Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Absurdy szkolne. Wspominałam już kiedyś, że moja mama jest nauczycielką. Pracuje w…

Absurdy szkolne.
Wspominałam już kiedyś, że moja mama jest nauczycielką. Pracuje w małej, wiejskiej szkole. Są tam klasy 4-6 oraz gimnazjum.

Trójka uczniów mamy chciała wciąć udział w projekcie informatycznym. Zgłosili się, ustalili z mamą kto czym się zajmuje. Bajka. Było to około grudnia.

Jakoś w marcu chłopcy się ogarnęli, że przecież projekt, a oni nic nie zrobili!

Mama na początku nie chciała z nim już nic robić, bo w końcu mieli tyle czasu, to pewnie dalej będzie to samo. Jednak ich wychowawczyni chodziła, prosiła. Ok, projekt jeszcze istnieje.

I ostatnio mama we wtorek wraca wściekła z pracy i odpowiada mi, że projekt znowu wypłynął.

Mama w poniedziałek normalnie prowadzi kółko informatyczne, jednak ma już wyrobione wszystkie godziny dyrektorskie, w ramach których je robi. Postanowiła tego dnia wcześniej wrócić do domu, bo miała coś do załatwienia.

Około 15 dzwoni telefon. Pani sekretarka donosi, że tu czekają trzej uczniowie, który się ponoć z mamą umówili na projekt.

Mama wściekła, bo termin oddawania projektów minął z końcem kwietnia. Uczniowie chcieli pójść na skargę do dyrektorki, że "pani ich olała". Mama ich zaprosiła do dyrektorki następnego dnia.

Jednak z samego rana matka jednego z tych chłopców wparowała jak rozwścieczony dinozaur do szkoły i prosto do dyrekcji.

I krzyczy, że jak to tak, że oni się napracowali, a pani sobie po prostu nie przyszła, że to nie możliwe, że tyle pracy włożone na marne.

Mama bardzo spokojnie pyta pierwszego:
- Co miałeś zrobić?
- To i to.
- Zrobiłeś?
- Mam w domu!

Drugi przyznał się, że nie zrobił. Za trzeciego mówi jego matka:
- On się tak napracował, tyle zrobił, siedział godzinami!
- A widziała Pani co on zrobił?
- Nie...
- Owszem chłopcy dostarczyli JEDNĄ prezentację (projekt składał się z prezentacji, filmu, jakiegoś badania), jednak niczego w niej nie poprawili, jak kazałam.
Nagle chłopcy potulni jak baranki...

Ja pytam grzecznie: Co się kurna dzieje z dzisiejszą młodzieżą? To już kolejny raz, kiedy mama mi opowiada, że uczniowie lecą do dyrektorki na skargę, kiedy sami są najbardziej winni...

Szkoła

by calodniowysen
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
22 22

Uczą się od rodziców, że nie ważne, mam rację, czy nie to lecę z pyskiem i może coś wywalczę. Może widzieli akcję w jakimś sklepie lub BOKu. Inna kwestia, że kiedyś rodzice współpracowali razem z nauczycielami i to dziecko było tym, które musiało się i jednym, i drugim podporządkować, teraz rodzice razem z dziećmi walczą przeciwko nauczycielom, a efekty widać na co dzień na ulicy.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
23 23

@HRG: Zdecydowanie się zgadzam. Zadziwia mnie jednak, że rodzice tak bezkrytycznie wierzą dzieciakom. No bo jaką korzyść ma nauczyciel z oszukania ucznia (nie biorąc pod uwagę zwykłej złośliwości)? A uczeń czerpie korzyść, że nie dostanie lania...

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 14

Jaz odpowiem na to pytanie... W sumie nic się nie dzieje. Świat idzie w coraz lepszym kierunku, teraz tylko wypadałoby to kontrolować i pilnować, żeby za bezpodstawne oskrażenia osoba oskarżana nie miała problemów. Jeżeli dzieci nauczą się, że mogą gdzieś iść aby walczyć o swoje to dobrze, może będzie mniej historii o osobach oszukanych lub nie wiedzących jak i co odkręcić itd. Teraz tylko, trzeba nauczyć ludzi szacunku i odpowiedzialności za swoje błędy, bo będziemy mieć więcej historii o klientach awanturujących się bez powodu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 maja 2014 o 10:14

