Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z powodu chwilowych 'braków kadrowych' jestem dziś z doskoku na pierwszej linii…

Z powodu chwilowych 'braków kadrowych' jestem dziś z doskoku na pierwszej linii obrony przed klientami, czytaj: w sekretariacie. Ja swoją pracę mogę wykonywać niemal wszędzie, a telefony ktoś odbierać musi. Najlepiej ktoś obeznany z ofertą i bieżącymi zamówieniami = ja.

Tylko od godziny 9 odebrałam około 10 telefonów z super-mega-propozycjami współpracy bądź reklamami usług. Rozumiem, że jest to reklama jak każda inna i a nuż ktoś będzie zainteresowany, ale nachalności telefonujących nie pojmuję.
Większość rozmów była spokojna i do przełknięcia, ale jedna z pań przesadziła.

Słysząc w słuchawce wystudiowany tekst, byłam przygotowana na słuchanie jednym uchem przez dwie minuty tylko po to, by odmówić. Nie korzystamy z usług reklamowanych tą drogą z wielu powodów i bez wyjątków. Ale taka jest praca telemarketera i nie mam zamiaru jej dodatkowo uprzykrzać chamskimi odzywkami, wysłuchuję do końca, dziękuję grzecznie za propozycję z której nie skorzystam, życzę miłego dnia i odkładam słuchawkę.

Za tym 10. razem też miałam zamiar tak zrobić. Ale nie miałam szans.[T]elemarketerka, [J]a.

[T] Dzień dobry, dzwonię z firmy SuperPomocneCzasopismo, wydawcy profesjonalnego czasopisma dla przedsiębiorców na temat rachunkowości i finansów. Jest ono doskonałym uzupełnieniem posiadanej wiedzy oraz urozmaiceniem rutyny pracy. Dodatkowo wzbogaci się pani o wiedzę na temat planowanych zmian w prawie (…). Pozwoli pani, że wyślę pierwszy egzemplarz całkowicie bezpłatnie i bezzwrotnie. Zgadza się pani, że to bardzo kusząca propozycja.
[J] Nie jestem zainteresowana prenumeratą państwa czasopism. Dziękuję za propozycję i życzę miłego dnia, d...
[T] Proszę uzasadnić swoją odmowę! Przecież to okazja!
[J] Nie wątpię. Jednak firma ma swoje źródło aktualnej wiedzy na temat rachunkowości. (po kij ja jej się tłumaczę?!)
[T] Dobrze, ale będzie to doskonałym uzupełnieniem posiadanej wiedzy oraz urozmaiceniem rutyny pracy (...) Wysyłam pani ten egzemplarz!
[J] Proszę nie wysyłać, nie jestem zainteresowana. D...
[T] Ale co pani zależy! Nic pani nie płaci, a będzie to doskonałe uzupełnienie posiadanej wiedzy (jak wyżej... Z narastającą agresją).
[J] Szkoda państwa pracy i pieniędzy, nie jestem zainteresowana. Dziękuję i do usłyszenia.

Odłożyłam słuchawkę.
Trzy sekundy później telefon zadzwonił. Szlag, znów telemarketer...
[T] Nie będziesz mi się ku^wa rozłączać!
*Trzask.

Dlaczego dla świętego spokoju nie przyjmę takiego wspaniałego prezentu, jakim jest „całkowicie bezpłatne i bezzwrotne czasopismo”? Bo nie jest takie cudowne. Zgadzając się na pierwszy egzemplarz, wyrażam zgodę na prenumeratę ich miesięcznika, który kosztuje –bagatela- 39,90 zł miesięcznie. Nie wspomną o tym ani słowem w tej rozmowie, w dodatku mówią szybko i wciąż to samo, by się zgodzić i mieć spokój. A dlaczego nie podałam wprost powodu, czyli faktu, że odkryłam ich haczyk w regulaminie? Bo to wywoła jeszcze większą burzę, zupełnie niewartą tego pisemka. Miałam okazję się o tym przekonać.

by cynthiane
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
11 21

Nie, zgoda na wysłanie darmowego numeru nie oznacza zgody na nic więcej, o ile nic więcej nie powiesz ani nie podpiszesz. A jeśli ja mam gdzieś na necie wystawiony "regulamin", że jak mi odpowiesz na ten komentarz (który dostarczyłem ci niniejszym absolutnie gratis za darmo) to mi wisisz tysiaka, to też zapłacisz? No chyba nie ;) więc czemu tym od pisemka byś niby miała płacić?

