Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od jakiegoś czasu pracuję w jednym z marketów należących do pewnej sieci.…

Od jakiegoś czasu pracuję w jednym z marketów należących do pewnej sieci. Chciałabym krótko opowiedzieć o piekielności, jaką widzę tam prawie co dzień.

Kierownik sklepu ma odgórnie narzucone, co musi zamawiać, w jakiej ilości i jak często, nawet jeśli się to zupełnie nie sprzedaje. W efekcie prawie codziennie na koniec dnia pracy wyrzucamy wielkie kartony mięsa, chleba i innych artykułów. Są rzeczy, które nie sprzedają się w ogóle, ani jedna sztuka, a i tak trzeba je zamówić i wystawić, a potem spisać na straty.

Bo ktoś "mądry" na stołku tak sobie wymyślił.

sklepy

by Kyu
Dodaj nowy komentarz
avatar Cytokina
11 15

Żabka? Właściciele wiedzieli na co się piszą, taka umowa. Jednak po co od razu wyrzucać? Nie można zrobić promocji żeby zminimalizować straty?

Odpowiedz
avatar fedya22
8 10

@Cytokina: dokładnie,zgadzam się:)

Odpowiedz
avatar Kyu
8 8

@Cytokina: Nie Żabka :) to duży sklep typu Biedronka, Lidl, Tesco... Nie można zrobić promocji, nie wolno. Leży, leży... i do śmieci. Nieraz całe kartony, ile przyszło, tyle wyrzucamy.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
9 9

@Kyu: akurat w Tesco, Lidlu i w Carrefourze jest specjalna półka z produktami tuż przed końcem terminu (dzień - dwa dni, które mają baardzo obniżone ceny. Często kupuję w ten sposób w Tesco jedzenie do pracy - przychodzę i jakieś mięso przecenione z 10 na 3... W Lidlu rzeczy przed terminem mają -25%, w Carrefourze nie wiem ile, ale też jest często dość spora obniżka...

Odpowiedz
avatar mesiash
0 0

@Kyu: "...bo wszystko co Polskie jest w modzie..." :)

Odpowiedz
avatar ziaja
4 4

@kalulumpa: W Polo i Kauflandzie też są takie półki, przynajmniej w "moich" sklepach.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
2 2

@ziaja: fakt, Kaufland u "mnie" też ma taką :)

Odpowiedz
avatar Kyu
1 3

@kalulumpa: Wymieniłam te sklepy, żeby zobrazować wielkość, rodzaj sklepu ;) nie pracuję w żadnym z nich.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 1

@Kyu: wiem, mówię jedynie, że wielkość i rodzaj sklepu nie dyktują jego polityki, bo inne sieci podobnej wielkości i rodzaju, są w stanie sprzedać dużą część towaru tuż przed terminem na zasadzie obniżki jego ceny ;)

Odpowiedz
avatar butelka
0 0

w lidlu ostatnio maja fajna polityke na przecenianie warzyw, ktore zaczynaja wychodzic i to czasami nawet z 5 zl na 50 groszy.

Odpowiedz
avatar samozwanczy
10 10

tu akurat chodzi o to że, niesamowite profity dostają właściciele sklepów jeśli zaopatrują się u danego producenta lub w danej hurtowni. Znajomy ma sklep i 2 razy w roku Pan z hurtowni funduje mu niesamowite wczasy :-)

Odpowiedz
avatar Kyu
9 9

@samozwanczy: Kierownik sam mówi, że gdyby to od niego zależało, to by pewnych rzeczy nie zamawiał w ogóle. Niestety, nie zależy. Pewnie ktoś niesamowite wczasy ma, nie wątpię... tylko raczej ktoś z tych wyżej postawionych ;)

Odpowiedz
avatar samozwanczy
1 1

@Kyu: Własnie o tych na wyższych stołkach mi chodziło. Wczasy to ma znajomy w niedużym wiejskim sklepie, to aż strach pomyśleć co w większym

Odpowiedz
avatar Onatoja
8 8

Często jest tak, że sieć ma umowę z dystrybutorem i nie mogą zamówić mniej, niż zostało uzgodnione. To, że w jednym sklepie sprzeda się 100 sztuk dżemu, a w innym tylko 15 sztuk już nikogo nie interesuje, bo min. logistyczne to 100 sztuk i tyle przyjdzie... Bez sensu marnotrawione pieniądze i żywność...

