Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z pamiętnika zbieracza, część pierwsza. Pracuję dorywczo w jednym z hipermarketów. Zasadniczo…

Z pamiętnika zbieracza, część pierwsza.


Pracuję dorywczo w jednym z hipermarketów. Zasadniczo jestem kasjerką, ale gdy nie ma zbyt dużego ruchu, zbieram również kosze i małe wózki oraz zwroty z kas. Z racji tego często (częściej niż bym chciała) trafiam na różnego rodzaju indywidua (zwane również klientami). Tyle w ramach wprowadzenia.

1. Jaśnie Pani [JP]
Sytuacja dzieje się tuż za bramką wejściową na teren sklepu.
[JP] Przepraszam...?
[Ja] Tak?
[JP] Gdzie znajdę [wertuje zawzięcie gazetkę reklamową] to?
(Chwila na zastanowienie się, gdzie mamy nakrętki, uszczelki i tego typu rzeczy).
[Ja] W dziale z majsterkowaniem.
[JP] A gdzie to jest?
[Ja] Proszę iść do końca tą alejką i skręcić w...
[JP] A nie może ktoś do mnie podejść?

2. Niespodzianka.
Reklamówki i woreczki? Notorycznie.
Kubeczki i łyżeczki po degustacjach? Za każdym razem, gdy takie mają miejsce na terenie sklepu.
Zapomniane drobiazgi? Standard.
W życiu chyba jednak nie spodziewałabym się, że zbierając kosze przy kasach, w jednym z nich znajdę zużytą pieluchę... Na szczęście para (dość młoda), która ją tam zostawiła, stała jeszcze przy kasie - pan, zgromiony przeze mnie wzrokiem, podszedł, wybełkotał jakieś przeprosiny, zabrał pakunek i błyskawicznie się oddalił. Długo nie mogłam wyjść z podziwu nad tym, że najpierw ją jednak tam zostawił.

3. Samo się...
Idea kas samoobsługowych chyba każdemu jest znana, ale mimo tego przybliżę: klient podchodzi do kasy, skanuje każdy towar, a po zeskanowaniu umieszcza go w pojemniku obok kasy, który ma w sobie wagę sprawdzającą, czy towar się zgadza. Kasy są cztery i nadzoruje je jeden z pracowników.
Wczoraj stałam tam przez chwilę, bo pilnująca ich kasjerka musiała na chwilę opuścić stanowisko pracy. W pewnym momencie podszedł chłopak, wyłożył produkty z koszyka do pojemnika z wagą i czeka. I czeka. I czeka. Po jakichś dwudziestu sekundach chyba ogarnął, że coś jest nie tak, i zapytał mnie, co ma dalej robić. Strasznie się zdziwił, kiedy mu powiedziałam, że czeka go skanowanie każdego produktu po kolei. A to i tak nie był jeszcze szczyt możliwości - podobno zdarzyło się już kilku klientów, którzy wstawiali do środka cały koszyk i byli równie zdziwieni, że nie przynosi to efektów.

A mówią, że myślenie nie boli...

sklepy

by monalo4
Dodaj nowy komentarz
avatar biala_czekolada
16 32

Zakładam, że osoby z ostatniej sytuacji miały do czynienia z taką kasą po raz pierwszy. Nie do pomyślenia nie zaskoczyć od razu, jak to działa. Ludzie tacy głupi. Szok. Mnie na przykład kasa samoobsługowa nie jest znana w ogóle, nigdy z niej nie korzystałam, nie ma jej w żadnym markecie w mojej okolicy. Też bym pewnie potrzebowała chwili kombinowania.

Odpowiedz
avatar biala
7 27

@biala_czekolada: Nie, wystarczyło by przeczytać instrukcję, która wyświetla się na ekranie takiej kasy, a zaczyna się od "Dotknij ekranu aby rozpocząć zakupy". Dodatkowo niektóre (wszystkie?) wydają komunikaty głosowe np. "Skanuj artykuł", "Włóż artykuł do pojemnika". Nikt od razu nie wie, jak się posługiwać czymś, z czym do tej pory nie miał do czynienia, ale po to są właśnie instrukcje + zawsze można podejrzeć, co robią inni zakupowicze przy takich kasach. Z bankomatów jakoś większość ludzi umie korzystać... zasada ta sama.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 10

@biala: Tyle, że zdarzyło mi się spotkać już kasy, które na ekranie między kupującymi wyświetlały reklamy, a to "dotknij by rozpocząć" było naprawdę małym drukiem na dole, i trzeba było wiedzieć, że tam jest, żeby w ogóle znaleźć.

Odpowiedz
avatar coffewithmilk
4 18

Wystarczy chwilę poobserwować innych, PRZECZYTAĆ to co się wyświetla. Kiedyś kasjerka tłumaczyła jednej babce co i jak ma robić, a skończyło się na tym, że musiała jej całe, duże zakupy przeskanować, kiedy kasjerkę ktoś wołał (np. bo alkohol, więc musiała potwierdzić wiek) tamta nawet jednej rzeczy nie zeskanowała. Wiadomo, można coś robić wolniej, potrzeba czasu, żeby zrozumieć jak to działa, ale czasem to przegięcie.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
3 5

"Towar poza strefą pakowania", "Odłóż towar do strefy pakowania", "W strefie pakowania znajduje się niedozwolony przedmiot", itp. Po którymś z kolei skorzystaniu z kasy samoobsługowej wiem już że sprawdzają one wagę koszyka z produktami i musi się to równać wadze odkładanych towarów, których nie mogę od razu włożyć do swojej torby.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 2

