Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Studia. Czyli o tym jak nie warto się dzielić... Sytuacja miała miejsce…

Studia. Czyli o tym jak nie warto się dzielić...

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Byłem świeżo upieczonym studentem - zbliżała się pierwsza sesja.

Wiadomo pierwsze pół roku to zawiązywanie nowych znajomości i ogólnie smakowanie życia studenckiego.
Staraliśmy się chodzić na wszystkie zajęcia żeby sobie nie narobić problemów u wykładowców i dać się pozytywnie zapamiętać, ale oczywiście nauka na zaliczenia i egzaminy na ostatnia chwilę...

Z uwagi, że posiadaliśmy zgraną, ogarniętą paczkę znajomych - 2 koleżanki i nas 4) postanowiliśmy się sprężyc i zrobić sobie "pomoce" na najbliższe egzaminy.

Jedna koleżanka udostępniła swoje bardzo dokładne i pięknie napisane notatki. Druga zorganizowała od starszego rocznika przykładowe pytania. My natomiast zobowiązaliśmy się to zredagować pod pytania. One know-how to my wykonanie.

Wiem, że ściągania można nie pochwalać, ale ja zawsze wyznawałem zasadę że uczę się nawet robiąc ściągę - zawsze coś w głowie zostanie, a i mam wewnętrzny spokój że gdyby nawet zaćmienie mnie spotkało to mam jakieś zabezpieczenie - oczywiście ściągi robione własnoręcznie.

I tak o to zebraliśmy i przepisaliśmy, wszystko razem połączyliśmy, nadaliśmy odpowiednia szatę graficzna - a zaznaczyć muszę że swoje ściągi robiłem zawsze czcionką 2,5-3 więc maczek.

Pomaszerowaliśmy na uczelnię, część wiedzy w głowie reszta wiedzy w pigułce w kieszeni. Klasyczne rozmowy przed egzaminem:
- Umiesz coś?
- Masz pytania?
- Masz jakąś ściągę?
Jasne mam. Podzieliłem się z kilkoma osobami uprzedzając że mała czcionka, skróty itp itd.
- Spoko, dzięki lecę skserować, fajnie że się podzieliłeś
Oczywiście pierwszy egzemplarz do mnie nie wrócił, rozszedł się po ludziach.

Nic się nie dzieje mam drugą - przezorny zawsze ubezpieczony:P

W poczuciu dobrze spełnionego, koleżeńskiego obowiązku wmaszerowałem na egzamin. Napisałem - nie pamiętam czy na plus czy na minus, to nie ma znaczenia.

Wychodzimy z sali śmiejemy się żartujemy, że na pewno będzie powtórka, nagle podchodzi do mnie grupa 8-10 osób, część znałem lepiej kilka osób wcale i z pretensjami.
- Co to za ściąga? Nic na niej nie widać. Nic nie rozumiem! te skróty to sobie możesz w rzyć wsadzić! itd. Jak masz takie robić to nie rób wcale.

W pierwszej chwili mnie zatkało. Jak już do mnie dotarło o co pretensje poprosiłem od pierwszej osoby ściągę którą mają żeby zobaczyć czy to aby moja. Moja napisana maczkiem, moimi skrótami. Oczywiście odkserowana bele jak od kolegi kolegi, wytargana. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy.

Nie przebierając w słowach dałem im do zrozumienia, że jak im się nie podoba to mogli nie brać, a dwa że ciężko jest korzystać ze ściągi, której się nie robiło i dodatkowo nie mając nawet bladego pojęcia o materiale, do którego się ściąga odnosi. Kazałem im udać się w nieznanym kierunku i o nic mnie więcej nie prosić, bo nie będę rozdawał już żadnych materiałów.

Niczego tak nienawidzę jak ludzkiej bezczelności i bezrefleksyjnej głupoty połączonej ze zwykłą niewdzięcznością.

Od tego momentu poza zaufanymi osobami nie dzieliłem się już z nikim...

by JohnnyTheButcher
Dodaj nowy komentarz
avatar fedya19
0 42

W głowie sie nie mieści żeby ściągać na studiach... To po co wam te studia skoro nie chcecie sie uczyć?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 34

@fedya19: są takie przedmioty (z dupy wzięte), których nie idzie się nauczyć i/lub są kompletnie niepotrzebne do życia. Np. filozofia. Ani na licencjackich, ani na magisterskich "moja" filozofia nie była sensowna i do niczego mi dzisiaj niepotrzebna. Siłą rzeczy zrobiłam ściągi i ich używałam. Z przedmiotów kierunkowych ściąg nie robiłam.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
22 26

@skakanka: Filozofia... Też miałam, przychodziła kobieta z innego wydziału, widać było, że taką samą miała na te zajęcia ochotę jak i my, zajęcia nudne jak flaki z olejem a egzamin co roku identyczny - test wielokrotnego wyboru. Przyznaję się bez bicia, nauczyłam się testu podobnie jak większość mojego roku, jak ludzie zaczęli wychodzić z egzaminu 5 minut po jego rozpoczęciu to jej nawet powieka nie drgnęła. Jestem przekonana, że te identyczne co roku testy to było celowe działanie. Dowalili nam jeszcze etykę, ale tam przynajmniej można było, zależnie od nastroju, podyskutować albo popatrzeć jak sobie ludzie o skrajnie różnych poglądach skaczą do oczu podjudzani przez prowadzącą zajęcia. Niektóre przedmioty naprawdę mają mało sensu, inne tracą go niewłaściwie prowadzone...

