Na początku czerwca zostałyśmy z mamą zaproszone na ślub (nieco dalszej, ale lubianej) kuzynki. Nie widujemy się zbyt często ze względu na sporą odległość dlatego chętnie przystałyśmy na propozycję noclegu w domu kuzynki. Na miejscu okazało się, że jeszcze ONA wraz z rodziną będzie tu nocować. Mowa o (podobno, bo pierwszy raz kobietę na oczy widziałam) Ciotce z mężem i synem, lat 17.
[Ciotka]: A Daniel (syn) to same sukcesy w naszej WARSZAWIE odnosi. Nauczyciele go chwalą za angażowanie się w życie szkoły! A przecież on taki zajęty! Trenuje to, to i to. A od września zaczyna jeszcze tamto! Ostatnio był na zawodach z tamtego. ZA GRANICĄ! Pierwsze miejsce chłopak zajął! I jeszcze ma czas na rozwijanie swoich pasji. Bo wiecie, on artystą-fotografem jest... Ma własną stronę w Internecie! Hehehe... A ty, Vixen?
Zamiast mnie odpowiedziała moja mama, że może w WARSZAWIE nie mieszkamy, ale jestem dobrą uczennicą i przyznano mi stypendium. Że ostatnio pomagałam w organizacji festynu rodzinnego. A wcześniej również zaangażowano mnie do pomocy w organizacji tego i tamtego. Że rysuję, samouk ze mnie, ale wszyscy mnie chwalą za talent. Że zajęłam pierwsze miejsce w konkursie literackim, itp.
[Ciotka]: Ooo! Słyszysz, Mietek (mąż)? Śliczna dziewczyna, zwłaszcza te rude włoski, zgrabna… i do tego jeszcze nie głupia! Szkoda, że się, Vixuniu, w tym wygwizdowie marnujesz! Bo wiesz, u nas, w WARSZAWIE, to byś miała perspektywy. A teraz? To tylko w markecie na kasie możesz siedzieć, hehe. Wiesz co, Vixuniu? Tak sobie pomyślałam. Skoro ty taka dobra z tej literatury jesteś, to może byś Danielowi streściła książkę ABC? Bo on taki zajęty jest, słyszałaś, prawda? No i kartkówkę z tego ma niezaliczoną…
Haha, nope.
Czemu w ogóle o tym piszę? Bo dzisiaj odebrałam telefon od szanownej Cioci (z rozpędu, bo z reguły od nieznanych numerów nie odbieram).
[Ciotka]: Dzień dobry, Vixuniu! Tu ciocia, poznajesz? To świetnie! Bo słuchaj, ja sobie pomyślałam, że może chciałabyś przyjechać do WARSZAWY? Odpoczniesz sobie od tego waszego wygwizdowa, zobaczysz naszą piękną stolicę, pobawisz się, Daniel ci pokaże najlepsze kluby, ze znajomymi pozna. Za darmo u nas pomieszkasz i może sobie nawet dorobisz! Bo Pan Zdzichu to prowadzi firmę CDG i chętnie zatrudni hostessę. A ty taka śliczna jesteś, nadasz się i jeszcze zarobisz pieniążki! Tylko wiesz, Vixuniu kochana, pomogłabyś Danielowi? Bo on w sierpniu będzie poprawkę z polskiego pisał, a ty z tej literatury to byś mu pomogła, co? Tak godzinkę dziennie i reszta dnia twoja, co ty na to?
Propozycja nie do odrzucenia, ale wbrew wszystkiemu - odmawiam.
[Ciotka]: Ty niewdzięczna dziewucho! Słyszysz, Mietek?! Ona nie przyjedzie! Rude to jednak wredne, własnej rodzinie nie pomoże! A ja jej jeszcze zaproponowałam wakacje w WARSZAWIE i to ZA DARMO! Żeby się wyrwać mogła, coś osiągnąć w życiu... Każda inna to by na kolanach dziękowała. Wiesz co, Vixen?! Ja cię prosić nie będę! Zostań tam sobie, proszę bardzo! Ale jeszcze mnie poprosisz, żebym cię zabrała do WARSZAWY! Twoje niedoczekanie!