@vonKlauS: Czekaj co? Kasy samoobsługowe nie ważą koszyka z produktami. Jedynie przeskanowane już produkty.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
3 3

@Zmora: Było to moje pierwsze użycie takiej kasy. Chciałem przeskanowany artykuł od razu włożyć do swojej torby. Skoro kasa protestowała to położyłem tę torbę w strefie pakowania. Długo to trwało i ktoś z zewnątrz mógłby obserwować nieporadnego klienta niepotrafiącego obsłużyć tak prostej maszynki. Bo jeszcze kasa zażądała ode mnie zeskanowania karty clubcard. Lecz ja nie mam takiej karty. Więc szukam ikonki "anuluj", "nie mam karty" czy czegoś w tym typie. Nie znalazłem. Jako że jestem osobą która najpierw działa a później patrzy co wybucha, to spróbowałem zignorować polecenia instrukcji i zeskanować inny artykuł. Zadziałało.

Odpowiedz
avatar Krwawamary
2 2

@biala_czekolada: Tak samo u mnie w mieście nie ma takich kas.Stałabym jak baran potrzebując pomocy.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@vonKlauS: A w jaki sposób jest to odpowiedź do mnie? Ja tylko stwierdziłam fakt dotyczący zasady działania kasy, a ty odpisujesz jakbym nazywała obsługę takiej kasy banalną, a wszystkich, którzy mają z nią problemy, idiotami. O.o

Odpowiedz
avatar vonKlauS
-1 1

@Zmora: "@vonKlauS: Czekaj co? Kasy samoobsługowe nie ważą koszyka z produktami. " Dlaczego kasa wiedziała że: a) jeden artykuł wyniósł się poza kasę, b) pojawił się z zewnątrz dodatkowy przedmiot? Opisałem swą sytuację na podstawie której ja przypuszczam że kasy ważą i koszyczek i zeskanowany towar którego waga musi odpowiadać temu co było w koszyczku. Jest inaczej? Prosimy o fachową wypowiedź kasjera obeznanego z tematem.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@vonKlauS: Opisana przez ciebie sytuacja się nijak nie trzyma tego co napisałeś o ważeniu koszyka itp. Np. nie mam pojęcia jak się do tego ma karta Clubcard. Ale do rzeczy: Strefa pakowania działa jak normalna waga, ale komputer ma w systemie zakodowaną wagę poszczególnych produktów. To znaczy, że gdy zeskanujesz produkt i położysz go w strefie pakowania, ta go waży i porównuje jego wagę z tą zakodowaną w systemie. Jeśli po zeskanowaniu produktu nie położysz go w strefie pakowania, kasa powie "połóż produkt w strefie pakowania". Jeśli położysz w strefie pakowania coś, czego nie skanowałeś lub coś, co jest lżejsze/cięższe niż zeskanowany produkt (tj. jeśli waga w strefie pakowania wskaże inną wagę niż ta, co jest w systemie zapisana dla konkretnego produktu), kasa powie "w strefie pakowania znajduje się dodatkowy przedmiot" (czy jakoś tak). Jeśli położysz zeskanowany produkt w strefie skanowania, a potem go usuniesz, to kasa powie "produkt został usunięty ze strefy pakowania, połóż produkt w strefie pakowania". I to tyle. Kasa ma wagę tylko przy strefie pakowania (i czasem przy skanerze do ważenia produktów na kg). Nie waży ci koszyczka z niezeskanowanymi produktami. Uwierz mi. Możesz położyć swoją torbę w strefie pakowania, żeby od razu do niej pakować, ale wtedy musisz na ekranie kasy kliknąć, że korzystasz z własnych toreb, wtedy waga w strefie pakowania się z nimi taruje i można już jej normalnie używać od razu wkładając rzeczy do torby. Ale to często wymaga potwierdzenia przez pracownika, więc ja tego zwykle nie robię.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 sierpnia 2014 o 19:18

avatar vonKlauS
0 0

@Zmora: Dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Teraz już wiem jak to działa, że system zna wagę całego asortymentu sklepowego. Wszystkich młotków, szklanek, spinaczy i żarówek. Koniec podziękowań, czas na tłumaczenia. Moje przypuszczenia, podkreślam przypuszczenia, że kasa porównuje wagę na wejściu i wyjściu, czyli koszyczka z towarem oraz samego zeskanowanego towaru są bardziej prawdopodobne od ogromnej bazy wag towarów. A jeśli kasa nie waży koszyczka, to widocznie tylko czeka na kolejne obciążanie strefy pakowania. Co jest już banalnie prostym w realizacji rozwiązaniem budowy takiej kasy. W kasach polskiego Tesco z których korzystam są widoczne kamerki, więc przypuszczałem też, podkreślam przypuszczałem, że kasa analizuje także obraz z kamerek. Ale może to są tylko kamerki dla służby ochrony. Bo takie kamerki widziałem też przy wagach na dziale warzywnym, lecz nie pamiętam w jakim sklepie. Przejdę się na zakupy po jedną rzecz i podejdę do kasy bez koszyczka. Ciekaw jestem jak zareaguje. Później wezmę dwie lub trzy rzeczy ale podchodząc do kasy jedną w ręce już trzymać będę a resztę położę w koszyczku. A może są kasy o różnej zasadzie działania? Ja mam doświadczenie tylko z polskimi Tesco i Auchan. Rozwinąłem komentarz pisząc o Clubcard bo był to dalszy ciąg mojej opowieści NIE odnoszący się do Ciebie osobiście a opisujący moje perypetie z tą maszyną. Wybacz, jeśli uraziło Cię to niezrozumienie. W polskim Tesco i Auchan nie przewidują własnych toreb. W Tesco się wybiera liczbę płatnych foliówek, a w Auchanie są one darmowe. Piszę o sklepach w Polsce, bo wnioskuję z Twoich innych komentarzy że w UK przebywasz aktualnie.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@vonKlauS: Tak, przebywam w UK, ale w Polsce też wielokrotnie z samoobsługowych kas korzystałam. I tak, przyznaję, że sporo sklepów nie przewiduje własnych toreb. Możliwe, że są kasy o różnej zasadzie działania, ale nigdy się nie spotkałam z kasą, która by ważyła koszyk z produktami, bo klienci mają tendencje wrzucać tam różne inne rzeczy jak bluzy, parasole itp. Ale możliwe, że takie są. A kamerki też widziałam, przyznam szczerze. Ale nie sądzę, żeby kasa z nich automatycznie korzystała, raczej właśnie ochrona, archiwum nagrań lub coś takiego.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
0 0

