Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako, że od wczoraj dołączyłam do grona kierowców (po długim czasie zdawania…

Jako, że od wczoraj dołączyłam do grona kierowców (po długim czasie zdawania i teorii i praktyki), chciałabym przytoczyć kilka absurdów z całego toku przygotowywania się i zdawania egzaminów.

Badania i składanie papierów.

Jak wiadomo, aby w ogóle zapisać się na kurs na prawo jazdy, trzeba przejść badania. Aby je wykonać należy zgłosić się do lekarza medycyny pracy. Nie wiem czy tylko jest tak u mnie, ale on zawsze jest oblegany, same zapisywanie trwa 3 godziny, przez kolejki. Pół godziny przed otwarciem rejestracji stoi zawsze długa kolejka, głównie osób które muszą zrobić badania do pracy, ale też młodzieży chętnych do zdawania prawa jazdy. Po zapisaniu się, czeka się już trochę mniej, bo około godzinę- następuja badania słuchu i wzroku (jeżeli ktoś ma problemy ze wzrokiem to zapisuje się, że będzie trzeba szybciej wymieniać prawo jazdy po wcześniejszych badaniach wzroku). Trwa to ogólnie maksymalnie 15 minut, jednak lekarz skasował u mnie (w tamte wakacje) 50 zł, a w tym momencie wchodzi w życie przepis, aby badania kosztowały 150 zł. Też chciałabym aby za minutę pracy płacili mi 10 zł.
Następnie idzie się do urzędu miejskiego, do wydziału transportu, aby złożyć papiery. Ja trafiłam na strasznie niemiłą Panią. Dała kartkę, mówiąc, że trzeba wypełnić i poszła do drugiego pokoju. Ja wypełniłam to, co uważałam, że trzeba, oddałam. Chyba wiecie jakie było zdenerwowanie Pani po tym jak zobaczyła, że niektóre rzeczy źle uzupełniłam, a niektórych w ogóle.

Kurs jazdy- wyjeżdżanie godzin.

Ta Piekielność głównie tyczy się innych kierowców, którzy zaczynają wariować, tylko jak zobaczą Elkę. Wyprzedzanie, wymuszanie pierwszeństwa jest na porządku dziennym, jednak pewna sytuacja mnie, może nie rozzłościła, ale rozśmieszyła. Szkołę nauki jazdy wybrałam w moim mieście, aby po godzinie w jedną stronę nie dojeżdżać do dwóch większych miast, w których są WORDy. Musiałam więc dojeżdżać Elką do miasta wojewódzkiego, krętą drogą przez las. Z samego rana wybrałam się na jazdy z instruktorem, ale mniej więcej od połowy drogi widziałam w lusterkach, że jedzie za nami samochód dostawczy, cały czas próbował nas wyprzedzić, ale widać, samochód nie dawał rady (jechałam wtedy maksymalna prędkością 90 km/h, jako że ja sama nie lubię, jak wlecze się przede mną jakaś Elka). Z dziesięć minut przed wjazdem do miasta instruktorowi dzwoni telefon. Wiadomo, często do niego ktoś dzwoni- a to umówić się na kolejna jazdę, a to poinformować o wyniku egzaminu, ale nie tym razem. Po rozłączeniu się powiedział co to był za telefon. Dzwonił kierowca z samochodu za nami (widział numer telefonu instruktora na tyle samochodu), stwierdzał, że on nie da rady nas wyprzedzić, a bardzo mu się śpieszy i czy nie mógłby powiedzieć mi, abym zwolniła, a najlepiej zjechała, aby on mógł nas wyprzedzić. Zrozumiałabym jakbym jechała wolniej, ale zawsze starałam się dostosowywać prędkość do warunków i gdy pogoda była dobra, tak samo droga, to bez problemu jechałam z maksymalna prędkością. Skończyło się tak, że kierowca dostawczaka, na największym skrzyżowaniu przy wjeździe do miasta, które zawsze się korkuje, stał w korku przede mną. Gratuluję, zyskał dodatkowe 2 sekundy, niż jadąc za mną.

