Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Hoduję modne ostatnio bardzo pieski a konkretnie maltańczyki. Psiaki te to jedna…

Hoduję modne ostatnio bardzo pieski a konkretnie maltańczyki. Psiaki te to jedna z ulubionych ras celebrytów, wszelkiej maści postaci znanych a więc, a jakże, naród jak długi i szeroki rasę pokochał. A jak pokochał to i nabywa...niestety. Najlepiej za 500zł i z dostawą do domu.

Jeszcze kilka lat temu, psa kupowało się albo z rodowodem albo bez. Rodowody na podstawie metryk wystawiał Związek Kynologiczny w Polsce. Teraz... Otóż każdy Kowalski może założyć stowarzyszenie. Rodowody idą z drukareczki, podbite przysłowiowym ziemniaczkiem. Masz pieska i uważasz, że to labrador? Proszę bardzo, wnosisz śmieszną opłatę i oto twój rodowód. No ale rodowód to drzewo genealogiczne psiaka na 4 pokolenia...no to wpisujemy w rubryczki NN, albo losowo ukradzione hodowcom dane. Super, co?

Chodzi oczywiście o kasę, o nic więcej. Legalnie i zupełnie zgodnie z prawem produkuje się kundelki, którym wystawia się lipne rodowody. Kto za to płaci? Nieświadomy kupujący...Kto zarabia? Nieuczciwy 'hodoffca' zwany potocznie pseuduchem.

Uwierzcie mi na słowo, uczciwi, normalni hodowcy zrzeszeni w ZKwP nie zarabiają na szczeniętach kokosów. Pasjonaci zaś nie zarabiają wcale. Pseudohodowle robią co chcą: kryją suczki co cieczkę, trzymają w odrażających warunkach, nikt nie kontroluje jaki psiak ma jakie szczenięta, czy łączy się spokrewnione osobniki, wolna amerykanka...I proszę, piesek za 500zł gotowy. A że często chory? Że z wadami wrodzonymi? Że ma mało wspólnego z rasowym...? Kogo to obchodzi...?!

Pokrótce, co musi zrobić hodowca ZKwP, aby mieć szczenięta:

- kupić suczkę w hodowli zrzeszonej w FCI, co w przypadku maltańczyka oznacza kwotę od 4 tysięcy zł w zwyż, bez górnej granicy.
- wystawić ją minimum na trzech wystawach, na których musi uzyskać od sędziów oceny minimum bardzo dobre. Jeśli hodowca ma ambicje, chce aby psiak zdobył tytuł Championa Polski, Młodzieżowego Championa Polski...oznacza to jeszcze więcej wystaw, kolejne wydatki. Każda wyprawa to ok. 100-150zł od psa, plus paliwo, plus parking i reszta dupereli do opłacenia. Średnio ok. 300zł lekko.
- opłacić całą papierologię, czyli: składki członkowskie, karty krycia, wykupić metryczki, zapłacić za wydanie rodowodu, etc.
- przez cały okres wystaw utrzymywać psa w kondycji wystawowej, co w przypadku maltańczyka oznacza OGROMNE koszty. Biały włos, długi do ziemi trzeba papilotować, codziennie przeczesywać, nakładać stosowne kosmetyki. To ogromne kwoty. Bez tego - włos do ścięcia, koniec wystaw.

Wydatków jest dużo, dużo więcej...szkoda pisać.
Jakim cudem taki szczeniak ma kosztować 500zł...?

Pseudohodowle w całej Polsce

by soliter
Dodaj nowy komentarz
avatar Szanta
9 13

A psy ras użytkowych wyszkolić, zdać egzaminy... co prawda wymagania nie są wysokie np. dla suk owczarka niemieckiego bo wyszkolenia mieć nie muszą, ale samce muszą mieć chyba IPO1. A jak suka wyszkolona to znaczy, że hodowca zrobił coś ponad wymagania! Pseudohodowle to dla mnie temat rzeka, ale denerwuje mnie też to jak ktoś sam dopuszcza sukę czy kotkę i oddaje za darmo... po co, schrony są pełne a jeden miot w życiu nikomu nie jest potrzebny. W dodatku marzec jest miesiącem sterylizacji, więc brak kasy do mnie nie przemawia. A potem się dziwią, że pies chory, że bez popędów itd. Oczywiście żadna hodowla nie jest idealna.

Odpowiedz
avatar wampisia
10 14

ech mów mi jeszcze... hoduję maine coony i z kotami jest tak samo - najlepiej po taniości. a potem porzucają, bo kot chory :/ jeszcze dzięki swkipr zdarzają się kradzieże rodowodów czy ciekawostki genetyczne jak czekoladowy szylkret. a przeciętny kowalski nie posłucha, bo tanio.

Odpowiedz
avatar cher
4 4

@wampisia: o.O właśnie mi uświadomiłaś, że mam w domu ciekawostkę genetyczną :D

Odpowiedz
avatar soliter
9 9

@cher: Nie ty jedna...najgorsze jest to, że nikt nie prowadzi jakiejś akcji informacyjnej. Ludzie zgłaszają się do wetów, do ZKwP i zdziwienie wielkie, jak to? Oni nie wiedzieli...Wszystkie zwierzaki się kocha. Ale chore jest to wyciąganie kasy za stworzenia, które są identyczne w schroniskach...!

Odpowiedz
avatar cher
6 6

@soliter: Moja ciekawostka jest zupełnie darmowa, na jakoś szczególnie wybrakowaną nie wygląda, wręcz można by z niej było 2 koty zrobić ;] A z ciekawości - co jest nie tak z takimi mieszańcami o dziwnej sierści? Bardziej podatne na choroby, czy jak?

Odpowiedz
avatar soliter
4 4

@cher: Nie wiem, jak z kotami...ja robię w psach :D Wiem co w mojej rasie idzie nie tak, jeśli chodzi o mieszanki wedlowskie :)

Odpowiedz
avatar cher
1 1

@soliter: da się zrobić czekoladowego maltańczyka? o.O myślałam, że one tylko w wersji białej występują :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@cher: Miałam prawie rasową kotkę, trzykolorową, domowo-podwórkową. Miała się całkiem nieźle, rodziła co roku, chorowita nie była, dożyła 16 lat. Czyli albo miała szczęście, albo zdrowotność nie zależy od ubarwienia.

Odpowiedz
avatar wampisia
4 4

@cher: czekoladowy szylkret po prostu nie wystepuje w niektorych rasach, tak jak plowy, cynamon, liliowy czy point. a widzialam "rodowod" z maine coonem w tym kolorze ;)

Odpowiedz
avatar soliter
6 10

Ja już tracę cierpliwość...podobno nie może być nic gorszego, niż moda na daną rasę...to prawda...:( Mam 3 psiaki, nie miałam jeszcze ani jednego miotu...a ludziom się wydaje, że śpię na kasie ! To niech sami założą hodowle, pogadamy...jak popłacą rachunki, kupią psom wszystko co konieczne, ile im zostanie w portfelu...

Odpowiedz
avatar Armagedon
10 10

No dobra. Wstępne tłumaczenie przyjęte... ...to ile kosztuje taki prawdziwy, rodowodowy maltańczyk. Tylko bez ściemy!

Odpowiedz
avatar soliter
5 7

@Armagedon: Piesek na kolanka, nie na wystawy od 2 tys. zł. Zdarzają się pieski tańsze, ale nie ukrywajmy, rzadko. Suczki od 3 tys. zł, ale również na kolanka (suczki są rozchwytywane zawsze pierwsze). Psiaki wystawowe są droższe, ale też i najładniejsze. Nie posiadają też wad, które zazwyczaj kolankowe mają. Mówimy tu o wadach dyskwalifikujących z wystaw i rozmnażania, czyli np. wada zgryzu, krzywe łapki, zbyt mały albo duży rozmiar (jednak najczęściej są to psiaki zbyt małe), lękliwy charakter, źle osadzone uszka, etc. Są hodowcy, którzy zgadzają się na płatność w ratach, są też i tacy, którzy sprzedają psiaki na tzw. umowę współwłasności. Generalnie temat szeroki jak rzeka... Uprzedzając wszelkie 'czemu aż tyle'...to nie są tanie psy ani w hodowli ani w utrzymaniu. Najboleśniej to się odczuwa w hodowli.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 7

@soliter: "Aż tyle"...? Prawdę mówiąc spodziewałam się więcej. Zawsze mnie zastanawiało, ile trzeba mieć suczek w hodowli i jak często mogą one rodzić, by właściciel nie musiał dokładać do interesu, a nawet być lekko do przodu? Bo jeśli jedna suczka rodzi - powiedzmy - raz w roku cztery szczeniaki, to ona, bidula, sama na siebie nawet nie zarobi.

Odpowiedz
avatar soliter
7 7

@Armagedon: Ja ciągle słucham ILE?! Więc...:D Suczka może urodzić raz w roku kalendarzowym. Najwcześniej, po ukończeniu 18 miesięcy życia, nie później niż mając lat 7-8. Tak więc przeciętna sunia urodzi mniej więcej 5 razy. Za pełny miot uznaje się 4 szczenięta, ale mogą urodzić się 2, 3 a czasem udaje się nawet 6, chociaż to rzadkość. Zdarza się, że mimo krycia, suczka w ciążę nie zajdzie wcale. Nawet licząc, że urodzą się same dziewczynki (nierealne), po 4 sztuki w miocie (również) to daje nam niewielką kwotę zwrotu na przestrzeni lat: 20 szczeniąt, przez 5 lat...:) To bardziej pasja niż jakikolwiek zarobek. Jeśli ja mam obecnie dwie dziewczynki w hodowli, które kosztowały mnie ok. 8 tys. zł plus wystawy i reszta kolejne tysiące...a nawet jeszcze nie miałam ani jednego miotu...złoty interes po prostu :)Żyją z tego ludzie wybitni, którzy mają bardzo utytułowane psiaki i stanowi to ich całe życie. Wtedy takie szczeniątko jest sprzedawane dosyć drogo. Oraz właśnie pseudo...który produkują jak najniższym kosztem, bez przykładania wagi do zdrowia i dobrostanu psiaków. Lecą na ilość...

