Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To, że NFZ jest piekielny wszyscy wiedzą. Ale że aż taki bałagan…

To, że NFZ jest piekielny wszyscy wiedzą. Ale że aż taki bałagan w najprostszych sprawach u nas panuje - nie wiedziałam.

Jedna z bliskich mi osób jest w ostatnim stadium choroby terminalnej. Jak to wygląda - każdy wie. Chory leżący, nie ma siły ruszyć ani ręką ani nogą a choroba czyni błyskawiczne spustoszenie w organizmie. Tak, czy inaczej, raz w tygodniu trzeba pacjenta przewieźć na oddział pobytu dziennego w szpitalu. Dopóki chory w miarę był w stanie się poruszać- dojeżdżał taksówką. Niestety, teraz nie jest w stanie wstać o własnych siłach. Więc norma, że trzeba załatwić transport medyczny na ten jeden dzień w tygodniu w trybie zlecenia stałego. Niby proste.

O nie. To by było za piękne. Nikt nie był w stanie udzielić mi informacji, kto (w sensie jaki lekarz) ma wystawić na ten transport zlecenie. Lekarz pierwszego kontaktu odsyła do lekarza specjalisty do szpitala. Lekarz specjalista ponownie do lekarza pierwszego kontaktu. Ping-pong. Odgłos piłeczki tenisowej.

Oczywiście żaden nie wyda na piśmie, że odmawia wydania zlecenia. Ok, idę do NFZ po informację. Pani w NFZ naprawdę miła, stara się pomoc, ale nie jest w stanie, bo jeśli pacjent jest objęty stała opieką specjalisty to wydaje specjalista. Ale jeśli zlecenie nie następuje bezpośrednio po hospitalizacji (a chory już zakończył kolejny pobyt w szpitalu) to lekarz pierwszego kontaktu. Żaden z punktów ustawy chyba nie łączy chorego pod stała opieką specjalisty i chorego po hospitalizacji w jedną osobę bo dwa punkty wzajemnie się wykluczają. W końcu pani z NFZ wygrzebuje numer do rzecznika praw pacjenta szpitala. I wreszcie jakieś światełko w tunelu. Pani rzecznik z pomocą pani kierowniczki radzą, by specjalista w szpitalu wydał opinię, że chory jest pacjentem kliniki XX,oddziału dziennego i nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach oraz, że tego transportu naprawdę potrzebuje. Głupie trochę... chory w ostatniej fazie choroby terminalnej naprawdę nie jest za ruchliwy. Wreszcie sprawa transportu (przy pomocy pani rzecznik i pani kierowniczki - miłe i naprawdę życzliwe kobitki) zostaje załatwiona.

Uwaga. Załatwienie transportu dla terminalnie chorego w ostatniej fazie choroby na zabiegi przedłużające i podtrzymujące mu życie zajęło....3 dni latania, jeżdżenia i nerwów. Gdyby nie pomoc pani rzecznik i pani kierowniczki zapewne musiałabym wieźć chorego na wózku. Zimą byłoby łatwiej, bo położyłabym na sankach - chory siedzieć już też nie jest w stanie. Ludzie - gdzie ja żyję?

tansport medyczny

by mijanou
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nietoperzyca
7 7

Lekarz pierwszego kontaktu może zlecić transport w dwóch przypadkach - jeśli kieruje pacjenta do szpitala z powodu nagłego pogorszenia się stanu zdrowia (jednorazowo, nie ma możliwości zlecić stałych przewozów) i na pierwszą wizytę do poradni specjalistycznej (na kolejne musi już specjalista). Z twojego opisu wynika, że pacjent był już pod stałą opieką specjalisty - wniosek prosty, to właśnie specjalista (oddział, na który potrzebny był transport) dał ciała a następnie próbował zrzucić odpowiedzialność (i koszty) na POZ. To nie tyle bałagan co olanie swoich obowiązków przez poradnię specjalistyczną.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 8

@Nietoperzyca: nie neguję. Tylko,widzisz, lekarz POZu nie chciał wydać nawet zlecenia jednorazowego na najbliższy dojazd a stan pacjenta, jakby Ci tu powiedzieć...w tym stadium gwałtowanie pogarsza się już z dnia na dzień. Może jednak coś jest w tych ustawach, że kompetentna urzędniczka w NFZ nie potrafiła jednoznacznie zinterpretować ustawy, według której przecież udziela porad. W sumie mnie, jako bliską osobę chorego a nawet samego chorego nie powinno interesować, kto dał ciała i do czyich obowiązków to należy. A chory, o którym mowa nie miał nawet szans dowlec się ani do POZ ani do specjalisty. Nadmieniam, że przez całe swoje życie zawodowe placił podatki, nie nadużywał NFZ (własciwie to wcale nie używał). Dopóki był w stanie, nie prosił o taki wymysł jak transport medyczny. Więc, czy te ostatnie tygodnie jego życia nie mogły minąć bez takich przepychanek?