Egzaminy teoretyczne

Same nowe testy są w sobie piekielne. Brak oficjalnych baz pytań nie jest aż takie złe, ale same treści i podchwytliwość filmików i zdjęć jest piekielna. Nie będę wspominała tutaj o pytaniach typu "minimalna długość drążka do zmiany biegów" i "rozmiary tablicy rejestracyjnej" na które trafiałam się na testach, ale pytania, na których nie możesz myśleć. Niedawno przygotowując się na zdawanie testów po raz drugi (ważność poprzednich się skończyła więc musiałam ponownie je robić) trafiłam na pytanie "Czy za tym znakiem na drodze może wystąpić poślizg?" a na zdjęciu znak "uwaga oblodzenia". Jaka jest poprawna odpowiedź? "Nie". Czemu? Skoro jak każdy wie, gdy na drodze/chodniku jest lód, łatwo można się poślizgnąć. Jak widać po tym pytaniu, znak ten informuje nas tylko o oblodzeniach, na których poślizg nie jest możliwy. Większość pytań także jest podchwytliwa- tu kolejny przykład, pytanie "Czy na tym skrzyżowaniu można skręcić w lewo?" i filmik- widok na drogę taki jaki ma kierowca, samochód jedzie, pokazane jest skrzyżowanie- jest postawiony zakaz skrętu w lewo. Byłoby wszystko OK, gdyby filmik się tak skończył, ale nie, samochód dalej jedzie, pokazane jest kolejne skrzyżowanie, tym razem z możliwością skrętu w lewo. Po skończeniu filmiku zdający ma kilka sekund nad rozmyślaniem "jakie skrzyżowanie miał na myśli autor". Problemem są także stany komputerów, lub serwerów z pytaniami. Na porządku dziennym jest przycinanie się pytań. Osoba zdająca po raz pierwszy po takim przycięciu może pomyśleć, że nie przycisnęła przycisku "kolejne pytanie", wiec klika jeszcze raz. Pod odcięciu się, program nie przeskakuje do następnego pytania, ale na chwile je pokazuje a potem przechodzi do kolejnego, tak jakby ktoś nie znał na nie odpowiedzi i ominął je.

Egzaminy praktyczne.

Człowiek po zdanym teoretycznym teście jest szczęśliwy, że udało się ominąć chociaż jeden sposób zabierania pieniędzy przez WORD. Na tym etapie są już kolejne. Jak pisałam wcześniej zajęło mi trochę zdawanie egzaminów (ze względu na paraliżujący stres, przy którym nawet nie wiem jak mam włączyć samochód, oraz który występował tylko na testach), przepisywałam się także do różnych WORDów. Rozmawiając z ludźmi, czekając na egzamin słyszałam o wielu przypadkach egzaminatorów, którzy robią wszystko, aby zdający nie zdał. Pierwsze- nie zamykanie drzwi od pasażera. Wiadomo, każdy kto ma przygotować się do jazdy i ruszyć musi zorientować się ze wszystkimi lampkami na desce rozdzielczej. Musi przypilnować, aby jazda była bezpieczna, czyli tez przypilnować, aby były zamknięte wszystkie drzwi. Ja całe szczęście przed egzaminami o tym usłyszałam, ale czasem, egzaminatorzy przymykają tylko lekko drzwi, by zobaczyć, czy zdający pamięta o tym, by wszystko sprawdzić, jednak osoby, które podchodzą do egzaminu, bez słyszenia o tym, mogą nawet tego nie zauważyć- głównie przez stres, który chyba u każdego występuje, nie ważne, który raz zdaje. Kolejne, są egzaminatorzy, którzy robią tzw. "krwawe dni", czy to nie mają humoru, czy to ich tradycja- nikt u nich w danym dniu nie zdaje- jeżdżą i wymyślają najdziwniejsze komendy, do momentu aż ktoś nie popełni chociaż jednego błędu. Słyszałam także o egzaminatorze, którzy za późno wydaje polecenia- np o skręcie w lewo, tuż przy rozpoczęciu linii ciągłej, co skutkuje nie zastosowaniem się do poleceń egzaminatora i przerwaniem egzaminu.