Odpowiedz
avatar malbor0
5 9

@bloodcarver: Nigdy, nie mów nigdy. Często zdarza się, że zgadzając się na wysłanie czegoś musisz odesłać im pisemną rezygnację z prenumeraty tegoż czegoś a mało kto w normalnej firmie ma czas bawić się w takie pierdoły.

Odpowiedz
avatar butelka
6 8

@bloodcarver: nawet jesli, to co z tego? to ty sie bedziesz musial bujac, tlumaczyc i udowadniac ze jestes niewinny, latwiejszym sposobem jest jednak nie przyjecie oferty. a i najlepszy sposob to "nie, dziekuje, do widzenia" jeb sluchawka, tylko trzeba to zrobio bardzo szybko. jesdnak wiekszosc telemarketerow nie oddzwoni bo zwyczajnie nr losuje im maszyna.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-2 8

Musisz to kiedyś umrzeć. Jeśli coś ci wrzucą do skrzynki na listy możesz spokojnie tym rozpalić w kominku. Umowa, której nie podpisałaś nie jest wiążąca, nawet jeśli telewciskacz badziewia bardzo chce inaczej. Nie pozwalające się terroryzować bandzie pasożytów.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 9

@malbor0: Nie pisz bzdur, proszę. Nie ma umowy jeśli się na nią nie zgodziłeś - nawet w przypadku autobusu jeśli nie ma w pojeździe bądź na przystanku wyciągu z regulaminu i tabeli opłat, to jest to już problem przewoźnika. Klient nie musi sam zgadywać czy się doszukiwać - nie było mu powiedziane - nie było umowy. Koniec. A tak w ogóle to czy ty mi odesłałeś pisemną rezygnację z płacenia mi tego tysiąca, hmm? Bo jakoś nie widzę. @butelka: Nope, to oni będą musieli próbować podać do sądu. Czego nie zrobią bo wiedzą, że przegrają. Ot, poprzysyłają trochę podpałki do kominka a po pierwszej groźbie pozwu o nękanie się odczepią.

Odpowiedz
avatar malbor0
2 4

@bloodcarver: Nie będę się z koniem kopać. Możesz mnie podać do sądu zawsze a czy słusznie to inna sprawa. Mało tutaj było opisanych historii o bzdurnych sprawach sądowych, gdzie ktoś musiał udowadniać, że nie jest wielbłądem? Po co sobie życie utrudniać, dla samej zasady? Zwłaszcza w firmach, gdzie nie ma na to czasu.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-5 5

@malbor0: Ale to ty piszesz że musisz wysłać pisemną rezygnację, nie ja! I ciągle jej nie mam w skrzynce :P Przyznaj, popierniczyłaś w pierwszej odpowiedzi. A co do sądów - udowadniać musi ten, kto chce kasę. Należy więc wynająć dobrego prawnika - i koniec. Pół godziny na przekazanie mu dokumentacji sprawy, a dalej jego kancelaria się zajmie, i nawet koszty tej kancelarii pójdą jako koszty sądowe z budżetu pozywającego pisemka. Zmarnowany czas pracowników także w te koszta można i należy wliczyć, więc strat nie ma. No, chyba że jakaś firma chce być "oszczędna" i woli załatwiać to na własną rękę. No i last but not least, nie, nie słyszałem by taka firma kiedykolwiek próbowała naprawdę podać do sądu. Że grozili, to tak, ale zwykle dobrze wiedzą, że są przegrani.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
3 3

kilka lat temu w Polsce została dopuszczona tzw. sprzedaż na próbę (poczytać definicję w necie), popularna wcześniej na zachodzie. Firma wysyła Hansowi czy innemu Rene jakąś rzecz, ten ją testuje i albo odsyła, albo za nią płaci. W Polsce jak widać często rezygnacja "gubi się" po drodze.

Odpowiedz
avatar malbor0
2 2

@bloodcarver: Jak wspomniałam wcześniej z koniem kopać się nie zamierzam. Wiesz swoje a ja nadal wolę nie dopuszczać do takich sytuacji w ogóle niż potem marnować czas na bieganie gdziekolwiek. Wolę sobie poleżeć.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@Fomalhaut: taaaa a potem dzwoia panowie z Kruka czy innego badziewia... i odkrecaj to już jedna autorka tutaj odkręca kredyt wzięty przez jej matkę na nią przy użyciu nieważnego dowodu ( czytaj takiego z obciętym rogiem)

Odpowiedz
avatar footman1986
-1 1

"[T] Nie będziesz mi się ku^wa rozłączać!" Za takie coś wyleci z roboty. Ale co tam Kolejna historyjka, kolejny dzień. Miło mi się czyta te Anonimowe historie jakie są na porządku dziennym.

