Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

The best of the best wytłumaczeń studenckich pod zbiorczym tytułem "dlaczego nie…

The best of the best wytłumaczeń studenckich pod zbiorczym tytułem "dlaczego nie byłem na praktykach". Autentyki!

10. Nie mogłem trafić (zastosowane w małym szpitalu z jednym, jedynym SORem).

9. Zaspałem, a jak miałem się spóźnić, to wolałem nie przyjść wcale.

8. Nie mogłem przyjść, a nie znam numeru do szpitala, żeby uprzedzić.

7. Uznałem, że jest zbyt ładna pogoda.

6. Wyprałem ciuchy szpitalne i nie zdążyły wyschnąć.

5. Mój pies był chory, a nie ufam dziewczynie, żeby ją zostawić z nim samą.

4. Zabrakło mi pieniędzy na dojazd.

3. Pomyliłem dni tygodnia.

2. Myślałem, że po dwóch dniach zrobimy dzień przerwy.

1. Kolega był chory, więc solidarnie nie przyszedłem.

SOR

by Traszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Sine
4 10

@Karl: piątka to chyba jedyny punkt, za który taki jednorazowy wyskok to bym podarowała =)

Odpowiedz
avatar archeoziele
53 55

@Karl: Bynajmniej to nie to samo co przynajmniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 19

Może to duży brak szacunku do nauczyciela/wykładowcy, ale ja też jak miałam się spóźnić to nie przychodziłam w ogóle, bo głupio mi było wejść w połowie lekcji. ;)

Odpowiedz
avatar Karl
21 23

@Kuchareczka: a jeszcze głupiej opuścić jedna, a przyjść na resztę... belfer gotów się zakompleksić, że coś z nim nie halo, że się na jego lekcje nie przychodzi, to już lepiej cały dzień sobie darować... :D

Odpowiedz
avatar CatGirl
30 34

@Kuchareczka: Błagam, kwiatki, czekoladki? Żarty? Chyba każdy ma prawo nie przyjść i tyle, nauczyciel to nie Bóg, żeby mu się z każdego oddechu tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar CatGirl
24 28

@Kuchareczka: Nie chodzi o to czy ktoś zbiedniał, czy nie, tylko o to jaki to ma sens. Sama mam zamiar zostać nauczycielką, ale nie uważam nie przyjścia na lekcję za brak szacunku dla nauczyciela. Każdy ma prawo mieć lenia, być nieprzygotowanym, zaspać, albo cholera wie co jeszcze. Przynosisz usprawiedliwienie i wystarczy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2014 o 22:01

avatar grupaorkow
20 24

@Kuchareczka: chyba żartujesz z tymi kwiatami i czekoladkami. Mi to śmierdzi makabrycznym wazeliniarstwem. Łapówki też były w dobrym tonie?

Odpowiedz
avatar grafikZpieklarodem
0 4

@Kuchareczka: tez mam takie zdanie. do doprowadza do szału wykładowce (jak złośliwy to zapamięta) i studentów jak przez 45 minut ktoś jeszcze wchodzi do sali. Jednak "zabrakło na dojazd" to nie jest śmieszna wymówka. Jeśli pani Traszka jest wykładowcą i pracuje z ludźmi, to zapraszam to przejrzenia na oczy. Źle to świadczy o wykładowcy, który z założenia powinien być spostrzegawczy (z założenia), skoro nie zdaje sobie sprawy, że w wielu przypadkach taki "wykręt" to szczera prawda. Jak widać ciepła posadka, 13 filar i okrągła sumka przy wypłacie oczy przysłoniła. Zapraszamy do zajścia z ambony i zapoznania się z sytuacją młodych ludzi, którzy nie zawsze mają roszczeniowe i obserwatorskie podejście do życia pani "profesor".

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
1 17

Do nas kiedyś wszedł na laborki prowadzący i tak się odezwał: "Jesteście panowie czołową grupą czołowego wydziału na Śląsku, nie jakiegoś tam górniczego, dlatego też wszyscy macie wylot z zajęć do odrobienia, a ja idę sobie kupić spodnie. Aha, żeby nie było że jestem skończonym chamem, to pan na końcu ma -dst."

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
28 30

Nie wiem po co w ogóle dorośli ludzie się tłumaczą i usprawiedliwiają nieobecność. Jako prowadzącego zajęcia nie obchodzi mnie czy student miał kaca-giganta czy ratował ofiary tsunami na Filipinach. Fakt jest taki, że go nie było na praktykach i musi je kiedyś odrobić.

Odpowiedz
avatar Traszka
21 33

@Fomalhaut: A ja czasem odpuszczam, jeśli powód był przekonujący. Pan od chorego psa nie musiał odrabiać zajęć. Nawet jeśli była to tylko wymówka, to i tak nagrodziłam go za kreatywność :)

Odpowiedz
avatar Clostridium
0 0

@Traszka: ja kiedyś nie przyszłam na zajęcia z powodu chorego psa, bo bałam się, że w tzw. międzyczasie mi wykorkuje. weci dopiero po kilku godzinach doszli do tego, że dostał naczynioruchowego obrzęku quinckego i dopiero po 6h dostał odpowiednie leki... -_-

Odpowiedz
avatar grafikZpieklarodem
0 4

@Clostridium: dobrze ze nie uczyła cie traszka, bo twoja wymówka z nazwą " naczynioruchowego obrzęku quinckego" znalazła by się na liście jak nic. Pewnie jeszcze dostałabyś "plusa" za bujną wyobraźnię. Niestety trzeba pamiętać, że wielu wykładowców zamiast uczyć, wykłada "wiedzę o własnej wiedzy", mając przy tym przerośnięte mniemanie o sobie. Znam takich ( co gorsza również prywatnie), którzy zachowują się jak divy operowe i prywatnie, i do studentów. A biada temu, kto tą wielość znieważy...

