Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Studiuję, piszę magisterkę, posiadam przyjaciółkę. W ramach seminarium, pracujemy w zespołach, gdzie…

Studiuję, piszę magisterkę, posiadam przyjaciółkę. W ramach seminarium, pracujemy w zespołach, gdzie często wymieniamy się napisanymi pracami, żeby sobie np. poprawiać błędy, wymieniać się literaturą, etc.

Promotor daje termin, do którego trzeba odnieść pracę magisterską, a raczej jej część. Całkiem prawdopodobne jest to, że nie przeczyta ani słowa z przyniesionych przez nas stron, bo i czasu nie ma i ma nawyk, że czyta jedynie całości. Jednak strasznie się starałam, pisałam dniami i nocami, przekopałam stosy książek.

W dniu oddania, przed jego gabinetem, przyjaciółka oznajmia mi, że skopiowała sobie część ode mnie, a resztę poprawiła, sformatowała, zmieniła kolejność. Byłam tak zaszokowana, że nawet nie wiedziałam co powiedzieć, gdy zapytała czy nie jestem zła.

Byłam zła i jestem zła. A najbardziej zezłościła mnie jej argumentacja, że gdyby promotor miał sprawdzać to by nie skopiowała. A jak i tak nie czytał, to ona nie widzi problemu. Dodatkowo moi znajomi też problemu w plagiatowaniu nie widzą, przecież i tak promotor nie czytał...

Pytanie:
Czy tylko ja uważam plagiat za kradzież wartości intelektualnej? Czy tylko ja uważam, że zaufani przyjaciele nie powinni sobie robić takich świństw? Że to w ogóle świństwem jest korzystać za darmo z cudzego wysiłku?!

uczelnia z zasadami

by cecy_lia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
20 40

Zacznijmy od tego, że pisanie prac naukowych powinno zaczynać się dopiero od doktoratu. Magisterka nic nie daje ani piszącemu, ani promotorowi ani uczelni. Są to prace odtwórcze, nic nie wnoszą do nauki polskiej i światowej, nie są publikowane ani w "Nature" ani w "Science" ani w "The Lancet", ani w "Fuzzy Sets and Systems" ani w innych renomowanych czasopismach, po cóż więc się nimi zajmować? Zalegają ino w uczelnianych archiwach i się kurzą. Niech na przykład zamiast magisterki student wysyłany będzie na miesiąc do wybranego instytutu badawczego, względnie na jakieś wykopaliska albo do laboratorium, do zakładu przemysłowego pracuje tam za frajer na zaliczenie pomagając w jakimś projekcie. Albo - jak któraś uczelnia już postulowała - niechajże student opracuje kompleksowo, z przypisami jakieś hasło do wikipedii, to będą czytać wszyscy a nie tylko jakiś tam stetryczały dziad recenzent. A umiejętności pisania i kompilowania tekstów naukowych niech się student uczy na normalnych zajęciach pisząc prace semestralne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2014 o 21:54

avatar cecy_lia
2 6

@Drill_Sergeant: Wiesz, wiele prac magisterskich to prace badawcze, nie tylko odtwórcze.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
5 25

@cecy_lia: To czemu żadna nie przebiła się do mediów skoro są aż tak odkrywcze? Jakoś nie słyszałem żeby w wiadomościach albo w teleekspresie powiedzieli że czyjaś praca magisterska wniosła przełomowy wkład dla nauki. Wygląda na to że dla polskich mediów te magisterki to żenada, bo stacje TV wolą zajmować się dupą Dody albo Trybsona niż tymi wypocinami. Po drugie uczelnie są finansowane z naszych podatków i z racji tego że je utrzymujemy mamy prawo wymagać żeby prace były ciekawe, pisane interesujacym językiem, popularyzowały naukę i przyczyniały się do edukacji szerokich rzesz społeczeństwa. Po obronach powinny być na przykład wystawiane na stoiskach przed wydziałami żeby każdy przechodzień mógł się z nimi zapoznać i wyrazić swoją opinię. A jeszcze lepiej żeby każdy student musiał wrzucić magisterkę na forum internetowe żeby można było dawać komentarze, z chęcią bym zbluzgał jednego czy drugiego plagiatora albo nieroba.