@Zmora: Dziś eksperyment z kasą w Auchan przeprowadziłem. Dwie rzeczy w koszyku, a ciężki worek (patriotycznych) jabłek od razu w ręce. Kasa nie protestowała. Więc nie waży.

Odpowiedz
avatar Wafeko
-1 21

Te ostatnie to nie jest takie proste, sam robilem tak jak ten chlopak, bo niby skad mialem wiedziec? Jest jakas instrukcja?

Odpowiedz
avatar biala
8 18

@Wafeko: Tak, jest- na ekranie się wyświetla.

Odpowiedz
avatar Zmora
18 22

@Wafeko: Przepraszam, ale takie pytanko: Skoro każdy, kto choć raz w sklepie był, wie, że panie kasjerki produkty skanują, to skąd pomysł, że w w kasie bez kasjerki już skanować nie trzeba? Co to, one dla frajdy to robią?

Odpowiedz
avatar monalo4
0 0

@Wafeko: Instrukcja, rozpisana na poszczególne kroki, wisi w dość sporej wersji nad każdą z czterech kas, a na dodatek, jak już kilka osób to napisało, kasa sama prowadzi krok po kroku.

Odpowiedz
avatar madleine89
-3 27

Coś mi się zdaje, że ta historia jest zminusowana przez osoby, które nie potrafią korzystać z kas samoobsługowych (prawie wszystkie komentarze są skierowane do ostatniej historii).

Odpowiedz
avatar Pierzasta
5 27

@madleine89: Wiesz, to nie jest takie proste w końcu ;). Trzeba przecież POMYŚLEĆ a potem jeszcze PRZECZYTAĆ instrukcje, a najgorsze że ze ZROZUMIENIEM. To boli ;). Ciekawa jestem czy tacy ludzie jak kupią coś do domu, przy czym nie będzie sprzedawcy ani nikogo to pokierowania za rączkę (cokolwiek, meble do skręcania, komputer, pilot do telewizora, nieznany model telefonu) to też siedzą jak te sieroty czy jednak rozkminiają i czytają instrukcję...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 11

@madleine89: Ode mnie też był minus, a używać kas umiem. Mój minus był za marudzenie na klientów, którzy jak w punkcie 1 czy 3 po prostu gorzej ogarniali sklep. Rozkład inteligencji jest zbliżony do rozkładu normalnego, co oznacza, że z natury rzeczy mniej więcej połowa osób ma inteligencję poniżej średniej. Przy odpowiednio dużej ilości osób w końcu musi się trafić i taki, który w dwa albo i trzy sigma się nie zmieści. Dodaj do tego jeszcze nie tylko brak inteligencji, ale i zwyczajny brak wiedzy i doświadczenia, i masz. Po prostu trzeba się z tym liczyć, idąc do pracy z ludźmi i tyle. A jak ktoś ma z tym problem, to powinien poszukać sobie pracy z dala od "klienta masowego".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 sierpnia 2014 o 10:11

avatar panikasy
9 15

@madleine89: autorka napisała, że chłopak położył koszyk i czekał, po 20 sekundach się ogarnął; no rzeczywiście strasznie długo, idiota jeden! toż to proste jak bankomat! zawsze to co znamy wydaje nam się banalne i oczywiste

Odpowiedz
avatar sapphire101
7 15

@madleine89: Ja dałam minus, nie korzystam z kas samoobsługowych :(, ale nie czuję się przez to 'gorsza'. Nie korzystam raczej dlatego, że nie lubię, a nie z powodu braku umiejętności i wiedzy w starciu z tą wyższą technologią. W każdym razie mój minus bynajmniej za te kasy nie jest. Po prostu pozostałe historie jakoś dziwnie małopiekielne (jedynie ta pielucha nieco się wyróżnia..). W skrócie "Jaśnie Pani" ma święte prawo nie znać się na układzie sklepu i nie wiedzieć gdzie coś jest(jak ktoś ładnie rozpisał, rozkład inteligencji jest 'normalny', zatem nie każdy jest ogarnięty i nie każdy wykażę się odrobiną inicjatywy, aby poszukać interesującego go produktu. Tym bardziej jeśli mowa o produktach z gazetki, a sklep do małych nie należy. Jeśli chodzi o degustację... gdzie klient ma wrzucać te popierdółki, jeśli nie ma odpowiednich pojemników na sklepie? Z mojej, a właściwie z naszej klienckiej perspektywy tak to niestety wygląda.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 sierpnia 2014 o 10:52

avatar Taczer
7 19

@madleine89: Minusują raczej ci, którzy przychodzą do sklepu w celu zakupienia towaru. Oraz ci, którzy uważają, że te dziewczyny w sklepie są od tego, żeby klientowi pomóc w razie potrzeby. Natomiast plusują ci, którzy są dumni z tego, że zdobyli zadaną przez właściciela sklepu sprawność 'obsługa kasy fiskalnej'. I to jest dopiero zabawne - nie tylko wyręczacie pracowników w ich czynnościach, to jeszcze uważacie, że to jest wasz obowiązek, żeby przypadkiem nie zawracać głowy obsłudze sklepu.