Odpowiedz
avatar inga
8 20

@chiacchierona: Nauczenie się odpowiedzi na pamieć a pisanie egzaminu ze ściąg to jednak dwie różne rzeczy. Poza tym - z końcówki historii wynika, że autor nie robił ściąg na jeden konkretny egzamin z bezsensownego przedmiotu, ale była to jego stała praktyka. Sama bywam taką panią z innego wydziału, prowadzącą "nikomu niepotrzebny" kurs, ale daję studentom uczciwy test na inteligencję (jak coś tam wie i jest inteligentny, to wymyśli odpowiedź) i z wiedzy ogólnej, związanej z moim przedmiotem. Nie traktuję tego kursu jak zła koniecznego, wręcz przeciwnie, wiem, że dla wielu studentów to jedyna okazja żeby poznać pokrewną, ale jednak trochę inną dziedzinę wiedzy, może akurat kogoś zainteresuję na dłużej, poza tym konieczność uczenia ludzi, którzy nie wiedzą nic jest ciekawym wyzwaniem dydaktycznym. Takie kursy - o ile są dobrze prowadzone! - naprawdę wiele dają, poszerzają horyzonty, dają inne spojrzenie na świat i to, co kiedyś nazywano ogólną ogładą. Niestety, im więcej studentów pokazuje jak bardzo olewają zajęcia, tym mniej wykładowcy chce się starać i koło się zamyka. Mi się jeszcze chce, ale nie wiem, na jak długo wystarczy mi entuzjazmu. Co gorsza, to co wypisują na egzaminach nierzadko pokazuje, że trafili na studia humanistyczne przypadkiem.

Odpowiedz
avatar Cytokina
7 11

@inga: Niestety studenci mają coraz mniej entuzjazmu. Przykład z moich zajęć: na dwugodzinnych ćwiczeniach mieliśmy omówić banalny temat, który był już poruszany kilkakrotnie na innych przedmiotach. Temat prowadzony przez doktor, którą widzimy po raz pierwszy. Przez początkowe 40 minut zajęć wysłuchiwaliśmy tego, co już dawno słyszeliśmy i umiemy po czym temat się wyczerpał. Część praktyczna wyglądała tak, że z marszu odpowiadaliśmy na wszystkie pytania. Prowadzącej zadzwonił telefon, sprawa pilna. Od słowa do słowa dowiedzieliśmy się, że ma ona specjalizację, z którą wcześniej styczności nie mieliśmy. Doktor była autentycznie zdziwiona tym, że studenci zainteresowali się jej pracą i do końca zajęć musiała odpowiadać na naprawdę szczegółowe pytania dotyczące tej dziedziny. Dosłownie musiała wyganiać nas z sali, bo jakoś nikt nie zauważył, że zajęcia skończyły się już 20 minut temu :) Całość skomentowała tym, że od kilku lat nie spotkała się z tym aby studenci zostali po zajęciach z własnej woli, bo coś ich po prostu zainteresowało. Dużo osób studiuje, bo w dzisiejszych czasach, gdy studiować może każdy, nie wypada nie mieć wyższego wykształcenia. Ludziom coraz częściej nie zależy na wiedzy ale na papierku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

Powiedzcie mi, na co mi nauka o aborcji, eutanazji, transseksualizmie i tym podobnych? Ja wiem, co to jest, a jak nie wiem, to sobie zajrzę do książki, gdy będzie mi to potrzebne. Ale 30h przedmiotu, gdzie o tym wałkują jest BEZ SENSU i nie miało związku z moją specjalnością. Za to miałam o połowę mniej godzin z przedmiotu, który był mi potrzebny i który był naprawdę świetnie prowadzony. Ale nie, pierdoły są ważniejsze niż coś, co się rzeczywiście przyda. Niestety, władze uczelniane nie widzą problemu, gdy studenci zgłaszają, że jest za mało konkretów, za mało zajęć praktycznych, itd. A wierzcie mi, rozmowy były. Programy studiów są do dupy. Ich rozkład godzinowy tak samo. Nie lubię ściągania, nie lubię ściągających. Na wszystkie ważne egzaminy kułam, część było ustnych, więc tu się nawet ściągnąć nie da. Ściągi często miałam, ale dla spokoju ducha. No chyba że mówimy o filozofii, a tej nigdy nie mam zamiaru się uczyć, bo mnie to nie interesuje i nie ma żadnego związku z moim... zawodem. Wiedza z tej dziedziny, którą miałam w liceum jest wystarczająca, a i tak jej za dużo.

Odpowiedz
avatar Hideki
7 9

@fedya19: Miałem w jednym semestrze przedmiot, z którego każdy wykład polegał na tym, że prowadzący czytał wyświetlał nam pdf i czytał tyle, ile zdążył. Reszta była do doczytania w domu. Takich pdfów było 8, najmniejszy miał ok. 150 stron, największy ponad 500. Na egzaminie były pytania z treści tych pdfów. Praktycznie nie dało się tego zaliczyć bez ściągania. Dodam tylko, że przedmiot czysto teoretyczny, historyczny, na kierunku informatycznym, więc jego przydatność dla późniejszych programistów czy administratorów była zerowa.

Odpowiedz
avatar Nobody
2 40

A wiesz czego ja nienawidzę? Ściągania. Dla mnie to jest oszustwo i za ściąganie powinni ze studiów wyrzucać. Ja na studiach miałam wiele ciężkich przedmiotów (studia typowo chemiczne), trudny materiał do ogarnięcia i wolałam napisać na 3 i mieć świadomość, że to moja praca niż ściągać bezsensownie. A co do pożyczania notatek (w Twoim wypadku ściąg) nie zdarzyło mi się żeby ktoś powiedział, że brzydko napisane są moje notatki. Starałam się pomagać ludziom, a później ja od nich mogłam uzyskać jakieś informacje.