Odpowiedz
avatar sajko
13 15

Aż mi ciężko uwierzyć. U mnie cały rok czeka z niecierpliwością na praktyki wakacyjne i raczej nie po to, aby się wymigiwać. A tak w ogóle to chodzi Ci o studentów konkretnego kierunku? Inna sprawa, że na niektórych oddziałach praktyki polegają na gapieniu się w ścianę, więc może to jest powód?

Odpowiedz
avatar 12345
10 18

@sajko: Gapieniu się w ścianę, segregowaniu setek wyników po datach, albo słuchaniu 'nie dam ci tego zrobić, bo nie umiesz' - mój osobisty faworyt. ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
2 14

@12345: bez obrazy, ale od czegoś trzeba zaczynać:) Praktyka w zawodzie fryzjera też zaczyna się od sprzątania zakładu. W szpitalu od segregowania wyników. A na gapienie się w ścianę nigdy u nas by nie zezwolono. Myślę, że co uniwerek to inne obyczaje. U nas z praktyk/ćwiczeń zwalnia zwolnienie lekarskie a i tak potem trzeba je indywidualnie odrobić. Natomiast, Traszko, jeśli w swojej historii opisywałaś tłumaczenia i wymówki studentów medycyny to jestem porażona inteligencją przyszłych lekarzy.

Odpowiedz
avatar 12345
9 15

@mijanou: To nie chodzi o naukę podstaw. To wynika z tego, że łatwiej studenta zamknąć z półmetrową kupą dokumentacji w pokoju lekarskim, żeby zrobił to, czego nam sie nie chce, niż go czegoś nauczyć. Segregowanie za kogoś historii choroby z nauką zawodu ma mało wspólnego. I tak, mnie też to "kręci" - w ramach zdrowego rozsądku, i potrafię na to wszystko zerknąć krytycznie. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2014 o 7:28

avatar archeoziele
11 11

@mijanou: A ja na praktykach robiłam dokładnie to, co robili wyszkoleni archeolodzy- kopałam, mierzyłam, rysowałam, znowu kopałam i kopałam. Miałam dobrych opiekunów na praktykach- zamiast "nie dam Ci tego zrobić, bo nie umiesz" było "zrób to, bo nie umiesz"/

Odpowiedz
avatar 12345
3 5

Dokładnie. "Popatrz, wytłumaczę, a następnym razem mi pomożesz". A nie "Nie, bo nie umiesz". ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 14

Praktyki na kierunku medycznym, jak mniemam? Czy ratownictwo? Wszystko jedno, zresztą. W obu przypadkach ważna rzecz. To nie praktyki u cukiernika, albo florysty. Ciekawi mnie, jakie są konsekwencje opuszczania praktyk i jak często można sobie na to pozwolić? I taka refleksja na koniec. Myślę, że praktyki na SOR - to powinno być coś, co studenta interesuje najbardziej. Taki bezpośredni kontakt z przyszłym zawodem. A tu - z przytoczonych "usprawiedliwień" wynika, że studenci, nie dość, że praktyki w dupie mają, to jeszcze prezentują wysoce lekceważące podejście do opiekunów tych praktyk, skoro pozwalają sobie na tak bezczelne teksty. Dobrzy specjaliści w zawodzie to z nich NA PEWNO nie wyrosną.

Odpowiedz
avatar sajko
7 13

@Armagedon: kierunek medyczny to może być lekarski albo ratownictwo :) Z odrabianiem bywa rożnie. Kiedyś miałam wizytę u lekarza rano, wiec na praktyki przyszłam w południe i normalnie 6 godzin od tego momentu. Innym razem musiałam iść na pogrzeb, ale wtedy to nawet nikt nie kazał mi odrabiać. Tak naprawdę zależy od prowadzącego praktyki.

Odpowiedz
avatar 12345
7 21

Rzeczywiscie, bo tydzien nieobecnosci na SORze sprawi, ze nie wyrosna z nich sensowni specjalisci. A moze nie chca byc lekarzami na sorze, tylko dermatologami, radiologami albo patomorfologami? :D Osobiscie mam w powazaniu praktyki wakacyjne, nigdy mi nic sensownego nie daly, wiec sobie je zwyczajnie darowałem. Zresztą SOR to takie specyficzne miejsce, gdzie student czesto bardziej zawadza niz pomaga. Całe studia byłem w czołówce studentow, i pod kątem ocen, i pracy naukowej. Jak miałem ochotę sobie popracować z pacjentem, to szedłem na dyżur, i nie musiałem w tym celu marnować wakacji. Naturalnie, praktyki na SORze to to, co studenta powinno kręcić najbardziej - oglądanie zarzyganych meneli i Bomisiów, cały rok na to czekam, żeby jeszcze móc w wakacje pooglądać. Jak zwykle najwiecej mają do powiedzenia osoby, które w rectum były, i owsika widziały. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2014 o 22:58

avatar 12345
1 17

Chociaż, jedne praktyki przechodziłem uczciwie - u lekarza rodzinnego gdzieśtam po drugim roku. To jeszcze ten etap, kiedy ta praca wydaje się 'łał, ambicja, łał, tomasz judym, łał, w końcu pacjent'. Później, gdy człowiek już się obędzie, całe to 'łał' znika, i w sumie chce się w końcu trochę konkretniej odpocząc, a nie jeszcze w wakacje wstawać rano i dalej się użerać z pacjentami, za co w dodatku nikt nie płaci. ;) A jakbym chciał za lekarzy przekładać papierki, to bym został księgowym. Ale to materiał na długą rozprawkę, jak to na praktykach studenci całymi dniami katalogują historie, a na sensownego nauczyciela któremu będzie się chciało cokolwiek pokazać trafić niełatwo. ;)