avatar sixton
4 16

@anonimek94: Tak, tak... Idzie w coraz lepszym kierunku. Tylko gdzie niby ta "lepszość"? Ja tu widzę lenistwo, plus roszczeniowa postawa. Coś jak w USA, gdzie idiota, który obleje się gorącą kawą (nawet specjalnie) dostanie wysokie odszkodowanie. Takie są efekty roszczeniowej postawy i przyzwolenia na to. Na kogo niby mają te dzieciaki wyrosnąć skoro widzą, że mogą nic nie robić i olewać sobie, a potem jeszcze bezczelnie żądać "swoich praw"? Jeśli to ma być Twój lepszy świat to wolę jakiś gorszy.

Odpowiedz
avatar ampH
2 12

@anonimek94: ktoś tu chyba pomylił walkę o swoje z byciem idiotą i zwyczajnym palantem

Odpowiedz
avatar anonimek94
4 8

@sixton: Nie mój lepszy swiat. Napisałam wyraźnie, że postawa rodzica także musi być inna. Poza tym chiociaż jest w historii piekielność, to prosze mi powiedzieć gdzie nauczycielka dostała nagane lub rodzice nie wzięli jej strony>? Oczywiście, że najpierw będą bronić dzieci. Dzieci muszą czuć, że sie im ufa. Kiedy okazało się, że dzieci okłamały rodziców, to nie wiemy już co się działo później, ale tu już zależy od rodzica jaką karę wymyśli. Jaka roszczeniowa postawa? Przecież mowię wyraźnie, że trzeba mieć szacunek do innych osób i po prostu nie byc leniem. Tylko, że jeżeli teraz aby walczyć o swoje trzeba naprawdę się kłócić i chodzić po sądach to jakaś praktyka w tym jest ptorzebna. I to się musi zmienić, a żeby się to zmieniło to ludzie muszą chcieć walczyć o swoje. W tym przypadku nie mieli powodu aby walczyć o swoje bo było to calkowicie z ich winy i tu się zgadzam, jednak dziecko powinno mieć szansę powiedzieć, że uważa że zostalo niesprawiedliwie potraktowane. I tylko od dorosłych zależy, jak to rozwiążą. Na pewno powinni podchodzić poważnie. I napewno najpierw powinno być to wszystko rozwiązane i oboie strony przesluchane. Wtedy nie będzie roszczeniowej postawy, bo dziecko będzie wiedzieć, że nie zwolnią nauczyciela tylko dlatego, że ktoś ma takie widzimisie, ale że jest mozliwość rozwiązania sprawy. Naprawdę dwie różne rzeczy. Mi naprawdę chodzi tylko o danie możliwości o walczenie o swoje. W historii nic nawet nie jest napisane, że mogą robić co chcą. Chłopcy myśleli że mogą robić co chcą, ale przecież sprawa wyszła na jaw... -.- I tu o to chodzi. @ampH nie, nie pomyliłam. Zaznaczyłam to w drugiej częsci mojej wypowiedzi. Jeżeli nie damy możliwości o walkę o swoje to palanów przybędzie, ale po drugiej stronie i będzie jak za dawnych czasów. A ja wolę te czasy po środku, kiedy i rodzice, nauczyciele i dzieci mają coś do powiedzenia.