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
6 6

@mijanou: Kompetentna urzędniczka w NFZ... Tja... Większość cudownych przepisów marszałek Kopacz i jej (nie)sławnego następcy jest napisana tak, że ilość możliwych interpretacji "co autor miał na myśli" jest praktycznie nieograniczona. Do tego dochodzą urzędnicy - często słabo zorientowani w tym co dotyczy ich pracy. Dzwoniłam kiedyś czterokrotnie do NFZ - tu z tym samym zapytaniem. Trafiłam na cztery różne panie urzędniczki i każda udzieliła mi "kompetentnie" innej odpowiedzi z czego trzy się wzajemnie wykluczały a czwarta w ogóle była od czapy.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
12 12

Lekarze specjaliści są specjalistami między innymi w spychologii. Robią takie numery bo ludzie nie wiedzą o tych wszystkich kruczkach ustawowych. A nie wiedzą bo jest ich zbyt wiele, człowiek nie da rady wszystkich ogarnąć. Ja nie zliczę przypadków gdy do mojej przychodni zgłaszali się pacjenci z jakimiś zaleceniami od specjalistów z prośbą o wypisanie takiego czy innego skierowania.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 7

@tatapsychopata: no to pozostaje albo kredyt i Swiss Med lub inne wymysły albo w razie pogorszenia wyjść na ulicę, położyć się na chodniku i poczekać, aż ktoś sprzątnie. A i to nie na pewno. Najlepiej chyba samemu przestudiować adekwatną ustawę przed próbą załatwienia czegokolwiek w NFZ, tak jak ja to zrobiłam przedzierając się przez urzędniczy bełkot. Przynajmniej wiesz, na co możesz się powołać. Inaczej traktują cię jak przygłupa.

Odpowiedz
avatar Rehen
3 3

@mijanou: Dokładnie, trzeba się samemu przekopać przez ustawy. Najlepiej jeszcze wydrukować odpowiednie paragrafy i mieć pod ręką, żeby pokazać.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
7 9

@mijanou: No tak, ale sama powiedz ile takich świadomych pacjentów jest. Nas dwoje i kto jeszcze? ;-D Reszta bazuje na wiadomościach TV, że się należy itd. A cały ten gąszcz przepisów jest według mnie po to aby nas traktować jak przygłupów. I należy temu przeciwdziałać siłom i godnościom osobistom!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Albo ping-pong albo odgłos piłeczki tenisowej. A co do meritum. "Spychologia stosowana i biurokracja w praktyce" cudowne dziedzictwo PRL.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Ale zobacz jak jest pięknie, pan lekarz specjalista ma pracę, pan lekarz pierwszego kontaktu ma pracę, pani z NFZ ma pracę, pani kierowniczka ma pracę, pani rzeczniczka ma pracę...za nasze pieniądze które mają iść na to żebyśmy byli leczeni. Z tym ostatnim to już kiepsko, ale ile miłych i uczynnych osób ma pracę która polega na tym żeby nas nie leczono w miłej i sympatycznej atmosferze.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 5

@Sharp_one: mądrze prawisz. Ale z drugiej strony, gdyby nie pani rzecznik i pani kierowniczka to w poniedziałek sama chyba musiałabym chorego transportować na takim wózku-platformie i przywiązać go leżącego na wznak pasami. Innego wyjścia chyba by nie było.

Odpowiedz
avatar Litterka
2 4

Współczuję sytuacji, choroby osoby bliskiej i całego zdarzenia :( Tylko to sformułowanie "choroba terminalna" jakoś tak mi zgrzyta. Nie umiem zaproponować nic lepszego, ale trochę mnie razi.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
10 10

@Litterka: Choroba terminalna to taka na którą nie ma lekarstwa, lub już za późno na leczenie. Skutek jest jeden i nieuchronny. Jest też faza terminalna danej choroby. To takie terminy medyczne, żeby mądrze i niezbyt groźnie brzmiało.

Odpowiedz
avatar mijanou
5 9

@tatapsychopata: w przypadku tego chorego to dwa w jednym. Wiem,ze to jest to samo, co choroba śmiertelna, ale rzeczywiście lagodniej brzmi i łatwiej jest o tym mowić i pisać. W przypadku osób bliskich z reguły unika się przymiotnika "smiertelny". Nazwij to....zabobonem, jak chcesz. Ale nie wywołuje się wilka z lasu. Nawet jeśli ten wilk jest już o kilka kroków.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2014 o 19:14

Udostępnij