Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niedawno przeprowadziłem się do innego miasta. Jako że oddaję krew honorowo, nadszedł…

Niedawno przeprowadziłem się do innego miasta. Jako że oddaję krew honorowo, nadszedł czas, bym się udał do nieznanej mi wcześniej stacji krwiodawstwa. Ponieważ była to moja pierwsza wizyta w tej placówce, zgodnie z procedurami miałem mieć pobraną na wstępne badania krew strzykawką z łokcia, a nie szkiełkiem z palca, jak to jest normalnie. I tu pojawił się problem.

Moje żyły są bardzo nieśmiałe i chowają się przed ludzkimi oczami. Przyzwyczajony jestem do tego, że chwilę trwa, zanim się znajdzie, a potem wkłuje się w moją żyłę. Nie zawsze udawało się za pierwszym razem, ale doświadczone pracownice służby zdrowia zawsze sobie z tym wyzwaniem dzielnie radziły.

Tym razem było inaczej. Pielęgniarka pobierająca próbkę krwi do badania nie znalazła żyły, więc poszła po koleżankę. Ta z kolei niby znalazła żyłę, ale stwierdziła, że na 100% w nią nie trafi. Tu pojawiło się pytanie, czy to mój pierwszy raz i wielkie zdziwienie, gdy powiedziałem, że od 11 lat oddaję krew. Kiedy ostatnio? Przed dwoma miesiącami. Pani w końcu zaryzykowała i była wielce zdziwiona, że trafiła za pierwszym razem.

Szczęka mi opadła, gdy panie mi powiedziały, że gdybym nie oddawał wcześniej krwi, to nie pobrałyby ode mnie. Wszędzie się trąbi, że jest mało krwi. Zdarzają się okresy w różnych regionach kraju, gdzie krew idzie tylko na ratowanie życia, a planowe operacje są przesuwane na kolejne terminy z powodu braku krwi. A te panie beztrosko zdyskwalifikowałyby potencjalnego dawcę tylko dlatego, że nie ma żył na wierzchu?!

Duże miasto wojewódzkie

by Hideki
Dodaj nowy komentarz
avatar moodlishka
16 22

Ja tam się nie dziwię, ciężko pobrać krew strzykawką ze stawu łokciowego.

Odpowiedz
avatar Sine
0 10

Ciekawe ilu potencjalnych chętnych odprawiły z kwitkiem, bo "nie umiejom".

Odpowiedz
avatar Olena
0 0

@Sine: Dał mi autor do myślenia, mnie też odprawiono zaraz po osiemnastce z kwitkiem (dwa razy, ale w jednej i tej samej stacji) i byłam przekonana, że po prostu się nie da. A może jednak w innym miejscu by się dało?

Odpowiedz
avatar onna
16 22

Tu nie o to chodzi, że "nie chcom" czy "nie umiejom", lub wisi im to, że krew jest potrzebna. Żyła powinna być dobrze widoczna, bo sama igła do donacji - jak wiesz - jest niezwykle okazała i nie ma sensu ryzykować, że będą człowieka dziabać nią kilka razy. Za duże ryzyko uszkodzenia okolicznych naczyń - w tym tętnicy - i sąsiednich tkanek. Pierw trochę się dowiedzcie, zamiast od razu zarzucać brak umiejętności czy niechęć.

Odpowiedz
avatar toomex
3 15

@onna: Problemem jest to, że on krew oddaje nie od dziś, a dotychczas nie miał żadnych problemów. Miałem podobnie. Jak oddawałem w autobusie w Sopocie to zdarzało się, że były jakieś pretensje. Gdy oddaję u siebie, w Brodnicy, NIGDY nie ma problemów, a pielęgniarki są zawsze miłe i uśmiechnięte. Nastawienie MA znaczenie.

Odpowiedz
avatar onna
8 16

@toomex: zauważ proszę, że piszę jedynie o nieuzasadnionym sugerowaniu, że pielęgniarki "nie umiejom" lub im się nie chce pobrać, które się tu pojawiło. Oczywiście, nastawienie ma znaczenie - ale u osób z obu stron igły. Dla pielęgniarki to też nie jest komfortowa sytuacja, gdy nie może się wkłuć do żyły, więc tym bardziej irracjonalne jest uważanie, że ot tak beztrosko "sobie dyskwalifikują." Pobranie krwi nie jest tak banalne, jak niektórzy chyba uważają.