Odpowiedz
avatar cecy_lia
10 10

@Drill_Sergeant: Wiesz magisterki są cały czas do wglądu na uczelniach, są z nich artykuły naukowe, pojawiają się na konferencjach... Tylko trzeba wykazać zainteresowanie dziedziną, zwykle wąską.

Odpowiedz
avatar TomX
10 12

@Drill_Sergeant: Bo jednak magisterka to jak sam słusznie zauważyłeś mały pikuś jest. Jak ktoś w trakcie badań do magisterki odkryje coś na prawdę ciekawego, to od razu ma materiał na dobry doktorat :) A swoją drogą tylko z tamtego roku pamiętam kilka notek prasowych o projektach magisterskich kolegów z mojej uczelni, które były na tyle dobre (mechanika i budowa maszyn) że zainteresowały inwestorów.

Odpowiedz
avatar mariuz
3 3

@Drill_Sergeant: Czyli mówisz, że inżynierka to praca twórcza (bo mam do stworzenia działające urządzenie, którego w tej chwili na rynku nie ma), a magisterka będzie tylko odtwórcza?

Odpowiedz
avatar Jasiek5
11 23

"wymieniamy się napisanymi pracami" ... ciekaw jestem kto wymyślił taką bzdurę. No i potem trudno się dziwić że mamy do czynienia z plagiatami.

Odpowiedz
avatar cecy_lia
9 19

@Jasiek5: nie zrozumiałeś historii, przydaje się czasem spojrzenie innej osoby, chociażby na błędy ortograficzne czy stylistyczne, oraz na to czy to co piszemy, w ogóle się trzyma tematu. Rzecz w tym, że zaufana osoba zamiast pomóc, potrafi zabrać sobie cudzą pracę...

Odpowiedz
avatar cher
4 4

@Jasiek5: Moi promotorzy mieli taki sposób prowadzenia seminarium - kazali nam rozsyłać fragmenty swoich rozdziałów do wszystkich członków grupy, by każdy zdążył się przed seminarium zapoznać z materiałem i by dało się na ten temat podyskutować.

Odpowiedz
avatar soraja
9 9

@Jasiek5: Gdy byłam na studiach standardem było dzielenie się pracami magisterskimi - im więcej osób sprawdzi daną pracę, tym więcej literówek się wychwyci, więc korzyść obopólna. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby skopiować pracę kolegi czy koleżanki - jakieś elementarne zasady przyzwoitości jednak obowiązywały. Zresztą, co tu kopiować, jak każdy ma swój temat?

Odpowiedz
avatar Jasiek5
1 3

@cecy_lia: No cóż, jestem z innej epoki, bo dyplom broniłem 32 lata temu. Uważam że historię zrozumiałem dokładnie, bo jako pracownik uczelni zetknąłem się z plagiatami i stąd takie a nie inne moje podejście do tego typu spraw. ps. Od błędów ortograficznych były kiedyś lekcje języka polskiego w podstawówce, a teraz wystarczy tekst pisać w wordzie.

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
0 0

@Jasiek5: Ale zawsze jak ktoś spojrzy innym okiem niż Ty sam, jest szansa, że coś znajdzie. Bo jak czytasz swoją pracę po raz któryś to niekoniecznie widzisz błędy czy to, że nieszczęsna autokorekta przerobiła nieznany sobie wyraz. W mojej magisterce pomimo licznych poprawek moich i mojego promotora były 3 błędy (nie ortograficzne akurat) i jak to teraz czytam, to się za głowę łapię, że tego nie zauważyłam. A recenzent wychwycił od razu.

Odpowiedz
avatar Finlandia
27 31

Koniecznie zgłoś to promotorowi i uczelni, inaczej wyjdzie to w sprawdzaniu prac programem antyplagiatowym i nie będzie wiadomo która z was jest winna. Takie sprawdzenie może się odbyć nawet już po obronie.

