Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mijałam dzisiaj podstawówkę, akurat w momencie końca apelu z okazji zakończenia roku…

Mijałam dzisiaj podstawówkę, akurat w momencie końca apelu z okazji zakończenia roku szkolnego. Ze szkoły wychodziło już kilkoro rodziców z dziećmi. Szłam za dziewczynką, która ukończyła zerówkę (koleżanka brata) i jej rodzicami.
[M]atka [O]jciec
[M] Po co oni w tej szkole te śmieci rozdają?! Nikogo to nie obchodzi! Ja to wszystko wyrzucę!
Tu następuje dalszy wywód o tym, jak bardzo nie pasuje jej to, iż jej dziecko dostało w szkole jakiś dyplom, czy coś takiego, za bardzo dobre wyniki w nauce.
[O] Nie wyrzucaj tego. Pomyśl, przyjdzie rodzina, mała się pochwali i sypną trochę grosza. Będzie na tą torebkę, co tak chciałaś.
Brak mi słów...

podstawówka

by wikra
Dodaj nowy komentarz
avatar Karl
13 17

coś tu zmyślasz...

Odpowiedz
avatar Lypa
9 13

Śmierdzi fejkiem.

Odpowiedz
avatar tuxowyznawca
2 10

@Lypa: Brakuje tylko jednego elementu: klaszczących pasażerów autobusu :-) .

Odpowiedz
avatar krocha
15 19

tak to wychodzi, kiedy chce się upchnąć jak najwięcej piekielności w wymyśloną historię - nienaturalnie

Odpowiedz
avatar minus25
12 16

A potem powiedziała jeszcze "albo nie, dajmy kasę księdzu bo znowu nam pogwałci dzieci i samochód ukradnie" a pobliski kierowca autobusu zaklaskał ochoczo. Kurtyna!

Odpowiedz
avatar komentator555
10 18

Ktoś daje pieniądze dziecku z wczesnej podstawówki, gdy przyjeżdża w gości? Za świadectwo? Tak ciężko matce nieść tę kartkę, ale z dzieckiem przyszła? Raportujcie to jako spam bo masakra

Odpowiedz
avatar Voima
-1 1

@komentator555: Tak, ja dostawałam od dziadków. Oczywiście nie były to duże kwoty, na torebkę z całą pewnością by nie wystarczyło :D

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
11 17

To nie jest fejk. Ja tu widzę trzy możliwości: 1. Ojciec jest warszawskim hipsterem-lemingiem z brodą, kubkiem ze starbucks i spodniach za grube kafle które wyglądają jak łachmany. Powiedział to ironicznie żeby zdenerwować przechodzące baby a tak naprawdę oprawi te dyplomy i każe dziecku je w przyszłości uwzględnić w cv do korpo. 2. Ojciec jest zgorzkniałym inteligentem - filozofem pracującym jako młodszy referent w urzędzie miejskim, który w dzieciństwie zdobywał nagrody za każdy możliwy konkurs i myślał że piąteczki dadzą mu w życiu szczęście i pieniądze. Nie dały i przenosi swoje frustracje na dziecko które będzie chciał wyuczyć jakiegoś fachu ślusarza czy zbrojarza-betoniarza by w ręku był fach a nie Heidegger. 3. Ojciec jest dzianym nowobogackim dorobkiewiczem którego ojciec doszedł do bogactwa po linii partyjnej pomnażając dorobek na machlojach w początkach kapitalizmu. Tacy jeżdżą aurisami, mieszkają w gargamelach z wieżyczkami, kupują atrapy książek na metry i myślą że Paulo Coelho jest mądry. Nie wierzą że szkoła coś może dziecku dać, skoro pan Zdzisek kolega z wojska jest kierownikiem w fabryce łożysk kulkowych i może elegancką posadkę w radzie nadzorczej załatwić.

Odpowiedz
avatar clubber84
-3 9

Widzę, że chyba nikt tutaj dzieci nie ma w wieku "szkolnym" więc odpowiem za Was: Mianowicie, teraz w podstawówkach (i zerówkach) za dobre wyniki w nauce oprócz świadectwa (teraz w podstawówkach już nie ma świadectw z czerwonym paskiem, w zerówkach zamiast świadectwa) są wręczane inne gratyfikacje: - dyplomy - medale - pieniądze - książki - i inne przedmioty (kalkulatory, tablety, telefony komórkowe, itp.) Więc nie sądzę, żeby ta historia była fejkiem. Internet się kłania, a nie tylko na piekielnych siedzicie. Pozdrawiam

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2014 o 10:04

avatar myscha
4 4

@clubber84: Wczoraj wynudziłam się jak mops na zakończeniu roku mojego syna, więc wiem, że świadectwa z paskiem w podstawówce są, bo przez salę gimnastyczną przeciągnęła spora ilość uczniów i wracali wymachując świadectwem z czerwonym paskiem. Każdy z nich dostał również książkę, ale to chyba ładny zwyczaj, pamiętam to też z moich szkolnych czasów. Dyplomy (trochę udzielam się w komitecie rodzicielskim) są za specjalne akcje - przygotowanie najładniejszych gazetek szkolnych itp. Sama kiedyś drukowałam dyplomy za wszystko - górę grosza, konkurs recytatorski i inne. Może w tej szkole zamiast książek dawali dyplomy, a może dyplom był za rzeczywiście nieistotne rzeczy, i wtedy zrozumiałabym stwierdzenie o nadmiarze makulatury. A rodzina - szczególnie dziadkowie, sypną dziecku trochę grosza "za ładne świadectwo". Tylko co ma matka do tych pieniędzy?

Odpowiedz
avatar koralinajones
1 3

@myscha: ano ma to, że niekiedy rodzice twierdzą, że lepiej wziąć od dziecka te pieniądze, żeby na "głupoty" nie roztrwoniło. A w rzeczywistości dziecko nawet nie powącha tych pieniędzy. Ewentualnie kupią dziecku coś za część pieniędzy a resztę biorą dla siebie. Znam takie przypadki z autopsji.

Odpowiedz
avatar ccheerriee
3 3

Za moich czasów szkolnych faktycznie dostawałam "nagrodę" od rodzeństwa za dobre wyniki w szkole, jakiś cukierek, później drobne pieniądze na "miziadła" do twarzy :) więc jeżeli historia prawdziwa, to szkoda dzieciaka tak naprawdę, a jeżeli fejk, to czyż nie dzieje sie tak w wielu patologicznych rodzinach? Tylko nikt o tym głośno nie mówi.

Odpowiedz
Udostępnij