Witam wszystkich :). Jako dość przykładny obywatel stwierdziłem, że dość tylko i wyłącznie czytania czas napisać coś od siebie. Ostrzegam jeszcze, że będzie długo ;)
Tak więc tytułem wstępu mieszkam w centrum wsi w bliźniaku(połowa mamy połowa cioci)w dość korzystnym miejscu, ponieważ na przeciwko mnie jest duży(szeroki) dom w którym znajduje się lokal gastronomiczny i sklep. Właścicielką budynku jest pani A. - starsza pani mieszkająca z mężem na piętrze. A historia będzie o właścicielach sklepu.
Właścicielami sklepu są państwo Piekielni. Cała historia zaczęła się 11 lat temu kiedy to Piekielni umyślili sobie wybudować własny niezależny od nikogo sklep na przeciwko (tuż koło mojego domu) z racji tego, że pomieszczenie, w którym sklep się znajduje jest wynajmowane przez Piekielnych od pani A. Więc jak postanowili tak zrobili i tu zaczęła się cała piekielność:
1) Działka. Piekielna "wykupiła" działkę od sąsiada pijaczyny za cenę (uwaga) pięciu jaboli dziennie przez miesiąc (sic!). Sąsiad, 50-letni wtedy człowiek dał się złapać na słodkie oczka Piekielnej i bez namysłu wręcz podpisał umowę.
2) Budowa. Przez Piekielnego i jego roboli(meneli) mieliśmy sporo przykrości typu: odpady w ogródku(znajdującym się tuż przy płocie) wrzucone chamsko m.in. butelki, styropian, pył gipsowy itp, zniszczony płot (betoniarka się przewróciła) i inne mniejsze piekielności. Oczywiście Piekielny wszystkiego się wyparł.
3) Jak już budynek stanął w stanie jeszcze dość surowym wynikły dwa problemy. Pierwszy to sklep postawiony za blisko granicy(płotu), a drugi uwaga brak jakiegokolwiek pozwolenia na budowę! Skarga poszła, nadzór zarządził rozbiórkę i to było 8 lat temu, a sklep stał nadal.
4) Piekielności wobec sąsiadów. Sąsiad miłujący jabole mieszkał sobie dalej w swojej klitce koło garażu. A jako, że dom duży i uzyskany w spadku to wprowadzili się do niego rodzice mojego kolegi z gimnazjum wraz z dziećmi(nazwijmy ich państwo S.). No i Piekielna stwierdziła, że jej sklep jest zagrożony to wywołała wojnę psychologiczną:
-Za parę złotych wynajęła dzieciaki, które kamieniami rzucały w nasze kury i kaczki(efekt jedna kura bez oka, jedna kaczka martwa).
-Zostałem pobity przez jej syna(dorwał mnie nad jeziorem nie prowokowałem go po prostu podszedł i mnie uderzył)
-Moja mama czasami wysyłała do sklepu Piekielnej młodszego brata i okazało się, że naliczano za dużo albo nie wydawano reszty(od tego czasu nic nie kupujemy).
-Gminny chodnik zrobiła sobie parkingiem dla klientów a sama parkowała kilka metrów dalej... przed naszymi drzwiami wejściowymi.
I na koniec wisienka na torcie.
Piekielna umyśliła sobie poprowadzić wodę do budynku, ale musiałaby to zrobić przez naszą działkę i państwa S. albo przez ulicę. Ani my ani wójt zgody nie wyraził, więc Piekielna zesłała na nas... kontrolę budowlaną. A dlaczego? Ano tata wymieniał drzwi garażowe a pan S. zasypał gnojownik(sąsiad pijak miał kiedyś gospodarstwo). Niby nic piekielnego, ale trzeba jechać do sądu załatwiać papierkowe sprawy a oni pozostają bezkarni. Było też wiele piekielnośći wobec pani A., ale to już na osobną historię.
Sklep stoi nadal więc pytanie do was: Czy można zrobić coś żeby prawnie zmusić ich do rozbiórki? Ten budynek 9 lat stoi w stanie surowym i straszy.
sąsiedzi
Nie rozumiem.
Odpowiedz@Zmora: już myślałam, że ze mną jest coś nie tak...