Siedząc i czekając przed salami od teorii i placykiem, można zauważyć, że większość osób nie zdaje- najwięcej teorii (rekordem było zdanie 1 osoby na kategorię B, przy 11 osobach w sali). Idzie przez to strasznie dużo pieniędzy- sama wolę nie liczyć ile poszło na moje zdawanie.

prawo_jazdy

by misguided
Dodaj nowy komentarz
avatar Szynszyl
0 20

Ale tak generalnie to pamiętasz, że prawo jazdy nie jest obowiązkowe? Stawka u lekarza medycyny pracy jest taka, jak u innych lekarzy prywatnych, czy nawet jakby popatrzeć dobrze w ZIPie publicznych. Kierowca dostawczaka był piekielny, ale myślę, że to nie przez eLkę, nawet jadąc normalnym samochodem można się spotkać z takim "wyprzedzaniem, aby wyprzedzić". Egzamin teoretyczny zdawałam na starych zasadach, więc się nie wypowiem, widziałam tylko ten przykładowy test i był banalnie łatwy. A co do egzaminu praktycznego, to historia stara jak świat. Skoro tak stresuje Cię jazda, po co chcesz mieć prawo jazdy?

Odpowiedz
avatar Cynamonka
4 16

@Szynszyl: a może autorkę stresuje nie tyle jazda, co sam fakt zdawania egzaminu? Wiem to po sobie. Uwielbiam prowadzić i każda jazda eLką była czystą przyjemnością, jednak na egzaminie stres zżerał mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam utrzymać nogi na sprzęgle. Bez kilku tabletek uspokajających wziętych na godzinę przed nie mogłam jechać, bo w głowie miałam istny chaos i mętlik.

Odpowiedz
avatar munitalp
3 3

@Cynamonka: Największym winowajcą jest stres, ale na drodze jest dużo stresujących sytuacji (w końcu tyle baranów jeździ wśród nas - bez obrazy dla kogokolwiek). Co do brania tabletek uspakajających jest to głupota za którą powinni karać. Dlaczego? jak każdy środek np. alkohol, narkotyki i inne artykuły, które powodują zmiany w czasie reakcji człowieka mogą spowodować coś złego. Pewnie będzie "-", ale równie dobrze mogłaś wsiąść do auta wypijając setę wódki - pewnie również byś była spokojna. Ja zdając na prawko stresowałem się tylko na pierwszym egzaminie, ponieważ nie wiedziałem co mnie czeka,a podszedłem do tego że jak się umie jeździć przepisowo to się zda, jak nie to nie. Wracając do historii jedyną głupią rzeczą na egzaminach są pytania o części auta ("długość drążka zmiany biegów") a co ja zdaję egzamin na zawód: Mechanik Samochodowy?. Będę chciał to wymienię drążek na taki jaki mi pasuje, uwzględniający moją wygodę. Prawo jazdy to dalej dokument który pozwala jeździć tylko i wyłącznie pojazdami, a nie (jak to teraz jest) na bycie zawodowym znawcą każdej części każdego samochodu. Choć powinno być na kursie np. wymiana żarówek (jeżeli jest to możliwe - ponieważ w większości już aut bez mechanika się nie obejdzie), zmiana koła (powiecie że uczą, ale nigdy nie widziałem, jak i sam nie doświadczyłem tej "przyjemności" podczas kursu). Miałem sytuację kiedy świeży kierowca (płci męskiej) złapał gumę i zatrzymał mnie abym mu zmienił koło, bo on jeszcze tego nie robił itd.... Wymiana bezpieczników. Jeszcze mogło by być zrealizowane ustawianie trójkątów w "symulowanych" sytuacjach gdzie samochód odmawia posłuszeństwa i musimy zapewnić bezpieczeństwo innych w ruchu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2014 o 17:15