Odpowiedz
avatar mijanou
3 7

@Armagedon: trochę w niewłasciwy sposób o tym wszystkim myślisz. Hodowla to nie jest "interes". Tu się nie da nic zrobić jak najtańszym kosztem. Przede wszystkim i ponad wszystko trzeba to traktować jako kosztowną pasję. Nie wiem, jak to jest z psami ale z kotami to tak: 1. Kotka może mieć pierwszy miot najwcześniej w wieku 18 miesięcy. 2. Przedtem trzeba z kotką pojeździć po wystawach a to kosztowne. 3. Przez całą ciążę karmisz kotkę specjalistyczną karmą ( zresztą moje i tak mają najlepszą, śmiem twierdzić, że jedzą lepiej niż ja czasem;) 4. Dolicz koszty weterynarza, wyrobienie rodowodów kociakom, poszczepienie kociakow i kolejna specjalistyczna karma 5. Kotka (dla jej zdrowia) może mieć miot raz w roku by doszła do pełnej formy i jej organizm nie był obciążony nadmiernie przebytymi ciążami. Hodowla może być dochodowa, jeśli hodowca jest już "uznany" i ma wyrobioną markę hodowli. W hodowli musi być też odpowiednia ilość kotek. I możecie mi wierzyć, że duża hodowla to praca 24 in i 24 out. Sama miałam dwie Cornishki ale za żadną hodowlę się nie brałam. Moja koleżanka ma hodowlę i wiem dokładnie, ile czasu, serca i kasy w to wkłada.

Odpowiedz
avatar Chomiczek
4 4

@Armagedon: Ja mam kontakty z osobami hodującymi gołębie, o ile kiedyś myślałam że wszelkie hodowle zakłada się by na nich zarabiać, teraz od dłuższego czasu wiem, że jest to głównie hobby. Kasę, którą zarobią ze sprzedaży gołębi przeznaczają na kupno innych gołębi, lub na swoje własne, paszę, odżywki, poidła, i tym podobne sprawy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2014 o 10:04

avatar sajko
2 2

@Armagedon: ,,Zawsze mnie zastanawiało, ile trzeba mieć suczek w hodowli i jak często mogą one rodzić, by właściciel nie musiał dokładać do interesu, a nawet być lekko do przodu?" Mój tata hoduje owczarki belgijskie, suk ma na stanie 2 i nawet w tej sytuacji najczęściej wychodzi się na zero, plus chyba jest niezauważalny :) Sam koszt utrzymania (karma dobrej jakości, budy, weterynarz czy konkursy) jest wysoki w ciągu całego roku. I nie zawsze wszystkie szczeniaki w miocie są wzorcowe, np. oklapnięte uszko obniża cenę. Hodowla zwierząt to na pewno nie jest źródło zarobku, chyba że ktoś to robi na wielka skalę.

Odpowiedz
avatar who
2 2

@soliter: Mój jest zbyt duży i lękliwy :) Tylko, że nie kupowałem go na wystawy, więc mi to nie przeszkadza.

Odpowiedz
avatar biala
7 9

@soliter: Wszystko pięknie ładnie ale... Właściwie wychodzi na to, że kupując psa z 'oryginalnym' rodowodem ale 'na kolanka' również kupujesz psa z wadami! Tylko płacisz więcej, bo właściciel więcej wystaw zaliczył i ma segregator z całą papierologią. Trzeba tępić pseudohodowle ale nie widzę sensu w kupowaniu psa za kilka tysięcy, skoro jest 'wadliwy' i będzie pełnił funkcje zwykłego kundelka. Dlatego ludzie kupują psy za 500zł- bo pies, którego właściciel nie jeździ po wystawach i nie wydaje kilkuset złotych na drzewa genealogiczne nie traci swoich genów. Nadal jest psem rasowym. Nie zgodzę się też z tym, że Ci prawdziwi hodowcy nie zarabiają na zwierzakach. Zarabiają, a przynajmniej koszty się zwracają. Bo tak naprawdę nie powinno być zwierzaków 'na kolanka', skoro zwierz ma wady dyskwalifikujące wystawy i rozród, to powinien być oddawany za darmo, bo właśnie jest w typie rasy a nie rasowy. Wiem, że cała ta dyskusja jest po to, żeby uczulać na pseudohodowle ale tłumaczenia hodowców, jacy to oni są biedni, bo mają tak kosztowne hobby i dlaczego rasowy to jest ten pies akurat od nich, a nie od kogoś innego są strasznie pokrętne.

Odpowiedz
avatar wampisia
-1 3

@mijanou: nie zgodze sie do pierwszego punktu: kotka moze miec pierwszy miot w wieku 10msc, ze wzgledow zdrowotnych (ruja permanentna, ropomacicze) wczesniej w teorii... pod reszta sie podpisuje swoimi i wszystkimi 28 kocimi lapkami ;)

Odpowiedz
avatar Szanta
-1 3

@biala: niekazdy pies czy kot na kolanka jest "wadliwy". Ale zdarzaja sie takie u ktorych np. nie staną uszy i jest to cecha niepozadana. Na wystawie nie zdobedzie dobrej oceny i reproduktorem nie bedzie. Ale jest z dziada pradziada psem rasowym, nie w typie. Genetyka to bardzo zlozona kwestia i nie da sie takich rzeczy wykluczyc.

Odpowiedz
avatar soliter
0 0

@who: To bardzo ważne, by być świadomym wad swojego psiaka. I nie oburzać się, kiedy ktoś o tym wspomni. Kochać kocha się tak samo, ale ze zdroworozsądkowym podejściem jest łatwiej. Jakieś 3/4 właścicieli uważa swoje psy za 8 cud świata i zastanawia się, jakie to piękne szczeniaczki będą...a mi się nóż w kieszeni otwiera...-.-

Odpowiedz
avatar Jalouse
0 2

@biala: Tylko, nawet, jeżeli ma wadę dyskwalifikującą z wystaw, wada ta jest niewielką kosmetyką, że tak powiem. Kupując z pseudo masz genetykę namieszaną ( bardzo częsty chów wsobny, żeby przynajmniej wyglądało na daną rasę), niepewny charakter przyszłego pupila i żadnych, choćby najmniejszych danych dotyczących rodziców i ich charakterów, zachowań czy historii. Kontaktując się z prawdziwym hodowcą, bo i wśród takich są zgniłe jabłka, otrzymujesz praktycznie całą historię, do kilku pokoleń wstecz, skłonności, charaktery itd. Myślę że z teorią dziedziczenia genów się kiedyś zetknęłaś, jeśli nie, to prześledź, chociażby pobieżnie...

Odpowiedz
avatar Cynamonka
1 3

@SecuritySoldier: + wzwyż zamiast w zwyż.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
11 17

A' propos psów rasowych. Widziałem gdzieś zdjęcia wzorców ras z początku XX wieku zestawione ze wzorcami obowiązującymi obecnie. To, co hodowcy zrobili z psami przez te marne 100 lat to jest jakieś koszmarne nieporozumienie. W skrócie: do przesady wyeksponowane cechy charakterystyczne ras. Chart wygląda jak dywanik na szczudłach, jamnik to dżdżownica z uszami, pitbul składa się głównie ze szczęki. Juz teraz u niektórych ras poród siłami natury jest niemożliwy, jeżeli tak mają wyglądać zwierzęta doskonałe to ja już wolę pogardzane kundelki.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 11

@Fomalhaut: Co gorsza, właśnie przez to co chodowcy z tych psów zrobili, teraz są takie drogie w utrzymaniu. Sierść, którą trzeba czesać codziennie albo ściąć? W naturze tego nie ma, boby taki zwierz zwyczajnie nie przeżył... Na szczęście są jeszcze, albo już, takie rasy jak wilczak czechosłowacki, a wśród kotów norweskie leśne. Czyli rasy albo żyjące sobie także dziko, bez hodowców, albo krzyżowane z dziką krwią.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@bloodcarver: Mam przyjaciela, hodowcę norweskich leśnych. Koty przepiękne, ale nie nadają się do wychodzenia na dwór. Po prostu za którymś razem dzika natura zwycięży i nie wrócą.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 9

@Akacja: No i? Są zdrowe, bez obciążeń genetycznych. Nawet jeśli niektóre mają ciekawość świata i trochę dzikości to chyba lepiej tak, niż tak rasę zmutować i zniekształcić, żeby zwierzak był tak zniekształcony, że jak oderwie się od człowieka to zdycha? Wiem, że są norwegi, syberyjskie i maine coony które nie zwiewają. Nie wiem na ile są wyjątkami, a na ile ma wpływa wzajemne przywiązanie między nimi a ich ludźmi. Wiem za to, że ich ludzie woleliby, żeby zwierzak był w stanie przeżyć, jeśli jednak pójdzie im w dzicz.