Odpowiedz
avatar fedya19
-1 25

@Nobody: Dokładnie. Potem mamy na rynku takich 'specjalistów' którzy jechali na ściągach...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Ja nie ściągam, bo nie lubię tego uczucia strachu, że zaraz ktoś mnie nakryje, a i w trakcie robienia ściąg/notatek i tak wszystko zapamiętuję. Jednak trzeba podzielić studentów ściągających jakby na dwie klasy: pierwszą, czyli typ, który ściąga na wszystkim i ślizga się przez studia i drugi, któremu zdarza się ściągać np. na filozofii, bo ma następnego dnia mega combo egzamin np. z biochemii/anaty. Nie daję swoich notatek nikomu, chyba, że zaufanej osobie (która i tak musi mi coś dać). Istnieje takie prawo we wszechświecie, że raz dane notatki nie znikną z obiegu. Nie wiem jak na innych kierunkach, ale na medycznych i ścisłych jak się nie umie i się ściąga na wiodącym przedmiocie np. anacie to daleko się nie zajedzie. W następnym semestrze czekają zazwyczaj nowe przedmioty bazujące na tych starych, więc i tak trzeba się nauczyć tego w końcu.

Odpowiedz
avatar Hideki
6 8

@Nobody: Miałem w jednym semestrze przedmiot, z którego każdy wykład polegał na tym, że prowadzący czytał wyświetlał nam pdf i czytał tyle, ile zdążył. Reszta była do doczytania w domu. Takich pdfów było 8, najmniejszy miał ok. 150 stron, największy ponad 500. Na egzaminie były pytania z treści tych pdfów. Praktycznie nie dało się tego zaliczyć bez ściągania. Dodam tylko, że przedmiot czysto teoretyczny, historyczny, na kierunku informatycznym, więc jego przydatność dla późniejszych programistów czy administratorów była zerowa.

Odpowiedz
avatar inmymind
5 5

@Nobody: Ja byłam zbyt leniwa na robienie ściąg :) Bo to jednak ładnie, czytelnie i w zorganizowany sposób trzeba było robić. Poza tym przyznasz chyba, że jak ktoś ściąga od samego początku na chemii, czyli nie nauczył się jej podstaw, to potem bez tego - jeśli w ogóle - nie ujedzie. Ściąganie z przedmiotów typu chemia, fizyka czy matematyka jest bez sensu, bo je trzeba ZROZUMIEĆ, ale już taka filozofia to zupełnie inny temat, przy czym u mnie (ze wspomnianego lenistwa) nie było typowych ściąg, a pewne skróty myślowe i skojarzeniowe pewnym pojęć. Oczywiście to nie jest powód do dumy, ale są kierunki studiów, na których serio trzeba zaliczać niepotrzebnie dodane przedmioty. Bo po co - dla przykładu - na urbanistyce filozofia?

Odpowiedz
avatar Katka_43
-5 23

No,ale co Wy mówicie!?Przecież oszustwo jest jak najbardziej tolerowane,przepraszam, nie oszustwo,a zaradność,a osoba donosząca,że delikwent ściąga, to menda,kapuś i konfident:)))

Odpowiedz
avatar Devotchka
10 20

@wyuzdana: A mi się zdaje, że każdy ściąga. Nie wypowiadam się czy to dobre czy złe, ale mówię jak jest. Niestety, ale nie znam osoby która by nigdy sobie nie napisała ściągi. Różnie to oczywiście bywa, ale nie można być hipokrytą.

Odpowiedz
avatar Cytokina
14 18

@Devotchka: Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień :)

Odpowiedz
avatar InYourFace
-5 13

@Devotchka: "A mi się zdaje" oraz "mówię jak jest", to pojęcia wykluczające się.

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
1 15

@wyuzdana: "student to nie maszynka do nauki" Ooo, mam złe wiadomości...

Odpowiedz
avatar Nobody
0 8

@wyuzdana: Strach iść do takiego lekarza co na studiach ściągał.

Odpowiedz
avatar pinslip
1 11

@Devotchka: mam złe wieści, jestem jedną z tych, która nie ściągała, nigdy, i wiem, że nie jestem jedyna. Także Twoje zdawanie się, jednak się nie sprawdziło

Odpowiedz
avatar Hideki
5 7

@fedya19: Problem w tym, że studenci oprócz przedmiotów niezbędnych i istotnych dostaję z d... wzięte, które nie mają nic wspólnego ze studiowanym kierunkiem lub na nic im się nie przydadzą. Na co programiście czy grafikowi komputerowemu wiedza o strukturze maszyn liczących sprzed 80 lat (przykład z autopsji)? Poświęcając więcej szarych komórek na takie zbędne przedmioty studenci mniej uwagi poświęcają przedmiotom istotnym. Wolę mieć stawiany dom zaprojektowany przez architekta, który przykładał się do swoich przedmiotów kierunkowych i olewał filozofię i w-f niż przez takiego, który kosztem przedmiotów kierunkowych zakuwał na zbędne przedmioty.

Odpowiedz
avatar sportowiec
1 5

@Hideki: Po to programiście struktura maszyn liczących, żeby znał podstawy, wiedział skąd to się wszystko wzięło, bo komputery nie powstały nagle z niebytu.