Odpowiedz
avatar Grav
10 10

@Onatoja: Bez sensu dla sprzedawcy detalicznego - na poziomie hurtownika bądź właściciela sieci taki układ oznacza stałe zyski na zawsze tym samym poziomie, niezależnie od popytu. Plus dodajmy zyski z licencji franczyzowych, i mamy samonapędzający się biznes. A że ktoś ma potem problem z opchnięciem mniej chodliwych, czy bardziej "premium" towarów? Cóż, podpisał umowę, nie zamówi czegoś to zarobimy na karze umownej.

Odpowiedz
avatar Kyu
11 11

@Onatoja: Jeszcze pół biedy by było, gdyby można oddać to mięso potrzebującym, do jakichś schronisk czy coś takiego... (wyrzuca się zawsze przed upływem terminu ważności, więc jeszcze dobre, nie zepsute). A tak po prostu leci do kosza ;/

Odpowiedz
avatar Onatoja
1 1

@Grav: Dokładnie tak jak mówisz, to są zyski dla DUŻYCH a maluczcy wyrzucają towar do śmieci. Ale potrzebującym dać nie można. Paranoja.

Odpowiedz
avatar pasia251
2 2

@Kyu: cos przesadzasz - kto i po co miałby wyrzucać towar przed upływem terminu ważności?

Odpowiedz
avatar Kyu
0 0

@pasia251: Nie przesadzam :) każda sieć ma zasady określające, co robi się z towarem na dzień/dwa przed upływem daty ważności. Czasem się przecenia, a czasem właśnie wyrzuca. Zależy od sieci.

Odpowiedz
avatar Yennefer_
0 0

@pasia251: Nie wiem, czy w sieci auchan nie utylizują produktów już 2 tygodnie przed upływem terminu. Tak mi w głowie świta, że znajomy pracownik mi mówił o 14 dniach właśnie.

Odpowiedz
avatar pasia251
0 0

@Kyu: pracowałam w tesco - przeterminowany towar zazwyczaj kwitł na magazynie jeszcze 2 tygodnie, zanim został zutylizowaniu - znaczy się wrzucony do wielkiej zgniatarki.... oczywiście najpierw stosowne protokoły trzeba było przygotować, a potem wyrzucało sie pod kontrola ochrony...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2014 o 14:40

avatar butelka
0 0

swoja droga na zachodzie potrafili robic afery o takie rzeczy, byla kiedys akcja o sieciowkach ktore wyrzucaly ubrania, zamiast je oddac czy przecenic ( wiadomo nie chcieli psuc marki ), moze powinno sie naglosnic wyrzucanie jedzenia.

Odpowiedz
avatar Kyu
0 0

@pasia251: No to tak było w Tesco. Rozumiem, że ściągaliście go już, jak klienci zwracali zepsuty? ;)U nas się ściąga dzień/dwa przed datą ważności i wyrzuca. Akurat mam rodzinę aktualnie pracującą w Tesco.

Odpowiedz
avatar elprosiako
-2 8

Pracowałem kiedyś na Stacji Paliw,i tam co jakiś czas dostawaliśmy plany co ma gdzie na sklepie leżeć, papierosy idealnie musiały być ułożone itd... bo po prostu producent za to płacił...

Odpowiedz
avatar plokijuty
5 7

Osobiście widziałem taką rzecz w Realu. Leżał stos pociętych wędlin około 15 - 20 kg wędlin. Myślałem, że kupię je jako skrawki za połowę ceny tak jak czynię czasami w wiejskich sklepach. Powiedziano mi, że to nie na sprzedaż. W bok-u dowiedziałem się, że tych skrawków nie dostanę nawet za darmo, bo idą do zniszczenia a sklep Real musi mieć z tego protokół. W Polsce nie można nawet zrobić tak jak w Niemczech gdzie np. w siatce wystawia się owoce przed sklep - chociaż tylko jeden jest zepsuty - do skrzynek i przychodzą sobie potrzebujący i z tych skrzynek zabierają. W Niemczech też żywność piszą na straty ale przynajmniej nie marnują.