Odpowiedz
avatar camander
-1 9

Podaj nazwę pisemka abym wiedział kogo spławić w "bardzo miły" sposób.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
1 17

Na bank PMS... Powinnaś się zorientować przecież. ;-D

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
16 26

Dlatego jest tylko jedna sensowna i sprawdzona metoda na niechcianych telemarketerow - natychmiast zakonczyc rozmowe, a nie bawic sie w jakies uprzejme tlumaczenia i argumentacje. Dlaczego ofiara telefonicznego napadu ma sie denerwowac, niech telemarketer sam sie wkurza, ze znow nie znalazl glupiego. I to nie jest niekulturalne, nieuprzejmoscia jest nachalne dzwonienie po ludziach, niezyczaczych sobie przeszkadzania, bedacego czasem proba oszustwa. A jak sie takiemu draniowi nie podoba, to niech znajdzie sobie "normalna" prace.

Odpowiedz
avatar Nex
-1 1

@ZaglobaOnufry: Inna metoda jest jeszcze zostawienie takiego naciagacza na "hold", albo poprostu odlozenia sluchawki na bok. Bardzo czesto nie moga sie oni pierwsi rozlaczyc.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@ZaglobaOnufry: ja sie zastanawiam, po co ludzie w ogole wchodza w te dyskusje i tlumaczenia... a o " normalna" prace wcale nie tak latwo, oni sie ukrywaja pod roznymi tagami np. "pracownik biurowy", albo w tresci oferty masz " wsparcie menagera w dzialaniach operacyjnych"...

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
5 9

Ja znalazłem sposób na telewyłudzaczy dzwoniących na domowy. Mam telefon z automagiczną sekretarką mówiącą w kilku językach. Ustawiłem niemiecką zapowiedź po dwóch dzwonkach. I mam spokój. Znajomi i rodzina i tak dzwonią na komórki, zresztą mało kto ma nasz domowy numer.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
6 6

@tatapsychopata: W takim razie po co Ci domowy telefon?

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 4

@Jango_Fett: Tu gdzie mieszkam to jedyny sposób na Internet. Bo kablówek brak, a z powietrza słaby zasięg. A skoro musiałbym płacić za utrzymanie łącza to jeden pies, niech będzie stacjonarny.

Odpowiedz
avatar crach
3 3

@tatapsychopata: Ja mam też prosty sposób : Pani/Pan pozwoli że nagram rozmowę. Nie ? No to szkoda ..... dźwięk rozłączenia :D

Odpowiedz
avatar Miryoku
2 2

@tatapsychopata: A to nie lepiej zawiesić telefon? Zwłaszcza że prawdopodobnie to zawieszenie wyjdzie taniej nawet niż utrzymanie linii.

Odpowiedz
avatar inmymind
2 2

@Miryoku: ja mam właśnie zawieszony. A swoją droga ponoć była już pierwotna wersja ustawy gwarantujące, ze jak chcę internet to mogę wziąć tylko internet - bez telefonu, ale jakoś nie przeszło, ciekawe dlaczego... (ironia)

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
3 3

@Miryoku: Za telefon płacę 31,98. Ile kosztuje taki zawieszony? I z zawieszonego nie da się zadzwonić, a czasem dzwoni się po sąsiadach, czy lokalnych urzędach. A poza tym ja leniwy jestem okropnie i nie chce mi się nic zmieniać. ;-D

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
1 1

@crach: Próbowałem. I zdarzyło mi się że przeciwnik nie miał nic przeciwko. Odpowiedź była: proszę nagrywać, pańskie prawo. Dlatego sposób z sekretarką wydaje mi się najlepszy.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@tatapsychopata: hahah zawieszenie numeru swego czasu kosztowalo wiecej niz najtanszy abonament, na przyklad dla tepsy bylo to 37 zl ;)

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
6 6

Przysłali (wcisnęli) nam ostatnio "Poradnik kadrowej" razem z pismem, że ten egzemplarz jest darmowy, jeśli nie chcemy prenumerować, należy powiadomić o tym mailowo. Wysłałam wiadomość od razu, a kilka dni później przyszedł od tego samego wydawnictwa (nie pamiętam dokładnie tytułu) "Kadry i płace", czy coś w tym stylu. Tym razem z fakturą do zapłacenia. Niczego nie zamawialiśmy, nigdy nie wyrażaliśmy zainteresowania.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@biala_czekolada: to trzeba powiedziec szybie NIE ZGADZAM SIE i hyc paluszek na wylacznik