Odpowiedz
avatar madleine89
-4 14

@sapphire101: Jeśli chodzi o panią z pierwszej historii, to piekielne nie jest to, że zapytała o pomoc, tylko to, że chciała, by ktoś przyniósł jej rzecz, którą wypatrzyła w gazetce, a po którą nie chciało jej się iść. Jak ja nie wiem gdzie coś znajduje się w markecie to pytam pracownika o drogę, a potem idę w to wskazane miejsce. Proste. "Jeśli chodzi o degustację... gdzie klient ma wrzucać te popierdółki, jeśli nie ma odpowiednich pojemników na sklepie?" - idąc takim tokiem myślenia, nie dziwię się, że ludzie śmiecą na ulicach itd., bo przecież "w pobliżu nie było mietnika, to gdzie mam wyrzucić popierdółki?!" Jeśli nie ma śmietników w marketach w pobliżu degustacji to zabierasz "popierdółki" ze sobą i wyrzucasz do najbliższego śmietnika, a nie zostawiasz śmieci gdzie popadnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 sierpnia 2014 o 11:19

avatar sapphire101
1 5

@madleine89: Doszło chyba do nieporozumienia. Z moich odczuć wynika, że "Jaśnie Pani" chciałaby zostać zaprowadzona za rączkę do konkretnego działu - ja rozumiem, że większość osób spyta o drogę i pójdzie poszukać, ale jak wspomniałam, nie każdy potrafi wykazać się chociaż odrobiną inicjatywy. Różni ludzie są, a klient to klient - nawet jak trzeba go zaprowadzić pod regał i palcem wskazać co gdzie leży, nie ma co narzekać. A co do śmieci... Autorka pracuje jako 'zbieracz' koszyków, wózków itp. zatem popierdółki z degustacji trafiają zazwyczaj do tych koszyków. W sumie lepsze to, niż śmiecenie po całym sklepie. A dzieje się tak z prostego powodu - skoro ktoś przychodzi na zakupy, chciałby mieć wolne ręce, a jednorazowy talerzyk/łyżeczka zakupów nie ułatwia, toteż ląduje w koszyku, jeśli klient nie wypatrzył kosza na śmieci (bądź po prostu jest leniwą bułą). A później, przy kasie ktoś 'zapomina' swój śmieć zabrać. I do Twojej wiadomości - żadnego śmiecenia nie pochwalam, zwracam uwagę osobom, którym akurat się omsknie papierek, pet czy puszka, a mieszkam na wsi, gdzie kosz na śmieci znajdziesz pod szkołą, a drugi ewentualnie 5km dalej pod sklepikiem. Nigdy nie miałam problemu by śmieć zabrać do domu, ale niektórzy po prostu go mają... Wracając z pracy, praktycznie codziennie zabieram jakiś śmieć z 'mojej' fosy.

Odpowiedz
avatar dodolinka
1 3

' leniwa buła ... ' haha :)

Odpowiedz
avatar monalo4
1 1

@sapphire101: W kwestii "JP": nie chodziło o to, że nie zna się na rozkładzie działów w sklepie czy coś takiego, tylko o samo nastawienie typu "jestem w wielkim sklepie, ale już na wejściu powinien do mnie podejść pracownik i pokazać mi, gdzie co leży, a najlepiej to jeszcze mi to przynieść". A jeśli chodzi o popierdółki typu kubeczki itp. to w sklepie są śmietniki przy warzywach, przy cukierni oraz na linii kas, a dodatkowo przy każdej kasie również znajduje się kosz na śmieci - z jednej i z drugiej strony, bo kasy są "dwukierunkowe". Także gdyby dobrze spojrzeć to spokojnie można je wyrzucić we właściwym miejscu, a nie traktować koszy na zakupy jako kosze na śmieci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 18

Co do pkt. 2, to jeszcze ani razu nie widziałam w markecie śmietników do których można by wrzucić opakowanie po degustacji.

Odpowiedz
avatar zielonylis
2 14

@marchewkowe_pole: co do pkt. 2, to ZAWSZE, za KAZDYM razem widzialam smietniki tuz obok stoisk z degustacja.

Odpowiedz
avatar kalaallit
6 8

@marchewkowe_pole: gdy pracowałam jako hostessa, zawsze dostawałam mniejszy lub większy śmietnik i parę worków, ostatecznie same hostessy też muszą się gdzieś opakowań pozbyć przy nakładaniu na tacki/do pojemniczków.

Odpowiedz
avatar Devotchka
10 14

Ludzie czepiają się tej kasy samoobsługowej. Mnie zastanawia dlaczego Pani z pierwszego punktu została nazwana w ten sposób. To chyba normalne, że potrzebowała pomocy. Może musiała coś kupić, a nie do końca się na tym znała.