avatar Cynamonka
0 0

@munitalp: Każdy jest inny i inaczej reaguje na stres. Na drodze zdarzało mi się wiele stresujących akcji, ale nigdy nie denerwowalam sie az tak jak na egzaminie. Co do tabletek - nie porównuj wzięcia ich do wypicia wódki, bo to zahacza o "nie znam sie a sie wypowiem". To nie były jakies silne psychotropy, tylko zwykły lek dostepny w aptece bez recepty, nie powodujacy niemoznosci prowadzenia pojazdu (swoja droga, po psychotropach tez mozna spokojnie jezdzic, jak sie dogada sprawe z lekarzem i odczeka swoje, zeby zobaczyc, jak reaguje na nie organizm). Tabletki te bralam juz wczesniej wielokrotnie, czesto przy okazji zblizajacych sie testow, mialam po nich calkowicie czysty umysl, moglam sie calkowicie skupic na wykonywaniu zadania, a w przypadku prowadzenia pojazdu dokladnie widzialam, co sie dzieje dookola. Nie bylam senna, nie mialam opoznionego refleksu. A bez nich? Chaos w glowie, ciemno przed oczami, omdlenia, glowa w kibel i wspominamy sniadanie, dusznosci, drzenie na calym ciele... a to wszystko wina tego, ze nie umiem panowac nad stresem zwiazanym z egzaminami. W takim stanie naprawde nie dalo sie prowadzic auta, niestety... Ps. Po wodce to w ogole bym auta nie odpalila ;) ucielabym sobie drzemke na tylnym siedzeniu i zdawaj sobie koles sam ;)

Odpowiedz
avatar munitalp
0 0

@Cynamonka: Różne rzeczy, różnie działają na człowieka, np. po kieliszku wódki nie jestem pijany, co w sumie mnie nie wyklucza z prowadzenia pojazdu, gdyby nie dmuchanie w "balonik" (ogólnie po każdej libacji i tak na następny dzień idę się przebadać). Znam nawet osoby które się stresowały podobnie jak ty (w sensie mają taki sam problem z egzaminami), a wręczałem im witaminę C, dając im tabletkę powiedziałem że to na uspokojenie - placebo zadziałało. A z tabletkami jest właśnie jak z jakimkolwiek odurzaniem się są dni w których organizm jest odporniejszy, a niekiedy słabszy. A znam to z doświadczenia bo w swój organizm nie jedną aptekę musiałem zaaplikować. Zamiast truć się (nierefundowanymi) sztucznymi stymulantami zakup sobie na stres ziele o nazwie: kozłek lekarski (rób z tego herbatkę - od razu informuję nie szukaj smaku, pchnij ku sr...). Co do "Ps" mam podobnie.

Odpowiedz
avatar MyCha
10 14

Dziewczyno przesadzasz. Prawo jazdy zdałam około miesiąc temu. Teoria za pierwszym, praktyka za drugim. Także jestem na bieżąco. Także po kolei: Lekarz - pensji lekarzom każdy zazdrości ale nauki już jakoś nie bardzo. Ja za swoje badania lekarskie zapłaciłam 60 PLN, miało miejsce w szkole jazdy, czekałam na nie około trzech minut. Lekarz zadawał mi różne pytania, a ja odpowiadałam "Nie, wszystko z moim słuchem/wzrokiem/kręgosłupem w porządku". Całość trwała kolejne trzy minuty. To było dopiero piekielne bo zaświadczenie można dostać nawet osoba która była prawie ślepa. Kierowca ciężarówki zaś swoją drogą był całkiem kreatywny. Skąd miał wiedzieć, że dalej traficie na korek? Wymuszania pierwszeństwa i trąbienia na eLkę również nie rozumiem. każdy przecież się kiedyś uczył. Egzaminy teoretyczne. Jak już pisałam zdałam za pierwszym razem. Nauka zajęła mi dwa wieczory, nie licząc wiedzy zdobytej na wykładach. Pytanie o wymiary tablicy jest bez sensu ale na jeden raz dla ćwiczenia pamięci można się nauczyć :P. ""Czy za tym znakiem na drodze może wystąpić poślizg?" a na zdjęciu znak "uwaga oblodzenia". Jaka jest poprawna odpowiedź? "Nie"." Mogę się założyć, że na obrazu okolica była pięknie zielona,świeciło słoneczko itp. Znak zaś informuje, że w okresie ZIMOWYM występują oblodzenia. Także w lato jak najbardziej nie trzeba się obawiać poślizgu. Co do pytanie o możliwość skrętu w lewo. Zawsze pytanie nawiązuje do ostatniego skrzyżowania. Czyli co kierujący może/ma/nie wolno mu/powinien zrobić w momencie zatrzymania się filmiku. Mnie się taka formuła wydaje całkiem logiczna. Przycinanie się komputerów. Piekielne i to ostro. Dobry powód do skargi. Ja na szczęście nie miałam takich problemów. Co do 'niestandardowych' zachowań egzaminatorów. Dobry instruktor powinien przygotować kursanta na takie niespodzianki. Swoją droga sama się nigdy nie spotkałam z takim zachowaniem, nikt ze znajomych osobiście również, każdy tylko o czymś takim słyszał. Pachnie mi to w bardziej barwnych przypadkach Urban Legend. W samochodach na egzaminie są wszędzie kamery, każde zachowanie będące łamaniem prawa zostanie udokumentowane. Egzaminatorzy to ludzie tacy jak każdy inny, też nie chcą stracić pracy.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