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
11 13

@Armagedon: Nie, żebym usprawiedliwiała powyższe gierki, ale są praktyki i praktyki. Na jednym oddziale jest super, wszystko ci pokażą, nauczą, cieszą się, że garniesz się do wiedzy. Za to na drugim patrzysz godzinami w ścianę, liczysz muchy na suficie a na każdą prośbę o pokazanie czegokolwiek słyszysz wieczne „Nie, bo nie”. Nic dziwnego, że niektórzy studenci wolą nawiać z tych drugich by w tym samym czasie nauczyć się czegoś na tych pierwszych choćby i na wolontariacie. Co do SOR - u - po pierwsze jak napisał 12345 nie każdy przyszły lekarz wiąże swą przyszłość z ratunkami a po drugie często właśnie na SORze z powodu natłoku pacjentów i pośpiechu lekarzy słyszysz „Nie przeszkadzaj, nie plącz się pod nogami” czy wręcz „Niech pan już da tę kartę, podstempluję ją i niech pan już idzie do domu bo tu pan zawadza”.

Odpowiedz
avatar 12345
-3 11

@Nietoperzyca: O, to to. :) Ale oczywiście, jak ktoś uważa, ze pierwszy i jedyny kontakt z pacjentem ma się na praktykach po czwartym/piątym roku, i powinno to studenta niesamowicie podniecać, ba, stanowi to nawet o tym, jakim będzie lekarzem, to pozostaje się tylko uśmiechnąć. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2014 o 23:31

avatar Bedrana
-3 17

@12345: Te, koleś. Chyba "wyżej srosz, jak dupę mosz". Wyjątkowo denerwująca z ciebie persona. Już współczuję twoim pacjentom i mam nadzieję, że los nigdy nie postawi cię na mojej drodze. I pamiętaj, że ci, co uważają się za takich "mundrych" czasem bardzo szybko przekonują się o własnej głupocie. Szkoda tylko, że najczęściej kosztem zdrowia, lub życia chorego.

Odpowiedz
avatar Armagedon
10 22

@12345: "...jak ktoś uważa, ze pierwszy i jedyny kontakt z pacjentem ma się na praktykach po czwartym/piątym roku, i powinno to studenta niesamowicie podniecać..." A wręcz przeciwnie. Uważam, że studenta medycyny kontakt z pacjentem W OGÓLE nie powinien podniecać, zwłaszcza bliski kontakt. Powinien uczyć się stawiania diagnozy na odległość, najlepiej telepatycznie, bo dotykanie pacjenta w różnych dziwnych miejscach nie jest "łał", tylko "błeee". Szczególnie, gdy pacjent jest zakrwawiony, wymiotuje, lub zesrał się z bólu w gacie. Ciekawe, jak sobie wyobrażasz swoją przyszłą pracę, skoro już teraz masz dość "użerania się" z pacjentami "za co w dodatku nikt nie płaci"? Rozumiem, że jak zapłaci, użeranie będzie nieco mniej uciążliwe? "...chce się w końcu trochę konkretniej odpocząc, a nie jeszcze w wakacje wstawać rano..." A wiesz ty, dobry człowieku, że w robocie to nie będzie trzymiesięcznych wakacji, tylko zwykły urlop i to, najprawdopodobniej, brany "na raty"? Jak ty sobie z tym poradzisz, biedaku? "A jakbym chciał za lekarzy przekładać papierki, to bym został księgowym." A jak zostaniesz lekarzem, to za ciebie papierków nikt przekładać nie będzie. Ani żaden student, ani księgowy. Ambitnie weźmiesz to na klatę. "A moze nie chca byc lekarzami na sorze, tylko dermatologami, radiologami albo patomorfologami?" Bo, oczywiście, na oddział dermatologii, na radiologię, a także patomorfologię, czy też internę, lub ginekologię W OGÓLE nie trafiają pacjenci z SOR. A dermatologów, kardiologów i internistów NIGDY się tam nie wzywa na konsultacje. "Jak miałem ochotę sobie popracować z pacjentem, to szedłem na dyżur...", ...a jak nie miałem ochoty, to pacjent pracował sobie sam, a ja się szedłem opalać. Tak też zamierzam podchodzić do swoich przyszłych obowiązków. "...to, co studenta powinno kręcić najbardziej - oglądanie zarzyganych meneli i Bomisiów..." No tak. Bo na SOR trafiają wyłącznie menele i "bomisie". A te całe praktyki są o kant dupy potłuc i ktoś, kto wymyślił tę głupotę - sam jest głupi jak but, powinien stuknąć się solidnie w łeb i zastanowić, po co marnuje studentom wakacje? Student sam najlepiej wie, co mu jet potrzebne, a co nie, czego chce się nauczyć, a czego nie musi. A na koniec. W dupie to ty zapewne bywałeś znacznie częściej ode mnie. Chyba, że uznałeś, iż badanie "per rectum" nie jest "łał", do niczego nigdy ci się nie przyda, bo na pewno nie zostaniesz proktologiem, więc "je sobie zwyczajnie darowałeś"?