Odpowiedz
avatar cecy_lia
9 11

@Finlandia: dziękuję za radę:) wiesz, to nie są jeszcze ostateczne wersje, dopiero takie baaardzo wstępne i częściowe. Myślę, że się nic nie stanie. Boli mnie to raczej, że komuś zaufałam a ktoś okazał się świnią,w dodatku ludzie uważają, że to ok... Wiem, że jestem sobie sama winna, ale nie powinno się raczej takich numerów odstawiać, osobom które rzekomo są dla nas ważne.

Odpowiedz
avatar Yennefer_
24 24

@cecy_lia: A masz pewność, że nie zamieści tych skradzionych fragmentów w finalnej wersji pracy?

Odpowiedz
avatar mijanou
17 21

Nie tylko Ty tak uważasz. Wiesz, ale jedna rzecz: skopiować od Ciebie to ona może, ale jak ona zamierza w tej sytuacji obronić tę pracę? No i wyciągnij wnioski- więcej jej nie dawaj nic, co zostało przez Ciebie napisane. I weź te pod uwagę radę Finlandii. Sama nie lubię donosicielstwa ale chyba nie masz wyjścia bo za plagiat obie możecie polecieć ze studiów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2014 o 22:38

avatar sajrinka
27 27

@mijanou: Ale to nie jest donosicielstwo. Przepraszam, ale ukraść mi można, a ja nie mogę o tym zawiadomić? Chyba dlatego wciąż coraz więcej cwaniaczków, bo "nie wypada" zawiadomić o popełnieniu przestępstwa.

Odpowiedz
avatar mijanou
9 9

@sajrinka: źle się wyraziłam, ale chciałam zaznaczyć, jak to będzie wyglądać w opinii cwanej częsci społeczeństwa. Skoro koleżanka byla na tyle cwana by spisać sobie cudzą pracę bez skrupułów i oddac jako swoją to być może o donosicielstwo Cię oskarży. Oczywiście, że to nie jest donosicielstwo a działanie w samoobronie, bo nikt nie bedzie wnikać która od której co spisała, tylko obie poniesiecie konsekwencje. I nie widzę powodu, dla którego Ty mialabyś być ukarana.

Odpowiedz
avatar zdystansu
4 4

Mijanou ma racje. Łatwo skopiować czyjąś prace ale wtedy nie przyswaja się wiedzy i potem ciężko cokolwiek zdać

Odpowiedz
avatar ocelota
11 17

Magisterki nie są twórcze, ba, doktoraty też coraz częściej nie są, ale Polacy tak mocno mają zakorzenione ściąganie i kombinowanie, że jeszcze długo nie będą widzieć problemu w plagiatowaniu. Bo plagiatowanie przecież to nie jest złodziejstwo tylko radzenie sobie wobec ciężkich warunków domowo-pracowych. Podobnie jak bycie utrzymanką to nie jest urestwo tylko sponsoring. I jak sprzątanie po psach to nie jest obowiązek tylko robienie z siebie dziwaka. I zatrudnienie synowej w urzędzie to nie jest nepotyzm tylko przysługa rodzinna. itd

Odpowiedz
avatar cecy_lia
5 7

@ocelota: coś w tym jest, teraz modne są eufemizmy i wygładzanie znaczeń, ech no i jeszcze ta elastyczna moralność...

Odpowiedz
avatar ocelota
0 0

@cecy_lia: najwyraźniej na piekielnych też ta elastyczna moralność funkcjonuje

Odpowiedz
avatar LilaRose
-1 13

Wait, what? o.O Co za bzdurny zwyczaj pożyczania sobie prac? Przecież to jest niedopuszczalne! U mnie to promotor jest od sprawdzania błędów, stylistyki i uwag. Pracę mogę dać tylko na rzucenie okiem przy mnie, a literaturę ewentualnie podyktować, i tyle.

Odpowiedz
avatar archeoziele
19 19

@LilaRose: U mnie promotor nie zajmował się takimi bzdurami jak błędy językowe. Bo uważał, że dorosła osoba sama powinna o to zadbać. Więc też czytaliśmy nawzajem swoje prace i wymienialiśmy uwagami. I dobrze to działało. Zwłaszcza że każdy miał swój odrębny, wąski temat.