Odpowiedz
avatar soliter
-1 3

@Fomalhaut: Nie pogardzam kundelkami. Sama opiekowałam się troskliwie bardzo chorowitym kundelkiem przez 16 lat. Brakowało nam go bardzo, więc kupiliśmy psiaka najbardziej podobnego wizualnie, jakiego zdołaliśmy znaleźć. Pogardzam ludźmi, którzy za wszelką cenę sprzedają Fiaty nazywając je Porsche. Pseudo mam w bardzo głębokim poważaniu.

Odpowiedz
avatar Litterka
8 8

Masz rację, Szanowny Autorze. Chciałabym tylko nadmienić, że również wśród hodowców ZKwP zdarzają się osoby nieuczciwe, kombinatorzy i tacy, przy których pseudohodowca to złoty człowiek. Zainteresowani niech poszukają, jak oszukiwać na wystawach - kiedyś czytałam kilka artykułów na ten temat. A ile hodowli trzyma zwierzęta w urągających wszystkim normom warunkach - 30 psów w małych klatkach to wcale nie jest rzadkość. Z drugiej strony, trafiają się pseudo, które mimo braku wiedzy traktują swoje zwierzęta jak członków rodziny. Także, o ile nie popieram pseudohodowli, o tyle chciałam Wam uświadomić, że tak naprawdę nie przynależność do ZK jest wyznacznikiem dobrego traktowania zwierząt. Niestety, jak zawsze winny jest człowiek, a nie posiadany papierek.

Odpowiedz
avatar biala
3 3

@Litterka: Dokładnie, swego czasu było głośno o tym, że najlepsze psy są wybierane po znajomości i uzyskują odznaczenia, bo "z Krysią poszłam na kawę", a nie dlatego, że pies jest faktycznie najwspanialszy.

Odpowiedz
avatar aliant
3 3

@biala: Zauważyłem też, że ostatnio "modne" wśród hodowców zrobił się kursy asystenckie. Przyjaciółki Zosia z Hanią zapisuję się na taki kurs, zdają egzaminy, a później się umawiają. Zosia asystuje w Poznaniu to Hania przyjeżdża ze swoimi psami żeby Zosia mogła coś szepnąć sędziemu itp. Jak trafi się mądry sędzia który zna regulamin ZKwP to się nie da, ale znaczna część poddaje się "manipulacji".

Odpowiedz
avatar Litterka
0 0

@biala: @aliant: Chodziło mi również o przekręty, typu farbowanie psów, wstawianie sztucznych jąder u wnętrów (psów z jednym jądrem), dorabianie implantów zębowych i takich tam innych sztuczek. To też codzienność polskich (a pewnie i nie tylko) wystaw.

Odpowiedz
avatar soliter
0 0

@Litterka: Zgadzam się, niestety. Zawsze się znajdą czarne owce...Z tym oszukiwaniem na wystawach to przyciężki temat. Nikt nikomu tak nie zazdrości jak hodowca hodowcy :) Takie smaczki są natychmiast wychwytywane :D Klatki to zmora, z którą trwa wojna od lat. Wszyscy się chwalą, że nie trzymają w nich psów...a jednak są cały czas kupowane. Polecam zawsze przed decyzja o zakupie zasięgnąć języka na forach. Popytać, poprosić o rekomendację. Jeśli ktoś kupił, ma kontakt z hodowcą, jest zadowolony - to dobry kierunek.

Odpowiedz
avatar piotrs72
10 24

Znowu jaśnie pan ,,HODOWCA'' :( Możesz mi wyjaśnić w jaki sposób obecność papieru wpływa na geny? Bo rozumiem, że jeśli ,,rodowodowa'' suczka urodzi szczeniaka, zgłoszę go do związku, zapłacę itd. to on jest rasowy, a jeśli ta sama suczka z tym samym psem urodzi szczeniaka, a ja podrę jej rodowód i niczego nie zapłacę, to magicznie stanie on się kundelkiem (mimo iż ma te same geny!)? To opracowanie zasługuje na Nobla: ,,Wpływ opłat na dziedziczenie genów''. Wbijcie sobie w końcu do głowy, że szczeniak rasowych psów JEST rasowy niezależnie, czy urodził się w ,,HODOWLI'', czy pseudohodowli, czy pod mostem. Może najwyżej nie być rodowodowym, ale rasowym jest. I drugie ,,jakim cudem ma kosztować 500 zł?'' A za córkę też zażądasz posagu 30000zł, bo tyle Cię jej wychowanie kosztowała? Gdzie jest powiedziane, że cena szczeniaka ma zwracać koszty hodowli? Kogo to obchodzi? A co byś powiedział na zakaz sprzedawania psów? Wtedy hodowlą zajmowali by się PRAWDZIWI HODOWCY (bez cudzysłowu) -- którym chodzi o psy, o ich towarzystwo, o radość z bycia z nimi. Oczywiście wyeliminowało by to złych ludzi zarabiających na rozmnażaniu psów (bo po co męczyć psy, jak się na tym nie da zarobić...) i byłoby super! ...tylko... ops... wtedy ZKwP też by nie zarabiał, ani ci ,,zrzeszeni hodowcy'' -- I O TO TAK NAPRAWDĘ CHODZI -- walczycie o swoją FORSĘ, wycierając sobie usta dobrem psów!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 13

@piotrs72: Radzę poćwiczyć czytanie ze zrozumiem. Autorka pisała, że psy, które koło wzorca rasy nawet nie stały mają wystawiane lewe rodowody, a nie, że każdy pies bez rodowodu jest kundlem. Zakaz sprzedaży psów? Co to za bzdura? Sądzisz, ze komuś chciałoby się bawić w to bez żadnego, choćby minimalnego zwrotu kosztów? Może ty też zaczniesz swoją pracę wykonywać za darmo. I ty chyba nie widziałeś różnicy między hodowlą zrzeszoną w ZKwP a taką która wypuszcza te wszystkie pomyłki genetyczne, które później chorują dosłownie na wszystko.

Odpowiedz
avatar piotrs72
9 15

@marchewkowe_pole: A kto powiedział, że muszą istnieć hodowle zarobkowe? A co do różnicy... Znam ludzi którzy żyją z psami i kilka razy zdarzyło się im sprzedać szczeniaki -- na pewno psom jest tam dobrze -- a według Solitera są ,,pseudohodowlą'' i pewnie mają ,,odrażające warunki'', bo nie należą do Związku. Byłem tez kiedyś w hodowli golden retrivierów -- należą do związku, jak najbardziej cywilizowane warunki: czysty beton na podłodze boksów z ładnie pomalowanymi kratami, legowisko o wymiarach na pewno zgodnych z normą i wyprowadzane pewnie na spacer też zgodnie z normą i regulacjami. Tylko -- jakoś mi się wydaje, że te pierwsze psy były szczęśliwe, mimo iż nie miały rodowodowych szczeniąt, a te drugie nie wyglądały na szczęśliwe z powodu przynależności do związku. Ale co ja się tam znam na psach... przecież nie należę do ZWIĄZKU i mieszkam z zwykłym ,,kundelkiem'' wziętym ze schroniska...

Odpowiedz
avatar biala
6 10

@marchewkowe_pole: Pies 'na kolanka' również ma wady genetyczne, bo inaczej nie byłby 'na kolanka' tylko wystawowy. To świadczy o wiedzy tych wszystkich wspaniałych hodowców i ich pojęciu o hodowaniu. Przejrzyj sobie hodowle na necie- ile jest psów do sprzedaży 'na kolanka'? No właśnie! A tak naprawdę zwierzaki niewystawowe w prawdziwych hodowlach, to powinna być rzadkość!

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
5 9

@marchewkowe_pole: a to bardzo ciekawe co piszesz.. bo o ile mi wiadomo.. bo psy "skundlone" sa zwykle odporniejsze na choroby niz rodowodowe. Stad tez wyzsze koszty utrzymania w zdrowiu psa rasowego od zwyklego burka.

Odpowiedz
avatar wampisia
1 7

@biala: niestety panuje przekonanie, ze na kolanka to wadliwy, a wcale tak nie jest! jak mam kaprys wyciac caly miot i sprzedac do kochania, to tak zrobie, chocby byly to najpiekniejsze kociaki. zazwyczaj do hodowli przeznaczam jednego z miotu (tez nie zawsze), a reszta jest kastrowana, mimo BRAKU wad dyskwalifikujacych z wystaw czy hodowli! i tak robi wiekszosc hodowcow, jakich znam.