Odpowiedz
avatar Hideki
1 3

@sportowiec: I naprawdę uważasz, że znajomość budowy urządzenia sprzed 80 lat uczyni programistę lepszym w jego fachu?

Odpowiedz
avatar Devotchka
0 0

@InYourFace: "A mi się zdaje", ŻE ŚCIĄGA KAŻDY. A pewna jestem, że nie znam osoby, która nigdy nie ściągała.

Odpowiedz
avatar inga
2 30

Zaczyna się jak opowieść o pilnym, uczciwym studencie wykorzystywanym przez leserów. A potem bach: buuu, bo mi nie podziękowali za ściągi, które zrobiłem na podstawie cudzych notatek! Od tego czasu jestem mądrzejszy i... nie, nie zrezygnowałem z oszukiwania, tylko nie dzielę się ściągami. A dowodem pilności jest pokazywanie się na wykładach. Super. Nie dość, że oszukujesz, to jeszcze żerujesz bezczelnie na cudzej pracy. Ależ tego nie znoszę!

Odpowiedz
avatar Cytokina
5 13

Prawda jest taka, że uczniowie i studenci ściągają i będą ściągać, dość dużo jest osób uczciwych, które piszą samodzielnie (ale np nie utrudniają innym spoglądania do swoich kartek) ale potępiających takie zachowanie jest niewielu (na moim roku raptem 3-4 osoby nie ściągają ani nie dają od siebie ściągać, a studentów jest ponad 150). Jeśli z kolei chodzi o niewdzięczność: miałeś pecha i spotkałeś debili. U mnie na roku panuje takie zgranie, że kilka osób "zapisuje" się na robienie notatek z konkretnego przedmiotu, potem to zbierają razem i udostępniają wszystkim na roku. Giełdy i ściągi można znaleźć kilka dni przed kolokwium/egzaminem na facebooku. Materiałów do nauki nie da się ogarnąć, bo co kto ma to udostępnia (niektórzy kupowali materiały, inni dostali, jeszcze inny znajdą ciekawy i przystępny artykuł w czasopiśmie dotyczący trudnego zagadnienia). Przykłady mogę mnożyć. Oczywiście osoby udzielające pomocy są adorowane przez resztę roku i zawsze mogą liczyć na darmowe piwa podczas spotkań w większym gronie :)

Odpowiedz
avatar archeoziele
-5 9

@Cytokina: Nie będą ściągać. Musi tylko skończyć się przyzwolenie na ściąganie. Za ściąganie powinni karać tak jak np. w USA- wydaleniem z uczelni. I nie ma że boli. Nie chcesz się uczyć? Idź pracować do biedronki a nie na studia.

Odpowiedz
avatar Draco
4 4

@archeoziele: Tylko weź pod uwagę, że u nas wymaga się głównie pamięciówki, a w USA często mogą korzystać z tabel i wykresów. Na szczęście i u nas a się to powoli zmienia, bo efekty po reformie edukacji są tragiczne. Pewnie widziałaś to na przykładzie wiedzy z historii. W szkołach nauczyciele wymagają wykucia data-wydarzenie, bez wiedzy "kto? po co? i czemu?" a potem ludzie zapominają tych wykutych dat i jest problem, bo totalnie nie znają historii. Dotyczy to też historyków po studiach. Co z tego, że jeden z drugim pamięta każdą datę wydarzeń, jak nie ma pojęcia co spowodowało te wydarzenia i co było ich następstwem.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 2

@Draco: Musiałeś mieć jakiegoś pecha. Bo mnie na studiach z dat męczyli w minimalnym zakresie. Ważniejsze były ciągi przyczynowo skutkowe. No i nie wierzę, że jakby całą edukację przerobić wg. najnowocześniejszych modeli to problem ściągania zniknie.

Odpowiedz
avatar Draco
2 2

@archeoziele: Ja na szczęście na studiach miałem sporo wykładowców normalnie nastawionych. Tylko kilku wymagało do nas powtarzania rzeczy z książek, a jeden doktorant wymagał od nas powtarzania słowo w słowo zdań z polecanych książek. W szkole podstawowej, gimnazjum i liceum też było normalnie, ale z tego co widzę u osób obecnie chodzących do tych szkół to jest rzeźnia. Historia wygląda jak matematyka, bo wszędzie pełno liczb. A potem mam takich orłów jak u mnie na roku byli. Potrafili "wykuć na blachę" każdą ilość danych, ale już z ich logicznym kojarzeniem faktów i przyczyn były problemy. Ściąganie nie zniknie, ale upowszechniając możliwość używania na testach pomocy naukowych (tabel z datami, wzorów itp.) to zniknie nagle duża część potrzeby posiadania ściągi.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 0

@Draco: Pomoce naukowe powinny być dostępne, ale w bardzo ograniczonym stopniu. Pamięć też trzeba ćwiczyć. Zwłaszcza w dobie powszechnego internetu.

Odpowiedz
avatar Izura
-5 25

Zostaw te studia w cholerę. Że w gimnazjum ściągasz czy w liceum ok, rozumiem, to inny poziom. Ale po studiach masz jakiś stopień- wyobraź sobie, że operuje Cię lekarz, który zaliczał na ściągach. Chętny?

Odpowiedz
avatar wyuzdana
9 21

@Izura: Akurat jeśli chodzi o chirurgię, liczy się głównie praktyka a nie teoria. Teoria mu tylko pomaga. Bo kimże byłby chirurg z wiedzą teoretyczną bez wiedzy praktycznej?