Odpowiedz
avatar sportowiec
2 2

@plokijuty: Wyobrażasz sobie wystawianie czegokolwiek w Polsce ZA DARMO??? Przecież to by się skończyło stratowaniem kilku osób, a już na pewno nie skorzystaliby z tego potrzebujący.

Odpowiedz
avatar babubabu89
3 3

@sportowiec: Baaa Jestem pewny, że parę sklepów by upadło bo polacy lubię kombinować i po prostu przestali by kupować skoro i tak za tydzień lub dwa będzie to wystawione za darmo.

Odpowiedz
avatar Yennefer_
1 1

@plokijuty: Kiedyś ścinki z wędlin kupowaliśmy dla psa, jako taki mały rarytasik dla niego, ale przestaliśmy, gdy ich cena wzrosła ponad 10zł i to nie za kg..

Odpowiedz
avatar Draco
13 13

@Shado: Dlatego teraz wiele sklepów ma taką taktykę, że żywność z bliskim terminem ważności, albo taką po terminie (termin ważności jest zawsze krótszy niż prawdziwy, bo nikt nie chce mieć problemów z Sanepidem), warzywa i owoce nie pierwszej świeżości oraz stare pieczywo są "wyrzucane do śmieci". Ważna jest jednak procedura tego wyrzucania. Najczęściej te produkty są wystawiane za sklepem. Oficjalnie są już traktowane jako wyrzucone, tylko po prostu pracownicy te produkty tam sobie składują, żeby potem wszystko do kontenera za jednym razem wrzucić. O miejscach tego "składowania" zazwyczaj wiedzą wszyscy okoliczni bezdomni i osoby potrzebujące. To paranoja, żeby właściciele sklepów musieli tak kombinować, by dać komuś produkt którego nie mogą sprzedać.

Odpowiedz
avatar kalaallit
4 4

@Draco: To w Anglii poszli jeszcze dalej z wyrzucaniem, moj chlopak pracowal w sieci spozywczakow, ktory mial kontenery na jedzenie do wyrzucenia otoczone wysokim ogrodzeniem, i zamykane na klodke, o skladowaniu obok nie bylo mowy, a same produkty trzeba bylo sprejowac farba przed wyrzuceniem.

Odpowiedz
avatar mg1987
0 4

Widzę, że niektórzy nadal nie wiedzą, że chodziło o sprzedaż bez nabijania na kasę, a nie o darmowy chlebek. Ale w mediach lepiej brzmi "fiskus go zrujnował za wspomaganie ubogich" niż "fiskus go zrujnował za przekręty".

Odpowiedz
avatar Draco
3 3

@mg1987: Chodziło o to i o to. Najpierw dorwali go za rozdawanie starego pieczywa i za to miał płacić podatek od darowizny. Przy okazji dokładnej kontroli dopiero wyszło to nienabijanie na kasę. Tak samo przywalili się do gościa, który sprzedawał przez internet książki. Skupował je od "śmietnikowych zbieraczy" (bo często dzieci wywalają całe biblioteki po rodzicach, czy dziadkach), robił zdjęcia i wystawiał książki na allegro. Oczywiście miał działalność i rozliczał się co do grosza z US. Sam miał niewielki zysk z tego, ale pracował i uczciwie zarabiał. Oczywiście US musiał się do czegoś przywalić i jakiś urzędnik stwierdził, że pojawia się "wartość dodana". Nie znam się na tym dokładnie, ale pamiętam, że przywalili mu karę za to, bo od tego należało odprowadzać inny podatek. Oczywiście olali tłumaczenia faceta, że on przy książkach nic nie robi i sprzedaje je w stanie takim jak je dostaje, że on tylko zajmuje się dystrybucją. Skończyło się na tym, że sąd przyznał rację facetowi, US wycofał się ze swoich roszczeń, urzędnik nie poniósł kary, a działalność została zamknięta.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
0 0

@Shado: Nie prawda. Ten facet robił wały na paragonach, a gdy go przyłapali probował wybronić się tą niby "darowizną" Poszukaj głębiej po internetach.