Jak liczysz ten zarobek na minutę u lekarza? Mam wrażenie, że nie odjęłaś od tego dochodowego, składek ZUS, ubezpieczenia od odpowiedzialności zawodowej, kosztów archiwizacji dużej przecież ilości kartek i tak dalej. Popraw mnie, jeśli się mylę.

Odpowiedz
avatar ampH
2 2

@bloodcarver: W prosty sposób, nawet jeszcze zaniżył. Aby 10 zł zarobić na minutę to musi 600 zł na czysto zarobić w godzinę, prawda? Czyli jakieś... No niech nawet będzie 1300 zł brutto. Po te 150 zł nawet za badania to mamy licząc 9 wizyt. Wychodzi niecałe 7 minut na wizytę, czyli tyle ile mi zeszło zarówno przy "badaniu" przed prawkiem i badaniu okresowym w pracy. Tak jak badanie na prawo jazdy robił lekarz, co się ograniczyło do mojego wejścia, zapytał czy jestem zdrowy i wypisał kwit, że mogę jeździć, tak badanie okresowe do pracy przeprowadziła pielęgniarka mierząc mi ciśnienie. Niech zarabiają dużo. Uczyć się muszą w cholerę i to całe życie. Jednak jak "badanie" kończy się na zapytaniu czy jestem zdrowy i do widzenia to niestety maksymalnie wyceniam taką pracę i wiedzę potrzebną do jej wykonywania na jakieś 8 zł za godzinę. Tutaj natomiast duża ilość lekarzy medycyny pracy idzie na ilość, byle tylko jak największy przemiał był i żeby jak najwięcej zarobić.

Odpowiedz
avatar Cytokina
7 9

"Też chciałabym aby za minutę pracy płacili mi 10 zł." W takim razie zapraszam na studia medyczne. Nikt ci nie broni zostać lekarzem i potem tyle brać za wizyty prywatne. Zdawałam prawko jeszcze z starym egzaminem teoretycznym (ostatni rocznik) więc o testach się nie wypowiem. Jeśli jednak chodzi o komputery to ja zdawałam na nowym, niezacinającym się, bardzo dobrym jakościowo sprzęcie. Skoro miałaś okazję zwiedzić kilka WORDów to mogłaś sobie wybrać taki z dobrym sprzętem. To, co ludzie mówią przed egzaminami to w większości legendy pełne przesady i dodatkowo podsycone strachem. Mi udało się zdać u ponoć najgorszego egzaminatora, który z zasady nie przepuszcza żadnych dziewczyn, jest dla nich niemiły, prowadzi po najwredniejszych ulicach, egzaminuje bardzo długo itp. Okazało się, że był to bardzo przyjemny, rzeczowy facet, egzamin trwał krótko (aczkolwiek do najłatwiejszych nie należał, objeździłam najbardziej ruchome skrzyżowania w okolicy), a nawet dostałam pochwałę za opanowanie i dobre decyzje (pomimo tego, że egzaminu nie zdałam bezbłędnie). "Słyszałam także o egzaminatorze, którzy za późno wydaje polecenia- np o skręcie w lewo, tuż przy rozpoczęciu linii ciągłej, co skutkuje nie zastosowaniem się do poleceń egzaminatora i przerwaniem egzaminu." A ja słyszałam o kamerach zamontowanych w każdym samochodzie WORDu. Jeśli egzaminator wydaje polecenie, które zmusza zdającego do złamania przepisów ten nie może go wykonać. Jeśli odmowa wykonania tekirgo manewru poskutkuje zakończeniem egzaminu z wynikiem negatywnym to przecież wszystko jest zarejestrowane i egzaminator aż sam się prosi żeby złożyć na niego skargę i narobić mu kłopotów.