Odpowiedz
avatar Katka_43
-2 18

@wyuzdana: To tak jak na moim prawie.I to jest powód,żeby ściągać?!Sucha teoria praktyki nie zastąpi,to fakt.Pierwszego dnia na aplikacji czułam się, jakbym prawa w ogóle nie skończyła.Ale potem się okazało,że ta teoria to jednak sens miała i nawet te pozornie głupie "zapychacze", też się na coś przydały:)

Odpowiedz
avatar Xenopus
8 12

@Izura: Z drugiej strony niech tego przyszłego lekarza egzaminują z rozsądnych rzeczy a nie w stylu: "mam na myśli taki enzym na literę l, co to za enzym?" (Pytanie autentyczne i kompletne. Nie było więcej informacji. Widać lekarze muszą umieć czytać w myślach). Niestety często egzaminy nie są z wiedzy a wykucia na blachę słowo w słowo skryptu/podręcznika/wykładów.

Odpowiedz
avatar Cytokina
7 9

@Xenopus: Moje ulubione pytanie z filozofii: "czy pies Pikuś ma duszę." Pikuś to zmarły pupil prowadzącego, a pytanie powtarzało się co roku, reszta testu niekoniecznie aczkolwiek pytania były równie absurdalne.

Odpowiedz
avatar Hideki
-3 5

@wyuzdana: Nie wyobrażam sobie, by operował mnie chirurg, który nie zna teorii. Tak samo lekarz. Co z tego, że przyjął 1000 pacjentów z objawami typowymi dla grypy, jeśli przegapił/zignorował dodatkowy objaw u pacjenta nr 1001, który miał coś innego i zmarł następnego dnia?

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
-5 21

Łał, naprawdę? Jeżeli miewasz takie "zaćmienia umysłu", to może nie powinieneś mieć wyższego wykształcenia? Nawet notatek nie możesz zrobić swoich. Dlatego właśnie mamy w kraju taki poziom wykształcenia, jaki mamy, a pracodawcy mają gdzieś wszystkie magistry i licencjaty. I jeszcze zawsze argument "robiąc ściągę zawsze się czegoś nauczę". No kuźwa, co za cudowny skutek uboczny oszukiwania!

Odpowiedz
avatar Xenopus
13 19

@Austenityzacja: Sama uczyłam się najlepiej pisząc ściągi (jakoś połączenie czytania i zapisywania informacji najlepiej u mnie działało). Plus na egzaminach strasznie się denerwowałam a posiadanie ściągi w kieszeni mnie uspokajało. Nie musiałam jej wyjmować, po prostu wystarczyło, że była. A co do notatek to na studiach również robiłam kompilacje notatek swoich oraz dwóch innych koleżanek. Zwyczajnie każda z nas zapisywała dokładniej inny kawałek (jedna skupiała się na spisywaniu slajdów, druga dokładnie notowała, co mówił wykładowca etc.). To co? Też nie zasługuję na wyższe wykształcenie?

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
6 18

@Xenopus: "Połączenie i czytania i zapisywania informacji" to nie tylko robienie ściąg (tak, naprawdę!). Ja również uczyłam się zapisując wszystko, jednak to nie były ściągi, to były notatki. Na dużych kartkach, z kolorami, z rysunkami, ze schematami. Nie starałam się upchnąć jak największej ilości informacji w dwóch linijkach tekstu tylko pisałam wszystko obszernie i z różnymi dodatkowymi wyjaśnieniami. Nie zakładałam, że "czegoś się nauczę" tylko, że nauczę się wszystkiego. Poświęcałam temu większość mojego czasu przeznaczonego na naukę, potem czytałam te notatki aż do skutku. Jeżeli nie czułam się pewnie ze swoją wiedzą to wiedziałam, że w razie porażki czeka mnie kolejny termin albo powtórka kursu, a nie ściąga w kieszeni. Nie brałam ze sobą żadnych żałosnych ściąg, bo wiedziałam, że tego, czego się nauczyłam będę używać w przyszłości w pracy i że to jest wiedza na wiele dłużej niż na kilka dni. Skoro brałaś ściągę ze sobą to znaczy, że zakładałaś, że jest szansa, że jej użyjesz i tyle. Skoro nie używałaś to świetnie, brawo dla ciebie. Co do notatek - chyba jest różnica jeżeli ktoś bierze gotowe notatki od kogoś, a jeżeli współpracuje przy ich tworzeniu, nie sądzisz? Autor napisał, że koleżanka udostępniła gotowe notatki, a nie że razem całą grupą notowali, a potem składali to w jedność. Myślałam, że wyraziłam się jasno w tej kwestii.

Odpowiedz
avatar qaro
10 18

@Xenopus: Też tak miałam, przyznaję bez bicia. U mnie na studiach przedmiotu głównego (który jest teraz moim zawodem i jestem w nim dobra:-) nie dało się ściągać, bo była to czysta praktyka. Lecz były też przedmioty zapychacze, lub kiepsko prowadzone. I przyznaję, kilka razy zdarzyło mi się pisać ściągę na egzamin. Najczęściej wyglądała ona następująco: słowo klucz i strzałka lub trzy kropki, czyli były to bardziej "popychacze" niż ściągi. A przygotowując je powtarzałam materiał na tyle gruntownie, że o ile pamiętam, to nawet nie musiałam z tych pomocy korzystać. Co mnie wkurza najbardziej w komentarzach, to grono idealnych reagujące świętym oburzeniem na ściąganie. Nie, ależ my tego nigdy nie robiliśmy, ależ skąd, toż to skandal! I wszystkie przedmioty są tak samo ważne! Jasne...