Odpowiedz
avatar mg1987
0 2

@Draco: Poszukaj, poczytaj, potem się wypowiadaj. Wyjaśnienie Ministerstwa Finansów: http://www.pit.pl/pages/i/2698.php Interesujące fragmenty (bo widzę, ze ci się nie chce nawet trochę poczytać): "Kontrola rozpoczęła się w 2005 roku, po dwukrotnym ukaraniu pana Gronowskiego mandatem karnym za pomijanie kasy fiskalnej w trakcie działalności handlowej." Więc nie po otrzymaniu nagrody za wspomaganie ubogich się nim skarbówka zainteresowała, tylko po tym jak kontrolerzy US dwa razy przyłapali jego pracowników na pomijaniu kasy. "Kontrolerzy otrzymali ponadto sygnał o zaniżaniu przez Przedsiębiorstwo Wielobranżowe "INKOP-BIS" należące do Waldemara Gronowskiego przychodów ze sprzedaży oraz o zatrudnianiu przez niego pracowników bez umowy o pracę" Więc mamy zapewne jeszcze donosik od "życzliwych". "Opinia publiczna została poinformowana - na podstawie oświadczenia kontrolowanego - że niesprzedane pieczywo stanowiło darowizny na rzecz różnych instytucji charytatywnych. Kontrola skarbowa sprawdziła to u kontrahentów kontrolowanego." Gość sam się bronił, że oddał to pieczywo, a nie sprzedał z pominięciem kasy. US to próbował potwierdzić. Więc dalej wierz mediom.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
11 21

A wiecie czemu tak to wygląda? Powiem wam. W polskiej tradycji z dawien dawna szanowano każdy, nawet najmniejszy okruszek chleba. Jak chleb upadł na drogę podnosiło się kromkę lub bochenek, ze czcią kreśliło znak krzyża i całowało. Wielkie koncerny przez takie marnotrawstwo jedzenia chcą Polaków oderwać od ich własnej tradycji, od korzeni, od poszanowania dla pracy rolnika. Chcą by liczyła się tylko konsumpcja - ugryź, wyrzuć, kup następne. Kup bezmyślny lemingu więcej i więcej, żryj, nachapaj się, wyrzucaj i kup jeszcze. A pieniądz i tak wpadnie do kieszeni niemieckiego czy portugalskiego byznesmena. To nie jest tak że ktoś wymyślił sobie to tak od niechcenia. Wynaradawia się ludzi i czyni niewolnikami konsumpcji, kultury marketów, odrywa od życia w którym czas biegł mierzony cyklem pór roku i świąt kościelnych. Dla niewolnika A.D. 2014 - każdy dzień jest taki sam - robota w korpo, market, szybkie chlanie, szybki seks, zeżryj, wyrzuć, nie myśl, miej w pogardzie wszystko to co nie jest pieniądzem.

