Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od 10 miesięcy mieszkam w Niemczech. Kilka piekielnych sytuacji mających miejsce w…

Od 10 miesięcy mieszkam w Niemczech. Kilka piekielnych sytuacji mających miejsce w instytucjach prywatnych i państwowych.

1. Bank

Mam konto w banku. Chciałam zmienić adres zamieszkania w danych w banku. Aby to zrobić przez internet należy użyć kodów jednorazowych, które bank przysyła co miesiąc. Tzn przysyła po tym, jak zdeklaruje się chęć posiadania takowych. Nie były mi potrzebne do tej pory i nie wiedziałam, że są potrzebne do zmiany adresu zamieszkania. Zonk - ja teraz zamówię, to przyjdę na stary adres, gdzie mieszka już kto inny. Wybrałam się więc do placówki banku, pytając co mam zrobić w tej sytuacji. Pani:

- Noo...zmienić adres przez internet
- Ale nie mam kodów jednorazowych
- No to zamówić
- To przyjdą na stary adres
- No to odebrać ze starego adresu

Nie pozostało mi nic innego jak wybrać się pod stary adres i poprosić o telefon, gdy przyjdzie coś na moje imię i nazwisko. Nowa lokatorka (dziewczyna niewiele starsza ode mnie):

- Nie, nie, ja wszystko co nie jest na moje nazwisko odsyłam, nie chcę mieć problemów.

Wracam do placówki, wykładam innej tym razem pani sprawę. Słyszę:

- Pani naprawdę uważa, że to nasz problem?

Adres w banku od 3 miesięcy nieprawidłowy, nie mam jak go zmienić. Muszę przenieść konto do innego banku, aby dostawać swoje wyciągi.

2. Biblioteka uniwersytecka.

Prawie cały miesiąc luty spędziłam w Polsce. Z właścicielką mieszkania dogadałam się, że za te kilka dni przemieszkane w mieszkaniu w lutym nie zapłacę, jeśli zgodzę się, aby w czasie mojej nieobecności mieszkała tam jakaś jej znajoma. Ok, niech będzie. Problem był taki, że ta kretynka (znajoma) odesłała całą pocztę, która do mnie przyszła, bo rzekomo nie wiedziała, że nie wyprowadziłam się na dobre, a jedynie odnajmuję mieszkanie miesiąc. Tym samym do biblioteki wróciło powiadomienie o zalegającej na koncie karze na przetrzymanie książek. Karta zablokowana z powodu podanego fałszywego adresu. Wykładama pani w okienku sprawę:

- Aha, aha, ok, proszę przynieść zaświadczenie o zameldowaniu z urzędu, to odblokujemy.

Przynoszę. Pani klika w komputerze, zerka na zaświadczenie i stwierdza oburzona, że przecież na zaświadczeniu widnieje ten sam adres, co w uniwersyteckich danych, a ona chce NOWY adres.

- Ale przecież mówię, nie mam żadnego nowego adresu!

- To ja nie wiem! Ja potrzebuję nowy adres!

Skończyło się na tym, że przemeldowałam się w urzędzie miesiąc przed przeprowadzką do nowego mieszkania, żeby mi odblokowali kartę biblioteczną.

3. Poczta

Przyszła do mnie paczka, nie było mnie w domu, listonoszka odmówiła wydania paczki współlokatorowi, mimo, że wcześniejszy listonosz nigdy nie miał z tym problemu. Poinformowała, że paczka czeka na poczcie AŻ jeden dzień na odebranie. Nie zdążyłam odebrać. Paczka odesłana do Polski.

