Historia o powołaniu do zawodów medycznych.
Miałem koleżankę, od liceum marzyła o medyku i na medyka poszła. Jej mama dumna, pracuje jako przełożona pielęgniarek w szpitalu psychiatrycznym więc córuchną się teraz mogła chwalić i miała o czym dyskutować. Według mnie żadna z nich nie powinna mieć do czynienia z pacjentami, medycyną itp. Dlaczego?
Mama:
Święcie przekonana o swojej nieomylności. Sama bez mrugnięcia okiem opowiadała jak pobiła pacjentkę, która przy zastrzyku nie chciała spokojnie siedzieć. Moją zszokowaną minę skomentowała tylko słowami: "ty też byś z tymi po****mi nie wytrzymał". Innym razem chwaliła się, że przywieźli im na oddział dziewczynę po próbie samobójczej i po tym jak usłyszała że powodem był zawód miłosny, powiedziała jej, że chłopak wiedział że wariatka i dlatego jej nie chciał. Często też mówiła, że zmienia zalecenia lekarzy "bo co oni tam wiedzą, ona 20 lat tam pracuje więc co jakiś tam lekarz pięć lat po studiach jej będzie mówił".
Córka:
Przekonana o swojej wyższości z racji w przyszłości wykonywanego zawodu (choć oby nie!). Pamiętam raz opowiadała mi po pierwszym roku o praktykach w szpitalu. Wymyślała pielęgniarkom od najgorszych, bo nie pozwoliły jej pobrać krwi od pacjenta "a ona już i tak ma większą wiedzę medyczną niż one i one są tylko jakimiś pielęgniarkami". Trzeba tu dodać, że swojej mamusi w kwestii pomiatania pacjentami przytakiwała "oni się mają dać leczyć a nie pieprzyć". Dodatkowo obie uważały, że lekarzami powinni móc zostawać tylko ludzie którzy pochodzą z rodzin związanych z medycyną "bo mają obycie".
Dlaczego nagle wzięło mnie na wspominki o nich? Abo gdy wracałem z pracy autobusem przyszła pani dochtór też jechała. Jedna z pasażerek miała atak padaczki, a laska poza darciem się "jestem lekarzem, przepuśćcie mnie" nie potrafiła nic zrobić.
Takie ma fajne obycie i wiedzę medyczną.
Gdybyśmy mieli wolny rynek usług medycznych, to szybko by się okazało, czy ona będzie dobrym, a przez to bogatym lekarzem, do którego garną się pacjenci, czy patałachem, który nie ma za co żyć. Ale niestety mamy ciągle w służbie zdrowia oazę socjalizmu.
Odpowiedz@IPL: Gdyby wizyta kosztowała nie 100 zł, a dajmy na to 15-20, to każdego byłoby stać. Chyba że według ciebie emeryci oraz ci biedniejsi powinni chorować i umierać.
Odpowiedz@sportowiec: Gdybyśmy mieli wolny rynek usług medycznych to by ceny spadły bo lekarze mieli by do wyboru leczyć za mniej i mieć za co żyć albo mieć astronomiczne ceny i żreć gruz. Ale niestety mamy ciągle w służbie zdrowia oazę socjalizmu. Czy się stoi czy się leży 1000zł się należy.
Odpowiedz@babubabu89: Tylko teraz powiedz mi co w przypadkach nagłych, takich jak wypadek samochodowy, zawał serca, wylew. Gdzie byś zabrał takiego pacjenta? Do którego prywatnego szpitala? Który prywatny szpital byłby tym właściwym do uratowania życia? I ile za uratowanie życia musiałby zapłacić człowiek po wybudzeniu się po operacji ratującej życie?
Odpowiedz@sportowiec: O ubezpieczeniach zdrowotnych słyszałeś? Teraz też masz przymusowe "ubezpieczenie". Płacisz co miesiąc 270zł składki zdrowotnej. Za takie pieniądze spokojnie mógłbyś mieć porządne ubezpieczenie w prywatnej firmie, a nie obiecane gruszki na wierzbie w NFZ. Jeżeli zdarzy się wypadek, to byłbyś leczony, a twój ubezpieczyciel pokryłby koszta, zgodnie z umową ubezpieczeniową. Tak działa na przykład rynek OC samochodowych. Nie ma państwowego Narodowego Ubezpieczyciela Samochodowego, a jakoś ludzie dostają odszkodowania powypadkowe od prywatnych firm.
Odpowiedz@IPL: Ale OC jest przymusowe. Kolega wyżej zadał bardzo celne pytanie - co z nieubezpieczonymi? Ja dodam drugie. Rynek podręczników jest wolny od lat. Dlaczego ceny podręczników stale rosną? Przecież konkurencja powinna doprowadzić do spadku cen.