Odpowiedz
avatar mijanou
1 5

@archeoziele: no u nas promotorzy też się stylistyką i ortografią nie zajmują, wychodzac z założenia, że osoba, która zdała maturę umie sobie z tym poradzić. Nie pożyczamy ani nie czytamy sobie wzajemnie prac, bo każdy ma inny temat, bez zbytnich podobieństw. I część teoretyczną, i badawczą każdy robi sam. Nie ma sensu ani celu czytać czyjejś pracy.

Odpowiedz
avatar cecy_lia
0 0

@LilaRose: Mój promotor czyta prace dopiero przed obroną, nie sprawdza jej, nie pomaga napisać nic. A u nas wszyscy mamy prawie identyczne tematy, różniące się jednym aspektem. Każdy bada to samo zjawisko, tylko w innej grupie. Teorię mają wszyscy prawie identyczną.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 4

@cecy_lia: no to tym bardziej ryzykowne jest "dawanie sobie wzajemnie do przeczytania" fragmentów prac. Potem dziwnie będzie, że wszyscy akurat korzystali z tej samej literatury i mają te same założenia.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
12 12

Mój kumpel "ukradł" mi felieton. Dosłownie ściągnął następnego dnia mój wstęp, używał moich słów na opisanie tematu. Myślałam, że dostaję paranoi, zapytałam kilku osób, żeby odczytały oba teksty (bez mówienia niczego). Wszyscy dostrzegli podobieństwo. Kolega na moje słowa "jestem dumna, że uważasz, że warto mnie plagiatować, ale usuń to z internetów", stwierdził tylko, że to bardzo zabawne i on niczego nie plagiatował... Swoją magisterkę ukryję przed nim w sejfie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@calodniowysen: Zabił bym takiego dla przykładu. A przynajmniej wytrzaskał po pysku. Niby wykształceni ludzie a zachowuja się jak zwykłe bydło. Ciekawe czy jak będzie pan "magister" miał wybudować samodzielnie dalszą część S- trójki to też poleci po śćiągi?? Teraz przynajmniej wiemy czemu mamay dziurawe drogi , słuzbę zdrowia do d*, psujące się samochody i , gównianych nauczycieli w podstawówkach i gimnazjach. Jak sie ściągało na zajęciach i kolokwiach to i na takich "kobyłach" jak magisterka. Boże ! Widzisz i nie grzmisz!

Odpowiedz
avatar calodniowysen
0 0

@Kosmos2: Niestety, ludzie ściągają na potęgę. Nie wiem po co, skoro i tak wszystko wychodzi w praniu (głupie liczenie całek - kolokwium na 5, przy tablicy, ani me, ani be). Najczęściej właśnie ci co ściągają kończą studia i dostają pracę, ale nie mają nawet fundamentalnej wiedzy, na temat tego co robią.

Odpowiedz
avatar no_serious
6 6

Całkowite przegięcie. Jak można być tak niefrasobliwym jak twoja pseudo przyjaciółka? Pseudo, bo nie dość, że wykorzystuje Twoją pracę, to jeszcze naraża Cię na problemy i nieprzyjemności. I nawet nie zapytała czy mogłaby z Twojej pracy skorzystać w ten sposób. Mi by to nawet do głowy nie przyszło.. Popieram radę Filadelfii. Dziewczyno walcz o swoje i o siebie, bo ta dziewczyna ma Ciebie w poszanowaniu i dba tylko o swoją pupkę.

Odpowiedz
avatar cecy_lia
4 4

@no_serious: Dziękuję za radę i wsparcie;) będę o swoje walczyć;)