4. Dostawca internetu

Na samym początku mojego pobytu w Niemczech korzystałam ze styka internetowego. Zawarłam umowę z operatorem na dość korzystnych warunkach, określony pakiet Gb za określoną cenę i możliwość dokupienia doładowania. Co ważne, umowę można wypowiedzieć w każdej chwili, choćby po miesiącu. Od momentu wypowiedzenia umowa jest ważne jeszcze kolejny miesiąc. Z wypowiedzeniem umowy nieco się spóźniłam i musiałabym płacić kolejny miesiąc styka już nie potrzebując, ale miły pan na infolinii zaproponował natychmiastowe przejście na inną taryfę - 0 kosztów, chyba, że użyję styka, wtedy jakaś kosmiczna suma za zużyte megabajty. Zgodziłam się, styka nie planowałam używać.

Po dwóch miesiąc patrzę na konto - dostawca ściągnął mi z konta 10 euro. Dzwonię na infolinię i pytam za co. Za nieużywanie styka. Tak. Pan na infolinii nie poinformował mnie, że w przypadku, kiedy nie zużyję żadnych megabajtów, ściągają 10 euro tak o. Mówię do baby, że w takim razie wypowiadam umowę i podaję nr umowy. Zonk - takiego klienta nie ma w systemie, umowa wypowiedziania 2 miesiące temu. Pytam więc z jakiej paki ściągają mi 10 euro, skoro nawet nie jestem już ich klientką. Pani zaplątała się w zeznaniach, po postraszeniu sądem obiecała sprawę wyjaśnić. Pieniędzy więcej nie ściągnęli.

5. Urząd - odpowiednik naszego urzędu miejskiego.

Wybrałam się tam przemeldować. Posiada on kilka stref podzielonych wg nazwisk petentów. Idę w poniedziałek - moja strefa zamknięta, proszę udać się do innej. Udaję się do innej strefy, odczekuję swoje w kolejce, a urzędniczka patrząc na mój dowód stwierdza:

- Przecież to nie pani strefa!

- Ale moja jest zamknięta, wisi informacja, aby udać się do innej

- Nie no, proszę czekać aż otworzą pani strefę.

- A kiedy ją otworzą?

- Nie wiem, proszę jutro próbować.


Polsko, tęsknię za Tobą.

Niemcy

by digi51
Dodaj nowy komentarz
avatar papampam
-2 4

Ech, jednym blokują karty biblioteczne, a znajoma mówiła, że dostała tylko list, bo nie oddała książki w terminie i ma zapłacić tam jakieś 2,50. Zignorowała i już żadnego listu nie dostała. A książki nadal wypożycza bez oddania tamtej :P

Odpowiedz
avatar motomysza
9 13

Mieszkam w Niemczech 10 lat, przeprowadzałam sie 6. Za kazdym razem wysylalam list do banku ze zmianą danych adresowych i nikt problemu nie robił. Paczki na poczcie czekają 7 dni roboczych (tak samo bylo w Berlinie, Frankfurcie, Stuttgardzie i Monachium). Mamuska zaopatruje mnie regularnie w kaszę gryczaną i nigdy nie odesłano paczki przed ustawowym terminem 7 dni. Albo histeryzujesz albo koloryzujesz swoje historie.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 8

@motomysza: No akurat kwestia zmiany adresu zależy chyba od banku, więc to, że w Twoim można zmienić listownie o niczym nie świadczy. Z pocztą nie wiem - paczkę do odbioru miałam tylko ten jeden raz, bo zawsze odbierali współlokatorzy lub ja osobiście w mieszkaniu. Fakt faktem dwa dni po próbie doręczenia paczki nie było już na poczcie.

Odpowiedz
avatar koralinajones
10 14

Też mieszkam w Niemczech i jak czytam twoją historię to mam wrażenie, jakby dotyczyła całkiem innego państwa. Nie mówię, że zmyślasz, ale wiem, że sytuacje które opisałaś były jak najbardziej do załatwienia i dokręcenia. Podkapca histerią i nieporadnością. Ale to jest moje zdanie.