Odpowiedz
avatar inga
3 5

@Xenopus: Ja robiłam skróty notatek na małe karteczki, których nie wyciągałam na egzaminie, ale przed - ot, taka synteza syntezy, dzięki której nie trzeba było wertować wszystkich notatek. Z historii nie wynika w żaden sposób, że autor miał jakiekolwiek swoje notatki, które wykorzystywał przy pisaniu ściąg, więc chyba tylko pasożytował na cudzych. To jednak nie to samo ;)

Odpowiedz
avatar Shi
5 9

@Austenityzacja: co do "robiąc ściągę zawsze się czegoś nauczę" to mnie mama nauczyła jednego - zacznij pisać ściągę na formacie A2 a potem kolejno schodź w dół (A3, A4, A5 etc). Po przepisaniu kilkakrotnie tego samego się człowiek uczy. Co do ściągania to u mnie na uczelni nie którzy prowadzący nawet sami pozwalają ściągać, bo wiedzą, że informatykom nauka na pamięć wzorów ze statystyki jest potrzebna jak dziura w moście. Lepiej byśmy się uczyli, np. analizy lub elektrotechniki niż statystyki.

Odpowiedz
avatar Xenopus
6 12

@Austenityzacja: To nie chodzi o czucie się pewnie, czy niepewnie ze swoją wiedzą. Ja po prostu panicznie bałam się egzaminów. Nieważne ile bym się uczyła i czy temat śpiewałam niczym słowik, lęk i tak mi towarzyszył. Opracowania wielkoformatowe w kolorze robiłam swoją drogą, ale ściągi pomagały mi zawęzić temat i uporządkować go. Co do używania wiedzy w przyszłości to podam przykład z mojego podwórka, który już kiedyś opisywałam: "jaką anomalię genetyczną posiada kukurydza o genotypie babatsts?". Po pierwsze jeżeli kiedykolwiek będą mi potrzebne w pracy mutacje genetyczne kukurydzy, to musiałabym umieć cały jej genom na pamięć a po drugie od tego są odpowiednie bazy danych. Osoba, która wykuła na pamięć podane anomalie kukurydzy, jeżeli nie będzie umiała takiej bazy danych używać, polegnie w przyszłej pracy tak samo jak ta, która je spisała ze ściągi. Z każdego przedmiotu można zrobić taki egzamin, który sprawdza rzetelną wiedzę i do którego można mieć wszystkie ściągi świata i go nie zdać. Kiedy to się stanie to pierwsza podpiszę się pod projektem wyrzucania studentów za ściąganie. Jednak dopóki system promuje pamięciówkę nad zrozumienie tematu mam inne zdanie.

Odpowiedz
avatar nisza
6 12

A mnie ruszyla inna rzecz.. Ja rozumiem, ze moze chciales byc kolezensk - ale czy zapytales pozostalych autorow hmm.."opracowania", czy mozesz udostepnic ich prace w swiat? Nie, ne jestem wredna malpa, ale wkurzyloby mnie nieco, gdyby ktos moja prace tak o i bez pytania rozdal innym, ktorzy przygotowania mieli glebko w d... A sciaga nie byla wylacznie Twojego autorstwa i chyba powinienes miec zgode kolezanek i kolegow na rozpowszechninie?

Odpowiedz
avatar JohnnyTheButcher
1 1

@nisza: Jak wspominałem to była nasza pierwsza sesja, więc każdy był skory do pomocy - ustaliliśmy że każdy udostępnia komu ma życzenie. Wersja była jedna, redagowana przeze mnie tzn. z 4 części zrobiłem jedną spójną całość.

Odpowiedz
avatar georrge22
3 19

Zawsze kiedy czytam komentarze ludzi narzekających na studentów, czy to o ściąganie, czy imprezy i ogólnie beztroskie życie, jestem przekonany, że najwięcej narzekają osoby, które z różnych przyczyn na studia nie poszły i zwyczajnie im żal dupę ściska. Aaaa i największy grzech - zniżki :) Prawda jest taka, że czegokolwiek się nie studiuje, znajdzie się kilka kretyńskich przedmiotów, które po prostu trzeba zaliczyć, a się do niczego nie przydadzą. Są też przedmioty prowadzone i egzaminowane w taki sposób, że zamiast wykuwać bzdury na pamięć lepiej te same bezwartościowe informacje spisać ze ściągi i mieć z głowy. Jeśli ktoś chce sobie tym zapychać głowę, proszę bardzo, ale nie czyni to go lepszym od innych

Odpowiedz
avatar anna1991z
-5 5

@georrge22: Owszem, czyni - czyni człowiekiem uczciwym. Ściąganie to zwykłe oszustwo i złodziejstwo intelektualne, więc osoba, która ściąga, wszystko jedno na czym, jest dla mnie osobą o zaburzonej moralności, złodziejem i oszustem takim samym, jak ktoś kradnący np. telewizory ze sklepu, tyle, że kradnie na innej płaszczyźnie. Jeszcze raz powtórzę - człowiek uczciwy jest lepszy od złodzieja i kombinatora.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
4 16

W tak zwanej "hameryce: student przyłapany na ściąganou dostaje wilczy bilet ze swojej uczelni i ze wszystkich innych. U nas, co najwyżej, profeosr powie: 'panie Kowalski, proszę schować te ściągawki"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@misiafaraona: Nie tylko w "Hameryce" ;) Studiowałam prawo w Polsce na publicznej uczelni i bywało, że na egzaminach ktoś kończył swoją "karierę".

