Miasto Y ogłosiło przetarg na zbudowanie pewnego systemu informatycznego. Usługa warta grube pieniądze.
Do przetargu zgłosił się pan X, człowiek z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem w branży, który pracował dla wielkich korporacji na całym świecie, a w Polsce był odpowiedzialny za podobny system dla jednego z największych operatorów sieci komórkowych.
Pan X zgłosił się z sentymentu, bo w mieście tym urodził się i wychował, dlatego napisał ofertę z wyceną na widok której każdy informatyk roześmiałby i stwierdził, że za tyle nawet z łóżka nie wstanie. Pod względem doświadczenia i umiejętności przebijał wszystkich pozostałych kandydatów razem wziętych.
Pan X przetarg przegrał. Wygrał zespół 3 chłopaczków zaraz po studiach, bez żadnego doświadczenia przy podobnych projektów. Ich oferta była 9,5 raza droższa od oferty X, ale najtańsza z pozostałych.
Termin wykonania usługi minął miesiąc temu, a systemu nadal nie ma.
Dlaczego tak się stało? W zasadach przetargu nie było mowy o doświadczeniu, za to był zapis o wyższym wykształceniu, którego X nie posiada.
Panu X należy pogratulować doświadczenia w Jego pracy. I trzeba Go uświadomić, że to Jego wina, że nie wygrał. Wystarczyło znaleźć kogoś, kto choć trochę się zna na przetargach, a nie pchać się na siłę tam, gdzie nawet nie spełnia warunków udziału w postępowaniu.
Odpowiedz@amsala: X spytany o to czemu w ogóle się zgłosił, skoro nie spełniał warunków stwierdził, że nie wziął pod uwagę, że jest to zlecenie publiczne i muszą się tych zasad sztywno trzymać. Każda firma prywatna w ogłoszeniu też daje zapis o wykształceniu, ale gdy wychodzi jego doświadczenie i umiejętność to warunek wykształcenia najczęściej jest ignorowany. Jak sam powiedział, gdyby miał odpowiadać tylko na ogłoszenia w których nie ma wzmianki o wykształceniu to w swojej branży mógłby pracować co najwyżej w sklepie z grami komputerowymi.
Odpowiedz@Jaca: To chyba pracujemy w innej branży informatycznej bo mnie jako freelancera nikt nigdy nie zapytał o wykształcenie.
Odpowiedz@zyxxx: Ja nie pracuję w branży informatycznej, wiem tyle ile mi powiedział X. Na jego dokonania zawodowe potwierdzenie mam więc też nie mam powodu, żeby mu w innych sprawach nie wierzyć.
Odpowiedz@Jaca: Niestety znam się troszkę na przetargach i mogę Ci powiedzieć jedno - jakiś powód był, że wymóg wykształcenia się pojawił. Zamawiacz bardzo stara się zabezpieczyć, żeby "nie wszedł mu na robotę Stefan z bramy obok". Posiadanie wykształcenia wyższego jest takim zabezpieczeniem. Jednak istnieją pewne środki, z których Pan X nie skorzystał, i jak widać nadal nie korzysta. Skoro upiera się, że ogłoszenie o zamówieniu jest świętym dokumentem, i nie podważa jego zasadności, to wybacz. Ja się osobiście nie dziwię, że Pan X zostaje wykluczony, tak samo jak się nie dziwię obowiązkowi posiadania wyższego wykształcenia w warunkach udziału w postępowaniu.
Odpowiedz@amsala: Gdyby mu na tej pracy zależało to pewnie by się starał szukać rozwiązań, ale w tym wypadku to nie miało sensu. Chciał coś zrobić prawie, że w czynie społecznym, a skoro miasto tego nie chciało to strata miasta, a nie jego.
Odpowiedz@amsala: i jak widać na załączonym obrazku idealnie udało się wyeliminować "pana Stefana". Pan Stefan nie miał doświadczenia, wiedzę (o ile miał) to wyłącznie książkową. Ale DYPLOM. To jest to co świadczy o wartości oferenta (sarkazm). Oferent mógł dopytać a zamawiający mógł wezwać do uzupełnienia dokumentacji (a pewnie w firmie Pana X znalazłby się ktoś z wyższym). Ale stawianie wykształcenia ponad doświadczenie i referencje świadczy o ograniczeniu umysłowym piszącego dokumentację przetargową. Dopiero od jakichś 10 lat każdy młody "musi" być wykształcony (co z tego, że w Wyższej Szkole Siania Pietruszki). Właściciele firm w wieku 35-40-50 często mają wykształcenie średnie (a bywa, że zawodowe). Ale mają zazwyczaj wiedzę i doświadczenie jakiego nie zdobędzie żaden mgr/inż świeżo po studiach.