Odpowiedz
avatar Taczer
12 26

Zmień pracę, do tej się zupełnie nie nadajesz. Zupełnie zwyczajne zjawiska strasznie Cię drażnią. Postawili Cię przy samoobsługowych nie po to, żebyś tam ładnie wyglądała i wydziwiała na braki umysłowe kupujących, tylko dlatego, żebyś pomagała klientom w opanowaniu tego ustrojstwa. I jak żyję, nie widziałam w samoobsługowym markecie koszy na śmieci. Organizujecie degustację, ale o odbiór pozostałości już nie zadbacie. Nie, maleńki kubełek między nogami hostessy nie jest właściwym rozwiązaniem. "Jaśnie Pani", bo ośmieliła się poprosić obsługę o pomoc. Castorama też jest samoobsługowa, ale jakoś problemu ze wskazaniem przez obsługę jednej z miliona śrubek nigdy nie miałam. Wskazaniem, czyli podejściem w odpowiednie miejsce, wzięciem rzeczonej śrubki do ręki i podetknięciem mi pod nos. Jedynie pielucha przekracza normę zachowań. Choć jak pomyślę, co napotykam spacerując po kaszubskich lasach... to czy ja wiem?

Odpowiedz
avatar panikasy
8 14

@Taczer: racja, najbardziej piekielna to pani, której pracować się nie chce i pielucha (ciekawe gdzie ją zmienili?)

Odpowiedz
avatar Zona_Informatyka
-4 8

@panikasy: Pieluchę od biedy można zmienić w wózku. Ale jeszcze w życiu nie spotkałam się z takim chamstwem, żeby brudną pieluchę rzucać praktycznie na środku sklepu. Może... Nie wiem, mieli ją pod wózkiem i zgubili?

Odpowiedz
avatar Mori
0 14

@Taczer: Dziewczyna jest kasjerką, nie obowiązku latać po sklepie i pokazywać klientom gdzie co jest, tym bardziej, jeśli w danej chwili ma inne obowiązki i za odejście od nich może dostać opierdziel. I to nie "samoobsługowy market", bo by jako kasjerka nie była zatrudniona. Co znaczy, że muszą być kasy takie i takie. A co do "jaśnie pani"... Piekielne jest o ile rozumiem nie to, że się pyta, a to, że chce by jej przynieść coś czego szuka, zamiast pójść na wskazany dział i tam zapytać pracownika, jak ktoś normalny. Każdy ma swój zakres obowiązków, ludzie.

Odpowiedz
avatar Devotchka
3 9

@Taczer: Jestem hostessą i pozwolę sobie na wypowiedź odnośnie degustacji. Przy naszym stoisku zawsze stoją kosze na śmieci. Ludzie nie korzystają z nich bo jeśli jest to supermarket, to raczej jak skończą tę kawę czy kanapeczkę są już na drugim końcu sklepu i nie chce im się do nas iść żeby wyrzucić ten kubek czy tackę. To nie jest wina hostessy ani sprzedawczyni. Raczej lenistwo ludzi. Warto też dodać, że to firmy zewnętrzne są odpowiedzialne za degustacje, a nie sklep.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 sierpnia 2014 o 13:58

avatar panikasy
3 7

@Mori: a dlaczego klientka nie ma prawa zapyta się czy nie może ktoś do niej podejść? przecież nie zażądała tego tylko poprosiła (u mnie w biedronce jest tak, że jak zapytam gdzie coś jest to pracownik mnie tam prowadzi, chociaż mi by wystarczyło aby tylko podał orientacyjnie gdzie to jest, ale chyba mają takie wytyczne, żeby klienta zaprowadzić) @Zona_Informatyka: nie raz przewijałam dziecko w wózku, m.in. w markecie, ale wyszłam ze sklepu i przewinęłam w łazience

Odpowiedz
avatar Taczer
2 10

@Devotchka: No pomyśl teraz przez chwilę. Mam z wyładowanym wózkiem i dzieckiem turlać się przez cały sklep w poszukiwaniu hostessy, która w dodatku może, ale wcale nie musi być tam, gdzie poprzednio była, ponieważ sklep nie potrafi ustawić kilku koszy przy kasach. Mogą być z takim wlotem dopasowanym do rozmiaru widelczyka czy kubeczka. Sklep, nie firma zewnętrzna, bo to jego teren i jego porządek. @Mori: Dziewczyna właśnie sprzątała koszyki itp. prace pomocnicze. I jest to tak istotny obowiązek, że nie może nawet zaprowadzić klientki w odpowiednie miejsce, bo jej się to w zakresie obowiązków nie mieści? Wam się myli klient z petentem. Ewidentnie.

Odpowiedz
avatar Zona_Informatyka
0 4

@panikasy: Ja też bym nie przewijała dziecka w sklepie. Dla mnie to brak szacunku do otoczenia. Wyraziłam tylko swoje zdziwienie nad poziomem zachowania tych państwa. Trudno mi uwierzyć, że tak ot, po prostu można brudną pieluchę wyrzucić na środku sklepu. Przecież to nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-2 4

