Minął już cały dzień, a mnie wciąż trzęsie, więc z góry przepraszam za nieco toporny język.
Ostatnie 3 lata pracowałam w pewnym warszawskim call center na umowę zlecenie, przedłużaną co 3 msc. Jakoś tak się w grudniu 2013 złożyło, że zaszłam w ciążę. Jak długo mogłam, tak pracowałam, ale w maju pojawiły się komplikacje i musiałam przejść na L4. Ostatnia umowa kończyła mi się 30.06, więc w okolicach tej daty pobiegłam do firmy, żeby dowiedzieć się co dalej. Pani kadrowa oraz bezpośrednia zwierzchniczka uspokoiły mnie, zapewniły, że po prostu przechodzę na wypłatę świadczeń przez ZUS, jedyne, co się zmienia to to, że teraz im będę wysyłać zwolnienia i składać podanie o macierzyński. Kilkukrotnie dopytałam, czy na pewno będzie mi wszystko przysługiwało, czy na pewno w tej sytuacji macierzyński dostanę i uzyskawszy odpowiedzi twierdzące spokojnie poczłapałam do domu.
Taka radosna sielanka trwała do momentu, kiedy wczoraj poszłam do ZUSu, żeby dowiedzieć się, jakie papiery muszę złożyć wraz z podaniem o zasiłek macierzyński. Całe szczęście, że od miesiąca mój chłopak nie pozwala mi nigdzie jeździć samej i był tam ze mną. Usłyszałam, że żaden zasiłek macierzyński mi nie przysługuje, ponieważ do ubiegania się o to świadczenie, należy w dniu porodu pozostawać zatrudnioną, a ja od 2 msc nie jestem. Kolana się pode mną ugięły, świat zawirował, chłopak wyprowadził mnie na zewnątrz, posadził na ławce, a kiedy doszłam do siebie wręczył telefon ze słowami "dzwoń do firmy". Zrobił to ze świętym przekonaniem, że w ZUSie zgubili jakiś papierek, że wszystko się wyjaśni. O naiwności. Po 2 minutach rozmowy z kadrową wiedziałam już, że moja firma zrobiła ze mnie balona. Najpierw kobieta przemiłym głosem powiedziała, że wszystko mi się należy, ale kiedy poinformowałam ją, że właśnie wyszłam z ZUSu z zupełnie inną informacją, zmieniła nagle front i zaczęła tłumaczyć, że nie mogli przedłużyć mi umowy, bo ZUS by się czepiał. Nie można mi było tego powiedzieć od razu, kiedy pytałam 2 msc wcześniej, żebym miała czas na przemyślenie tematu i znalezienie rozwiązania? Albo chociaż nie zapewniać żarliwie, że wszystko mi przysługuje? Wiem, jestem głupia i naiwna, mogłam sprawdzić, ale w tej firmie czasem tyrałam po 14 h na dobę, bo trzeba było coś zrobić na cito, kryłam tyłek szefowej, kiedy musiała wyjść wcześniej i zdarzało się, że odwalałam za nią robotę, bo ona się nie wyrabiała. Za darmo. Więc kiedy osoby, wydawało by się, znające się na prawie pracy oraz przepisach ZUSowskich zapewniały mnie, że tak, wszystko będzie mi przysługiwać, uwierzyłam bez zastrzeżeń. A oni, z pełną premedytacją zostawili mnie bez środków na utrzymanie dziecka. Za niespełna 2 tygodnie mam termin porodu i nie wiem, co dalej. Mój facet zarabia nieźle, ale na wszystko nie wyrobi i ten 1000 zł, to dla nas być albo nie być. I szefowa doskonale o tym wiedziała. Nie wiem, co mieli na celu, ale nie odpuszczę. Nawet, gdybym miała nic od nich nie ugrać. Bo mogę nie być jedyna. A poza tym sku**ysyństwo należy tępić!
I drobna edycja po zalewie hejtu:
Nie, nie napisałam tego, żeby być wygłaskana po główce. Ale po przeczytaniu komentarzy już wiem, dlaczego w naszym kraju jest tak źle. Winny jest oszukany, a nie oszust, bo przecież można sprawdzić, przeczytać, dowiedzieć się. Czyli istnieje społeczne przyzwolenie na oszustwo, a nie istnieje na wiarę w ludzi i naiwność. Jeśli zapomnę zamknąć mieszkanie i zostanę okradziona, to winna jestem ja, a nie złodziej. I tak długo, jak owo podejście nie ulegnie zmianie będziemy oszukiwani, tak długo ludzie ze wspaniałymi ofertami będą chodzić po domach, naciągając staruszków. Pozostaje mieć nadzieję, że pewnego dnia uda nam się przejrzeć na oczy i nauczyć się, że istnieje na tym świecie coś takiego, jak moralność. Peace.
call_center
Dokładnie. Niestety mnie tez spotykało wiele piekielności ze strony pracodawców. I nie będzie przesadą jak napiszę, że Polska to dziki kraj. Tylko tutaj jest możliwe życie za 4 razy mniejsze pieniądze niż w cywilizowanych krajach Unii przy jednoczesnych takich samych lub wyższych cenach. I jednoczesnym bezprawiu.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: kilkoro znajomych odradzało mi dziś walkę o swoje, bo ich zdaniem i tak nic się nie ugra. I chyba dlatego w Polsce jest tak źle. Mało kto upomina się o swoje, bo to bez sensu. Możliwe, że i ja uległabym schematowi, gdyby nie to, że w perspektywie mam rzucenie jedzenia. Bo mój chłopak zarabia idealnie na styk na wszystkie opłaty, a powietrzem i miłością wyżyć się jednak nie da.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Po ocenach mojego komentarza widzę, że nie dla wszystkich jest jeszcze jasne co się dzieje z naszym krajem. A więc spytam. Ile jeszcze trzeba tych upokorzeń? Ile jeszcze będziemy narodem produkującym służących o wysokich kwalifikacjach? Ile jeszcze będziemy starym Niemcom podcierać 4 litery?
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: nikt nie zmusza do życia w konkretnym kraju, można się przecież przeprowadzić do lepszego.
OdpowiedzEch, wiesz czemu umowy zlecenie/ o dzieło nazywane są śmieciówkami? Bo w takim przypadku jak Twój (ciąża) możesz je sobie od razu wyrzucić do śmieci. A na poważnie: jeśli pracowałaś w miejscu, godzinach oraz w sposób określony przez pracodawcę (w przypadku call center - jak najbardziej!) zalecałabym Ci wystąpić do sądu pracy o ustalenie stosunku pracy.
Odpowiedz@symplicja: mam zamiar. Już znalazłam art 22 k.p. i w poniedziałek jadę najpierw do PIPu, a później do pracy złożyć pisemko. I tym razem nie będę miła. Chyba trochę się zdziwią.
Odpowiedz@Jezebel: Nie do pracy, tylko do sądu pracy. Myślisz, że niby teraz przed zusem odkręcą, że niby byłaś na umowie? Nie rozumiem tylko, jak w tych warunkach funkcjonowało tzw. L4. Skąd spłynęły pieniądze za sierpień?
Odpowiedz@Taczer: Do momentu porodu kasę wypłaca ZUS, jako zasiłek chorobowy
Odpowiedz@Jezebel: Ale na umowę zlecienie nie należy się L4
Odpowiedz@nisqa: Jeżeli opłaca się dobrowolną składkę na ubezpieczenie chorobowe, to na czas choroby ma się wypłacane świadczenie.
Odpowiedz@nisqa: J.w. Jak są odprowadzane składki, w tym chorobowa, to jak najbardziej należy się płatne L4.
OdpowiedzAle naprawdę, tak ciężko było samemu wcześniej poszperać i zorientować się, co Ci przysługuje, a co nie?