Odpowiedz
avatar sixton
1 5

@anonimek94: Skoro twierdzisz, że trzeba mieć szacunek dla innych i nie być leniem to powiem Ci, że przedstawiona sytuacja pokazuje dzieciaki z zupełnie innej strony - jako leniów (przez tyle czasu nic nie zrobili) nie mających szacunku (dla czasu nauczyciela, dla rodziców - bo bezczelnie okłamali). Po drugie, jeżeli Ty za normalne uważasz sytuację, w której człowiek aby otrzymał to co mu się normalnie należy miał walczyć po sądach, bo w przeciwnym wypadku niczego nie dostanie, to ja ponawiam pytanie: Co to jest u licha za normalność? Sądem i krzykiem uzyskiwać swoje racje? Ty jawnie twierdzisz, że dziecko ma prawo kłamać i bezpodstawnie oskarżać nauczycieli i dopiero jakaś wyższa instancja (dorosłych - nauczycieli, rodziców, dyrektora) ma osądzać czy oskarżenie jest słuszne czy nie. W tym momencie rozkładam ręce... Mam nadzieję, że masz tylko chwilowe zaćmienie i naprawdę nie wiesz co piszesz. Mówienie o możliwości walczenia o swoje na podstawie tej historii nie ma racji bytu bo U PODSTAWY leży fałsz, kłamstwo. Równie dobrze jakaś uczennica mogłaby oskarżyć nauczyciela o molestowanie, bo akurat byłoby to jej na rękę. Czymś innym jest zaufanie do dziecka, a czym innym bezgraniczna wiara. Dzieci potrafią różne rzeczy wymyślać i rozgrywać rodziców na swoją korzyść, szczególnie jeśli zauważą, że to działa. Aczkolwiek życzę Ci abyś w przyszłości mogła pokładać w swoje dzieci jednocześnie bezgraniczną wiarę i mieć do nich pełne zaufanie. Po prostu wiedzieć, że Cię nigdy nie okłamie. Mimo że to życzenie może być nad wyraz trudne do ziszczenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 maja 2014 o 12:21

avatar anonimek94
-1 3

@sixton: Umiesz czytac ze zrozumieniem, bo na razie to ja mam nadzieję, że to tylko chwilowe zaćmienie. Realia są takie, że trzeba się włóczyć po sądach. Nie uważam, aby każde bezpodstawne wezwanie miało się tym kończyć, powinna być możliwość ocenienia tego w inny sposób, uwierz mi mam sytuację w rodzinie chłopaka - rodzice oskarżeni o coś co w ogóle nie ma racji bytu. Wszyscy to wiedzą ale skoro juz sotalo to wysłane sądownie to trzeba czekać, a możnabyłoby to zrobić inaczej. Niestety się nie da, więc przygotowuj,y dzieci, bo zanim się zmieni system to te dzieci bedą miały wnuki. Dziecko nie ma prawa kłamać, ale dziekco ma prawo dowiedzieć się o swoich prawach itd. Czyli jeżeli uważa, ma jakiekolwiek przypuszczenia, że zostyało źle potraktowane to powinno móc gdzieś się z tym zgłosić. No i ta osoba powinna popatrzeć z boku an tą sprawę i określi kto jest winny. Jeszcze za czasów mojego taty, oraz w niektórych szkołach dużo dłużej, dziecko nie miało nic do powiedzenia, nawet jeżeli wina była kompletnie po stronie nauczyciela to nauczyciel nigdy nie dostał nawet nagany. Do tego dążysz? I przecież historia nie pokazuje nic o bezgranicznej wierze. Rodzice zostali wezwani i dopiero trzeba było się dowiedzieć jaka jest sytuacja. Oczywiste jest, że rodzic będzie wzburzony, nikt nie lubi być krytykowany a krytyka dziecka to poniekąd krytyka rodzica, tak działa psychologia, przykre ale prawdziwe. nigdzie nie twierdziłam, że dziekco ma prawo do kłamstwa... Gdzie to widzisz? Ja tylko twierdzę, że skoro dziecko ma więcej praw, to dobrze... Teraz tylko trzeba to zatrzymać w odpowiednim momencie, aby nie wyszło, że ma ich za dużo i to także napisałam O.o Nigdy nie byłam za tym, że można kłamać lub mówić pół prawdę. I także wiem, że moi rodzice mi ufali. Dopóki mieszkałam z nimi nigdy ich nie okłamałam. Poźniej nie pamiętam, czasami może się zdarzyło, ale tylko dlatego, że wtrącali się w nie swoje sprawy. I proszę nie nadinterpretuj moich komentarzy, czytaj ze zrozumieniem i to co piszę dobrego i to co piszę złego na temat historii. Koncentrujesz się tylko na tym, że mówię, że nie było az tak źle, pomijając to co mówię o tym, że musi być aby było całkowicie dobrze... Ręce opadają.

