Nawiązując do postu
http://piekielni.pl/59420#, chciałbym dodać coś od siebie. Mamy z lepszą połówką parkę(nie pisać że dzieci to nie hodowla) 2 i 4 latka. Połowica jest osobą niepełnosprawną ruchową,mieszkamy przy BARDZO ruchliwej ulicy (min. raz w tygodniu zbierają czarny worek z przejścia dla pieszych. Więc dla bezpieczeństwa młodsze 50% potomstwa żona prowadza na opasce na nadgarstek aby nie uciekła, ja staram się zawsze nakładać jej tą opaskę zawsze jak jesteśmy w okolicach ulic itd. Niestety starsze osoby traktują takie wychodzenie z dziecmi jak wyprowadzanie psa na smyczy. Ostatnim razem musiałem interweniować jak jedna "babcia" na siłę starała się "uwolnić" dziecko z uwięzi. Na nic argumenty że jak "babcia" miała małe dzieci to w całym 60000 miescie(30 lat temu , teraz to ponad 100000 mieszkańców), było 1000 samochodów i paliwo na kartki (teraz sam każdy widzi). Pochwała dla chłopaków z SM, babcia dostała mandat za psa bez kagańca, a jeden złożył u mnie zamówienie na dwie "smycze" dla własnych bliźniaków.
Miasto bez rynku
Dzieci to nie hodowla :P Kiedyś widziałam takie dziecko na smyczy i byłam dość mocno zafascynowana pomysłem (pierwszy raz coś takiego widziałam). Do tego stopnia, że mojemu ówczesnemu powiedziałam, że jeśli będziemy mieli dzieci, to ja coś takiego chcę. Oj...się oburzył. Bo jak to tak, jak psa na smyczy. Mi zaś pomysł podoba się do dziś.
Odpowiedz@zlotareneta: nie ma kłopotu .... napisz...wyslę fotkijak to wygląda z opisem gdzie co kupiłem. orginał miałem przywieziony w GB, lecz się stracił, robocizna to 45 minut z igła i initką. W poslce to jest dostępne tylko na popularnym portalu a i to sporadycznie
Odpowiedz@sutsirhc: no ja też bym poprosiła o zobrazowanie :)
Odpowiedz@moodlishka: dobra najpierw to opisze ....... 80-100(zależnie od wzrostu) paska 18mm kupionego w markecie budowlanym do tego 25cm paska 12mm i sprzączka do ściągania. w orginale była jeszcze gumka między pętlą dla dziecka lecz ja juz nie miałem czasu wykonać...... koszt to jakieś 7pln za materiały
Odpowiedz@moodlishka: fotke tego wsadziłem na wrzute pod tytułem smycz dla dziecka
Odpowiedz@sutsirhc: wrzucjednak na priw bo nie umiem znaleźć, albo daj po prostu linka ;)
OdpowiedzJak byłam mała to miałam taką uprząż ze smyczą, bo też zwiewałam :P Taka opaska ze smyczą na rękę to mnie też trochę razi, ale ze względu na to, że zaraz myślę, że dzieciak pobiegnie, matka pociągnie i coś mu się w rączkę stanie. Własnemu dziecku założyłabym uprząż taką jaką ja miałam, żeby miało wolne ręce.
Odpowiedz@misiafaraona: http://allegro.pl/identyfikator-pasek-smycz-dla-dziecka-i4180143557.html http://allegro.pl/smycz-szelki-na-spacer-dla-twojego-dziecka-z-usa-i4198908570.html http://allegro.pl/opaska-smycz-na-reke-nadgarstek-dla-dziecka-reer-i4194964348.html trzy rodzaje do wyboru
OdpowiedzBo dzieci maja byc prowadzone nie tylko na smyczy, ale w kagancu (zaczynajac od wieku zabkowania), bo sprytne bestyjki, szybkie i zwinne, ugryza jak nic, zanim sie przechodzien obroni przeciw agresywnej dziatwie sprayem pieprzowym, a to moze nie szczepione na wscieklizne przez wlasciciela (vulgo - rodzica). A conajmniej zaszczekaja niewinnego, ktory chcial je tylko poglaskac. Info dla gitarzystow basowych - ironia???
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Tak właściwie, to co masz do basistów? Bo właśnie uczę się grać na gitarze i zastanawiam się, w czym się "wyspecjalizować", więc chciałabym wiedzieć jakie to cechy nabędę w wypadku gdybym wybrała bas i została "gitarzystką basową". Czyżby granie na basie prowadziło do zaniku umiejętności zrozumienia ironii?