Odpowiedz@bialamurzynka: Spójrz się w opis jaki ma autorka opowieści - cytat: "Żyję sobie z dzionka na dzionek, nie przejmuję się za bardzo niczym, oprócz "teraz". Przewidywanie i sprawdzanie nie jest najwidoczniej jej mocną stroną, skoro ciąża też się tak jakoś złożyła. Nie ma jakoś współczucia dla dziewcząt, które nie potrafią nawet sprawdzić w necie jak to jest z zasiłkami, jeśli się ma umowę zlecenia. Zajmuje to mniej niż minutę, mniej niż pisanie żali na piekielnych.
Odpowiedz@bialamurzynka: "Wiem, jestem głupia i naiwna, mogłam sprawdzić, ale w tej firmie czasem tyrałam po 14 h na dobę, bo trzeba było coś zrobić na cito, kryłam tyłek szefowej, kiedy musiała wyjść wcześniej i zdarzało się, że odwalałam za nią robotę, bo ona się nie wyrabiała." Czytamy ze zrozumieniem
Odpowiedz@7sins: A jak rozumiem, bycie sku*wielem jest już ok? Lepiej żerować na cudzej naiwności, niż być naiwnym? Lepiej nie ufać, niż mieć jeszcze wiarę w ludzi? To ja się nie dziwię, że na świecie jest, jak jest, skoro bycie wrednym, ma aprobatę społeczną, a wiara w innych już nie.
Odpowiedz@bialamurzynka: Też tego nie rozumiem, bo ja jak zaszłam w ciążę i byłam na umowie o pracę, ale na czas określony to szperałam w necie żeby się dowiedzieć jak to wtedy wygląda. I wcale nie jest tak ciężko się tego dowiedzieć..
Odpowiedz@Jezebel: Nie bycie wrednym, tylko ogólne ogarnięcie się. Ty ogarnięta nie jesteś, skoro nawet nie zainteresowało Cię, by przez 2 miesiące siedzenia w domu zweryfikować słowa kadrowej. Żyj sobie z dnia na dzień, proszę bardzo. Ale potem nie wylewaj żalów na Piekielnych. Za chwilę zaczniesz pewno łzawe historie o problemach z becikowym albo o tym, że państwo nie wspiera młodych matek. Tylko czemu z moich podatków ma wspierać takie osoby jak Ty, którym ciąża się przytrafia, a same nie mają nawet chęci zadbania o swoje interesy? Walcz teraz z niewątpliwie piekielnym pracodawcą, ale nie oczekuj ode mnie współczucia. Sama jesteś sobie winna.
Odpowiedz@7sins: 7sins człowieku wstydziłbyś się tego co napisałeś. Lepiej się zainteresuj czemu za Twoje podatki utrzymuje się złodziei z Wiejskiej a nie matkę, która zdecydowała się urodzić w dobie niżu demokratycznego. TAK, bądźmy dalej państwem antyrodzinnym z za kilka dekad w Polsce nie będzie już Polaków. Utrzymanie matki w okresie okołoporodowym powinno być konstytucyjnie gwarantowane w tych ciężkich czasach dla naszego kraju. Zabierzmy wysokie świadczenia byłym ubekom, sbekom, wysokie diety posłom, zwolnijmy część administracji państwowej. Wspomagajmy swój rodzimy biznes, zainteresujmy się swoimi złożami naturalnymi. Polska może mieć pieniądze. Tylko, że komuś z góry zależy by ten kraj zniszczyć...
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Konstytucyjnie gwarantowana to powinna być wolność gospodarcza, wolność wydatków i dbania o siebie. Wszelkie podatki powinny być w 100% dobrowolne, a nie ludzie zaradni mają utrzymywać bandę polityków, urzędników i całą masę ludzi nieogarniętych, którzy "żyją chwilą" i resztę społeczeństwa mają głęboko w poważaniu bo IM się należy.
Odpowiedz@Jezebel: "Wiem, jestem głupia i naiwna, mogłam sprawdzić, ale w tej firmie czasem tyrałam po 14 h na dobę (...)" - dobrze, że chociaż masz świadomość. Skoro sama nie jesteś zainteresowana tym, żeby zadbać o swoje interesy, to dlaczego oczekujesz tego od innych? Na dodatek od takich, którzy bez mrugnięcia okiem zwalali na Ciebie nie Twoje obowiązki. Nazywasz to wiarą w ludzi? Glupota, a wiara w ludzi, to dwie różne sprawy. Nawarzyłaś sobie niezłego piwa, teraz będziesz się musiała z tego wygrzebać, piekielną jesteś w dużej mierze niestety Ty sama. Licz się z tym, że próba ugrania czegokolwiek też potrwa i w tym czasie będzie trzeba z czegoś żyć. Gwarancji sukcesu nie masz, więc branie kredytu na ten czas odradzam, bo to poskutkuje większymi problemami. O kredycie oczywiście nikt jeszcze nie wspomniał, ale jako, że posiadam kilka lat doświadczenia w bankowości, wiem, że ludziom w takiej sytuacji kredyt jawi się jako rozwiązanie problemu - wiedz z góry, żeby Cię to nie zaskoczyło - to sprowadzanie na siebie katastrofy na wiele lat, jeśli załatwianie zasiłku pójdzie nie po Twojej myśli.
Odpowiedz@Painkiler: Na tym właśnie polega rola państwa, w ogóle rola cywilizacji, żeby tym "nieogarniętym" nie dać zdechnąć na śmietniku. Z tego co widzę w niektórych komentarzach, to raczej ci zaradni krzyczą, że IM się należy, ICH okradają podatkami, a skoro jakieś ciemięgi sobie nie radzą, to najlepiej niech jednego z drugim szlag trafi, i niech nie generują kosztów. Zeus Gromowładny ma rację, wstyd tak mówić. Trochę wrażliwości, no ludzie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2014 o 15:22
@eulaliapstryk: Wrażliwość jest, ale dla ludzi którzy np w rejonie gdzie nigdzie nie występowały trzęsienia ziemi stracili cały dobytek, albo gdzie nigdy nie było huraganów, nagle trąba powietrzna skasowała im dach. Takim ludziom należy się współczucie. Jednak jak ktoś wychodzi w samych klapkach, krótkich spodenkach i w koszulce na zewnątrz przy mrozie -20 i odmrozi sobie nogi czy tam ręce, albo jak ktoś nie potrafi zadbać o podstawowe rzeczy dotyczące zatrudnienia jak bohaterka z historii, niech nie pieją jak to źle im się dzieje - bo wszystko to z ich własnej nieprzymuszonej woli się stało.
Odpowiedz@eulaliapstryk: Nie neguję zasadności pomocy ludziom, których spotkało jakieś nieszczęście życiowe lub faktycznie sobie w nowoczesnym świecie nie radzą. Ale czemu mam współczuć autorce opowieści? Internet jak widać ogarnia - mogła zdobyć podstawową wiedzę. Dziecko zafundowała sobie najwyraźniej z wpadki, a nie przemyślanej decyzji. Czas zatem, żeby się ocknęła i przestała żyć chwilą. W dorosłym świecie nikt za rękę nikogo nie prowadzi. A do pracodawcy, banku czy urzędu obowiązuje zawsze zasada ograniczonego zaufania.
Odpowiedz@Painkiler: @eulaliapstryk: Cały problem w tym, że przyjmujecie dwie skrajne postawy, a po środku jest cała masa szarości, która zasługuje na uwagę. Tak więc, nie do końca głaskanie po główce ale też nie zawsze twarde "sp... nierobie!"
