Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z pamiętnika pielęgniarki w laboratorium. Nie wszyscy wiedzą, że na skierowaniu: do…

Z pamiętnika pielęgniarki w laboratorium.

Nie wszyscy wiedzą, że na skierowaniu: do specjalisty, do laboratorium itd powinny być dwie pieczątki: przychodni (czasem zastąpiona firmowym nadrukiem) i lekarza kierującego. Brak informacji, w której przychodni pacjent był oznacza, że badanie będzie odpłatne. Nie są to moje wymysły, tylko procedura i tam gdzie honorują niekompletne skierowania sami biorą ryzyko na siebie.

Przyszedł do mnie młody chłopak, sytuacja jak wyżej. Pobrałam krew, żeby mógł już coś zjeść i poprosiłam, żeby podjechał do przychodni po brakującą pieczątkę.
Pani w okienku była bardzo obrażona, że ktoś ośmiela się czegoś on niej oczekiwać. Pomimo specjalnego wydzielonego "czystego" miejsca uparła się przybić pieczątkę na jakimś reklamowym nadruku, żeby tylko nie można było jej rozczytać. W dodatku albo ze złości nie docisnęła porządnie, albo kończył się już tusz i nawet te fragmenty, które wystawały na białą kartkę były nie do rozczytania.

I co ja miałam zrobić w tej sytuacji? Wg zasad nie powinnam uznać takiego skierowania. Tylko zgadnijcie, kto by wtedy był niedobry?

Koniec końców na podstawie strzępka NIP-u wyjaśniałam sprawę przez telefon ze szpitalem, gdzie mają komputer i spis lekarzy, z którymi laboratorium podpisało umowę.
Szukanie trwało 20 minut. W tym czasie 40 osób, które powinnam obsłużyć w ciągu 2,5 godziny (pobranie krwi, praca sekretarki, wydawanie wyników) kwitło w kolejce. Kolejny raz - kto był niedobry? Oczywiście pielęgniarka, która wisi na telefonie, zamiast pracować.

słuzba_zdrowia sekretarka

by ejcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
-5 17

Ano, pielęgniarka powinna robić swoje, a NIPami z pieczątek i innymi "pierdołami" powinna zajmować się osoba zatrudniona na stanowisku administracyjnym. Jeśli jest inaczej, i przez jedną pieczątkę tyle osób tkwiło w poczekalni, to coś u was jest nie teges z organizacją.

Odpowiedz
avatar ejcia
2 10

@bloodcarver: organizacja jest bardzo dobra, tylko jak nie wiadomo o co chodzi... :-)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 19

@ejcia: Organizacja bardzo dobra, bo z powodu krzywo przybitej pieczątki 40 osób czeka 2,5 godziny?! Chyba mamy inną definicję dobrej organizacji pracy.

Odpowiedz
avatar Bastet
9 11

@bloodcarver: To jest problem pacjenta. Placówka wykonująca badanie musi wiedzieć kto za to badanie zapłaci i ma tego pilnować osoba na pierwszej linii, czyli przyjmująca skierowanie. Jak sobie wyobrażasz odzyskiwanie danych z nieczytelnego skierowania bez osoby która to skierowanie przynosi? I w razie czego kto będzie za to płacił?

Odpowiedz
avatar ejcia
3 9

@bloodcarver: Nie czeka 2,5 godz, tylko taki jest czas mojej pracy, a czas oczekiwania 20 min. Natomiast mówiąc o bardzo dobrej organizacji miałam na myśli bycie człowiekiem orkiestrą, który zrobi wszystko. Bo braki personalne to już moim zdaniem nie organizacja tylko coś, na co brakuje określenia

Odpowiedz
avatar nisza
5 7

@bloodcarver: nie cos "nie teges z organizacja", tylko kasy nikt nie da dodatkowej osobie. Osoby pracujace w rejestracji niestety wcale nie maja tak rozowo, jak to sie niektorym wydaje. Juz gdzies to na piekielnych pisalam - to nie tylko przyjmowanie skierowan, rejestracja przy kazdym pacjencie musi uzupelnic rozne formularze, wprowadzic do systemu, obecnie nierzadko skanowac dokumentacje, potem kserowac, do tego telefony odbierac, wydawac wyniki, potem robic zestawienia badan, statystyki wewnetrzne, wklepywac do kolejnego systemu, prowadzic kolejke oczekujacych i naprawde mnostwo innej zbednej papierkowej roboty czesto wyjatkowo bezsensowanie, bo np. te same dane musi wprowadzac do roznych systemow, ktorych nie mozna polaczyc..). A do tego niektorym lekarzom wyaje sie, ze sa to panie "przynies, wynies, pozamiataj i jeszcze zrob mi kawe, a potem umyj kubek". No i uzeranie sie z pacjentami - bo niektorzy naprawde sa koszmarni. I to co pisze wiem z wlasnego doswiadczenia. Najgorsze jest to, ze to rejestratorki obrywaja za dlugie terminy, od pacjentow, ze wynikow jeszcze nie ma i od lekarzy, ze czego sie pacjenci czepiaja i ze moga poczekac chwile dluzej, a to one maja najwiecej o ogarniecia jednoczesnie, najgorsza kase i najmniej znacza wedle ludzi... Nie mowie, ze nie ma wredych pind, ktore faktycznie odkladaja telefon i ida na kawusie - bo i takie sie zdarzaja. Ale warto pamietac, ze w wiekszosci przypadkow osoby pracujace w rejestracji nie maja nic do powiedzenia i to nie ich wina, ze musza wykonywac prace, ktora spokojnie moznaby rozlozyc na 2 razy wieksza ilosc osob..