Odpowiedz@Poecilotheria: "Jaka jest definicja dżentelmena? - Człowiek, ktory potrafi grać na basie, lecz tego nie robi." Basiści to taka grupa, z której reszta muzyków się śmieje, ale bez nich ani rusz :P Na podobnej zasadzie działa nabijanie się z altowiolistów i waltornistów w orkiestrze. No i oczywiście z biednych kontrabasistów :<
OdpowiedzZnam akurat pewnego bardzo sympatycznego basistę, którego chyba wszyscy lubią i nie mam pojęcia o czym mówicie ;)
Odpowiedz@Poecilotheria: Zorzyk - gitarzysta basowy jest tobie nieznany???
Odpowiedz@Kamisha: Pisze do pana, bo mi zal, normalnie zal, smieszna sprawa...
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Przychodzi baba do lekarza, a lekarz też baba ;)
OdpowiedzSama to kupilam synowi, bo akcje nam rozne robil z wybieganiem na ulice wlacznie. Wiec rozumiem wasz bol. Ale nie rozumiem osob ktore sie w to wpierdzielaja: ze jak to tak, dziecko na smyczy?? No coz. ludzie swinki morskie, kroliki wyprowadzaja, a ja mam kaprys zeby z synem na uprzezy spacerowac;)
Odpowiedz@Vampi: ja zawsze odpowiadam ZE LEPSZE DZIECKO NA SMYCZY JAK POD KOŁAMI
Odpowiedz@Vampi: świnek morskich nie wolno wyprowadzać na smyczy ;) bo mają jednocześnie dosyć sztywne kręgosłupy i skłonność do wyrywania biegiem bez ostrzeżenie - wobec czego smycz może świnkę bardzo łatwo uszkodzić. I też nie rozumiem bólu tyłka o smycze dla małych dzieci. Te doczepiane do plecaków-maskotek wyglądają wręcz przesłodko i bardzo poprawiają bezpieczeństwo dziecka.
Odpowiedz@grupaorkow: A na szelkach? Ja królika tak wyprowadzam, też umie się zerwać galopem dzikim. Lepsze dziecko na smyczy jak ma odpały uciekinierskie niż rozmaślone po asfalcie.
Odpowiedz@Izura: królik to inna bajka. Świnkom odradzane są smycze, szelki, kubraczki i wszystko pokrewne, jak mają biegać to tylko luzem.
OdpowiedzJa to kiedyś w Stanach widziałam i też mi się spodobało(tam też były bliźniaki). Nie widzę w tym nic uwłaczającego ani dla dzieci ani dla opiekuna , ani dla psa również.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2014 o 23:35
@katem: Ty nie widzisz... ale wytłumacz to osobom które młodość miały (razem z dziecmi malymi) jak benzyna na kartki była
OdpowiedzA może zamiast prowadzać dziecko na smyczy, zupełnie jak psa, tłumaczyć mu od początku jak powinno się zachowywać na ulicy i wpajać zasady bezpieczeństwa? Dla mnie to takie pójście na łatwiznę. I zarówno z doświadczenia jak i obserwacji wiem, że rodzice, którzy wkładają wysiłek w wychowanie swoich pociech nie mają problemów z uciekającym na jezdnię maluchem. Sama niedługo będę matką i nie wyobrażam sobie, żeby stosować taką metodę. Co więcej wydaje mi się, że skoro rodzic używa takiej uprzęży zamiast tłumaczyć dziecku jak powinno się zachowywać, nie powinien być zdziwiony kiedy dzieciak, w sytuacji gdy tej ochrony nie będzie z jakichś powodów, zacznie uciekać jak mały szczeniak spuszczony ze smyczy.
Odpowiedz@thalia: Ok ja mogę tłumaczyć, jestem sprawny fizycznie, niestety lepsza połowa jest po porażeniu mózgowym i dwulatka jest w stanie uciec i nie da się dogonić. Niestety mnie nie ma po 14 do 16 godzin na dobę (praca, zakupy, dodatkowe zajęcia aby związać koniec z koncem).Starszy nie ma kłopotu nie trzeba na niego patrzeć nawet, trzyma się krok w krok za mamusią i nawet do głowy mu nie przyjdzie oddalić sie bez spytania. Tez był na czyms takim prowadzony. Wiem że to może być dla jednych ludzi sadystyczne, leczs ludzie sprawni nie zdają sobie sprawy jakim ograniczeniom podlegają ludzie z ułomnością ruchową, szczególnie w tych czasach, jak chcą odbierac dzieci ludziom za brak samochodu do przewozu dziecka do przychodni, a zostawiają dzieci degeneratom co głodzą dzieci.