OdpowiedzWspółczuję sytuacji bo jest naprawdę piekielna. I niestety musisz brać pod uwagę przegraną. Nawet jeśli sąd zakwestionuje umowę na jakiej pracowałaś to w chwili porodu nie będziesz nigdzie zatrudniona, dlatego zgodnie z przepisami zasiłek macierzyński nie będzie Ci przysługiwał i nawet najbardziej przychylny sędzia tego nie zmieni. Mam nadzieję, że przynajmniej uda Ci się wywalczyć jakieś odszkodowanie od firmy.
Odpowiedz@kertesz_haz: To nie tak. Jeśli sąd uzna, że była zatrudniona, to uzna także, że nawet w przypadku zatrudnienia na czas określony, umowa zostaje automatycznie przedłużona do chwili porodu. Zatem w chwili porodu była zatrudniona i przysługuje jej zasiłek macierzyński.
Odpowiedz@kertesz_haz: I mała poprawka - skoro była to już któraś kolejna (więcej niż druga kolejna) umowa i zostaną one uznane za stosunek pracy, to nie można tyle razy zatrudnić na czas określony. Faktyczny stosunek pracy zatem - umowa na czas nieokreślony. Co pozwala na dochodzenie ekwiwalentu za niewykorzystane urlopy na przykład. Warto powalczyć moim skromnym.
Odpowiedz@Taczer: Masz rację z tym automatycznym przedłużaniem umowy do dnia rozwiązania - nie sprawdziłam tego. I moim zdaniem też warto powalczyć, natomiast należy się nastawić na ostrą walkę, obawiam się, że firma o to zadba. Obym się myliła.
Odpowiedz@Jezebel: Generalnie zasada jest taka - jeśli faktycznie to był stosunek pracy a pomiędzy kolejnymi umowami nie było przynajmniej miesięcznej przerwy, to upieraj się przy umowie na czas nieokreślony. Bo to oznacza, że jesteś zatrudniona nadal i na razie (ochrona ciężarnej) i potem. Czyli po zakończeniu macierzyńskiego mogą dopiero rozwiązać stosunek pracy - za odpowiednim okresem wypowiedzenia. Domagaj się w takim wypadku także świadczeń, które przysługują osobom zatrudnionym, trochę tego jest.
Odpowiedz@Taczer: Jest jeszcze kwestia, co autorka może zaprezentować na potwierdzenie tego, że był to stosunek pracy. Mam tu na myśli na przykład czy w pracy była prowadzona jakaś lista obecności, lub w ogóle jakaś ewidencja czasu pracy. Mam obawy, że skoro firma z premedytacją jest nastawiona na wykorzystywanie ludzi, to może być do tego nieźle przygotowana.
Odpowiedz@I_Human: Nie sądzę, żeby był z tym jakiś problem. Ma z pewnością comiesięcznie wpłaty na konto, klasyczne zlecenie to nieregularne wpłaty i w rozmaitej wysokości - tak mają feelancerzy, którzy faktycznie wykonują zlecenia. Jest siedziba, gdzie siedzą ludzie przy komputerach, przecież tego nie zlikwidują. No i jest umowa zlecenia, w której brzmieniu łatwo będzie się dopatrzeć, jakiego rodzaju zadania wykonywała.
Odpowiedz@I_Human: Jeśli to jest takie standardowe call center, to grafik ustala się z tygodnia na tydzień lub rzadziej z miesiąca na miesiąc. Raczej tego nie wprowadzają w system (mogę się mylić), ale logowania się danego użytkownika są rejestrowane. Tutaj jest zatem mniejszy problem. Gorzej z innymi kruczkami, które mogą wykorzystywać w razie czego.
OdpowiedzWyrok Sądu Najwyższego - Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych z dnia 11 września 2013 r. II PK 372/12 "W ramach ustroju społeczno-ekonomicznego opartego na zasadach gospodarki rynkowej podstawowe znaczenie w obrocie prawnym ma autonomia woli stron kreująca swobodę umów. Oznacza to większy respekt dla woli podmiotów stosunków prawnych, lecz jednocześnie większą odpowiedzialność tych podmiotów za następstwa podejmowanych przez nie indywidualnych decyzji. Prowadzi to w obrocie prawnym do uszanowania intencji i woli stron, która znajduje wyraz bezpośrednio w składanych przez nie oświadczeniach woli, a zwłaszcza w zawartych przez nie umowach. Dotyczy to w jednakowym stopniu wszystkich umów, w tym także umów dotyczących świadczenia pracy. Zatrudnienie nie musi mieć charakteru pracowniczego. Praca może być świadczona także na podstawie umów cywilnoprawnych (I PKN 432/99). Nie narusza to art. 22 § 1 i § 11 KP." SN zmienia linie orzeczniczą na propracodawcową - ktoś kto jest na cywiloprawnej umowie nie ustali już tak łatwo umowy o pracę bo w skrócie wg Sądu Najwyższego, w myśl ludowej mądrości, "widziały gały co brały"
Odpowiedz@Taczer: Kretynizm jakiś. Kobieta podpisała umowę-zlecenie, pracowała z godnie z jej wytycznymi, a teraz ma iść do sądu, żeby ten zmienił tę umowę na umowę o pracę? To przy okazji 200% premii bym dołożył i roczny-płatny urlop, skoro sąd ma już w tej umowie grzebać.
OdpowiedzA moim zdaniem jesteś współwinna całej sytuacji. Wiesz, jak wygląda sytuacja w Polsce, że pracodawcy wykorzystują ludzi na potęgę, ale i tak ślepo im uwierzyłaś, jak Ci powiedzieli, że wszystko jest cacy i nie masz się czym martwić, zamiast wszystko sprawdzić osobiście.
Odpowiedz@Taczer: I w historii grzecznie się do winy przyznałam. Ale nie sądziłam, że szefowa, której tyle razy tyłek kryłam jest zdolna do czegoś takiego
Odpowiedz@amarr91: żyję w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch*ja...
Odpowiedz@archeoziele: Ja tam kamieniem rzucać nie będę, też na początku drogi zawodowej założyłam, że skoro szef i kadry są pewne swego... Lekcja była kosztowna, ale skuteczna. Do ustaw okołopracowniczych zaglądam średnio raz do roku, nie wierzę na słowo.
Odpowiedz@archeoziele: Prawda. I należy sobie z tego zdawać sprawę, żeby się bronić.
Odpowiedz@Jezebel: Dziewczyno... jeżeli ta szefowa nie miała oporów żeby zwalać na Ciebie swoje obowiązki, wykorzystywać Cię jako dupochron i zmuszać do zaiwaniania 14h/dobę, to wydaje Ci się że nagle zmieni front o 180 stopni i zacznie o Ciebie dbać, chuchać i w ogóle? Wynagrodziła Ci w ogóle kiedykolwiek jakoś to że jej tę dupę kryłaś? Nie wiem, jakaś dodatkowa premia, kasa do ręki, cokolwiek? Może chociaż "dziękuję" mówiła? Bo jak nie, to sorry, ale to stało się po prostu Twoim obowiązkiem, tyle że nie zawartym wprost w umowie [z jej punktu widzenia]. Nie będę Ci pisać że jesteś głupia, bo Cię nie znam, a że dałaś ciała jeśli chodzi o zadbanie o własny interes, to już sama zauważyłaś. Proszę, wyciągnij z tego wnioski na przyszłość i nie daj się znowu tak zrobić w jajo, i nie mówię tylko o pracy, ale ogólnie o życiu. To nie jest kwestia ufania ludziom albo nie. Nie jesteś w przedszkolu, gdzie nagradzane są dzieci najgrzeczniejsze, najsympatyczniejsze i najlepiej spełniające polecenia Pani [czytaj: podlizujące się czy wyskakujące przed szereg]. Ufać to można bliskim, przyjaciołom, rodzinie [jak pokazują liczne historie na tym portalu, też nie zawsze] - ludziom których dobrze znasz, co do których jesteś pewna, i w których interesie, brzydko mówiąc, jest nie zawieść Twojego zaufania. Ale nie każdemu i w dowolnych okolicznościach! Tam gdzie w grę wchodzi większa kasa, jak tu, i tak sprawdzaj zawsze wszystko na własną rękę.