Odpowiedz
avatar biala
-2 6

@wampisia: I jaki to ma sens? Wyłącznie zarobkowy!!! Bo gdybyś sprzedała te piękne kociaki w celu wystawowym, to mogłaby się pojawić konkurencja. A tak, to zgarniasz kasę i do widzenia. Poza tym jakim prawem nazywasz to hodowlą? Hodowla służy powielaniu i selekcjonowaniu jak NAJLEPSZYCH osobników, a jeśli Ty najlepsze z nich 'odrzucasz' z powodu kaprysu lub dla kasy, to niby w jaki sposób przysługujesz się rasie? Idioci, wszędzie idioci :(

Odpowiedz
avatar wampisia
0 6

@biala: Jaka konkurencja?! czy ja zabraniam wystawiania kotów w kategorii kastratów?! Broń cię borze szumiący! Do hodowli sprzedaję WYŁĄCZNIE najlepsze koty. Jeśli bym opychała cały miot do hodowli (1200-1400 euro) to wtedy bym to robiła w celach zarobkowych. A tak mam hobby, które kocham, sprzedaję koty wykastrowane, które nie trafią nigdy do pseudohodowli i będą kochane za to, że są, a nie dlatego, że można je wyeksploatować i wyrzucić! zastanów się dziewczyno co ty w ogóle piszesz! Wiesz, jak się dochodzi do tych najlepszych? Właśnie metodą selekcjonowania. Jeśli mam w miocie dwie "gwiazdy", a reszta jest zgodna z typem, ale nie powalająca, to nie ma sensu sprzedać tych dwóch do hodowli, bo niekoniecznie poniosą te najlepsze cechy. Jeśli z kolei na 6 kociaków wszystkie są znakomite w typie, nie odstają od siebie, to jednego czy dwa mogę dać do hodowli, a resztę właśnie na kolanka (jeśli ich właściciele chcą, mogą je wystawiać, nie bronię tego). I po raz ostatni - w życiu na tym nie zarobiłam. Te mioty, które miałam do tej pory, nie zrekompensowały mi wystaw nawet jednego kota. A dodaj do tego wyżywienie, żwirek i opiekę weterynaryjną (bo akurat rodowody i składki członkowskie są najtańsze).

Odpowiedz
avatar soliter
3 5

@piotrs72: Jeśli już koniecznie, to Jaśnie Pani ;) Papier potwierdza, że pies te konkretne geny posiada. Jest po tych, konkretnych przodkach. Można wejść do internetu, sprawdzić jak wyglądali przodkowie. Prześledzić cechy, jakie są przekazywane dalej. Znając imiona i przydomki rodziców, możemy przewidzieć chociażby to, co wyrośnie ze szczenięcia. Czy będzie w górnej czy dolnej granicy wagowej, wzrostowej wzorca. Nie wszystkie psy powinny być rozmnażane. Właśnie dlatego psy muszą jeździć na wystawy: inaczej nie otrzymają ocen, nie zostaną wychwycone wady, etc. Sytuacja opisana dotyczy najczęściej przypadku 'moja jest taka super, twój psiak też, zróbmy sobie szczeniaczki'. Nie na tym polega odpowiedzialne hodowanie! Nie mając pojęcia co jest w rodowodzie u psa i suczki, równie dobrze można połączyć psiaki spokrewnione, czy chociażby uwydatnić wady, które umknęły laikom. RASOWY = RODOWODOWY Nigdzie nie jest powiedziane, że każdego stać na psa rasowego. Schroniska są pełne piesków w typie. Adopcja to żaden dyshonor! Kundelek to taki sam psiak, też kocha, też czuje i też chce mieć swoje stadko. Zapraszam serdecznie na spotkanie w najbliższym oddziale Związku Kynologicznego, na którym jest odczytywane sprawozdanie finansowe. Trzeba być ignorantem jakich mało, by zakładać, że ZKwP zarabia kokosy. Wpływy przeznaczane są na organizację wystaw, zaś większość pracowników to pasjonaci - wolontariusze. Oczywiście, mam hodować po to, by innym żyło się lepiej...że też na to nie wpadłam...jak zwykle, najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy najmniej wiedzą -.-

Odpowiedz
avatar biala
2 4

@wampisia: Rodowody i składki członkowskie tańsze niż żwirek, tak? Aha. Zaprzeczasz sobie w kolejnych komentarzach więc odpowiadam Ci wyłącznie dlatego, że mam czas i chęci. Wystawianie kota w kategorii kastrata nie ma sensu z punktu widzenia hodowlanego więc nie strugaj głupa! Otóż nie każdy hodowca chce kota wyeksploatować i wyrzucić ale każdy sądzi według siebie, prawda? Wiem jak się dochodzi do najlepszych, dlatego napisałam to wyżej, a Ty to bezmyślnie przepisujesz, zamiast zrozumieć tekst pisany :) Otóż właśnie po to rozróżnia się zwierzaki 'na kolanka' i hodowlane, żeby te kolankowe nie startowały w wystawach (pobiera się za nie niższą cenę i zapisuje się brak udziału w wystawach w umowie), więc po raz kolejny proszę nie rób z siebie idiotki. Dlaczego jeśli 6/6 kociaków nadaje się do hodowli, to nie pilnujesz tego, aby dobre geny szły dalej, tylko sprzedajesz je jako niehodowlane? Czy tak postępuje dobry hodowca? Nie! Tak postępuje osoba nastawiona na zysk i już tłumaczę dlaczego. Ponieważ sama nie byłabyś w stanie utrzymać tylu zwierzaków albo nie masz chęci tylu utrzymywać ale nie chcesz, żeby trafiły do osoby, która zna się na hodowli i mogłaby stworzyć lub powiększyć własną, jednocześnie wtedy konkurując z Tobą. Gdyby hodowanie kotów było Twoją prawdziwą pasją (niezarobkową) i chciałabyś jak najlepiej dla tej rasy, to robiłabyś wszystko, żeby dobre geny Twoich kotów były powielane, a nie robisz tego- z kaprysu, z niewiedzy, a może z wyrafinowania? A historię o tym, że nie zwróciły Ci się pieniądze za wystawy kotów, możesz sobie włożyć między bajki albo lepiej- powiedz użytkownikom ile kosztują takie wystawy DOKŁADNIE i ile kosztują inne rzeczy, a wtedy każdy sam sobie policzy :)

Odpowiedz
avatar wampisia
-1 3

@biala: zacznę od końca: pierwszy rok wystaw mojego kocura, to 30 000zł. słownie: trzydzieści tysięcy, żeby dojść do tytulu Grand International Champion. w to wlicza się oplata za wystawę, dojazd, nocleg, wyżywienie... Po drugie: jeśli sprzedam dwa kociaki z całego miotu, to chyba udostępniam te geny dalej, prawda? jeśli wypuszczę cały miot, i kolejny, i kolejny, po tym samym ojcu, to niedługo nie będę mogła kupić sobie kotki, bo okaże się spokrewniona z kocurem. to jest problem wielu hodowli, co to właśnie wszystko sprzedają, jak leci, do rozmnażania. dobry hodowca wie, że nie można zalać "rynku" konkretną pulą genetyczną. trzeba sprowadzać zza granicy, żeby właśnie nie doszło to inbreedu w pewnym momencie. u mnie koty nakolankowe nie mają zapisu w umowie zabraniającego startu w wystawie. cztery maluchy z ostatnich dwóch miotów właśnie uczą się pozycji wystawowej, bo właściciele CHCĄ jeździć, a ja im w tym pomogę: w przygotowaniu kota, w przybraniu klatki i na samej wystawie. mimo, że robią mi konkurencję np w kolorze. i powiedz mi... w czym ci te wykastrowane/wysterylizowane rasowce tak przeszkadzają? proszę, nie zaglądaj nikomu do portfela, bo to nieładnie.

Odpowiedz
avatar wampisia
-1 3

@biala: ty się uparłaś, że hodowla jest niemoralna, zła i niedobra i tyle. koniec mojego wkładu w tą dyskusję.

Odpowiedz
avatar biala
-2 2

@wampisia: A Ty się uparłaś, że każdy debil z kasą może hodowle założyć. Możemy tak w nieskończoność sobie wpierać na co kto się uparł, tylko po co? Widzisz, tu dochodzimy to tego, jak często wypuszczasz te kolejne mioty, że obawiasz się o spokrewnienie. I nie mówię, że masz sprzedawać wszystko jak leci, tylko osobniki najlepsze- powiedz mi jesteś tak głupia, że nie możesz doczytać ze zrozumieniem jednego zdania, czy tylko tak na złość udajesz? Wyraźnie napisałam NAJLEPSZE. A jeśli się trafi cały miot idealny, to cały miot powinien iść dalej. Niczym mi nie przeszkadzają kastrowane i sterylizowane zwierzaki, to hobby jak każde inne, po prostu nie ma wkładu w hodowlę z biologicznego punktu widzenia. A zaglądać będę do portfela każdemu, kto będzie wciskał publicznie kit na temat tego, że wszyscy na hodowli zarabiają, tylko nie on. "Nie, co to, to nie ja, Ja jestem najbiedniejsza." Skoro na wystawy kocura w pierwszym roku wydałaś 30 000, co przypominam jest kwotą WZGLĘDNĄ, bo mogłaś wybierać droższe lub tańsze hotele, transport, kocyki, klateczki itp. to jeszcze się elegancko pochwal za ile sprzedajesz kota 'na kolanka' a za ile wystawowego. Bo jak na razie, jako jeden z tych biednych hodowców, to chwalisz się ile wydajesz ale ile zarabiasz, to już nie mówisz :) co jest oczywiste, bo okazało by się, że faktycznie na tym zarabiasz. Poza tym nie zapominajmy, że wydatek na zdobycie tytułu jest JEDNORAZOWY, raz zdobytego tytułu nikt mu już nie odbierze. To wspaniale, że kochasz koty, dbasz o nie i wystawiasz ale to za mało, żeby nazwać się hodowcą. Podkreślam- hodowca dba o rozwój rasy, za tym idą lata nauki genetyki, genotypów i fenotypów danej razy, tajniki hodowli, cała historia rasy. Sprzedawanie kotów po GI Championie wedle kaprysu- co sama podkreślasz, nie przyczynia się rasie. Po prostu nie i koniec, to nie jest prawdziwa hodowla, tylko sprzedawanie kotów jak Ci się podoba.