Odpowiedz@thalia: No i wszystko jasne - dopiero BĘDZIESZ matką :) Ja matką jestem od 3 lat i chociaż mam w domu posłusznego anioła, który wszystko rozumie i słucha (nigdy akcji z uciekaniem nie było), to z całą stanowczością mogę stwierdzić, że gdybym miała problem z uciekaniem - z pewnością kupiłabym uprząż. Tłumaczenie to jedno, głupawka u dziecka drugie. Życzę powodzenia w wychowywaniu, wpadnij za jakiś czas podzielić się doświadczeniami ;)
Odpowiedz@thalia: pogadamy za 2-3 lata... teraz to sobie możesz wyobrażać co chcesz, ale twoje własne dziecko szybko zweryfikuje większość poglądów...
Odpowiedz@thalia: popieram przedmówców. Co prawda dziecka nie miałam, ale dorabiałam jako niania. I powiem jedno. Dzieci od momentu jak zaczynają już w miarę bez problemu biegać, zaczynają być ciekawe świata. Nie wytłumaczysz w żaden sposób, że rozpędzone samochody mogą je zabić. Dziecko zwyczajnie tego nie rozumie. Co to znaczy zabić, co to znaczy że będzie bolało, że pójdzie do szpitala. Dziecko nie rozumie i koniec kropka. Jeszcze się naogląda bajek, gdzie bohater ulega licznym wypadkom, z których wychodzi bez szwanku i tym bardziej myśli, że jest nieśmiertelne, a samochody go ominą/przelecą nad nim/znikną/rozpłyną się/zawrócą? Jedno dziecko, to nie problem, ale wyobraź sobie teraz dwójkę, czy trójkę. Moja mama kilkakrotnie opowiada, że kiedyś wyszła z trójką dzieci na spacer tj. ze mną i moim młodszym rodzeństwem. Jedno miała w wózku, dwoje szło obok. W pewnym momencie wiatr porwał kocyk i tenże wyleciał na ulicę. A ja pobiegłam za kocykiem prosto pod rozpędzone samochody... miałam może 4 lata. Mama puściła wózek, siostrę pod pachę, żeby tez nie wpadła na podobny pomysł co ja, złapała mnie przed samą ulicą, tuż przed rozpędzoną ciężarówką, a wózek stoczył się w krzaki razem z bratem w środku, potem nie dało się go uspokoić, bo był przestraszony. Nie było czasu żeby zablokować koła, bo to były ułamki sekund... Jakby miała smyczki dla dzieci, to nic takiego by się nie wydarzyło. Zastanów się więc co piszesz. Smycz dla dziecka to nic złego, wręcz przeciwnie. Lepiej mieć dziecko na smyczy niż rozjechane przez samochód. A uwierz mi, mimo ciągłego powtarzania, co się stanie jak wybiegnę na ulicę, zrozumiałam to dopiero w wieku około 6 lat jak zaczęłam chodzić do zerówki.
Odpowiedz@thalia: Ja też niedługo BĘDĘ matką, ale ponieważ wszystkie moje przyjaciółki mają już dzieci, to mam trochę większą wyobraźnię na ich temat niż Ty. I wiem że dziecku w pewnym wieku NIE wytłumaczysz. Wiem też co to problemy z poruszaniem (u mnie na szczęście sporadycznie występują, kolano) i potrafię wyobrazić sobie wyrawającego się dwulatka (bo nagle coś mu się uwidzi) którego nie jestem w stanie złapać, zanim wbiegnie pod auto (a mieszkam w mieście zakorkowanym wręcz przez samochody). Sama taką smycz kupię, bo wolę być "wyrodną" matką niż matką martwego dziecka. A Tobie radzę żebyś trochę czasu spędziła z małymi, chodzącymi już dziećmi, bo przeżyjesz szok przy swoim ;-)
OdpowiedzMnie też to dosyć szokuje (chociaż nie wtrącam się jak widzę na ulicy), a mam 23 lata. Więc mogę sobie wyobrazić, że starsi ludzie nie potrafią tego zaakceptować. Mimo, że rozumiem po co się to robi to mimo wszystko jakos trudno mi to przełknąć.