OdpowiedzPS. 3 lata zapieprzania w call center... i Ty nadal wierzysz ludziom?
OdpowiedzA ty co, dopiero wczoraj się znalazłaś na tym świecie czy co? To nie wiesz, że na umowach dzieło/zlecenie nie przysługują ci świadczenia i że nie masz ubezpieczenia??? Dziewczyno... trudno mi to w ogóle jakoś skomentować :/ A tak poza tym, to ten typ umowy (niesłusznie zresztą nazywany "śmieciówkami") po prostu służy do czego innego, a nie jako substytut umowy o pracę. Natomiast tajemnicą poliszynela jest, że call centra, hipermarkety i inne takie nie zatrudniają ludzi, tylko dają im tego typu umowy. PIP powinien wziąć się do roboty i nawet bez zgłoszeń od poszczególnych pracowników wytępić tą patologię. Dziwne, że jakoś nic w naszym kraju nie da się z tym zrobić :/ Widać jednak rządowi jest to mimo wszystko na rękę, bandzie hipokrytów :/
Odpowiedz@I_Human: Zawsze myślałam, że każdy zajmuje się tym, na czym się zna. Nie wymagam od lekarza znajomości mechaniki pojazdowej, a od ekspedientki w sklepie dzienników ustaw ministerstwa edukacji. Jeśli kadrowa udziela mi informacji - wierzę w nią. A raczej wierzyłam.
Odpowiedz@I_Human: Ehm, masz nieco nieaktualne dane. Zlecenia są ozusowane i świadczenia też są. Przy czym jest koszmarny galimatias co i kiedy jest obowiązkowe a kiedy dobrowolne.
Odpowiedz@Jezebel: Czy którąś z umów w takcie ciąży lub nieco wcześniej miałaś na zastępstwo za jakiegoś innego pracownika? Czy któraś z umów kończyła ci się między 1 a 84 dniem ciąży? Czy Twój były pracodawca posiadał zaświadczenie określające stan zaawansowania ciąży? (nie L4)
Odpowiedz@Taczer: Masz rację, zapędziłem się trochę. Generalnie w umowie o dzieło nie ma żadnych składek, natomiast umowa zlecenie zawiera ubezpieczenie. Natomiast na pewno żadna z umów nie zawiera składki emerytalnej - także z tym ozusowaniem to też trochę za dużo powiedziane ;) @Jezebel: Patologia w Polsce z tego typu umowami trwa już od wielu lat i temat jest często wałkowany gdzie się da. To nie jest żadna specjalistyczna wiedza, tylko podstawy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2014 o 2:09
@kertesz_haz: nie mieli tego cholernego zaświadczenia, nie miałam zastępstwa za nikogo, W styczniu podpisywałam jedną z umów, byłam wtedy w pi razy oko 2 tygodniu ciąży.
Odpowiedz@Jezebel: Niedługo urodzisz dziecko, z Twojej logiki wynika, że będziesz opierać swoje postępowanie z dzieckiem na zdaniu i wiedzy "Specjalistów". Czytasz może coś na temat pielęgnacji dziecka, karmienia piersią lub naturalnych metod leczenia, czy wierzysz w bajki, że pediatra się na tym zna? Lepiej poczytaj, bo w Twojej sytuacji długie karmienie piersią byłoby najbardziej ekonomiczne (i najzdrowsze dla dziecka), leczenie metodami naturalnymi najtańsze, a i pielęgnacja naturalna nie wymaga miliona kosmetyków :)
Odpowiedz@I_Human: Umowa o dzieło nie ma żadnych składek, bo, jak sama nazwa wskazuje, jest to umowa, w której zobowiązujesz się do wykonania namacalnego w efekcie dzieła, które oddajesz i na tym kończy się Twoja relacja z zamawiającym. Jest to umowa rezultatu - jej istotą jest oddany efekt, zamknięty, fizycznie mierzalny przedmiot. Ozusowanie tego byłoby prawnym idiotyzmem, równie dobrze można by ozusować każdą bułkę czy sprzedany samochód. A że cwaniacy chcący wyrolować uczciwych pracowników i uczciwych przedsiębiorców podpisują umowy O DZIEŁO na wykonywanie pracy od-do w call center czy sprzątanie kibli w marketach - to mają, co mają. Przestaną kantować, przestaną popełniać przestępstwo karne w postaci fałszowania dokumentacji pracy, na szkodę nas wszystkich - to i świadczenia się znajdą.
Odpowiedz@I_Human: W kwestii składki emerytalnej nadal nie masz racji. W umowie zleceniu jest składka emerytalna i rentowa obowiązkowo, jeżeli jest to jedyna umowa tej osoby, tzn nie ma innych umów o pracę równolegle. Ale wcale Ci się nie dziwię, bo dojście, co w konkretnym przypadku jest obowiązkowe a co dobrowolne i co zupełnie niemożliwe, to droga przez mękę. Moim zdaniem oni to robią specjalnie, od lat ustawy podatkowe i składkowe są pisane najgorszym możliwym slangiem.
Odpowiedz@Taczer: Poważnie jest składka emerytalna? To mnie teraz zaskoczyłeś, muszę się w to zagłębić. Czy w ostatnim czasie coś się w tej kwestii zmieniło? Wiem, że był niedawno pomysł rządu, żeby całkowicie oskładkować tego typu umowy właśnie, ale wydawało mi się, że to nie przeszło. Chyba znowu jestem w tyle jeśli chodzi o te przepisy.
Odpowiedz@I_Human: http://www.zus.pl/files/k060322.pdf to jedno z najprzystępniejszych wyjaśnień by zus. Czy coś się zmieniło? Kojarzę, że rząd kombinował żeby składki przy kilku umowach zlecenia były płacone od co najmniej minimalnej pensji, bo było tak, że emerytalna i rentowa obciążała pierwszą umowę a równoległych już nie. Jakoś tak na początku roku była o tym mowa. Nie wiem, czy to zostało wdrożone, nie sprawdzałam.
Odpowiedz@I_Human: Zastanówmy się też dlaczego tak w Polsce to wygląda. Może dla tego, że przychód z czynności, które wykonuje pracownik wynosi np. 2000zł - i nie dla tego, że tak wymyślił sobie pracodawca, a dla tego, że w innym wypadku całe przedsięwzięcie było by ekonomicznie nieuzasadnione, Chińszczyzna, inne czynniki, które uniemożliwiają większą marżę. Jeżeli pracownik dostanie 2000 i nic więcej - ma pracę i 2000. Jeżeli pracodawca zatrudni tą osobę na "umowę o pracę" zapłaci ZUS ok. 1000, podatek 18%, inne świadczenia i okazuje się ,że niestety ale nie stać pacodawcy na tego pracownika. Pracownik dalej jest bezrobotny, i nie ma 2000, ewentualnie 800zł zasiłku co obciąża budżet Państwa. Nie jest istotne ile minusów dostanę, nie zmieni to faktu dlaczego są umowy zlecenia - nie zawsze dlatego, że pracodawca jest chytry, częściej dla tego, że go nie stać na pracownika, którego utrzymanie kosztuje 4000zł. Wjem, to po co prowadzi firmę i w ogóle kogoś zatrudnia? Może dla tego żeby kilka osób nawet bez umowy o pracę miało te 2000?