Odpowiedz@Taczer: Co z nieubezpieczonymi? To samo co teraz. Ratowanie bezpośredniego zagrożenia życia na koszt państwa. Za planowe i niezagrażające bezpośrednio życiu leczenie płaciliby z własnej kieszeni. Bezpłatna powinna też być opieka medyczna dla dzieci nieubezpieczonych rodziców i nieubezpieczonych kobiet w ciąży. Za nich powinien płacić MOPS. Za procedury ratujące życie płacilibyśmy w niewielkiej, obowiązkowej dla wszystkich składce. Reszta usług medycznych opłacana byłaby z prywatnych ubezpieczeń medycznych. Nie wiem na pewno dlaczego podręczniki nie tanieją. Być może dlatego, że rodzice nie mają wpływu na ich wybór i co chwila zmienia się podstawa programowa, zmuszająca do wydawania nowych wersji. Gdyby był jeden program przez lata, szkoła w porozumieniu z rodzicami decydowała się na jedno wydawnictwo na wiele lat, to mielibyśmy tendencję do spadku cen.
Odpowiedz@babubabu89: Patrz pan - przed wojną tak było - a ceny usług lekarskich były w kosmos. W USA tak jest - ceny usług lekarskich są "w kosmos". Jak fakty nie pasuja do tezy - tym gorzej dla faktów?
OdpowiedzMoja znajoma też miała taką koleżankę. Rodzice owej koleżanki,z zawodu lekarze,postanowili że córka MUSI iść w ich ślady. Jednak dziewczyna nie miała głowy do nauki i zdawanie z klasy do klasy przychodziło jej z ogromnym trudem. Co wymyślili tatuś i mamusia? Prywatne liceum a po maturze zdanej w mękach prywatne studia. Oczywiście dużo dały znajomości rodziców,bo była to rodzina od pokoleń lekarska. Dziewczę miało przejąć ich prywatną praktykę.
Odpowiedz@osvinoswald: Nie ma prywatnych uczelni umożliwiających zostanie lekarzem. Wszystkie akademie medyczne są państwowe. Są studia płatne na państwowych akademiach medycznych, ale dostać się na nie też jest niełatwo i wymagania na nich są takie same jak na studiach bezpłatnych. Osoba kiepska w nauce się nie nich nie utrzyma. Wypadnie po kilku miesiącach anatomii.
Odpowiedz@IPL: A nawet jak zaliczy to czeka jeszcze państwowy egzamin na którym zazwyczaj jest niezły odsiew.
OdpowiedzEh,mam ja znajomą pielęgniarkę, która jako dowcip opowiadała, że miała prywatny dyżur, pacjent po operacji.Jakaś lekka, bo pacjent "upierdliwy".A to za gorąco,a to za zimno, więc co zrobiła moja znajoma?Wpierdzieliła mu w kroplówkę full usypiacza (wtedy,kiedy ona to opowiadała,nie było tak ścisłej reglamentacji leków )I poszła spać, a tu rano obchód, facet się nie budzi długo.I jej reakcja "Hehehe,myślałam, że walnął w kalendarz".I za to wtedy dostawała 200zł.Nie zapomnę jej oburzenia,kiedy szafka do leków na receptę,została zamykana i dostawała tylko tyle, ile jej pacjent potrzebuje.No bo jak to?Jeden listek w te czy wewte, ciotce dam, na wszelki wypadek".
OdpowiedzA jakie jest postępowanie przy ataku padaczki? W sumie nie da się zrobić nic, oprócz podpierania głowy w celu ochrony przed przypadkowym uderzeniem. Ani nie jesteś w stanie zatrzymać ataku, ani nie wolno ci przytrzymywać rąk/nóg. Siedzisz i czekasz aż minie. Może stąd wrażenie, że "nie wiedziała co zrobić"?
Odpowiedz@bukimi: No jak to co? profesjonalnym okiem przypadkowego obserwatora powinna mu wsadzić łyżkę w zęby! ;)
Odpowiedz@bukimi: Właśnie ona nie podparła mu nawet głowy. Przepchała się do babki z miną ważniaka, stała i patrzy z paniką w oczach. Nic, zero. Boję się co będzie jak przyjdzie jej serio ratować ludzi w nagłych wypadkach
Odpowiedz@12345: Łyżka to kiepski pomysł bo chory może sobie połamać zęby. Chyba że łyżka plastikowa albo drewniana.
Odpowiedz@sportowiec: nic do ust!! a jak już czujesz super potrzebę wsadzania ludziom czegoś do ust to najbezpieczniejszy (ale dalej nie wskazany) jest skórzany pasek.
Odpowiedz@psoralen: Może nie do końca mnie zrozumiałeś. Kiedyś byłem świadkiem jak mój kolega miał atak padaczki. Włożyłem mu wtedy do ust szczoteczkę do zębów, ale nie tak jak się wkłada myjąc zęby, tylko wzdłuż warg, tak że oba końce szczoteczki wystawały. Chroni to chorego przed przegryzieniem sobie języka.
Odpowiedz@sportowiec: Mit "przegryzienia języka" już od dawna nie obowiązuje w zasadach udzielania pierwszej pomocy. Niczego się nie wkłada do ust. Jak widać, żart 12345 okazał się trafny nawet na piekielnych ;)
Odpowiedz@smeg: Ale to nie jest udzielanie pierwszej pomocy ofierze wypadku, która straciła przytomność tylko choremu na padaczkę, który w trakcie ataku może zrobić sobie, a nawet i innym, krzywdę.