Odpowiedz
avatar BasiaBlue
0 2

@biala: Kastrowane zwierzaki wkład w hodowlę mają choćby taki, że ujawniają różne geny, które niosą rodzice. Czyli, jeśli chcemy rozwijać jakąś konkretną cechę w ramach rasy, np chcemy żeby koty z naszej hodowli miały szczególnie wysoko osadzone uszy, albo: żeby łatwiej było zobrazować to o czym mówię: konkretne kolory, to łączymy kotkę o konkretnym ubarwieniu z kocurem o konkretnym ubarwieniu. Analizujemy ich rodziców, dziadków, inne mioty matek itd (co możemy zrobić mając rodowody kotów) i oceniamy, jakie kolory, każdy z kotów może nieść. A potem obserwujemy mioty i na tej podstawie oceniamy jakie kolory faktycznie niesie nasza kotka. Dzięki temu możemy dobrać jej partnera tak, aby osiągać kocięta o wybranym przez nas umaszczeniu. Ponadto, juz z bardzo pośrednio biologicznego punktu widzenia: kastraty, które biorą udział w wystawach, budują "markę" hodowli w społeczności, co z kolei później może ułatwić kupno kotki hodowlanej lub umówienie randki z kocurem. A co do kosztów: większość odpowiedzialnych hodowców nie zarabia na hodowli. Wampisia podała wcześniej orientacyjny koszt kota do hodowli, więc odniosę sie do tego. Kotkę kryjemy raz na rok, urodzi się średnio 5-6 kociąt. Nawet sprzedając je wszystkie do hodowli, jak dobrze pójdzie ledwo pokryjemy koszt roku wystaw jednego kota. Ok, wydatek na zdobycie tytułu był jednorazowy, ale hodowla to nie tylko jeden kot: z każdym kolejnym trzeba znowu zainwestować w wystawy i tylko w części da się to logistycznie zorganizować tak, żeby jechać "za jednym zamachem" z dwoma kotami. Bo wystarczy, że jeden raz nie dostanie certyfikatu, kiedy drugi dostał i już rozjeżdża nam się harmonogram. Nie wspominając już o tym, że zazwyczaj na kolejną kotkę zostawia się jedną z któregoś z miotów i wtedy dla niej cały cykl wystawowy zaczyna się kiedy jej matka już swój kończy. No i część kosztów jest "od kota" więc płacimy za każdego (udział, klatka, badanie weterynaryjne). Do tego dochodzi koszt krycia (jeśli nie mamy w hodowli własnego kocura, jeśli mamy to on tez musi zrobić tytuły), koszt utrzymania, weterynarza, szczepień i odrobaczeń (także kociąt). I te koszty są stałe, niezależnie od tego, czy w danym roku nasza kotka urodziła 6 kociąt które sprzedały się do hodowli, czy 3 na kolanka(średnio 1/3-1/4 ceny). A jeśli jeszcze - nie daj Boże - przyplącze się jakiś problem zdrowotny, to koszty zwiększają się niewyobrażalnie. Jezeli nie prowadzisz hodowli na wielką skalę a jednocześnie prowadzisz hodowlę odpowiedzialnie, nie ma szans że będziesz na tym zarabiać.

Odpowiedz
avatar biala
2 2

@BasiaBlue: Pięknie wytłumaczyłaś jak dojść do danej cechy ale nadal kastraty nie mają znaczenia z poziomu biologicznego, a jedynie przynoszą renomę i tytuły hodowli :) Dlatego piszę, że wystawianie kastrata to jest bardziej hobby, bo cechy które podałaś u większości zwierząt można zaobserwować przed wydaniem do nowego domu. Szczerze mówiąc to wiem, jak to wygląda "od środka" ale irytuje mnie głupota w rodowodowych hodowlach (jak sprzedawanie kotów od kaprysu, zbyt częste krycie). Znam kilka hodowli, w których jest jeden samiec i np. dwie samice i pokrywane są co rok na zmianę, czyli przynoszących zyski. Prawda jest taka, że hodowla rodowodowych zwierząt jest kosztowna ale mądrze prowadzona jednak te zyski przynosi, małe, bo małe, nie da się z tego wyżyć ale na smakołyk czy nową zabawkę zawsze będzie. Dlatego wkurza mnie krzyk wielkich hodowców, których głównym argumentem przeciw pseudohodowlom jest 'oni zarabiają, a my nie'. I o to mi głównie chodzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Po 8 latach pracy w lecznicach dochodzę do wniosku, że im większe właściciel ma kompleksy tym bardziej chce, żeby jego pupil był super rasowy. A nie ma zwierząt, które cierpią z powodu wszystkich możliwych chorób, niż te z pseudo-hodowli. A zwierzaki cierpią, bo chów wsobny, bo nieprawidłowe żywienie, suki rodzą po każdej cieczce, bez możliwości zregenerowania. Kilka razy zdarzało mi się mieć wezwanie do takiego miejsca, i za każdym razem jestem w szoku, że ktoś może tak wykorzystywać zwierzęta. Niestety walka z pseudo hodowcami jest jak walka z wiatrakami. Dlatego tak cieszy mnie, że są hodowcy, którzy dbają o geny a co za to idzie o zdrowie. I oczywiście nie chodzi mi o to, że psy nierasowe są złe, tylko o to, że silenie się na masową produkcję zwierząt przypominających rasowe i to jak najmniejszym kosztem jest tragiczne w skutkach.

Odpowiedz
avatar biala
5 7

@soliter: Wszystko pięknie ładnie ale... Właściwie wychodzi na to, że kupując psa z 'oryginalnym' rodowodem ale 'na kolanka' również kupujesz psa z wadami! Tylko płacisz więcej, bo właściciel więcej wystaw zaliczył i ma segregator z całą papierologią. Trzeba tępić pseudohodowle ale nie widzę sensu w kupowaniu psa za kilka tysięcy, skoro jest 'wadliwy' i będzie pełnił funkcje zwykłego kundelka. Dlatego ludzie kupują psy za 500zł- bo pies, którego właściciel nie jeździ po wystawach i nie wydaje kilkuset złotych na drzewa genealogiczne nie traci swoich genów. Nadal jest psem rasowym. Nie zgodzę się też z tym, że Ci prawdziwi hodowcy nie zarabiają na zwierzakach. Zarabiają, a przynajmniej koszty się zwracają. Bo tak naprawdę nie powinno być zwierzaków 'na kolanka', skoro zwierz ma wady dyskwalifikujące wystawy i rozród, to powinien być oddawany za darmo, bo właśnie jest w typie rasy a nie rasowy. Wiem, że cała ta dyskusja jest po to, żeby uczulać na pseudohodowle ale tłumaczenia hodowców, jacy to oni są biedni, bo mają tak kosztowne hobby i dlaczego rasowy to jest ten pies akurat od nich, a nie od kogoś innego są strasznie pokrętne.

Odpowiedz
avatar soliter
2 4

@biala: Psiaki kolankowe, czyli pety, owszem, wady posiadają. Mówimy tu najczęściej o drobnych wadach 'wizualnych', które nie przeszkadzają w codziennym życiu. Jest też inna opcja. Hodowca CHCE aby psiak trafił do zwykłego, kochającego domu a nie na wystawy. Również sprzeda takie szczenię taniej, mając na uwadze fakt, że psiak będzie rozpieszczany, kochany i zostanie 'oczkiem w głowie' właścicieli. Taka sytuacja jest naprawdę częsta, kiedy hodowca oferuje to samo szczenię jako kolankowe LUB wystawowe (pies bez wad) w różnych cenach. Kupując za 500zł...no dobra, ja się śmieję, że należy się cieszyć, że nie miauczy. NIE WIADOMO czy jest to pies danej rasy. UFAMY pseudohodowcy, że mówi nam PRAWDĘ :D W przypadku maltańczyka są to mixy wszystkiego co białe (chociaż z łatkami też widziałam)...mają masę wad, które jako hodowca dostrzegam natychmiast...wiadomo, im więcej człowiek się napatrzy tym szybciej wychwytuje szczegóły. A szczegóły potrafią wysłać taką psinę prosto do schroniska! Maltańczyk nie uczula. Mixy a i owszem...i co z tego, że niby rasowy? Jak córcia kicha i się drapie...? Piesek miał być mały, do mieszkanka a urosło mu się do 8 kg? Takich akcji jest mnóstwo... Jest opcja 'za darmo'. Owszem. Adopcja psiaka rasowego, najczęściej championa po sterylizacji/ kastracji. Nieraz hodowca mając na uwadze dobro suczki (która np. rodzi tylko przy pomocy cesarki), szuka dla niej dobrego domu. Takie kilkuletnie psiaki trafiają wyłącznie do starannie wyselekcjonowanych domów, gdzie mają gwarancję najlepszej opieki. No fakt, zapomniałam...wszyscy chcą szczeniaczka :)Przypominam tylko, że np. maltańczyki żyją bardzo długo, ok. 18 lat. Ja nie przedstawiam się jako ta biedna. Wyczulam tylko, że jest masa kosztów, o których przeciętny Kowalski nie ma pojęcia. Nie zastanawiam się czy odmówić psiakom tego czy tamtego, po prostu płacę. I cholera mnie bierze, jak widzę zagrzybione psy z wadami, sprzedawane jako super miniatury po kilkaset złotych. Pseuduchy są bezczelne i wyrachowane, chciałabym aby więcej osób było tego świadomych.

