Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W odpowiedzi na świeżutką historię Cynthiane (http://piekielni.pl/60634). Wespół z grupą internetowych znajomych…

W odpowiedzi na świeżutką historię Cynthiane (http://piekielni.pl/60634).

Wespół z grupą internetowych znajomych piszemy recenzje na pewnym portalu o literaturze. Robimy to całkowicie za darmo, od lat, portal funkcjonuje całkiem zacnie - w zamian dostajemy recenzowane książki, czasem filmy, wejściówki do kina, na imprezy czy komiksy. Takie hobby :)

Na ogół nie ma problemu z recenzjami negatywnymi, jednak zdarzają się wydawcy, którzy wyjątkowo starają się wpływać na recenzenta. Osobiście doświadczyłam tego kilka razy.

Dwukrotnie recenzja książki, której portal patronował, nie została opublikowana - bo wydawnictwo zagroziło, że zerwie współpracę nie tylko z portalem, ale także ze sklepem działającym pod tą samą marką. Żeby było śmieszniej, te recenzje nie były negatywne, a jedynie "pół na pół", wytykające np. błędy merytoryczne czy logiczne autora.

Raz otrzymałam książkę, swoja drogą niezłą, ale z paskudnymi błędami stylistycznymi i fleksyjnymi. Napisałam prywatny mail do wydawnictwa, w którym wyraziłam swoją dezaprobatę i zdziwienie, bo dotąd redakcje mieli świetną (przyznaję, nienajspokojniej). Wydawnictwo opublikowało na swojej stronie i blogu odpowiedź - złośliwą i ironiczną, nie przyznając się do błędu, a mnie wymieniając z pseudonimu i krążąc wokół literówki w mailu (porównania na zasadzie "dlaczego uwagę na błędy w wydrukowanej i sprzedawanej książce zwraca osoba, która zrobiła literówkę w prywatnym mailu"). Cóż.

Bardzo często - a od znajomych z innych potarli wiem, że to popularne wśród przedstawicieli konkretnych wydawnictw - przychodzą propozycje pt. "prosimy o pozytywną recenzję, w zamian oferujemy książkę/DVD/wejściówkę...". Potem następuje obraza majestatu, gdy recenzent/portal odmawia :) Co ciekawe, często takie propozycje trafiają do blogerów, zwłaszcza gdy książka jest słabsza - widocznie wydawcy wiedzą już, że większe portale nie chcą firmować słabizny swoim logo.

Notorycznie wydawnictwa nie wysyłają zamówionych książek, wysyłają dwa miesiące po premierze (i mają pretensje, że recenzja jest tak późno), względnie potrafią domagać się recenzji dwa dni po wysłaniu książki i grozić zerwaniem współpracy recenzenckiej, skoro "na jutro jej nie będzie". Bardzo bawią mnie też uwagi do recenzji pt. "dlaczego nie napisała pani o jakości wydania?", gdy do recenzji dostaję tzw. szczotkę, czyli najczęściej zbindowany wydruk, często przed łamaniem i ostatnią redakcją.

Cóż, recenzje to trudny kawałek chleba - zwłaszcza w internecie. Na szczęście, ponieważ nikt mi za to nie płaci, mogę poszaleć i popisać też negatywnie :)

internety

by Skarpetka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Skarpetka
13 13

@sajrinka: Tak, to było głośne - swoją drogą tutaj wydawnictwo totalnie przesadziło (trzeba przyznać marketingowcom, że za wytknięcie tego typu błędów zwykle kajają się i przepraszają, bo to obciach...). Krytyka była na tyle duża - jak sama pewnie wiesz - że stracili na tym więcej, niż to wszystko warte. Z Novae Res nigdy się nie użerałam, dostałam może 2-3 ich książki - akurat trafiły się sympatyczne i bez błędów innych niż stylistyczne. Ale raczej nie będę sięgała po kolejne - strach się bać ;)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 7

O, właśnie ta historia mi przyszła na myśl. To chyba nie jest zaskoczenie dla myślącego człowieka, że takie układy wydawnictwo - recenzent mogą stworzyć i prędzej czy później zrodzą sytuację korupcyjną. Taka zabawa przynosi korzyści każdemu oprócz czytelnika, czyli klienta wydającego swoje pieniądze na produkt niepelnowartościowy, a nieraz całkowicie bezużyteczny.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@formalhaut: I właśnie dlatego piractwo będzie kwitło. Bo kto normalny (poza zakupoholikami i innymi "poszastam pieniędzmi, bo mnie stać" ;) ) będzie płacił za produkt, którego jakości nie zna, a zwrócić nie może? Kupowanie oryginałów po zapoznaniu się to insza inszość.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
8 8

Sebastian Imiołek - żeby zostać recenzentem, na początku musisz mieć chęć :) Szukasz odpowiadającego Ci profilem portalu i wysyłasz zapytanie, czy szukają. Jeśli tak, piszesz im 1-2 teksty próbne, jeśli rokujesz nadzieję i nie robisz baboli na każdym kroku, często zostajesz na zasadach przyjętych w danej redakcji. U nas np. jeden z korektorów opiekuje się przez miesiąc taką "świeżynką", odsyłając teksty z komentarzami, uwagami itp., do samodzielnej dalszej poprawki. Po miesiącu okazuje się, czy zostajesz, czy nie :)

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 1

@Skarpetka: To ja jeszcze dodam, że jeżeli macie zaplecze naukowe, to zgłoście się do Mądrych Książek. To o tyle specyficzny portal z recenzjami, że znajdują się tam tylko pozycje popularno- naukowe a recenzje piszą fachowcy w danej dziedzinie.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
1 1

@archeoziele: Niespecjalnie mamy, portal generalnie beletrystyczny, z okazjonalnymi książkami dziecięcymi, kucharskimi albo popularnonaukowymi :)

Odpowiedz
avatar Sth
3 3

Niestety to "norma", nie tylko wśród wydawnictw. W moim "ogródku" działa to na innej zasadzie. Dobry test/recenzja - działacie dalej. Kiepska - nic od nas nie dostajecie/później niż konkurencja. Po jednym z moich tekstów było pół roku "obrazy", że potraktowaliśmy ich produkt gorzej niż konkurencję. W innym przypadku "język publikacji nie odpowiadał image'owi marki" ;) aczkolwiek to zależy zazwyczaj po prostu od rozsądku osoby odpowiadającej za kontakty z "mediami"

Odpowiedz
avatar Przemek77
7 7

Dzisiejsza "wolność słowa"... Pamiętam jak w przypadku słynnego już filmu "Kac Wawa" reżyser wniósł sprawę do sądu za krytyczne recenzje tego arcydzieła.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
3 3

Dawid Azrikhal Charzyński - jakby płacili, miałabym problem z przepchnięciem kiepskiej recenzji kiepskiej książki ;) Praca za gratisy, jeśli jest czystym hobby, mi odpowiada :) miesięcznie piszę jakieś 3 recenzje, z zamiłowania czasem poredaguję, dostaję książki, które mi odpowiadają, jestem szczęśliwym człowiekiem ;)

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

Ci wydawcy pewnie by spokornieli, gdyby trafili na recenzenta w stylu ś.p. Zygmunta Kałużyńskiego.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 0

Bo dzisiaj w Polsce jest trudno sprzedać nawet dobrą książkę. Ludzie nie zarabiają dużo, a mają niestety ważniejsze wydatki niż książki.

Odpowiedz
Udostępnij