Odpowiedz@sqby: To co piszesz to punkt widzenia nieudolnych przedsiębiorców. Zlecenie to zlecenie i nie ma tłumaczenia dla umów zleceń kiedy tak naprawdę powinny być to umowy o pracę. Piszesz, że pracodawcy nie stać żeby zatrudnić kogoś na umowę o pracę. Znaczy to więc tyle, ze firma albo jest nierentowna ponieważ nie potrafi zarobić na swoja działalność albo źle są dysponowane środki. Czyli szef zarabia 50% dochodu a resztę przeznacza dla pracowników.(Oczywiście jeśli firmę stać to niech szef zarabia nawet więcej ale nigdy kosztem pracownika.) Obie powyższe sytuacje to patologia bo firma wcale nie musi za wszelką cenę utrzymać się na rynku i jeśli szef nie potrafi zarobić to zwija interes a nie robi z pracownika niewolnika bo on musi mieć. No i na koniec nie do końca jest tak, że winne temu jest państwo czy wysokie koszty pracy bo są firmy zatrudniające na umowę o prace. Potrafią nawet płacić niezłe pieniądze. Więc się da. I w dłuższej perspektywie opłaci się nam to, że zniknie nawet większość pseudo-firemek. Bo zostaną te dobrze zarządzane i potrafiące zarabiać i się rozwijać. Znikną interesy cwaniaczków dorobkiewiczów bo zarobić na niewolniku każdy głupi potrafi. Oczywiście wszystko co napisałem nie jest takie proste. Zaraz się rozlegną głosy, że bezrobocie wzrośnie, że szara strefa się powiększy itd. Ale tak naprawdę to tylko strachy na lachy. Rynek próżni nie lubi i na miejsce nieudolnych firm powstaną nowe lub rynek przejmą te już wykształcone. Dla państwa również lepiej jak pracownik ma umowę o pracę. taki człowiek wie na czym stoi, wie ile zarobi, czuje się bezpieczniej. Więc więcej kupuje i daje zarobić firmom i państwu. Na te wszystkie zmiany trzeba lat i przede wszystkim trzeba zmiany podejścia ludzi bo na razie zbyt wielu obywateli nie potrafi po prostu nic i uważa, ze z tego tytułu należą mu się pieniądze od państwa bo przecież jest biedny i dla ludzi z jego wykształceniem(a raczej brakiem wykształcenia) pracy nie ma.
Odpowiedz@podworkowy_chuligan: niestety nie zgadzam się z pewnymi tezami, oczywiście lepiej by wszystko było popłacone, pracownik zarobił a i właścicielowi firmy jakiś grosz został, niestety nie jest tak różowo, szczególnie w usługach. Po przekroczeniu pewnego progu klient z usług nie skożysta, zrobi prace mu sąsiad, pan złota rączka, czy inny znajomy. Niestety prawdą jest, że przez to ceny usług są sztucznie zaniżane i każde wyliczenie pokarze, że za "rynkową" kwotę zlecenia wykonać się nie da, więc może to i racja niech ci co mają pracę czują się bezpiecznie, ci co nie mają niech stoją po zasiłek, będie gorzej, ale przynajmniej uczciwie
OdpowiedzAbstrahując od piekielności firmy, nie rozumiem tyrania "14h na dobę" i odwalania czyjejś roboty "za darmo" w call center. Zwolnią? Takiej śmieć-pracy jest dużo. No chyba, że miałaś tam jakieś niesamowite warunki, ale pewnie nie, bo to w końcu call center. Taki nakład pracy można inwestować w _dobrą_ pracę z _dobrą_ płacą i perspektywami rozwoju zawodowego, bo jest szansa, że się to zwróci - w call center, supermarketach, ulotkach itp. to po prostu nie ma sensu.
OdpowiedzW moim rodzinnym grajdole,to nawet pracy w call center nie ma:( Skoro większość społeczeństwa ma umowy smieciowe,to jak będą wyglądać emerytury? To jakies chore jest
Odpowiedz@osvinoswald: Naprawdę myślisz, że za 30-40 lat dostaniesz emeryturę, nawet jeśli cały ten okres przepracujesz na umowach o pracę? Niepoprawny optymista!
OdpowiedzPracowałaś w określonym miejscu, czasie i pod nadzorem - czyli wykonywałaś pracę, a nie zlecenie. Cwaniaczkowatym właścicielom call center często wydaje się, że są ponad prawem - nie są, nie mają prawa wciskać nieprawidłowych umów tak samo jak nie mają prawa sprzedawać narkotyków, jeśli umówili się z kimś na coś nielegalnego - mogą się tą umową co najwyżej podetrzeć. Na uczciwość pracodawcy nie ma co liczyć, skoro podejście do klientów mają wiadomo jakie - czemu do pracowników mieliby mieć inne? Po prostu nie czekaj tylko zgłaszaj sprawę do PIPu i sądu pracy - wywalczysz zaległą umowę, to nie tylko będzie ci przysługiwał urlop macierzyński (bo nie mogą cię zwolnić jeśli jesteś w ciąży), ale też pozostałe zaległe urlopy i świadczenia (chociażby w formie rekompensaty finansowej). Przy tak kiepskim pracodawcy znalezienie świadków (np. byłych pracowników) nie powinno być trudne. Czemu nie załatwiłaś tego od razu tylko zwlekasz do porodu?
Odpowiedz@soraja: Soraja, zauważ, proszę, że cwaniaczków jest dwóch/dwoje. Pracodawca-kanciarz i pracownik-kanciarz. Gdyby każdy pracownik, zamiast fałszować umowę, podpisując zlecenie czy dziełówkę tam, gdzie jest ewidentna praca, natychmiast zgłosił działanie do odpowiednich instytucji (PIP, US, ZUS, policja) - działalność cwaniaczków-pracodawców by się skończyła.
Odpowiedz@soraja: A potem książę zabił złego smoka, pojął królewnę za żonę i żyli długo i szczęśliwie... Nie twierdzę, że dziewczyna nie ma próbować walczyć o swoje, ale realnie patrzę na sprawę i Twój komentarz mocno odbiega od rzeczywistości. W sprawie jest kilka faktów, które były pracodawca będzie mógł wykorzystać jak choćby ten, że bohaterka nie dostarczyła mu zaświadczenia o stanie zaawansowania ciąży. Ze świadkami chętnymi zeznawać też łatwo nie będzie. Podejrzewam, że sprawa zakończy się połowicznym sukcesem. Witamy w realnym świecie.
OdpowiedzKieruj sprawę do Sądu o uznanie stosunku pracy...i powodzenia
Odpowiedz@Zocha: Pisząc "sąd" wielką literą, miałaś na myśli Sąd Ostateczny?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2014 o 10:33
Sytuacja nieprzyjemna ale faktycznie powinnaś sprawdzić przepisy u źródła, czyli np. w ZUS. Inna sprawa, skoro chorujesz, potem poród, dziecko to logiczne, że umowy zlecenie nie przedłużą... Jaki by mieli w tym interes?
Odpowiedz@butterice: Słonko moje kochane, ZUS jest organizacja przestępczą, niestety, niezorganizowaną. Kiedyś zakładając firmę posłałam im 4 razy jeden dokument wymagany przez nich. Przyjęli dopiero czwarty, do ostatniej kropki identyczny z pierwszym. Uzyskanie wiążącej interpretacji? Mnie się nie udało nigdy. Uzyskanie prostej odpowiedzi na proste pytanie? Jedyna na jaką możesz liczyć brzmi "nie należy się", niezależnie od faktycznego stanu prawnego. Syf, burdel, niekompetencja i paragraf 22 jako stan permanentny.
Odpowiedz@Taczer: Dzidzia, nie mam zamiaru bronić ZUSu ale w przypadku ciąży i umowy zlecenia przepisy są jasne. Można je wyczytać, sprawdzić. Jak ktoś nie ufa informacji z ZUS to są porady prawników, również darmowe.