Odpowiedz
avatar Agness92
1 3

@Cytokina: Lekarz lekarzem, zarabiać musi, ale mimo wszystko podniesienie opłaty za badanie na prawko do 200 zł to gruba przesada i zdzierstwo. Szczególnie, że większość tych badań to ściema na "słowo honoru".

Odpowiedz
avatar Lonely_Sheep
3 3

Też jestem na bieżąco z tematem, bo prawo jazdy robię. Co do teorii - nie wiem, może dla kogoś to naprawdę jest trudne, może ktoś ma gorszą pamięć czy mniejsze predyspozycje, ale naprawdę... dla mnie to było coś banalnego, zdałam za pierwszym razem. Nowa teoria przygotowuje do tego, żeby MYŚLEĆ na drodze, i właśnie bardzo dobrze że są filmiki których nie można odtworzyć ponownie, bo na drodze również masz tylko jedną możliwość zauważenia czegoś, nie cofniesz czasu, nie naciśniesz repley. Ale okej, nie wnikam. Co do praktyki, jest już gorzej. Jestem po trzech nieudanych podejściach, czekam na czwarte. Mam pełną świadomość tego, że zepsułam. Uważam, że dwa razy nie zdałam z mojej winy, raz z powodu pecha (pan mi zajechał drogę, a ja miałam pierwszeństwo) ale NIGDY nie winiłam za nic egzaminatora. Oni nie muszą być przemili czy włazić kursantom w przysłowiową d*pę, ale są urzędnikami państwowymi i jak na urzędnika, tak i na nich można złożyć skargę. Żaden z nich trzech mnie nigdy nie obraził, ba, nawet nie uraził. Wszyscy trzej byli bardzo mili, jeden (ten od "pecha") powiedział mi potem "wiem, że to nie pani wina, ale nie mogłem inaczej, powodzenia na następnym, bo dobrze pani jeździ (uśmiech)". Każdy starał się podnieść mnie na duchu, nie wywierać presji, nikt na mnie nie krzyczał czy nie chciał mnie zjeść. To, że nie zdałam, to już inna sprawa, bo kolejnym razem nie wyhamowałam przed linią stopu (10cm za nią byłam ;<) a trzeci raz nie zdałam na łuku, bo nie zmieściłam się w kopertę. Mea culpa, ale do egzaminatorów nie mam absolutnie nic, też ludzie. Jeżeli chodzi o badania - czekałam na nie jakieś 15 minut, zapłaciłam 50 zł i trwało ono 3 minuty. Nie zbadał mi dosłownie nic, wszystko, nawet wzrok, napisał "na słowo honoru". A o piekielności innych użytkowników dróg względem elek nie trzeba nic mówić, bo wiadomo, zdarzają się. Tacy ludzie niektórzy są.