Odpowiedz
avatar klara
1 1

Mi to pasuje do sklepu T... Często widzę odwrotną sytuację - jakiś towar się sprzedał, jest karteczka o jego braku i półka stoi pusta kilka dni lub dłużej. Tak jakby ktoś sobie zaplanował, że produktu X ma zejść 100 na tydzień. Jak schodzi szybciej,to nie ma to znaczenia - znowu zamawiana jest ta sama ilość...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Z jednej strony trochę to nielogiczne zachowanie, ale z drugiej jestem w stanie zrozumieć sieć. Mniemam, że to właśnie ona traci, nie zaś kierownik, ponieważ nie są to markety (?) na zasadzie franczyzy. Już spieszę z wyjaśnieniami. Centrum logistyczne jasno odgórnie ustala, że do każdego sklepu idzie 1000 sztuk towaru A, 500 sztuk towaru B itp. Gdyby każdy sklep sam sobie mógł ustalać ilość, jaką mu się żywnie podoba, prawdopodobnie nastąpiłby chaos, dochodziłoby do różnych pomyłek, co więcej, do takiego centrum logistycznego trzeba by wtedy zatrudnić więcej ludzi (co innego, jak ktoś robi automatyczną robotę w postaci tylu i tylu sztuk i basta), co ponosi za sobą koszta. Ponadto chodzi też o jakąś gwarancję dostępności towarów. Nie może być takiej sytuacji, że masz kilka swoich stałych czy też ulubionych produktów, które zawsze kupujesz w tym markecie za rogiem, a gdzieś wyjedziesz, chcesz kupić to samo w innym markecie tej samej sieci, i już nic nie dostaniesz, bo "sklep nie zamawia" (co innego, kiedy nie ma, ale to raczej, pomijając promocje, rzadkie sytuacje). A tak wiesz, że idziesz tu, do sklepu tej sieci, nieważne gdzie i wiesz, że dostaniesz, ba, nawet na tej samej półce, na regale ustawionym w tym samym miejscu wg ustalonego odgórnie schematu i już. Bez żadnego komplikowania. Jednak oczywiście w sytuacji, kiedy towar się marnuje, jest to też problem, dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby ustawienie przez sieć widełek - twój sklep musi wziąć taki produkt, ale jaką ilość, już sam może ustalić (oczywiście od danego minimum, jakie ustaliła odgórnie sieć). Oczywiście w tym rozwiązaniu powraca problem pierwszy, ale z drugiej strony może i mniejszym kosztem byłoby zatrudnienie paru ludzi, niż straty związane z wyrzucaniem tychże produktów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 maja 2014 o 11:35

avatar Onatoja
1 1

@Helmut: Poprawka. To nie centrum logistyczne ustala, tylko osoba odpowiedzialna za dystrybucję w sieci. Zakładając, że priorytetem jest Poziom Obsługi Klienta i nie chcą sytuacji, w której klient odchodzi z pustymi rękoma zarzucają sklep towarem. W przypadku małych sklepów sieciowych jak Żabka, Stokrotka etc. asortyment jest taki sam wszędzie, zatem niezależnie od metrażu dany towar musi być na półce. Ale każdy towar ma przewidziane minimum logistyczne, który musi zostać spełnione, żeby zrealizować zamówienie. Sprzeda się 58% towaru z palety, ale zamówić trzeba całą. Stąd nadmiar towaru i wyrzucanie. Dorzuć do tego wahania popytu z okazji świąt, dni wolnych, prognoz, a przecież towaru nie może zabraknąć. W sklepach o małym metrażu, gdzie o zatowarowaniu decyduje sieć takie sytuacje to norma, niestety.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Onatoja: Dobrze, mój błąd. A więc z tego co piszesz wynika wprost, że minimum logistyczne jest ZA DUŻE a kierownicy powinni mieć choć minimalny wpływ na to.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

Co do komentarzy powyżej - mój mąż był kierownikiem marketu dużej sieci. Robienie promocji oficjalnie było zakazane, nieoficjalnie kierownicy je robili, więc on także. Skończył z tym po kilku wydarzeniach: - niósł przecenione produkty, z krótką datą ważności do koszyka, pózniej niż zwykle. Hieny już czekały, wyrywali mu produkty z rąk. - kobieta przyszła z paczą sera z terminem do poprzedniego dnia i chciała żeby go przecenił. Mąż akurat lodówki sprawdzał osobiście i wiedział, że to niemożliwe żeby przeoczył pojedyncze opakowanie. Co się okazało? Pani schowała sobie paczkę z tylu, za kartonami, licząc na obniżkę.

