Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ups, chyba byłam dzisiaj piekielna, ale przecież nie miałam takiego zamiaru. Do…

Ups, chyba byłam dzisiaj piekielna, ale przecież nie miałam takiego zamiaru.

Do rzeczy. Drobne naprawy rowerowe, takie jak wymiana dętki, opon czy regulacja przerzutek, potrafię wykonać sama. W piwnicy mam zawieszony uchwyt montażowy, żebym mogła za ramę powiesić rower i żebym nie musiała się do niego schylać, szukać podpórki, słowem: żeby było wygodniej. Obok na półce stoją smary, odtłuszczacze, narzędzia.
Po wczorajszej jeździe coś zaczęło mi być z rowerem nie tak, to go dzisiaj zniosłam do warsztatu, coby trochę pomajstrować. Piwnica typowa jak w bloku- schodkami w dół, przez drzwi zamykane na klucz na ogólny korytarz i z ogólnego korytarza drzwi do piwnicy przynależnych do poszczególnych mieszkań. Do tego dodam dwie rzeczy. Jedna: notoryczny brak światła na korytarzu spowodowany nie tyle przepaleniem żarówek a po prostu tym, że komuś z sąsiadów bardziej opłaca się ją wykręcić i zabrać do mieszkania, niż kupić sobie własną. I druga rzecz: lipny (czyt. zepsuty) zamek do drzwi, który można otworzyć tylko od zewnątrz. Przyjęliśmy zatem taką zasadę, że jak ktoś jest w piwnicy i wchodzi kolejna osoba, to śmiechem-żartem mówi, żeby przypadkiem jej nie zamknąć.

Grzebię sobie przy łańcuchu, odwrócona plecami do korytarza, gdy nagle swój rower zniosła moja sąsiadka, niegdyś dobra koleżanka, obecnie osoba, która nie wiem z jakiego powodu potrafi mi zamknąć drzwi na klatkę schodową przed nosem (innym mieszkańcom bloku również, mszcząc się w ten sposób za to, że sąsiedzi powiedzieli prawdę w wywiadzie zbieranym przez kuratora na jej temat, w tym że zamyka za karę dziecko na balkonie). Zauważyłam ją kątem oka. Nie usłyszałam żadnego "hej", "cześć", "pocałuj mnie w ***"- nic zupełnie, w zasadzie ledwo co ją dostrzegłam jak wyłoniła się z tych ciemności na korytarzu.
Majstruję dalej, w międzyczasie musiałam skoczyć do mieszkania po smar, który miałam akurat w plecaku, nie na półce, wróciłam na dół do piwnicy, trochę jeszcze pogrzebałam, zdjęłam rower z wieszaka i idę z nim do domu. Zamknęłam drzwi do swojej piwnicy, przy drzwiach na korytarz się zatrzymałam, żeby nasłuchiwać, czy ktoś się nie kręci w środku i czy go nie zamknę. Cisza, spokój, sąsiadka pewnie dawno już poszła bez słowa, tak samo jak przyszła. Zamknęłam drzwi na klucz i podreptałam z góralem na górę.

Minęły ze dwie godziny, gdy ktoś z wyraźnym wku*** (inne słowo nie oddaje w pełni tych emocji) dzwoni dzwonkiem do drzwi. Otwieram i patrzę: sąsiadka!
- Ty k***, ty szmato pie***, ja ci k*** za***. Nie widziałaś mnie k***, że k*** wchodzę do piwnicy? Musiałaś mnie ty p*** tam zamknąć? (swoją drogą to jej pierwsze słowa skierowane do mnie od jakichś... 5 lat? :D )
I tak w ten deseń. Odpowiedziałam (trochę kłamiąc):
- Nie widziałam. Nawet jak weszłaś, to wypadałoby jakoś zaznaczyć swoją obecność, choćby chrząknięciem.
Moja odpowiedź spotkała się z dalszym ciągiem jej okraszonej wulgarnym słownictwem przemowy, zwieńczonym: ja ci jeszcze p*** pokażę.

Przed chwilą wróciłam ze sklepu, w którym spotkałam innego sąsiada. Jak się okazało- wybawcę, który niczym rycerz na białym koniu uratował sąsiadkę z opresji. Po usłyszeniu jego historii ustaliłam następujący stan faktyczny: zamknęłam sąsiadkę ok. 16 w piwnicy, sąsiad wypuścił ją grubo po 17, bo usłyszał jak ktoś krzyczy i wali w drzwi. Podsumowując- ponad godzinę spędziła zamknięta w ciemnościach (chyba, że posiedziała we własnej piwnicy), głównie z własnej głupoty i braku jakiejkolwiek kultury.

Jaki morał z tej powiastki? Mówcie zawsze dzień dobry, nawet jak wasz rozmówca jest odwrócony plecami.

piwnica sąsiedzi

by astor
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
1 1

Kultura kulturą, ale nie ma obowiązku mówić Ci "dzień dobry", jeśli Cię nie lubi.

Odpowiedz
avatar Gwiazdkaznieba
-1 1

@mietekforce: Hmm, czyli na ten przykład uczeń też nie ma obowiązku mówić "dzień dobry" dyrektorowi szkoły, jeśli go nie lubi? Ciekawe, ciekawe...

Odpowiedz
avatar astor
2 2

@mietekforce: Mi na tym też mocno nie zależy, a puenta miała być żartem. Skradanie się jak złodziej w tym przypadku nie najlepiej jej wyszło. Nie miałam ochoty chodzić po krętym korytarzu, żeby sprawdzić czy wyszła, a skoro nie słyszałam nawet szurania butami to uznałam, że jej już nie ma.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Gwiazdkaznieba: Oczywiście że nie ma obowiązku.

Odpowiedz
Udostępnij