Odpowiedz
avatar digi51
-3 13

Spodziewałam się, że odezwą się niemieccy weterani z tekstami typu "histeryzujesz, przesadzasz, kłamiesz". Nie dziwi mnie to, natomiast uważam, że to, że Wy nie macie takich doświadczeń jak ja - które, być może faktycznie wynikają z nieporadności, bo jestem tu jednak świeżynką - nie oznacza, że koloryzuję albo zmyślam i szczerze przykro czyta się tego typu oskarżenia, wynikające tylko z tego, że Wam się takie sytuacje nie przytrafiły. Cieszy mnie jedynie, że inni są bardziej poradni i mają lepsze doświadczenia. Niestety, na absurdy urzędowe czy pocztowe narzekają także moi niemieccy znajomi mieszkający tu od dziecka.

Odpowiedz
avatar Karl
2 8

@digi51: polecam przyłożyc się do Niemieckiego,a nie jak wszyscy zagraniczni studenci wyjśc z założenia,że skoroopanowałem/opanowałam angielski, to wszędziesię dogadam... otóż nie- tu się każdemujednemu sokratesowi/erazmusowi w dupsko nie włazi... dodatkowo Niemcy jaka każdy z resztą kraj jest inny niż Polska, pod wieloma względami i jak w każdej innej "zagranicy" trzeba nauczyc się życ, rozmawiac z bankiem, z urzędem i tak dalej, też mi się z początku pare spraw wydawało absurdalne, ale po iluś tam latach po poznaniu (oczywiście nie w całości) ich logiki myślenia, nie jest to wcale takie durne a z tym bankiem, to przesadziłaś- przychodzisz do placówki, gdzie zakładałaś konto i zmieniasz adres-tyle

Odpowiedz
avatar koralinajones
0 2

@digi51: moje 22 miesiące w Niemczech czynią mnie takim weteranem, ze strach się odezwać. Fakt, urzędnik ma prawo POPROSIĆ o przyjście z kimś w roli tłumacza. Ale tez jest faktem, że prędzej sam kogoś skombinuje, albo jak bedzie trzeba to wyrysuje ci na kartce co i jak (ja tak kiedys miałam:)), aniżeli miałby sie narażać na oskarżenie o brak tolerancji- niemcy sie tego panicznie boją. Bycie "świerzynką" nie usprawiedliwia nieporadności.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 3

@digi51: Mówię płynnie po niemiecku, jestem po germanistyce, to nie jest kwestia znajomości języka.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

@digi51: Mieszkam od kilku lat w Belgii. Tego typu akcje są tu na porządku dziennym. Jedne dotknęły mnie osobiście, inne ludzi, których znam. Zdarzało się, że sprawę, z którą inni mieli poważne problemy, ja załatwiałem od ręki, bo bardzo dużo zależy od gminy, w której się mieszka, a nawet od konkretnej osoby, na którą się trafi w urzędzie czy w banku (np. ja dokument potwierdzający mój legalny pobyt w tym kraju załatwiłem w dwa tygodnie, kolega w innej gminie woził się z tym prawie dwa lata i jeszcze go bezprawnie zmusili do wymiany prawa jazdy na belgijskie, bo inaczej "się nie dało"). W związku z tym argument typu "ja też mieszkam w tym kraju i nie miałem takich problemów" do mnie nie przemawia.

Odpowiedz
avatar qpsztal
1 3

A będąc w placówce banku nie mogłaś zmienić adresu? No chyba, że w Niemczech więcej spraw da radę załatwić przez internet niż w okienku.

Odpowiedz
avatar Ronnetta
3 7

Hm, oczywiście nie twierdzę, że kłamiesz, a w Niemczech mieszkałam tylko przez rok, ale takich absurdów nie doświadczyłam. Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, może masz po prostu pecha, może za słabo znasz niemiecki i ludzie to zauważają(a niektórzy Niemcy potrafią być bardzo czepliwi i upierdliwi), albo trafiasz na takich, którzy mają dość obcokrajowców. Jeśli o pocztę chodzi to zwyczajnie nie mogli jej odesłać po 1 dniu, no niemożliwe, zawsze czekają kilka dni, nawet w DHlu. Co do banku, polecam Postbank, korzystne warunki mieli i współpraca bez zarzutu.