Odpowiedz
avatar mijanou
7 13

@Armagedon: Zgadzam się w 100%. U nas (psychologia kliniczna), praktyki/ćwiczenia rzecz święta. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła rzucić takimi tekstami do opiekuna bo zapewne mogłabym więcej się już na ćwiczeniach nie pokazywać. Z każdej nieobecności trzeba się gęsto tłumaczyć i odrabiać każdą nieobecną godzinę. Po prostu: masz określoną ilość godzin do "wyrobienia" i taką masz wyrobić, nieważne, jak. Nie wyrobiłeś- nie ma zaliczenia.

Odpowiedz
avatar mijanou
9 15

@12345: nie wiem, jak Ciebie, ale mnie taki kontakt naprawdę "kręci". Może dlatego, że studia wybrałam świadomie i naprawdę mi zależy, żeby podczas praktyk/ćwiczeń nie tylko obserwować mojego "mistrza" ale też i samej mieć jak największy kontakt z ludźmi, którym za parę lat mam pomóc. I tak: właśnie po podejściu do pacjenta najlepiej widać, jakim kto będzie w zawodzie. Dla mnie ćwiczenia są prawdziwą weryfikacją teorii poznanej na wykładach (i nie tylko, bo kierunek studiów jest jednocześnie moją pasją). Taki zawód, jak lekarz/nauczyciel/ksiądz to nie tylko podręcznikowa wiedza i trafna diagnoza. Takie studia przede wszystkim i ponad wszystko ukierunkowane są na drugiego człowieka. Tu trzeba człowieka traktować podmiotowo a nie przedmiotowo. I zarzygany menel i Bomiś to jest Twój PACJENT. Jesli rzeczywiście jesteś lekarzem, to po tym, co tu wypisujesz i jak opisujesz pacjentów, najwyraźniej minąłeś się ze swoim powołaniem. Lekarzem jest się 24/24 a nie tylko wtedy, gdy masz na sobie kitel a na szyi dynda Ci stetoskop. To jest styl życia. Powyższe stwierdzam na przykładzie mojej Mamy. Lekarza własnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2014 o 6:08

avatar 12345
-1 15

@mijanou: Wiesz, to działa trochę inaczej. Przynajmniej u mnie na roku było tak, że koło 4-5 roku studiów każdy miał już wszystkiego dość. I asystentów, którzy robią łaskę, durnego materiału (tak, wyobrazcie sobie, ze na tych studiach uczy się wielu niepotrzebnych bzdur, z których lekarze sie smieja na klinikach). Naturalnie, można rozbić twoją wypowiedz na pojedyncze zdania, i do każdej dopisać sarkastyczny komentarz. Ja lubie to co robie, ale w momencie jak się ma te dwadziescia kilka lat, i spędza się czasem po kilkanaście godzin w książkach na dobę (nie mówię, że ciągle - normalne życie też się da mieć, jeżeli ma się umiar - jeżeli umiaru brak, to można całe życie siedzieć po kilkanaście godzin na dobę w książkach i zostać mentalnie w gimnazjum, i mając 25 lat stresować się tym czy się zda kartkówkę), to czasem chce się normalnie odpocząć, oderwać i porobić coś innego, zanim się rozpocznie pracę zawodową. A według niektórych student medycyny to taki robocop, który powinien 20 godzin na dobę siedzieć w książkach, całe wakacje w szpitalu, a na myśl tego, że może dotknąć pacjenta, dostawać mentalnego spełnienia. A tu się okazuje, że będąc normalnym człowiekiem też da się napisać całkiem fajnie LEP i zostać lekarzem, który nie zabija pacjentów dotykiem. A z tego co tutaj się próbuje wmówić, to najchętniej by się studentów leku i lekarzy zamknęło w kołchozach i kazało pracować za darmo całe zycie. @Bedrana: Nie wiesz co tracisz. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2014 o 7:14

avatar 12345
-4 12

A do lunatyckich komentarzy nawet nie chce mi się ustosunkowywać, bo w momencie, w którym ktoś zna medycynę po tym, że go pielęgniarka źle potraktowała w szpitalu nie bardzo mam o czym z nim rozmawiać.

Odpowiedz
avatar Bedrana
3 7

@12345: Ad 1) I nie chcę wiedzieć! Ad 2) Pacjent, kolego, na medycynie znać się nie musi. Jak go coś boli - to ty jesteś od tego, żeby go przestało boleć. I masz go traktować po ludzku, a nie jak zło konieczne, co jęczy, marudzi i dupę ci zawraca. Jak mi glazurnik kładzie kafelki to ja nie muszę wiedzieć jaką metodą to robi - a i tak WIDZĘ, czy to robi dobrze. I jak robi źle to go opier*dalam, nie płacę i zmieniam fachowca. A jego wrzaski, że jestem głupia, a on jest wspaniały, bo się tyle lat uczył zawodu, a ja się nie znam - gówno mnie obchodzą. Widocznie ŹLE się uczył i się NIE nauczył, albo nie ma do tego drygu i talentu.