Odpowiedz
avatar sixton
1 1

@anonimek94: "Realia są takie, że trzeba się włóczyć po sądach. Nie uważam, aby każde bezpodstawne wezwanie miało się tym kończyć, powinna być możliwość ocenienia tego w inny sposób, uwierz mi mam sytuację w rodzinie chłopaka - rodzice oskarżeni o coś co w ogóle nie ma racji bytu. Wszyscy to wiedzą ale skoro juz sotalo to wysłane sądownie to trzeba czekać, a możnabyłoby to zrobić inaczej. Niestety się nie da, więc przygotowuj,y dzieci, bo zanim się zmieni system to te dzieci bedą miały wnuki." Myślę, że wszyscy raczej zgodni są w twierdzeniu, iż każdy powinien dbać o swoje prawa i w sytuacji ich łamania powinien próbować je wyegzekwować w odpowiedni sposób. Masz najlepszy przykład ze swojego podwórka - Twoi rodzice zostali oskarżeni i muszą odpowiedzieć przed sądem. Analogicznie została oskarżona nauczyciela przez uczniów i potem rodziców (rodzica). Nie, uczniowie nie przyszli najpierw do nauczycielki, porozmawiać z nią, umówić się na dokończenie projektu (choć z historii wynika, że termin oddania już minął, więc chyba tylko dla swojego alibi chcieli to ciągnąć). Nie, oni zajęli postawę roszczeniową, że im się należy a nauczycielka ma psi obowiązek być do ich dyspozycji. A skoro nie to się poskarżymy, bez wcześniejszej dyskusji. Powiedz mi więc jak chcesz być rzeczniczką dialogu zamiast oskarżeń, a jednocześnie pochwalać zachowanie chłopców/rodziców? Szczególnie przy analogii do przykładu z problemem Twoich rodziców. Chyba jednak coraz częściej zapomina się o drugiej stronie - o obowiązkach. Tak samo jak uczeń - ma swoje prawa i ma swoje obowiązki. W podanej historii uczniowie podpadają pod łamanie dwóch z podstawowych obowiązków, a więc okazywania szacunku nauczycielom, a także systematyczności przygotowania się (wprawdzie to nie były zajęcia podstawowe, ale skoro sami się na nie zgłosili i zaangażowali w to nauczyciela, to w mojej ocenie równie to podchodzi pod obowiązek). A sytuację ogólną w naszym kraju można zmienić głosując w wyborach, które są już niedługo. Przyzwolenie na obecny stan rzeczy wcale nie gwarantuje, że za kilkadziesiąt lat będzie inaczej, a przynajmniej że będzie lepiej. "Dziecko nie ma prawa kłamać, ale dziekco ma prawo dowiedzieć się o swoich prawach itd. Czyli jeżeli uważa, ma jakiekolwiek przypuszczenia, że zostyało źle potraktowane to powinno móc gdzieś się z tym zgłosić. No i ta osoba powinna popatrzeć z boku an tą sprawę i określi kto jest winny. Jeszcze za czasów mojego taty, oraz w niektórych szkołach dużo dłużej, dziecko nie miało nic do powiedzenia, nawet jeżeli wina była kompletnie po stronie nauczyciela to nauczyciel nigdy nie dostał nawet nagany. Do tego dążysz?" Mówisz ogólnie czy odnośnie tej konkretnej sytuacji? W ogólnej zasadzie można się mniej więcej zgodzić, choć boję się, iż trochę za bardzo idziesz w kierunku drobiazgów. Te "jakiekolwiek przypuszczenie" łatwo może przerodzić się w rzucane we wszystkie strony oskarżenia o rzeczy nieistniejące, które tylko się wydawały. Ot, wracając do tematyki szkolnej, dziecko, które dostało jedynkę, może zacząć oskarżać, że to nauczyciel go nie lubi, tępi i jest złośliwy. Co do ostatniego zdania powiem dla odmiany, że w dzisiejszych czasach to dzieci mają coraz więcej do powiedzenia - aż za dużo. Jeśli Ty podajesz przypadek odwrotny, to ja mogę podać za przykłady poniżania nauczycieli, o których to historiach chyba słyszałaś. "I przecież historia nie pokazuje nic o bezgranicznej wierze. Rodzice zostali wezwani i dopiero trzeba było się dowiedzieć jaka jest sytuacja. Oczywiste jest, że rodzic będzie wzburzony, nikt nie lubi być krytykowany a krytyka dziecka to poniekąd krytyka rodzica, tak działa psychologia, przykre ale prawdziwe." Żadne wytłumaczenie dla porywczego zachowania rodzica. Jeśli dziecko mu przedstawia jakąś wersję to powinien ją najpierw skonfrontować na spokojnie z nauczycielem. Jasne że rodzic będzie brał do siebie krytykę dziecka, ale jeśli ktoś nie potrafi sobie radzić z krytyką - szczególnie słuszną - to znaczy, że ma pro

