Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wakacje już się rozkręciły, emocje poopadały, to i napisać można... Rzecz działa…

Wakacje już się rozkręciły, emocje poopadały, to i napisać można...
Rzecz działa się w gimnazjum gdzieś w Warszawie ;).
Bohaterami byli Pani Od Matematyki(P) i Młody(M), prywatnie mój syn. Tytułem wstępu: Młody jest nieco doświadczony przez życie- dysleksją, dysgrafią, brakiem koncentracji, zaburzeniami pamięci, ma szczególną wrażliwość na dystraktory i inne bajery (czyli nie jest w stanie pracować jak np. coś zaszeleści albo ktoś coś upuści), padaczką, i ma trochę kłopotów nieneurologicznych.
Problem był już widoczny w przedszkolu (mieliśmy super przedszkole z zakręconą Dyrektorką załatwiającą logopedę codziennie, psychologa i inne takie tam, przedszkole Kubusia Puchatka w Krakowie- nie wiem, jak dziś, ale wtedy genialne).
Setki godzin pracy, terapii, reedukacji, pierdyliony godzin rozmów i "szkoleń" Młodego na okoliczność bycia facetem a nie pierdołą i chamem (fajnie się teraz patrzy na takiego dryblasa 180cm pomagającego skulonej staruszce wturgać się do autobusu).
Podstawówka na dopuszczających, egzamin 6-klasisty cienki jak sik komara, ale już I gimnazjum średnia na koniec 4,6.
Ad rem: Młody odkrył, że matematyka jest fajna- matematyka, nie rachunki. Zaczął robić zadania na poziomie klasy maturalnej, dla "fanu" i "bo mi się nudzi". Bawił się tak pierwszy semestr trzeciej klasy. Oceny generalnie oscylowały ciut powyżej średniej.
Powoli zbliżały się egzaminy gimnazjalne, które mogły okazać się Jego klęską (dyrektorka podstawówki kazała mi przecież dziecko przenosić do szkoły specjalnej).
Po egzaminach Młody rwał oceny, bo chce kontynuować naukę i tu zaczyna się piekielność:

DZIEŃ PIERWSZY, MIESIĄC PRZED KLASYFIKACJĄ, ŚREDNIA PROPONOWANYCH OCEN 4,5
(M): Czy mógłbym spróbować poprawić ocenę na koniec roku?
(P): Oczywiście, zrób wszystkie zadania w ćwiczeniach, te na szóstkę.
Młody się zaciął i po dwóch dniach oddał ćwiczenia. Pani przez dwa (słownie dwa) tygodnie nie zdążyła ich przejrzeć (ok, koniec roku i dużo takich sytuacji).
DZIEŃ DRUGI, DWA TYGODNIE PRZED RADĄ, ŚREDNIA 4,62

(M): Czy mam szansę na lepszą ocenę?
(P): Hmmm, wiesz, musisz mieć wszystkie sprawdziany i kartkówki na piątki, to wtedy pomyślę.
(M): To kiedy mogę pisać?
(P): Ale to teraz nie mogę bo....( z relacji wynika, że trzęsienie ziemi, koklusz i gradobicie), przyjdź za tydzień.
(M): Przepraszam, a nie mógłbym jakoś wcześniej?
(P): Nie, teraz nie możesz.
I w tył zwrot, kłapnięcie drzwiami...

DZIEŃ TRZECI, 13 DNI DO RADY, ŚREDNIA 4,68
(M): Czy mógłbym dziś poprawić sprawdzian? ( jak połowa klasy)
(P): Nie, dziś nie mam czasu (???)
(M): To kiedy?
(P): Powiem ci, kiedy to będzie.
(M): Ale chciałbym jak najszybciej, żeby miała Pani czas sprawdzić.
(P): Nie ucz mnie zarządzania czasem!