Odpowiedz
avatar toomex
0 10

@onna: W jego poprzednim punkcie krwiodawstwa problemów nie miał. Czyli pielęgniarki spokojnie sobie radziły. Te w tym nowym nie. Jakie wnioski?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2014 o 8:19

avatar onna
9 13

@toomex: żadne. Jeśli przez x czasu oddawał krew w jednym i tym samym miejscu, to był tam już znany - pielęgniarki wiedziały, że żyły ma pochowane, ale jednak ma i podejmowały się ukłucia. Tak czy owak pielęgniarki w tej wspaniałej historii i tak są na straconej pozycji, bo gdyby te "nowe" od razu zabrały się do dziabanie i im by się to nie udało, to historia i tak by się pojawiła, ale w stylu "tyle lat chodziłem do miejsca X i nie było problemu, a poszedłem do miejsca Y i nagle nie umiały pobrać. Gupie i niedóczone!". Przypominam, że wkłucie się do żyły nie jest łatwym zabiegiem i nie można do tego podchodzić, jak do czegoś oczywistego. Nie zawsze się udaje. Rozumiem, że piguły są różne, ale zarzucanie z góry niedbalstwa czy beztroskiego podejścia jest po prostu chamstwem i brakiem szacunku.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
2 8

@onna: Muszę się z Tobą zgodzić. Ja mam żyły na wierzchu, doskonale widoczne, a i tak pielęgniarka ostatnio grzebała mi 10 minut zostawiając 4!!!! piękne ślady na jednej ręce, już nie wspominając o wielgachnym siniaku, który znikał 3 tygodnie idąc do góry wzdłuż zamienia... Osobiście uważam, że pani miała gorszy dzień, albo złapała ją rutyna, dlatego była niedbała w tym co robiła (trzy miesiące wcześniej nawet nie zauważyłam, że już mi ubyło krwi). Także powinieneś się cieszyć, że panie wolałby odpuścić, niż zaserwować Ci siniaka i ból...

Odpowiedz
avatar ania16131
1 1

@toomex: W tym sobie tez poradzily. Mysle, ze to lepiej, ze zapytaly niz gdyby mialy komus krzywde zrobic. Skoro nie mial problemow wczesniej, postanowily tez sprobowac - a co gdyby nigdy nie oddawal krwi wczesniej i gdyby sie okazalo, ze to naprawde jest problem?

Odpowiedz
avatar ania16131
1 1

@calodniowysen: Rowniez sie zgadzam. U mnie zyly tez niewidoczne i kazde pobranie krwi jest ogromnym wydarzeniem. Ostatnim razem, jak sie to Pani udalo raczej bezproblemowo (oczywiscie po wypiciu przeze mnie szklanki wody i odsiedzeniu dluzszej chwili na fotelu), to okazalo sie, ze wbila sie w cienka zylke tuz pod skora i siniak mi nie schodzil przez tydzien.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@onna: Naprawdę musiałyby się nieźle postarać, żeby przebić ściankę tętnicy takim samym ruchem, jakim wbijają się w żyły. Przy wyprostowanej ręce i "ostukanych", widocznych żyłach musiałyby chyba celowo starać się wkłuć w tętnicę. Piszesz też o nastawieniu obu stron. Nie licząc feralnego komentarza pielęgniarek, praktycznie cała reszta była na piątkę z plusem - bardzo życzliwy i uczynny personel (od szatniarki, przez lekarza, po pielęgniarki). Ja również byłem bardzo miły, całą sytuację obróciłem w żart. Z powodu przeprowadzek oddawałem wcześniej krew łącznie w 4 miastach, więc to nie jest kwestia tego, że gdzieś byłem znany. Nigdzie oddając czy to pierwszy raz, czy kolejny, nie usłyszałem takiego komentarza. Pielęgniarki pukały w wewnętrzną stronę łokcia, żyły się pokazywały, igła wchodziła (nie zawsze za pierwszym wkłuciem). Nie wiem też, skąd sugestia, że w przypadku "dziubania" napisałbym, że są "gupie i niedóczone". Pewnie wtedy w ogóle nie pisałbym tej historii. Co innego spróbować i ponieść porażkę (czasem się zdarza - raz nie oddałem pełnej ilości, bo igła przebiła mi żyłę na wylot), a co innego nie chcieć próbować i z góry zakładać, ze się nie uda. Właśnie o tym drugim jest moja historia. Te panie z góry założyły, a) że nie znajdą żyły (znalazły po niecałej minucie), b) że się nie wbiją (wbiły się za pierwszym razem). Próbę podjęły tylko dlatego, że już wcześniej (w tym również niedawno) oddawałem krew. Z ich słów wynikało, że gdybym pierwszy raz w życiu chciał oddać krew, to nie podjęłyby nawet próby. I to właśnie jest moim zdaniem piekielne w tej historii. Zgadzam się z Tobą, że lepiej odpuścić, niż zrobić krzywdę potencjalnemu dawcy. Uważam jednak, że decyzję powinien podjąć dawca, będąc uprzednio zapoznanym z możliwymi komplikacjami. Ktoś może nie chcieć, żeby mu dłubać igłą w łokciu. Mi to nie przeszkadza. Miałem już i żyłę przebitą, i siniaki po kilka centymetrów średnicy, i fioletową plamę widoczną przez skórę na długości prawie całego przedramienia. Te wszystkie niedogodności i tak są niską ceną, jeśli choć jeden worek mojej krwi uratował komuś życie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2014 o 20:20

avatar Maelstrom
2 2

Dziwne, w Poznańskim RCKiK za każdym razem biorą krew do badań z łokcia, nie ważne czy 1 wizyta czy 61.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
2 4