OdpowiedzTak wygląda kato-kapitalistyczna rzeczywistość po 1989. Katole bronią "życia poczętego", ale to narodzone ma już u nich przeje.bane.
Odpowiedz@MordercaKatoli: bo ZUS powiedział: "W imię boże - nie należy się". Co ma piernik do wiatraka? Mam nadzieję, że wiesz, że się ośmieszasz.
Odpowiedz@qaro: W głupim PRLu była jakaś polityka pro-rodzinna. Marna, ale zawsze. Dlatego ludzie chcieli mieć dzieci, bo wiedzieli, że mają ku temu warunki. Teraz, mimo napier.dalania katolską propagandą dziecioróbstwa Polacy się nie rozmnażają, bo nie ma się jak utrzymać m.in. właśnie poprzez zmuszanie młodych do pracy na śmieciówach. Jak wspomniałem, PRL był głupi, ale pewne rzeczy były w nim zdrowiej postrzegane. Na przykład aborcja byłą aborcją, a nie żadnym "mordowaniem dzieci", jak to jest określane w nowomowie katolickiego totalitaryzmu. Dajcie Polakom takie zabezpieczenia socjalne jak choćby w Niemczech przy jednoczesnym zalegalizowaniu aborcji, w modelu takim, jaki panuje na Zachodzie, a od razu dzietność się zwiększy. Polki rodzą więcej w WB, bo tam mają ku temu warunki. Ruchy pro-lifowskie bym zdelegalizował. Aborcja nie ma absolutnie nic wspólnego z mordowaniem. To jakieś kato-wymysły (o dziwo głównie katolicyzm ma problemy z aborcją, protestanci aż tak bardzo się jej nie czepiają, no pomijając może tych z USA).
Odpowiedz@MordercaKatoli: Słuchaj, już wszyscy wiedzą, że masz jakąś obsesję na punkcie katoli, więc niektóre teksty możesz sobie odpuścić. To co piszesz to jest temat na zupełnie inną dyskusję, w którą nie zamierzam się teraz wdawać, bo jest kompletnie niezwiązana z historią. Czy autorka gdzieś wspomina, że ktoś jej zabronił aborcji, albo kłuł w oczy jakąkolwiek propagandą? Pracodawca ją oszukał i tyle, jedyne o co tu chodziło, to kasa i tyle, więc jaki to ma związek z "katolstwem" i o czym ty tu w ogóle chrzanisz, człowieku??? Zaczynam myśleć, że ty masz naprawdę jakiś poważny problem.
Odpowiedz@qaro: Tu chodzi o podejście w tym kraju do dzietności.
Odpowiedz@MordercaKatoli: Ale nie o tym jest historia, zwłaszcza gdy w każdym zdaniu nawiązuje się do "katolstwa".
OdpowiedzJednego nie rozumiem - miałaś serię umów na 3 miesiące, i nie załapałaś że to po to, żeby w razie czego szybko je uciąć? Tyrałaś 14h na dobę, a nadal myślałaś że cię tam szanują? Serio?
Odpowiedzszczytem naiwności z Twojej strony, było liczyc, że ktoś pujdzie Ci na rękę, przy umowie zleceniu w tym kraju- przykro mi, ale nie spodziewałem się innego rozwiązania... problem jest gdzie indziej: dlaczego nie miałaś umowy o pracę? z tego co mi wiadomo po trzeciej umowie o dzieło/zlecenie masz dostac umowę o pracę wedle kodeksu pracy i tu też dałaś ciała, że nie dopilnowałaś i tu jest piekielnośc firmy... historia to kropka nad "i"
Odpowiedz@Karl: No nie, kwestia ilości umów dotyczy umów o pracę, i kiedy taka umowa ma się stać bezterminową. Jeśli komuś zlecę remont przedpokoju, a potem mu zlecę remont salonu, to co, nie mógłbym mu zlecić remontu jadalni, bo bym go musiał na etat wziąć? To tak nie działa i nie może działać.
Odpowiedz@bloodcarver: cholera racje masz, przy czym tu pewnie dziewoja wykonywała ciągle tą samą pracę i w tym sensie winna z umowy śmieciowej przejśc na normalną umowę o pracę, prawnikiem nie jestem, jeszcze Bogu dzięki z nikim w sądzie pracy nie walczyłem, ale w tym przypadku bym se dał jaja ogolic w samo południe pod pręgierzem we Wrocku, że w tym przypadku dziewoja winna umowę o pracę dostac...
Odpowiedz@Karl: No tak, owszem, ma prawo i powinna walczyć o uznanie sądowe, że był stosunek pracy. Po prostu nie jest to automatyczne, ani nawet proste, bo nie zależy od ilości umów, tylko od charakteru pracy.
OdpowiedzCzytając tę historię już wiedziałam jaka będzie większość komentarzy - Ty jesteś piekielna, bo uwierzyłaś na słowo, a pracodawca, no cóż, można było się tego spodziewać... Jasne, akceptujmy jak ktoś nam łga w żywe oczy, a słowo nie napisane i nie podpisane przez urzędnika, notariusza i Sąd Ostateczny jest ńieważne. Nie każdy ma głowę do "interesów", jak mi nasza księgowa zaczyna tłumaczyć dlaczego w tym mięsiącu dostałam tyle, a w poprzednim tyle, to gubię się w ciągu pięciu sekund.
Odpowiedz@qaro: racje masz, nikt nie odmawia piekielności całej sytuacji, bo to jest chore, ale niestety system tak działa, że wychowuje sk_rwieli i menty i nikomu nie można wierzyc... sam ludziom wierzyłem, ale przestałem, niestety na wszystko musi byc papier... takie czasy... albo jak to się inaczej mówi "wierzyc jest dobrze, kontrolowac lepiej"- ufam mojemu pracodawcy, że nalicza wypłatę jak należy, ale co miesiąc rozrachunek dokładnie oglądam i zdarzyło się wyłapac błąd, nie umyślny, może bym od niego nie zbankrutował, ale jednak...
Odpowiedz@qaro: Prezentujesz uroczo naiwne podejście do życia. A prawda jest taka, że jak ktoś nie zamyka domu czy samochodu, i go okradną bez śladów włamania, to zazwyczaj odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej nie dostanie. Nie dlatego, że ktokolwiek usprawiedliwia złodzieja, tylko dlatego, że wiadomo, że złodzieje wśród ludzi są, i jak ktoś nie bierze na to poprawki, to sam też jest winien. Tu mamy sytuację analogiczną - nie usprawiedliwiamy "pracodawcy", ale autorka wykazała się rażącą naiwnością.
Odpowiedz@bloodcarver: Nie chodzi o naiwne podejście do życia. Ja nie zakładam, że nikt mnie nie oszuka, a świat jest w ogóle różowy. I rozumiem firmy ubezpieczeniowe - podpisuje się umowę, w której jest jak byk: zabezpiecz się tak i tak, to wtedy wypłacimy odszkodowanie jakby co. Mnie oburza co innego - mianowicie, że tak powiem, społeczne przyzwolenie na takie zachowania. Owszem, wiadomo, że złodzieje są, ale to nie znaczy, że mamy sobie powiedzieć: no dobra, trudno, ktoś w końcu musi być tym złodziejem. Nie chodzi mi też o walkę z wiatrakami, tylko o to, ktoś komus coś powiedział i bezczelnie skłamał, co negatywnie wpłynęło na los okłamanej osoby. Kto w takim układzie jest piekielny - okłamany, czy okłamujący? Wiadomo, autorka powinna była to sprawdzić itd, jednak to NIE USPRAWIEDLIWIA ZACHOWANIA PRACODAWCY.