Sytuacja powtarzała się prze następne 5 dni. Po ich upływie (P) przypomniała sobie o (M) i zawezwała go do tablicy, mówiąc, że skoro jest taki dobry, to może przeprowadzić dowód na twierdzenie Pitagorasa (dla niezorientowanych- takowego uczą w liceum...).
(M) dostał szczękościsku, ale przeprowadził. (P) nieco się podobno zacukała i odesłała (M) na miejsce.
A w międzyczasie nadeszły wyniki egzaminów- matematyka 93%, reszta też nienajgorzej ;) i (M) zaczął kombinować, że ma szansę na dobre liceum w rekrutacji.

DWA DNI PRZED RADĄ, ŚREDNIA 4,72
(M): Czy mógłbym poprawić ocenę?
(P):Teraz sobie przypomniałęś??? A nie można było miesiąc temu???
(M) opad szczęki, szybkie zebranie i : Chciałbym spróbować.
(P): Skoro się upierasz, to przyjdź po ostatniej lekcji i zobaczymy.
(M) przyszedł.
Dostał 25 zadań o różnym stopniu trudności i 30min na zrobienie ich.
Zrobił je...
(P) nie sprawdzając wstawiła Mu bdb.
Komentarz Młodego: Wiesz, mamo, ta ocena jest nic niewarta. Matematyki nauczyłem się pomimo (P), a to co teraz się działo tylko mi ją mogło obrzydzić.

EPILOG:
Młody ze średnią 4,8 i dobrymi wynikami egzaminu dostał się o własnych siłach do jednego z najlepszych warszawskich liceów czego życzę wszystkim pracującym ciężko dyslektykom i ich Rodzicom. Znaczy dostania się tam, gdzie sobie wymarzą :)

by 4525882ulasok
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
30 36

Za ten ostatni komentarz to Cię pewnie rożne "mamusie" by zjadły. Jak to moje dziecko ma się przykładać i pracować, przecież on ma dys(wstaw każdą wymyśloną wadą jaka istniej) i on nie musi, mu się należy.

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
8 12

@Sharp_one: Wiem ale to są na ogół "mamusie", bo Matki będą zbyt zmęczone, żeby pierniczyć głupoty. :) Niestety, zdarzają się jednak takie dys..., że tylko siąść i płakać, bo dzieciak inteligentny a w standartach się nie mieści...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lipca 2014 o 13:47

avatar Wiolonczela
14 16

Bardzo pozytywna historia. Gratuluję syna. :)

Odpowiedz
avatar nisza
7 25

Nie zeby cos, ale wszelakie "dys" nie powinny byc usprawiedliwieniem klopotow w nauce. Owszem, sa przyczyna - ale od tego sa rodzice, zeby z dzieckiem pracowac w domu i pomagac mu te problemy przezwyciezyc. Bo w szkole moze go przepuszcza dalej, ale co pozniej? Cale zycie sie bedzie tlumaczyc "dys"? Wiekszosc moich znajomych, ktorych faktycznie dopadly te przypadlosci nigdy nie wykorzystywalo ich jako wymowki dla slabych ocen, wrecz przeciwnie - duzo pracowali, aby miec dobre oceny i aby nie bylo widac, ze maja jakies problemy. Wiecej, moj brat ze stwierdzonymi problemami "dyspolonistycznymi", ze tak to ujme opisowo, bo niestety nie pametam co to bylo dokladnie - za mloda bylam - wygral konkurs jakis polonistyczny w podstawowce. Da sie? Da sie. No, ale wszystko zalezy od wychowania i podejscia rodzicow - jesli od malego beda uczyc dziecka, ze mu sie nalezy, zamiast z maluchem przysiasc i wiecej popracowac, to nie ma sie co dziwic pozniej...