OdpowiedzJa jeszcze nigdy nie widzialem dziecka na smyczy ale widzialem za to szelki ze sznurkiem ^^
OdpowiedzMoi rodzice prowadzili mnie na takich specjalnych szelkach ze smyczką. Nie mam żadnej traumy z tego powodu. To były lata 80-te i jakoś żadne babcie się nie wpierniczały. Poza tym obecne babcie, to ówcześni rodzice. Skąd ten bulwers?
OdpowiedzFakt, że dziecko na takiej smyczce wygląda "nie bardzo", ale rozjechane przez samochód będzie wyglądało dużo bardziej "nie bardzo". Także ja tam rozumiem, tym bardziej, jeśli Twoja połowica jest niepełnosprawna. Mnie tylko denerwują rodzice, którzy przesadzają- bo dzieci na takich smyczkach widywałam nie tylko na ulicach, czy w centrach handlowych, ale w parku(w bardzo spokojny dzień), na kocyku na trawce, a nawet na placu zabaw. Ale w niebezpiecznych lub ruchliwych miejscach- jak najbardziej.
Odpowiedz@tysenna: Ja to stosuję zwłaszcza w centrach handlowych. nie mam ochoty słuchać komunikatów "RODZIC DWULETNIEJ DZIEWCZYNKI PROSZONY JEST O ZGŁOSZENIE SIĘ DO POK!"
OdpowiedzOj tam się spinacie, jak był kryzys to mnie i siostrę mama przywiązywała gdzieś do barierki i szła stać w kolejce za jedzeniem, takie były czasy. I jakoś nie mam traumy, nawet tego nie pamiętam :)
OdpowiedzJestem jak najbardziej za smyczami pomimo tego, że mój 2.5 latek, bunt w pełnej krasie, na ulicy zawsze podaje mi rękę. Smyczy nie używam tylko dlatego, że dziecko mam jedno i jestem w stanie w porę je chwycić za fraki. Z dwójką, trójką, tak łatwo by nie było. Zastanawia mnie inna kwestia. 30 lat temu wmieście X było 60tys mieszkańców, obecnie 100tys. Mieszkasz w Indiach czy w Burkina Faso? Żadne miasto w PL nie ma takiego przyrostu, notuje się raczej spadki liczebności w odniesieniu do minionych 30 lat kiedy (lata '80-85) był boom demograficzny.
OdpowiedzOstatnio byłam świadkiem sytuacji, w której rodzice + dwójka dzieciaków w wieku 4-5 lat spacerowali chodnikiem przy bardzo ruchliwej, wąskiej ulicy, gdzie 90% pojazdów stanowiły tiry dojeżdżające do pobliskiego zakładu. Dzieci były oczywiście prowadzone za rączkę, ale jedno z nich w pewnym momencie wyrwało się tacie i pobiegło w stronę zauważonego jakieś 50-60 metrów dalej zwierzaka (nie jestem pewna czy był to kot, czy nieduży psiak). W każdym razie dziecko o mało nie spadło z wysokiego krawężnika tuż pod koła samochodów. Reakcja rodziców była błyskawiczna, ale i tak byłam pewna, że oboje przeżyli mini zawał. Co jak co, ale nie ryzykowałabym bezpieczeństwa dziecka tylko dlatego, że komuś nie podoba się pomysł ze smyczką.
Odpowiedzdla mnie fake - są miejsca, gdzie częściej zdarzają się wypadki ale o mieście, gdzie co tydzień na tym samym przejściu dla pieszych ma miejsce śmiertelne potrącenie nie słyszałam - przy mniejszej liczbie zwykłych kolizji zmienia się organizacje ruchu czy stawia sygnalizację świetlną. Chyba że to worki ze śmieciami i autor sam je na to przejście podrzuca...
OdpowiedzKiedyś, gdy szlam z moim starszym synem, ktoś mnie zapytał o drogę. Puściłam jego rączkę może na kilkanaście sekund, a on zniknął w tłumie. Zanim go znalazłam, prawie dostałam zawału. Gdybym miała smycz, to by się nie stało, ale w tamtych czasach nie było jeszcze takich wynalazków. Z tym, że mnie bardziej podobają się szelki ze smyczą, wydają mi się praktyczniejsze.
OdpowiedzW Anglii takie smycze,to norma. Sprawdza się szczególnie w przypadku beneficiar. Jedno dziecko w wózku, z drugim w ciąży,trzecie na smyczy i razem po czwarte idą do szkoły. Autorze, nie przejmuj się gadaniem ludzi. Na pewno przeżyć nie mogą,ze niepełnosprawna dzieci ma.
OdpowiedzSmycze dla dzieci to rewelacyjny wynalazek.
Odpowiedz