Odpowiedz
avatar 12345
2 8

@Bedrana: Nie musi znać się na leczeniu, ale ma nader wielkie pojęcie o tym, jak powinna wyglądać edukacja przyszłego lekarza? :)

Odpowiedz
avatar 12345
0 6

Ustosunkuje się co najwyżej do jednego komentarza. "A na koniec. W dupie to ty zapewne bywałeś znacznie częściej ode mnie. Chyba, że uznałeś, iż badanie "per rectum" nie jest "łał", do niczego nigdy ci się nie przyda, bo na pewno nie zostaniesz proktologiem, więc "je sobie zwyczajnie darowałeś"?" Jezeli według ciebie proktolog to jedyny lekarz, który robi per rectum - to powinszować obszernej znajomości tematu. Doucz się, to porozmawiamy.

Odpowiedz
avatar sajko
1 5

@Armagedon i Bedrana: wybaczcie, ale to Wy jajco wiecie. To, co Wam się wydaje, jak powinno być, co lekarze będą robić i co powinno ich kręcić wiedza najlepiej przyszli lekarze i lekarze. Taka prawda. Ja się nie wypowiadam na temat pracy księgowych, mechaników czy pilotów bo nie mam o tym zielonego pojęcia i się nie ośmieszam jak Wy. @1234: ze ,,wszechwiedzącymi" nie ma co dyskutować, zawsze wiedza lepiej od samych zainteresowanych.

Odpowiedz
avatar SunnyBaby
2 10

@12345: Podsumowujmy: - porządkować papierów ci się nie chce - chodzić na praktyki w wakacje ci się nie chce - oglądać zarzyganego menela ci się nie chce - na SOR chodzić ci się nie chce - praca lekarza cię nie kręci, chcesz od niej odpocząć - jak sam ująłeś, "nie podnieca" cię kontakt z pacjentem Pytanie: po co ty siedzisz na tych studiach skoro nawet ich nie ukończyłeś a już czujesz się wypalony?

Odpowiedz
avatar mijanou
5 5

@12345: nie. Student medycyny ani lekarz nie ma być robocopem osiągającym mentalny orgazm dotykając pacjenta. Nikt też nie wymaga od nich by byli współczesnymi Judymami i Siłaczkami. To byłoby szaleństwo. Powołanie to nie to samo, co praca w zamkniętym kołchozie 24/24 za miskę ryżu. Lekarz też człowiek. Chodzi jedynie o to, by wykonywany zawód był jednocześnie pasją, powodem do stałego zdobywania nowych doświadczeń, pracą z człowiekiem a nie z numerem statystycznym EWUŚ.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 4

@mijanou: Chylę czoła przed wszystkimi Twoimi wypowiedziami powyżej.

Odpowiedz
avatar 12345
1 7

@SunnyBaby: - porządkować papierów ci się nie chce Za kogos? Absolutnie nie. Ja mam się czegoś nauczyć, a nie odwalać za lekarzy fizyczną robotę, bo mu się nie chce albo nie ma czasu. Zdąże się jeszcze naprzerzucać swoich papierów. - chodzić na praktyki w wakacje ci się nie chce Bo są wakacje, a ja mam w roku ~1000 godzin, z czego 750+ to kliniki. Czasem trzeba odpocząć, póki jest na to okazja. Widocznie niektórym przychodzi z niewiarygodnym trudem zrozumienie tego. - oglądać zarzyganego menela ci się nie chce Nie znam nikogo, komu się chce. - na SOR chodzić ci się nie chce Bo mnie ten oddział nie kręci. Poza tym przeszkadzanie ludziom w robocie nie jest moim ulubionym zajęciem. Mam inne oddziały, na które z chęcią chodzę na dyżury, niekoniecznie w wakacje, i tak - zupełnie hobbystycznie i pro bono. ;) - praca lekarza cię nie kręci, chcesz od niej odpocząć No, niewiarygodne - student medycyny, który po czerwcowej sesji ma ochotę w końcu odpocząć, zamiast kolejne tygodnie wstawać o 7 rano i drałować na oddział z orgazmicznym uśmiechem na ustach. Szczerze, to nie znam ani jednej osoby, łącznie z tymi, których średnia oscyluje w granicach 4.8 z całych studiów, którym by się chciało. Nawet roboty muszą czasem odpocząć. Lekarze na praktykach też w większości to rozumieją - "Weź sobie młody wolne, jedź w góry, co ciekawego miałeś zobaczyć to już widziałeś". Takie zdanie usłyszałem trzeciego dnia praktyk kilka lat temu. ;) - jak sam ująłeś, "nie podnieca" cię kontakt z pacjentem Lubię tę pracę - ale w zdrowych ilościach. Tutaj bardzo łatwo stracić umiar, i zostać emocjonalną kaleką, która na pytanie 'Co u ciebie?' odpowiada 'A, wiesz, bo na uczelni...', a po wyczerpaniu tematu uczelni nie ma właściwie nic do powiedzenia. I mimo, że narzekam na gówniany NFZ, na meneli, babcie zapychające SOR kradnące szary papier toaletowy z łazienki i inne przyjemności związane z zawodem - nie wyobrażam sobie robienia czegokolwiek innego. Ot, syndrom sztokholmski. ;) @sajko: Czuję misję, jak widać. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2014 o 21:31