@Taczer: Może z takiego punktu widzenia kosze są mądrym rozwiązaniem, ale w rzeczywistości to poroniony pomysł. Argumentem najszybciej wpadającym mi do głowy jest chociażby to, że ludzie mogliby spożywać produkty w sklepie i od razu wrzucać papierki (nie ma dowodu na to, że coś wzięli bo nikt nie będzie grzebał w śmieciach). Jeśli natomiast uważasz, że taki problem mogliby rozwiązać ochroniarze, to uwierz mi, że kamery sklepowe nie są w stanie zarejestrować tak małych rzeczy. Co do małych koszy- chyba sam rozumiesz, że promocja to dość niecodzienna akcja i użyteczność takich koszy byłaby niska, a koszta duże. Oczywiście to jest w interesie sklepu, żeby zaprowadzać czystość, ale jak już powiedziałam: HOSTESSA JEST ZATRUDNIANA PRZEZ AGENCJĘ i to ona daje jej wszystko co potrzebne do przygotowania promocji, kosz też. Warto również dodać, że sklepy czasem nie wiedzą, kiedy przyjedzie hostessa. Przynajmniej u mnie tak jest.Mam własny samochód, dojeżdżam i przygotowuje wszystko w dzień, w który mi pasuje i o godzinie która mi pasuje w danym tygodniu. Nawet nie myśl, że zdążyłabym się zebrać kiedy jesteś w innej części sklepu. Stoisko nie jest takie łatwe do złożenia, a potem je trzeba jeszcze przenieść. No i nie zapominaj, że degustacja to przychylność dla Ciebie. Producenci chcą, żebyś kupił ich produkt i dają Ci możliwość jego spróbowania i kupienia. Mówisz, jakby degustacja była po to, żeby się za darmo nażreć.

Odpowiedz
avatar madleine89
0 6

@Taczer: Odnośnie twojej odpowiedzi na komentarze @Devotchka i @Mori: - nie musisz z wyładowanym wózkiem i dzieckiem turlać się przez cały sklep w poszukiwania hostessy czy śmietnika, bo koro widelczyki/kubeczki są małe, to wystarczy włożyć je byle gdzie (kieszeń, torba, jakiś woreczek), by później wyrzucić je po wyjściu z marketu, zamiast zostawiać gdzie popadnie, bo to jest zwyczajne śmiecenie; - dziewczyna pewnie mogłaby zaprowadzić "Jaśnie Panią" w odpowiednie miejsce, ale z historii wynika, że ta pani nie chciała, by ktoś ją gdzieś prowadził, tylko chciała, by ktoś przyniósł jej rzecz, którą wypatrzyła sobie w gazetce promocyjnej, bo ewidentnie nie chciało jej się chodzić po markecie.

Odpowiedz
avatar Taczer
-2 6

@Devotchka: Naprawdę sądzisz, że brak koszy powstrzymuje przed konsumpcją w sklepie? :D Można, żeby ludziom broń Boże, życia nie ułatwić (zużyty pampers, osmarkana chusteczka) postawić kosz z odpowiednim otworem wlotowym. Co do wkładania do torebki/kieszeni tego plastikowego pojemniczka po jogurcie, wybacz, mam ciekawsze zajęcia, niż czyszczenie odzieży po każdej degustacji. Dlatego, jeśli będę dostatecznie daleko od kosza z hostessą, poszukam bezkolizyjnej powierzchni płaskiej. I owszem, zdarzało mi się kilka razy hostessę widzieć, po pół godzinie już nie, kiedy się zapętliłam w pobliżu. Może ona szybsza była w zwijaniu, albo stanowisko ruchome miała, pojęcia nie mam. W każdym razie latać w jej poszukiwaniu nie planuję. W przypadku degustacji nic nie pisałam o darmowym nażarciu się, skąd ten ciekawy wniosek? I to nie jest żadna przychylność, możliwość, ani okazja, tylko forma reklamy. Piszesz, jakby mi nie wiedzieć jaką łaskę robili a to ja zrobię im łaskę, jeśli spróbuję. Bo zwykle nie mam dodatkowej wolnej ręki, żeby sobie łazić i sączyć/lizać, smakować czy degustować. @madleine89: Z komentarza dodatkowego wynika. Z historii wynika jedynie, że kobieta GRZECZNIE POPROSIŁA, żeby do niej podejść. I to ma być piekielne zachowanie? Nawet jeśli poprosi w sklepie samoobsługowym o przyniesienie czegoś (a może miała ku temu powody znacznie poważniejsze niż 'się nie chciało') to prośba sama w sobie piekielna nie jest i na opis tutaj nie zasługuje.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 5

@Taczer: Przysługę wyświadczasz jeśli kupujesz produkt. Degustacja to opcja z której nie musisz korzystać, a jeśli Ci się nie podoba jak jest zorganizowana to wystarczy nic nie brać. Oczywiście jest to forma reklamy, a nie okazja, żeby wychodził z Ciebie cham. Masz kosz na śmieci? Masz. To się dostosuj, a jeśli odniesienie kubeczka to tak wielka wyprawa i produktem nie jesteś zainteresowany, to po co w ogóle zawracałeś hostessie głowę.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 5

@Taczer: Dodam jeszcze jedno. Jeśli powiesz, że bez Ciebie hostessa nie miałaby pracy to Cię zdziwię. Są ludzie, którzy potrafią się zachować. Jak nie widzisz kosza w zasięgu ręki u kolegi czy koleżanki to też nie kładziesz mu śmieci na półkę.

Odpowiedz
avatar Taczer
-1 5

@Devotchka: Zazwyczaj głowę zawraca mi hostessa i niekiedy, choć niezmiernie rzadko, dla świętego spokoju daję się poczęstować. Iście po chamsku. :) Czekaj, naprawdę uważasz, że klient jest w Twojej pracy zbędnym dodatkiem? łał

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

@Taczer: Chamski klient zdecydowanie tak :) Hostessy mają za zadanie zaproponować jedzenie, ale jeśli ktoś nie jest zainteresowany to nic nie mówią. Jeśli zwykłe, uprzejme "zapraszam do degustacji" jest dla Ciebie zawracaniem głowy to może jednak jesteś chamem i nie do końca potrafisz się dostosować do społeczeństwa...