Odpowiedz@qaro: I nikt nie twierdzi, że usprawiedliwia... Po prostu autorka podpisała taką a nie inną umowę, i stało się dokładnie to, po co pracodawcy wybierają ten tryb "zatrudnienia". Niby i została okłamana, ale z drugiej strony miała jasno i na piśmie, że praca się skończy jak tylko "pracownik" stanie się niewygodny. Wiedziała o tym od początku - a raczej wiedziałaby, gdyby jej się chciało pomyśleć. A społeczne przyzwolenie w pierwszym rzędzie dała ona i jej koleżanki i koledzy. Gdyby nikt się nie godził pracować w takich warunkach, firma dałaby zwykłe etaty, albo padła. Mogli się skutecznie sprzeciwić, nie chcieli tego zrobić, uznali że im się nie opłaca? To mają co mają. Potępiasz brak sprzeciwu? To zacznij to potępienie od NICH właśnie, bo to ich sprzeciw mógł cokolwiek zmienić... gdyby był.
Odpowiedz@bloodcarver: Z jednej strony się zgadzam, to znaczy wszystko co piszesz, to jest prawda, ale... jak to wytłumaczyć, chyba patrzymy na sprawę z dwóch różnych punktów widzenia. Ja wiem, ze świat już taki jest i to jest dla mnie piekielne. Piekielne jest to, że ktoś autorkę okłamał w żywe oczy "żeby się ZUS nei czepiał". Powinna to sprawdzić, ale piekielne jest to, że nie można wierzyć komuś na słowo w sprawie, w której ta kłamiąca osoba powinna być autorytetem. Ja tez bym uwierzyła naszej księgowej gdyby mi powiedziała, że mi się należy to i to, może jestem naiwna, ale uważam ją za osobę godną zaufania (dla przykładu sekretarkę dyrektora już mniej;-). Łatwo moglaby mnie oszukać, bo, wstyd się przyznać, ale w finansach się gubię, nawet własnych. Zdarzają się też sytuacje, w których weryfikacja czyjejś opinii jest bardzo trudna. tak mi się skojarzyło z budową domu na przykład. Na sam temat wyboru materiału można w necie przeczytać dziesiątki sprzecznych opinii, więc w końcu radzimy się kierownika budowy i chcąc nie chcąc wierzymy mu na słowo. Może nas łatwo oszukać, bo się nie znamy, czy to my będziemy temu winni? Podsumowując - chodzi mi o aspekt czysto moralny. Czy to słowo w ogóle jeszcze dziś coś znaczy?:-(
Odpowiedz@qaro: Znaczy znaczy. Chyba, że w grę wchodzą pieniądze. Skoro autorka była zatrudniona na "śmieciówce", to nie powinna była oczekiwać moralności od pracodawcy, i tyle.
Odpowiedz@bloodcarver: No i właśnie piekielne jest to, że jest tyle sytuacji, w których nei oczekuje się od ludzi moralności.
OdpowiedzMimo wszystko, trochę ciężko mi współczuć autorce. Nie ze złośliwości, ale jednak wychodzę z założenia, że takich spraw jak umowy o pracę, jaka by ona nie była, pilnuje się jak oka w głowie i trzeba mieć świadomość co się podpisuje (lub nie) i co się z tym wiążę. Ok,może w danym czasie nie było szansy na nic lepszego, w sensie pracy, ale jak tutaj pisano, zorientowanie się w necie nawet jak to będzie na macierzyńskim i wcześniej, to nie jest wielkie wyzwanie intelektualne. Teraz to już jest płacz nad rozlanym mlekiem, ale prosta zasada, której zawsze się trzymam w pracy: ustaleniami na gębę można sobie tyłek podetrzeć, na wszystko, nawet największą pierdołę, prosi się o pismo z parafką/pieczątką, czymkolwiek co jest uznawane prawnie i czym można potem się obronić i wywalczyć należne sobie profity.
OdpowiedzNie rozumiem części komentarzy. Gdybyście od księgowej usłyszeli, że firma przedłuży wam umowę, to byście nie wierzyli? Inną sprawą jest fakt, że dziewczyna została wprowadzona w błąd. I jak najbardziej jedź do PIP, inspektorzy przy okazji mogą zrobić kontrolę w całej firmie. A gwarantuję, że uwielbiają takie sprawy.
Odpowiedz@orzechywloskie: tak, nie wierzyłabym. Bo widziałam różne księgowe, bo pracowałam w różnych miejscach i taka gadka na gębę to wiesz...można sobie w tyłek wsadzić. A potem niespodzianka, że oj oj, ale dzień później, szef zmienił zdanie, a ty siedzisz z łapą w nocniku. Papier to podstawa i dowód, i tyle.
Odpowiedz"sku**ysyństwo należy tępić!" to podstawa w dzisiejszej egzystencji. Walcz w sądzie z tymi bałwanami aż do skutku, tak długo aż uzyskasz wszystko to co Tobie się należy zgodnie z przepisami prawa. ps. pozdrawiam piekielnych minusujących. Polecam spojrzeć w lustro ...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 września 2014 o 19:09
Bez obrazy, sama jestem w ciąży i generalnie też nie mam różowo, ALE zastanawia mnie jak można być tak tępym i naiwnym, żeby nie sprawdzić w jakiej z punktu widzenia prawnego jest się sytuacji? Skoro autorka wrzuciła tutaj tą historię, to ma dostep do internetu, a w nim i innych mediach, aż trąbią jak jest ze smieciówkami i jak to się ma do ubezpieczenia itp. Rozumiem, że jakby autorce powiedzieli, że w dniu porodu przyjdzie prezes i za nią urodzi to też by uwierzyła?
OdpowiedzSama koncepcja zasilku macierzynskiego jest w ogole chora. Jezeli rodzina ma dziecko to powinna wiedziec jak zamierza sie utrzymac, a nie liczyc na to ze ktos bedzie placil niepracujacej matce tak jakby pracowala zawodowo. Dla osob ktore moglyby z tego powodu popasc w trudna sytuacje wystarczyloby dostosowac standardowe metody opieki socjalnej. Mam dwojke dzieci i moja zona nigdy nie dostawala zadnych pieniedzy za to ze przerwala prace.
Odpowiedz@poincare_duality: Czyli co, jeśli przydarzyła się wpadka, a jednocześnie nie mamy środków na utrzymanie dziecka, wyskrobać?? W innej dyskusji sprawiałeś wrażenie przeciwnika aborcji.
Odpowiedz@reinevan: Czytanie ze zrozumieniem lezy, wiec powtorze: "Dla osob ktore moglyby z tego powodu popasc w trudna sytuacje wystarczyloby dostosowac standardowe metody opieki socjalnej". Poza tym nie mam nic przeciwko aby, na przyklad, kazdej niepracujacej matce wyplacac przez rok zasilek o ustalonej wysokosci (jakis sensowny procent sredniej krajowej, na przyklad). Ale jak wszystkim, to wszystkim. Natomiast uzaleznianie wyplaty od tego czy matka w dniu porodu byla zatrudniona na konkretna forme umowy, a juz zupelnie od wysokosci jej wynagrodzenia w tym momencie, jest nienormalne.
Odpowiedz@poincare_duality: "kazdej niepracujacej matce wyplacac przez rok zasilek o ustalonej wysokości... Ale jak wszystkim, to wszystkim. Natomiast uzaleznianie wyplaty od tego czy matka w dniu porodu byla zatrudniona na konkretna forme umowy, a juz zupelnie od wysokosci jej wynagrodzenia w tym momencie, jest nienormalne. " Chyba coś przeoczyłeś w historii najnowszej, socjalizm i komunizm zbankrutował w latach 80.
Odpowiedz@reinevan: Chyba coś przeoczyłeś w historii najnowszej, socjalizm i komunizm zbankrutował w latach 80." Przed wyglaszaniem takich madrosci proponuje najpierw zorientowac sie na przyklad w ktorych krajach w Europie kazdej rodzinie bez wyjatku przysluguje zasilek na dziecko, albo w ktorych wszystkie leki dla dzieci sa darmowe. Na pewno w Polsce, ktora obalila socjalizm i komunizm, prawda?