avatar mijanou
1 5

@12345: kurczę. 123,nie wiem, czy aż tak świat się zmienił przez ten czas, gdy moja matka zasuwa w zawodzie lekarza, ale z tego, co opowiada, "za jej czasów" żaden student medycyny nie uważał za dyshonor, by pomóc nie tylko w badaniu ale też uprzednim myciu menela ( cytat: " w medycynie nic nie pachnie fiołkami"), podaniu pacjentowi basenu itp. Podczas praktyk własnie. Nikt nie pytał, czy student osiągał przez to zadowolenie, czy nie. W każdym razie było to poznawanie pracy lekarza niejako "od podszewki". Matce za każdym razem skacze ciśnienie, gdy młoda pielęgniarka odmawia wykonania danej czynności przy chorym, bo "to nie należy do jej obowiązków". Skoro moja mama, pani doktor, potrafi "poniżyć się" i w razie koniecznosci podać choremu ten basen a potem go wynieść to chyba dla studenta nie jest to też żadną hańbą? To nie jest żaden syndrom sztokholmski a zwyczajna ludzka przyzwoitość i empatia, której zawód lekarza wymaga. Rozumiem, że chory ma zrobić pod siebie, bo akurat na dyżurze oprócz mojej matki są jedynie dwie pielęgniarki, które akurat są zajęte przy innych chorych, a pan student basenu nie poda, gdyż nie sprawia mu to przyjemności? Jakże przykro.

Odpowiedz
avatar 12345
-1 5

@mijanou: Pomóc w badaniu jak najbardziej. Zawsze można się czegoś nauczyć. Podać basen? Owszem, jeżeli pacjent jest chory i sam nie może tego zrobić. Pomóc w umyciu jak najbardziej, jeżeli chory jest na tyle niesamodzielny, że nie może tego zrobić. Jeżeli może to zrobić samemu, a woli srać pod siebie, to niech sra. Ja go w sraniu wyręczać nie będę. Wierz mi, tacy też się znajdują, którzy na złość personelowi zesrają się pod siebie, a co, niech biała pielęgniarsko-lekarska mafia ma co robić. ;) Kwestia pomocy personelowi - jeżeli lekarz do mnie powie 'słuchaj, mam kupe roboty, pomóż mi z tymi papierami, a później pójdziemy do pacjentów/na zabieg', to nie ma mowy abym powiedział 'spier*, to nie moja robota'. A w momencie w którym wygląda to 'tu jest kupa papierów, ty sobie rób, a jak skonczysz, to tu jest druga kupa papierów, a potem mozesz isc do domu', to moja reakcją będzie - 'idę na inny oddział'. Nie zdarzyło mi się jeszcze nie pomóc pacjentowi, gdy tego potrzebował. Kwestia meneli to osobna sprawa, bo mam w niej dość skrajny pogląd, nie bardzo chce mi się go poruszać. Wystarczy, że raz cię jakiś miłośnik glikolu zbluzga pięć pokoleń wstecz, i nagle cała empatia którą tak ładnie można prezentować w komentarzach wobec tej grupy społecznej dość szybko topnieje. I nikt mi nie wmówi, że powinienem z tego powodu czuć spełnienie i radość, w momencie w którym menel ma trzydzieste CT w życiu bo się schlał denaturatem i przewrócił, albo dwudziestą hospitalizacje na gastroenterologii/neurologii, a normalni ludzie czekają po kilka miesięcy w kolejkach. W pewnych sytuacjach robotę się po prostu robi, i niekoniecznie ma z tego frajdę. Co musi zostać zrobione zostanie zrobione - ale w pewnych sytuacjach nic ponadto.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2014 o 23:47

avatar Armagedon
-3 5

@12345: "...według ciebie proktolog to jedyny lekarz, który robi per rectum..." Bynajmniej. Wszyscy lekarze, a także pacjenci ROBIĄ per rectum. Konkretnie - robią kupę. "Per" - to znaczy "przez". No, chyba, że mają worek stomijny, wtedy robią per brzuch. Ale może miałeś na myśli BADANIE per rectum? Więcej precyzji w wypowiedziach, przyszły doktorku, to bardzo ważna rzecz w tym zawodzie. A jeszcze zastanawia mnie, jak - nawet średnio inteligentny przyszły medyk - może nie pojąć jednego, złożonego zdania napisanego po polsku? Wobec tego spróbuję je wyjaśnić i rzecz ująć prościej. "Jak zwykle najwiecej mają do powiedzenia osoby, które w rectum były, i owsika widziały." - to jest aluzja do mojej wypowiedzi. A ja, w związku z tym piszę, że: "W dupie to ty zapewne bywałeś znacznie częściej ode mnie." WYJAŚNIAM, że miałam na myśli twoje palce w tyłku pacjenta podczas badania przez odbyt. I dalej. "Chyba, że uznałeś, iż badanie "per rectum" nie jest "łał", więc "je sobie zwyczajnie darowałeś"?" Środkową część zdania, czyli "do niczego nigdy ci się nie przyda, bo na pewno nie zostaniesz proktologiem" - usunęłam, gdyż widzę, że zdania złożone sprawiają ci problem i zaburza ci to ogólny sens wypowiedzi. Czy teraz jest już dla ciebie jasne, że w moim komentarzu zupełnie nie ma znaczenia to, jakich specjalności lekarze wykonują badania "per rectum"? Bo dotyczy on (komentarz) wyłącznie ciebie i twojego podejścia do nauki. Do tego jest ironiczny.