@Maelstrom: W krakowskim i tarnowskim na zmianę - aż się zaczęłam zastanawiać nad algorytmem, bo czasem dwa razy z rzędu mam łokieć, potem palec, potem raz łokieć i 2 razy palec... :D

Odpowiedz
avatar ziaja
-1 3

@kalulumpa: W moim też jest różnie, raz kłują mi palec, raz łokieć :P

Odpowiedz
avatar Hideki
1 1

@Maelstrom: W Krakowie chyba tylko raz ode mnie nie pobierali z łokcia. W Szczecinku i w Słupsku oddawałem po razie i brali z palca. W moim rodzinnym mieście nie pamiętam, ale chyba tylko raz pobierali z łokcia. Swoją drogą pobieranie krwi z łokcia przed właściwym oddaniem krwi jest niezgodne z obowiązującymi wytycznymi Instytutu Hematologii.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

Poprawka - w Krakowie tylko raz pobierali z łokcia. Jeśli chodzi zaś o procedury, to z doświadczenia wiem, że każdy RCKiK ma własne.

Odpowiedz
avatar gohha
1 7

ja też kiedyś chciałam oddawać krew, po czym powiedziano mi po 3 godzinach czekania (oddawanie krwi w liceum) w niemiłych słowach, że moje żyły są niewidocznie i bym sobie poszła, ja się zawsze zastanawiałam, skoro są aż takie niewidoczne to w razie zagrożenia życia też to oleją czy chociaż spróbują się wbić.. skutecznie mnie zniechęcili do oddawania krwi..

Odpowiedz
avatar Maelstrom
4 6

@gohha: Oddawanie krwi na akcjach jest zazwyczaj równie przyjemne co bieganie po żużlu. Niby to samo, ale jak coś pójdzie nie tak, to człowiek się niepotrzebnie zraża. Idź do lokalnego RCKiK, spokojnie wypełnij kartę, poczekaj na swoją kolej, dostaniesz "kawę czy herbatę?", herbatniki, może nawet książki w poczekalni/kantynie, a jak trafisz na niemiłą lub niekompetentną pielęgniarkę, to masz blisko do jej przełożonych.

Odpowiedz
avatar onna
4 6

@gohha: po co to dramatyzowanie i porównywanie dobrowolnego poddania się zabiegowi nakłucia żyły z procedurą ratującą życie, gdzie masz troszeczkę więcej możliwości założenia dojścia do organizmu? -.-

Odpowiedz
avatar ania16131
0 0

@gohha: To jest dobre pytanie, czy sprobuja, zapewne zalezy od tego, na kogo trafisz. Ja jestem w podobnej sytuacji. I zwyczajnie nie oddaje krwi, bo kazde nawet pobranie krwi do badania konczy sie kozetka lub chociaz wirowaniem w glowie.

Odpowiedz
avatar lillith
0 0

Ty sobie chyba żartujesz, ze w chwili zagrożenia życia ktoś oleje założenie wenflonu. Jakieś wklucie zawsze da sie założyć, nawet u narkomanów, fakt, ze czasem potrzeba bardzo doświadczonego anestezjologa. W przypadkach naprawdę dramatycznych zakłada sie wklucie doszpikowe, wiec nie dramatyzuj, ze cię wszyscy oleja.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
9 13

Te panie dobrze zrobiły i powinny za to dostać premię. Oczywiście, że w razie zagrożenia dla dawcy należy od zabiegu odstąpić! Rozoranie mu żył na badaniu nie pomoże - nie odda taki potem tego pół litra, a jeszcze wyjdzie ze złymi wspomnieniami i siniakiem, i zniechęci kolejnych. I po co? Jak najbardziej lepiej przeprosić, i nie ruszać. W miarę możliwości jeszcze zaproponować termin / placówkę w której będzie ktoś z większym stażem, kto lepiej trafia, albo by pacjent przyszedł w swoim lepszym dniu. Bezpieczeństwo dawcy przede wszystkim - tu panie tak się zachowały, chwała im za to.

Odpowiedz
avatar Flecik
3 7

Moje doswiadczenie z gdanskiej stacji krwiodastwa jest dosc podobne, niestety. Raz nawet pielegniarka burknela, ze z takimi zylkami to powinnam oddawac tylko przy apelach. Moja grupa krwi to 0rh-... Z kolei w Anglii, kiedy pielegniarka nie mogla wyczuc palcem zyly, to po prostu przeprosila i poprosila kogos z wiekszym doswiadczeniem o wklucie. Za to najlepsza w pobieraniu krwi jest pielegniarka w gdynskiej spoldzielni lekarskiej :)

Odpowiedz
avatar Hideki
1 1

@Flecik: Do tej pory miałem takie doświadczenia, jak Ty w Anglii. Jak jedna pielęgniarka miała problem, wołała bardziej doświadczoną i po problemie.

Odpowiedz
avatar itaknici
1 3

Ja kiedyś usłyszałam, że "oddawanie krwi jest dla dużych, silnych mężczyzn a nie dla małych kobietek", chociaż warunek przekroczonych 50 kg spełniałam i to przy 160 cm wzrostu, więc o niedowagę nie można mnie było posądzić.

Odpowiedz
Udostępnij