Odpowiedz
avatar anna1991z
-4 4

@misiafaraona: I tak powinno być. A u nas jeszcze się tacy oszuści bulwersują, jak można ich, jakże "zaradnych życiowo" ludzi krytykować.

Odpowiedz
avatar Draco
10 10

@idontlove87: A rozmawiałaś kiedyś ze studentem medycyny, albo lekarzem na temat studiów? Akurat oni nie mają za bardzo jak i kiedy ściągać. Mogą zapisać sobie na kartce jakieś trudniejsze do zapamiętania rzeczy, ale to tylko tyle. No i w normalnym świecie w swoim gabinecie lekarz może przecież posiadać książki i różne pomoce naukowe, by sprawdzić swoją diagnozę.

Odpowiedz
avatar Draco
8 10

Wszystkich którzy nie studiowali, studiowali jakiś kilkanaście lat temu, lub dopiero będą studiować, chciałbym poinformować, że czasem ściąganie jest konieczne. Nie chodzi tu o to, że ktoś się nie nauczył, ale o to, że uczelnie wciskają sporo przedmiotów typu "zapchajdziura" które mają się nijak do głównego kierunku, nie są pomocne przy realizacji materiału i ogólnie, ktoś chyba je po pijaku dopisywał do listy przedmiotów. Na te przedmioty często nie sposób się nauczyć. To jest na poziomie jakby ktoś studiował coś z "budowalnki", a miał przedmiot "aranżacja wnętrz według feng-szuj", albo ktoś studiujący filologię angielską miał przedmiot "język chiński, a historia Azji".

Odpowiedz
avatar Draco
5 11

I jeszcze mała uwaga do wszystkich oburzonych ściąganiem. Moi drodzy, czy jest jakiś zawód obecnie który wymaga by wykonująca go osoba miała całą szczegółową wiedzę w głowie? Od tego są specjalistyczne publikacje, tabele, programy itp. żeby można było wszystko na spokojnie sprawdzić. Pamiętać trzeba, że tylko na egzaminach wymaga się najczęściej totalnej pamięciówki, a potem w życiu zawsze można konkretne rzeczy sprawdzić. Ja pamiętam z czasu mojej nauki słowa jednego profesora. Stwierdził on, że dobry historyk to nie taki, który zna wszystkie daty i liczby na pamięć, ale taki który rozumie przyczyny i skutki które wydarzenia z tych dat i liczb spowodowały. Daty i liczby można potem spokojnie sprawdzić, bo po to są książki i tabele.

Odpowiedz
avatar Munteoir
2 4

@Draco: tlumacz kabinowy lub symultaniczny:)

Odpowiedz
avatar anna1991z
-5 7

@Draco: Ja obecnie studiuję kierunek inżynierski i brzydzę się ściąganiem i jego zwolennikami. Jak pisałam już wyżej, jest to czyste oszustwo i złodziejstwo. A jeśli egzaminy są faktycznie "z kosmosu" to prawidłowym postępowaniem byłoby egzekwowanie od wykładowcy zmiany formy egzaminu, ewentualnie interwencja u wyższej instancji w tej sprawie, ale oczywiście nie... lepiej być cwaniakiem, iść na łatwiznę kosztem moralności i godności, internecik w smartfonie jest, to po co się denerwować? Tylko uczciwie piszącemu później ciężko jest wyjaśnić wykładowcy, że tego zagadnienia miało nie być na egzaminie połówkowym, tylko na kolejnym wykładzie, bo usłyszy się, że: "ale przecież pani koledzy napisali, więc chyba jednak było..." A że spisali ze skryptu w pdf tego już profesor nie wie... Innymi słowy poza tym, że oszuści to jeszcze w swojej błogiej nieświadomości utrudniają uczciwym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@anna1991z: Ściągający utrudniają życie uczciwym? Ciekawa teoria. Nigdy święta nie byłam, zdarzało się ściągać, głównie w liceum bo na studiach nie mam na czym (3/4 zaliczeń to projekty a reszta egzaminów to egzaminy ustne) ale ściąganie z tego co wiem szkodzi przede wszystkim osobie ściągającej. Bo to ona później będzie miał problem jak ktoś z tego materiału zapyta. Jakoś nigdy się nie spotkałam z tym że ta uczciwa koleżanka z ławki która pisała z głowy była w jakiś sposób poszkodowana. A że mi na ściągach poszło lepiej niż jej. No cóż, life is brutal ale to ja później poniosłam tego konsekwencje, nie ona. Mam wielu znajomych z różnych uczelni i jakoś też o czymś podobnym nie słyszałam. Więc chyba tylko ty masz jakiś problem z tym... Jeśli brzydzisz się ściąganiem, ok, twoja wola, szanuję to. Ale twoja wypowiedź ma tak niesamowicie podniosły i roszczeniowy ton jakbyśmy co najmniej mówili o niesamowicie wielkim pieniężnym oszustwie na skalę międzynarodową. Przypuszczam że masz taki mały (przepraszam za wyrażenie) ból d*py. Czy nie jest przypadkiem tak że złości cię to że temu ściągającemu czasami po prostu pójdzie lepiej niż tobie? Bo właśnie trochę tak to wygląda ;) Szczególnie po przykładzie który podałaś.