Odpowiedz
avatar mijanou
8 14

@nisza: niestety, większość rodziców traktuje wszelkie 'dys' jako usprawiedliwienie i wymowkę dla lenistwa dziecka i własnej niechęci do pracy z dzieckiem. Zwyczajowo tacy rodzice przez okrągły rok totalnie lekceważą szkołę, zebrania, wezwania tylko po to, by cudownie objawić się na dzień przed klasyfikacją, pomachać orzeczeniem z poradni i żądać dla dziecka promocji. Przytomnieją dopiero na pytanie: "A gdzie pani była przez cały rok szkolny?". Ale na ogół szybko się reflektują i sypią się opowieści o trudnej sytuacji rodzinnej/zawodowej/tysiącu nieszczęść, które uniemożliwiły im kontakt ze szkołą. Podejrzewam, że 3/4 tych dysów (istnieniu samego zjawiska nie przeczę) to zwyczajne lenistwo pań z poradni. Dziecko nie zna zasad ortografii i tabliczki mnożenia w szóstej klasie? No to na pewno jest dys! Nie. W większości przypadków jest zwyczajnym, niedopilnowanym leniem. Nauczyciel się za niego nie nauczy. Niestety.

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
5 5

@mijanou: Niestety masz rację...

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 7

@nisza: Ja mam dyskalkulię, ale żadnych zaświadczeń na to nie mam. I tak wybvrałam kierunek ścisły, musiałam wkładać w naukę więcej pracy ale dało się. Jedyne co mi zostało to mam problem z odczytywaniem godziny z tradycyjnego zegarka i czasami mi się cyfry mylą przy liczeniu. Da się to opanować :P

Odpowiedz
avatar inga
5 9

@Bryanka: W podstawówce byłam jedyną osobą w klasie, która nie miała zaświadczenia o żadnej dys-... ale nie zgadzam sie z modnymi stwierdzeniami: teraz to dysleksja, a kiedyś to był zwykły głąb. Znam dwie osoby z prawdziwą dysortografią. Oczytana absolwentka literaturoznawstwa w dzieciństwie zarywała noce czytając książki, mimo to pisała "dzióra" i w ogóle nie wyglądało to dla niej źle. Druga to mój osobisty małżonek ;) Humanista, pracownik naukowy, jeszcze przed 30. wydał dwie książki. Ale żadne z nich nie uważa dysortografii za wymówkę. Dziś jest łatwiej, jest autokorekta, ale i tak mąż daje mi do sprawdzenia nawet głupiego maila (bo zawsze może się zdarzyć jakieś "wieżę Ci"). Dlatego wkurza mnie niechlujne pisanie maili "bo ja mam dys, ja tak mam, to choroba, nic na to nie poradzę".

Odpowiedz
avatar Taczer
-4 12

Mama? Cośkolwiek szkoda, że nie dało się dorwać nauczycielki osobiście - nic tak dobrze nie działa na pamięć i ochotę do pracy, jak rozmowa z zaangażowanym rodzicem. Nie żebym usprawiedliwiała koleżankę, ale we wrześniu i czerwcu można świra dostać. Nic nadzwyczajnego przychodzić przez tydzień na ósmą i wychodzić o 21. Jak się trafi organizacja zakończenia roku, oddanie klasy, przejęcie nowej plus dokumentacja końcoworoczna i końcowoszkolna, umarł w butach. Ciężko się wyrobić ze wszystkim i pamiętać o każdym. Choć należy. Tak, wiem, pracujemy 18x45' tygodniowo i mamy trzy miesiące wakacji ;)

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
12 12

@Taczer: Młody w związku z kulejącą swojego czasu samooceną chce radzić sobie sam i oświadczył, że nie chce, żeby rodziciele się "wtrancali". Wiem, jak wygląda nauczycielskie życie i na to też brałam poprawkę. Niemniej matematyczka stopniowała napięcie do przedostatniego dnia nie bacząc na to, że na Młodego nie działa motywująco ten system a powinna Go już znać po trzech latach...