Odpowiedz
avatar Cynamonka
1 1

@biala: Tylko że kupując psa z pseudo wcale nie masz pewności, że pies będzie podobny do rasowego. Nie masz udokumentowanych przodków, nie możesz sprawdzić, jakie cechy rasy przejawiali, na jakie choroby chorowali albo jaki mieli charakter. Nawet nie masz pewności, że ten pies jest potomkiem czystej krwi, a nie mieszanką innych ras. Pety na kolanka zazwyczaj mają nieduże wady i są sprzedawane nie dlatego, że są w typie rasy i w ogóle jakies pokraki genetyczne, a np. dlatego, że hodowca woli poświęcić czas, siły i pieniądze na inwestowanie w psa najdoskonalszego z miotu. Taki mały przykład na to, że rodowód jest ważny – psiny wyglądają jak labradory, badania genetyczne nie zostawiły złudzeń. http://www.nationalcanineresearchcouncil.com/uploaded_files/tinymce/Lab%20ID%20Poster.pdf Kupujesz labradora, bo to kochany pies dla dzieci, a on ma w genach rotweilera.

Odpowiedz
avatar BasiaBlue
1 1

@biala: To nieprawda, że zwierzak na kolanka = zwierzak z wadami. Odniosę się do kotów, bo o psach nie mam większego pojęcia, choć wyobrażam sobie, że działa to podobnie. Odpowiedzialny hodowca zatrzyma do hodowli pojedyncze kociaki: takie które po pierwsze najlepiej rokują z punktu widzenia wzorca rasy, po drugie pasują charakterem (kot hodowlany musi jeździć na wystawy, odpowiedzialny hodowca nie skaże na to kota lękliwego) a po trzecie: najbardziej pasują do planów hodowcy: np. w przypadku maine coonów, które mają szeroką paletę umaszczeń, jako hodowca mogę chcieć się skoncentrować na rozwijaniu jakiegoś konkretnego wariantu kolorystycznego. Z punktu widzenia wzorca rasy kolor nie ma znaczenia, a z punktu widzenia wizji hodowcy: może mieć. Poza tym wzorzec rasy jest wzorcem rasy co nie znaczy, że koty go spełniające są wszystkie identyczne. Jeden ma bardziej puszysty ogon, drugi mniej. Jeden ma 7kg, drugi 9. To że któryś jest bliższy ideału niż inny, to nie znaczy, że ten inny ma wady. Koty nakolankowe jak najbardziej mogą brać udział w wystawach. Moja osobista kocica, kastratka, odnosi całkiem spore sukcesy przy okazji wyrabiając "markę" hodowli z której pochodzi. Bo kot rasowy nosi przydomek, który identyfikuje jego hodowlę pochodzenia. Czasami, w dobrej hodowli niezwykle rzadko, rodzi się kociak, który odbiega od wzorca rasy. Wtedy odpowiedzialny hodowca sprzedaje go wyraznie taniej i zastrzega w umowie, że kot nie będzie brał udziału w wystawach. Czym więc różni się taki kot od kota z pseudohodowli? Oczywiście rodowodem, który nie jest - jak niektórzy myślą - zbędnym papierem. Rodowód jest dokumentem, który gwarantuje nam, że zwierzę po pierwsze faktycznie jest danej rasy, po drugie, że nie pochodzi z inbreedu,a także że rodzice byli przebadani na niektóre straszne choroby. Dzięki temu, wiemy jak będzie wyglądało (dzięki czemu nie kupimy bardzo dynamicznego, potrzebującego ruchu zwierzaka osobie o ograniczonej sprawności ruchowej, rasy agresywnej rodzinie z małym dzieckiem itd, kota który będzie ważył 10kg komuś, kto nie może nosić ciężkich rzeczy itd). W przypadku pseuduchów nigdy nie będziemy tego wiedzieć, nie mamy pojęcia o rodzicach i dziadkach, o cechach kupowanego zwierzaka. Kupujemy - nomen omen - kota w worku. Jeżeli nam to pasuje: schroniska są pełne wielorasowych psów czy kotów, które potrzebują miłości tak samo, jak każde inne. I jeszcze uwaga na temat "powinności" wysyłania do hodowli wszystkich kociąt, które nadają się pod względem dopasowania do wzorca: tak jak już ktoś napisał, takie działanie byłoby bardzo nieodpowiedzialne ponieważ w krótkim czasie doprowadziłoby do tego, że wszystkie koty byłyby spokrewnione zbyt blisko, żeby można je było krzyżować.

Odpowiedz
avatar biala
-1 1

@BasiaBlue: Ludzie dlaczego myślicie, że ja popieram pseudohodowle? Absolutnie nie! I nie kupiłabym zwierza z takiego miejsca! Nie przekonujcie mnie o tym jakie to złe i niewłaściwe, bo tyle to ja wiem. Ja tylko mówię, że hodowle zrzeszone w związkach niekoniecznie są prawdziwymi hodowlami. A argument za tym, że nie można wszystkich dobrych młodych sprzedawać jako wystawowe, bo wszystkie w końcu będą spokrewnione jest chory, bo w skali Europy czy Świata, to pokrewieństwo nigdy nie będzie zagrażające. Właśnie przeciwnie, jeśli będzie tylko kilka osobników hodowlanych to wtedy jest prawdopodobieństwo, że będą spokrewnione. Myślcie logicznie. A co do inbreedu (czyli chowu wsobnego) w przypadku niektórych zwierząt jest on wymagany, dla utrwalenia pożądanych cech i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, tak się robi od lat. Co do temperamentu zwierzaka, to owszem dana rasa najczęściej posiada dane cechy ale niekoniecznie i wcale nie jest to wadą. Dlatego kupując psa z najwspanialszej hodowli, który powinien być leniwym kanapowcem, mogę trafić na puchatego wariata z niewyczerpaną energią. Każde zwierzę ma indywidualny temperament, jak człowiek charakter i kupując rasowego mam WIĘKSZE PRAWDOPODOBIEŃSTWO otrzymania zwierzaka z pożądanymi cechami ale gwarancji nie mam nigdy.

Odpowiedz
avatar BasiaBlue
1 1

@biala: Świetnie, że jesteś przeciwko pseudohodowlom, tylko sama piszesz, że koty z hodowli sprzedawane na kolanka i z pseudo nie różnią się zasadniczo niczym poza ceną. A ja twierdzę, ze różnią sie tym wszystkim, co gwarantuje rodowód. To, że sa jakieś pojedyncze przypadki w których inbreed może być zastosowany (w konkretnych, kontorlowanych warunkach, przez kompetentnych ludzi), to jeszcze nie jest argument, że każdy może sobie kryć siostry braćmi. Nie i to chyba jest oczywiste. Co do spokrewnienia: pewnie, że na skalę świata wygląda to inaczej, ale uwierz mi, gdyby hodowca miał sprzedawać wszystkie dobre kocięta do hodowli, większość z nich i tak zostałaby w kraju. A przy takiej skali, po kilku pokoleniach już zaczęłoby się robić ciasno. Zgadzam się że w ramach każdej rasy są różne indywidualne temperamenty, ale jednak one trzymają się danej charakterystyki i za to prawdopodobieństwo, że pies wyrośnie na leniwego kanapowca także płacisz. I na koniec: kupując zwierzę z hodowli, obok wspomnianych wcześniej gwarancji co do przodków i prawdopodobieństwa jeśli chodzi o cechy, dochodzi jeszcze to, co powinno być absolutną normą, a mianowicie gwarancja, że zwierzę wychowało się w dobrych warunkach, było poprawnie socjalizowane, nie jest agresywne itd. I oczywiście nie zawsze tak to działa: niestety zdarzają się hodowle, które traktują zwierzęta w sposób karygodny. I w pełni się zgadzam, że coś takiego powinno być tępione i piętnowane tak samo jak pseudohodowle. Jedyna różnica jest taka, że w przypadku złych hodowli, związek ma jakieś możliwości weryfikacji co się dzieje i interwencji.

Odpowiedz
avatar biala
0 0

@BasiaBlue: Patrz szerzej- nigdzie nie mówię o samych kotach, a ogólnie o zwierzakach. I proszę Cię, nie wkładaj mi w usta rzeczy, których nie powiedziałam (ani nie napisałam), bo wcale nie twierdzę, że takie zwierzaki się nie różnią. Jestem przeciwna pseudohodowlom i hodowlom "rodowodowym" prowadzonym przez niekompetentnych ludzi. Z inbreedem to samo, no czy tak trudno przeczytać i zrozumieć to, co napisałam? Czy ja mówię że trzeba tak kryć i że tak kryje się zawsze? Litości!!! Z ostatnim akapitem się w pełni z Tobą zgadzam, tylko teoria to jedno, a praktyka drugie- nie słyszałam o przypadku ukarania hodowli przez związek, jeśli takie znasz, podziel się.

Odpowiedz
avatar Grav
1 3

Moi rodzice z tego tytułu dali spokój z labradorami. Zostały im ich ukochane 3 suczki i zero hodowania. Natomiast jest chyba w przygotowaniu nowelizacja ustawy, że wszelkie "podhodowle" musiałyby mieć upoważnienie z ZKWP, może się wtedy nieco ukróci...