Odpowiedz@Jaca: Przepraszam, a jakie to *firma* może mieć wykształcenie?
OdpowiedzJaki jest sens ukrywania nazwy miasta?
Odpowiedz@Face15372: Piekielnych czytają dziennikarze z TVNu żądni afery w mieścinie wielkości Pcina Dolnego. Zniszczyli by ten portal za podawanie faktów (!).
Odpowiedzwystarczyło zawiązać konsorcjum z jakimś chłopaczkiem po studiach by spełnić wymogi formalne przetargu...
Odpowiedz@jennefer: Może i wystarczyło. Ale to tylko potwierdza, że u nas można i trzeba, zawsze, kombinować. Przetargi, na cokolwiek, to jeden wielki burdel, nieważne czy chodzi o podręczniki, usługi informatyczne czy materiały opatrunkowe dla szpitali
Odpowiedz@LittleShiloh: zawiązywanie konsorcjum do wykonania zamówienia jest standardową praktyką, nie tylko w przypadku zamówień publicznych. To nie ma nic wspólnego z kombinowaniem.
Odpowiedz@LittleShiloh: Tak tak, dlatego wszyscy kombinujmy! No przecież Twoim zdaniem się nie da! Da się, ale trzeba umieć. Media szukają afer, to mówią tylko o przekrętach, a ci co dorobili się legalnie, pozostają w cieniu.
Odpowiedzhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaahahah(oddech)hahahahahaha hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha hahahahahahahahaha POLSKA.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2014 o 21:05
Widać nie każdy doświadczony informatyk umie czytać ze zrozumieniem - na przykład dokumentację przetargową. Skoro był taki zapis, komisja przetargowa nie miała innego wyjścia, jak odrzucić ofertę. Trudno też mieć pretensje, że autor dokumentacji nie przewidział, że akurat ten pan zgłosi się do przetargu z tak korzystną ofertą, więcej - ustawianie warunków przetargu pod konkretnego uczestnika byłoby łamaniem prawa. Nie widzę natomiast nic piekielnego w wymagania stssownego wykształcenia do wykonania specjalistycznej usługi, a że akurat w tym przypadku wyszło nie najlepiej, cóż, ,myślę, że trudno było to przewidzieć. Ale typ nie była niczyja piekielność.
Odpowiedz@miramakota: i tak by został wykluczony ze względu na dumping.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2014 o 21:49
@Jorn: nie został by. jeśli byłby w stanie udowodnić, że realizacja jest realna za taką cenę - ja bym nie widziała podstaw.
Odpowiedz@miramakota: X spytany o to czemu w ogóle się zgłosił, skoro nie spełniał warunków stwierdził, że nie wziął pod uwagę, że jest to zlecenie publiczne i muszą się tych zasad sztywno trzymać. Każda firma prywatna w ogłoszeniu też daje zapis o wykształceniu, ale gdy wychodzi jego doświadczenie i umiejętność to warunek wykształcenia najczęściej jest ignorowany. Jak sam powiedział, gdyby miał odpowiadać tylko na ogłoszenia w których nie ma wzmianki o wykształceniu to w swojej branży mógłby pracować co najwyżej w sklepie z grami komputerowymi.
Odpowiedz@miramakota: autor dokumentacji najwyrazniej nie ma za duzo pojecia o informatykach, w przeciwienstwie do np. medycyny to nie jest zawod, ktorego nie mozna wykonywac bez studiow. Od kilku lat pracuje w branzy IT i spotykam wielu swietnych fachowcow, ktorzy wiedze zdobywali na szkoleniach i z ksiazek, a wczesniej ksztalcili sie lub pracowali jako zolnierze, kucharze, jeden nawet byl rzeznikiem, albo szli do branzy prosto z ogolniaka. Niczym teraz nie ustepuja wiedza tym, ktorzy skonczyli studia w odpowiednim kierunku.