Odpowiedz
avatar qaro
6 6

@anna1991z: "jeśli egzaminy są faktycznie "z kosmosu" to prawidłowym postępowaniem byłoby egzekwowanie od wykładowcy zmiany formy egzaminu, ewentualnie interwencja u wyższej instancji w tej sprawie" - ha, ha, ha, ha, ha, ha!!! Na jakiej uczelni studiujesz, że tak się da?;-)

Odpowiedz
avatar Draco
1 1

@anna1991z: Chyba dopiero zaczęłaś studia, albo masz niezwykłe szczęście, że nie trafiłaś ani na przedmiot "zapchajdziurę", ani na walniętego prowadzącego. Wyobraź sobie, że walniętego prowadzącego przedmiot nie można zmienić, bo np. to szwagier dziekana, albo wywalą go dopiero z końcem roku akademickiego bo ma taką umowę. A koleś ma jakieś chore pomysły, albo po prostu jest socjopatą. Ja miałem takie przedmioty i jeden walnięty doktorant się trafił. Wyobraź sobie, że koleś miał z nami przedmiot "A" a realizował jakiś oderwany od rzeczywistości przedmiot "Z" i wymagał powtarzania zdań "słowo w słowo" z książek na egzaminach. Był bezczelny wobec studentów, chamskie dogryzki to była norma, wyzywanie ludzi też. Facet dostawał co roku solidny wpie*dol od studentów (nieznani sprawcy), ale to nic nie dawało, więc my składaliśmy na gościa skargi. Na rok go wywalili, ale po tym roku wrócił i znów gnębi studentów. Ja miałem z nim najlepsze akcje bo jestem wielki chłop i on się mnie bał, ale tylko gdy byliśmy sami. Natomiast w czasie zajęć kozaczył do mnie, że ho-ho. Taki śmieszny typ, magister, który doktoryzował się o kilka lat za długo i miał więcej kompleksów niż nie jedna nastolatka. W ciągu 5 lat studiów ściągałem tylko kilak razy właśnie w takich sytuacjach, gdy innego wyjścia nie było. Najczęściej ściągać fizycznie nie można było, bo na roku było nas mniej niż 20 osób, a większość egzaminów była ustna.

Odpowiedz
avatar JohnnyTheButcher
9 9

Widzę, że wywiązała się klasyczna burza w szklance wody. Otóż zaniepokojonych moją edukacją pragnę jedynie uspokoić, nie jestem lekarzem ani w żaden, nawet najmniejszy sposób nie jestem związany ze służbą zdrowia. Nie grozi wam również z mojej strony śmierć w wyniku błędu w moich obowiązkach. Cieszę się, że świadomość rośnie w narodzie i że jest część osób, które kategorycznie potępia zachowanie jakie opisałem. Pozdrawiam wszystkich przyszłych i obecnych specjalistów. Młodzieży nie ściągajcie!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@anna1991z: Oh nie, ściągałam na klasówce z matmy. Jestem złodziejem. Rozumiem określenie oszusta, ale złodzieja? Co ukradł ci ocenę? Ten komentarz tylko potwierdził moją teorię że masz klasyczny ból d*upy bo ten co balował, zdał na 5, a ty co zakuwałaś zdałaś na 4. No cóż, wyraźnie za słabo zakuwałaś, czyż nie? Daruj złośliwość ale o co tak na prawdę cała ta spina? Co z tego że dostał teraz 5 na egzaminie jadąc na samych ściągach, to się na nim odbije prędzej czy później. Skoro wierzysz w siebie, w to co masz w głowie to sie nie powinnaś przejmować czymś takim... No ale najwyraźniej najbardziej boli cie to że ten balujący mógł zdać na lepszą ocenę niż ty.

Odpowiedz
avatar qaro
7 7

@anna1991z: Słuchaj, jasne, że można przegiąć. Cos takiego jak piszesz - ktoś baluje cały semestr i "zdaje" lepiej niż ktoś uczciwie pracujący, mnie też wkurza. Jeśli Cię to pocieszy, to ten ktoś prawdopodobnie przejedzie się na tym w swojej przyszłej pracy. Ja nie balowałam (a przynajmniej mało;-), ale szczerze mówiąc czas, w którym mogłabym zakuwać bezsensowny przedmiot, wolałam poświęcić na swój przedmiot główny. I dobrze na tym wyszłam, a i tak się spooooro nazakuwałam, wierz mi.

Odpowiedz
avatar spy02
1 1

@anna1991z: Nie ma to jak ból dupy :) Tupiesz nóżką jak mała dziewczynka która nie dostała zabawki - "dla mnie to nie podlega żadnej dyskusji". Skoro to złodzieje, to czemu w trakcie egzaminu nie naskarżysz profesorowi, na kolegę czy koleżankę, która ściąga? Skoro tak bardzo wierzysz w to co umiesz, nie powinnaś mieć problemu z tym że ktoś, kto nie zna materiału dostał lepszą ocenę - odbije mu się to czkawką w przyszłości.

Odpowiedz
avatar spy02
1 1

@anna1991z: A i jeszcze jedno - miałem na roku osobnika, które całe studia (na politechnice) przeleciał na wielkim farcie. Nie przygotował się na egzamin (nawet ściąg nie zrobił) - ściągnął jakimś cudem i zaliczył. Projekty i inne tego typu leciał na gotowcach. Pracę magisterską pisał na tydzień przed terminem jej złożenia. Zdarzyło mi się, że nie zaliczałem przedmiotów, które on zaliczył z takiego farta? Bolało? Nie szczególnie, nauczyłem się lepiej i zaliczyłem wiedząc, że dane informacje posiadam.

Odpowiedz
Udostępnij