Odpowiedz
avatar piotrs72
7 9

@Grav: I to mnie właśnie wkurza! USTAWA ma wszystko rozwiązać. To jak z taksówkarzami, czy notariuszami -- mówią, że muszą być egazminy, że musi być selekcja, by ,,chronić klienta'', albo ,,dla dobra psów''. A okazuje się że certyfikowana p. notariusz robi błąd, to ,,się zdarza'', tak samo złe warunki w hodowlach certyfikowanych ,,to margines'', a jak ktoś ma psy i jego ukochana suczka urodzi, to od razu robi się ,,pseudohodowcę''. Trzeba walczyć z hodowlami w których psy mają złe warunki -- niezależnie czy są zarejestrowane w ZKwP, czy nie. A nie walczyć z tymi w których psy mają dobre warunki -- nawet jeśli nie należą one do związku. Ważne są psy, a nie cholerne papierki i rodowody.

Odpowiedz
avatar cija
10 12

Uroczy tekst. "Dlaczego zrzeszeni hodowcy sprzedają psy drogo - bo bulą stokrotnie na swój Związek". Co winduje ceny i czyni oszustwo jeszcze bardziej opłacalnym. A reszta różnic - jak się trafi...

Odpowiedz
avatar soliter
1 1

@cija: Opłaty na poczet papierologii to tylko kropla w morzu wydatków...hoduję psy które rzeczywiście, na tle innych ras wyglądają na wyjątkowo drogie. Po prostu są drogie w utrzymaniu. Sama pielęgnacja włosa pochłania horrendalne kwoty, pisać o tym można tomy. Ciężko wytłumaczyć to komuś, kto nie widział tego na własne oczy albo nie ma hodowli 'w rodzinie'...

Odpowiedz
avatar qaro
-1 5

A matko, jaki to wszystko ma sens?! Szczeniak musi kosztować fortunę, bo musi mieć za sobą kilka wystaw i być super-hiper wzorcowy i używać pewnie odpowiedniego dla rasy kremu pod oczy i lakieru do sierści? Przecież to jest absurd! Oczywiście jak każdy człowiek przy zdrowych zmysłach, jestem przeciwna hodowlom, w których zwierzęta nie mają zapewnionych odpowiednich warunków zdrowotnych, sanitarnych itd. Ale czy ciąganie zwierzaka po wystawach i nakładanie na niego tony kosmetyków też nie jest męczeniem??? Jak widzę migawki z wystaw, gdzie pies stoi przed sędzią, a właściciel poprawia mu pozycję ogona czy łap, to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. To jest zaspokajanie pustej próżności człowieka i jego chorych ambicji. Kojarzy mi się to z konkursami piękności dla dzieci w Stanach. W dodatku, jak już ktoś wspomniał, z psów rasowych robi się karykatury, które nie mogą normalnie funkcjonować, bo mają za krótkie pyski, za długie łapy, czy może za małego wacka. A "przekrzywione uszko obniża cenę", litości! Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na autentyczne zamiłowanie, czy nawet miłość do psów? One mają być naszymi przyjaciółmi i towarzyszami, a nie narzędziem do zaspokajania chorych ambicji!

Odpowiedz
avatar Tsukushi
0 2

@qaro: a jak inaczej chcesz ocenić stan i kondycje psa? Jak chcesz inaczej kontrolować czy hodowca spełnia swoje obowiązki? Tym psom na wystawach nie dzieje się żadna krzywda... są od małego przyzwyczajone do wystawy i dla nich to najzwyklejsza rzecz na świecie. Mają gdzieś inne psy i ludzi. Pomaga to nawet w socjalizacji psa z ludźmi. A psy z tak zwanych pseudohodowli mają pełno wad genetycznych, gdyż ich rodzice nie byli sprawdzani. Ile ja znam ludzi którzy kpuili owczarka bez papierów albo labradora, a gdy ukończył pół roku okazywało się, że ma poważna wadę genetyczną jaką jest dysplazja stawów biodrowych, bo rodzice nie byli badani. I na tym cierpi zwierze, bo taki pies jest na ogół do uśpienia. Albo rozmnażanie rodzeństwa, albo matki i syna... to jest norma... Po to są hodowcy ZKwP żeby takich psów nie było, a związek i wystawy są po to by to kontrolować. Oczywiście, że zdarzyły się błędy, bo genetyka to ciężka nauka i jak ktoś wspomniał niektóre psy na tym ucierpiały, ale to właśnie Ci hodowcy teraz naprawiają to co rozwalili a co robią ci pseudohodowcy? Oni pogłębiają te wady i tworzą nowe i gorsze... pomijając, że gdybyśmy mieli na pseudach polegać to byśmy nie mieli żadnych psów rasowych.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2014 o 19:04

avatar biala
0 4

@Tsukushi: Dysplazja może wyjść praktycznie zawsze i to ZWŁASZCZA u niektórych rasowych i rodowodowych i nie jest zależna wyłącznie od genów. Szczerze wątpię, by każdy z nierasowym psiakiem jeździł do klinik weterynaryjnych z RTG na badanie psa pod kątem dysplazji. Psy z dysplazją NIE są na ogół do uśpienia. Wybacz ale wyglądasz na kolejnego pseudoznawcę broniącego świętych hodowli, a nie mającego o nich większego pojęcia.

Odpowiedz
avatar Tsukushi
1 3

@biala: nie jedyne, ale główne... u samojedów jeśli rodzice nie byli badani szansa na dysplazje u szczeniaków to 20%... jeśli byli badani około 3%... jest różnica? Jest! No właśnie z nierasowymi nikt nie jeździ więc są one w gronie ryzyka... Poza tym wkurza mnie, że Ci pseudohodowcy już od jakiegoś czasu życzą sobie za swoje psy od 1000 do nawet i 4000 zł... czyli dokładnie tyle co hodowcy ZKwP... z tą różnica, że hodowca wydaje grubą kase na wystawy, badania, leczenie, karme, a pseuduch ledwo podstawowe szczepienia i jakąś beznadziejną karmę i dopuszcza suke co cieczkę i zbija na tym fortune...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2014 o 19:20

avatar qaro
1 3

@Tsukushi: zawsze mi się wydawało, że od oceny stanu i kondycji psa są weterynarze, a nie sędziowie i specjalistyczne kosmetyki. Tak jak napisałam - jestem przeciwna hodowlom, w których psy mają złe warunki, ale czy nie dałoby się znaleźć złotego środka pomiędzy takimi pseudohodowlami, a snobistycznymi (sorry, ale tak uważam) superrodowodowo-wystawowo-wzorcowo-rasowo... itd. itp.? No musi się znaleźć jakiś sposób. Czy nie powinno być tak, żeby hodowle były kontrolowane tak, by krzyżowane były ze sobą zdrowe psy, niespokrewnione ze sobą, przebadane przez weterynarza. Kontroli powinny podlegać warunki bytowe zwierząt, sposób ich odżywiania (w zasadzie to by podchodzilo pod kontrolę stanu zdrowia). To by tworzyło miejsce dla osob, które chcą mieć psa określonej rasy (czy "typu" określonej rasy), którą wybierają ze względu na charakter psa, czy jego wygląd. Jest wiele osób, którym klapnięte ucho ukochanego psa nie będzie przeszkadzać i nieważny będzie dla nich rodowód do siedmiu pokoleń wstecz, imię rodowodowe, miejsce na wystawie itp. A snoby niech kupują za grube tysiące;-) A pseudohodowcy mogą sobie życzyć za swoje psy ile dusza zapragnie, skoro ktoś jest skłonny im tyle zapłacić.

Odpowiedz
avatar wampisia
-1 5

@Tsukushi: do bialej nie docierają żadne argumenty, uparla się, że hodowla jest zła i tyle... my wcale nie twierdzimy, że rasowce są the best, a kundelki be. tyle, że po psie czy kocie rasowym spodziewasz się też określonych cech charakteru. i nie ma co wieszać, notabene, psów na ludziach, którzy chcą rasowego. tylko niech on będzie rasowy, z potwierdzonymi przodkami, których można w każdej chwili sprawdzić a nie NN.

Odpowiedz
avatar Tsukushi
-1 1

@qaro: Skoro uważasz, że rodowód to bycie snobem to ok, ale dla mnie np. rodowód 4 pokolenia wstecz jest ważny, bo jak chciałabym mieć hodowle i umówiłabym się z jakimś innym hodowcą to fajnie jest mieć dokument, w którym można sprawdzić czy przypadkiem oba nie mają tego samego przodka czyli czy nie są krzyżowane w rodzinie. Już taka granica jest, a wiesz jaka? Hodowle użytkowe ZKwP... muszą zaliczyć tylko podstawowe wystawy, a reszta jest uzależniona od ich użytkowości i wytrzymałości. Podlegają próbom pracy zamiast wystaw. Wystarczy poszukać. Nie uważam, że hodowcy to super ludzie, bo snoby się zdarzają, ale zdarzają się tak samo jak w każdej innej grupie społecznej. Poza tym pokaż mi pseudohodowce którego psy nadawałyby się do dogoterapii albo do policji... znajdź mi taką, której psy nadawałyby się do pasterstwa... niema takich!

Odpowiedz
avatar soliter
1 3

@qaro: Jest sens. Bo każdy, kto chce kupić psa danej rasy, patrzy na zdjęcia osobników idealnych. Takiego psa chce, za takiego płaci. Jeśli po czasie okazuje się, że został oszukany...? Pal licho, jeśli pies jest za duży/ za mały. Ale co jeśli ma mieszkać z alergikiem a ma zamiast włosów sierść? Na dodatek zaczyna linieć...? Otóż nie wszyscy jesteśmy tacy cacy - spora część leci psa wyrzucić, z auta, pod schronisko, w lesie... Nie ma to absolutnie nic wspólnego z kochaniem stworzenia. Kocha się każde, bez względu na wygląd. Nie zgadzam się, że wystawy są złem wcielonym. Jeśli właściciel wystawy lubi to i potrafi sprawić, aby jego pies je polubił również. Swego czasu umieszczaliśmy w sieci filmiki pokazujące, że wystawa to nic strasznego. Pomijam wszelkiej maści świry. Te są wszędzie... Nie jestem za 'ulepszaniem' na siłę ras. Ani za miniaturyzacją. Ani ja ani wielu innych. Dostrzegam jak pozmieniały się rasy przez lata i jestem lekko przerażona. Myślę, że nie ja jedna. Ale utrzymanie rasy w karbach wzorca FCI jest priorytetem. Inaczej rasa znana jako taka, z konkretnych cech...przestanie istnieć.