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 maja 2014 o 14:21

avatar anonimek94
-1 1

@sixton: Już na początku pokazałaś, że nie czytasz ze zrozumieniem. Nie chodzi o moich rodziców a o rodziców mojego chłopaka. Nie zapominajmy, że są to jeszcze dzieci. Mniej lub bardzie, ale jednak dzieci, więc musimy o obowiązkach i konekswencjach ich uczyć. Nie potrafili rozwiązać tego inaczej to rozwiązali tak. Źle zrobili, kompletnie tego nie pochwalam, ale jedyne co powiedziałam w pierwszym komentarzu, to, że jeżeli dzieci mogą w jakiejś szkole się gdzieś mogą dogadać. I zauważ, że uczniowie poszli na skargę do dyrektorki, więc jeśli nie fakt, że skłamali to procedury wybrali odpowiednie. Jeżeli nie uważają, że dogadają się z nauczycielką, a wychowawczyni już także nic nie daje, to idzie się do wyższej instancji, w tym wypadku właśnie do dyrektrki. Problemem jest postawa chłopców, ale tu już wszystko zależy od wychowania i doświadczenia. No ale przecież o tym także pisałam w tym pierwszym koemntarzu. Nie jest to przyzwolenie, tylko mniejsze lub większe dostosowanie się dpo realiów. Nie mieszkam w Polsce, więc ja akurat rzadko mam takie sytuacje. A jeśli myślisz, że głosowanie w wyborach da skutek natychmiastowy w zmianie prawa, to powodzenia życia wbajkowym świecie bez procedur. Ależ poczywiście że słyszałam, ale znowu sprowadzamy się do mojego pierwszego komentarza którego Ty nie przeczytałaś ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar sixton
1 1

@anonimek94: "Już na początku pokazałaś, że nie czytasz ze zrozumieniem. Nie chodzi o moich rodziców a o rodziców mojego chłopaka." Faktycznie. Tak napisałaś. Pomyłka ta jednak w żaden sposób nie wpływa na ocenę sytuacji, a niestety już do meritum się nie odniosłaś. "I zauważ, że uczniowie poszli na skargę do dyrektorki, więc jeśli nie fakt, że skłamali to procedury wybrali odpowiednie. Jeżeli nie uważają, że dogadają się z nauczycielką, a wychowawczyni już także nic nie daje, to idzie się do wyższej instancji, w tym wypadku właśnie do dyrektrki." Dla mnie ważniejsze od procedur, a jednocześnie smutne w tej historii, jest, iż te dzieciaki były święcie przekonane o swoich racjach. Bo raczej w przeciwnym wypadku nie szliby do takiej instancji, która łatwo może fałsz ich oskarżeń dojrzeć. A to może świadczyć, że kompletnie nie potrafią ocenić swojego postępowania - czy jest złe czy dobre. "A jeśli myślisz, że głosowanie w wyborach da skutek natychmiastowy w zmianie prawa, to powodzenia życia wbajkowym świecie bez procedur." Dzięki. Poważnie. W sumie to nie dziwię się, że u Ciebie nie ma takich problemów - w końcu na wszystko są tam pewnie odpowiednie procedury. Tak na koniec, zgodnie z Twoimi sugestiami wracam do Twojego pierwszego komentarza. I... "Jaz odpowiem na to pytanie... W sumie nic się nie dzieje. Świat idzie w coraz lepszym kierunku, teraz tylko wypadałoby to kontrolować i pilnować, żeby za bezpodstawne oskrażenia osoba oskarżana nie miała problemów." ...widzę ciągle to samo. Kontrola, pilnowanie, oskarżenia. Tak pokrótce opisujesz życie w tym "lepszym" świecie. Czy może znowu czegoś nie zrozumiałem w Twoim mniemaniu? Jeśli tak to proszę, rozwiń myśl. "Jeżeli dzieci nauczą się, że mogą gdzieś iść aby walczyć o swoje to dobrze, może będzie mniej historii o osobach oszukanych lub nie wiedzących jak i co odkręcić itd." Przedstawienie takiej myśli w kontekście tej konkretnej historii wypada właśnie tak, że dzieci miałyby uczyć się, iż należy walczyć o swoje bez względu na to czy ma się rację czy nie. A ja zgadzam się tylko z połową stwierdzenia, czyli walką w przypadku faktycznych racji. I na koniec: "Teraz tylko, trzeba nauczyć ludzi szacunku i odpowiedzialności za swoje błędy, bo będziemy mieć więcej historii o klientach awanturujących się bez powodu... " No proszę, a więc pomyślałaś i o tym. Szkoda tylko, że najpierw dajesz prawa, a potem je chcesz ograniczać. Nie dajesz pistoletu osobie nieświadomej, aby po jakimś nieszczęśliwym wypadku - gdy kogoś już postrzeli i zabije - zacząć edukować, że to narzędzie może być niebezpieczne, wyrządzić krzywdę i należy być ostrożnym w jego użytkowaniu. Nie może być tak, że najpierw uczy się praw, a potem próbuje wyegzekwować obowiązki. Jeśli uważasz, że to przyniesie skutek, to podziwiam Twój optymizm.

