Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z racji zachęcającej pogody w ostatni sierpniowy weekend wybraliśmy się grupką znajomych…

Z racji zachęcającej pogody w ostatni sierpniowy weekend wybraliśmy się grupką znajomych do jednego (a dokładniej do jednej pary) na działkę - grill, "pifo", może coś bardziej procentowego, przydomowa „wędzarka” - ostatni weekend urlopu.

W sobotę siedzimy (no dobra pozycja była mniej wertykalna niż przy siedzeniu), popijamy browarki gadamy o pierdołach, "dziołchy" coś tam plotkują, oglądają fotki z urlopów przy winie czy innym drineczku, dzieciaki kolegi zapewniły sobie rozrywkę z moim psem biegając po działce, chabanina, szaszłyki tudzież inny drób wesoło skwierczy na grillu, wędzarnia działa na pełnych obrotach, leń do tego stopnia, że lodówka samochodowa podpięta na przedłużaczu do zasilacza chłodziła nam browarki na miejscu, coby nie trzeba była za daleko do domku biegać - idylla.

W pewnym momencie sielankę przerywa dźwięk dzwonka telefonu - kolega, delikatnie rzecz ujmując lekko wkurzony, odbiera telefon i odchodzi kawałek. Po 5 minutach wraca już nie lekko wkurzony (delikatnie rzecz ujmując) i zaczyna kląć na swojego szefa (i to tak parę pokoleń wstecz). Po paru łykach piwa od inwektyw przechodzi do konkretów.

Szefunio od jednego z pracowników dostał telefon, że mu się samochód "rozkraczył" 70km od celu i teraz Pan szanowny szuka chętnego, który by go zaholował - bo w ramach oszczędności firma zrezygnowała z assistance i teraz jest problem.

Na oświadczenie mojego kumpla, że jest weekend, on jest po paru browarach i nigdzie jechać nie może, szef dostał "piano-toku", że jak to nie może, za co on mu płaci, socjalizm się skończył w 89, teraz się pracuje, kiedy i ile jest potrzeba, a nie 8h od poniedziałku do piątku i niech on mu nie mówi, że nie może jechać, tylko niech kogoś na cito załatwia tylko tak żeby to kosztów nie generowało.

Na stwierdzenie kolegi, że nie ma, kogo "załatwić" w sobotę, w ostatni weekend wakacji o 3 po południu, szef mu powiedział, że to są jego problemy i nie widzi żadnych przyczyn dla których on jego o nich informuje i czeka na telefon z informacją, że sprawa została załatwiona.

O ile kumpla znam to nie zdzierżył by takiego traktowania (a ma podstawy do tego żeby być wybrednym), co więcej jeszcze kilka miesięcy wcześniej o warunkach i atmosferze w pracy wyrażał się nad wyraz pozytywnie.
Podobno palemka szefowi odbiła jakoś w połowie czerwca (jak to kolego określił uruchomił mu się tryb feudalno-sanacyjny) i zrobił się nie do zniesienia, w trakcie urlopu potrafił wydzwaniać po 4-5 razy dziennie z pierdołami, straszy po firmie zwolnieniami, obcinaniem pensji (co poniektórym poleciał po dodatkach), kumpel tuż przed wolnym wrócił z jakiejś delegacji o 6 rano, to o 9 miał telefon czemu go w pracy nie ma (na stwierdzenie, że całą noc spędził w pociągu i oka nie zmrużył usłyszał, że niech nie będzie taki francuski piesek, bo na jego miejsce znajdą się tacy co im to nie będzie w pracy przeszkadzać) i jeszcze kilka mniej, i bardziej mało sympatycznych akcji, których kolega ma już serdecznie dość.

Po około dwóch godzinach kolega odebrał drugi telefon z pytaniem, co załatwił - na odpowiedź, że tak jak szefa informował nic nie można załatwić, a tak ogólnie to on do poniedziałku jest jeszcze na urlopie, kolega usłyszał, że w takim razie w poniedziałek czeka go poważna rozmowa na temat jego podejścia do pracy i przyszłości w firmie.
Udało nam się poprawić nieco nastrój kolegi na resztę weekendu - nawet się trochę z szefostwa kolegi po brechtaliśmy.

Wczoraj kumpel do mnie dzwoni, z informacją, że z samego rana został wezwany na dywanik gdzie czekał na niego "motywujący" aneks do umowy, którego kolega nie podpisał - innymi słowy kumpel rozstał się z firmą z winy szefa, za to bez odrobiny żalu ze swojej strony (jak pisałem wcześniej facet ma wiedzę, doświadczenie i na tyle wyrobioną markę w swojej dziedzinie, że może pomarudzić i powybrzydzać przy szukaniu pracy).

weekendowe/urlopowe telefony z pracy

by Vege
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nipman
38 38

Polecałbym zgłoszenie do PIP, by ukrócić zachowanie szefa. O ile Twojemu kumplowi to nie przeszkadza (może znaleźć lepszą pracę), to reszta załogi może nie mieć takiego komfortu i przeżywać horror z takowym kretynem.