Odpowiedz
avatar Bydle
5 7

Drzizas... „Dała kartkę, mówiąc, że trzeba wypełnić i poszła do drugiego pokoju. Ja wypełniłam to, co uważałam, że trzeba” Czyli piekielna była ta kobieta, bo to ty uznałaś, że należy wypełnić częściowo? „Szkołę nauki jazdy wybrałam w moim mieście, aby po godzinie w jedną stronę nie dojeżdżać do dwóch większych miast, w których są WORDy. Musiałam więc dojeżdżać Elką do miasta wojewódzkiego, krętą drogą przez las.” Tego nie rozumiem - dlaczego musiałaś dojeżdżać do miasta wojewódzkiego? W powiatowych nie wolno uczyć się jeździć? I dokąd musiałaś dojeżdżać godzinę, by móc dojechać do jednego z dwóch miast? Za moich czasów nie trzeba było ani do wojewódzkich, ani do dwóch różnych... „"Czy za tym znakiem na drodze może wystąpić poślizg?" a na zdjęciu znak "uwaga oblodzenia"” Nie oblodzenia, a oszronienia i wszystko się zgadza - przed poślizgiem ostrzega A-15, a przed szronem A-32. To są dwa RÓŻNE znaki. „Wiadomo, każdy kto ma przygotować się do jazdy i ruszyć musi zorientować się ze wszystkimi lampkami na desce rozdzielczej. Musi przypilnować, aby jazda była bezpieczna, czyli tez przypilnować, aby były zamknięte wszystkie drzwi.” No i? Przy np. cofaniu należy zachować szczególną ostrożność. A przed ruszeniem sprawdzić parę rzeczy. Czego w tym nie rozumiesz i co cię w tym dziwi? „Słyszałam także o egzaminatorze, którzy za późno wydaje polecenia- np o skręcie w lewo, tuż przy rozpoczęciu linii ciągłej, co skutkuje nie zastosowaniem się do poleceń egzaminatora i przerwaniem egzaminu.” A ja wiem na pewno, że w pojazdach są kamery i wolno (a nawet należy) składać skargi, gdy sądzi się, że egzamin został przeprowadzony nieprawidłowo. ;>>>

Odpowiedz
avatar EmptyPage
0 2

Ja zdałam teorię za pierwszym razem, w ogóle się nie ucząc. Po prostu rozwiązywałam dużo testów u instruktorki i naprawdę mnie dziwi to, że ludzie nie zdają tej teorii i podchodzą po kilka razy. A co do praktyki, sama zdałam trzy dni temu dopiero za trzecim razem, a egzaminatorów miałam różnych. Na pierwszym egzaminie trafiłam na trudny dzień egzaminatorki i jej ton głosu wyraźnie mi sugerował, że czeka aż popełnię jakiś błąd. A gdy już zrobiłam coś nie tak to miała do mnie pretensje, że czemu tak zrobiłam, że tak nie można bo coś tam. Za drugim razem jakiś samochód wyjechał mi przed maską gdy wtaczałam się na rondo i nie zdążyłam zareagować i egzaminator przerwał egzamin, ale z uśmiechem wytłumaczył mi jak powinnam była się zachować. No a za trzecim razem miałam naprawdę świetnego egzaminatora, bo wybrał mi łatwą trasę i był bardzo w porządku. Dla mnie kwestia podejścia.

Odpowiedz
avatar Bukmacherka
3 3

@EmptyPage: jak juz zrobiłaś cos nie tak to miała pretensje? A to zła baba... Przecież to normalne, ze na drodze kierowcy popełniają błędy... Powinni Ci to zaliczyć! A za drugim razem samochód wyjechał Ci przed maską jak wjeżdżałaś na rondo? Coz samochody będące na rondzie maja ( przeważnie ) pierwszeństwo... Wiec Ty musiałaś je wymusić... Niestety.