Odpowiedz
avatar anonimek94
-1 1

@sixton: Uważam, że dawanie praw i uczenie o obiwązkach powinno odbywać się w tym samym czasie. Nie wiedziałam, że trzeba o tym mówić. Myslałam, że to oczywiste. Odniosłam się przecież do tego, że dzieci nie powinny iść tak od razu... Ale poszły. Lepiej że poszły bo to oznacza, że mają możliwość tam iść. Oznacza to tylko tyle, że inne dziecko, które będzie miało podstawne oskarżenie a nie będzie miało wsparcia rodzica może pomyśli, że może iść porozmawiac o problemie z dyrektorką. I tylko do tego dążę. No i tak jak mówię, uważam, że jakiekolwiek oskarżenia powinny być najpierw rozptrywane. Tak aby niewinne osoby nie zostały ukarane... gdzie u mnie nie ma problemów? Problemy sa wszedzie, ewntualnie trochę rzadsze. I nie ma procedur, chociaż w pewnych miejscach powinny być. Naprawdę szkoda, że nie potrafimy się tu porozumieć ale chyba nie da rady. Wiesz, Ty opowiadasz o tym jak strasznie zostały potraktowane nauczycielki, lub jak to źle zachowują się rodzice, a ja moę Ci podać przykład dlaczego moja mama porywczo zachowała się wchodząc (jeżeli tak to można nazwać) do klasy mojej nauczycielki... Osoby, która zamiast zewryfikować co dziecko ma na myśli używając dane słowo, to chciała od razu dzwonić po opiekę społeczną. Uważam, że jeżeli chcemy aby społeczeństwo dobrze funkcjonowało to najpierw wymagajmy prawidłowego zachowania w danej sytuacji od dorosłych, a dopiero potem od dzieci. Bo niestety, ale dorosli od dzieci uczyc się nie chcą, więc taka postawa nic nie da, chyba że poczekamy na skutki 100 lat (aby odpowiednie pokolenia umarły). No i tak naprawdę to Ty więcej mówisz o procedurach. To Ty twierdzisz, że dzieci powinny najpierw iść trozmawiać z nauczycielką, że rodzice powinni umieć rozmawiać i tak dalej... Ja tylko uważam, że każdy ma prawo dowiedzieć się jakie ma prawa. W tym przypadku było to bezpodstawne oraz ze złego powodu spórbowano to zrobić. Nie wiem co myślały te dzieci. Stawiam na to, że nie potrafiły się ze sobą dogadać, co się zdarza. Kłamstwa nie pochwalam, a nie był to obowiązek nauczycielki aby biegać za uczniami, ale proszę nie odbieraj prawa innym, bardziej prawdomównym i obowiazkowym dzieciom domagania sie swoich praw. Po prostu niech te dzieci dostaną odpowiednią karę za marnowanie czasu nauczycielki i za kłamstwo, tak aby to się im nie opłacało w przyszłości, ale niech inni wiedzą że nauczycielom można ufać.