I sru słuchawką.
Puenty nie będzie.
rodzina_z_WARSZAWY
Kompleksy ma kobieta po prostu. Trzeba współczuć - jej samej i warszawiakom z dziada pradziada, bo im gębę przyprawia.
OdpowiedzTaki zdolny, taki zaangażowany i ma poprawkę xD Cóż, ciotka kompleksy próbowało wyleczyć, pewnie w Warszawie dopiero od kilku/kilkunastu lat. Trzeba było powiedzieć, że jakby Daniel najlepszych klubów nie poznawał, to i by może poprawki nie miał
Odpowiedz@komentator555: widać że ciotka zachwycona swoim dzieckiem aż do przesady, ale wyszydzanie kogoś za to, że czegoś nie umie wcale nie jest lepsze. Miałem w klasie chłopaka, geniusz z matmy i fizyki, a z polskiego zawsze ledwo ledwo. Niby inżynier musi się umieć wysłowić ale to czego uczą teraz w szkołach daleko ma do użytecznych rzeczy. Myślę, że jakby ciotka lepiej wyraziła swoją propozycję to w zamian za pomoc nie jest zła opcja.
OdpowiedzTylko godzina dziennie pomocy w nauce polskiego z którego jesteś dobra, wakacje z możliwością zarobku, bez płacenia za mieszkanie, jedzenie... Wątpię żeby ta ciotka była taka okropna i nadęta.
Odpowiedz@SuperKotletSchaboszczak: godzina dziennie jasne. A później by się okazało, że ma sprzątać, gotować, prać i pół dnia nad kuzynkiem siedzieć. Pracowałaby pewnie za darmo bo to znajomy bla bla bla.
Odpowiedz@SuperKotletSchaboszczak: Godzina dziennie według zapewnień szanownej Cioteczki, cholera wie, jak wszystko wyglądałoby w praktyce? Chłopak taki zalatany, pierdyriald zajęć, treningów i jeszcze ma swoją pasję(!) Sądzę, że w ciągu dnia mógłby nie mieć czasu na takie trywialne zajęcia... A najlepsze kluby w mieście też się same nie obczają, więc i noc odpada. Nie wspominając o tym, że jeżeli bym pojechała, to nie chciałabym sobie dopasowywać całego planu dnia do Jaśnie Panicza, skoro już jechać to chociaż coś zobaczyć. I jeszcze praca do tego wszystkiego. Zapewne z obciętą stawką, bo jakże to, żeby firmę znajomego rodziny okradać? Druga sprawa, owszem, jestem dobra z polskiego. Ale między mną a kuzynem jest tylko rok różnicy. To aż taka wielka różnica w wiedzy? Gość ma siedemnaście lat, podejrzewam, że na poprawce nie zapytają go o części mowy. Więc w czym mam mu pomóc? Nauczyć czytać, żeby mógł pracować z tekstem? Nauczyć myśleć, żeby zinterpretował wiersz? A może nauczyć pisać, żeby poradził sobie z wypracowaniem/rozprawką? Albo wiem! Streszczać lektury! Ciotunia miała chyba błędny obraz mojej wiedzy z literatury. Konkurs konkursem, ale nie znam wszystkich lektur na pamięć, żeby kuzynkowi streścić. Z resztą, przeczytać nie łaska? Ciotka wzięła mnie za ostatnią idiotkę, bo nie mieszkamy w takiej metropolii jaką jest Warszawa, a teraz nagle tak mnie pokochała, że pomocy potrzebuje? Niech znajdzie jelenia w WARSZAWIE, a ja, istotnie, zostanę w moim wygwizdowie (gwoli ścisłości, mieszkam koło Katowic. może to nie jest "stolyca", ale krów nie doimy, mamy internet, bieżącą wodę, prąd, zasięg w komórce i wszystkie inne przywileje cywilizacji).