Odpowiedz
avatar zendra
3 3

@Ronnetta: Z twojej wypowiedzi wynika, że jednak można się spotkać w Niemczech z CELOWYMI utrudnieniami, tylko z powodu gorszej znajomości języka. To spostrzeżenie idzie pod prąd tezy, że w Niemczech wszystko (w tym urzędy) funkcjonuje bez absurdów. - bank - może to właśnie ta "czepliwość" Niemki, która ma dość Polaków. - biblioteka - zablokowanie karty to chyba nic niezwykłego, a blondynki żądające absurdalnych informacji, bo tak chce d niej "system", to też nie nowość. - poczta - być może awizowanie było już wcześniej, ale autorka nie dowiedziała się tego precyzyjnie od współlokatora. - internet - ten kto wojował z operatorami telefonii komórkowej w sprawie wykorzystania pakietów danych, nie będzie niczym zdziwiony. - urząd - karteczka "zamknięte, udaj się do okienka obok" to raczej standard w wielu instytucjach, a odmowa obsługi w innym okienku... hmm... czyżby wspomniana przez ciebie upierdliwość wobec obcokrajowców. Słabszy niemiecki naprawdę niczego nie tłumaczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2014 o 23:25

avatar Ronnetta
0 2

@zendra: Miałam na myśli to, że niektórzy Niemcy uparcie udają, że obcokrajowca nie rozumieją. Mi osobiście się to nie zdarzyło, byłam jednak świadkiem kilku takich sytuacji, zresztą inaczej patrzą na obywatela ich państwa, urodzonego poza granicami, a inaczej na właśnie obcokrajowca.

Odpowiedz
avatar zendra
0 2

@Ronnetta: Rozumiem, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że niemieccy oficjele nie byli zbyt pomocni, nawet zaryzykowałabym tezę, że w ich zachowaniu przejawiała się postawa celowego piętrzenia problemów, zamiast dążenia do ich rozwiązywania. A sądzę tak dlatego, że przypomniałam sobie z poprzednich historii tej samej autorki, że pracowała (pracuje) w restauracji, obsługując klientów na sali, i nawet miała zastępować inną pracownicę zbyt słabo mówiącą po niemiecku. Wynikałoby z tego, że autorka nie ma problemu w komunikacji z Niemcami, więc przyczyny ich zachowania chyba trzeba szukać w irytacji cudzoziemcami, którym serwują "złośliwą uprzejmość".

Odpowiedz
avatar poincare_duality
10 12

Choćby to nie były Niemcy tylko Zimbabwe, Surinam albo Angola, to nie dam sobie wmówić, że nie można zmienić adresu osobiście w placówce banku okazując odpowiednie dokumenty... Też mieszkałem trochę w Niemczech i dlatego podzielam zdanie przedmówców co do całości.

Odpowiedz
avatar squirrel
1 5

Sama mieszkam w Niemczech niecały rok i absolutnie się nie zgadzam z tym co piszesz. W banku zawsze załatwiam wszystkie sprawy od ręki,poczta- paczki już kilka razy czekały na mnie po kilka dni, a co do urzędu, to cóż, chyba nie byłaś nigdy w urzędzie w Polsce ;) A co do tutejszych urzędów, swoje wizyty wspominam bardzo dobrze.

Odpowiedz
avatar Araszka
1 5

Tez mieszkam w Niemczech, mialam konta w dwoch bankach, maz w trzecim i w zadnym nie bylo problemu ze zmiana adresu itp. A (wiekszosc) urzednikow jest bardzo mila i przygotowana do swojej pracy. Paczki na poczcie tez czekaja pare dni i nikt nie robi problemow. Obojetnie czy mieszka sie w miescie czy na wsi.