OdpowiedzTakie historie da radę zrozumieć po kilku głębszych. Ba, wtedy to nawet z mieszkańcem Chin bez problemu idzie się dogadać.
OdpowiedzNie ogarniam tej historii. Pijak sprzedał działkę, P wybudowali sklep, u góry mieszkają A/S. Ciężko stwierdzić ile w końcu było tych budynków. Jeden czy dwa...
Odpowiedz@abcd1234: Pijak sprzedał działkę koło domu autora. Działkę kupili P., którzy wcześniej wynajmowali pomieszczenie w domu S., naprzeciwko autora. Pogmatwane bo cała wstawka o S. jest zbędna, wystarczyło napisać, że P. kupili działkę obok i tyle. Co do pytania na końcu, chyba zwłaszcza chodzić za tym. Dostali nakaz rozbiórki i co dalej? Skoro sąsiadom zależało żeby sklep zniknął to nie trzeba było czekać tylko bombardować urząd pytaniami kiedy rozbiórka ruszy i dalszymi donosami. Może któryś urzędnik dostał kopertę i trzeba narobić szumu żeby ktoś się zainteresował?
Odpowiedz1. Pijak mieszkał w klitce koło garażu, a że dom był duży i uzyskany w spadku to wprowadzili się S. O.o To w końcu to była klitka czy duży dom? 2. Przecież za samowolę budowlaną są kary, a u nich nic poza rzuceniem hasła o konieczności rozbiórki?
OdpowiedzPrzykładny obywatel skorzystałby ze słownika. I starannej zredagowałby opowieść, by była bardziej czytelna.
OdpowiedzDzwine. Wlascielka sklepu toczy z wami wojne a wy tam jeszcze kupujecie???
Odpowiedz@Dominik: nie kupują odkąd zauważyli, że sprzedawczyni/właścicielka naliczała za dużo albo nie wydawała reszty.
Odpowiedz@Deffie: No tak, ale pomimo smieci w ogrodku i olewania tego faktu po zakupy mozna bylo chodzic?
Odpowiedz@Dominik: pewnie chodziło tu o wygodę. Sklepik znajdował się naprzeciwko domu, a na koniec wsi nikomu się chodzić nie chciało. Zrozumiałe, jeśli na przykład zabrakło cukru, a goście siedzą w salonie. W innym wypadku warto byłoby się przejść ten kilometr czy dwa. Chociaż możliwe, że był to jedyny sklep w okolicy - na wsi się zdarza.
OdpowiedzDawno nie czytałem tak słabej, wymyślonej historii. Sam swojego czasu pomagałem przy otwieraniu sklepu, więc pięć groszy ode mnie: 1) Nie ma możliwości, żeby bez zgody kilku instytucji stanął sklep-samowolka. Za coś takiego nakładane są takie kary, że właściciele woleliby się powiesić, niż je płacić. 2) Ze względów sanitarnych, woda w sklepie musi być. Nie ma innej możliwości. A sanepid po prostu by zamknął taki przybytek, a nie pierdzielił się z samozwańczymi właścicielami sklepu. 3) To w końcu sklep czy budynek w stanie surowym? Bo autor najpierw twierdzi, że coś tam kupowali, a później, że straszy puste miejsce. Jak puste, to co komu do tego? Swoimi działkami się zająć, a nie estetykę innych sprawdzać. 4) Bełkot taki, że autor chyba dopiero test szóstoklasisty napisał. Generalnie: jedno, wielkie i w dodatku okrutnie niewiarygodne kłamstwo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2014 o 22:49
I już widzę, jak notariusz spisuje umowę sprzedaży działki, której cena wynosi 5 jaboli dziennie przez miesiąc ;-)
OdpowiedzBogowie, takie wierutne bzdury, w których przeciętny czwartoklasista się połapie, że są zmyślone, powinny być z miejsca przenoszone do archiwum. A najlepiej to całkowicie wywalane z bazy.