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
7 7

@4525882ulasok: A propos "umarcia w butach" padłam, zaglądając do teczki absolwenta: wychowawczyni włożyła dzieciakom arkusze ocen z I i II klasy. Taki zonk. Młody oczywiście poleciał z kartkami w zębach do sekretariatu i oddał, ale ogarnięcia pani gratuluję (mogła np dołączyć jeszcze arkusz z klasy III ;) )

Odpowiedz
avatar Taczer
3 5

@4525882ulasok: Uratowałaś życie kobiecie, widać miały na koniec prawdziwy młyn z atrakcjami i nie wiedziały jak się nazywają. Z młodym pogadaj, samodzielność się chwali, ale szkoła to taki system, że czasem dojdziesz do ściany i bez rodzica ani rusz. W liceum też. Pewność siebie polega także na tym, że wiesz, kiedy czas poprosić o pomoc.

Odpowiedz
avatar Sweet_15
-5 7

@4525882ulasok: A można wiedzieć do którego się dostał? Bo ja także w tym roku idę do liceum i chciałabym wiedzieć czy przypadkiem nie trafię na Młodego w szkole :)

Odpowiedz
avatar Sweet_15
-5 5

@4525882ulasok: ewentualnie napisz mi na priv

Odpowiedz
avatar Taczer
9 17

@AureliuszReturn: Żałosne jest ocenianie na podstawie li i jedynie swojego przypadku oraz wyzywanie nieznanych sobie ludzi od przygłupów. Na pocieszenie dodam, że nie jesteś dyskulturulturalny tylko jedynie chamski. Może kiedyś z tego wyrośniesz.

Odpowiedz
avatar spy02
4 4

@Taczer: W pewnym stopniu można się zgodzić z opinią Sweet_15. Mam tu na myśli rodziców, którym zwyczajnie nie chce się przysiedzieć z dzieckiem przy liczeniu/słowniku/pisaniu. Wolą załatwić mu papierek z "dys" i robić z niego życiowego kalekę niż wziąć się porządnie do roboty. Opisana tu historia jest najlepszym przykładem tego, że przy odrobinie pracy "dys" nie jest przeszkodą. Autorce gratuluję wyników syna i życzę powodzenia w przyszłości :)

Odpowiedz
avatar dorota64
3 5

@spy02: Odrobina pracy to zamago.To ogrom, który w młodszych klasach wydaje się praca syzyfową. Rezultaty widac po kilki (!) latach systematycznej codziennej pracy.

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
1 1

@dorota64: To był ciężki i koszmarny koszmar...Dopiero jedna nauczycielka w gimnazjum powiedziała coś bardzo mądrego:" takie dzieciaki są jak akumulatory- żeby zaczęły działać muszą się najpierw naładować. A każde z nich potrzebuje innej porcji energii" a gdy smarkałam jej w mankiet, że Młody sobie nie radzi i "wogle" uśmiechnęła się i powiedziała, że nie ma co się martwić, tylko czekać i się cieszyć. QED

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
1 1

spy02 Oj, daj Ci Boże zdrowie za taką "odrobinę"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2014 o 21:33

avatar dorota64
-1 5

Mój syn miał wszelkie dys (bez dyskalkulii). Było bardzo ciężko. W pierwszej klasie podstawówki Pani straszyło go, że będzie powtarzał klasę. Zachowanie naganne. W szóstej jakoś cudem wyciągnął z polskiego na 4. Zachowanie nieodpowiednie. W gimnazjum było lepiej, tylko nudził się na matematyce i pstrykał długopisem. Zachowanie poprawne, a w3 klasie (różne konkursy) nawet bardzo dobre. Dostał się do najlepszego liceum w Krakowie, a 3 dni temu na medycynę na UJ. Dzieci z Dys SA przeważnie bardzo zdolne, tylko trzeba to wydobyć.

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
0 0

@dorota64: Buziaki po latach. Doktorat z fizyki i stypendium CERN ze sztucznej inteligencji ;)

Odpowiedz
Udostępnij