Odpowiedz
avatar biala
1 3

@wampisia: Na nic się nie uparłam tłoku ale żeby to zakumać, to trzeba jeszcze chcieć :) Hodowla jest wskazana i potrzebna ale hodowla mądra, a nie hodowla debila, który próbuje się dorobić na zwierzakach, a od pseudohodowcy różni się tylko tym, że stać go było na zwierzaki rodowodowe. Mądry hodowca, to taki, który uczy się genetyki i tajników hodowli, a nie taki jak Ty, który sprzedaje zwierzęta w zależności od kaprysu- co sama przyznałaś. Prawda jest taka, że zwierzęta, które nadają się na wystawy, powinny być sprzedawane jako wystawowe (czyli drożej), a hodowca macierzysty powinien dopilnować aby dobre geny szły dalej i się rozpowszechniały. Natomiast zwierzęta 'na kolanka' powinny być prawdziwą rzadkością i powinny być oddawane za darmo. Tylko wtedy hodowle miałyby sens i tyko wtedy można byłoby powiedzieć 'nie hoduję dla pieniędzy, tylko dla przyjemności i dobra rasy'. Eliminowało by to niedouczonych dorobkiewiczów.

Odpowiedz
avatar lelebr
3 3

@Tsukushi: "Poza tym pokaż mi pseudohodowce którego psy nadawałyby się do dogoterapii albo do policji... znajdź mi taką, której psy nadawałyby się do pasterstwa... niema takich!" Z tym jednym do końca się jednak nie zgodzę. Do dogoterapii wykorzystywane są też kundelki, najważniejszy jest charakter psa. Owszem, łatwiej przewidzieć określone zachowania psa z rodowodem, bo posiada cechy odpowiednie i pożądane dla swojej rasy, jednak najważniejszy jest zawsze charakter konkretnego psa. Co do psów policyjnych też zdarzają się psy bez rodowodów, ale te już muszą w jakimś tam stopniu odpowiadać wzorcowi rasy

Odpowiedz
avatar sajko
-1 3

@biala: Po pierwsze zluzuj trochę chamko. Po drugie skąd ty możesz cokolwiek wiedzieć o profesjonalnej hodowli zwierząt? Wypowiadasz jak jakaś znawczyni z Pipidówy Dolnej, te twoje ,,mundre" wywody nadają się an forum kafeterii.

Odpowiedz
avatar qaro
-2 2

@Tsukushi: Jeśli są hodowle użytkowe, to bardzo dobrze, ale po raz kolejny pytam - po co te wystawy (które też muszą "zaliczyć"). Weterynarz powinien określić czy pies jest rasowy, czy nie i tyle. A jeśli chodzi o psy pasterskie, to teraz mocno przesadziłeś, bo pies pasterski towarzyszy człowiekowi od wieków i nikt mi nie wmówi, że od początku były brane z super hodowli;-) @soliter: Zaręczam ci, że nie każdy chce psa "idealnego". Ja mam sunię goldenkę (oj, przepraszam - w typie goldena;-) kupioną dziesięć lat temu w takiej, że tak powiem, domowej hodowli. Nie mam pojęcia na ile odpowiada wzorcowi rasy i na pewno na wystawach by odpadła, bo jak biegnie, to tak jakoś śmiesznie lekko boczkiem;-), ale jest śliczna, kochana i ma typowo "retrieverowy" charakter. I o to chodziło. A jesli chodzi o możliwe oszustwa, to gdyby hodowle były kontrolowane przez weterynarzy, to oszustw byłoby mniej. Załóżmy, że pies musiałby po prostu posiadać zaświadczenie od weterynarza o rasie i stanie zdrowia. Mnie by to wystarczyło, jestem pewna, że wielu osobom też.

Odpowiedz
avatar Tsukushi
1 1

@qaro: Chcesz żeby weterynarz określał rasę psa?? A co ma weterynarz do ras? To tak jakbyś wymagała od kardiologa, żeby prowadził Twoją ciąże i badał Ci jajniki... totalnie co innego. Niby jakąś tam wiedzę podstawową ma, ale chyba nie na tyle by zamienić się z ginekologiem. Weterynarze w większości nie mają pojęcia o rasach, a tym bardziej ich wzorcach (czy dany pies jest zgodny ze wzorcem). Tym się zajmuje KYNOLOG, a na wystawach psy oceniają sędziowie kynologiczni. I uważasz, że byłoby mniej przekrętów z weterynarzami? Haha to się przejedź do byle jakiej gminy i zobacz jakie układy mają weterynarze z rolnikami, burmistrzami i jak tam jedna łapa kryje drugą. Znam przypadki, że psy były wręcz zagłodzone, a weterynarz nie widział problemu, bo to jakiś kumpel burmistrza... W ZKwP zdarzają się też przekręty, ale mimo wszystko sędziowie nie znają hodowców...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2014 o 18:38

avatar qaro
0 0

@Tsukushi: Pewnie już nikt nie przeczyta... OK, więc niech rasę stwierdzi kynolog ze związku, nie ma problemu. Faktem jest, strzeliłam głupotę z tym weterynarzem, choć porównanie do kardiologa prowadzącego ciążę uważam za mocno przesadzone... Jeśli chodzi o weterynarzy, to nie mam na myśli każdego weta, który ma akurat gabinet na sąsiedniej ulicy. Niech by to byli niezależni specjaliści, którzy przyjeżdżaliby do hodowli gdy jest nowy miot i oceniali pieski. Wiadomo, to by musiało kosztować, cena pieska by wzrosła, ale na pewno ocena całego miotu byłaby tańsza niż przygotowanie każdego psiaka do wystawy. Z kolei przekręty to jest temat rzeka i chyba nie istnieje dziedzina, w której ich nie ma. Czy akurat wystawy mają być na nie lekiem? Wątpię. A tak z ciekawości - co się dzieje z pieskami, które mają "wady" i nie nadają się do wystaw?

Odpowiedz
avatar Tsukushi
0 0

@qaro: Ale przecież weterynarz przegląda miot. Hodowca musi wybrać się do weterynarza z całym miotem chociażby na głupie szczepienia i zrobienia chipa, który jest wymagany w hodowli. Weterynarz dokładnie ogląda miot, ale także jest przegląd miotu z ZKwP. Przychodzi kynolog i ocenia rasowość piesków. Cena by nie była niższa, bo szczeniaki nie są przygotowywane do wystaw. W jaki sposób w ogóle miałyby być? I pieski, które mają jakąś wadę mają po prostu w rodowodzie napis: "nie hodowlany" i nie mogą iść na wystawy. Taki szczeniak zostaje normalnie sprzedany przez hodowce, ale za niższą cenę.

Odpowiedz
avatar qaro
0 0

@Tsukushi: "Cena by nie była niższa, bo szczeniaki nie są przygotowywane do wystaw. W jaki sposób w ogóle miałyby być?" - napisałeś przedtem, że muszą zaliczyć podstawowe wystawy, dlatego założyłam, że każdy pies musi być do tego jakoś przygotowany. A ile w takim razie może kosztować niehodowlany szczeniak np. golden retrievera?

Odpowiedz
avatar Tsukushi
0 0

@qaro: Psy muszą zaliczyć podstawowe wystawy jako rodzice. Suka hodowlana i reproduktor muszą dostać prawa hodowlane czyli mieć zaliczone podstawowe wystawy i bardzo dobre oceny na nich, muszą przejść próby pracy (jeśli jest to rasa pracująca), muszą mieć badania genetyczne (niektóre rasy) i hodowca musi spełnić parę warunków. Szczeniaki nie są przygotowywane przez hodowce do wystaw. Są tylko odpowiednio socjalizowane i wychowywane (najważniejsze w życiu psa są właśnie pierwsze 4 tygodnie życia). Szczeniaka goldena retrievera nie wystawowego można dostać już za 800 zł. Wystawowy od 1200 (czasem 1000 zł).

Odpowiedz
avatar qaro
0 0

@Tsukushi: No i powoli dochodzimy do w miarę rozsądnej ceny;-) Swojego pieska (z "dzikiej" hodowli) kupiłam 10 lat temu za 600 zł. Być może gdybym wiedziała, że można kupić szczeniaka nie wystawowego (kurcze, to mi się kojarzy z towarem powystawowym;-), to kupiłabym w porządniejszej hodowli. Nadal jednak uważam wystawy za pomysł zaspokajający wyłącznie ludzkie ambicje. Sam napisałeś - przychodzi wet i ocenia, przychodzi kynolog i ocenia, próba pracy jeszcze OK, ale wypindrzanie pieska na wystawę i ustawianie go w odpowiedniej pozie... Sorry, moze niektóre psy to lubią, ale to jest takie... "niepsie" (gdyby chodziło o człowieka napisałabym niehumanitarne).

Odpowiedz
Udostępnij