Odpowiedz
avatar pawel78
1 1

@misguided: zacznijmy od tego, ze kurs prawa jazdy sa zle prowadzone, a kursanci zle uczeni

Odpowiedz
avatar ncc1701
1 1

Lol - "tez chcialabym, zeby za minute placili mi 10zl"... A to jaki problem - idziesz na studia medyczne i juz. Jak mnie wkurza takie patrzenie na rece ile kto zarabia. Zle ci? Za mala masz pensje? Zmien zawod. Wyjedz do inego miasta. Wyjedz do innego kraju. Zrob cos a nie narzekaj ze inni maja lepiej. 150zl za zaswiadczenie to ludzie widza, ale 4 lat nauki w liceum, 6 lat studiow, roku stazu i 5 lat specjalizacji to widziec nie chca. "A bo to tylko wypisanie recepty"! I "konowal" sie osmielil wziac za to 50 czy 100zl. Jak ludzie dzwonia po hydraulika to on za 50 zl nawet nie przyjedzie kranu obejrzec a co dopiero wymienic uszczelke. Ale za wypisanie recepty to jest "drogo". No zesz... Ludzie widza co chca wylacznie. "Pokaz lekarzy co masz w garazu". Ale to ze trzeba na dyzurze jechac do stwierdzenia zgonu, ze moga zadzownic o kazdej porze z Policji po zaswiadczenia do szpitala psychiatrycznego itd. - to juz nikogo nie obchodzi.

Odpowiedz
avatar Bukmacherka
0 0

W prawdzie prawko zdawałam 7 lat temu, ale wydaje mi sie autorko, ze trochę przesadzasz. Po pierwsze teoria... Jakby nie było jest ważna, co jak będziesz jechać samochodem i trafisz na znak, którego nie rozumiesz ? Albo na skrzyżowanie bez żadnego znaku... ? Słyszałam, ze testy teraz sa dosc trudne, ale dla chcącego nie ma trudnego, do tego trzeba przysiąść. Co do praktyki to zgadzam sie z poprzednikami, takie " gierki" egzaminatorów powinno sie zgłaszać, aczkolwiek ja uważam je za mit, bo ani mi, ani moim znajomym, ani znajomym znajomym nie trafił sie nigdy taki egzaminator co by specjalnie kursantowi robił takie akcje. A stres? Owszem był, ale to należy opanować i myślec logicznie ! Bo co potem jak zestrsujesz sie za kierownicą? Co jak wpadniesz w poślizg lub w ostatnim momencie cos zobaczysz? Stres i blokada? Niestety wielu kursantów po kilku jazdach czuje sie juz mistrzem kierownicy i z takim nastawieniem idą na egzamin gdzie zasiadają za kołkiem z egzaminatorrem, który daje prawko tym, którzy nadają się juz do prowadzenia czterech kółek, a Ci co nie zdają nie dopuszczają do siebie myśli, ze po prostu to jeszcze nie ten moment, jeszcze robią kilka rzeczy źle ( co na drodze moze skończyć sie tragicznie) i opowiadają w kółko o piekielnych egzaminatorach. Nie uważam tej historii za piekielną.

Odpowiedz
avatar martka89
0 0

Po zdaniu za 12 razem stwierdzam że egzaminatorzy to przemili ludzie, nigdy nie próbują cię oblać celowo (taaak, przyznaję że sama byłam tak kreatywna ;)), a jak już wspomniano kamery są po to, żebyś mogła się odwołać. Piekielnych kierowców w czasie L-kowania nie spotkałam, a przecież Kraków to duże miasto, statystycznie frustratów powinno być wielu :) Teorię zdałam bez żadnych problemów czytając jedynie ustawę Prawo o ruchu drogowym (w porównaniu do innych ustaw całkiem przyjazna), nie robiłam wcześniej żadnych testów. I mimo zdawania 12 razy teraz jestem przekonana że umiem jeździć (a także być poprawniejszym pieszym i rowerzystą), a nie że znam na pamięć kilkaset pytań. Szanowna Autorko, powodzenia tak czy inaczej ;)

Odpowiedz
avatar pawel78
1 1

@bukmacherka: i co z tego? zbyt wiele kobiet nie potrafi jezdzic nawet po 20-30 latach za kolkiem

Odpowiedz
avatar exeQtor
0 0

Nie wiem co ma być piekelnego w tej historii? Odnosze wrażenie że na siłe szukałaś czegoś piekielnego żeby tylko napisać cokolwiek.

Odpowiedz
Udostępnij