Odpowiedz
avatar fedya22
1 11

Chyba każdy rodzic broniłby swoje dziecko...

Odpowiedz
avatar Kyu
7 7

@fedya22: Historia jest o piekielnych uczniach... i w sumie piekielnych dzieciach, bo okłamali rodziców, żeby winę zrzucić na nauczycielkę.

Odpowiedz
avatar ampH
12 12

@fedya22: tak, tylko jak od razu leci z gębą zamiast poznać chociaż wersję drugiej strony to dla mnie nie jest to obrona własnego dziecka tylko zbłaźnienie się i wykazanie kompletnym brakiem umiejętności życia w społeczeństwie

Odpowiedz
avatar chiacchierona
7 7

@fedya22: Ale bronić dziecka, w takiej sytuacji, można też na spokojnie. Wypadało przyjść do szkoły i zapytać o co chodzi, przedyskutować sprawę z nauczycielem, a nie drzeć mordę na dyrektorkę i nauczycielkę przy dziecku. Przecież takie zachowanie niczego mądrego dzieciaka nie nauczy, a i sama matka ostatecznie pewnie wstydu się najadła...

Odpowiedz
avatar anonimek94
0 0

@chiacchierona: Masz rację, tylko wielu rodziców w takiej sytuacji przybiera postać lwicy aby bronić swojego dziecka. Jest to czasemnieświadome i niekontrolowane, taki odruch. Ja mam tak kiedy moje rodzeństwo zostaje niesprawieliwie potraktowane... Po drugie teraz wchodzimy już na temat rodzicielstwa. Nie jest tajemnicą, że wiele rodziców przyjmuje złą psotawę lub po prostu nie są idealni, nie wychowują dziecka całkowicei dobrze lub po prostu robią to inaczej niż reszta świata by chciała, mają mniej czasu i tak dalej... Można na spokojnie i może by wypadało... Ale ile rodziców tak by zrobiło? Bo przecież o piekielnym zachowaniu rodziców, nie tylko w szkole ale ogólnie w stosunku do dzieci, historii bylo już setki na tym portalu a można napisać pewnie nawet tysiące...

Odpowiedz
avatar m_m_m
0 0

@anonimek94: "Ja mam tak kiedy moje rodzeństwo zostaje niesprawiedliwie potraktowane..." Masz problem z logiką - w którym momencie uczniowie zostali potraktowani niesprawiedliwie?

Odpowiedz
avatar Taczer
3 3

Wyrazy współczucia dla mamy. Konieczność udowadniania zwierzchnikowi, że nie jest się wielbłądem, nigdy nie jest przyjemnym doświadczeniem. Ale to niestety coraz bardziej popularny sposób radzenia sobie z trudnościami dziecka - rozmowa z nauczycielem jest passe. Dzieci jak to dzieci, karmione na żądanie, nienauczone odpowiadania za własne czyny, zachowują się tak, jak im to prezentują rodzice a pośrednio szkoła. 15 lat temu miałam dyrektorkę, która w takiej sytuacji zaczynała od pytania, czy była rozmowa z danym nauczycielem i odsyłała bezpardonowo. Zwykle rodzic już nie miał potrzeby potem rozmawiać z dyrekcją. W tej chwili dyrektorzy z marszu biorą belfra na dywanik, niech się swołocz tłumaczy przed rodzicem i uczniami, że nic złego nie zrobił.

Odpowiedz
avatar calodniowysen
0 0

@Taczer: To jest już 3, albo 4 sytuacja w tym semestrze, nawet nie roku, kiedy słyszę, że uczniowie chodzą na skargi. Raz dwójka chłopaków dostała jedynki - na skargę. Laska nie chciała ćwiczyć na wfie - stwierdziła, że nauczyciel wfu ją molestuje. Dwóch przebimbało kasę na wycieczkę - nauczycielki okradły (to akurat materiał na osobną historię...) Ciągle dzieciaki latają do dyrektora, a jak ja sobie przypominam siebie z czasów gimnazjum - czasami się narzekało na nauczycieli, ale szeptem, bez nazwisk, upewniwszy się, że nikogo z grona nie ma w pobliżu...

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
1 1

Dzisiejsza młodzież żyje i uczy się w świecie tworzonym przez swoich rodziców.

Odpowiedz
Udostępnij