OdpowiedzPrzepraszam za wszelkie nieścisłości to pierwsza historia. Dzieki za komentarze bede wiedzial jak ukladac w miare spojnie informacje :) Niektore komentarze sa jednak przesadzone zwlaszcza ten o falszu w opowiesci. Juz wyjasniam: 1) Dzialka zostala sprzedana bez umowy notarialnej najprawdopodobniej rowniez nielegalnie. 2) Sklepem nazywalem i budynek w stanie surowym i wynajmowane pomieszczenie za co przepraszam powinienem byl okreslic to inaczej. 3) S. mieszkaja w domu na dzialce sasiada pijaczyny w domu znajdujacym sie troszeczke z tylu (klitka nazwalem kuchnie i pokoj na parterze pozostale dwa pietra zajmuja S.), a Pani A. mieszka w budynku na przeciwko gdzie dziala wlasciwy aktywny sklep i tylko pani A. wynajmuje pomieszczenia (za to tez przepraszam). 4) Na 99,9 % Piekielni dali w lape i to nie raz. 5) Nic sobie nie zrobili z nakazu rozbiorki byli urzednicy i tylko rozkladali rece bo przeciez sami nie rozbiora. Na logike gdybym byl w 6 klasie nie pamietalbym faktow sprzed 11 lat ;)
Odpowiedz@czlowiek_z_amelinium: Nie ma czegoś takiego, jak dawanie w łapę w tym przypadku. Nie masz pojęcia, jak działa w takich przypadkach US i sanepid. Coś takiego nie miałoby prawa istnieć i dalej brniesz w swoje kłamstwo. A argument z wiekiem - jakie to ma znaczenie przy zmyślonej historii? Takie bzdury powinny być od razu archiwizowane.
Odpowiedz@razumichin: Mozesz nie mieć racji. Wydaje mi sie że aby nawet na swojej działce postawic sklep lub inny uzytkowy lokal np. warsztat powinni się zgodzic sąsiedzi.Tak to działa, a brak zgody jest taka sama samowola budowlana jak budowa bez dokumentacji. Jesli to do tej pory stoi to ktoś tam wziął w łapę i to nie raz.
Odpowiedz@Kosmos2: Zdajesz sobie sprawę z wszystkich procedur? Zgoda sąsiadów to tylko początek - nadawanie NIPów, REGONów, sanepid, Urząd Skarbowy, BHP'owiec - to nie jest hop-siup i jakby mieli dawać w łapę każdej z tych instytucji, to nigdy by im się nie zwróciło. Siedziałem w tym, wiem jak to mniej więcej wygląda, więc nie do mnie z takimi bzdetami. Jak tylko wieść o nielegalnym sklepie by się poniosła, to US zwyczajnie by go zamknął. I jeszcze jedno - kto chciałby kupować np. wędliny w sklepie, w którym nie ma wody i stoi niewykończony? To już nie komuna, żeby walić takie przekręty.
Odpowiedz@Kosmos2: Jeśli właścicieli sklepu byłoby stać na danie w łapę tak dużej ilości urzędników, to oni by się nie bawili w jakieś wiejskie sklepiki, tylko ulokowali ten swój ogromny kapitał, bo musieliby mieć ogromny kapitał, w jakąś fabrykę albo coś innego, co jest warte kilka milionów złotych. Samo pozwolenie na budowę musisz okazać w chyba z 5 jednostkach, a jak go nie masz to nie przejdziesz dalej.
Odpowiedz@czlowiek_z_amelinium: "Dzialka zostala sprzedana bez umowy notarialnej najprawdopodobniej rowniez nielegalnie" Umowa sprzedaży nieruchomości bez zachowania formy aktu notarialnego jest nieważna. @razumichin: "Jak tylko wieść o nielegalnym sklepie by się poniosła, to US zwyczajnie by go zamknął" Na jakiej podstawie US miałby zamknąć "nielegalny" sklep?
Odpowiedz@chozjor: US bardzo szybko interweniuje w przypadku nie płacenia podatków. Jasne, że US sam nie zamknie sklepu, ale zgłasza to inspekcji handlowej, a oni mogą to jak najbardziej zrobić. Tym bardziej, że autor wymyślił pełno powodów. Rzecz jasna, tutaj można tylko teoretyzować, bo nie trzeba być ciemniakiem, żeby wiedzieć, że ta historyjka to wybujała wyobraźnia autora.
Odpowiedz