Odpowiedz
avatar monalo4
0 0

@Mori: dokładnie o to mi chodziło z piekielnością tej pani. Wskazałam drogę na dział, ale ona nie chciała pomocy w takim zakresie, tylko od razu zażądała pracownika działu "dla siebie". A klienta bez problemu zaprowadzę w potrzebne miejsce lub drobiazgowo wytłumaczę, jak je znaleźć - wszystko zależy od chęci.

Odpowiedz
avatar Taczer
15 17

@sportowiec: Czekolada ma indywidualny każdemu rodzajowi kod paskowy. Towar na wagę wybierasz z listy, sam wskazujesz te banany. Waga tylko waży i przelicza zgodnie z ceną towaru wskazanego przez klienta. I tak, możesz położyć pistacje a wybrać ziemniaki, tyle że z prawnego punktu widzenia mniej ryzykowna jest zwykła kradzież.

Odpowiedz
avatar sportowiec
5 7

@Taczer: Nie zrozumiałeś mnie. Wiem że czekolada ma kod kreskowy, a towar na wagę wybieram sam. Po prostu kiedyś przez przypadek położyłem w strefie pakowania towar którego nie zeskanowałem. Waga się odezwała, że w strefie pakowania jest towar, który nie powinien się tam znaleźć. Wiem, że strefa pakowania waży towar i stąd wie, że położyłem coś co nie zostało zeskanowane. Dlatego zastanawiam się, czy strefa pakowania zorientuje się, że np. w lewej dłoni trzymam najtańszą czekoladę za 2 zł, w prawej najdroższą za 10 zł. Skanuję tanią, a na strefę pakowania kładę drogą. Obie ważą tyle samo.

Odpowiedz
avatar Taczer
9 11

@sportowiec: Nie zorientuje się. Waga zareaguje, kiedy położysz tam coś odbiegającego ciężarem od tego, co zeskanujesz, lub położysz bez skanowania. Ale nie skanuje towaru odłożonego, tylko go waży. Nie połapie się. Tyle że to jest oszustwo.

Odpowiedz
avatar sportowiec
6 6

@Taczer: Wiem, nie zamierzam oszukiwać, po prostu interesował mnie ten aspekt.

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 6

@sportowiec: Waga tego nie wie i raczej nikt się nie połapie. Z tym, że bramka zapiszczy jak będziesz wychodził z siatkami zakupów bo zeskanowaną czekoladę zostawiłeś, a wziąłeś oznaczoną inną. Wtedy pracownik porówna paragon z zakupami i będziesz miał kłopoty. Takie kłamstwo przejdzie tylko jeśli wybierzesz kajzerkę, a weźmiesz pączka bo taki pączek nie jest oznakowany. Moi koledzy nawet tak przez pewien czas robili, ale któregoś razu obserwowała ich Pani nadzorująca i zrobiła się awantura o oszustwo. Mam nadzieję, że rozwiałam jakiekolwiek wątpliwości.

Odpowiedz
avatar sportowiec
6 6

@Devotchka: A czy te bramki czasem nie reagują tylko na zabezpieczenie fizyczne typu klips przy ubraniach? Przecież skanując kod kreskowy fizycznie z opakowaniem nic się nie dzieje, nie ma żadnej ingerencji, bo kod kreskowy nie jest żadnym zabezpieczeniem.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
3 3

@sportowiec: Nie tylko klipsy aktywują bramki. Zauważ, że na mniejszych rzeczach w markecie masz czasem takie małe plastiki z metalowym paskiem w środku. Wiadomo że do czekolady nikt nie będzie doczepiał takiego wielkiego klipsiora jak w odzieżowym tylko, w jakimś mało widocznym miejscu, ponakleja te paski i tyle. ;)

Odpowiedz
avatar Taczer
-1 1

@chiacchierona: Te paski to raczej do droższych rzeczy, jakieś torebki, portfele etc. Przez takie ustrojstwo, jak idę do jednego z marketów, przezornie wrzucam kasę do kieszeni, bo portfel, mimo wielokrotnej dezaktywacji, regularnie uruchamia u nich bramkę. I leci potem na mnie ochroniarz z nadzieją w oczach, a tu psińco, daję portfel kasjerce i już nic nie buczy. Zawsze mają potem takie rozczarowanie na twarzy. :))

Odpowiedz
avatar dodolinka
10 10

Takie sytuacje się zdarzają i nie nazwałbym ich piekielnymi - kiedyś pracowałam w markecie i jakoś mnie nie draznily. Chociaż sytuacja z pielucha rzeczywiście niesmaczna. O wiele bardziej wkurza mnie i to do tej pory jak widzę mięso czy nabiał zabunkrowane gdzieś na chemii, w temp.20 st. Dla mnie to jest chamowa.

Odpowiedz
avatar sportowiec
9 9

@Kapitan_Nemo: Spokojnie, nie zostaną zlikwidowane bo musieliby kas samoobsługowych zrobić ze 3 razy tyle co normalnych, bo przeciętny człowiek obsługuje kasę samoobsługową o wiele wolniej niż robi to kasjerka. Do tego dochodzi fakt, że kasując na samoobsługowej najpierw musisz wszystko po zeskanowaniu wyłożyć na strefę pakowania i dopiero po tym pakować do siatek. Na normalnej kasie możesz ładować do siaty "w czasie rzeczywistym". Ja jak mam mało produktów to idę do samoobsługowej. Jak robię duże zakupy to do zwykłej bo jest szybsza właśnie z tego powodu, że kasjerka zeskanuje, a ja od razu ładuję do siaty.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 9

@Kapitan_Nemo: Odnośnie samochodów i pociągów. Ludzie, nie korzystajcie z tego draństwa. Odbieracie pracę kowalom i rymarzom.