Odpowiedz
avatar 12345
-1 5

Nie, mam co najwyżej problemy z rozumieniem dużej ilości bullshitu w jeszcze większej objętości tekstu. Dywagacji na temat użycia słowa 'badanie' sobie daruje, bo nie znam nikogo, kto słysząc 'per rectum' pomyślałby o czymś innym niż badaniu. Wygląda to na małosprytny unik wynikający z faktu, że napisałaś głupotę, więc próbujesz odwrócić kota ogonem. Po prostu podany przez ciebie przykład jest bardzo nietrafiony, bo umiejętność wsadzenia palca w tyłek przyda sie każdemu adeptowi medycyny, gdziekolwiek by pracował. I nikogo to nie brzydzi, co chyba usilnie próbujesz tu wmówić. Każdy student każdej uczelni musi przynajmniej raz w toku studiów to badanie przeprowadzić - ale to pewnie też wiedziałaś, nie? W końcu masz dostęp do materiałów. :) Wybaczam, wszak nie każdy musi się znać na medycynie. Wypadałoby jednak znać się na temacie w którym próbuje się przeforsować swoje mądrości. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 0:39

avatar Armagedon
-1 3

@SunnyBaby: Pewnie ci nie odpowie.

Odpowiedz
avatar 12345
-2 2

Poza tym nie widzę żadnego sensu dyskusji z tobą, a już na pewno nie w kwestiach medycznych - nie masz do tego zwyczajnie kompetencji, aby oceniać moje podejście do nauki i pacjentów. Podejście całkowicie poprawne zresztą, chociaż może nie pasować komuś kto nie ma pojęcia o tym zawodzie i studiowaniu na tym kierunku. :) Każdemu fajnie mówić o tym jak inni powinni się zachowywać, gdy ma jakieś spaczone i wyidealizowane spojrzenie na sprawę, i nie ma pojęcia jak wyglądają realia. Podejrzewam, że gdybyś przez miesiąc popracowała na oddziale, to szybko wycofałabyś się z części przekonań już po pierwszym tygodniu. Ale o tym prawdopodobnie nie przekonamy się nigdy. Pozdrawiam, teoretyzuj sobie dalej, a ja idę poczytać trochę onkologii coby kiedyś pomóc człowiekowi w bardziej wymierny sposób niż wymądrzając się w komentarzach o tym jacy to powinni być lekarze. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 0:50

avatar Armagedon
0 4

@sajko: Odpowiadam tylko w swoim imieniu. Mnie się nic nie wydaje. Ja doskonale wiem, co lekarze mają robić - stawiać trafne diagnozy i leczyć ludzi. Dokładnie w tej kolejności. Czyżbyś miała na ten temat inne zdanie? Twoja wypowiedź jest tak beznadziejna, że budzi wyłącznie złość. "Ja się nie wypowiadam na temat pracy księgowych, mechaników czy pilotów bo nie mam o tym zielonego pojęcia i się nie ośmieszam jak Wy." Czyżby? Właśnie dokładnie się ośmieszasz pisząc takie bzdury! - mechanik źle dokręcił śruby w kole twojego samochodu, przez co miałaś wypadek i ledwo uszłaś z życiem - nie wypowiesz się! - księgowy przez niekompetencje i przekręty spieprzył finanse twojej firmy i doprowadził ją do bankructwa - nie wypowiesz się! - pilot popełnił kardynalny błąd w sztuce, przez co zginęli ludzie, w tym ktoś ci bliski - oczywiście, nie wypowiesz się, bo się na tym, bidulo, nie znasz! A jeśli - przypuśćmy - będziesz miała dodatkowo wiedzę o tym, że księgowy nie przykładał się do nauki, mechanik opuszczał praktyki, a pilot zdał egzamin końcowy na 56% - z całą pewnością TYM BARDZIEJ się nie wypowiesz! Bo przecież doskonale wiesz, że oni wszyscy lepiej od ciebie wiedzieli co powinno ich kręcić i co mieli robić. Tylko im, urwał, nie wyszło.

Odpowiedz
avatar mijanou
2 2

@12345: Jasne. Najlepiej przyjąć pozycję wyższości i dać po łbie nieznajomością realiów pracy lekarza i idealizmem. Jednak tak się sklada, że ja te realia znam od dziecka, można tak powiedzieć. No cóż. Jak w każdym zawodzie, tak i w tym: są lekarze i lekarze. Co do meneli w szpitalach: własnie tutaj powinna uwidocznić się największa różnica między lekarzem a nie-lekarzem. Jako nie-lekarz, mam w tej sprawie idealnie takie same poglądy, jakie Ty wyraziłeś kilka postów wyżej. Ty, oczywiście, masz też prawo do takich poglądów. Jednak podczas pracy, Twoje poglądy, jako lekarza nie powinny mieć znaczenia. Ten menel, który dla postronnego jest po prostu menelem, dla Ciebie jest przede wszystkim pacjentem. Nie ma co się fochować i iść sobie" na inny oddział". Skłamałabym, gdybym powiedziała, że w czasie ćwiczeń każdy pacjent budzi moją sympatię. Część tych "zaburzonych" zafundowała sobie te zaburzenia na własne zyczenie niejako. I tu własnie jest czas, by wyłączyć moje prywatne poglądy i przypomnieć sobie, że przed sobą mam człowieka, którego nie mam oceniać a po prostu starać się mu pomóc. Ok. Pogadaliśmy a teraz lecę bo się spóźnię:)