Odpowiedz@Vixen_: Trochę czarnowidztwo ale jeżeli byłoby tak jak to ujmujesz to rzeczywiście układ nie do zaakceptowania.
OdpowiedzSerio mówiła, że z "wygwizdowa"? Ja się cieszę, że moja rodzina nie ma aż takiego mniemania o sobie... Choć raz kuzyn i jego znajomi śmiali się, że mieszkam na wsi i muszę palić w piecu...
Odpowiedz@powidla: Serio. "Wygwizdów". Jeszcze pojawiło się określenie "pipidówa" oraz tradycyjne "zadupie". I wypowiedziane ze śmiechem "tam u was to psy dupami szczekają, nie? hehehe"
OdpowiedzA nie byli czasem z Otwocka? Bo najczęściej kompleks pt. "a u nas w Warszawie" mają mieszkańcy podwarszawskich miasteczek.
OdpowiedzWarszawa przeprasza ;-)
Odpowiedz@Vella: Warszawa nie ma za co przepraszać, bo to nie ona tu zawiniła, tylko to konkretne babsko. Warszawa jest tu wręcz pokrzywdzona, bo tacy ludzie swoim zachowaniem wzbudzają niechęć do tego miasta. A to jest po prostu miasto - miejsce jak każde inne. Tyle że w niektórych wzbudza jakąś dziwną obsesję. ;)
Odpowiedz@rekawiczka: Tak, Warszaffka to stan umysłu a nie miejsce zamieszkania ;)
OdpowiedzWniosek jest jeden - buce mieszkaja w Warszawie i na wygwizdowie. Chciałbym posłuchać takiej bitwy na przechwałki co to moja córunia/synek osiągnęli.
Odpowiedz@Fomalhaut: Chyba większość ciotek / babć / mam uwielbia takie bitwy na przechwałki w mniejszym lub większym stopniu. U mnie szczególnie babcia. Ostatnio skrzętnie zapisywała temat mojej pracy dyplomowej, żeby się sąsiadkom chwalić (a temat sam w sobie dla laika nudny jak flaki z olejem, współczuję wszystkim słuchającym)... Paranoja, nieraz przez jej przechwałki (podobnie jak autorka) musiałam udzielać korków za przysłowiową czekoladę, bo "przecież sąsiadom z dołu nie odmówię, a dla mnie to nie problem, poza tym WSZYSCY już wiedzą, że sobie dobrze radzę"...
OdpowiedzHistoria piekielna, ale widzę nową falę na stronce. "Puenty nie będzie." Jak nie będzie, to myślę, że można się zorientować nawet bez takiego zdania, bo w obecnej formie przypomina to komentarz o treści "brak komentarza". Uwierz w nas trochę, zrozumiemy i bez tego :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2014 o 21:30
Wakacje u mnie hmmm.Kocham tą moją Warszawę,warszawianką jestem od pokoleń,słoików nie trawię,ale nie bardzo wyobrażam sobie co to mogłoby być?Starówka?Ok,godzina i po temacie plus godzina na Zamek.Śródmieście?Same wieżowce nic ciekawego.Wola?Wyburzają co się da i co ciekawego było np.Mennicę albo stare kamienice.Na Pradze non stop pożar,może to być atrakcją dla kogoś,jak kogoś rajcjują spalone stare domy.
Odpowiedz@Katka_43: Nawet nie znasz własnego miasta, warszawianko. Ja z Łodzi pochodzę a mogę Ci powiedzieć, co jeszcze warto zobaczyć. Chociażby cmentarz na Powązkach. Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Narodowe, archeologiczne i wiele innych, Wilanów, Forty Bema etc.
Odpowiedz@Katka_43: jeśli te znienawidzone przez Ciebie tzw "słoiki" nie sadzą się i nie wywyższają, że "mieszkamy w Warszawie, wy kmioty" - to co do nich masz?