Odpowiedz@sportowiec: Przyjmij do wiadomości, że osobie w padaczce nie wolno wkładać niczego do ust, bo chory może połamać sobie zęby lub co gorsza zadławić się. Lekarze mówią o tym od lat, ale domorośli specjaliści od medycyny nadal wiedzą swoje. W wypadku padaczki zabezpieczasz chorego przed urazem. Gdyby napad trwał ponad 5 minut, był inny niż zazwyczaj, pacjent się zachłysnął, doznał urazu, wzywasz pogotowie. Wzywasz też gdy jest to pierwszy napad w życiu.
Odpowiedz@sportowiec: Naoglądałeś się filmów. Idź na normalne przeszkolenie, bo jeszcze zrobisz ludziom krzywdę 'pomagając'.
Odpowiedza co się martwisz, życie szybko zweryfikuje, od razu po studiach do wykonywania przecież się nie dopuszcza... z resztą... zdazyło mi się kiedyś studiowac z tego co pamiętam takie głupio-mądre laski były szybko temperowane przez kadę naukową, jeden egzamin, popyszczyła jedna z drugą, pomądrowała się, zmieszano je z błotem i wyszły z płaczem... jakoś w większości schodziły na ziemię...
Odpowiedzwidzę, że ktoś nie dostał się na medycynę ;) ... no,a teraz na poważnie : 1. Pomijam cały clue tej opowieści, w postaci historii o matce i córce... 2. Możesz mi kochany Kudliku powiedzieć jakie jest Twoim zdaniem postępowanie w razie ataku epilepsji ? Jestem lekarzem i tak na serio jedyne co można było zrobić to dbać o to, co by pacjent się nie uderzył/uszkodził nigdzie w trakcie drgawek. No i oczywiście wezwać trzeba było pogotowie. 3. Historie z filmów, że na siłę wkłada się kawałek drewna w usta, żeby języka nie odgryźć... pozostawmy w filmach. 4. Nie krytykujmy czegoś, jak nie mamy o tym pojęcia. Pokój, życzę wszystkim miłego dnia/wieczoru :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 sierpnia 2014 o 21:21
@potatoman88: Kochany potatomanie88, nigdy nie chciałem się dostać na medycynę, jestem dumnym nauczycielem angielskiego - pudło. Ad2. Według mnie postępowanie w przypadku ataku epilepsji to na pewno nie darcie się, że jest się lekarzem i tępe wpatrywanie się w osobę z atakiem bez jakiejkolwiek innej reakcji co miało miejsce. Nie mam pojęcia czy pogotowie było wezwane bo wysiadłem tak jak i część pasażerów która nie widzi rozrywki w byciu gapiem. Ad3. Nie wiem skąd przypuszczenie, że uważam, że wkłada się coś do ust, nie pisałem o tym nigdy. Co więcej, zadziwię cię - wiem o tym. - pudło 2. Nie starajmy się na siłę być przebiegłym Doktorem Housem. Również miłego :)
Odpowiedz@Kudlik: No, wydźwięk Twojej historii był diametralnie inny :) Skąd wiesz o czym myślała ? Może po prostu dbała o to, żeby nikt nie podjął się jakiś zbędnych czynności ? Wierz mi, ludzie jedyne co robią w takich sytuacjach to resuscytacja, a ona akurat byłaby wysoce szkodliwa. Nikt się nie stara być doktorem housem, to są proste i logiczne sprawy. Widzisz, nie wiesz jakie jest postępowanie w trakcie napadu padaczki, bo odgonienie pomagaczy, jak przed chwilą opisałem, to już jest pomoc :) Ja się np. na temat technik nauczania języków obcych nie wypowiadam - dlaczego ? Bo nie mam o tym pojęcia :) - taka mała aluzja ;) Pozdrowienia !
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 sierpnia 2014 o 23:07
@potatoman88: Gdybyś ją znał i widział sytuację to możliwe, że pisałbyś inaczej. Wiadomo jak wygląda człowiek który nie ma pojęcia co właściwie powinien zrobić w danej sytuacji - ona tak właśnie wyglądała. W zestawieniu z tym za kogo się uważała wyszło to żałośnie i mnie pokazało, że po za gadaniem i mądrzeniem się zapewne niewiele potrafi.
OdpowiedzCo miała zrobić skoro nie chcieli jej przepuścić?
OdpowiedzDokonale wiem, ze choremu nie wklada sie niczego do ust, ale zastanawiam sie, czy teoretycznie, gdybysmy mieli gumowy, nieprzergyzalny przedmiot, to nie byloby dobrym rozwiazaniem uzycie go? Oczywiscie nikt czegos takiego ze soba nie nosi, a gdyby chorzy nosili, to w trakcie ataku i tak by nam tego nie podali. Dlatego pytam czysto teoretycznie. Spokojnje, nie zamierzam sprawdzac, po prostu od dawna mnie to ciekawi.
Odpowiedz