Odpowiedz@poincare_duality: Wysokorozwinięty system opieki społecznej występuje np. w krajach skandynawskich, popytaj jednak skandynawów (płacących jedne z najwyższych podatków w Europie jeśli nie na świecie) czy są z takiego obrotu sprawy w pełni zadowoleni.
Odpowiedz@reinevan: Odpowiem. Swiadczenia o ktorych pisalem wystepuja w wiekszosci panstw w UE, na przyklad w Niemczech i GB. Nie trzeba do tego byc krajem skandynawskim. Poza tym policz sobie - gdybysmy po prostu rowno wyplacali zasilek macierzynski wszystkim kobietom, zamiast tylko tym, ktore spelniaja zupelnie sztuczny warunek posiadania specyficznej umowy w konkretnym momencie, to musielbysmy na to przeznaczyc kwote podobnego rzedu wielkosci, jaka przeznaczamy obecnie na wyplaty tych zasilkow matkom "uprawnionym". Moze wyszloby, powiedzmy, 3 razy wiecej. Ale nie 100 razy ani 1000 razy wiecej. Biorac pod uwage mozliwa redukcje biurokracji przy rozpatrywaniu wnioskow, nie widze problemu. Dziekuje, koncze.
OdpowiedzMnie zastanawia natomiast to jak zamierzasz wychowywać dziecko jak brakuje Ci środków finansowych, nie miałaś głowy zachodząc w ciąże i nie miałaś jej później,żeby dowiedzieć się co Ci przysługuje a co nie. A teraz będzie wyciąganie od MOPS-u pieniedzy bo nie masz za co dziecka utrzymać,kolejna mamuśka która głowy nie miała a teraz uważa,że państwo ma ją utrzymywać bo sobie dzieciaka zrobiła.
Odpowiedz@nonaaa: Rozumiem negatywne komentarze, ale jednak prosiłabym o nie obrażanie mnie. Bo Twoim zdaniem powinnam się pewnie wyskrobać...I nie "dzieciaka", a "dziecko", jeśli można prosić.
Odpowiedz@nonaaa: Mój syn ma rok. A od MOPSu nie wzięłam ani złotówki. Nie wiem, kto Cię tak strasznie skrzywdził, ale współczuję Ci. Wiara w ludzi to piękna rzecz... Mimo wszystko....
Odpowiedz"Winny jest oszukany, a nie oszust, bo przecież można sprawdzić, przeczytać, dowiedzieć się". To prawda, że często takie myślenie przebija przez komentarze, choć trudno uznać to za powód, z którego jest tak źle w naszym kraju. Szczerze wątpię, by krajach mlekiem i miodem płynących nikt nigdy nie obwiniał ofiar. Zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o napady w okolicach znanych z tych napadów. Ty jednak nie jesteś parą staruszków. Nikt nie wmówił Ci bezwartościowych garnków, wykorzystując habilitację z uwodzenia lub znajomość Twoich słabości. Nie podpisałaś skomplikowanej i trudnej do interpretacji umowy. Nikt nie wykorzystał Twojej krytycznej sytuacji osobistej. Kadrowe nie sprzeniewierzyły Twoich składek i nie wmówiły Ci, że zgłosiły Cię do ubezpieczenia, choć tak naprawdę tego nie zrobiły. Myślę, że tu w ogóle nie chodzi o to, że dałaś się oszukać. Raczej chodzi o to, że w tak ważnej dla Ciebie sprawie nie podjęłaś tak naprawdę żadnych czynności, żeby zabezpieczyć swoje interesy. Panie kadrowe rzekomo wprowadziły Cię w błąd, choć przecież sama wiedziałaś, że umowa Ci się kończy. Twoja sytuacja to nie opędzlowanie niezamkniętego mieszkania. To raczej zaparkowanie w miejscu niedozwolonym, gdy policjant zapewnia, że parkować można, chociaż niedaleko stoi znak zakazujący parkowania. Naprawdę nie każdą beztroskę da się wytłumaczyć bycia ofiarą oszustwa.
OdpowiedzNa wstępie,to nie hejt, to brutalna prawda. Nie wiem dlaczego, wielu ludziom wciąż się wydaje, że ktoś (państwo, pracodawca, listonosz, dozorca czy sprzedawca w sklepie*) ma obowiązek dbać o ich interes. Brutalna rzeczywistość jest taka, że o własne sprawy człowiek jest zobowiązany zadbać samemu i tyle. * - niepotrzebne skreślić. Firma postąpiła z Tobą w sposób zasługujący na potępienie a być może nawet ściganie przez prokuraturę (specem od prawa nie jestem), nikt tego nie neguje. Powyższe nie zmienia jednak niestety faktu, że Twoja historia jak ulał pasuje do powiedzenia: "czemuś biedny? boś głupi."
OdpowiedzOstatni akapit jednak wskazuje na to że liczyłaś na pogłaskanie po główce o może nawet na cudowne rady jak zniszczyć firmę która według Ciebie Cię oszukała. Naprawdę ręce opadają jak się czyta takie historie. Zupełnie nie rozumiem skąd przekonanie, że kadrowe czy ktokolwiek inny miałby załatwiać Twoje sprawy? Sama jesteś winna swojemu położeniu droga autorko bo nie zrobiłaś kompletnie nic. Nawet nie chciało Ci się sprawdzić chociażby w google czy umowa zlecenie w ogóle uprawnia Cie do urlopu macierzyńskiego, za to opisać historyjkę na piekielnych to już mogłaś. Brak słów. I tłumaczenie, że kadrowe Ci coś obiecały to nic innego jak zwalanie swoich obowiązków na innych. Nie kadrowe, nie państwo i nawet nie urzędnicy są od dbania o Twoje sprawy. I jeśli nawet polska to dziki kraj to tez dzięki takim właśnie obywatelom, którzy tylko liczą na to, że państwo im wszystko da i wszystko za nich załatwi.
OdpowiedzMasz ode mnie ogromnego plusa za to co napisałaś w edycie. Walcz o swoje i nie odpuszczaj oszustom!
OdpowiedzPozew w sądzie pracy ląduje w poniedziałek. Tak, wykonywałam pracę w określonym miejscu, godzinach i pod bezpośrednim zwierzchnictwem. Tak wgl, to dzięki. Bo sama wiem, że byłam głupia, że zaufałam...Ale, cholera, w sylwestra (kiedy jeszcze nie wiedziałam o ciąży) z szefową wódkę piłam, bo na imprezę do mnie przyszła. Więc jakoś mi nawet przez myśl nie przeszło, że mnie może w wała zrobić.
Odpowiedz@Jezebel: Sama jesteś sobie winna, wątpię,że pozew coś da...co napisałaś? że kadrowa Ci obiecała macierzyński? Ale nieznajomość prawa nie jest wytłumaczeniem - poza tym na pierwszych stronach w googlach masz jak byk co przysługuje osobie na umowie zlecenie. A z tego co piszesz za lipiec i sierpien nie masz składek opłaconych bo nie miałaś pracy, więc Ci już w sumie nic nie przysługuje. Eh, co za naród.
Odpowiedz@m1m1m1: co za naród, że potrafi oszukać "brat brata". Nie rozumiem Was. Oszustwo - ok, nieufność *- be. A podobno mierzy się innych własną miarką... To kim są Ci, którzy nie ufają? Oszustami? Nota bene - właśnie karmię mojego pięknego syna i nie biorę pieniędzy od państwa. Też jestem be, bo nie umiem wywalczyć? Czy byłabym be, gdybym pobierała, bo to za wasze (i moje!) podatki?
Odpowiedz