Odpowiedz
avatar Mei
4 6

Cóż, zachowanie koleżanki karygodne oczywiście, ale tak naprawdę to Ty powinnaś uważać na dzielenie się z ludźmi swoją pracą i pilnować komu co pokazujesz. Dopóki nie oddasz tego pierwsza od swoim nazwiskiem albo nie opublikujesz, ściągnięcie tego nie jest oficjalnie plagiatem, nie udowodnisz, że to Twoja praca,a nie koleżanki, więc gdyby ktoś to wykrył, równie dobrze ona może twierdzić, że to Ty ukradłaś jej pracę i obie poniesiecie konsekwencje. Więc rozumiem korzyści płynące ze sprawdzania i poprawiania wzajemnie swoich prac, ale niestety trzeba wtedy liczyć się z tym, że taka praca się może komuś posłużyć za inspirację lub coś więcej. Warto po prostu zachować ostrożność, i np. upewnić się, że osoba, której daje się do przejrzenia swoją pracę już własną napisała. (oczywiście nie jest to stuprocentowa gwarancja, jak ktoś jest złodziejem, to jest i już, ale warto minimalizować ryzyko bez popadania w paranoję). I chyba chodziło Ci o własność intelektualną, nie wartość ;)

Odpowiedz
avatar cecy_lia
2 2

@Mei: o dziękuję za zauważenie mojego przejęzyczenia;)

Odpowiedz
avatar cher
8 8

Powiem Wam, że w kwestii prac magisterskich, doktoratów i habilitacji widziałam wiele. Osoby o podejściu takim, jak ta tu "przyjaciółka" bardzo często potem pchają się na doktoraty, przechodzą przez nie ślizgiem na uśmieszkach, artykułach zwalonych z internetu i przymilaniu się do prowadzących. Piszą doktorat, którego ja wstydziłabym się bronić jako licencjat, ale że są sympatycznymi studentami, to jakoś to bronią. Spotkałam się z komisjami obron doktoranckich, gdzie nikt nie był specjalistą w dziedzinie, którą doktorant się zajmował - nikt zatem nie zadawał zbyt wnikliwych pytań. Co więcej - nikt nie reagował na to, że "obrońca" nie jest w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie "z widowni", gdzie - nieproszeni - siedzieli specjaliści w dziedzinie. Praca taka - w bólach i mękach - zostaje w końcu opublikowana, w czasie poprawiania tekstu redaktor wyłapuje błędy, które zdyskwalifikowałyby maturzystę. Potem taki doktor bierze się za habilitację - niejako siłą rozpędu, skoro się udało, to znaczy wszak, że jestem taki mądry, że bez wysiłku tworzę dzieła wiekopomne. Ale z habilitacją już tak prosto nie jest, więc zaczyna się kombinowanie, a władze uczelni cisną na dalszy rozwój. Z pracą habilitacyjną jest tak, że do obrony musi być opublikowana, zatem przechodzi najpierw przez całą machinę wydawniczą, a tu okazuje się, że 1/3 pracy jest zerżnięta z wiki (czasem w pracach naukowych spotykam się z przypisami do Wikipedii, co też jest żenadą), a spora część cytatów nie została opatrzona cudzysłowami, tylko po różnicy stylu lub po nagłym braku błędów redaktor orientuje się, że coś jest nie tak. W sumie wychodzi na to, że 3/4 pracy należałoby wsadzić w cudzysłów, ale autor nie widzi problemu. Życzliwie się zatem sugeruje, żeby przynajmniej zrobił z cytatu parafrazę i dodał jakiś maleńki przypisik, inaczej będzie chryja. Na tym etapie redaktor dowiaduje się często, że jest nikim, że jak śmie sugerować, żeby pamiętał, że ma do czynienia z przyszłym profesorem, a w ogóle to na niczym się nie zna, bo znajoma powiedziała, że tu i tu źle wstawił przecinek, a znajoma jest nauczycielką polskiego, więc na pewno ma rację. Tak się produkuje naukę w naszym pięknym kraju.

Odpowiedz
avatar Painkiler
5 5

@cher: Nie demonizowałbym tak tej wikipedii, u mnie na uczelni jest grono doktorów i profesorów, co w wolnych chwilach piszą, aktualizują, poprawiają i uzupełniają tam artykuły.