OdpowiedzSłoiki faktycznie są ciężkostrawne. Dlatego wolę butelki po piwie, zawsze jakieś resztki zostają i można się lekko upić jedząc je. Ponadto brązowe szkło ma taki delikatny smak.
OdpowiedzZapomniałam o fabryce Norblina,chyba czekają, aż sama padnie:((I robią makiety starej Warszawy.Schizofrenia Bufetowej?
Odpowiedz@Katka_43: Jak ktos lubi sa jeszcze muzea, sporo terenow zielonych w granicach miasta i okolicy, dla wielbicieli opuszczonych miejsc mozna zrobic wycieczke po miejscach z forgotten... Jesli lato bedzie suche mozna zobaczyc "wyspy" na wisle pod otwockiem, pojezdzic rowerkiem, miasto to nie tylko beton ;)
Odpowiedz@Pytajnik: Jest tam jeszcze cyrk na Wiejskiej :D (albo zoo, jak kto woli).
OdpowiedzRude nie jest wredne , rude jest strasznie fajne :)
OdpowiedzAle niektórzy mają "naj....ne prądu w kitę" :) Sami pewnie w stolicy mieszkają od kilku/nastu lat i srają wyżej niż tyłek noszą. W takich akurat przypadkach w 100% sprawdza się powiedzenie "W jak wiocha" :) Co zaś do "pokazania Warszawy" - zupełnie nie wiem co tam można oglądać. "Stare miasto" zbudowane po wojnie? Zamek zbudowany po wojnie? Ewentualnie na mieszkańcach "Wygwizdowa" wrażenie mogłyby zrobić te wieżowce, "wyższe kiej chałupa sołtysa", ale to pewnie z 30 lat temu :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2014 o 8:44
Jak ktoś umie dobrze się zakręcić to na wygwizdowie ustawi się lepiej niż w zatłoczonej Warszawie. Wolałbym mieszkać na wygwizdowie, gdzie cisza, spokój, niż przepychać się przez Warszawę.
OdpowiedzNie ma puenty, nie ma głównej Vixuniu :P
OdpowiedzJak ja lubię takich "warszawiaków"... ze wsi. Co oni w tej Warszawie widzą? Ktoś lubi miasto, a ktoś inny - nie. W czym problem? Ja cieszę się z tego, że mieszkam na wsi. Nie ma tutaj korków, jest świeże powietrze, do pracy mam blisko, dużo miejsca wokół, spokój, cisza. A jeśli ktoś się z tego śmieję to dodaję, że jest to najbogatsza wieś w Polsce i od razu mina mu się zmienia ;-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lipca 2014 o 11:26
Niemal równie tragiczne jak sama historia są niektóre komentarze w stylu "pewnie w warszafce dopiero od niedawna" widać ziarno bufonerii, od które tak bardzo próbują się dystansować. Zresztą , co ja mówię, każda osoba z którą rozmawiałem , która mieszała w Warzsawie, miała na tym punkcie downa.
Odpowiedzrodzina_z_WARSZAWY? chyba słoik_z_WARSZAWY.
Odpowiedz@kwiacior: Mnie też wygląda na rasowego weka.
OdpowiedzJedyne, co historii zarzucam: ,,Puenty nie będzie." Jak masz pisać puentę, to pisz, jak nie, to nie, przecież sami widzimy, czy puenta jest, czy jej nie ma.
Odpowiedzjak zdecydujesz się pojechac, zabierz cegły z Wrocławia... i innych miast rozebranych na rzecz WARSZAWY...
Odpowiedzojej, to ta podła mama jednak nie zostawiła Cię i nie wyjechała z kochankiem na drugi koniec Polski?
Odpowiedz@catwoman: Historia nie o tym, więc czego zaczynasz? Nie mam obowiązku się spowiadać. Ale jeżeli koniecznie chcesz wiedzieć - całe szczęście, ale jednak nie. Możesz umierać spokojnie.
Odpowiedz