Odpowiedz@kalaallit: w prawie zamówień publicznych warunek uprawnień do wykonywania określonej działalności jest odrębny wobec warunku posiadania wiedzy i doświadczenia. W związku z tym nijak ma się porównywanie tego do medycyny, ponieważ w tym przypadku posiadanie wyższego wykształcenia nie miało na celu udokumentowanie posiadania uprawnień, a spełnienie tego drugiego warunku. Trzeba pamiętać, że zamawiający nie może określać warunków udziału w postępowaniu na wyższym poziomie, niż są one konieczne do wykonania zamówienia. Skoro zamawiający uznał, że do wykonania zamówienia wystarczy wiedza teoretyczna, potwierdzona odpowiednim papierem, to nie mógł (nie powinien) stawiać dodatkowo wymogu posiadania doświadczenia.
Odpowiedz@chozjor: nie chodzi mi o aspekt formalny skonczenia studiow medycznych, tylko to, ze nie robi sie kursow dla lekarzy z materialem takim, jaki oferuja studia - za to zagadnienia ze studiow informatycznych moga byc opanowane poza uniwerkami. W poprzedniej pracy zajmowalam sie wlasnie planami edukacyjnymi dla informatykow, wiec mam dosyc duze rozeznanie w tym temacie. Nawet ogloszenia o prace dla zaawansowanych pozycji w IT(przynajmniej w Anglii i w Danii), np dla architektow systemow dla firm, w zdecydowanej wiekszosci przypadkow wspominaja ilosc wymaganych lat doswiadczenia, a nie wyksztalcenie. Zamawiajacy albo robil przetarg pod wspomnianych studentow, albo jednak nei do konca mial pojecie, co jest wymagane do takiej pracy.
OdpowiedzChyba tylko instytucje publiczne są na tyle głupie, że obecnie jeszcze patrzą 'na papier', zamiast na dokonania. W dzisiejszych czasach byle wujek Władek może mieć magiczne mgr i studia ukończone na Wyższej Szkole Dna Wklęsłego i Zarządzania Mułem.
Odpowiedz@sapphire101: i podobnie byle wujek Władek może wystawić referencje, że bratanek znakomicie spisał się ze swoją robotą. Skoro zamawiający zażyczył sobie wykształcenia wyższego (i zapewne kierunkowego), natomiast nie wymagał doświadczenia, to najprawdopodobniej w jego ocenie przedmiot zamówienia tego doświadczenia nie wymagał. Ponieważ jednak nie chciał, żeby zamówienie wykonywał ktoś kompletnie przypadkowy, to ograniczył krąg wykonawców do tych, którzy posiadają przynajmniej formalne potwierdzenie wiedzy w branży.
Odpowiedz@sapphire101: A czy ty rozumiesz, że specyfikacja przetargu to rzecz święta, i nawet jeśli przymknęliby oko na brak doświadczenia, to owych trzech chłopaczków po studiach, a także pewnie każdy kto złożył ofertę, odwołaliby się od rozstrzygnięcia przetargu i na 1000% by wygrali, a panu zlecenie zostałoby zabrane. Prawo jest prawem i zawsze, ale to ZAWSZE, działa w ten sposób, że jak coś zostanie uchybione chociaż minimalnie, to znajdzie się osoba, która dane działanie podda w wątpliwość, odwoła się i sprawę wygra.
Odpowiedz@sportowiec: "A czy ty rozumiesz, że specyfikacja przetargu to rzecz święta" - chyba tylko jak przetarg jest pisany pod konkretnego oferenta ;)
Odpowiedz@sportowiec: Rozumiem, aż nadto i własnie to jest bez sensu - specyfikacja powinna pozwolić wybrac najlepszą osobę/firmę, która wykona pracę w założonym budżecie i czasie, podobnie jak oferta pracy powinna zawierać takie wymagania, które pozwolą wyłonić najlepszego kandydata. Nie kwestionuję prawa (i zgodności ze specyfikacją), ale jej twórca mógłby zastanowić się nad tym, czy faktycznie 'wykształcenie wyższe' to podstawa.
Odpowiedz@sapphire101: najlepszą osobę/firmę zapewnia się poprzez formułowanie warunków udziału w postępowaniu, natomiast jego celem jest wybór najlepszej oferty. Można się oczywiście zastanawiać, czy wykształcenie wyższe jest podstawą, ale być może do wykonania zamówienia wcale nie było konieczne ogromne doświadczenie. Przypomnę, że warunki udziału w postępowaniu nie mogą być nadmierne w stosunku do przedmiotu zamówienia i zwłaszcza w przypadku prostych zamówień nie ma potrzeby żądania od kandydatów wieloletniej praktyki.