Odpowiedz
avatar NiePijanymDoWody
4 4

I tak całkiem szybko Ci poszło. Miałam to samo tylko, że temacie kadr. Ja po dopiero po kilku minutowej przeprawie dałam radę odłożyć słuchawkę po słowach typu "nie dziękujemy", "szkoda Państwa i mojego czasu", "dlaczego nie może przyjąć Pani do wiadomości, że nie jesteśmy zainteresowani" itd. Za każdym razem jak słuchawka była w drodze na centralkę słyszałam "to my w takim razie wysyłamy" Nie zazdroszczę im roboty - ale ile telefonów dziennie można takich odbierać...

Odpowiedz
avatar Nowaczek
1 1

"Wiedza i Praktyka" oraz "Verlag Dashofer" takie podchody robią. Mój poprzednik dał sobie wcisnąć prenumeratę nie odsyłąjąc w 2 tygodnie przysłanych próbnych egzemplarzy. Mało asertywny był i zgodził się na 'darmowe' egzemplarze. Ile się oszarpałem próbując wypowiedzieć prenumeratę, to szkoda gadać. A teraz się wycwanili i nie mówią, z którego wydawnictwa dzwonią, tylko podają np. 'serwis ZUS', 'serwis kadrowego' itp. Dopiero, gdy się spytasz, jaką firmę reprezentują, to się przyznają. Najgorsze jest to, że polskie prawo dopuszcza taki przekręt w swym majestacie. Konsumenci mają jeszcze nieco lepiej, bo ich chroni ustawa z możliwością odstąpienia od umowy, ale przedsiębiorca już po zawarciu umowy ma przechlapane, tylko sąd zostaje.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
1 1

Hmm. Jak już ktoś pisał w komentarzu z facebooka powyżej – pytać, czy rozmowa nagrywana. Jeśli tak – nie zgodzić się. Muszą odpuścić. Mogą powiedzieć, że nie jest nagrywana. Wtedy można się zgodzić na wysyłkę. Jeśli zapytają o adres, nie podawać, odesłać do strony www firmy (jeśli jest). Jeśli już mają, to najwyżej wyślą. I teraz co najlepsze: Jeśli rzeczywiście nie nagrywali, to nie mają dowodu na to, że jakakolwiek umowa została zawarta. Jeśli jednak nagrywali, nie powiadamiając o tym, mają jeszcze gorzej, bo mają w przynajmniej dowód nieważny prawnie – o ile nie podkładkę do strzału w kolano przed sądem (grzywny jakieś są za takie wprowadzanie w błąd może?). Mogą próbować manipulować nagraniem. Np. wasze „zgadzam się” dokleić w odpowiedzi na dodane po rozmowie pytanie „czy zgadza się pan na nagranie rozmowy”. Sądowy „audiolog” (czy jak się grafolog od dźwięku nazywa) być może dojdzie nieoryginalności, ale niekoniecznie. Dlatego unikajmy odpowiedzi wieloznacznych, jak ta powyżej. Jeżeli już się zgadzamy, mówmy raczej: „proszę nagrywać” „nie mam nic przeciwko nagrywaniu tej rozmowy”, „proszę wysłać bezpłatny egzemplarz”. W sumie, to w ogóle sami powinni o nagrywaniu wspomnieć sami z siebie. Tak zdaje się musi być, by jakakolwiek umowa zawarta przez telefon była ważna. Ale uwaga na manipulantów, jw. A malkontentom uświadamiam, że dobry DJ (w sensie twórca muzyki elektronicznej) potrafi zwykłym PC takie cuda zdziałać, że nie odróżnicie śpiewu skowronka od autoalarmu. :) Cyfrowo usuwamy szum, dodajemy własny, resztę kleimy jak chcemy i sąd da wiarę, że recytowaliście Mickiewicza. Znów jeśli chodzi o umowy podsyłane pocztą, w których wymagane jest działanie w przypadku rezygnacji, to na pewno nie są zgodne z prawem. Choćby dlatego, że oni muszą mieć swoją kopię umowy. Mają najwyżej potwierdzenie nadania. Nadania nie wiadomo czego. A swoją kopię bez podpisu mogą dowolnie manipulować, co dla sądu jest chyba tak oczywiste, że ogłosi pięć minut przerwy, by się wyśmiać do poduszki w kantorku…

Odpowiedz
Udostępnij