Odpowiedz
avatar gohha
2 2

ja też mieszkam od kilku lat, i się nadziwić nie mogę w jakim mieście mieszkasz?? i w jakim banku jesteś? ja do banku zazwyczaj ide, dostaje kartke i długopis i pani w okienku mi dyktuje co mam napisać by jak najszybciej zmienić adres.. jak się przeprowadzasz to polecam Nachsendeantrag, wtedy masz pewność że twoja poczta dojdzie do twojego nowego miejsca zamieszkania a co do przemeldowania się, kiedyś szło się po prostu i to robiło, teraz słyszałam że dostaje się termin na godzinę, tak czy siak, mi nikt nie robił nigdy problemów

Odpowiedz
avatar krogulec
2 2

"- Pani naprawdę uważa, że to nasz problem?" Po tym to bym zażądał formularza rozwiązania umowy.

Odpowiedz
avatar zlotareneta
-2 4

Droga Autorko, Nie wiem, czy Ci współczuć, czy robić o O_O takie oczy. Zastanawiam się w jakim mieście mieszkasz i w jakim stopniu masz opanowany niemiecki, bo sytuacje, które opisujesz są naprawdę mocno absurdalne. Nie twierdzę, że opowiadasz tu bzdury - znam też trochę Niemców i to nie jest łatwy naród - ale urzędy tu jednak funkcjonują dość sprawnie i aż mnie przerażenie ogarnia po przeczytaniu Twoich doświadczeń. Ktoś napisał tu już, że niektórzy Niemcy mają dość obcokrajowców i mogą reagować czepliwie. Moja rada dla Ciebie jest taka: jeśli Twój niemiecki jest słaby, ewentualnie bardzo polski, "twardy" - postaraj się znaleźć kogoś, kto mówi dobrze, może nawet płynnie, po niemiecku i poproś go o pomoc. Z mojego doświadczenia wynika, że Niemcy inaczej reagują na kogoś, kto mówi bez wyraźnego akcentu i płynnie, niż na człowieka, który niemiecki wyraźnie męczy. I robią wtedy znacznie mniej problemów. Die haben einfach so eine Macke;)

Odpowiedz
avatar Drzewo
-1 3

@zlotareneta: du hast wohl ne Macke... Urzedy funkcjonuja w miare sprawnie? Chyba mialas z nimi malo do czynienia... Jest calkiem sporo urzednikow, ktorym sie nie chce, bo nie. Urzad otwarty do 12? Nie wpuszczamy o 11 juz nikogo, bo mamy zaraz fajrant. To na szczescie nie jest notoryczne, ale jest. Poza tym autorka jest po germanistyce i jezykowo nie ma sobie nic do zarzucenia... Akcent to akcent, Niemcow najbardziej draznia raczej ludzie, ktorzy mieszkaja w Niemczech po 20 lat i nadal mowia tak, ze nie da sie ich zrozumiec. Ale zeby sie akcentu czepiali... Jak juz, to Nazi-emeryci...

Odpowiedz
avatar kaede
2 2

Wszystko zalezy od miejsca w ktorym mieszkasz i od ludzi na których sie trafi, wiec jestem skłonna uwierzyć ze sa to nagromadzone piekielne sytuacje z paru miesiecy. Poza tym nie wiem dlaczego w Polsce funkcjonuje stereotyp o swietnej niemieckiej organizacji, kiedy mieszkałam w Niemczech miały miejsce strajki busiarzy, miałam zdezorganizowanego pracodawce i Vermietera-dusi grosza który wyłaczał nam ogrzewanie w zimie. Życie jak to życie, ludzie to ludzie, podobni jak i w Polsce.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 2

Nowa lokatorka z tym odsyłaniem w sumie miała rację. Odebrałaby jeszcze pismo od komornika, czy coś, tym samym potwierdzając że dłużnik tam mieszka? I po co jej to? Rozumiem ją i popieram. W takiej sytuacji po prostu należy zmienić bank i tyle. Ewentualnie skorzystać z ustawy o ochronie danych osobowych, i złożyć normalne pismo z informacją, że bank posiada dane nieaktualne, i zgodnie z ustawą bla bla bla niniejszym poprawiam na bla bla bla... niezgodnie z ich procedurami, ale wtedy to już nie twój problem.