Odpowiedz
avatar pasia251
-1 3

@UglyDream: hieny? czy może ludzie, dla których te obniżki to jedyny sposób aby przetrwać miesiąc?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@pasia251: błagam, kobieto, sama raz przy takiej sytuacji byłam, akurat po południu wyszłam na dłuższy spacer i zajrzałam do marketu, widziałam kto się przy koszyku przepychał, ludzie biedniejsi nie biegają w futrach/skórzanych kurtkach, wyperfumowani, z teczuszką po ręką i pełnym koszykiem pchanym drugą. Normalni ludzie nie rzucają się na pracownika sklepu niosącego własne śniadanie próbując wyrwać mu je i później nie rzucają "a bo myślałam że promocje niesiesz". To po prostu było lokalne towarzystwo ryczących pięćdziesiatek, swoją drogą bardzo ciekawe. Biedniejsi przychodzili czasem spytać czy nie wie czy nie będzie obniżki na to czy tamto. Jednej kobiecie regularnie odkładał na jej prośbę niektóre produkty z przecen. Innej ubranka dla dziecka - bo dobrej jakości, tanie, a szybko się kończyły. Ci najbiedniejsi zachowywali się najnormalnej, niemal przepraszając że istnieją pytali o to czy tamto. Nigdy nie usłyszałam od niego złego słowa na klientów, prócz wspomnianych wcześniej "hien".

Odpowiedz
avatar Draco
6 6

@UglyDream: Potwierdzam. Pamiętam co się działo w marketach, przy półkach z przecenami. Zaglądałem tam czasem, bo można było kupić jakąś fajną wędlinkę w dobrej cenie, ale zawsze musiałem poczekać aż minie "fala". Bo na pracownika czyhało już stado sępów. Potrafili zacząć grzebać w jeszcze niewyłożonych kozach z tymi produktami (stały jeszcze na wózku obok regału). Trzeba było odczekać, aż się im się znudzi, czyli jakieś 30 minut. W tym czasie czasem dochodziło do walk pomiędzy sępami. Co ciekawe brali niewiele z tych przecenionych produktów. A teraz wisienka na torcie. To nie byli bezdomni, to nie byli biedni. To byli zwykli ludzie znani mi z widzenia, normalnie pracujący, którzy dla obniżki o 50 groszy prawie się bili przy tych koszach.

Odpowiedz
avatar klara
-2 4

@UglyDream: A ja nie wierzę, po prostu nie wierzę, że wszystkie osoby, które tak się zachowywały, były niby z "tych niebiednych", co oznacza, że niby mieli kasę, a tak się zachowywały. Mocno to przekoloryzowane, że niby biedniejsi pokornie i grzecznie prosili, a bogaci to hieny. Jakiś taki czarno-biały ten Twój obraz. Jestem pewna, że towarzystwo było wymieszane. W obu przypadkach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@klara: To ja może opowiem teraz o złodziejach z blokowiska obok którzy kradli na potęgę? Ubrani raczej biednie, kradli żeby opchnąć zestaw kluczy za połowę tego co kosztował w sklepie. Teraz pewnie stwierdzisz, że oczerniam biednych? Nie da się przedstawić pełnego obrazu w jednym komentarzu.

Odpowiedz
avatar klara
0 0

@UglyDream: Skoro możesz tak generalizować w jednym komentarzu, to możesz też bardziej sprawiedliwie opisywać sytuację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ja z kolei mam tak z butami. Noga urosła dość duża, buty potrzebuję o rozmiarach 45 a nawet 46. I niestety, ale buty o takich rozmiarach zawsze "wychodzą" jako pierwsze. Najwięcej zostaje 39 i 41. Pytam się w takim razie: Skoro najchętniej są kupowane buty o dużych rozmiarach, może powinni produkować ich więcej, kosztem tych które nie schodzą. Czy nikt z fabryk obuwia nie może zasięgnąć języka w sklepach, jakie numery mają większy popyt a jakie mniejszy? Czy sklepy muszą zamawiać tak, że jedne numery znikają już pierwszego dnia po dostawie, zaś drugie zalegają, że trzeba je wypychać na wyprzedażach? Szczególnie, że to nie jest pojedyncze zjawisko a nagminny przypadek.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

to wynoscie to w dostepne miejsce, jesli jest zdatne do spozycia to ktos wezmie w innych krajach np. w uk to powszechna praktyka kiedys znajomi przyniesli do domu karton najrozniejszych zupek w proszku, od goracych kubkow przez knorr nudle,czy fixy do takich zwyklych do rozpuszczenia w wiekszej ilosci wody, do tego makarony jakies... nie psuje sie, a studenci mieli obiadow na miejsiac zlbo i dluzej, bo w sklepie akurat skonczyl sie termin

Odpowiedz
Udostępnij