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
-2 12

Trzeba było pana wysłać po pieczątkę jeszcze raz i wytłumaczyć mu, że musi być wyraźna. Trudno, ale to w jego interesie jest by na skierowaniu wszystko było w porządku. Nie ty ustaliłaś te zasady tylko NFZ.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
0 10

@Nietoperzyca: Ale pacjent również nie ustalał zasad, więc z jakiej racji on ma biegać po paręnaście razy? Gdyby wredne babsko z jego przychodni za pierwszym razem postawiło pieczątkę i to POPRAWNIE, to nie byłoby problemu. Facet miałby po raz trzeci brać urlop w pracy, stać w kolejce u lekarza przez parę godzin żeby dostawać nowe skierowanie (bo wątpię aby skierowanie z kilkoma identycznymi pieczątkami było dobre- trzeba wypisać nowe) i potem znowu 2,5 godziny czekać na badania? I dlaczego? Dlatego że rejestratorka w jego przychodni nie umie wykonać prostej pieczątki.

Odpowiedz
avatar Sine
2 6

@lady0morphine: facet mógł też sam dopilnować paniusi za pierwszym razem. Jak jest wyznaczone miejsce na pieczątkę, to powinna się ona znaleźć właśnie tam, a nie gdzieś na marginesie skierowania. Niekoniecznie od linijki (a tak! Miałam wymagającego szefa), ale jednak tam, gdzie "pambuk" i NFZ przykazali.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
2 2

@lady0morphine: Ignorantia iuris nocet. Nie ważne czy nie znasz PoRD, KK czy zasad wg jakich działa NFZ... Brutalne, ale prawdziwe.

Odpowiedz
avatar j3sion
5 7

Zawsze jak czytam tego typu historię to mnie szlag trafia. Mamy 21 wiek, elektroniczna karta pacjenta z chipem, jeden system do recept skierowań i historii pacjenta. Koniec z dopisywaniem zabiegów, lewych recept dla kombatantów i usuwaniem historii pacjenta jak się lekarzowi ręka omsknie i zawali operacje. Niestety pozbawiłoby to możliwości przekrętów rzesze ludzi i nikomu się to nie opłaca.

Odpowiedz
avatar ptj
-1 3

@j3sion: Mamy 21 wiek, tylko co do elektronicznych systemów, to nawet nie wiesz jaka jest wojna by zmusić lekarzy do korzystania z nich. Niektórzy nawet wewnętrzne skierowania wolą wystawiać papierowe zamiast elektronicznych. Obserwacje lekarskie i pielęgniarskie tez wolą wypisywać ręcznie, a najlepiej wcale.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
3 3

@ptj: Akurat jeśli kogoś trudno do tego przekonać to raczej NFZ ;) Od jak dawna obiecują wprowadzenie ogólnopolskiej bazy danych pacjenta? Od ilu lat czytamy na stronie MZ "Prace weszły w ostatnią, końcową fazę"? Poza tym jeśli przy wprowadzaniu 100% ostatnich ustaw reformujących opiekę zdrowotną nie pytano się o zdanie lekarzy oraz nie liczono z ich protestami to dlaczego akurat tutaj miano by się nimi przejmować?

Odpowiedz
avatar ptj
1 3

@Nietoperzyca: Ze stworzeniem ogólnopolskiej bazy danych pacjenta jest tego typu problem że szpitale i przychodnie maja różne systemy informatyczne, przez co wymagana była by ich integracja. Czyli krótko mówiąc ogromne koszta, z których tylko producenci systemów będą zadowoleni. A wierz mi że strasznie na takich akcjach zdzierają. Lekarzami niestety musisz się przejmować w przypadku wdrażania elektronicznych skierowań i historii choroby, bo to oni na tym pracują. I tutaj zaczyna się problem. Kilku podchodzi do tego na poważnie, reszta uważa że to zawracanie im tyłka. Nawet wśród radiologów, pracujących na stacjach opisowych, mam przypadki że nie wklepują opisów do HISa, tylko piszą na kartce i podrzucają to dziewczynom w rejestracji do przepisania.

Odpowiedz
avatar r2d2s
4 4

Za mało jest źle, niestety za dużo, to też źle. Laboratorium pod którym jest nasz szpital - ma papierowe druki skierowań, tzw. totolotki (wyglądają podobnie). Kreskami zaznaczamy badania w małych prostokątnych okienkach. Raz dostałam wynik testu antyHIV u bardzo starszej pani, którego nie zlecałam. Zdziwienie było bardzo duże. Poprosiłam laboratorium o przesłanie tego totolotka, gdzie niby zleciłam test HIV. Wyjasnienie okazało się banalne: na drugiej stronie totolotka ktoś z wielkim impetem poprzybijał pieczątkę główną i drugą z numerem oddziału. Tak mocno, że tusz przebił na tyle w miejscu HIV, że komputer czytając skierowanie, uznał, że poza innymi badaniami zaznaczonymi długopisem, HIV też do zrobienia. Kolega dostał dla odmiany wynik testosteronu też u leciwej pacjentki, którego nie zlecał. Oczywiście nie można było dojść, kto się nudził i tak nastukał 5cm plik skierowań, wszystkie poszły do kosza. Dobrze, że HIV wyszedł ujemny u starszej pani.

Odpowiedz
Udostępnij