Odpowiedz
avatar myscha
16 18

Zgaduję, że szef miał jeszcze kilku pracowników, do których dzwonił w tej sprawie i też nic nie wskórał? Szkoda tego pracownika z rozkraczonym samochodem, bo stał gdzieś na wygwizdowie, ale nauczka dla szefa to jest to.

Odpowiedz
avatar Damasu
30 32

To jest straszne, że pracodawca przestaje szanować pracownika i uważa, że może go zastąpić milionem innych osób. Ostatnio słyszałam historię o tym, jak dyrektor wywalił wieloletniego, dobrego pracownika, bo ten chciał podwyżki... zastąpił go człowiekiem z ulicy, bez doświadczenia. Praca zwolniła - nowego trzeba nauczyć, obroty spadły.

Odpowiedz
avatar Bydle
1 39

„W pewnym momencie sielankę przerywa dźwięk dzwonka telefonu” Telefon (numer), oczywiście, służbowy? (i wybredny czy wredny? bo nie zdzierżyć z wybrednością ma związek dość daleki, następujący dopiero przy wybieraniu czegoś)

Odpowiedz
avatar sportowiec
36 38

Bo na urlopie telefonów z pracy się nie odbiera. Masz prawo wyjść i telefon zostawić w domu, podłączyć do ładowarki, zapomnieć zabrać ze sobą albo być w trakcie czynności, w czasie której telefonu odebrać nie sposób.

Odpowiedz
avatar Poluck
20 20

@sportowiec: Dokładnie, w każdej sytuacji lepiej nie mówić nic niż odmówić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Ja raz nie odebrałam telefonu o 21, bo zasnęłam, fatalnie się czułam itd. Następnego dnia dostałam 15-minutową tyradę o tym, że po to mam telefon służbowy, żeby go odbierać. Musiałam go też zabrać na wakacje, trochu byli na mnie źli, bo jak dzwonili z pracy to im morze szumiało. Szef był w wielkim szoku, gdy oznajmiłam, że znalazłam dużo lepszą pracę.

Odpowiedz
avatar sportowiec
12 12

@helena: Czyli w zależności od potrzeb szefa - jeśli ty czegoś chcesz albo upominasz się o swoje to jesteś pionkiem, na miejsce którego za drzwiami czeka tysiąc chętnych, ale jeśli szef czegoś chce to jesteś filarem bez którego firma się zawali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@sportowiec: tak, to była dokładnie ta filozofia. Ja odeszłam, zarabiam ponad dwa razy tyle, szefo kogoś tam znalazł. Firma się nie zapadła, on się nie zmienił i nie przemyślał swojego zachowania- uznał, że to mi odbiło :D (moja koleżanka wytrzymała jeszcze po mnie pół roku, więc miałam relacje niemal na żywo). A później polscy przedsiębiorcy narzekają, że mlodzież leniwa, bo wszystko (czyli godne wynagrodzenie) im się należy a robić (po 24h/dobę) się nie chce nikomu!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2014 o 16:29

avatar katarzyna
0 0

@sportowiec: niekoniecznie mozna nieodbierac telefonu na urlopie. Czasami podpisuje sie stosowna umowe do tego i pracownik ma byc w razie W dostepny pod telefonem. Mozna ludzi nawet z urlopu odwolac.

Odpowiedz
avatar Kecaw
8 8

Tak jak tu inni pisali zgłoszenie do PIP i wio. A tak swoją drogą to szef nie mógł sam tego załatwić? tzn. sam pojechać po tego pracownika czy coś jak dobrze wiedział że nikt nie jest dysponowany a tak mu zależało na tym ? albo inaczej ZADZWONIĆ po prostu do firmy która zajmuje się holowaniem ? (nawet jeśli nie ma umowy to raczej nie poniesie bitych kosztów za jeden hol).

Odpowiedz
avatar Pytajnik
6 6

@Kecaw: Ale jak Ty to sobie wyobrazasz? SZEF ma w sobote sie ruszac? Albo co gorsza placic za firme od holowania? Lepiej i taniej znalezc jelenia co zrobi to za darmoche :P

Odpowiedz
avatar obserwator
4 6

Takie rozmowy się nagrywa i zgłasza do sądu pracy.

Odpowiedz
avatar Karl
4 4

rok temu też wróciłem z takiego urlopu tylko po to, żeby poinfomowac pryncypała, że pi_rdole, nie robię, znajdę sobie inną pracę...

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

a na drugi ra zszefowi podaje sie sluzbowy nr telefonu, ktory masz pelne prawo wylaczyc bedac na urlopie :)

Odpowiedz
Udostępnij