedzKto mówi, że ktoś jest nie do ruszenia, jest debilem. Zgłoś na prokuraturze i do izby lekarskiej fakt naruszenia tajemnicy lekarskiej, miej świadków i ją usuniesz.
Odpowiedz@saso: "Nikt mi nic nie może zrobić!" powiedział wielki, stary dąb nie widząc z góry drwala.
Odpowiedz@Izura: I mam chodzić po prokuraturach, izbach lekarskich, kiedy nawet nie jestem z tego miasta i tracić swój czas i ciężko zarobione pieniądze? Myślałam o tym, ale niestety nie jest to tego warte, nie spotkam już tej kobiety. Mam tylko nadzieję, że ktoś kiedyś się na to odważy, bo będzie miał o co walcztć. Karma wraca. @misiak1983 : I nie, nie jestem debilką, wypraszam to sobie.
Odpowiedz@misiak1983: "Kto mówi, że ktoś jest nie do ruszenia, jest debilem." - a kto tak mówi, jest naiwny. Chyba że jesteś postawiony jeszcze wyżej niż osoba nie do ruszenia.
Odpowiedz@saso: Jak nie jest warte to szkoda klawiatury. Ja tam dążę do spełniania swoich marzeń ale jak kto woli.
OdpowiedzWiesz saso, mnie też kiedyś powiedzieli, że się do czegoś nie nadaję, bo wyglądam jak wyglądam i ponoć nie miałam talentu. Po kilku latach nawet doczekałam się przeprosin i stwierdzenia "myliłem się co do ciebie". W Polsce jest wiele uczelni z tym kierunkiem.
OdpowiedzZ zaciekawieniem przeczytałam Twoją historię, Saso, a z jeszcze większym wszystkie komentarze. Czy może chodzi o tę panią foniatrę http://www.foniatra.pl/index.html? Uważam, że osoba o tak niskiej kulturze osobistej oraz braku jakiejkolwiek empatii nie powinna wykonywać swojego zawodu, a co dopiero być wykładowcą! Co więcej, złamała tajemnicę lekarską, za co powinna zostać postawiona przed sąd. Na Twoim miejscu walczyłabym, jednak rozumiem, że możesz nie mieć na to siły. Z drugiej strony mogłabyś zainicjować proces usuwania ze swoich posad tak niekompetentnych lekarzy.
Odpowiedz@PikaPika: Nie, to nie jest ta Pani :)
OdpowiedzCo to za uczelnia? Studiuję logopedię na Uniwersytecie Gdańskim i nikt nie kazał nam robić żadnych badań u lekarza medycyny pracy ani u foniatry. W czasie rekrutacji na studia licencjackie mieliśmy "rozmowę kwalifikacyjną" - ogólne sprawdzenie wymowy i artykulatorów przez wykładowców. Przed magisterką był egzamin wstępny z podstawowej wiedzy logopedycznej, dodatkowo osoby, które nie kończyły licencjatu na UG, były dodatkowo poddawane ocenie wymowy.
Odpowiedz@baasiaa: Ja się zastanawiam jakim cudem UG nie kazał zrobić takich badań.
Odpowiedz@Jingle_Bells: Bo badania są głupotą. Jeśli nie masz wady wymowy i wszystko jest prawidłowo, to jakaś genetyczna skaza nie wpływająca najwyraźniej (skoro nikt nie zuważył) na wymowe nie powinna być przeciwskazaniem
OdpowiedzTakie głupoty teraz dostają się na główną. Nieporadna studentka narzeka, zamiast działać. Teraz wiem czemu jest takie bezrobocie.
Odpowiedz