Odpowiedz
avatar digi51
2 8

Szczerze, to komentarze pod tą historią zaczynają mnie już śmieszyć, w szczególności sugestie, że nie znam niemieckiego i wszystkie problemy z tego wynikają. Więc sprostuję - niemiecki znam płynnie. Po drugie pisanie typu "nie zgadzam się z tobą" - z czym się nie zgadzacie? Nie zgadzać to się można z poglądami, w tekście ani razu nie wyrażam żadnego poglądu. Gdyby opisane sytuacje miały miejsce w Polsce, wszyscy pisaliby "bo to Polska". A Niemcy, to przepraszam, co? Jakiś lepszy świat? Tu ludzi niekompetentnych czy po prostu wrednych nie ma? Myślicie, że tu się pomyłki nie zdarzają? Nie twierdzę, że mam problem za każdym razem, gdy chcę coś załatwić mam problem, zazwyczaj większość rzeczy załatwiam bezproblemowo, opisałam jedynie kilka absurdalnych sytuacji, które mnie spotkały. Ja pod coo drugą historią tutaj mogłabym napisać "no wiesz, mi się to nie zdarzyło" - tylko po co? To, że mi się nie zdarzyło nie znaczy, że nie zdarza się wcale?

Odpowiedz
avatar Drzewo
0 2

@digi51: nie przejmuj sie niektorymi komentarzami. Z mojego doswiadczenia wiem, ze najwieksze cyrki to w ubezpieczalniach i bankach. Urzedy to tez czasem bajka sama w sobie, tak samo jak sady i policja - absurdy zdarzaja sie wszedzie i naprawde Ci wierze :D

Odpowiedz
avatar gohha
-1 3

@digi51: mówiąc że znasz język niemiecki płynnie masz namyśli znajomość na poziomie, b2, c1 czy c2?

Odpowiedz
avatar Drzewo
1 1

@gohha: co to jest w ogole za pytanie? A gdyby autorka nauczyla sie niemieckiego nie na studiach, tylko "z lotu", to niby jak na to pytanie odpowiedziec? Nie kazdy idzie i robi certyfikaty.

Odpowiedz
avatar gohha
1 1

@Drzewo: przecież studiowała germanistykę powinna sobie z pytaniem poradzić, czyż nie? płynnie nie znaczy biegle, więc byłam po prostu ciekawa co ona rozumie pod slowem płynnie

Odpowiedz
avatar Drzewo
-1 1

@gohha: no...nie. Uczyc sie niemieckiego nie znaczy od razu umiec oceniac swoj poziom wg europejskiej normy, od tego sa wlasnie certyfikaty.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 8

Prawda jest taka, że większość opisywanych problemów wynika z nierozgarnięcia autorki i złośliwości pojedynczych osób, a nie z piekielności Niemiec jako takich.

Odpowiedz
avatar Kapitan_Nemo
0 2

Różnie to w Niemczech bywa, wysłałem klientowi list polecony z dokumentami (z Polski do Niemiec), wrócił z adnotacją, że nie ma takiego adresu. Okazało się że zrobiłem literówkę w adresie typu: Bahnhof Str./ Benhof Str. Czysta złośliwość. Może w tym przypadku też tak było, bo słyszałem o wielu przypadkach takiego miękkiego dyskryminowania Polaków w Niemczech.

Odpowiedz
avatar berlin
0 0

@digi51 - odn adresow - zapoznaj sie z usluga Nachsendeantrag. W skrocie - przekierowanie listow adresowanych na stary adres na nowy.

Odpowiedz
Udostępnij