OdpowiedzPo pierwsze: nie spełniał kryteriów to nie przeszedł, nie wiem o czym tu dyskutować. Po drugie: jeśli koleś lubi robić coś z sentymentu to niech się zapisze na jakiś wolontariat a nie psuje rynkowe stawki za robotę bo potem ktoś kto chce zarobić na chleb słyszy, że zażyczył sobie cenę w kosmosu, bo pan Stefan powiedział, że to można prawie za darmo.
Odpowiedz@h4linka: Chyba Ci się Zamówienia Publiczne pomyliły z etatem. :) Tam nie ma czegoś takiego jak rynkowe stawki za robotę, chyba, że masz na myśli średnie stawki roboczogodziny według Sekocenbudu czy innego Intercenbudu, to owszem, zaniża się wówczas je. Podyskutuj zresztą na takie tematy z firmami, które wygrywają duże roboty budowlane, bo w kosztorysach wstawiają 5zł netto za r-g zatrudniając Ukraińców, gdzie uczciwy szef firmy musi wstawić co najmniej 12 zł netto, żeby z samej robocizny wyjść na zero nawet mimo wysokiego zysku i kosztów pośrednich.
Odpowiedz@ampH: Wiem czym są zamówienia publiczne i przetargi. Nawet w tych formach "zdobywania pracy" są pewne widełki. Przynajmniej ja nie spotkałam się z przetargiem bez widełek. Jak jakaś firma wystawiła się zbyt tanio jak na daną robotę była odpulana jako coś podejrzanego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2014 o 11:15
@h4linka: Są widełki, w robotach dotyczących boisk poliuretanowych np.: Robota warta dajmy na to 700 tysięcy brutto, aby zrobić porządnie, uczciwie zapłacić pracownikom z umową o pracę, odprowadzić składki, nie kombinować i tak dalej. Najniższa oferta: 350 000 zł. Najwyższa oferta: 1 000 000 zł. Podobnie w innych większych robotach budowlanych. Owszem, możesz tę najniższą sprawdzić. W ogóle możesz sobie każdą sprawdzić, takie Twoje prawo. Jeśli jednak Zamawiający ma ochotę zostawić trochę więcej grosza w kasie samorządu to wybierze tę najniższą, a Ty masz 5 dni na sprawdzenie wszystkiego i odwołanie się do KiO, bo najczęściej Zamawiający dopuszcza elektroniczną drogę porozumiewania się, a wówczas niestety czas na złożenie odwołania jest bodaj 5 dni od daty wydarzenia, od którego chcesz się odwołać. Jak masz farta to dostaniesz ofertę pełną przed wyborem. Rzadko się to niestety zdarza.
OdpowiedzByć może na wynik przetargu wpłynęła też podejrzanie niska cena. Pan X chciał być może dobrze, ale jeżeli wszyscy pozostali konkurenci wyceniali usługę kilka razy drożej to logicznym jest, że ta cena wydawała się nierealna. A z tego mogły się zrodzić przypuszczenia, że albo gość nie zna się na rzeczy albo szykuje jakiś szwindel itp.. W dzisiejszych czasach trudno uwierzyć, że ktoś robi coś bezinteresownie. Gdyby go wybrali, a on za te pieniądze nie zrobił to też pojawiłyby się oskarżenia o źle przeprowadzony przetarg.
Odpowiedz"Usługa warta grube pieniądze" i "zgłosił się pan X". Przy grubych pieniądzach w przetargach wymaga się najczęściej potwierdzenia posiadania grubej polisy OC i grubych możliwości finansowych. Po wygraniu przetargu zazwyczaj trza wyłożyć 10% wartości jako tzw. NWK (lub NWU). Wykształcenie wyższe jest najmniejszym problemem. A tutaj "Pan X" czy "3 chłopaczków po studiach". Druga sprawa - skoro nie doczytał o wykształceniu, tudzież "myślał inaczej", to jaka jest gwarancja, że w przypadku samej funkcjonalności systemu doczytał wszystko i zrozumiał czego chce Zamawiający, a następnie właśnie taką funkcjonalność wycenił? Link do przetargu poproszę, bo inaczej to historia coś za bardzo ubarwiona.
OdpowiedzPoproszę link do specyfikacji przetargu. Cała bajka się kupy nie trzyma.
Odpowiedz