Odpowiedz
avatar 12345
-1 3

@mijanou: I twoje posty mają sens. :) "W pewnych sytuacjach robotę się po prostu robi, i niekoniecznie ma z tego frajdę. Co musi zostać zrobione zostanie zrobione - ale w pewnych sytuacjach nic ponadto." To opisuje moje stosunki z tą przyjazną grupą społeczną. Zrobię co trzeba zrobić, i tyle. ;) W pracy trzeba być profesjonalnym, i już. A poglądy zachować na ten czas dla siebie. Umiem to doskonale, ale póki mogę, to unikam takich sytuacji. Stres piękności szkodzi, jeszcze będę miał okazję. :) @Armagedon: koncz wasc, wstydu oszczedz. Jak wiesz, że pilot zdał egzamin na 54%, to po prostu z nim nie lecisz. Nikt ci też nie każe chodzić do kiepskiego lekarza. :) Jeszcze na specjalną prośbę odpowiem: @Sunnybabe: Pytanie: po co ty siedzisz na tych studiach skoro nawet ich nie ukończyłeś a już czujesz się wypalony? Odpowiem na to w ten sposób: w ciągu ostatniego roku dobrowolnie byłem na dyżurach więcej, niż wynoszą planowane godziny na praktyki wakacyjne. Średnio dwa razy w tygodniu po kilka godzin, często w weekendy. Ale jest to oddział który znam, ukierunkowany na to co chce robić w przyszłości. Dwa razy tyle czasu byłem też w laboratorium, prowadząc badania i pisząc prace naukowe. Również dobrowolnie. A wakacje to są wakacje - póki jestem na studiach i mam szanse, to chcę czasem odpocząć, a nie przerzucać za kogoś papiery. Tyle w kwestii mojego wypalenia zawodowego. :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 7:05

avatar 12345
0 4

Pozatym, z tego co kojarze, to próg zaliczenia na egzaminach u pilotów to 70 albo 75%. 54%, ktoś tu się zatrzymał na poziomie matury, ewentualnie Wyższej Szkoły Pchnięcia Ryżem, co trochę widać. Także w kwestii edukacji pilotów radze się doinformować, jezeli chce się wypowiadać i być fachowcem też w tej materii. ;) I lecę do szpitala pobyć trochę wypalonym zawodowo. :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 7:23

avatar Armagedon
-1 3

@12345: Jesteś beznadziejny. "(...) do zdania LEP wymagane jest uzyskanie co najmniej 56% możliwych do uzyskania punktów.(...)" Cyfra 56, o której mówiłam w kontekście egzaminów dla pilotów JEST GRUBĄ ALUZJĄ do liczby procentów dobrych odpowiedzi, która WAM wystarczy, żeby zaliczyć LEP. Nawet TEGO nie zrozumiałeś. Ale to nawet dobrze. Bo podoba mi się zdanie: "Jak wiesz, że pilot zdał egzamin na 54%, to po prostu z nim nie lecisz." A jak wiem, że pan doktor zdał egzamin na 56%, to co? Tyle tyko, że to są rozważania z dupy wzięte. Podróżnym nikt nie przedstawia wyników szkoleń pilotów do wglądu, żeby sobie mogli wybrać najlepszego. A pacjent wchodząc do gabinetu, też nie wie na kogo trafił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2014 o 13:39

avatar mijanou
1 3

@12345: cóż. Wakacji każdy potrzebuje. Lekarz też. I do głowy by mi nie przyszło, by wymawiać Ci, że pragniesz należnego Ci odpoczynku:) W wakacje też nie przerzucam przecież historii chorób. Bo w wakacje trzeba nabrać sił i energii własnie po to, by te historie przez calutki rok akademicki przerzucać;)

Odpowiedz
avatar 12345
-1 3

Rozważania z dupy wzięte, jak wszystkie twoje wypowiedzi w tym temacie. Oparte na skrajnie subiektywnych przesłankach i braku znajomości tematu. Nie chce mi się już dyskutować. :) @mijanou: No cóż. Niektórzy nie potrafią zrozumieć, że każdy potrzebuje. Kasuje ten wątek z paska, i pozdrawiam. ;)

Odpowiedz
avatar AureliuszReturn
6 14

co do 4 jak wyglada z dojazdem i miejscem zamiszkania praktykanta? bo moze faktycznie nie mal chocby to byla dycha lacznie to sa sytuacje ze nie ma

Odpowiedz
avatar Garrett
2 2

Nie tylko studenci mają takie wymówki, pracownicy ma etacie też miewają takie pomysły...

Odpowiedz
avatar egow
0 0

3. Pomyliłem dni tygodnia. Jak dla mnie, to może być prawda.

Odpowiedz
avatar zhc
0 0

we wakacje się zdarza :D

Odpowiedz
avatar lolek
1 1

Mnie takie podejście leczy że tak powiem. Praktyki miałem na statku z kolegami z roku. Jeden kolega był jak dziecko tzn. budził go budzik i leżał lub spał dalej. Wkurzało to niesamowicie bo wachtę mogłem zdać tylko jak zmiennik przyszedł. I ui wszyscy się umówili że 15 minut przed oficjalną godziną się zmieniamy a ten się zawsze spóźniał. Nie było nawet jak się na nim zemścić bo system był 4 godziny wachty i 8 godzin wolnego:)

Odpowiedz
Udostępnij