Odpowiedz
avatar cher
7 7

@Painkiler: Co nie zmienia faktu, że nie wszystko pisane jest przez profesorów. Też z wiki korzystam, tym bardziej, że rzetelne artykuły opatrzone są przypisami i bibliografią. Jeśli jednak praca naukowa ma wyglądać poważnie, to zamiast dawać przypis do wiki (gdzie nikt nie zna autora wpisu, a treść może ulec zmianie) wypada sięgnąć do źródła, na którym artykuł się opiera, i wtedy takie źródło podać w przypisie. Prosta sprawa, zwykle źródło artykułu ma jakiegoś autora (książka, artykuł, strona internetowa organizacji itp.), który podany jest z imienia i nazwiska, więc wiadomo, kogo przytaczasz, można jego poglądy przytoczone w pracy skonfrontować z innymi publikacjami tego autora itp. Autora osadzony jest w jakimś kontekście, wpis na wiki - niestety nie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 5

Po co udostępniałaś pracę przed oddaniem jej do promotora? Weszła ci do domu i ukradła? Włamała się na kompa albo pocztę? Czy jej dałaś, a teraz zdziwko?

Odpowiedz
avatar franekkon23
0 0

to normalne, że jesteś zła. Ty wykonałaś ciężką pracę, a ona poszła sobie na łatwiznę. Ona na Tobie po prostu żeruje, uważaj na nią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Zrozumiałbym gdyby przyjaciółka zapytała Cię o zdanie czy może mały fragment wziąć od Ciebie, nie widzę problemu. Jednakże takie chamskie ściąganie to idiotyzm w czystej postaci. Potem mamy wysyp magistrów co nie wiedzą ile to 2+2*2 bo nie potrafią myśleć

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
0 0

U nas na uczelni w jednej katedrze jest taki zwyczaj przyjęty, że wszyscy dostają już gotowy wstęp z jakiejś jednej konkretnej pracy magisterskiej i tylko go wklejają do swojej. Jak dla mnie to głupota, bo nawet jeśli zajmują się podobnymi rzeczami albo wręcz tym samym, to i tak każdy powinien usiąść i napisać sam. Owszem, literatura pewnie się będzie pokrywać, część rzeczy też będzie podobna. Ale każdy przynajmniej sam się pomęczy, poszuka i coś skleci. A nie, że potem tak się obroni, pójdzie na doktorat i nie umie przedstawić sensownie swoich badań, bo zawsze dostawał gotowce.

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

to czemu piszesz tutaj o tym zamiast wyciagnac konsekewncje prawne od kolezanki? trzeba bylo wprost powiedziec ze jest to KRADZIEZ i zawiadomic wladze uczelni - teraz jesli w jej i twojej pracy bedzie to samo - obieprace zostana zdyskwalifikowane!

Odpowiedz
avatar doktorek
0 0

Niestety era komputera ma swoje następstwa w postaci tego, że młodzi ludzie nie potrafią już napisać czegoś własnego. Kiedy zadaję do napisania jakąś pracę, w najlepszym wypadku mogę się spodziewać, że uczeń odda mi pracę złożoną z fragmentów kilku artykułów zmieszanych ze sobą. Dużo częściej zdarza się, że uczeń oddaje wydruk jednego tylko artykułu (często niekompletny), a jedyną jego praca jest wyszukanie w goglach artykułu, który nie wyświetla się na pierwszej stronie wyników wyszukiwania. Duża grupa uczniów zawsze drukuje artykuł z pierwszej trójki wyszukanych przez gogle. Stawianie pał za plagiat i tak nie skutkuje. Komputery na dobre wyłączyły u wielu zdolność samodzielnego myślenia.

Odpowiedz
avatar egow
0 0

skoro to nie jest jej praca ktora bedzie bronic, a tylko jakis shit ktory ma dac rpomotorowi zeby on mogl go wyrzucic, to nie widze problemu. Nigdy nie mialem nic przeciwko, by ktos skorzystal sobie z tego co juz zrobiłem, zazwyczaj dzialalo to w obie strony

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

promotor to moze i nie sprawszal, ale recenzent i program anty-plagiat...?

Odpowiedz
avatar Trepcio
0 0

A tak się dobrze zaczynało... "Studiuję, piszę magisterkę, posiadam przyjaciółkę." Myślałem że potem będzie rozwinięcie na temat tego jak często posiadasz tę przyjaciółkę. Albo jak to posiadasz przyjaciółkę pisząc jednocześnie pracę magisterską. A tu taki zawód...

Odpowiedz
Udostępnij