Odpowiedz
avatar kalaallit
6 6

@Kapitan_Nemo: samoobsługowe kasy same się nie nadzorują, zawsze widzę pracownika, który na raz może ma 4 kasy pod sobą i pomaga odblokować je, gdy waga nie widzi produktu, cena jest zła albo z innej przyczyny się sfochuje i nie działa. Z tego samego powodu zwykłe kasy są o wiele szybsze, gdy się ma dużo produktów.

Odpowiedz
avatar Devotchka
0 2

@Kapitan_Nemo: Zdaje mi się, że te kasy samoobsługowe są tylko i wyłącznie po to, żeby ludzie mieli frajdę z kasowania. Nie daje to ani szybszego, ani wygodniejszego załatwienia sprawy.

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@Devotchka: Kolejki są mniejsze, więc w sumie wychodzi szybciej. Ale to chyba głównie dlatego, że z kas samoobsługowych mało kto korzysta, więc nie ma kto tej kolejki tworzyć.

Odpowiedz
avatar Taczer
0 0

@Zmora: Głównie dlatego są mniejsze, że wstawiając kasy samoobsługowe, obcina się liczbę czynnych kas z kasjerkami. I nie są dla frajdy. Maszyna jest zwyczajnie tańsza od człowieka, na samoobsłudze masz 1-2 osoby do pomocy przy 8-10 kasach, z tego co widzę, pracuje mniej o 4 kasjerki odkąd postawili na samoobsługę.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
5 7

Zostawianie śmieci/towarów gdzie popadnie na terenie marketu to świństwo, fakt. Ale spojrzeć na to należy z punktu widzenia kupujących. Z naprawdę wielu odwiedzonych przeze mnie marketów tylko jeden pomyślał i pod czytnikami kodów kreskowych umieścił koszyczki na towar, z którego zrezygnowali klienci. Żaden ze znanych mi nie wpadł na to, że przydały by się kosze na śmieci na terenie sklepu. Takie proste rozwiązania a kasjerki w „wolnym czasie” nie musiałyby latać i roznosić/sprzątać. W klientach, którzy nie potrafią obsłużyć (prawdopodobnie pierwszy raz widzianej na oczy) kasy samoobsługowej nic piekielnego nie widzę. Nie mieszkam w Warszawie i rozumiem, że gdybym pierwszy raz w życiu jadąc metrem nie kupiła błyskawicznie biletu w automacie i płynnie nie przeszła przez bramkę tylko musiała się najpierw zastanowić jak to działa też pewnie zostałaby przez ciebie wyśmiana. No bo jak można nie wiedzieć jak się w metrze bilet kupuje…

Odpowiedz
avatar sportowiec
0 10

@Nietoperzyca: Kosze na śmieci są przy wejściu/wyjściu. Jak myślisz, czym między innymi zapełniałyby się kosze na śmieci stojące w środku sklepu? Czy czasem nie produktami, które ktoś sobie wrzuci tam dla zabawy?

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
4 6

@sportowiec: Ewentualnie opakowaniami po produktach, które zeżarli bez płacenia.

Odpowiedz
avatar Taczer
2 6

@Fomalhaut: Przynajmniej nie walałyby się w mrożonkach, na półkach, albo w odzieży. A właściwie... dalej by się walały, bo złodziej raczej nie będzie szukał kosza, tylko od razu wciśnie byle gdzie. Kosze nie mają wpływu na złodziei. A dowcipnisie i tak mają szerokie pole do popisu, vide skarpetki w żywności, jogurty w butach, zeszyty w mrożonkach.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 4

Co do punktu pierwszego: Ja nie wiem, w jakim ty sklepie pracujesz, że klientka prosząca o doprowadzenie jej do danego produktu jest takim fenomenem, że aż należy ją od "jaśnie pań" zwyzywać. Ile razy to ja nie byłam w Castoramie czy podobnym sklepie, to jak się spytałam, gdzie coś jest, to mnie praktycznie za rączkę prowadzono. A teraz mieszkam chwilowo w UK i spokojnie mogę ci wymienić z 5 sklepów (czyli wszystkie, w których kiedykolwiek o coś pytałam) w tym zarówno supermarkety, sklepy meblowe i sklepy budowlane, w których po zapytaniu pracownika "gdzie coś jest" pracownik rzucał wszystko co robił (chyba, że akurat innego klienta obsługiwał, ale to wiadomo) i szedł z tobą do alejki, po czym podtykał produkt pod nos. Wiem też doskonale, że gdyby pracownicy tak nie robili (a jedynie wskazywali drogę) to by zostali oskalpowani przez szefostwo. Jedyną możliwością uniknięcia bycia prowadzonym przez pracownika (choć doceniam pomoc, to jednak czasem wolę być samodzielna) jest zadanie pytania w formie "w której alejce jest to, to i to", albo coś w tym stylu. Więc jak dla mnie prowadzenie klienta do działu jest dość normalne, a ty tę panią od "jaśnie pań" wyzywasz. Czemu?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

No i dlatego nie powinno się wstawiać kilku historii na raz, bo o ile za drugą dałabym mocne, to za resztę niekoniecznie... Niedawno byłam w Warszawie i drugi raz w życiu zobaczyłam kasę samoobsługową, nie wstydzę się przyznać że zupełnie nie wiedziałam co robić, musiała mnie wyręczać siostra cioteczna.

Odpowiedz
Udostępnij